Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak obniżyć zainteresowanie kobietami?


indianer

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Wiem, że odbierzecie to pytanie jako ostatni debilizm ale chciałbym znać na nie odpowiedź, jeśli takowa istnieje.

 

Mianowicie, mówiąc ogólnym skrótem, jestem człowiekiem neurotycznym i nie nadaję się do życia z kobietą ani bycia w żadnym innym związku. Poza tym nie mam pieniędzy i perspektyw na życie na powiedzmy średnim poziomie.

Oprócz tego, dochodzi do tego to, że jeśli np. powiem jakiejś dziewczynie komplement to potem mam wyrzuty sumienia bo "przecież ona mogła pomyśleć (słusznie z resztą) że się mi podoba. Nie mam prawa z moją całą neurotycznością i użalaniem nad sobą zawracać jej głowy. Jest tylu normalnych facetów na których ona powinna trafić - nie wolno mi".

Gdy np. jakaś dziewczyna mówi mi coś miłego, to odruchowo odwracam głowę do tyłu bo spodziewam się że za mną stoi jakiś facet który był adresatem jej słów a potem przychodzą wyrzuty sumienia "że może przypadkowo i nieświadomie wysłałem jej jakiś sygnał zainteresowania z mojej strony, mimo że nie mam do tego prawa i dlatego odpowiedziała na ten sygnał komplementem wobec mojej osoby"

 

Chciałbym bardzo wejść w związek z kobietą, ale wiem, że tylko bym ją unieszczęśliwił co z resztą sami widzicie powyżej. Nie chcę potencjalnej partnerki narażać na użeranie się ze mną. Przez baardzo długi czas miałem taki okres (który bardzo mi się podobał i o którym pisałem tutaj w jednym z wątków) że potrafiłem nie oglądać się za dziewczynami na ulicy bo wiedziałem, że i tak nie mam szans a tylko niepotrzebnie narobiłbym sobie płonnych nadziei. Potrafiłem nie prawić koleżankom komplementów i traktowałem je po koleżeńsku - tak jak kumpli, facetów. Nie wiem czemu (może przez wiosnę) ostatnio to się zmieniło. Cały czas myślę sobie jak byłoby miło być w związku z kobietą. Jak już mowiłem, chwilę pozniej nachodzą mnie wyrzuty sumienia że nie wolno mi tego robić a to bardzo boli.

 

Wracajac do głównego pytania, chciałbym powrócić do stanu w którym nie interesowałbym się kobietami. Nie chodzi mi bynajmniej o zmniejszenie popędu seksualnego, bo nigdy go nie miałem, ale o zmniejszenie samej chęci bycia w związku. Chciałbym po prostu postrzegać kobiety tak samo jak moich męskich kumpli - całkowicie bezuczuciowo.

 

Jeśli znacie na to jakiś trwały sposób (również farmakologiczny) to napiszcie proszę. Mam nadzieję, że istnieje coś w rodzaju pigułki z "Seksmisji" która zamieniała pęd ku miłości na pęd ku karierze.

 

Mam nadzieję, że tym postem nie wprawiłem nikogo w nadmierne zakłopotanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

....myślę , że to poważne pytanie, mimo wszystko....

Doskonale Cię rozumiem.

3 lata temu byłem zdrowym , zaradnym ,zarobionym i wysportowanym kolesiem żyjącym szybko na krawędzi prawa. Od 7 lat żonaty z atrakcyjną o 7 lat młodszą kobietą , mam tez w tej chwili 6 letniego juz synka.

Nagle niespodziewanie zachorowałem na chyba nieuleczalna psychiczna chorobę CHAD-moja historia-http://www.nerwica.com/chad-choroba-afektywna-dwubiegunowa-t19559.html

Od tego czasu zdycham jak frajer. Nie ma juz kasy, nie ma dawnego mnie, jest wrak człowieka,bez nadziei na przyszłośc. Rozważam samobójstwo

Wielokrotnie prosilem moją żonę, aby się rozstać-nie chcę byc dla Niej ciężarem, nie chcę by widziała mnie w takim stanie-zwłaszcza że znała mnie takiego jak opisałem wyżej

Wiem , że przestałem byc atrakcyjnym partnerem dla kobiet, oczekujących od faceta zaradności, bezpieczeństwa, zdecydowania itd

Chciałbym aby znalazła sobie kogoś takiego , jak ja byłem kiedyś,kto zapewni jej to wszystko co ja zapewniałem , kto należycie zajmie sią Nią i naszym dzieckiem.

mam swój honor i nie chcę nikomu marnować życia

Żona twierdzi , że dalej mnie kocha,ale zdarzyła się jej chwila słabości-trudno się zresztą dziwić

Tez uważam , że nie mam prawa nikogo obciążać swoją chorobą i powinienem wszelkie kontakty z kobietami ograniczyc do prostytutek...

Ostateczna decyzja powinna jednak należeć do naszych partnerek (w twoim przypadku tych hipotetycznych). To one decydują z kim chcą być , a z kim nie.

nie wkręcaj się więc nie potrzebnie w takie klimaty

Bądź po prostu sobą-tak naprawdę nikt nie wie co siedzi w głowach Kobiet , hehehehehe, nawet One same,heheheh

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@pajak

Pytanie jest jak najbardziej poważne. Gdzie jak gdzie ale na tym forum mało komu powinno być do śmiechu. Nie inaczej jest w moim wypadku. Rozumiem jednak, że mogłeś pomyśleć że robię sobie jaja.

 

 

@rober6666

No to rzeczywiście mamy pod pewnymi względami troszeczkę podobną sytuację. Mam nadzieję, że jakoś to przetrzymasz. Masz przynajmniej dziecko i wiesz, że nie możesz sie dla niego poddać. Jak sam pisałeś, jesteś fighterem a to zobowiązuje.

Tym bardziej, że Twój obecny stan jest nabyty - kiedyś byłeś zupełnie inny. Przynajmniej wiesz, że potrafiłeś być taki jaki chciałeś być i że to choroba Cię zmieniła. Czujesz frustrację bo nie może być tak jak kiedyś. Ja natomiast mam tak jak mam odkąd tylko pamiętam i już nie wiem nawet czy to choroba, czy sam sobie to kiedyś "zaaplikowałem" tym czy innym myśleniem czy też jestem "po prostu" aż tak porąbany od urodzenia. Sam bym chciał wiedzieć czy to objaw jakiejś choroby czy też po prostu ten typ tak ma.

 

To fakt, kobiety same czasem nie wiedzą o co im chodzi. Chcę jedynie uniknąc sytuacji w której ona bedzie mnie do czegos namawiać, będzie mowic ze wytrzyma ze mną i moją neurotycznością a po paru latach powie mi "wiesz, jednak te kilka lat temu powinnam cię była posłuchać. Ty się rzeczywiscie nie nadajesz na partnera a ja głupia myslałam że bedzie inaczej". O ile sam nie spodziewam się od życia za wiele to nie chciałbym żeby mi kiedyś powiedziała "zmarnowałeś mi kilka lat życia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indianer, Robert - wybaczcie mi, to co napiszę... Ale myślę, że gadanie (taka moja parafraza Waszych słów) - "jestem chory, teraz to najlepiej się do grobu położyć" - jest dla mnie nie do przyjęcia...

 

To ja już w ogóle mogę zapomnieć o zbudowaniu normalnego związku, bo mam NN... Toście mnie dobili buhahaha. XDDDDD

 

Rober - mówisz, że nie chcesz marnować życia swojej żonie. W mojej opinii jest się razem, na dobre i na złe... Jak to patetycznie zabrzmiało. LOL

 

Uwierzcie mi, że są związki, w których jedna z osób choruje, psychicznie, czy też nie, ale wspierają się i po prostu ze sobą są.

 

Akurat w tej kwestii mam dużo do powiedzenia, bo na co dzień obserwuję taki związek (choć to nie jest choroba psychiczna).

 

A tak poza tym, może jestem za smarkata, żeby się wypowiadać na temat małżeństw...

 

Jeśli któregoś z Was uraziłam, to przepraszam.

 

Pozdrawiam. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałam taki problem wielokrotnie mówiłam mojemu chłopakowi żeby mnie zostawił bo ja mu nigdy nie dam szczęścia przez to co się ze mną dzieje. Ale on powiedział mi tylko " czy Ty do cholery nie rozumiesz że ja Cię kocham i chcę z Tobą być zawsze, nie ważne co się będzie działo?"

taka jest miłość. nie możemy decydować za innych czy mają nas kochać czy nie! to jest ich wybór i mają do tego prawo. a my też mamy prawo kochać i być w związku. nie można nikomu zabronić miłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj to ja bym radziła iść na porządną terapię która unormuje widzenie własnego JA i podniesie samoocenę.

Nadmieniam też, że nikogo nie skazujesz i nie zmuszasz na bycie z tobą - własna i nieprzymuszona wola i...no i miłość będą ją trzymać - a czasem taka pomoc jest bezcenna.

Poza tym, niech ci się nie wydaje, że jesteś największym "popaprańcem" ever a trafi ci się kobieta o idealnym stanie umysłu, który Ty popsujesz ;) Każdy z nas czy choruje, czy nie, ma jakieś swoje "paranoje" - więc to nie tak że ty chory a ona, czysta jak łza ;) Zakańczając......kobiety to twarde sztuki - wierz w nas troszkę bardziej;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

indianer, gdybym nie była już w związku,to chciałabym kogoś takiego jak Ty :P .Poważnie.Bo z tego co piszesz jestes wrażliwy i pragniesz kontaktu,bycia z kimś blisko..a nie jedynie zaspokojenia swojego popędu.Mnie się to podoba.Jestem na TAK. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

indianer, gdybym nie była już w związku,to chciałabym kogoś takiego jak Ty :P .Poważnie.Bo z tego co piszesz jestes wrażliwy i pragniesz kontaktu,bycia z kimś blisko..a nie jedynie zaspokojenia swojego popędu.Mnie się to podoba.Jestem na TAK. :great:

 

Ja także. To ma już dwie :great: hehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rober6666, widzisz,ja jestem tego zdania co Goldielocks-na dobre i złe.Moj facet zainteresował się mną "fałszywą",nieprawdziwą ,w jednej ze swoich odwiecznych masek-uśmiechniętej,radosnej,słodkiej istocie.Oczywiście w trakcie związku,okazało się,że tej istoty nie ma.Pojawiła się jakaś prawda na mój temat,a właściwie moje zaburzenie-kapryśna,niestabilna,fatalna(hehe),destrukcyjna,wybuchowa,histeryczna i takie tam.W dużej mierze dzięki niemu-nie jestem już taka.Razem odkryliśmy to,co siedzi pod słodkimi maskami,a pozniej co się dzieje pod zaburzoną,wariacką powłoką.Nadal mam jazdy,nadal jestem chora..ale mój chłopak wie,że to nie jestem prawdziwa ja.To choroba krzyczy.A moje prawdziwe "ja" pokochał jak twierdzi-na amen.Do śmierci.I kiedy jest bardzo źle,to zawsze przypomina sobie o tym,co pokochał tak naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po trochu Shadowmere zahaczyła chyba o ważną kwestię indianer. Z tego co się orientuję, istnieją środki farmakologiczne tłumiące popęd (stosowane np. przez pedofilów czy gwałcicieli) ale w Twoim wypadku od biedy można przecież "zaspokoić" popęd w luźnym, niezobowiązującym seksie lub z prostytutką i też byłoby po sprawie (nie żebym polecał). Tymczasem w Twoim wypadku chodzi chyba o coś więcej - o próbę stłumienia potrzeby bliskości, dzielenia życia z kimś. To jest coś naturalnego jak oddychanie więc obawiam się że nie ma na to żadnego lekarstwa. Mamy to wpisane w nasze ciała i umysły na tyle głęboko, że nawet jakbyś sobie odciął przyrodzenie i udał na pustynię to i tak zatęsknisz za obecnością drugiego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja sie calkowicie zgadzam z Panem rober6666, bez dwóch zdań czasami warto się zastanowić co możemy zapewnić i dać kobiecie sam dodam jeszcze od siebie ,że mimo zlych pomysłów stworzenia "normalnego związku" nie udalo mi się to i nie mam zamiaru obciązać kogoś wlasnymi problemami . Zostawiam pole do popisu tym "normalnym" chłopakom .zasługują na troszke wiecej bo jakie bezieczeństwo i oparcie moge zapewnic dziewczynie i jaka to bedzie miłość skoro i tak czasami bywają egoistyczne zachowania w moim życiu które powoduje nerwica .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to bez sensu to jest jakiś wasz kompleks że facet musi być twardy, silny czy co? przecież tu chodzi o miłość a nie jakieś przekonania społeczeństwa.. każdy ma prawo kochać i każdy ma problemy. każdy zasługuje na miłość. bo cholera każdy jej potrzebuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to bez sensu to jest jakiś wasz kompleks że facet musi być twardy, silny czy co? przecież tu chodzi o miłość a nie jakieś przekonania społeczeństwa.. każdy ma prawo kochać i każdy ma problemy. każdy zasługuje na miłość. bo cholera każdy jej potrzebuje.

 

Męski honor... :? Panowie, nie żyjemy w epoce kamienia łupanego, i naprawdę nie musicie być tacy mega silni, mega zaradni, mega mega mega bo inaczej Wasza niewiasta zginie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie jest presja społeczeństwa jeno taka nasza męska natura. Dlatego rozumiem indianera i sam też na jakiś czas odpuściłem sobie szukanie partnerki życiowej. Po prostu moje problemy są dużo skromniejsze więc nie popadam w absolutny pesymizm. Nerwica lękowa poszła do lasu ale zostało życie w gruzach, jakaś depresja i stan zawieszenia. Pracuję teraz nad sobą, bo póki nie stanę porządnie na nogach materialnie i nie poukładam sobie w głowie wszystkiego jak należy nie chcę takiego bałaganu zrzucać na głowę drugiej osobie. Poza tym nie sądzę, bym w tej chwili był jak to się mówi "dobrą partią".

 

Magdo - nie musimy, ale chcemy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem dziewczyny napisać można wszystko ale w życiu realnym oczekiwania są naprawde rożne i zdajemy sobie niktórzy z tego sprawe ,jak się kogoś kocha to chce sie mu zapewnic wszystko co najlepsze i najbezpieczniejsze a człowiek który gra w życie na pograniczu bycia zleknionym dzieckiem ktore boi się wszystkiego w wieku dwudziestukilku lat nie może być pewnym tego że za 2 lata bedzie miał pieniadze na zycie samemu a co dopiero na utrzymanie własnej rodzinny . I to nie honor dziewczyny ale w rożnym wieku ma sie inne poglądy na temat postawy faceta w związku , jesteście troszeczke młodsze odemnie i inaczej postrzegacie pewne aspekty życia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, to co, ja mam zostawić chłopaka bo mam nerwicę lękową i go obciążam moimi problemami? Dobrze rozumiem Wasz tok myślenia ?

 

[Dodane po edycji:]

 

w wieku dwudziestukilku lat nie może być pewnym tego że za 2 lata bedzie miał pieniadze na zycie samemu a co dopiero na utrzymanie własnej rodzinny .

Takiej gwarancji nie ma nigdy, nawet jak będziesz mieć 50 lat.

 

I to nie honor dziewczyny ale w rożnym wieku ma sie inne poglądy na temat postawy faceta w związku , jesteście troszeczke młodsze odemnie i inaczej postrzegacie pewne aspekty życia .

Oj Dziadku Ridziu... ;):roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kropla drąży skałę. Życie z osobą która ma nerwicę, depresję itp zaburzenia jest nieznośne i to jest fakt. Sam pamiętam jak ogromne wyrzuty sumienia miałem, gdy przechodziłem nerwicę lękową i widziałem, jakie piętno odciska to na mojej dziewczynie. Cóż z tego że ktoś zapewnia, że daje radę. Spoglądasz co dzień na ukochaną osobę, jak z Twojej winy traci radość życia, sama dźwiga ciężar odpowiedzialności za dom, utrzymanie, nie wysypia się przez Ciebie, traci kontakt z przyjaciółmi i serce Ci pęka, bo czujesz bezradność wobec całej sytuacji. A owe wyrzuty wpędzają Cię w jeszcze gorsze kłopoty. Jeśli kogoś kochasz, nie życzysz komuś czegoś takiego. Pamiętam jak podła była dla mnie świadomość, że jeśli na zawsze już mi tak zostanie, a ona zostanie przy mnie - to będę odpowiedzialny za to, że wszelkie jej marzenia, plany, ambicje itd zostały pogrzebane. Mając tę świadomość, trudno planować nowy związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdalenabmw, źle , z wami dziewczynami jest inaczej to facet ma obowiazek bycia podporą kobiety nie na odwrót ;)

 

no ja np nie chciał bym zeby ktoś bliski mi przezemnie miał niepewna przyszłość , nie mam prawa komuś stwarzać takiej sytuacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magdulka ma racje.Ja też jestem chora,neurotyczna,itd,itp...daleko mi do ideału o jakim marzą faceci,nie umiem i nie lubie gotować,nie jestem milusia i potulna,histeryzuje i często trzeba sie mną poprostu zaopiekować.Czy to oznacza ,że nie zasługuje na miłość,bliskość,na to by być istotną dla kogoś?Do tego jestem raczej biedna niż bogata-czy to,że prawdopodobnie ani w tym roku,ani za 3 kolejne nie kupie mojemu chłopakowi na urodziny pięknego rolexa,czyni mnie nie wartą go?tak naprawde,to uważam,że ciężko by było tak naprawdę pokochac kogos idealnego,komu niczego nie brakuje,kto tylko "daje",a nie umie wziąć w zamian,bo i to jest istotne.Wszyscy jesteśmy "wybrakowani",ale jaką frajdę sprawia,gdy widzimy,że możemy kogoś "uzupełnić".Nie chcialabym kogoś,kto obsypywal mnie drogimi prezentami,a np.wcale nie potrzebował.Sorry,ale związek to nie sponsorring.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poruszyłeś tu tak dużo tematów że aż trudno mi się do wszystkich ustosunkować.

 

Witam.

Wiem, że odbierzecie to pytanie jako ostatni debilizm ale chciałbym znać na nie odpowiedź, jeśli takowa istnieje.

 

Mianowicie, mówiąc ogólnym skrótem, jestem człowiekiem neurotycznym i nie nadaję się do życia z kobietą ani bycia w żadnym innym związku. Poza tym nie mam pieniędzy i perspektyw na życie na powiedzmy średnim poziomie.

 

nerwice i depresje często uniemożliwiają związek, ok.

natomiast pieniądze i perspektywy mają mniejsze znaczenie

 

Oprócz tego, dochodzi do tego to, że jeśli np. powiem jakiejś dziewczynie komplement to potem mam wyrzuty sumienia bo "przecież ona mogła pomyśleć (słusznie z resztą) że się mi podoba. Nie mam prawa z moją całą neurotycznością i użalaniem nad sobą zawracać jej głowy. Jest tylu normalnych facetów na których ona powinna trafić - nie wolno mi".

 

no ale przecież możesz nie mówić komplementów no nie ?

jeśli masz przymus mówienia komplementów kobietom to warto się go pozbyć.

 

Gdy np. jakaś dziewczyna mówi mi coś miłego, to odruchowo odwracam głowę do tyłu bo spodziewam się że za mną stoi jakiś facet który był adresatem jej słów a potem przychodzą wyrzuty sumienia "że może przypadkowo i nieświadomie wysłałem jej jakiś sygnał zainteresowania z mojej strony, mimo że nie mam do tego prawa i dlatego odpowiedziała na ten sygnał komplementem wobec mojej osoby"

wygląda to na nerwicę związaną z tym że kobiety ciebie podrywają.

 

 

Chciałbym bardzo wejść w związek z kobietą, ale wiem, że tylko bym ją unieszczęśliwił co z resztą sami widzicie powyżej. Nie chcę potencjalnej partnerki narażać na użeranie się ze mną.

 

lęki w sytuacjach awantur też warto wyleczyć

 

Przez baardzo długi czas miałem taki okres (który bardzo mi się podobał i o którym pisałem tutaj w jednym z wątków) że potrafiłem nie oglądać się za dziewczynami na ulicy bo wiedziałem, że i tak nie mam szans a tylko niepotrzebnie narobiłbym sobie płonnych nadziei.

 

wygląda to na trudności z zaangażowaniem.

oraz anoreksję uczuciową.

 

Potrafiłem nie prawić koleżankom komplementów i traktowałem je po koleżeńsku - tak jak kumpli, facetów. Nie wiem czemu (może przez wiosnę) ostatnio to się zmieniło. Cały czas myślę sobie jak byłoby miło być w związku z kobietą. Jak już mowiłem, chwilę pozniej nachodzą mnie wyrzuty sumienia że nie wolno mi tego robić a to bardzo boli.

 

niestety jesteśmy wyposażeni w seksualność. tego się nie da zmienić

 

Wracajac do głównego pytania, chciałbym powrócić do stanu w którym nie interesowałbym się kobietami. Nie chodzi mi bynajmniej o zmniejszenie popędu seksualnego, bo nigdy go nie miałem, ale o zmniejszenie samej chęci bycia w związku. Chciałbym po prostu postrzegać kobiety tak samo jak moich męskich kumpli - całkowicie bezuczuciowo.

Jeśli znacie na to jakiś trwały sposób (również farmakologiczny) to napiszcie proszę. Mam nadzieję, że istnieje coś w rodzaju pigułki z "Seksmisji" która zamieniała pęd ku miłości na pęd ku karierze.

 

Mam nadzieję, że tym postem nie wprawiłem nikogo w nadmierne zakłopotanie.

 

sprawa jest taka że masz sporo do rozpracowania: 4 nerwice , anoreksję oraz niską samoocenę.

czyli starczy ci zajęcia na 5lat.

na pocieszenie mogę ci powiedzieć że praca nad sobą daje dużo radości

jak nerwice ustępują, lęki znikają a samoocena się podnosi.

 

jakbyś się zamotał w tym wszystkim albo coś było niejasne to pisz na priv.

 

powodzenia !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy naprawdę- Panowie- myślicie, że nerwica lękowa burzy marzenia, plany, sprawia iż przyszłość jest niepewna?

Mam nerwicę lękową i wcale nie uważam, że z tego faktu nie zasługuję na miłość, że nie mam prawa do szczęścia czy do realizacji moich planów 'sprzed nerwicy'.

 

Mam nerwicę, i co?

Mam iść się powiesić z tego tytułu, czy jak?

Ta suka nie będzie rządzić moim życiem, bo to MOJE życie a nie jej!

Róbcie co chcecie, ja mam zamiar kochać, być kochaną, spełniać swoje marzenia, realizować plany i mieć w dupie nerwicę, o ! :mrgreen:

Miłego użalania się kochani ;)

 

Shadowmere- nie smutaj, nawet jakby Cię kiedyś tfu tfu facet zostawił, to ja Cię chętnie przygarnę, wiesz o tym :P Więc na pewno sama nie będziesz! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po trochu Shadowmere zahaczyła chyba o ważną kwestię indianer. Z tego co się orientuję, istnieją środki farmakologiczne tłumiące popęd (stosowane np. przez pedofilów czy gwałcicieli) ale w Twoim wypadku od biedy można przecież "zaspokoić" popęd w luźnym, niezobowiązującym seksie lub z prostytutką i też byłoby po sprawie (nie żebym polecał). Tymczasem w Twoim wypadku chodzi chyba o coś więcej - o próbę stłumienia potrzeby bliskości, dzielenia życia z kimś. To jest coś naturalnego jak oddychanie więc obawiam się że nie ma na to żadnego lekarstwa. Mamy to wpisane w nasze ciała i umysły na tyle głęboko, że nawet jakbyś sobie odciął przyrodzenie i udał na pustynię to i tak zatęsknisz za obecnością drugiego człowieka.

 

Ech. Przeczuwałem że tak brzmi odpowiedź.

 

 

 

A tak BTW,

@Shadowmere i magdalenabmw: dzięki za miłe slowa. Jest tak jak mówicie ale dla Waszego dobra dobrze że mnie nie znacie

osobiście.

 

 

 

rober6666, widzisz,ja jestem tego zdania co Goldielocks-na dobre i złe.Moj facet zainteresował się mną "fałszywą",nieprawdziwą ,w jednej ze swoich odwiecznych masek-uśmiechniętej,radosnej,słodkiej istocie.Oczywiście w trakcie związku,okazało się,że tej istoty nie ma.Pojawiła się jakaś prawda na mój temat,a właściwie moje zaburzenie-kapryśna,niestabilna,fatalna(hehe),destrukcyjna,wybuchowa,histeryczna i takie tam.W dużej mierze dzięki niemu-nie jestem już taka.Razem odkryliśmy to,co siedzi pod słodkimi maskami,a pozniej co się dzieje pod zaburzoną,wariacką powłoką.Nadal mam jazdy,nadal jestem chora..ale mój chłopak wie,że to nie jestem prawdziwa ja.To choroba krzyczy.A moje prawdziwe "ja" pokochał jak twierdzi-na amen.Do śmierci.I kiedy jest bardzo źle,to zawsze przypomina sobie o tym,co pokochał tak naprawdę.

 

No to mieliscie prawdziwe szczęście że dotarliscie do etapu zdjęcia masek. Przewaznie ludzie wymiękają hen, przed tym etapem. Powodzenia życzę :)

 

Ale to nie jest presja społeczeństwa jeno taka nasza męska natura. Dlatego rozumiem indianera i sam też na jakiś czas odpuściłem sobie szukanie partnerki życiowej. Po prostu moje problemy są dużo skromniejsze więc nie popadam w absolutny pesymizm. Nerwica lękowa poszła do lasu ale zostało życie w gruzach, jakaś depresja i stan zawieszenia. Pracuję teraz nad sobą, bo póki nie stanę porządnie na nogach materialnie i nie poukładam sobie w głowie wszystkiego jak należy nie chcę takiego bałaganu zrzucać na głowę drugiej osobie. Poza tym nie sądzę, bym w tej chwili był jak to się mówi "dobrą partią".

 

Magdo - nie musimy, ale chcemy ;)

wiem dziewczyny napisać można wszystko ale w życiu realnym oczekiwania są naprawde rożne i zdajemy sobie niktórzy z tego sprawe ,jak się kogoś kocha to chce sie mu zapewnic wszystko co najlepsze i najbezpieczniejsze a człowiek który gra w życie na pograniczu bycia zleknionym dzieckiem ktore boi się wszystkiego w wieku dwudziestukilku lat nie może być pewnym tego że za 2 lata bedzie miał pieniadze na zycie samemu a co dopiero na utrzymanie własnej rodzinny . I to nie honor dziewczyny ale w rożnym wieku ma sie inne poglądy na temat postawy faceta w związku , jesteście troszeczke młodsze odemnie i inaczej postrzegacie pewne aspekty życia .
Kropla drąży skałę. Życie z osobą która ma nerwicę, depresję itp zaburzenia jest nieznośne i to jest fakt. Sam pamiętam jak ogromne wyrzuty sumienia miałem, gdy przechodziłem nerwicę lękową i widziałem, jakie piętno odciska to na mojej dziewczynie. Cóż z tego że ktoś zapewnia, że daje radę. Spoglądasz co dzień na ukochaną osobę, jak z Twojej winy traci radość życia, sama dźwiga ciężar odpowiedzialności za dom, utrzymanie, nie wysypia się przez Ciebie, traci kontakt z przyjaciółmi i serce Ci pęka, bo czujesz bezradność wobec całej sytuacji. A owe wyrzuty wpędzają Cię w jeszcze gorsze kłopoty. Jeśli kogoś kochasz, nie życzysz komuś czegoś takiego. Pamiętam jak podła była dla mnie świadomość, że jeśli na zawsze już mi tak zostanie, a ona zostanie przy mnie - to będę odpowiedzialny za to, że wszelkie jej marzenia, plany, ambicje itd zostały pogrzebane. Mając tę świadomość, trudno planować nowy związek.

 

A pod tym to sie moge podpisać wszystkimi kończynami. Jest tak jak w powyższych trzech cytatach. Co do joty

 

[Dodane po edycji:]

 

@Pasman. Dzięki za rzeczowy wpis. Co do przymusu dotyczącego mówienia komplementów - walczę z tym cąły czas. Np. jak zdarzy mi się powiedziec jakiś komplement, to potem już nie mówie kolejnych i traktuję jego adresatkę całkiem naturalnie, tak jakbym nic wczesniej nie powiedział i, po części, unikam przebywania w jej towarzystwie przez jakiś okres czasu. Wtedy jest szansa ze odbierze to jako po prostu "miłe słowo" od kogoś tam a nie jako "tani podryw głupka".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to mieliscie prawdziwe szczęście że dotarliscie do etapu zdjęcia masek. Przewaznie ludzie wymiękają hen, przed tym etapem.

 

Ciekawe co napisałeś :) A nie lepiej w ogóle zdjąć maskę? Zanim wejdziesz w związek? Życie bez maski jest dużo bardziej na luzie. Wiesz, ja mam tak śmiesznie w życiu, że poznaję najfajniejszych ludzi (chłopaków też) właśnie w momentach kiedy jest mi wszystko jedno co ludzie pomyślą, kiedy robię z siebie głupka (w moim odczuciu) kiedy wygłupiam się - bo to w jakiś niepojęty sposób urzeka ludzi. Teraz każdy ma takie parcie na sukces, że kiedy mamy okazję zobaczyć kogoś autentycznego, kto nie udaje przed samym sobą, można się z miejsca zakochać! :D Tak ja to widzę ;)

 

A co do związków osoba chora - osoba zdrowa. Czytałam uważnie co pisaliście i ... chyba jestem po stronie facetów. To jest dojrzałe podejście, żeby się nie wiązać kiedy ma się poważne problemy. Bo jednak nerwica to co innego niż CHAD czy schizofrenia. Nie wiem czy wiecie, ale na przykład ukryta choroba psychiczna może być powodem do unieważnienia małżeństwa. Mam na myśli - że to jest naprawdę poważna sprawa.

 

Tylko z jednym się nie zgadzam tutaj - bo wierzę jednak że prawdziwa miłość jest silniejsza niż choroba. Ale to rzadkość, rzadkość...

 

Robert, pozdrawiam Cię mocno, nie poddawaj się. Twoja żona to musi być fajna babka, nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, choroba może spotkać każdego. A że myślisz o jej szczęściu to tylko świadczy dobrze o Tobie. Pozdro 500 100 900, naprawdę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×