Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy mam podstawy do obaw? Objawy depresji


lolli_pop

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

przepraszam, że nie witałam się wcześniej na żadnym wątku (zresztą chyb zrobię to po założeniu tego tematu), ale po kolejnej nocy jestem dosyć roztrzęsiona i wolę od razu napisać co mi leży na wątrobie, bo potem mogłabym się nie zebrać.

 

Z powodu kilku objawów, jakie ostatnio mam, zaczęłam się zastanawiać, czy mam powody do obaw o swoje zdrowie psychiczne, czy powinnam podejrzewać u siebie depresję, a może po prostu przesadzam - biorąc pod uwagę, że jestem w ogólnie stresującej sytuacji (studia, sesja - z drugiej strony inni z mojego otoczenia radzą sobie z tym bezboleśnie).

 

A teraz do rzeczy:

Zaczęłam gorzej znosić sytuacje wywołujące emocje (np. po rozstaniu z chłopakiem - chwilowym, związek na odległość - jeszcze parę miesięcy temu tęskniłam, ale bardziej cieszyłam się ze wspólnie spędzonego czasu, teraz jak tylko odjeżdża wpadam w płacz, nie mogę się ogarnąć, frustruje mnie pusty dom, to, że nie mam się do kogo odezwać itp. Inny przykład: psuje mi się coś w komputerze podczas pisania pracy, zamiast myśleć trzeźwo i próbować to naprawić - bo jestem w miarę ogarnięta informatycznie - od razu się tym stresuję, denerwuję, wyprowadza mnie to skrajnie z równowagi)

 

Częściej niż kiedyś nie radzę sobie z samotnością - w zeszłym roku mieszkałam na stancji, ale z gospodynią tylko się mijałam, więc właściwie byłam sama. Teraz, od października, wynajmuję mieszkanie. Od jakiegoś czasu, może 3 miesięcy, coraz częściej skupiam się na tym, że jestem sama, nie mam się do kogo odezwać, nie mam z kim się spotkać (mam samotnicze usposobienie i od wyjazdu na studia nie zawiązałam bliskiej relacji z nikim z mojego otoczenia). Nie przeszkadzało mi to wcześniej, teraz przeszkadza mi bardzo. Kiedy rozmawiam przez telefon ze starymi przyjaciółmi bądź z kimś z rodziny potrafi mi się aż zbierać na płacz (również z zazdrości, że oni nie są sami).

No właśnie. Płacz. Coraz częściej mam jego niekontrolowane napady. Bez żadnego powodu, ale zazwyczaj w domu. Po prostu nagle nachodzi mnie myśl - jestem sama - i zaczynam płakać. Czasami jest to kompletnie bezrefleksyjne.

 

Ciężko mi się zabrać do pracy. Jestem od trzech semestrów (właściwie czterech, bo mam nadzieję to utrzymać) bardzo dobrą studentką, mam średnią 5.0. I z tym mam dwa problemy: niską samoocenę i niemożność zmobilizowania się teraz do pracy. Niska samoocena wynika z tego, że nie cieszę się z moich sukcesów tłumacząc je przypadkami, przychylnością innych itp. Studiuję polonistykę na uczelni państwowej, która dopiero zaczyna, zatem studentów jest niewiele, wykładowcy traktują nas personalnie itp. No i niby nikomu nie idzie tak dobrze jak mi, nikt się tak nie stara, a jednak wmawiam sobie stale że wykładowcy mnie lubią za charakter, nie za wiedzę i umiejetności, że wymagają od nas mało, że jest niski poziom. Niby wiem, że to bzdura, bo poziom jest taki sam jak gdziekolwiek indziej, ale nie umiem wyjść z tego przeświadczenia. A teraz całkiem straciłam mobilizację do pracy. Zaczynam zawalać terminy. Nie pracuję na bieżąco, co będzie mi trudno nadrobić w miesiąc, który został do sesji (ale tu mi chodzi tylko o naukę na bieżąco, nie o oddane prace itp. bo tu przedłużam tylko z jedną). Ilość obowiązków stresuje mnie wręcz paraliżująco - wiem co muszę zrobić,ale ta wiedza uniemożliwia mi zrobienie tego, nie wiem jak to wytłumaczyć lepiej.

 

No i mój największy problem w tym momencie (przynajmniej tak mi się wydaje, to mi najbardziej doskwiera) - bezsenność. I nie w formie problemów z zasypianiem, to mi idzie całkiem nieźle. Zrywam się w nocy, zazwyczaj raz i już "na amen". Ostatnio jest to ok. godziny 3 (zasypiam koło północy). Te przebudzenia to dla mnie tragedia. Budzę się gwałtownie i od razu myślę o wszelkich stresujących rzeczach, budzę się roztrzęsiona, oczy mam od razu szeroko otwarte, ponowne zaśnięcie jest niemalże niemożliwe, ponieważ póki nie odwrócę czymś uwagi od tych stresujących myśli, one nie odchodzą i mnie Zamęczają. Zazwyczaj włączam komputer, rzadziej TV, oglądam jakiś głupi film, przeglądam głupie nibyśmieszne strony i wtedy jest lepiej. Nad książką nie umiem się wtedy skupić. Na pracach domowych (sprzątanie itp) też nie, bo wszystko mi leci z rąk. Nauka tylko pogłębia ten stres.

 

Wiem, że tak się rozpisałam, że możliwe, że nikomu nie będzie się chciało tego czytać;) ale dla mnie to jest rodzaj remanentu mojej psychiki, pisząc skupiłam się jak należy na tym co czuję (zazwyczaj bardzo unikam analizowania siebie i wolę zwracać uwagę na innych). Chciałabym usłyszeć wasze zdanie, ponieważ mam wolę pójścia do psychiatry lub psychologa, ale obawiam się i zastanawiam, czy ma to sens. Może jestem na swoim punkcie przewrażliwiona, może inni podobnie przeżywają stres, a ja przesadzam. Obawiam się zbagatelizowania tego problemu przez specjalistę, bo wiem, że wtedy nie zdobędę się więcej na szukanie pomocy w tej formie. Już kiedyś mój problem z bezsennością został w ten sposób zbagatelizowany i chyba mam mały uraz.

 

Mam 21 lat. Nie wiem, na ile to istotna informacja;).

 

Dziękuję z góry za "wysłuchanie". Myślę że sporo mi to da, chociaż w takiej formie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lolli_pop, masz podstawy do obaw, depresje stweirdza sie przy obnizonym nastroju jezeli trwa on ponad 3 tygodnie, czasami nawet wczesniej a Ty piszesz ze gorzej sie czujesz od 3 miesiecy. Rowniez radze, wizyte u specjalisty, byc moze wystarczy ze dostaniesz skierowanie na psychoterapie, bedziesz miala gdzie wyzwolic emocje pod kontrola specjalisty. Glowa do gory, to ze szukasz pomocy to juz objaw ze bedzie lepiej, trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam, Ka_Po i Agusiaww. Teraz jestem już prawie przekonana, że jak tylko wygospodaruję czas, porozmawiam z psychiatrą. Przysiadłam nawet żeby znaleźć jakiegoś dobrego w moim mieście i okazało się że mam go niemal za rogiem:)

 

Może to głupie, ale powiedzcie mi proszę, czy mam się bardzo szegółowo przygotować żeby opowiedzieć mu o swoich kłopotach, czy on sam będzie wiedział o co pytać? Myślę, że będę się czuła strasznie zażenowana tą sytuacją. Zawsze to ja byłam oparciem dla innych i niebardzo umiem się "wyżalać".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapisałam sie do psychiatry na środę (18 maja). Po drodze zrobiłam sobie test becka i jeszcze kilka innych testów ze strony poświęconej psychologii. W becku wyszło mi raz 25, raz 26 a mi się stale wydaje że przesadzam i że psychiatra też mi powie że przesadzam.

 

Rozmawiałam z nim przez telefon, miał bardzo miły głos i był uprzejmy, więc staram się nastawić dobrze do wizyty, ale sama jej świadomość stresuje mnie niesamowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lolli_pop, Becka robi się u psychologa,a nie sobie samemu w domu ;)

jeśli nie wiesz co mówić wydrukuj sobie swój pierwszy post z tego tematu.

będziesz miała "ściągę" jeśli się pogubisz.

 

 

powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy - wiem, że samej to niewymierne, ale chciałam orientacyjnie zobaczyć co z tego wyjdzie, żeby ewentualnie uwierzyć w moje dolegliwości, które mnie średnio przekonują. Po zrobieniu tych testów dostałam "kopa" do zapisania się na wizytę więc ostatecznie to chyba dobrze:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyjątkowo kiepsko się dziś czuje... to zapisanie na wizytę mnie rozstroiło, zestresowało, czuję się potwornie niespokojna, niepozbierana i rozstrojona... nie mogę zrobić prostej czynności (zmywanie, układanie na półkach) bo wszystko leci mi z rąk. i znów płaczliwość. nie wiem jak sobie z tym poradzić:(

 

-- 11 maja 2011, 16:30 --

 

na nic się nie nastawiam, do niczego się nie przyzwyczajam. mam nadzieję, że to nic ważnego, jedyne o co się serio martwię to bezsenność. naprawdę chcę się pozbyć swoich "humorów", inaczej nastawić do życia. Ale dzisiaj ciężko mi było nawet ruszyć się z łóżka po cokolwiek do jedzenia.

 

-- 19 maja 2011, 01:42 --

 

No i byłam dziś u psychiatry.

Szczerze mówiąc to było jedno z najprzyjemniejszych przeżyć ostatnimi czasy, wreszcie poczułam że ktoś nie bagatelizuje moich kłopotów.

No i mam depresję, lekarz stwierdził to po godzinnej rozmowie (moim monologu?), był przesympatyczny, ciepły, spokojny i wzbudzał zaufanie. Byłam wprawdzie potwornie zdenerwowana w ciągu całej wizyty, ale teraz dobrze to wspominam i pewnie kolejny raz (za miesiąc) będzie się wiązał z mniejszym stresem.

 

Dostałam seronil, jutro zaczynam brać. Jeszcze w tym momencie czuję się źle, ale mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Ponoć nie zrobi ze mnie zombie:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×