Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.II


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

ChAD mam zdiagnozowany od roku ale jak sięgnę pamięcią to zaczęło się jakieś 5 lat temu tyle że wtedy nie leczyłem tego bo myślałem, że to po prostu mój charakter i "taka moja uroda"

W tej chwili jestem na antydepresantach i stabilizatorze bo dopadła mnie depresja ale czuje, ze powoli zaczynam wychodzić z czarnej dziury w której tkwię od 8 miesięcy. Tęsknię za hipomanią bo wtedy jestem aktywny, chociaż wiem czym to grozi, w manii nie panuję nad sobą i robię dużo głupstw, których potem się wstydzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey

Brudy myślę , że wyprane.

Jedno ale

W moim wątku o CHAD napisałem około 1000 postów.

Pokażcie mi choć jeden w ktorym bym kogos z Was obraził, wyśmiał, szkalował.....

Hipokryzja i popieranie kłamstwa.

Gdybym po pólrocznej nieobecności na forum jak to miało miejsce, pojawił sie i SKŁAMAŁ że po próbie samobójczej byłem w szpitalu ,to wszyscy robilibyście mi "tuli tuli" ,głaskali po główce i dawali nawet swoje numery telefonów, żeby mnie wesprzec itd.......

A gdy napisałem PRAWDĘ to zostałem za nią skarcony, zeszmacony , sponiewierany i pozbawiony możliwości obrony.....

Człowiek uczy sie całe życie...........nauczyłem sie właśnie czegoś najważniejszego. Kłam długo przekonywująco i często, aż w momencie gdy powiesz prawdę to nikt Ci w nią już nie uwierzy...

Tak ten świat schodzi na psy....

Jakoś daję radę w szpitalu.

Klimat bezpieczeństwa, jakie tu odczuwam jest błogosławiony i niezmiernie przeze mnie doceniany niczym balsam dla umęczonego umysłu po ....wiecie czym....

Robert

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Nie było mnie tu od 29 kwietnia, czyli moich 21 urodzin. Nie spodziewałam się, że takie coś mi się przydarzy w życiu. Mianowicie wracałam z zakupów, bo stwierdziłam, że mój chłopak jakoś szczególnie nie umili mi czasu w moje urodziny, jeśli zapomniał rano mi złożyć życzenia. Wsiadłam do windy, a tam wyskoczyła moja przyjaciółka z tortem i dziewczyna mojego kumpla i on. Miła niespodzianka, zapowiadało się bardzo dobrze. Okazało się, że kupili jeszcze wino. Mój Mateusz pił piwo, w domu był burdel. Ja wychodziłam z domu o 6 na zajęcia, a Mateusz cały czas siedział w domu i nie sprzątnął. Wkurzyłam się na niego, ale póki byli goście to nie dałam tego po sobie poznać. Goście pojechali do domu na chwile, a za 2 godziny mieli wpaść po nas i zabrać nas na imprezę. Jak oni tylko wyszli to zaczęłam Mateuszowi robić wyrzuty, że pił piwo, nie posprzątał, nawet mi życzeń nie złożył. Rozpętała się kłótnia na poważnie, aż parę razy mnie uderzył. Ja wpadłam w histerie, gdy zadzwonił ten kolega, żeby nas wziąć na imprezę. Wypłakałam mu się do telefonu i Marek w rekordowy czas przyjechał do mnie. Zeszłam do niego na dół, uspokoiłam się i weszliśmy razem do mieszkania. Mateusz był oparty o wannę i płakał. Marek do niego podszedł, potrząś nim i zapytał sie dość nie miłym tonem "Co Ty robisz tej dziewczynie, oszalałeś? Mateusz wstał, otworzył okno, wszedł na nie, odwrócił się na ułamek sekundy żeby powiedzieć na razie i wyskoczył z 5 piętra. To trwało ułamki sekund, nic nie mogliśmy zrobić. Ja stałam jak słup soli, Marek szybko zleciał na dół żeby udzielić pierwszej pomocy, ale zginął na miejscu. Ja wtedy łyknęłam 60 tabl Xanaxu 1mg. Wezwał karetkę oraz policje, musiało to trwać trochę, bo ja już nic nie pamiętam. 1 maj pamiętam dopiero, na intensywnej terapii na oddziale toksykologii. Nie miałam siły wstać, nie miałam ochoty na nic, czułam wielką pustkę. 4 maja fizycznie czułam się dobrze, miałam konsultacje psychiatryczna i zgodziłam się na hospitalizacje na oddziale psychiatrii i psychosomatyki. Chciałam dodać jeszcze, że mój Mateusz był schizofrenikiem i matka w święta wielkanocne odstawiła mu wszystkie leki, bo myślała że to nie choroba tylko opętanie, choć jest pielęgniarką z 30 letnim doświadczeniem. Poza tym już przed świętami groził mi, że wyskoczy przez okno albo się potnie i wtedy wezwałam pogotowie i trzymali go tylko 6 dni na Babińskiego. Dzisiaj zostałam wypisana ze szpitala, po prawie miesięcznym pobycie. Oddział nie był wielki, bo tylko 29 pacjentów. Miałam pokój 3 osobowy z łazienką, więc warunki sanitarne bardzo dobre. To jakich tam ludzi poznałam jest nieprawdopodobne, emanujących ciepłem, pomimo własnych chorób i problemów. Zaprzyjaźniłam się tam prawie ze wszystkimi, byłam starostą na oddziale, chętnie uczestniczyłam we wszystkich zajęciach, żeby tylko nie myśleć o Mateuszu. póki byłam wśród ludzi było w miarę dobrze, choć miotało mną od stanów zupełnej apatii i anhedonii do małych górek. Bałam się wychodzić na przepustki, bo w głowie nadal mam nieciekawe pomysły. Dziś już jestem na wolności i dalej zastanawiam się dlaczego on umarł a nie ja? Czemu nie dostał szansy od Boga, chociaż był tak blisko niego? Nie wiem jak potoczy się moje życie dalej. Leki mam zupełni zmienione, rano mam 5 mg Mozarinu, 100 mg Ketrelu, 300 mg Depakiny, wieczorem 300 mg Depakiny, 200 mg Ketrelu. Dziś mi dopiero dodali antydepresant. Boje się, że nie zdam teraz drugiego roku moich ukochanych studiów. Musze jeszcze pojechać na grób mojego kochanego Mateusza, boje się tego cholernie. Pozdrawiam Was serdecznie, a zwłaszcza jedną z osób obecnych, która podała mi swój prywatny numer i wspiera mnie bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za koszmar...jestem zszokowany :shock: .Do mnie nie dociera w dalszym ciagu ta sytuacja :cry: .Nie wiem jaka sila dysponujesz ze potrafilas przetrwac to wszystko.Nie potrafie sobie wyobrazic tego co opisalas - to mnie przerasta :hide: .

 

Moge tylko wspolczuc i zyczyc Ci zebys jak najszybciej pozbierala sie po tej tragedii.

 

Trzymaj sie jakos

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miniaa, szczerze współczuję

w malutkiej części wiem co czujesz, tzn. chodzi mi o stratę osoby, z którą wiążesz przyszłość...

mi trochę zajęło dojście do siebie. tyle że nie byłam na oddziale wtedy...

mam nadzieję, że teraz jest ktoś z Tobą tam do kogo możesz się zwrócić w tych ciężkich chwilach.

trzymaj się, dziewczyno :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miniaa, ja też przyłączam się do grupy zatkanych... i współczujących..

Bardzo Ci współczuję. Straciłam w życiu kogoś bardzo ważnego, ale tego nie da się porównać. Moja ukochana Babcia miała 80 lat i ciężko chorowała, a jednak długo nie mogłam pogodzić się z Jej odejściem.. Przede wszystkim to obwinianie się, zadręczanie myślami, co by było gdyby, zatruwanie się poczuciem winy...

Jak sobie radzisz z tym wszystkim? Napisz nam. Tulę Cię mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miniaa

Pozwolisz, że pomine milczeniem i nie skomentuje w żaden sposób Twojej tragedii....

Wiem z doświadczenia , że żadne słowa nie niosą w sobie odpowiedniej dawki pozytywnej, kojącej , potrzebnej Ci energii .

Pozostają tylko Przyjaciele w bezpośredniej bliskości , oraz Niezawodny Dr Czas........

Pozdrawiam

Co do CHAD.

Ostatnio skłaniam sie jednak , że ta choroba nie tylko ma podłoże endogenne.....czyz to nie dziwne, że prawie wszyscy z nas mieli skopane dzieciństwo???

Poza tym tutaj, w psychiatryku, pomimo kontynuacji leczenia z zewnątrz i nic więcej poczułem znaczną ulgę i stabilizację związaną z poczuciem bezpieczeństwa {mój dom do bezpiecznych nie należy zwłaszcza gdy nadchodzi 6 rano,hehehe }, wyciszeniem , całą masą zieleni {las} gdzie sobie chodze i słucham muzy całymi godzinami.

I odwrotnie-to tornado , ktore przeszło z moim udziałem przez forum spowodowalo eskalację lęku ,napięcia i oczywiście derealizacji.

Po 4 letniej chemii coraz bardziej skłaniam sie ku terapii, mimo, że wcześniej tak na nią plułem {wolę to przyznac sam, zanim ktoś mi zarzuci hipokryzję }

Trzymajcie się

Zwłaszcza Miniaa

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rober6666, Pamiętasz jak trąbiłam na temat terapii?

Niedowierzałeś.

Zawsze powtarzałam, że do tej decyzji trzeba dojrzeć.

To dobrze,że podjąłeś taką decyzję. Myślę,że właśnie skopane dzieciństwo jak to określiłeś, w większości-bezpośrednio mogło przyczynić się do Twojego stanu. A pośrednie przyczyny...to już wiesz.......skutki nieprawidlowych wzorców zachowań.

O jakim nurcie myślisz?

Czy tam w szpitalu istnieje możliwośc terapeutyzowania się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rober6666, Pamiętasz jak trąbiłam na temat terapii?

 

Monika1974, ja jednak obstaje przy swoim. Skopane dziecinstwo owszem, to jest wspolny mianownik, ale ja uwazam, ze byl to po prostu zapalnik powstania choroby (poza czynnikami genetycznymi oczywiscie) i pracowanie nad "wybaczaczaniem sobie i innym" do niczego nie prowadzi. Co ja mam sobie wybaczac? Ze wzywalem milicje, jak ten sk.... bil matke? Raczej sie za to chwale, ze bedac tak malym dzieciakiem potrafilem odpowiednio zareagowac. A on? Niech sczeznie w piekle!

Co u mnie- nadchodza leki od roznych przyjaciol, od wczoraj dzieki Wioli zaczalem brac znowu stabilizator nastroju, do tego na wieczór Ketrel i rabo Abilify, Abilify to jest cud a nie lek. Poraz trzeci totalnie odmienil mnie a przez to moje zycie! I pomyslec, ze gdyby nie natychmiastowa reakcja przyjaciol, juz by mnie nie bylo...Dzisiaj nawet wariowalem z malym synkiem brata, poraz pierwszy w ogole od wyjazdu z Polski. No po prostu nie moge sie nadziwic, jak jedna malenka tableteczka, i to neuroleptyk w dodatku, potrafi odmienic zycie. I nawet nie biore Paroxetyny, bo nie mam juz od 4 dni. A bralem przez 7 miesiecy i musialem niestety odstawic z dnia na dzien bo nie bylo wyjscia.

A co u Was?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amon_Rah, Rafał.....wybaczanie sobie i innym.......moim zdaniem to nie jest główny cel psychoterapii.

Zagotowało się we mnie, gdy przeczytałam,że jako małe dziecko wzywałeś milicję bo On bił Twoją mamę. Oczywiście,że dobrze zareagowałeś, jako maleńkie dziecko.

Tylko czy jako dzieci tak szybko mamy dorastać? I uczyć się odpowiedzialności doświadczając takich sytuacji? Dzieci w takim wieku maja się uczyć poprzez zabawę. Mają prawo do poczucia bezpieczeństwa. Ty nie czułeś się bezpieczny. Martwiłeś się o mamę. Widziałeś krzywdę i doświadczałeś jej w codziennym życiu...jako małe dziecko.

Ja myślę,że tu nie chodzi o żadne wybaczenie.

Nurty psychoterapii są różne.

Ludzie z CHAD-em mogą jak najbardziej wspomagać swoje leczenie psychoterapią, z niezłymi efektami.

 

Rafał...cieszę się,że masz dobry nastrój. Oby trwał jak najdłużej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amon_Rah dobrze ze skombinowales sobie leki i cos ruszylo w dobrym kierunku.

 

Bylem wczoraj na wizycie u swojej dr.Podtrzymuje mi obecne dawki lekow bo jest to najlepszy zestaw jak do tej pory.Nawet nie zmuszala mnie do odstawki mirtazapiny (taki byl plan w kwietniu) i zgodzila sie na moja propozycje zeby zostac przy dawce 15mg :smile: .

Poruszalem po raz kolejny problem benzo.Stwierdzila ze przydaloby sie zredukowac do zera.Opisywalem objawy ale twierdzila ze przy tej kombinacji lekow i wspomagajac sie dodatkowym Ketrelem nie powinno byc problemow.Niestety przy probie redukcji dawki od razu dostaje nudnosci,bólów brzucha i zawrotów głowy :( .

Nie wiem czy cos z tego wyjdzie.Ona nie zdaje sobie chyba sprawy jak bardzo mam rozwinieta tolerancje.

 

Poza tym na weekend o ile pogoda pozwoli planujemy z kumplem dluga trase rowerową (ok 60km,szlaki rowerowe-tereny lesne bogate w ostre miejscami pionowe podjazdy).Nie wiem dlaczego ale kondycje mam nieprawdopodobna jak na moje mozliwosci.Nie wiem czy to przez zwiekszenie dawki hormonow tarczycy + dzialanie leku zbijajacego holesterol ale cardio wymiata!Musze tylko wziąć się za ręke,bo dalej boli.Juz bylem po skierowanie na RTG i do specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc wszystkim.

Sledze Wasze forum juz od jakiegos czasu i postanowilam sie dolaczyc. U mnie chad zdjagnozowano 2 lata temu, chociaz jak czytam o tym to mysle ze mam juz z okolo 10 lat. Wczesniej nie zdawalam sobie sprawy ze to moze byc choroba uwazalam ze tak juz mam i ze to normalne ze ciagle placze a hipomanie uwazalam za poprawe nastroju. Zamkneli mnie w psychiatryku w okresie mocnej mani. i nikt mnie nie pytal o zgode. trzymali mnie tam miesiac i nie chcieli wypuscic nie wiem czy w Polsce tez tak jest? Piszecie duzo o lekach i ze ciagle je zmieniacie. Zastanawiam sie czy to jest dobre, ja ciagle biore te same i nigdy nie zastanawialam sie nad zmiana. Bylo bardzo ciezko dlugo sie meczylam az organizm sie przyzwyczail chyba z rok teraz pozostala tylko sennosc. I dzisiaj moge stwierdzic ze czuje sie dziwnie-normalnie nie mam depresji ani manii. Od lat nie pamietam zebym tak sie czula. Mysle ze leki robia swoje. I mam nadzieje ze tak bedzie zawsze.

P.S piszecie ciagle o depresji a malo co o manii. Moze fajnie byloby poopowiadac sobie kim sie bylo co sie robilo i powymieniac sie tez tymi doswiadczeniami.( No chyba ze nie mieliscie tyle jazd co ja. :yeah: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdalenka2 witaj.Odnosnie manii,to ja nigdy w pelni jej nie doswiadczylem.Byly okresy ktore pod nia podchodzily (ostre hipomanie) ale nigdy nie stracilem kontroli.Co do zazywanych lekow i Twojego stanu,to z tego co piszesz moze przyszla stabilizacja (oby).Jakie leki w tej chwili bierzesz?

 

 

Monika1974 nie jestem w stanie zredukowac benzo w okresie letnim.Jak juz cos to sprobuje w zimie ale tym razem moze byc bardzo ciezko i nie wiem czy to jest wogole wykonalne :-| .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika

Ja "terapeutyzuję się " w instytucie Ericksonowskim w Katowicach

Tu w szpitalu...............no nie czarujmy się,hehehehehe. Jestem 3 tyg , a jeszcze nie zamieniłem , poza "dzień dobry" słowa z psychologiem,hehehehehe

Garść kolorowych kółeczek i wałeczków w kubeczku są najlepsze na bolączki,hehehe

Amon

Ta terapia na ktorą chodzę nie ma nic współnego z pojednaniami , wybaczeniami i innymi frajerskimi zachowaniami, od których nawet teraz , gdy o tym piszę zaczyna mi sie na wymioty zbierać.

Terapeutka zwyczajnie w sposób kontrolowany i strasznie celny wk.urwia mnie do białości i ukazuje sedno moich problemów-poprzez krzywdy całego życia nagromadzoną nielimitowaną, lecz przede wszystkim NIEUŚWIADOMIONA wściekłośc KTÓRA TAK BARDZO UTRUDNIA LECZENIE.

Ona jest jedną z ważniejszych przyczyn mojego CHADu.

Nie ukrywam , że kocham tą wściekłość................

Jest przyjemniejsza niz nudny jak flaki z olejem spokój, czyż nie???

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miniaa,

Jak sobie radzisz z tym wszystkim? Napisz nam. Tulę Cię mocno.

 

Dzisiaj dopiero czuje się źle. Cały ten młyn się zaczyna sie dopiero po moim powrocie do domu. Byłam dzisiaj pakować rzeczy swoje oraz Mateusza w tamtym mieszkaniu. Po miesiącu na trawie idealnie widać gdzie spadł. Jak wyskoczył to nawet na niego nie spojrzałam, teraz to sobie wyrzucam. Dzwoniłam dzisiaj do jego mamy, ona jest i zaraz po tym była dla mnie bardzo tolerancyjna natomiast dowiedziałam się, że brat Mateusza obwinia mnie o wszystko. Wcześniej miałam nadzieje, że pojadę do nich do Warszawy i razem powspominamy Mateusza. Zdałam sobie sprawę, że gdybym mu nie zrobiła awantury to do niczego złego by nie doszło. To nie chodzi o to, że ktoś mnie obwinił o jego śmierć tylko ja sama będę to robić do końca życia. Wiedząc ile cierpienia wyrządziło to rodzinie i mnie, sama stałam dzisiaj przez krótką chwile na tym samym parapecie, jeszcze mam trochę zdrowego rozsądku. Może to po prostu nie mój sposób.

Dzięki pewnym rozmowom powoli zdaje sobie spraw z pewnych błędów jakie robiliśmy wspólnie. Nie szczędziliśmy alkoholu ani substancji psychoaktywnych. Ja nie stroniłam głównie od narkotyków, on od alkoholu i pewnie to pogorszyło nasze samopoczucie. Zawsze widziałam dobre strony ćpania, wyśmienite samopoczucie, wyostrzenie zmysłów, szybsze nawiązywanie kontaktów i wiele wiele innych. Wcześniej nie zauważałam, że to obłuda, fałsz, a nie prawdziwe szczęście. Przy okazji wiązało się to z wieloma skutkami ubocznymi, za wszystko trzeba było później z nawiązką odpłacić. To tak jak z manią/hipomanią, w dalszym ciągu zachwycam się ile ja to wtedy nie załatwiłam, nie zrobiłam, nadgoniłam. Gdybym studiowała tak jak trzeba to byłabym po pierwszym roku weterynarii, a tak to jestem w czarnej dupie. Chce teraz po prostu zacząć żyć uczciwie, bez żadnych wybuchowych sytuacji, naprawdę chce trochę zwyczajności. Mam plany na przyszłość, tylko boje się, że nie będę mogła ich zrealizować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×