Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wstydze sie samego siebie


indianer

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Juz pisalem tu kiedys kilka razy i do niedawna juz bylo ze mna lepiej. Z gory przepraszam za brak polskich znakow ale nie pisze z Polski.

 

Gdy mieszkalem w Polsce zawsze czulem sie gorszy od innych, wstydzilem sie samego siebie. Gdy np. chodzilem do sklepu to gdy przychodzila moja kolej w kolejce to baaardzo sie peszylem bo zawsze myslalem: Czy moj glos nie brzmi glupio, czy nie pomyle jakiegos wyrazu, czy moje wlosy dobrze wygladaja (bo mam zakola i jak wiatr zawieje to widac braki owlosienia dlatgo staram sie zawsze kontrolowac stan moich wlosow).

Gdy np. chodzilem po ulicy i mijalem jakies ladne dziewczyny to zawsze mi sie robilo miekko w kolanach i paralizowal mnie strach. Gdy zas mijalem grupke, powiedzmy 16-17latkow, to zawsze bylem gotowy ze zaraz dostane lanie bo glupio wygladam i pewnie przyciagam ich uwage i beda sie chcieli na mnie wyladowac. To byl krotki opis tego co przezywalem w Polsce.

 

Teraz mieszkam w Holandii. Musze powiedziec ze ludzie sa tu naprawde baaardzo mili i wyrozumiali, nie ma chuliganstwa, nie mam sie czego bac gdy wychodze na ulice (nawet po zmroku) ale moj problem polega na tym ze moje obawy pozostaly. Dalej wstydze sie chodzic do sklepow. Staram sie usmiechac do ludzi bo oni tez sie do mnie usmiechaja ale za kazdym razem paralizuje mnie taki sam strach jak ten w Polsce. Co do dziewczyn - tez sie nic nie zmienilo. Ciagle czuje paraliz gdy jakies mijam na ulicy.

Jest to uporczywe do tego stopnia, ze moge miec nawet tzw. "lepszy dzien" ale gdy mijam jakas dziewczyne do razu lapie mnie calkowity paraliz.

Na przyklad, bylem ostatnio z przyjacielem w McDonaldzie. Gadalismy, jedlismy, smialismy sie - czulem sie super...ale nagle weszlo kilka ladnych dziewczyn - od razu nie wiedzialem co zrobic ze wzrokiem, z rekami, zastanawialem sie czy siedze "w meski sposob" a nie jak jakas oferma. Tylko ja widzialem te dziewczyny bo przyjaciel siedzial tylem do wejscia ale od razu spojrzal na mnie i powiedzial "Stary, czy cos sie stalo? Jakies dziwne wibracje w Tobie widze od jakiejs minuty, masz inna twarz, oczy - nie jestes tym samym gosciem ktorym byles 30 sekund temu"

 

Zeby nie bylo ze tylko narzekam i nic nie robie- dla podreperowania pewnosci siebie staram sie zmienic moj wyglad, ciuchy, fryzure, zaczalem trenowac miesnie itp., poza tym dosc czesto celowo chodze do sklepow, wychodze na dlugie spacery zeby ciagle mijac ludzi, uczyc sie eliminowac zawstydzenie ale nie widze poprawy - moj wstyd wzgledem wlasnej osoby nie zmniejszyl sie nawet w minimalnym stopniu. Caly czas opuszczam nerwowo wzrok gdy ktos przechodzi obok mnie bo ciagle wydaje mi sie ze moja twarz wyglada idiotycznie (bo mam garbaty nos i zakola), niemesko i ze jak nie opuszcze wzroku to ludzie to zauwaza, a gdy np. chodze miedzy regalami w markecie to nie wiem co zrobic z rekami bo jak puszczam je luzno wzdluz ciala to mam wrazenie ze glupio wygladam i od razu mnie to paralizuje. Wtedy, w miare mozliwosci, chowam je do kieszeni.

Coz, to by bylo na tyle (w wielkim skrocie) o moim problemie.

 

Pomozcie, bo juz nie wiem co robic. Takie zycie strasznie meczy.

Przyjaciel z dziecinstwa (swietny facet, mentalnie - dokladne przeciwienstwo mnie) z ktorym mieszkam mowi mi ze nie mam sie czego bac bo nie wygladam gorzej od innych ale to do mnie nie trafia. Chcialbym, tak jak to on sam powiedzial, "Po prostu byc i sie cieszyc ze zyje". W Polsce bylo mi juz lepiej bo naprawde bylo mi tam juz wszystko jedno a;e tutaj, w nowym kraju, wsrod nowych ludzi nie chce popelniac starych bledow

 

Przepraszam za chaotycznosc wypowiedzi - pisalem co mi "slina na jezyk przyniosla". Z gory dzieki za pomoc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety zmiana miejsca zamieszkania, kraju nie zmienia naszej psychiki sam to przerabiałem. Twoim problemem jest b. niska samoocena, chcesz być perfekcyjny a ideałów nie ma. Ja ci za bardzo nie pomogę bo sam mam podobne problemy wstydzę się samego siebie tylko raczej tego co sobą reprezentuje niż swojego wyglądu. To co piszesz wygląda na typowe objawy fobii społecznej boisz się wszystkich obcych i tylko z bliskimi potrafisz utrzymywać kontakty. Z twojego postu wynika że w Polsce dokuczali i wyśmiewali się z Ciebie rówieśnicy no niestety te urazy tkwią bardzo długo ja jeszcze po 30-tce je silnie odczuwam. Może pomogła by ci psychoterapia grupowa ale jesteś za granicą i nie wiem jak tam z językiem i w ogóle ze służbą zdrowia.

Jesteś w Holandii to może zioło by cię rozluźniło co do śmiałości do dziewczyn, ale to niekoniecznie może być dobre rozwiązanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za odpowiedz.

Co do tej fobii spolecznej to tylko czesciowa prawda bo zdarza mi sie dosc regularnie ze to ja z kims zaczynam rozmowe lub to ja sie pierwszy do kogos usmiecham. Sa to jednak osoby ktore sa dla mnie...jak to okreslic...mentalnie neutralne, ktorych nigdy potem juz nie spotkam i ktore nie maja wplywu na moje zycie (np. jakis z rzadka widywany sasiad, ktos kto akurat siega w sklepie po to samo co ja, facet ktorego pytam na ulicy o godzine itp.) ale gdy sa to ludzie przed ktorymi BARDZO ZALEZY MI aby wypasc dobrze (jakas ladna dziewczyna lub znajomi mojego przyjaciela) to mam ogromne problemy z zachowaniem odpowiedniej mowy ciala i dobrego samopoczucia. Potem jest lepiej i sie z nimi dogaduje ale wierzcie mi, pierwsze wrazenie ktore zostawiam nie jest calkowicie pozytywne - czuje sie jak szczeniak ktory boi sie zeby go ludzie przez nieuwage nie rozdeptali. Przewaznie tylko slucham jak inni rozmawiaja i jedynie odpowiadam na pytania starajac sie sztucznie usmiechac zeby jakos zamaskowac zazenowanie ktore czuje.

 

Co do rowiesnikow, fakt - za mlodu nie mialem fajnie. Bylem gruby wiec sie ze mnie wysmiewali a np. moja mama, na ulicy, szla za mna i caly czas komentowala moj wyglad ze chodze tak a nie inaczej ze sie zle ubralem itp.

 

Moze by mi pomogla ta terapia, ale tak jak mowisz - na razie moj niderlandzki jest na poziomie podstawowym. Ucze sie ale po miesiacu trudno zebym byl w stanie plynnie opowiedziec o wszystkim co tkwi w mojej glowie. Na szczescie moge sie wyzalic temu mojemu przyjacielowi bo dosc duzo gadamy na te tematy.

Jesli chodzi o ziolo...sprobowalem, rzeczywiscie pomaga w chwilach dolka psychicznego ale nie zamierzam palic regularnie. Przeciez nie chce isc na "podryw" smierdzacy dymem i z przekrwionymi oczami. :P

 

Ech, szkoda ze te problemy nie znikaja tak jak sam zauwazyles. Moze nam sie jakos polepszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem chyba lezy w nadmiernej motywacji i braku pewności siebie...na facecie w sklepie ci nie zależy to zagadasz...przy dziewczynach chciałbys wypasc super...więc kombinujesz i rzeźbisz i sie spinasz i stres cie rozwala...wydaje mi sie ze terapia powinna pomóc...w sumie twoj problem dotyczy wielu młodych ludzi i nie tylko, jak chcemy sie zaprezentowac z jak najlepszej strony to przeważnie albo cos wylejemy albo sie potkniemy albo nas obleje przejezdzający samochod...trzeba sie starac byc bardziej na luzie...wiem wiem wiem latwo sie mowi...no ale trzeba próbować. Powodzenia

 

Ps Mama tez swoim zachowaniem nie zbudowała twojej samooceny...dziecinstwo wylazi z czlowieka cale zycie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

indianer, Polecam wizyte u psychiatry, bo natezenie Twoich objawow moze swiadczyc o fobii spolecznej. Lekarz okresli czy wymagane jest leczenie. Warunek musisz mowic na wizycie szczerze do bólu...

 

Terapia ? Tez moze sie przydac, ale w dlugim okresie, nawet 2-4 lat. Natomiast delikatne antydepresanty z grupy SSRI (np Fluoksetyna, Sertralina, Escitalopram, Paroksetyna, Citalopram) powinny pomoc juz w przeciagu 2-6 miesiecy. I to wyraznie. Nie ma po co sie meczyc.

 

Twoje objawy wynikaja z nieprawidlowego dzialania neurotransmiterow w mozgo. Czasami trzeba sie przeleczyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, im bardziej się skupiamy na własny zachowaniu i powierzchowności, tym gorzej nam wychodzi. Przypuszczam, że gdy jesteś wyluzowany, wtedy, gdy rozmawiasz z kimś, na kim Ci nie zależy, jesteś naturalnym, fajnym człowiekiem. Przy np. ładnych dziewczynach zaczynasz się stresować i zamiast poprawić swój wizerunek, tylko go pogarszasz, bo stajesz się nienaturalny. To jest błędne koło. Za bardzo Ci zależy, aby dobrze wypadać i pewnie wychodzi to komicznie, co jeszcze bardziej Cię stresuje.

Musisz wyluzować, musi Ci przestać tak bardzo zależeć. Bądź sobą. Jeśli Twój przyjaciel jest taki, jaki chciałbyś być, spróbuj się czegoś nauczyć od niego. Nie naśladuj go, bo znowu będziesz sztuczny. pamiętaj, masz się zachowywać naturalnie, to czasami bywa bardziej ujmujące niż świetny wygląd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, uspokój hormony i przestań idiotycznie komentować czyjeś posty.

ostrzeżenie słowne.

 

radzę wrócić do myśli przewodniej tego tematu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na takie cos najlepsza terapia zdecydowanie ze wzgledu na sam fakt mozliwosci pogadania o tych problemach, chociaz Ty juz gadasz z przyjacielem takze nie jest zle. Powodzenia :) Mozesz tez poprosic lekarza o SSRI jakies, tez by pomogly, tylko pytanie czy jak odstawisz to nie wroci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za wpisy.

No tak jak mowicie - staram sie uczyc od przyjaciela...ale wiecie co? Wczoraj wyszlismy sobie do knajpy i spotkalismy naszego wspolnego dobrego przyjaciela. Tez zaczelismy szczerze gadac na te tematy. W koncu gosc powiedzial mi ze moj przyjaciel ma te "cos" ktore trafia do dziewczyn a ja natomiast wygladam "slodko i przyjaznie" (czyli jak ja to rozumiem, cieple kluchy).

Wkurzylem sie na samego siebie bo przeciez specjalnie zaczalem cwiczyc miesnie (efekty juz wyraznie widac), zaczalem nosic inne ciuchy i zapuscilem wyrazny zarost...i juz sam nie wiem co jeszcze zmienic. Ten gosc mowi mi ze powinienem to zaakceptowac i dzieki akceptacji zyskac pewnosc siebie...ale ja NIE CHCE akceptowac cieplych kluchow - jak wczesniej pisalem, caly czas wstydze sie siebie bo mi sie wydaje ze tak wygladam...no i sie okazalo ze sie nie pomylilem.

Cale zycie musialem cos akceptowac - a to ze akurat mnie wysmiewali w szkole, a to ze w rodzinie zawsze ja i moi rodzice bylismy nie wiadomo czemu traktowani gorzej od reszty (dluga historia...). Mam juz k***a dosc akceptowania tego ze inni maja mnie gdzies i uwazaja za cieple kluchy. Wyjechalem za granice, zaczynam od zera i chce to raz na zawsze zmienic.

Mam juz tatuaz...i mysle (baaaaaardzo niesmialo i teoretycznie) o piercingu na twarzy.

Wiem, ze jesli osiagne wyglad "sukinkota z blyskiem w oku" (niestety ale takie sa czasy) to bede sie czul pewniej na ulicy i z dziewczynami...tylko juz mi sie skonczyly pomysly na przemiany. A Wy macie jakies pomysly? Moze komus z Was udala sie taka przemiana? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsza jest zmiana w głowie a nie wyglądu. Nie wiem czy kolczyk na twarzy doda ci odwagi szczerze mówiąc wątpię. Próbujesz wyglądać na macho a przecież przez sam wygląd nim nie zostaniesz co niektórzy mogą uznać cie za pozera, ale może ktoś się nabierze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indianer - powiem tak, NIE bierz tego do siebie co mowi Ci jakis koles...Uwierz mi, ze takie gadanie nie ma sensu, a Ty sie tym przejmujesz...

 

Uwazam, ze jestes bardzo zagubiony i naprawde przydalaby Ci sie solidna psychoterapia. Jestem przekonany, ze dalaby Ci wiecej niz jakies tatuaze czy kolczyki. Natomiast silownia i lekka muskulatura - to jak najbardziej tak, to zdecydowanie dodaje naturalnej pewnosci siebie kazdemu mezczyznie...

 

 

Pomysl nad antydepresantami i wizyta u psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja bylem kiedys chudziutki i to mnie bardzo wkurzalo i powodowalo brak pewnosci siebie , gdy po braniu leków antydepresyjnych utylem 10 kg przez chwile nabralem odwagi ale potem znalazlem sobie inny kompleks i tak sie to kręci. a juz chyba najwiekszym kompleksem jest sam fakt bycia zaburzonym emocjonalnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

indianer, kiedyś myślałem podobnie do Ciebie. Też miałem kompleksy i byłem nieśmiały, tylko że w trochę mniejszym stopniu. Ten tekst żebyś zaakceptował siebie wcale nie jest głupi. Niestety ale taka jest prawda, że z nieśmiałego chłopaka nie zmienisz się w gwiazdę i mucho mana. Po za tym wcale nie musisz taki być żeby ludzie cię lubili, a nawet żeby być atrakcyjnym dla dziewczyn. Dlaczego wstydzisz się siebie? Zrobiłeś coś złego? Jeżeli nie to nie masz się czego wstydzić. Nikt nie jest idealny i uwierz mi, że nawet teraz jesteś w 100 % w porządku. Nawet jak ogarnia cię lęk w towarzystwie to co z tego? Jesteś w porządku, bo w sumie co to znaczy że ktoś jest nie w porządku? Każdy ma jakieś swoje wady i tyle. Po za tym większość tych twoich wad to urojenia z dzieciństwa i tak na prawdę jesteś normalnym chłopakiem. Nie myśl tyle o sobie i wrzuć na luz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Radek

Masz racje i mowisz slowo w slowo to samo co moi dwaj przyjaciele. Pewnie ze nikomu nic zlego nie zrobilem (chyba) i nie mam sie czego wstydzic. Z tym, ze nie mam z tego zadnych zyskow.

Ja to traktuje jak biznes: nie ma zyskow - pora na "restrukturyzacje w firmie". Nie bede brnal w bycie "cieplymi kluchami" bo w ten sposob nic nigdy nie osiagne. Moze i nie bede calkowitym, stereotypowym macho ale cieplymi kluchami tez nie chce byc...a przynajmniej nie chce tak wygladac. Akceptacja kojarzy mi sie z ostateczna porazka i nie cierpie tego slowa.

 

Co do tego ze "kazdy ma jakies wady i ze w sumie nie wiadomo co to znaczy byc nie w porzadku i ze jestem pewnie normalnym czlowiekiem" - teoretycznie masz racje...

Niestety, jak sam wiesz, pewnych ludzi dziewczyny (nie mowie tu o przyjaciolach i kumplach, bo oni rzeczywiscie uwazaja tak jak napisales) maja zwyczajnie gdzies, chocby byli nie wiem jak w porzadku. Po prostu wszystkie ich omijaja...w sumie bez powodu. Tacy goscie staja sie "kumplami do glebokich rozmow," do rozwiazywania problemow w kryzysowych sytuacjach ale nic wiecej - chocbys dawal niezliczone przyklady tego ze ci zalezy i ze rzeczywiscie umiesz uczynic ich zycie prostszym i ciekawszym.

Jak wychodze nieraz z przyjacielem na miasto to mam dobry humor ale potem widze ze to on skupia na sobie uwage dziewczyn...nie robiac ku temu wlasciwie nic. Ja go kopiuje, tez sie usmiecham, staram sie byc wyluzowany, szukam kontaktu wzrokowego z dziewczynami i tak dalej...ale u mnie to nie dziala. Nawet jedna na mnie nie spojrzy i mam juz tego przezaje...serdecznie dosc. Chce zmienic cokolwiek i sie "chwytam brzytwy" jak to juz napisalem w jednym z poprzednich postow.

Dobra, dosc tego uzalania sie...czekam na jakies rady...poza akceptacja :)

 

@Zenonek

Pewnie, ze pomysle o wizycie ale najpierw jezyk musze podszkolic...ale tym sie juz zajalem.

 

@Sebastian86

To prawda, sam ten fakt bardzo wkurza. Znam ten bol...Dobrze ze sa takie fora jak to - jest chociaz z kim (kims, kto to zrozumie w 100 procentach) o tym pogadac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

indianer,

 

W 90 % problem nie lezy w wygladzie a w zachowaniu i w podejsciu...Podszkol sie w jezyku i idz na profesjonalna psychoterapie..

 

NIe poddawaj sie, bo mozna wyjsc z naprawde najwiekszej dupy...powaznie....mam kumpla, ktory zawsze byl bardzo niesmialy , dodatkowo chudzielec, niezbyt atrakcyjny, a teraz ma dzierlatke na 9/10 ;):<img src=:'> ....

 

W najciezszych momentach mozna sie ratowac Maryśką, ale to niezbyt czesto, zeby NIE zaszkodzilo, na pewno nie czesciej niz raz na tydzien.. :pirate:

 

Pomysl nad wyprobowaniem antydepresantow, zwlaszcza Prozacu (Fluokesetyny), mysle, ze nie jestes w tak ciezkim stanie, ze jest to konieczne, jednak, byc moze bedziesz mial odrobine farta i leki z grupy SSRI zrobia z Ciebie "maczio"...zawsze mozna sprobowac. Jak nie pomoga to najwyzej odstawisz i po sprawie. Sam znam kolesia, totalna cipe co na Prozacu stal sie biznesmenem i bawidamkiem.

 

Wszystko przed toba :angel: ...

 

Proboj wszystkiego psychoterapii, antydepresantow, kursow uwodzenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozowanie na macho mena, kiedy sie nim nie jest, jest beznadziejnym pomyslem. Wierz mi, ze kazda kobieta wie niemal od razu, z kim ma do czynienia, bez wzgledu na to, jak ten ktos wyglada i w co sie ubiera. Nie potrzebne wiec zabiegi majace na celu ukryc prawdziwa nature. Jestes tym, kim jestes i inny nie bedziesz. Duzo wiecej dalyby Ci warsztaty szlifujace osobowosc i mowe ciala, niz zmiana ubioru...Chocbys mial nie wiem jakie miesnie, piercingi, tatuaze i inne cuda, i tak zdradzisz prawdziwego siebie mowa ciala, glosem, mimika. Poza tym znam sporo umiesnionych "ciotek" i niesamowicie chudego meza mojej kuzynki, ktory jest naprawde twardym i bardzo meskim facetem.

Nie wiem w ogole po co cala ta szopka, bo kobiety wcale facetow w typie macho nie szukaja w wiekszosci. Tacy faceci sa przewaznie "trudni" - bardzo zamknieci, niedostepni emocjonalnie, nawet po wielu latach znajomosci, chlodni, za bardzo racjonalni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×