Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niska samoocena i beznadziejne samopoczucie


qwerty123

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Zawsze wolałem czytać wpisy ludzi, którzy są w podobnej sytuacji co ja. Lecz nie potrafiąc wyciągnąć odpowiednich wniosków postanowiłem, że sam opublikuję tutaj swoją historię. Może znajdzie się ktoś kto pomoże dobrą radą lub odpowiednio nakieruje. Mam 20 lat. Od jakiś dwóch lat czuję, że jestem w dużym dołku jeżeli chodzi o moją formę psychiczną. Czuję, że nie daję sobie rady ze wszystkim co mnie otacza. Przejmuję się wszystkim kto coś powie na mój temat. Będąc w towarzystwie gdzie nikogo nie znam prawie nic nie mówię, żeby czasami kogoś nie urazić, żeby ktoś nie pomyślał o mnie źle. Wiem, że tak naprawdę to przynosi odwrotny skutek do zamierzonego. Mam pojedynczych znajomych, do których mogę zadzwonić i powiedzieć "Stary co powiesz na piwo o 20?". Kompletnie inaczej jest w domu gdzie naprawdę jestem rozmowny mam swoje zdanie śmieję się żartuję z bratem czy siostrą (starszymi ode mnie). Gdybym tak zachowywał się poza domem może nie byłbym duszą towarzystwa ale na pewno miałbym więcej znajomych i byłbym lubiany. Bycie nieśmiałym, a może nawet bojącym się wypowiadać to co tak naprawdę myślę, żeby czasami "nie wydurnić się" sprzyja temu, że nie mam osób, które mnie nie lubią, ale co gorsze nie mam praktycznie nikogo z kim bym mógł szczerze porozmawiać kogoś kto by mnie naprawdę szanował. Zawszę zazdrościłem osobom, które widząc kogoś na spotkaniu pierwszy raz znajdowały z nim wspólny język i już po paru minutach naprawdę dobrze się rozumieli, praktycznie tak jakby znali się kilka lat. Wiem po sobie, że żeby z kimś się dobrze poznać potrzebuję dobrych kilku spotkań kilku wyjść, no może alkohol trochę tutaj przyspiesza sprawę, ale to raczej wiadomo, że po kilku głębszych każdy dla siebie staje się bardziej życzliwy i przyjazny:). Nie pisałbym pewnie tutaj o tym wszystkim gdyby nie studia i przeprowadzka do innego miasta. Jestem tutaj sam. Przez kilka miesięcy nie zdołałem poznać żadnych osób, z którymi mógłbym gdzieś wyjść zrobić coś głupiego, szalonego. Mój każdy dzień wygląda tak samo: uczelnia, mieszkanie, jakiś obiad, kawa (nie wyobrażam sobie dnia bez kawy zawsze muszę zrobić jakąś dobrą kawę dodać syropy, czekoladę, bitą śmietanę, czasami jakiś likier. Umiem zrobić dość sporo rodzajów kawy i z tego jestem naprawdę dumny), nauka i spać. Następnego dnia uczelnia, mieszkanie, obiad, kawa, nauka i spanie i następnego to samo - takie błędne koło. Jestem osobą która jest smutna, nie wyraża emocji i stała się obojętna, osobą która po prostu męczy się tym kim jest i tym jak wygląda jej życie. Co do przejmowania się boję się, że nie dam sobie rady na kierunku, że wylecę po pierwszej sesji. Dostałem się tutaj z 15 wynikiem na 150 przyjętych, uczę się, a mimo wszystko się przejmuję i boję. Pewnie czytając to wszystko wyobrażacie mnie sobie jako wychudzoną osobę ze strachem w oczach zagubioną nieatrakcyjną itd. Nic bardziej mylnego jestem osobą szczupłą, ale nie chudą, która wygląda na pewną siebie często z miną wyrażającą obojętność wobec drugiej osoby. Jestem raczej atrakcyjnym, wiem że się podobam dużej ilości dziewczynom nie jedną miałem. Nie jest to żadne przechwalanie się. Chcę po prostu was uświadomić, że mój problem nie leży w tym, że nie akceptuję tego jak wyglądam. Nie akceptuję po prostu swojego charakteru tego jak się zachowuję co robię, myślę. Chciałbym zachowywać się inaczej, bo czuję, że za kilka lat nie będę miał co wspominać a studia są podobno tym okresem, którego się nie zapomina okresem beztroski, wolności, przyjaźni, miłości. Ja tego nie czuję i to mnie dobija chcę zwalczyć ten problem ale nie wiem jak nie wiem czy dam radę. Stojąc z boku doradzając drugiej takiej osobie jak ja znalazłbym wiele rad, ale sam sobie pomóc nie potrafię. Może to głupie, ale boję sie uśmiechnąć nawet do dziewczyny, która mi się bardzo podoba, którą zobaczyłem na przystanku albo w tramwaju. Nie chodzi tutaj o żaden podryw tylko o uśmiech, żeby przekonać się czy podobam się jej czy się uśmiechnie do mnie tak jak ja do niej. Taka niewinna gra. Nawet takich rzeczy się boję. Boję się zapytać czegoś na wykładzie, ćwiczeniach. Obawiam się, że ktoś powie mi wtedy coś niemiłego, przykrego. Mam niską samoocenę, nigdy nie potrafię się cieszyć ze swoich sukcesów wręcz przeciwnie znajduję u siebie tylko wady i utwierdzam się w nich. Mam do siebie pretensje, bo wiem, że zachowuję się jak dureń. Historia dość długa i może nieskładna, ale musicie wybaczyć student politechniki polonistą raczej nie jest. Chcę tylko żebyście zrozumieli sens mojej wypowiedzi i jak możecie pomogli bo sam się o siebie zaczynam coraz bardziej obawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

qwerty123, witaj polecałabym pójscie na psychoterapie by przepracować swoje problemy dowiedzieć się gdzie tkwi ich żródło tym samym poczuć się lepiej.Twój stan nie wzioł się znikąd ma swoje przyczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pojedynczych znajomych, do których mogę zadzwonić i powiedzieć "Stary co powiesz na piwo o 20?".

To chyba dobrze nie?

Gdybym tak zachowywał się poza domem może nie byłbym duszą towarzystwa ale na pewno miałbym więcej znajomych i byłbym lubiany.

Postaw na jakosc a nie ilosc.. .zycie to nie facebook i nie zbiera sie w nim znajomych i lajkow

 

Może to głupie, ale boję sie uśmiechnąć nawet do dziewczyny, która mi się bardzo podoba, którą zobaczyłem na przystanku albo w tramwaju.

Bo brak Ci pewnosci siebie... a szkoda bo usmiech otwiera wszystkie drzwi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze jak jestem w domu, ale jak pojadę na studia zostaję kompletnie sam. Nie mam się do kogo odezwać gdzie wyjść co robić. Poznawanie nowych ludzi sprawia mi trudności. Ciężko mi się rozmawia z nowymi ludźmi, których nie znam nie wiem jakie mają zainteresowania co myślą. Nie wiem co mam mówić. Często mam ochotę gdzieś iść do jakiegoś klubu, pubu itd., ale przecież nie pójdę sam. Bo nie wiem co mógłbym tam robić podpierać ściany albo siedzieć przy stoliku samemu i wyglądać jak głupek. Samemu to mogę co najwyżej do kina pójść. Najgorsze jest w tym to, że wiem, że powinienem zachowywać się inaczej być bardziej otwarty uśmiechnięty towarzyski, rozmowny i taki jestem gdy kogoś naprawdę dobrze poznam. Nie umiem jednak zachowywać się tak przy ludziach, których poznaję jestem wtedy "sztywny" brakuje mi tematów do rozmowy i w rezultacie stoję i powiem jakieś pojedyncze zdanie raz na jakiś czas. Brak mi pewności siebie z tym się zgadzam w 100%, ale też nie wiem jak to zmienić. Co miałbym zrobić, żeby nagle zyskać pewność siebie? Da się tak w ogóle? Zapomniałem wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy, nie mam jednego określonego humoru jak to przez większość czasu ma facet. Wszystko zależy od dnia są dni, w których czuję się bardziej samotny, obojętny, są też takie, gdzie chce coś zmienić coś z tym zrobić jestem zadowolony. Przewaga jest niestety tych pierwszych dni, z czasem jest ich coraz więcej i dysproporcja pomiędzy nimi się zwiększa dlatego postanowiłem tutaj napisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia (a raczej zmarnowanego życia) powiem tyle wychodź do pubu nawet sam, jak będzie okazja i jakaś grupa zaprosi na piwo czy coś, to idź i nie myśl o tym, że nie będziesz wiedział co powiedzieć, że będziesz "sztywny".

Jesteś w dużo lepszej sytuacji niż ja, Ty jak piszesz masz w domowym mieście dobre kontakty (no masz tych znajomych, miałeś dziewczyny), więc dasz radę.

(ja i w rodzinnym mieście byłem "samotnikiem" i o ile w liceum nie przeszkadzało, ale na studiach - masakra. O ile pierwszy rok, gdzie byłem anonimowy były duże grupy itd. to spoko sobie radziłem. Ale od 3 semestru gdzie już trzeba było poprosić o pomoc, małe grupy laboratoryjne były, itd. no zaczęło się liczyć umiejętność kontaktowania z innymi - porażka totalna. Z perspektywy czasu sam jestem sobie winny, bo na 1 roku były propozycje, żeby wyjść gdzieś z grupą. No w efekcie studia zawaliłem, później jako tako zaoczne się udało zaliczyć. Ale nadal nie umiałem się odezwać, lęk przed ludźmi wzrastał...

no generalnie koniec jest taki, że bez pracy, bez perspektyw, z huśtawką nastroju (z przewagą dołka niż pozytywnego nastroju, jakiejś odrobiny optymizmu) i myślami s...

 

Przynudzam, ale chodzi o to, że jesteś bardzo młodą osobą i na pewno zmienisz swoje życie, tylko się nie poddawaj i wykorzystuj każdą okazję na spotkania towarzyskie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Qwerty!

Przeglądałam sobie forum z ciekawości i w poszukiwaniu informacji (o depresji w związku z choroba mojego przyjaciela) i trafiłam na wątek, który założyłeś. Twoim głównym problemem zdaje się być to, że odsunąłeś się z jakiegoś powodu od innych ludzi. Coś podobnego spotkało i mnie (nie chciało mi się z nikim rozmawiać, nie chciało odzywać "bo powiem coś głupiego albo się ośmieszę w inny sposób" i tak nie mam nic do powiedzenia itp.). w moim przypadku lekarstwem na to okazało się pójście na inny kierunek studiów i "nowy początek"( w twoim przypadku to chyba nie wchodzi w grę bo jak sam wspominałeś studiujesz "coś ciężkiego", podejrzewam politechnikę albo jakieś idiotyczne prawo). Postaram się podrzucić Ci kilka pomysłów, które możesz spróbować wcielić w życie (choć może być ciężko, bo znajomości na studiach zazwyczaj zawiązują się na samym początku i próba ich nawiązania (teraz)może sprawiać pewne trudności). Spróbuj: wyciągnąć ludzi po zajęciach na jakieś piwo/pizzę/pubquiz/karaoke, możesz zrobić u siebie imprezę/wieczór filmowy, może zorganizować jakieś wyjście do kina z kimś, jeśli masz czas spróbuj się zaangażować w jakieś koło naukowe (tam zazwyczaj poznaje się nowych ludzi, kontakty są dość luźne, ale jeśli środowisko nie jest hermetyczne można poznać kogoś fajnego), ponoć czasami pomaga zapisanie się na kurs tańca/ karate czy czegoś tam (nie wiem, nie próbowałam). Najgorsze co możesz zrobić to dalej odsuwać się od innych ludzi bo jak powiedział Hitch "to banalne, ale nikt nie jest samotną wyspą" (jakoś tak to leciało :D). Próbuj utrzymać te kontakty, które masz i staraj się je rozwijać bo przez tych, których już znasz możesz poznać innych ludzi (pod warunkiem, że nie popadniesz w jakąś desperację i upiorność). I tak jak powiedziala Candy "idź na jakość nie na ilość", co uważam za cholernie dobrą radę zważywszy na to, że ludzie różnie nas odbierają, zatem nie da się być lubianym przez wszystkich. Odwagi, olej to "co inni mogą pomyśleć" i działaj!(tak przy okazji, przyślij mi na priva przepis na smaczna kawę bo zbliża się sesja, a ja mam dość tigerów;))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×