Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szpital Warszawa - moja historia


DddMan

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Mam dość i stawiam wszystko na jedną kartę.

 

Mimo, że jestem bezdomny (bez meldunku) i bez ubezpieczenia, to chciałbym w końcu wiedzieć, co to znaczy być zdrowym. Bo ja od zawsze byłem inny, od dziecka. Nikt mnie nie lubił.

 

Niech się dzieje co chce. Chcę wymusić przyjęcie mnie do szpitala psychiatrycznego, aby w końcu postawiono mi diagnozę. Mam ich sporo, ale żadna w pełni do mnie nie pasuje. Mimo, że przeżywałem wiele nawrotów depresji, to diagnoza - która wg mnie - do mnie pasuje, to niestety schizofrenia prosta, czyli ta, w której są tylko objawy negatywne (tzn. bez omamów).

 

Wiem, że nikt się nie liczy z osobą bez meldunku, na marginesie i bez ubezpieczenia, więc chcę się pociąć (już to kiedyś robiłem) i w ten sposób wymusić, aby mnie w końcu przyjęto do szpitala.

 

Który szpital polecacie, a który odradzacie w Warszawie?

 

Najprawdopodobniej trafię na oddział ostry, bo udam wariata i przyjdę pocięty i zakrwawiony.

 

Ale ja nie widzę innego dla mnie ratunku. Ostatnią deską ratunku był Seroxat, który pomimo 2-miesięcznej kuracji na mnie już nie działa i modlitwy do Boga, abym wyzdrowiał.

 

Nic z tego.

 

Panie Boże, czemu nie mam na tyle jaj, by zdobyć się na odwagę samobójstwa!

 

Niech mnie w końcu zdiagnozują i nafaszerują lekami, bym poczuł choć namiastkę tego, co nazywa się normalnością.

 

A jeżeli rzeczywiście potwierdzą się moje podejrzenia (schizofrenia prosta) i ciągłe przytyki innych, że jestem inny, że źle się czują w moim towarzystwie, że wytwarzam złą aurę, to krzyż mi na drogę.

 

Zazdroszczę tym, którzy już nie żyją. W sumie to zawsze zazdrościłem, od dziecka.

 

 

Proszę temat potraktować poważnie. Jestem gotów w każdej chwili oddać się w ręce profesjonalistów.

 

Tylko kto się liczy z golasem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Przede wszystkim nie rób żadnych głupstw i się nie tnij! bo to nic Ci nie da. A do szpitala się udaj i opowiedz jakie masz objawy

aby mogli rozsądnie skierować cię na jakiś oddział i uskutecznić odpowiednie leczenie. Niestety nie orientuje się jaki szpital w Warszawie jest godny polecenia bo nie jestem z tych okolic, ale zapewne ktoś z forum poleci ci jakiś.

 

O swoich objawach napisałes mało więc trudno powiedziec co Ci doskiwera, mialeś diagnoze od psychiatry, że to schizofrenia prosta....

 

I nie martw się nie jesteś inny..Każdy z tego forum mógłby powiedzieć że jest inny bowiem każdy z nas cierpi na swój sposób wiec

w tym momencie nie jesteś sam!

 

Samobójstwo to nie żadne wyjście, ktoś wcześniej na forum mądrze napisał, że zabijesz się,ktoś popłacze za tobą a świat będzie kręcił się dalej i doskonale sobie bez nas poradzi. A czy nie warto spróbować rozpocząć leczenie i jeszcze móc sie później cieszyć życiem, a mamy je tylko jedno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego się obawiałem. Pierwsza odpowiedź w temacie i od razu bagatelizowanie sprawy.

 

Takim tokiem rozumowania to każdy jest inny i niepowtarzalny. Ale są bardziej inni, do których niestety ja się zaliczam.

 

Od dziecka byłem wyzywany w szkole właśnie od innych, sobków.

W pracy z nikim nie nawiązywałem kontaktów. Na przerwach wręcz wyganiano mnie ze wspólnego pomieszczenia ze wszystkimi pracownikami. A nic dziwnego nie robiłem. Po prostu siedziałem, jadłem i milczałem.

 

Wszystkie osoby, które znam, albo nie chcą ze mną utrzymywać kontaktów, albo też mi mówią, że jestem właśnie inny niż wszyscy.

 

Dlaczego? Dlatego, że ja po prostu nie mam z nikim o czym rozmawiać. Nie umiem się śmiać z kawałów, nie umiem rozmawiać o niczym. W sumie to nie mam żadnych zainteresowań. Wiele ludzi mówi mi, że mam swój świat, a dlatego ode mnie stronią, bo wytwarzam jakąś niezydentyfikowaną złą aurę.

 

Nie mam kolegów, nie mam nikogo. Mam tylko siebie, niestety siebie.

 

Czuję się zarówno dobry i zły - takie rozszczepienie.

 

Diagnozy lekarskie, które mi postawiono: zaburzenia adaptacyjne, fobia społeczna, osobowość chwiejna emocjonalnie, zaburzenia depresyjne i lękowe mieszane.

 

Diagnozy psychologiczne: DDD, borderline, schizofrenia prosta.

 

Zdaję sobie świetnie sprawę, że od zawsze byłem inny niż wszyscy. Zawsze interesowałem się wariatami, a najlepszy kontakt miałem ze schizofrenikami. Zawsze kręcił mnie świat schizofrenii.

 

Jej objawy negatywne mam wszystkie, natomiast objawów wytwórczych (omamów nie mam).

 

Sądzę, że zrozumie mnie tylko właśnie ktoś, kto ma stwierdzoną schizofrenię prostą.

 

A ten kto nie rozumie, najlepiej, aby zamilczał, bo nic do tego tematu nie wnosi.

 

PS.

Przyszłe cięcie nie wynika z głupoty i wariactwa, tylko z tego, aby w końcu ktoś na mnie zwrócił uwagę. Że się męczę i potrzebuję fachowej ludzkiej pomocy.

 

Wykluczony społecznie już niestety jestem. Odmawia mi się leczenia bez ubezpieczenia, więc siłą rzeczy muszę wołać o pomoc metodami drastycznymi.

 

Inny pomysł, jaki przychodzi mi do głowy, to wejście na dach/most. Nie żeby się zabijać, bo nie mam odwagi, ale po to, żeby w końcu ktoś zwrócił na mnie uwagę i mi pomógł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie odbieraj mojego postu źle.

Poprostu uważam że cięcie sie nie jest dobrym rozwiązaniem aby zwrócić na siebie uwagę.

To że jesteś bezdomny to nie znaczy, że jak poprosisz o pomoc w szpitalu to z góry jesteś przekreślony

i cię nie przyjmą. Skoro masz postawioną diagnozę to jednak musiałeś być u lekarza, który cię przyjął

i wysłuchał.Uważam że powinienes przejść się do szpitala i poprosić o pomoc.

 

Skoro osoby które znasz nie chcą utrzymywać z tobą kontaktow wytykajac ci że jesteś inny to może czas zerwać

z takim towarzystwem i poszukać prawdziwych przyjaciół. Bo ktoś kto nie cierpiał psychicznie nigdy nie zrozumie

drugiej osoby.

 

Myślę, że ten wątek na forum traktuje też o schizofrenii prostej więc może znajdziesz jakieś podobieństwa i

poczujesz, że nie jesteś z tym sam nic-nie-czuj-t22797.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadzwoń....:

Mazowiecki Szpital Wojewódzki w Warszawie Sp. z o.o. Bródnowskie Centrum Specjalistyczne Psychiatryczny Zespół Leczenia Środowiskowego dla Dorosłych

Adres

ul. Suwalska 11

03-252 Warszawa

 

Kontakt

tel. 22 811 05 25

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladywind,

 

Dziękuję za link. Właśnie chodzi mi o konkretną pomoc, a nie pustosłowie (bez urazy oczywiście).

 

 

iren53,

 

Nie chodzi mi o pierwszy lepszy numer telefonu do wariatkowa, bo tak to mogę również znaleźć dzięki wujkowi Gogle.

Chodzi mi o to, aby ktoś polecił mi NAJLEPSZY szpital i oddział (choć o przyznaniu na dany oddział niestety ja nie mogę zadecydować).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj DDMan

 

Wiem coś o depresji, wiem także sporo o schizofrenii. Przez pół roku leczenia miałem diagnozę, że to schizofrenia i to właśnie z bardzo nasilonymi objawami negatywnymi czyli: ubytki intelektualne, brak emocji, niemożliwość odczuwania przyjemności (anhedonia), brak zainteresowań, zniechęcenie do jakichkolwiek działań, utrata poczucia humoru, ograniczenie wypowiedzi do zdań prostych i lakonicznych. Nie miałem tak jak Ty żadnych objawów wytwórczych, żadnych głosów, urojeń ani myśli prześladowczych. Dopiero po 10 tygodniach spędzonych w szpitalu mnie wyleczyli, okazało się, że postawiono mi błędną diagnozę, moja maska na twarzy, pustka w oczach itd. mylnie została odebrana za schizofrenię, tak naprawdę była to ciężka depresja w której takie właśnie objawy występują. Nie będę wspominał co przeżywałem kiedy przez 10 miesięcy leżałem w łóżku i gdy tylko myśl o samobójstwie była ukojeniem. Myślałem również, że mam schizofrenię prostą czyli z samymi objawami negatywnymi, a w porównaniu do wytwórczych prawie nie podlegają one leczeniu. Myśl, że taki będę do końca życia była nie do zaakceptowania. Jeśli chodzi o dobry szpital to chyba najlepszym (w Polsce) jest Instytut Psychiatrii i Neurologii w W-wie, zapytaj wujka google przy której ulicy się znajduje. Odnotuj się w urzędzie pracy jako bezrobotny i wtedy przyznają Ci ubezpieczenie, a co za tym idzie- możliwość leczenia. Musisz też wiedzieć, że będą Ci potrzebne pieniądze na leki gdy już wyjdziesz ze szpitala bo w przeciwnym razie leczenie nie będzie miało sensu. Też wywodzę się z patologicznej rodziny, ten skurwysyn józek pił i znęcał się psychicznie nad nami. Dzięki niemu pewnie zachorowałem psychicznie.

Na boga ani jezuska bym nie liczył, równie dobrze mógłbyś liczyć na św. Mikołaja i zębową wróżkę. Na takich jak my bóg się wypiął, pomyśl, skoro wpakował Cię w takie bagno to ma Cię gdzieś i zależy mu by się nad Tobą znęcać, jak można prosić takiego sadystę o pomoc. Ja w te bajki nie wierzę, trzeba wierzyć w ludzi i w medycynę bo oni o ona są w stanie zdziałać cuda. Ja współczesnej psychiatrii zawdzięczam drugie życie i będę jej za to dozgonnie wdzięczny.

Z tą diagnozą tak jak i u mnie mogli się w Twoim przypadku pomylić, ja trafiłem na konowałkę, która to zrobiła, może i ty na takiego/ką trafiłeś, pamiętaj- w szpitalu na oddziale całodobowym jest o niebo lepsza opieka, mogą tam bardziej eksperymentować z lekami i widzą Cię tam codziennie, a nie jak w leczeniu ambulatoryjnym raz na kilka tygodni przez 10 minut.

Wiesz, że u schizofreników jeśli wezmą antydepresanty to dostają ostrej psychozy? Ty je brałeś przez 2 miesiące i nic takiego u Ciebie nie wystąpiło, jest to taki papierek lakmusowy, w moim przypadku tak właśnie postąpili i gdy nie było żadnych objawów wytwórczych tym bardziej utwierdziło ich to w tym, że to nie może być schizofrenia, a depresja. Brałem wcześniej końskie dawki leków przeciwpsychotycznych, bez jakiegokolwiek rezultatu. Wyleczyli mnie seronilem (prozac) wcześniej dawali mi również antydepresant- anafranil.

Piszesz całkiem elokwentnie czyli nie masz chyba większych problemów z inteligencją- jeśli jest ona to można żyć, niezależnie od innych objawów- pamiętaj o tym. Nie tak łatwo się zabić, nadal istnieje w Tobie wola życia, która będzie Cię od takich działań odwodziła, wystarczy, że wyzdrowiejesz- poczujesz się wtedy jakbyś narodził się na nowo- gdy jest zdrowie to można cieszyć się życiem i spełnianiem marzeń.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie są trzy główne szpitale psychiatryczne: Na Sobieskiego,Tworki i Drewnica w Ząbkach. Ciężko mi któryś CI polecić. Może gdyby był to Hotel w Egipcie to bym się podjął:). Byłem w jednym z tych trzech szpitali. Z moich doświadczeń(pobytu w szpitalu i rozmowy z innymi pacjentami na temat ich pobytów w innych szpitalach) to sugerowałbym na Sobieskiego.Tam są podobno najlepsi specjaliści(jest kilku Prof.). Jest to ogólny szpital neurologiczny z oddziałem depresji.Tworki to tragedia organizacyjnie, ale też są nieźli specjaliści.Zresztą i tak dadzą Cię pod względem rejonizacji. Ząbki są ok ,ale raczej każdy chce się stamtąd wydostać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łazarzu,

 

Czytałem Twoją historię i również na nią odpowiedziałem.

 

U mnie sytuacja wydaje się wręcz odwrotna do Twojej. Znaczy to tyle, że mam zdiagnozowaną depresję i znak zapytania przy CHAD (nigdy nie miałem manii, a hipomania wystąpiła tylko po lekach).

 

Nawet jak po antydepresantach wydawało się, że jestem w miarę zdrowy, to ja dalej czułem, że jest coś nie tak. Tzn. chęci do życia w miarę wróciły, a moja dziwność została tylko przytłumiona.

 

Dlatego wydaje mi się ( i nie tylko mi), że nie jest to tylko depresja, czy zaburzenia osobowości, ale niestety właśnie schizofrenia prosta.

 

Proszę zauważyć, że objawy negatywne schizofrenii pokrywają się z objawami depresji:

ubóstwo mowy (mutyzm)

anhedonii – niezdolność do spontanicznego przeżywania pozytywnych uczuć (np. radości, zadowolenia i optymizmu w ogóle)

apatii

nieuwagi

zobojętnienia

zubożenie mimiki

trudności prowadzenia aktywności społecznej (rodzinnej, małżeńskiej, zawodowej, czynności samoobsługowych)

trudności w komunikacji interpersonalnej.

 

 

I ja tak mam prawie przez całe życie. Antydepresanty tylko częściowo eliminowały powyższe objawy.

 

Np. ubóstwo mowy jest u mnie na tyle dziwne, że często mam trudności w doborze słów, za to nie mam tego problemu w przelewaniu myśli na papier (w szkole zawsze byłem najlepszy z polskiego, pisałem najlepsze wypracowania i wygrywałem konkursy humanistyczne).

 

Mój przypadek jest dziwny, nawet bardzo dziwny. Większość psychiatrów stawia na mnie po prostu znak zapytania i uważają, że nie nadaję się do szpitala.

 

Jak już pisałem, nie mam objawów wytwórczych schizofrenii, tj. urojeń, głosów. Ale jest jedno wielkie ALE.

Pochodzę z domu religijnie rozbitego (każdy z rodziców inaczej pojmował Boga), dlatego od małego szukam odpowiedzi na pytania dotyczące Boga.

 

Wierzę w Boga i świadomie urajam sobie, że on ma jakiś dla mnie plan (jaki? nie wiem). Może zgrzeszę, ale wiara w Boga mi przeszkadza, mimo to nie umiem nie wierzyć. Nie jestem zbyt religijny i czuję się częściowo potępiony (bo np. rzadko chodzę do Kościoła).

 

Boję się, że jak nie będę wierzył, to będę jeszcze bardziej cierpiał, bo Bóg się pogniewa, że się od Niego odwróciłem.

 

 

A skąd te moje obawy i świadome urojenia? Stąd, że miałem dużo do czynienia z różnymi sektami, które robiły mi pranie mózgu.

 

W wielu przypadkach los/Bóg mnie nie zawiódł. Z wielu opresji wychodziłem częściowo zwycięsko, tylko dlaczego tak los/Bóg mnie karze?

Dlaczego tak się męczę?

 

Na te pytania mam 2 odpowiedzi.

Albo dlatego, że po prostu jestem psychicznie chory (bez interwencji Boga).

Albo dlatego, że po prostu jestem psychicznie chory (z interwencją Boga, bo np. ma dla mnie jakiś plan). Tutaj warto porównać księgę Hioba i Jego cierpienia.

 

Tak, właśnie tak. Moje cierpienia dokładnie pasują do sytuacji Hioba. Też ode mnie wszyscy się odwrócili, nikt mnie nie chce znać, polecano mi samobójstwo, polecano mi abym przestał wierzyć w Boga.

 

Mimo tego ja dalej wierzę i staram się być wierny Bogu. Tylko ja już tych cierpień i szyderstw ludzi z mojej osoby po prostu nie wytrzymuję.

 

A na domiar złego jest takie powiedzenie, że Bóg na nikogo nie nakłada takiego ciężaru, którego ten ktoś nie mógłby unieść. Co więc z samobójcami, którzy nie potrafili unieść tego rzekomego ciężaru?

 

-- 13 lut 2012, 10:25 --

 

I jeszcze jedno.

 

Mimo moich wielokrotnych prób samobójczych, to boję się popełnić samobójstwa, gdyż wtedy mógłbym cierpieć męki piekielne nieporównywalne z moimi dotychczasowymi cierpieniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DddMan, muszę Cie zmartwić - nie jesteś tak wyjątkowy żeby chorować na schizofrenię.

 

To co przedstawiasz to z dużym prawdopodobieństwem CHAD (hipomania wywołana lekami !) oraz zaburzenie osobowości.

Coź, niestety ... jesteś pospolitym zwykłym chorym ;))

 

A jak chcesz się wpakować to szpitala, to lepiej kombinuj !

Nie trzeba się ciąć ani udawać skoków z wysokości .... wystarczy, że pójdziesz i powiesz, że masz myśli samobójcze b.nasilone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam? O co chodzi z tą hipomanią po lekach? Bo chyba też ją miałem, tzn. po odstawieniu leków przez 5-6 miesięcy właśnie miałem chyba hipomanię ale dopiero gdy odstawiłem leki. Co to oznacza? Czy mam CHAD? Po tym czasie, tzn. po 6 miesiącach hipokanii mój stan powoli, systematycznie zaczął się pogarszać. Teraz już od roku mam następujące objawy, które leczę SSRI:

-anhedonia – niezdolność do spontanicznego przeżywania pozytywnych uczuć (np. radości, zadowolenia i optymizmu w ogóle)

-apatia

-zobojętnienie

-brak libido

 

Jak myślicie? Czy to oznacza, że mam już CHAD? O co w tym wszystkim chodzi? Czemu po odstawieniu leków dostałem 6 miesięcznej hipomanii a teraz już od roku moja depresja jest jakby bardzo głęboka, z naciskiem na apatię, anhedonię i brak libido.

Pomoże ktoś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, pomogę ;)

 

Nie wiem czy masz CHAD, ale napiszę jak to zwykle bywa ...

 

Gros osób jest leczonych na depresję i czasem leki przeciwdepresyjne POWODUJĄ stan (hipo)manii.

I jeśli takie coś można zauważyć to OZNACZA, że diagnoza 1 była błędna (ep.depresyjny, zab.depresyjne nawracajace) i trzeba ją zmienić na CHAD (zab.afektywne 2biegunowe).

 

ALE CO NAJWAŻNIEJSZE --- wtedy stosuje się też INNE LEKI !!!

Więc jeśli leczysz się na depresję i zauważasz coś takiego u siebie, to OBOWIĄZKOWO udaj się do psychiatry żeby zmienił Ci leczenie !

 

A na koniec, ZAWSZE po (hipo)manii występuje epizod DEPRESJI ! Stąd warto w tym czasie manii iść do psychiatry - bo jesli fajnie się funkcjonuje wtedy ;) to za chwilę przyjdzie depresja ...

Noo, a bądź co badź (hipo)mania nie jest objawem zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, byłem u lekarza i mówiłem mu o tym. Aktualnie leczy mnie paroksetyną + trazodonem. Na następnej wizycie muszę sie go dokładnie wypytac, czy mam CHAD czy nie i jak to jest ze mna... No a jak mialem hipomanie to nie myslalem, zeby isc do lekarza. Czulem sie dobrze, myslalem ze wyleczylem sie juz na dobre i dlatego tak dobrze sie czuje, nie wiedzialem wtedy, ze istnieje cos takiego jak hipomania. Dopiero jak minela hipomania i moj stan sie pogorszyl to wtedy udalem sie do lekarza. I od roku mam taka depresje i leki nic nie pomagaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, to by się zgadzało że leki nie działają - bo te które zażywasz NIE SĄ stosowane w CHAD'ie.

Własnie czesto tak jest, że ludzie mylą okres hipomanii ze zdrowiem i o tym lekarzowi nie mówią ... a trafiają do lek.w stanie depresji, stąd i mylna diagnoza.

 

Może lepiej udaj się szybciej do psychiatry i powiedz o swoich wątpliwościach !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam CHAD. Dodam jeszcze, że jeśli nie masz CHAD to gdy cię antydepresanty wyciągną z depresji to nie powodują manii, gdy ktoś ma dwubiegunówkę i jak wyleczą mu doła to przy dalszym braniu antyd. dostaje hipomanii. Ja tak miałem, odstawili mi wtedy prozac, dali b. dobry stabilizator nasroju lamitrin i 500 mgkwetiapiny, która również działa stabilizująco, przreciwdepresyjnie i przeciwmaniakalnie.

 

KKS

Powiem czym mnie wyleczyli. Od roku miałem ciężką deprechę, 10 miesięcy leżenia w łóżku i myśli s. W szpitalu wyciągnęli mnie z depresji antyd. anafranilem, a potem prozakiem(seronil). Cały czas dawali ketrel z 500mg. Do tego lamitrin po odstawieniu prozacu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dddman, nie wkręcaj sobie schizofrenii, jak dla mnie to wyglądasz na zaburzenia osobowości - bo to jest zaburzenie, które właśnie bywa nietypowe. U mnie były różne diagnozy, łącznie ze schizo, czemu kolejni lekarze zaprzeczyli, różne zaburzenia osobowości (najczęściej obsesyjno-kompulsywne), sama podejrzewam u siebie epizody psychotyczne, miałam dużo punktów na border line, a ostatnio miałam na wypisie ze szpitala "zaburzenia bliżej nieokreślone" :D Jak widać nie każdy przypadek podpada łatwo pod klasyfikację, ale odkąd się w miarę dobrze czuję diagnoza przestała mi być do czegokolwiek potrzebna. Piszesz, że masz zdolności humanistyczne, że byłeś zawsze z tego dobry - więc Twoim "problemem" jest pewnie to, że masz rozrośnięty intelekt, dużo analizujesz, szukasz wciąż "sensu", a za to masz ubogą ekspresję, wydajesz się być wycofany - i to jest ta "dziwność", a teraz przestałeś sobie dawać radę z własnymi myślami i życiem - jeśli zawsze byłeś samotny i "poza", to kiedyś musiał przyjść kryzys, ale obstawiam, że z niego wyjdziesz do czegoś nowego i lepszego. Jeżeli wkręcisz sobie, że masz schizo, to czeka Cię ciężka depresja - i to z bezsensownego powodu. Kiedyś się przekonasz, że jednak nie masz, ale co się nadołujesz, to Twoje.

 

A nie możesz się zarejestrować w Urzędzie Pracy i mieć ubezpieczenie? Albo z opieki społecznej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

essprit,

 

Coś łatwo Ci przychodzi diagnoza przez internet. Czyżbyś zbagatelizował moje objawy (wszystkie!) co do schizofrenii prostej?

Wiem, wiem. Diagnozowanie jej jest trudne i bardzo rzadkie.

 

Do szpitali zawsze trafiałem po próbach samobójczych, a od dłuższego czasu nie mam poważnych myśli, zamiarów, ani prób.

Wciskanie kitu lekarzom też mam za sobą. Wszyscy twierdzili, że ja się do szpitala psychiatrycznego po prostu nie nadaję. Że powinienem zdrowieć wśród ludzi, a nie wśród wariatów (bez urazy).

Nie będę tu opisywał moich przygód ze szpitalami, ale mam bardzo negatywne wrażenia (0 fachowej pomocy). Czułem się tak, jakby nie umiano mi pomóc, a ja tej pomocy pragnąłem.

 

Dlatego też pytam o dobry oddział, żeby mnie w końcu odpowiednio zdiagnozowano.

 

-- 17 lut 2012, 09:55 --

 

Łazarzu,

 

Stabilizatory też stosowałem i działał na mnie tylko lamitrin.

Natomiast po neuroleptykach byłem cały czas senny.

 

 

refren,

 

Nic nie wkręcam. Zechciej zobaczyć jakie są objawy schizofrenii prostej. Występują one u mnie niestety w 100% i to od dziecka.

 

Nie, na razie nie mogę się zarejestrować w UP. O pomocy społecznej też wolę już nie myśleć. Dziadostwo. Wiem z autopsji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dddman, nie chciałabym bagatelizować Twojego problemu, z pewnością cierpisz i możliwe, że masz te objawy. Jeśli piszę o wkręcaniu, to dlatego że sama to przeżyłam - myślałam że mam schizofrenię prostą, wszystko mi się zgadzało i wiem, jak ta świadomość dobija - więc lepiej założyć wszystkie inne możliwości, zanim się przyjmie tą, a takie objawy mogą występować przy innych zaburzeniach. Swoją drogą jak je teraz przejrzałam i przeczytałam o s.p to też mi się wydaje, że mam - też byłam "inna" od dzieciństwa, nieprzystosowana, gubiłam się w prostych rzeczach, inne rzeczy też pasują, łącznie z tym, że czasem się "zawieszam" i uciekam od rozmowy, nie odpowiadam na pytanie i udaję, że nie słyszę - można podciągnąć pod mutyzm. Ratuje mnie to, że mam libido, bo zaraz bym się załamała. I odczuwam radość, choć nie wiem czy bardzo spontanicznie. Ale był taki okres, że nic - ze dwa lata. Czytałam gdzieś, że niektórzy lekarze uważają, że ta choroba nie istnieje - i że nakłada się na jej obraz na przykład choroba "szpitalna" i inne. I jak piszę - nie chcę bagatelizować, bo to też pewnie Cię rozbija, ale na s.p chyba nie ma lekarstwa, więc uważam, że lepiej być niezdiagnozowanym, bo diagnoza w niczym nie pomoże. No chyba że sprawi, że ktoś będzie lepiej rozumiał co się z nim dzieje i przestanie być traktowany przez innych jak "winny"- może - ale ja bym chyba wolała nie wiedzieć. Sorry za pustosłowie, którego nie chciałeś. I zabrzmi jeszcze bardziej pusto - ale 3maj się i nie poddawaj - może będzie lepiej niż się spodziewasz i tego Ci życzę. Twoje życie ma sens.

 

-- 17 lut 2012, 15:08 --

 

Aha, jak się potniesz, to pewnie wokół tego skoncentruje się Twoja diagnoza. Samouszkodzenia czy "zachowania demonstracyjne" wpisują się zdaje się dobrze w border line, a mogą Ci nawet stwierdzić, że masz histerię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

 

Wcale nie uważam, że bagatelizujesz mój problem.

 

Jesteś ode mnie o tyle w lepszej sytuacji, że odczuwasz radość. Chciałbym (spontanicznie lub nie) ją odczuwać.

Ale ja jestem zupełnie niedostosowany do społeczeństwa. Wszystko mnie męczy, ludzie mnie męczą, bo nie wiem, o czym mam z nimi rozmawiać.

 

Najlepiej pasowałaby mi bezludna wyspa, ale to nie jest wyjście, a ucieczka. A wiem, że nie powinienem od ludzi uciekać.

 

Ja tak naprawdę od początku mojego życia nie żyję, a wegetuję. Od zawsze inny i w związku z tym kopany przez innych. Zawsze na ostatnim miejscu, nigdy nikt z moim zdaniem się nie liczył.

 

Nie użalam się nad sobą, tylko przedstawiam fakty, a najgorsze jest to, że nie wiem jak to zmienić.

 

Nie nadaję się do żadnego towarzystwa, a zawsze ciągnęło mnie do tych poszkodowanych przez los.

 

Każdy w życiu do czegoś dąży, każdy ma jakiś cel. A mój cel to po prostu nie zdechnąć.

 

Za szpitalem nie tęsknię. Bardziej go traktuję jako efekt poddania się, ale póki się nie poddałem, to walczę.

 

Tylko tak właściwie o co ja walczę? Czy całe życie będę się musiał ze sobą męczyć? Czy posmakuję kiedyś normalności?

 

To pytania retoryczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

 

Radość odczuwałem bardzo rzadko. Anhedonia narasta u mnie wraz z wiekiem.

Tak, byłem zakochany, gdy byłem młody i przystojny. Teraz jestem szczerbatym starym kawalerem, w dodatku chorym psychicznie (tylko szkoda, że tak ciężko określić co mi konkretnie dolega).

Jeśli chodzi o cele, to tak, miałem, ale zazwyczaj to były słomiane zapały. Wszystko mi się szybko nudziło.

Anegdotycznie mogę nawet powiedzieć, że życie mnie się znudziło, zanim się narodziłem.

 

 

A teraz powracam do przedstawienia sytuacji w polskiej służbie zdrowia.

 

Jako, że skończyły mi się leki, byłem zapisać się do PZP. Odwiedziłem 3 placówki i wróciłem z kwitkiem. Najbliższe zapisy dla bezdomnych i nieubezpieczonych odbywają się pod koniec marca, a najbliższe wizyty: późny kwiecień.

 

W związku z tym udałem się na Izbę Przyjęć. Gdy zobaczyłem tych ludzi, to od razu "wyzdrowiałem". Od razu przypomniały mi się słowa wielu lekarzy: "Pan się do szpitala nie nadaje".

Przedstawiłem lekarzowi moją sytuację i poprosiłem o receptę. Ten stwierdził, że na Izbie Przyjęć nie wypisuje się recept i od tego są PZP. Gdy powiedziałem, że najbliższa wizyta jest w kwietniu, wzruszył ramionami.

 

Identyczna sytuacja była w drugim szpitalu.

 

Jako, że niby do 3 razy sztuka, pojechałem do innego szpitala. Lekarz stwierdził podobnie, że jest to Izba Przyjęć a nie PZP, jednak dał się przekonać i wypisał mi zbawcze opakowanie Seroxatu. Ukłoniłem się nisko i podziękowałem.

 

 

Jako, że nie wystarczy mi 30 tabletek do końca kwietnia, postanowiłem, że będę brał po pół tabletki, choć nie wiem czy 10 mg jest dawką terapeutyczną.

 

 

Teraz widzicie, jak to jest. Człowiek bezdomny (bez meldunku) i bez ubezpieczenia jest marginesem społecznym, a jak jest jeszcze psychicznie chory, to jest po prostu zwykłym gównem.

 

Istotnie, Izby Przyjęć nie są od wypisywania recept, ale uważam, że powinny to robić w podbramkowych sytuacjach. Przecież nie przyszedłem wyłudzać jakichś leków uzależniających, tylko byłem poprosić o leki de facto ratujące mi życie.

 

Powoli budzę się z tego letargu życiowej wegetacji. Wszystko układa mi się w całość. Jako Dorosłe Dziecko rodziny Dysfunkcyjnej zawsze musiałem albo tłamsić emocje, albo udawać. I to spowodowało u mnie CHAD (najprawdopodobniej) o bardzo burzliwym przebiegu. Raz czuję się jak szmata, następnie nagle wstaję z łóżka, bo chcę coś zrobić, by następnie popaść w nastrój dysforyczny i ponownie się położyć.

 

W przyszłości będę chciał zdobyć ponownie jakiś stabilizator nastroju (swego czasu czułem się bardzo dobrze przy połączeniu Seroxatu i Lamotryginy). Na razie pozostał mi sam przeciwdepresyjny, by nie skończyć na dworcu lub w przytułku.

 

 

Jako, że nie ma przesłanek do zamknięcia mnie w szpitalu, podejmę leczenie ambulatoryjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×