Skocz do zawartości
Nerwica.com

We łbie się tu komuś poprzewracało


Alduar

Rekomendowane odpowiedzi

Nieźle, skoro już pisze na jakimś forum o swoich problemach to faktycznie coś jest nie tak. Jestem po prostu kretynem, głupim zidiociałym kretynem, który nic nie potrafi zrobić. To tak na początek. Boje się bliższego kontaktu z innymi, każdą relację odruchowo niszczę w zalążku mimo, że narzekam na brak prawdziwych przyjaciół czy dziewczyny. Nawet w rozmowie z kolegami czy koleżankami (ta jasne , mam koleżanki) jedyne co potrafię wybełkotać to "Tak, też uważam, że saga "Zmierz" to najlepsza saga od zawsze" choć czasem zdarza się powiedzieć coś o większej wartości logicznej, ale z reguły nic mądrego z tego nie wynika i muszę kogoś bardzo długo (i dobrze) znać, żeby jakoś pogadać. Dobra, nie mogę powiedzieć, że nie mam kolegów, bo zawsze jest z kim posiedzieć czy pogadać o głupotach, ale zauważyłem, że nikt nie żywi do mnie specjalnie wielkiej sympatii, ani nikt nie chcę ze mnie zrywać pasami skóry i spalić na stosie. Pozostaje na poziomie neutralnym. W szkole też wszystko się wali, zazwyczaj to 2-3 było, ostatnio wszystko mnie przerasta, szczególnie, że nie chcę mi się uczyć po powrocie ze szkoły. Hobby? Marzenia? Zainteresowania? Jasne, mam, chciałbym zaistnieć na scenie youtubowej (takie popularne ostatnio...) przy okazji pracować w telewizji dla graczy (Tak, tak, nie mam życia, całymi dniami siedzę i gram w komputer, możliwe, że tak, ale wolę spędzić czas w domu niż udawać paralityka w najbliższym "Elektro"), ale tu też plama, wydaje mi się, że ktoś tam na górze ma niezłą zlewę z utrudniania mi wszystkiego. Tu guziczek nie włączony, tam się nie nagrało itp. Wartość merytoryczna tych materiałów też nie reprezentuje klasy światowej. Ciągle mam nadzieje, że w końcu się uda, ale nadzieja matką wiadomo kogo.

Dostałem od lekarza środki uspokajające, chyba tylko po to, żebym dał mu w końcu spokój, bo za kilka minut przerwa, i wydaję mi się, że jak biorę te prochy to chodzę na większym chillout'cie. Powtarzam sobie co chwila "Who cares?". Efekt Placebo? Bardzo prawdopodobne. Poza tym gdy myślę o sobie, o swoim zachowaniu, wadach, zaletach (tfu) to zawszę tworzy mi się jakieś błędne koło, co ostatnio zaczęło mnie strasznie...irytować.

 

 

Dobrze więc. Co mi jest, jak mi pomóc, ile mogę tego kupić, gdzie, za ile i dlaczego tak drogo. "Zdejmijcie swe czarne płaszczę i zapraszam do tańca!"

 

 

 

A, no i dzień dobry czy jak to tam szło...

 

 

p.s ale te puzzle to możecie sobie darować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieźle, skoro już pisze na jakimś forum o swoich problemach to faktycznie coś jest nie tak. Jestem po prostu kretynem, głupim zidiociałym kretynem, który nic nie potrafi zrobić. To tak na początek. Boje się bliższego kontaktu z innymi, każdą relację odruchowo niszczę w zalążku mimo, że narzekam na brak prawdziwych przyjaciół czy dziewczyny. Nawet w rozmowie z kolegami czy koleżankami (ta jasne , mam koleżanki) jedyne co potrafię wybełkotać to "Tak, też uważam, że saga "Zmierz" to najlepsza saga od zawsze" choć czasem zdarza się powiedzieć coś o większej wartości logicznej, ale z reguły nic mądrego z tego nie wynika i muszę kogoś bardzo długo (i dobrze) znać, żeby jakoś pogadać. Dobra, nie mogę powiedzieć, że nie mam kolegów, bo zawsze jest z kim posiedzieć czy pogadać o głupotach, ale zauważyłem, że nikt nie żywi do mnie specjalnie wielkiej sympatii, ani nikt nie chcę ze mnie zrywać pasami skóry i spalić na stosie. Pozostaje na poziomie neutralnym. W szkole też wszystko się wali, zazwyczaj to 2-3 było, ostatnio wszystko mnie przerasta, szczególnie, że nie chcę mi się uczyć po powrocie ze szkoły. Hobby? Marzenia? Zainteresowania? Jasne, mam, chciałbym zaistnieć na scenie youtubowej (takie popularne ostatnio...) przy okazji pracować w telewizji dla graczy (Tak, tak, nie mam życia, całymi dniami siedzę i gram w komputer, możliwe, że tak, ale wolę spędzić czas w domu niż udawać paralityka w najbliższym "Elektro"), ale tu też plama, wydaje mi się, że ktoś tam na górze ma niezłą zlewę z utrudniania mi wszystkiego. Tu guziczek nie włączony, tam się nie nagrało itp. Wartość merytoryczna tych materiałów też nie reprezentuje klasy światowej. Ciągle mam nadzieje, że w końcu się uda, ale nadzieja matką wiadomo kogo.

Dostałem od lekarza środki uspokajające, chyba tylko po to, żebym dał mu w końcu spokój, bo za kilka minut przerwa, i wydaję mi się, że jak biorę te prochy to chodzę na większym chillout'cie. Powtarzam sobie co chwila "Who cares?". Efekt Placebo? Bardzo prawdopodobne. Poza tym gdy myślę o sobie, o swoim zachowaniu, wadach, zaletach (tfu) to zawszę tworzy mi się jakieś błędne koło, co ostatnio zaczęło mnie strasznie...irytować.

 

 

Dobrze więc. Co mi jest, jak mi pomóc, ile mogę tego kupić, gdzie, za ile i dlaczego tak drogo. "Zdejmijcie swe czarne płaszczę i zapraszam do tańca!"

 

 

 

A, no i dzień dobry czy jak to tam szło...

 

 

p.s ale te puzzle to możecie sobie darować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, może odpowiem na Twoje pytanie historią z autopsji. Na Woodstocku kolega poprosił mnie żebym pomógł mu z bagażami, jakieś problemy z wjazdem na teren imprezy i cały sprzęt trzeba było wtargać samemu. Zgodziłem się od razu. Gdy dotarłem na miejsce, spotkałem mojego znajomka który rozmawiał z jakaś dziewczyną, przedstawił nas sobie i zabraliśmy co zabrać mieliśmy. Jako, że z nim znałem się dość dobrze, to też pozwalałem sobie na różne docinki. Oczywiście on nie pozostawał dłużny. Wszystko odbyło się w sympatycznym tonie. Pośmialiśmy się ze swoich wad i szliśmy dalej. W tym miejscu pojawia się wspomniana znajoma, którą wtedy poznałem. Gdy doszliśmy do obozu wzięła mnie na stronę i dostałem łagodnie mówiąc opiernicz za swój niewyparzony język. Zanim jeszcze zdążyłem się obronić, podszedł do nas adresat moich wcześniejszych żartów z którym wytłumaczyłem jej, że znamy się na tyle dobrze, że słowa "Ty łysy kretynie" są oznaką sympatii, nie niechęci. Owszem, może to trochę chore, ale tak już jest.

Tutaj mogłem się zagalopować i trochę przesadziłem. Przepraszam, nie było w moich intencjach by kogoś urazić, po prostu uznałem, że mogę sobie pozwolić na więcej skoro już trafiłem w takie miejsce.

 

 

Przy okazji

 

Jestem zaskoczony, że nikt nie odpowiedział pięknym za nadobne na mój pierwszy post :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, może odpowiem na Twoje pytanie historią z autopsji. Na Woodstocku kolega poprosił mnie żebym pomógł mu z bagażami, jakieś problemy z wjazdem na teren imprezy i cały sprzęt trzeba było wtargać samemu. Zgodziłem się od razu. Gdy dotarłem na miejsce, spotkałem mojego znajomka który rozmawiał z jakaś dziewczyną, przedstawił nas sobie i zabraliśmy co zabrać mieliśmy. Jako, że z nim znałem się dość dobrze, to też pozwalałem sobie na różne docinki. Oczywiście on nie pozostawał dłużny. Wszystko odbyło się w sympatycznym tonie. Pośmialiśmy się ze swoich wad i szliśmy dalej. W tym miejscu pojawia się wspomniana znajoma, którą wtedy poznałem. Gdy doszliśmy do obozu wzięła mnie na stronę i dostałem łagodnie mówiąc opiernicz za swój niewyparzony język. Zanim jeszcze zdążyłem się obronić, podszedł do nas adresat moich wcześniejszych żartów z którym wytłumaczyłem jej, że znamy się na tyle dobrze, że słowa "Ty łysy kretynie" są oznaką sympatii, nie niechęci. Owszem, może to trochę chore, ale tak już jest.

Tutaj mogłem się zagalopować i trochę przesadziłem. Przepraszam, nie było w moich intencjach by kogoś urazić, po prostu uznałem, że mogę sobie pozwolić na więcej skoro już trafiłem w takie miejsce.

 

 

Przy okazji

 

Jestem zaskoczony, że nikt nie odpowiedział pięknym za nadobne na mój pierwszy post :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, post autora jest naładowany emocjonalnie, ale nie odebrałam tego jako coś nieprzyjemnego- zwłaszcza, że tekst łatwo się czyta, myśli są wyrażone jasno i nawet z pewną dozą.. humoru? ;) Są emocje, ale skierowane przeciwko samemu sobie, te epitety na samego siebie... Gdzieś czytałam, że nie warto siebie samego tak źle określać, nawet, jeśli nie pisze się do końca poważnie itp, bo to i tak trafia do podświadomości i wpływa na nasze postrzeganie samych siebie. Może warto zadbać o podniesienie swojej rangi we własnych oczach na początek. (O ile Twoje poczucie własnej wartości rzeczywiście jest zachwiane, bo wnioskuję tylko na podstawie tego skąpego materiału).

 

Może w tych rejonach trzeba poszukać. Jeśli sam nie będziesz siebie pewny, to nie zaprezentujesz się jako autentycznie interesujący dla innych osób. Od pewnych siebie ludzi wręcz "bije" wokół charyzmą i to przyciąga ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, post autora jest naładowany emocjonalnie, ale nie odebrałam tego jako coś nieprzyjemnego- zwłaszcza, że tekst łatwo się czyta, myśli są wyrażone jasno i nawet z pewną dozą.. humoru? ;) Są emocje, ale skierowane przeciwko samemu sobie, te epitety na samego siebie... Gdzieś czytałam, że nie warto siebie samego tak źle określać, nawet, jeśli nie pisze się do końca poważnie itp, bo to i tak trafia do podświadomości i wpływa na nasze postrzeganie samych siebie. Może warto zadbać o podniesienie swojej rangi we własnych oczach na początek. (O ile Twoje poczucie własnej wartości rzeczywiście jest zachwiane, bo wnioskuję tylko na podstawie tego skąpego materiału).

 

Może w tych rejonach trzeba poszukać. Jeśli sam nie będziesz siebie pewny, to nie zaprezentujesz się jako autentycznie interesujący dla innych osób. Od pewnych siebie ludzi wręcz "bije" wokół charyzmą i to przyciąga ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że przestałem się łudzić co do "własnej wartości" kilka lat temu, jeszcze w gimnazjum. Jasne, że mógłbym sobie powtarzać "jesteś zajebisty, łuhu, good job bro", ale po co skoro wiem, że to nie prawda. Skoro nie można mówić źle o sobie określać bo to wpływa na postrzeganie samych siebie, to czy można pakować się kłamstwami żeby poczuć się lepiej?

 

 

 

Lilith,

 

Kiedyś usłyszałem, że "ale Ty jesteś głupi" w moich ustach to komplement. Chociaż będę miał na uwadze sprzeczne komunikaty kiedy następnym razem pojawię się w betonowej dżungli.

 

 

Poza tym, coś mi się stało z kontem i nie mogę się zalogować :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że przestałem się łudzić co do "własnej wartości" kilka lat temu, jeszcze w gimnazjum. Jasne, że mógłbym sobie powtarzać "jesteś zajebisty, łuhu, good job bro", ale po co skoro wiem, że to nie prawda. Skoro nie można mówić źle o sobie określać bo to wpływa na postrzeganie samych siebie, to czy można pakować się kłamstwami żeby poczuć się lepiej?

 

 

 

Lilith,

 

Kiedyś usłyszałem, że "ale Ty jesteś głupi" w moich ustach to komplement. Chociaż będę miał na uwadze sprzeczne komunikaty kiedy następnym razem pojawię się w betonowej dżungli.

 

 

Poza tym, coś mi się stało z kontem i nie mogę się zalogować :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zamiast się użalać nad sobą, zawsze możesz podjąć konkretne działania ku zwiększeniu swojego poczucia własnej wartości. Nie mówię tu o wmawianiu sobie, że jesteś Bogiem, ale na realnym inwestowaniu w siebie. Poza tym czy jesteś pewien, że Twoja samoocena jest do końca obiektywna? Może warto spróbować znaleźć w sobie jakąś pozytywną stronę i ją rozwijać, a jak nie, jeśli jednak upierasz się, że jesteś tym zerem, za jakiego się uważasz (to Twoje twierdzenie, ja Ciebie nie znam, więc nie mogę Ci pokazać Twoich dobrych stron i wszystko co na ten temat uznasz za pustosłowie- nie zna mnie, a mimo to gada, że jestem wartościowy)- zacząć od zera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zamiast się użalać nad sobą, zawsze możesz podjąć konkretne działania ku zwiększeniu swojego poczucia własnej wartości. Nie mówię tu o wmawianiu sobie, że jesteś Bogiem, ale na realnym inwestowaniu w siebie. Poza tym czy jesteś pewien, że Twoja samoocena jest do końca obiektywna? Może warto spróbować znaleźć w sobie jakąś pozytywną stronę i ją rozwijać, a jak nie, jeśli jednak upierasz się, że jesteś tym zerem, za jakiego się uważasz (to Twoje twierdzenie, ja Ciebie nie znam, więc nie mogę Ci pokazać Twoich dobrych stron i wszystko co na ten temat uznasz za pustosłowie- nie zna mnie, a mimo to gada, że jestem wartościowy)- zacząć od zera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No napisałam Ci- znaleźć w sobie jakąś pozytywną stronę, coś w czym jesteś dobry, a jak w niczym nie jesteś dobry, to znaleźć coś od zera i się temu poświęcić. Pasje rozwijają, człowiek z zainteresowaniami to człowiek interesujący.

Niby drobnostka, ale nie trzeba się od razu rzucać na głęboką wodę ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No napisałam Ci- znaleźć w sobie jakąś pozytywną stronę, coś w czym jesteś dobry, a jak w niczym nie jesteś dobry, to znaleźć coś od zera i się temu poświęcić. Pasje rozwijają, człowiek z zainteresowaniami to człowiek interesujący.

Niby drobnostka, ale nie trzeba się od razu rzucać na głęboką wodę ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, wracam, z szarego świata. Więc:

Starałem się być dzisiaj miły dla wszystkich, ale nie zauważyłem by cokolwiek się zmieniło. Zdaje sobie sprawę, że może jest jeszcze za wcześnie, ale wątpię by ktokolwiek chociaż zauważył, zmianę mojego nastawienia.

 

Mikro., ależ mam pasje, pisałem o tym na początku (Tak swoją drogą to jest ciekawa sprawa, że jeśli coś zaczynam robić to później strasznie krępujące jest dla mnie mówienie o tym. Nawet nie odpowiadanie, tylko samo wypowiadanie określeń jest dla mnie jakieś takie "dziwne", gitara, nagrywanie, gry. :silence: ), ale chyba brak mi motywacji, mimo, że czasem dostaje jakiegoś kopa na zachętę to zazwyczaj tylko przez chwilę to działa. Jestem też leniem i najzwyczajniej w świecie mi się nie chcę. Próbowałem się tego pozbyć, czytałem nawet jakieś głupie poradniki do rozwoju osobistego, jeśli jeszcze raz zobaczę gościa z dziwnym uśmiechem w ładnej koszuli który mówi, że "moje życie w moich rękach" albo "weź się w garść i zobacz to video bo zmarnujesz życie!" to szlag mnie trafi. Myślę jednak, że na dzień dzisiejszy przeszkodą nie do przejścia są "koledzy" ze szkoły, którzy mają lekko mówiąc sceptyczne podejście do moich zainteresowań. Nawet się zbytnio nie ujawniam z tym (cholera, mówię jakbym się przyznawał do homoseksualizmu*, a to przecież tylko gry), czasem po prostu tematem rozmów międzylekcyjnych są gry, wtedy wole siedzieć cicho niż stanąć do walki. To też nawet nie chcę sobie wyobrażać co się stanie jak do tej stanąć będę musiał.

I na prawdę nie trafiają do mnie argumenty typu "żyj dla siebie, nie dla innych" albo "żyj tak jak się Tobie podoba", ja to wszystko wiem, ale gorzej to wprowadzić w praktykę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, wracam, z szarego świata. Więc:

Starałem się być dzisiaj miły dla wszystkich, ale nie zauważyłem by cokolwiek się zmieniło. Zdaje sobie sprawę, że może jest jeszcze za wcześnie, ale wątpię by ktokolwiek chociaż zauważył, zmianę mojego nastawienia.

 

Mikro., ależ mam pasje, pisałem o tym na początku (Tak swoją drogą to jest ciekawa sprawa, że jeśli coś zaczynam robić to później strasznie krępujące jest dla mnie mówienie o tym. Nawet nie odpowiadanie, tylko samo wypowiadanie określeń jest dla mnie jakieś takie "dziwne", gitara, nagrywanie, gry. :silence: ), ale chyba brak mi motywacji, mimo, że czasem dostaje jakiegoś kopa na zachętę to zazwyczaj tylko przez chwilę to działa. Jestem też leniem i najzwyczajniej w świecie mi się nie chcę. Próbowałem się tego pozbyć, czytałem nawet jakieś głupie poradniki do rozwoju osobistego, jeśli jeszcze raz zobaczę gościa z dziwnym uśmiechem w ładnej koszuli który mówi, że "moje życie w moich rękach" albo "weź się w garść i zobacz to video bo zmarnujesz życie!" to szlag mnie trafi. Myślę jednak, że na dzień dzisiejszy przeszkodą nie do przejścia są "koledzy" ze szkoły, którzy mają lekko mówiąc sceptyczne podejście do moich zainteresowań. Nawet się zbytnio nie ujawniam z tym (cholera, mówię jakbym się przyznawał do homoseksualizmu*, a to przecież tylko gry), czasem po prostu tematem rozmów międzylekcyjnych są gry, wtedy wole siedzieć cicho niż stanąć do walki. To też nawet nie chcę sobie wyobrażać co się stanie jak do tej stanąć będę musiał.

I na prawdę nie trafiają do mnie argumenty typu "żyj dla siebie, nie dla innych" albo "żyj tak jak się Tobie podoba", ja to wszystko wiem, ale gorzej to wprowadzić w praktykę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×