Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pewnie i tak szybko post zostanie usunięty


NieWiadomoKtoTo

Rekomendowane odpowiedzi

Nie czytałem regulaminu, średnio mnie on obchodzi. Duża ilość wulgaryzmów wyklucza zapewne ten post. Jeśli tak to trudno się mówi...

 

(Zrobiłem tą zasraną herbatę. Wróciłem do pokoju, postawiłem ją na biurku i usiadłem na fotelu w drugim końcu pokoju. Odpaliłem faje myśląc o tym, że zacznę tę opowieść od opisania tego momentu. Wqurwiają mnie głosy współlokatorów pierdolących głupoty o niewiadomo czym. W dupie mam to o czym. No i debil zaczął pukać w ścianę. LoL akurat jak to piszę. Zaśmiał się głośno. Teraz piskliwym wqurwiającym głosem zaczął w podnieceniu coś opowiadać. W dupie już z tym. Po wstawieniu wody na herbatę wróciłem się po łyżeczkę i kubek bo zawsze o nich zapominam. Minołem się w korytarzu z 1 współlokatorem. Nie wiem jak to opisać- czy to było dziwne czy śmieszne. Oni wyczuli to, że nie mam na nic ochoty, a na pewno nie chce mi się z nimi gadać. Nie chce mi się pierdolić o głupotach. Mineliśmy się ja spojrzałem mu w oczy i przeszedłem bez słowa. On spuścił twarz też przeszedł. Lubię ich i nie mam nic do nich. Wqurwia mnie ostatnio wszystko i oni też. Zazwyczaj nie siedziałem non stop w pokoju z zamkniętymi drzwiami. Często z nimi gadałem i miałem dobry kontakt. Teraz nie pogorszył się on ale go zerwałem. Heh śmieszne bo to kolesie mieszkający w pokoju obok. Po prostu zmęczyli mnie sobą. Teraz słyszę jak jeden z nich warczy LOL. Wyszedł już od drugiego. Odpierdala im bo ostatnio dużo się uczą w przeciwieństwie do mnie. Sądzę, że mi bardziej odpierdala. Oni uzewnętrzniają swoje odpały. Ja przestałem to robić. Łyk herbaty, to co pisze w nawiasie zostało dopisane w czasie przepisywania z kartki na komputer. Wracając do pierwszego zdania zanim wpierdolili mi się w głowę współlokatorzy siedziałem, przy fajce i przypalałem swoje dżinsy zapalarką. Nie wiem dlaczego, tak po prostu. Stwierdziłem, że nie chce mi się czekać aż Spalę fajkę i siadłem do kompa razem z nią. Nie pisał bym o współlokatorach gdybym nie zaczął o nich myśleć. Trudno jest się powstrzymać kiedy coś odwalają za ścianą. Pewnie myślicie, że jestem jakiś niepełnosprawny umysłowo. Pisząc o jednym, przerywając drugim, zmieniając co chwile wątek. TO nie wypracowanie- to jedynie myśli. Ohydne jest to dziurawcowe gówno ale jak zrobiłem to wypije. Biorę się do przepisywania.) Kiedy jest boże ciało? Zastanawiam się nad tym (teraz już wiem, jest 03.06.10- dobrze, że komputer ma kalendarz) Kiedy to piszę ogarnia mnie niepokój. (O ja pierdole ale ja nabazgroliłem tu farmazonów. Nic jednak nie zmieniam, tak sobie ustaliłem przed przepisywaniem) Przyśpiesza mi oddech z myślą, że ktoś to przeczyta. Boje się tego co myślę. Boję się swojego wnętrza. (Zapisałem plik, żeby mi czasem prąd nie wyłączyli bo 2 raz by mi się nie chciało tego pisać.) Nie chce się nim dzielić. Pisze to, właściwie to nie wiem po co to pisze. Źle się czuje, oczy mnie bolą, mam niesmak w ustach. Wypaliłem przed chwilą kolejnego papierosa. (Baniak mnie jeszcze boli, zapomniałem napisać. Teraz się tak zastanawiam gdzie ja to dodam. W sensie te głupoty co napisałem- stworzyć bloga jakiegoś, czy na forum wrzucić. W dupie z tym, wszędzie to powrzucam. A i musze usunąć 1 zdanie bo jeszcze ktoś by się domyślił kim jestem. Na 1 zdanie- w sumie to słowo zmienię- mogę sobie pozwolić). Wiem, że coraz bardziej się pogrążam. Czym? Właściwie to niczym, kompletnie niczym. Niechęcią, niemocą, może lenistwem? (Jak to możliwe, że nigdy mi się nic nie chce? Depresja? Pewnie tak. Czytałem trochę o niej. Dają mnóstwo cudownych rad jak sobie z nią poradzić. Ale mi się chce jedynie chodzić po żarcie do sklepu albo po fajki. Rzadko wychodzę z domu. Znowu chce mi się palić. Potem na basenie zdycham przez te jebane szlugi. Ostatnio na basenie było pływanie na zaliczenie przez 30 min. W pewnym momencie myślałem, że mi się płuco zapadło. Wszyscy byli już 1 długość basenu przede mną. Duma nie pozwoliła mi przestać płynąć. Dałem rade ale ledwo i z najgorszym wynikiem. Nawet grubas mnie wyprzedził. Co prawda tylko o pół basenu ale mnie to niemiłosiernie wqurwiło. Coś z tym zrobiłem? Nic, nie chce mi się ćwiczyć. Za dzieciaka- podstawówka, gimnazjum miałem kondycje jak jebany dziki mastodont. Od rana na boisko do obiadu piłka nożna z kumplami mówię o wakacjach. Obiadzio i znowu piłka czasami do 22 przy oświetleniu z lamp przymocowanych do szkoły. Byłem naprawdę dobry. Dawało mi to radość. W roku szkolnym, też non stop sport. Teraz jedynie gnicie przed kompem i czasem chodzenie na uczelnie. Bo tyle co ja nieobecności to chyba tylko 1 koleszka ma. Znowu chce mi się palić. Ide na faja.) Nie wiem czego chcę. Właściwie to niczego nie chcę. Irytuje mnie to bardzo. Nie potrafię się pozbierać. Chcę coś ze sobą zrobić, męczę się i coraz bardziej zamykam w sobie. Chciałbym, aby przeczytał to ktoś, kto nigdy nie dowie się kim jestem. (Nie chce mi się już tego pisać- jest 22:21, ciekawość mnie jednak przekonuje aby skończyć. Wiem że znajdzie się ktoś, kogo to zainteresuje. Kurwa, jebany dziurawiec, fusy z tego gówna wleciały mi do buzi. Paląc faję pomyślałem o pewnej dziewczynie. Bardzo mi się podoba. Wiem, że i ja wpadłem jej w oko. Takie rzeczy się czuje. Jest z mojego rodzinnego miasta. Była na urodzinach mojej kumpeli. Nie działałem nic bo studiuje na 2 końcu Polski- bez sensu. Napisała mi esa dawno temu, czy będę w … moim mieście. Nie odpisałem. Nie wiem czemu, może teraz to zrobię, w sumie nie ma po co. Nie potrafie znaleźć sobie kobiety. Wiem, że dzięki niej moje życie by się odmieniło na lepsze. Ta dziewczyna mocno już się zaprocentowała tamtego wieczoru, w sumie to bardzo mocno. W pewnym momencie przy paleniu fajki spytała dlaczego nie urosłem. Zamurowało mnie. Nie pamiętam co już powiedziałem. Ale na pewno to nie była zgrabna reposta ratująca mnie z sytuacji. Mam 173 wzrostu, jestem wyższy od niej i według mnie bezproblemowo byśmy pasowali do siebie. Mam trochę kompleksów wzrostowych. Widać ona chciała by żebym, był wyższy. Potem chciałem po przemyśleniu wrócić do mojego wzrostu. Ale ona już poszła rzygać do ogrodu :P… Nie ogarniała. Chciałem powiedzieć że mój nie do wzrost nadrabiam czym innym ^^ itp… Wziołem swoją kurtkę i poszedłem ją okryć i z nią posiedzieć ale już był tam ktoś inny. Przykryłem ją i poszedłem dalej pić. Tamtego wieczoru pobiłem chyba swój rekord. Niewyobrażalna ilość wódki spowodowała później 3 dniowego kaca. Warto było- impreza przednia. Dawno już nie piłem, jedynie to 1 dzień w juwenalia. Rzadko pije, nie lubię tego zbyt bardzo. Czasem browarek do meczu. Jak pije wódkę to tylko po to żeby się zajebać, czasami dobra odskocznia od rzeczywistości- może tego mi brakuje ale nie mam na to ochoty… Biorę się za przepisywanie bo dużo tego.) Nieskończona ilość myśli bombarduje mi głowę. (O nie przypomniała mi się największa dwulicowa kurwa jaką znałem. NIEEEEEEEEE po prostu pomimo tego że nic już do niej nie czuje to i tak strasznie mnie wqurwia to jak byłem głupi!!!! Tak jak wykorzystała mnie ta kobieta… Nie dobra przepisuje. Haha zrobiłem dla niej film na sony- Vegas studio. O rany masakra, robiłem go przez 4 dni non-stop. Romantyczna muzyka, nasze zdjęcia, miłosne wyznania. Zrobił bym wszystko dla niej. HAHah a ona potrafiła na jednej imprezie za moimi plecami całować się z innymi kolesiami. I jeszcze studniówka- Ja pierdole, zjebała mi całą studniówkę. Jak ją odwoziłem do chaty taxą, pierwszy raz płakałem z powodu kobiety. Nie jest mi wstyd byłem tak pijany, że wszystko mi jedno było. Traktowałem ją jak królową. Ona jednak była z rodzaju kobiet które wolą jak się nimi gardzi. NIee… Te wspomnienia mnie dobijają. Ile ja kasy wyjebałem na prezenty dla tej pizdy… Same kwiaty przed studniówką kosztowały mnie 50 zł. Wiem, że jestem pojebany. Jeden bukiet dla Asi- jebanej zasranej fałszywej szmaty i jeden dla jej maki. A ona zwyczajnie po lekkim %% procentowaniu zaczęła kokietować mojego znajomego z szkoły. Nie wiem czy to był początek czy koniec imprezy ale wiem, że zostało jeszcze pół litra absolwenta- nikt nie chciał pić tego gówna. Wypiłem z połowę na raz wylewając część na siebie i pobiegłem z myślą o zapierdoleniu tego kutasa, któremu na kolanach siedziała moja pseudo dziewczyna. Chciałbym widzieć wtedy siebie. To musiało być dobre. Złapałem go za rękę i powiedziałem: „Wypierdalaj z tąd skurwysynu albo zrobię Ci z ryja schabowego” Czułem w sobie tak ogromną furie, że mógłbym zrobić wszystko. Koleś widząc mnie w tym stanie przeprosił drżącym głosem i spierdolił jak struś pędziwiatr. Naprawdę nie wiem jak można tak postępować. Później dowiedziałem się że my nigdy nie byliśmy parą i że nic dla niej nie znaczę. W dupie z tym, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Ide na faja bo się znowu wpieniłem.) Jestem uzależniony. Powoli gubię się w czasie. Nie wiem który dzisiaj dzień. Komórka mi wysiadła. Nie chce mi się jej ładować , żeby sprawdzić datę. Czas płynie i płynie. Wiem tylko, że dzisiaj jest to boże ciało. Wiem dlatego bo nie ma zajęć na uczelni, no i wszyscy o tym wspominali. Mama też mi o tym mówiła przez telefon. Nie byłem w domu, właściwie to już sam nie wiem ile czasu. Może sobie przypomnę. W sumie to jest mi to obojętne. (Martwi mnie moja strasznie chujowa pamięć, teraz już wiem bo przypomniało mi się o zwolnieniu do szkoły od lekarza którego nigdy na oczy nie widziałem. Załatwiła mi je kumpela u której byłem na urodzinach 07.04.10). Nie wiem, może było to ten długi weekend majowy. Czuje jak by to było z pół roku. Jak mam się pozbierać? Jak na nowo powrócić do życia? Umieram… Jestem całkowicie sam. Pierdoli mnie to co pomyśli czytająca to osoba. (dopiero pierwsza strona, teraz zacznie się dopiero potok dziwacznych myśli) Chciałbym mieć osobę z którą mógłbym porozmawiać o wszystkim i o niczym. Tak sobie teraz pomyślałem ile razy, już próbowałem taką osobę znaleźć. Wszystkie kobiety kiedy poczułem coś więcej do nich okazywały się niedojrzałe, głupie, albo zwykłymi dziwkami. Jestem osobą która bardzo łatwo się angażuje, łatwo też można mnie wykorzystać- emocjonalnie. Nauczyłem się i przysięgłem sobie, że nigdy, nie będę tą osobą która goni, teraz to ja chcę być gonionym. Nie otworzę się nigdy pierwszy przed drugą osobą. Przynajmniej tak sobie wmawiam. Każdy facet potrzebuje kobiety. Ja jednak mam już ich dosyć. Obrzydza mnie postępowanie większości kobiet. One po prostu się sprzedają. Nie rozumiem gdzie jest ich godność, dlaczego nie zatrzymuje ich wstyd. Z kąd się to bierze? Prawda jest taka, że większość kobiet to dziwki. Nie chcę nikogo urazić, ale piszę po prostu to co myślę. Uważasz, że jestem świrem, czubkiem? Tak, może i jestem nim, tak się właśnie czuje patrząc na innych. Dla mnie kobieta jest czymś, czego nie potrafię opisać. Źle to ujołem- jest zjawiskiem które stawiam na piedestale, czcze je, celebruje. Jestem fanatykiem, tej jednej jedynej którą możliwe będzie mi dane spotkać. To wy- kobiety dodawałyście mi siły. Wstępowała we mnie moc, która mogła wiele uczynić. Zamiast zerżnąć, tak jak to robią wszyscy (dla przyjemności, ja szukałem czegoś więcej- czułem że tak trzeba) ja jedynie chciałem aby to była najcudowniejsza chwila, idealna. I wtedy powoli „dymano mnie”. Szybko kończą się moje związki. Pierdoli mnie już to i nie próbuje więcej. Napisałem uzależniony- od kąpa (dlatego bolą mnie oczy, chociaż już nawet nie chce przed nim mi się siedzieć, dlatego wziołem się za bazgranie w zeszycie). No i od fajek. Próbowałem wszystkiego, ale jestem za słaby. Kiedyś rzuciłem na 3 miesiące- chodziłem wtedy z Bo…(nie napisze tego z wiadomych powodów- ksywa od nazwiska). Wiem, że to pojebana ksywa dla dziewczyny, ale taką miała. Nie chce mi się o niej myśleć. Dużo bólu mi sprawiła. Dziwne, że dla kobiety potrafiłem rzucić a dla siebie nie potrafie. Mam 21 lat, studiuje w S… i wkurwia mnie życie. Żyje w kłamstwie, kiedyś to się zaczęło, a teraz musze oszukiwać dosłownie wszystkich. Mam nadzieję, że kiedyś wróci mi siła do życia. Mam nadzieję, że wkońcu coś mi się uda. Zrobię coś, jak powinienem. Pomimo świadomości złego kierunku to i tak ku niemu brnę. Dążenie do samozagłady? Nie wiem. Nie chce mi się już pisać. Ręka mnie boli. Nie no, biorę ten jebany zeszyt ponownie. Za dużo mam na głowie, niech ta jebana kartka weźmie trochę tego. Nic nie tobie, ojebię znowu semestr jak tak dalej pójdzie. Spaliłem kolejną faje i znowu piszę. Tylko 30 min do godziny bez fajki wydaje się ok. Później muszę ją znowu zapalić. Brakuje czegoś w zasmolonych płucach. (pale od 3 lat) Mam w chuj zaległości w szkole, a i tak nic nie robie. (Dziwne, a pisać farmazony to mi się kurwa chce…) Zawiodę wszystkich tak jak to zawsze robię. Dość tego mam. Dręczy mnie wszystko. Zwariowałem? Ostatnio kupiłem sobie Centrum- witaminy, herbatę zieloną i dziurawiec. Pije i łykam ten shit, może coś pomoże. Problem chyba nie leży w ciele ale w duszy. To czym zawsze marnowałem swój czas już nie sprawia mi przyjemności. Nudzi mnie. Zmęczenie, codziennie czuje tylko zmęczenie. Nie chce mi się nic. Przerwa na faje! Przepisze to na kompa bo jestem ciekawy co będzie jak ktoś to przeczyta potok nieskoordynowanych myśli przeniesionych na kartkę przez siedzącego w swoim pokoju człowieka którego ogarnia półmrok i pojebane myśli. Jest 21. Siedzę na fotelu obok k…, reszta nie jest ważna. W sumie to nie napisze więcej bo jeszcze ktoś znajomy to przeczyta. W dupie z tym… Ide pierdolże sobie herbatę z dziurawca. Haha ale jestem popierdolony. Wiem, że każdy ma podobny rozpierdol w głowie. Ja ze swoim średnio sobie radzę. Męczy mnie ten świat. Nie jestem idealny, wychowanie pewnie zawiodło. (Nie uważam siebie za nieudacznika, ofermę, frajera, ale jestem strasznie nie systematyczny. Rozpieszczany byłem w dzieciństwie. „Wojna” by mi się przydała. ) Nie obwiniam nikogo. Drażnią mnie ludzie którzy wciąż szukają słabości innych które wykorzystują aby Ci dojebać. Czekają na Twoje małe potknięcie i atakują. Ja taki nie potrafię być. Próbowałem doskonalić swój system obronny przeciw nim ale mam tego dosyć, pierdole ich. Nie wiem, nie rozumiem co im to daje. Dobra idę po tę herbatę. Potem przepisze te głupoty na kompa.

 

Co sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nienawidzę siebie bo jestem słaby. Nie mam silnej woli. Ona zniknęła. Jestem jak jakiś pie****ny zwierzak. Tylko bym się najadł, szukał przyjemności i spał!

 

[Dodane po edycji:]

 

Chcecie przykład?

 

Codziennie ustawiam 3 budziki na 9. Rano kolejno jeden po drugim wyłączam, nie myśląc wcale o tym że ustaliłem sobie że wcześniej wstanę i w końcu może trochę się pouczę! Wstałem o 13 a najchętniej to bym spał do 16. Wczoraj położyłem się około 1 w nocy. Oglądałem Kubę Wojewódzkiego http://www.exsite.pl/filmy-online/158393-kuba-wojewodzki-s10-pl-tvrip-rmvb.html - polecam odcinek z Chylińską i Foremniak. Sama czynność wczesnego wstawania nie jest problemem. We wtorki muszę wstawać o 6 i nawet kiedy nie spałem do 3 to zawsze wstawałem. Wiadomo, że potem chodziłem jak trup, niewyspany. Ale widziałem, że muszę rano wstać i skoro jestem głupi to później muszę to odpokutować i cierpieć. Czasami potrafiłem nawet nie spać całą noc po to żeby pójść do szkoły. Wiedziałem, że jeśli się położę to żaden budzik mnie nie obudzi. Najlepsze działo się ostatnimi czasy... Bardzo nie lubię 1 wykładowcy i z wzajemnością nie raz okazywaną co powodowało dużą ilość nieobecności na zajęciach z jego udziałem. Coraz bliżej końca semestru więc wypadało zacząć chodzić. Ostatnio było podobno jakieś koło więc muszę je napisać. Pewnego dnia wstałem rano o jakiejś 6 wypiłem kawę, zjadłem coś. Ubrałem się w wcześniej wyprane i ładnie wyprasowane rzeczy. Zostało mi trochę czasu więc usiadłem przy kominku i zapaliłem papierosa. Wtedy pomyślałem o niej tym zasranym małym gremlinie który zawsze musi się sapać o nieistotne głupoty. Wyobraziłem sobie co będzie jak nie chodziłem przez tyle czasu. Ona po prostu mnie zaszlachtuje. TO jest śmieszne, że taki facet jak ja boi się małej grubej starej baby... Nawet nie wyobrażacie sobie jaka ona jest złośliwa. Wiec macie kolejny powód: uciekam przed problemami... Staram się o nich nie myśleć... Nie lubię gdy ktoś się kłóci. Nie lubię konfliktów. Wiem, że nie ma przed nimi ucieczki a ja jednak uciekam. Nie poszedłem na te ćwiczenia. Mało tego to byłem tak wku**iony na siebie, że nie poszedłem też na resztę zajęć. Od 8 rano do 16 - dużo tego było. Położyłem się do łóżka i leżałem, tonąc w hektolitrach syfu- myśli. Jestem po prostu słaby i tyle. Mój zapał do czegokolwiek kończy się zawsze bardzo szybko. Nie potrafię realizować swoich celów. Kumpel jak na początku często nie było mnie na zajęciach to dzwonił dlaczego mnie nie ma. Chciał mnie obudzić albo po prostu opie**olić. Mówił mi że jestem słaby. Teraz wiem że miał racje... Zbluzgałem go w końcu, żeby dał mi spokój. No i dał a ja ciągle coraz bardziej się pogrążam. Systematycznie w moją głowę uderza piorun złych myśli. Miliona spraw które muszę załatwić. Co ja robię, uciekam, robię wszystko tylko żeby zapomnieć o problemach. Nie potrafię się z nimi uprać. A wystarczy się tylko kur.. wziąć do roboty! Zawsze ze mną było tak, że swój brak systematyczności nadrabiałem później na koniec semestru 5 krotnym wysiłkiem, nie spaniem 2 dni pod rząd. Walką do utraty tchu. Problem jest taki, że nie zawsze mi się udawało wybrnąć z odchłani zaległości. Teraz wiem, że pętla coraz bardziej się zaciska i nim się obejrzę będzie po mnie to i tak nic nie robię. Kompletnie NIC

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając Ciebie ma się wrażenie, że jak w końcu wybuchniesz to możesz zrobić jakieś głupstwo.

 

Chcesz z tego wyjść? Czy jak sam piszesz nie będziesz z tym nic robić? Bo jeśli to naprawdę będzie NIC, to jak mogą pomóc Ci forumowicze? Jeśli chcesz z tego wyjść będziesz jednak musiał COŚ zrobić. Dla niektórych jest to pójście do specjalisty, dla innych odcięcie od dawnego życia, ile ludzi tyle metod. A dla Ciebie czym to może być? W ogóle chcesz sobie pomóc, czy skończysz na opisywaniu swojego problemu, a potem wyłączysz komputer i będziesz dalej trwał w tym marazmie?

 

ewaryst7 dobrze pyta. Piszesz nam o skutkach tego co Cię trapi a nie o przyczynach (przepraszam jeśli coś pominęłam, ale masz taki chaos w słowach, że zauważyłam jedynie albo aż, zawód na kobietach), jeśli właśnie to Cię tak trapi działaj w kierunku by z tym wygrać (nie patrz na mnie, ja nigdy nie byłam w związku, więc nawet nie wiem o czym piszę w tym momencie) ... jeśli jest też inny powód, może o tym napisz, albo porozmawiaj z kimś? Gadanie prawda? Oczywiście ja mogę sobie pisać. Ty i tak zrobisz co uznasz za stosowne, ale mam nadzieję że coś zrobisz! Poza tym założyłeś temat na tym forum, więc najwidoczniej oczekujesz opinii innych. Ja nie czuje się w żaden sposób odpowiednią osobą do dawania rad, bo sama ich potrzebuję, ale w Twojej historii odkryłam kawałek siebie (problem z wykładowcą, działanie na ostatnią chwilę, a potem ta pustka i żal do siebie - heh życiorys studencki w skrócie), więc musiałam dodać coś od siebie. Mam nadzieję, że mój komentarz będzie raczej odświeżający niż z nutą goryczki.

 

Poza tym jak na osobę, która nie lubi się kłócić z innymi, strasznie dużo klniesz ... wygląda jakbyś sam sobie urągał. Przykro się to czyta, nie ze względu na moją awersję do przekleństw, ale na to jak sam na siebie patrzysz i opisujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×