Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak przyjaciół, średnio-słabe kontakty z ludźmi


jat1001

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was,

Od około 3 lat cierpię na nerwicę natręctw, która ma również podłoże depresyjne. Również bardzo mocno nadszarpnęło moje poczucie wartości. Obecnie objawy, które jeszcze kilkanaście miesięcy temu doprowadzały moje życie do ruiny, nie występuję. Pozostała tylko jedna przeciwność, z którą nie mogę sobie poradzić tak jak bym chciał. Mianowicie, mam trudności może nie o tyle z nawiązywaniem, ale podtrzymywaniem kontaktów ze znajomymi. Znajomość z osobami na początku studiów stopniowo rozluźniała się, aż do dzisiejszego dnia, kiedy ogranicza się do spontanicznych kontaktów przez gadu-gadu i luźnych rozmów na uczelni, choć i to nie zawsze.

 

Uważam, że moja nerwica natręctw zaczęła się wraz z pójściem do liceum. Począwszy od 1 klasy już wówczas miałem problem z podtrzymywanie kontaktów. Nie wiem dlaczego tak się działo, ale stopniowo wszystko się rozmywało, tzn. nie spotykałem się ze znajomymi po szkole itp. Nikt o to nie zabiegał, a ja nie wykonywałem pierwszego kroku, gdyż uważałem, że nikt nie zechce.

 

Jak napisałem w pierwszym akapicie jestem teraz na studiach i nie mam żadnego przyjaciela/przyjaciółki. Mieszkam u babci i dziadka i można powiedzieć, że podczas pobytu w domu nie mam do kogo ust otworzyć. Na 1 semestrze objawy nerwicy znacząco się nasiliły (lekarz powiedział, że było to związane z pierwszą sesją i obawą o wyrzucenie ze studiów; wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to wcale nie jest takie proste). Szczęśliwie dla mnie zainteresowała się mną dziewczyna, a że mnie nie była obojętna, zostaliśmy parą. Ona miała sporo znajomych i automatycznie jej znajomi zostali moimi, ale nie z taką zażyłością. Po dwóch latach związku, rozstaliśmy się i ponownie jestem sam. :(

 

Przez całe moje życie aż do liceum miałem sporo znajomych, z którymi spotykałem się bardzo często. Teraz to wszystko jakoś wygasło... Nie wiem co robić i jak cokolwiek zmienić.

Nie wiem czym moje zachowanie jest spowodowane, nie jestem ani brzydki ani jakoś niepełnosprawny.

 

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i długość tematu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poprostu mówie to co wiem.a tego typu uszkodzeń uniemożliwiających porozumiewanie się z innymi może być kilka rodzajów.może to być np. niedorozwój umysłowy,schizofrenia,otępienie organiczne lub porażenie mózgowe.najgorzej jest kiedy gdziekolwiek pójdziesz,co kolwiek zrobisz BĘDZIE TAK SAMO :!::!::!:

 

[*EDIT*]

 

a takie uszkodzenie jest gorsze od wszystkich nałogów świata.bo z nałogu mozna wyjść jeśli tego się bardzo chce a z tego sie nie wychodzi.bo mózg nie paznokieć-nie zregenruje sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę się przestraszyłam, czy to naprawdę musi być coś tak poważnego jak uszkodzenia mózgu... :? U mnie podobne kłopoty wynikają raczej z nieśmiałości. Jeżeli kogoś bardzo dobrze poznałam i polubiłam, to starałam się nie zaprzestawać kontaktu z nim. Teraz raczej jestem samotna, nie wychodzę z propozycjami spotkań, bo chyba nie czułabym się na nich dobrze. Trudno mi to sprecyzować, ale wiele z moich przyjaźni się po prostu wypaliło, a mnie niestety wystarczy chwila by z wszystkiego zrezygnować. Poza tym czasem mam wrażenie, że nie ma sensu wielu rzeczy ciągnąć, bo ludzie w końcu i tak pójdą swoją drogą. Choć rzeczywiście moje postępowanie do zbyt wielu dobrych rzeczy mnie nie zaprowadziło :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a takie uszkodzenie jest gorsze od wszystkich nałogów świata.bo z nałogu mozna wyjść jeśli tego się bardzo chce a z tego sie nie wychodzi.bo mózg nie paznokieć-nie zregenruje sie.

hahaha, szczerze mnie rozśmieszyłeś :!: prosze cię, jak młody, inteligentny człowiek może tak pisać? a gdzie plastyczność mózgu? możliwości kompensacyjne mózgu, tkanki nerwowej? każde uszkodzenie ma swojemechanizmy zastępcze. fakt, tych poważniejszych nie da się całkiem wyeliminować.

 

co do tematu, tez mam podobną rozterkę życiową... w liceum nie doskwierała mi nuda, czy brak znajomych, bo zawsze były imprezy, wyjazdy, zabawa. koniec liceum, jak wyrok - każdy pojechał w swoją stronę, szukać własnej przyszłości. stare nawet najlepsze znajomości posypały się, bo co to za znajomości ze spotkaniami raz w miesiącu/2 miesiące? :( doszłam do wniosku, że tak wygląda dorosłe życie - każdy ma swoje obowiązku, zajęcia, plany, cele, rodziny. ale i tak tego nie akceptuje, bo ludzie przebywać z ludźmi.

 

nie jestem typem niesmiałej osoby, ale rzadko wyciągam rękę, żeby się z kims skontaktować, pogadać na gg, umówić na spotkanie... zawsze taka byłam, nawet jak pojawiła sie nerwica lękowa... choć nie wychodze już za wiele na spotkania :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hahaha, szczerze mnie rozśmieszyłeś :!: prosze cię, jak młody, inteligentny człowiek może tak pisać? a gdzie plastyczność mózgu? możliwości kompensacyjne mózgu, tkanki nerwowej? każde uszkodzenie ma swojemechanizmy zastępcze. fakt, tych poważniejszych nie da się całkiem wyeliminować.

 

to nie prawda.tkanka nerwowa nie regeneruje sie po uszkodzeniu.a przyczyną mojej wiecznej samotności jest właśnie uszkodzenie mózgu.do tego wrodzone.bardzo chciał bym z kimś porozmawiać,odwiedzać,zaprzyjaznic sie,byc z kimś,być komuś potrzebny.ale każda próba wyjścia do ludzi konczy sie tak samo.a ja niewiem dlaczego.troche to przypomina wzięcie do ręki gniazda os.osy są ładne ale raz dotkniesz i cie pogryzą i masz nauczke do końca życia.dlatego uważam że niema żadnego sensu tracic czasu i energi na daremne próby nawiązania kontaktu z innymi.do tego strasznie sie boje :( i teraz to ja niedałbym nikomu się zbliżyć do mnie.szczegolnie zdrowemu :!: bo niepotrzebne mi kłopoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to niedorozwój umysłowy z niedowładem czterokończynowym

 

[*EDIT*]

 

wtedy nie istotne jak wyglądasz.czy masz muskulature Pudzianowskiego czy dwie głowy,cztery rece,czy niemasz pół głowy efekt jest ten sam.każdy od ciebie spieprza a ty sam masz w dupie jak wyglądasz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest tylu szczęśliwych niepełnosprawnych - szczęśliwszych od niejednego sprawnego. Nie zastanawiałeś się nigdy jak oni to robią? Jeżdżą na wózkach, są niewidomi a jednak żyją, robią coś w tym życiu żeby być szczęśliwymi, nie poddają się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może to że niema o czym ze mną rozmawiać.mam mało tematów do rozmowy.i nawet wiem dlaczego.dlatego że w moim życiu nigdy nic sie nie działo.nie docierały do mnie żadne bodzce.a rodzice byli dalecy od rehabilitacji.po drugie jak z niedorozwojem umysłowym można rozmawiać normalnie?zazdroszcze tym ruchowym.oddał bym swoje dwie nogi za sprawny umysł :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmienił byś zdanie gdybyśmy spotkali sie w realu.wtedy rozmowa szybko by sie urwała.zawsze tak bylo a ja do tej pory niewiem dlaczego.więc wole nie ryzykować zeby sie nie załamać i musze patrzeć pod nogi.do tego nie potrafie rozpoznać tego co ktoś o mnie myśli,do mnie czuje.jak ktoś mi powie że mnie lubi,kocha,nienawidzi,boi sie mnie ja zawsze reaguje tak samo czyli ignoruje jak moge albo patrze z politowaniem bo już nikomu nie wierzę.

 

[*EDIT*]

 

i sram na tak zwaną ofiarność lekarzy którzy mnie ratowali kiedy coś mi sie stało bo to była tylko hipokryzja-całe życie nikt niewie że żyjesz albo cie prześladują.a kiedy umierasz to nagle jesteś w centrum uwagi,chuchają i dmuchają żeby tylko twoje serduszko,płucka,układ pokamowy nie przestały funkcjonować.a kiedy sie ockniesz dadzą ci jeszcze większego kopa.więc im nie zależy na tobie tylko na tym żeby twoje narządy nie uległy rozkładowi.nie patrzą na ciebie jak na człowieka tylko jak na hodowlę organów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie prawda.tkanka nerwowa nie regeneruje sie po uszkodzeniu.

Mechanizmy kompensacji OUN (wg Ayers, Vojty, Konorskiego, Touwena, Grochmala):

- przejęcie funkcj iprzez komórki przetrwałe w ognisku chorobowym

- twoerzenie wypustek nerwowych w sąsiadujących komórkach o podobnej funkcji

- włączenie neuronów rezerwowych,

- uaktywnienie nieczynnych międzyneuronalnych połączeń synaptycznych,

- przejęcie funkcji przez dodatkowe i drugorzędowe pola ruchowe,

- zastąpienie funkcji uszkodzonej kory przez drugą pókulę i jądra podkorowe.

 

sorka, ale bez tego nie byłoby fizjoterapii, rehabilitacji. tylko na to potrzeba czasu i odpowiednich metod!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieboszczyk: ja myślę, że to zwykły deficyt akceptacji, aprobaty, itp.

W ludziach tego wlasnie szukasz, oczekujesz, potrzebujesz, dlatego spieprzają. Taki jest mechanizm i nic na to nie poradzisz.

Ten "niedorozwój" polega własnie na braku wykształcenia poczucia własnej wartości i społecznej przynależności.

Wychowałeś się po prostu w choojowym środowisku, a nie żadne uszkodzenie mózgu - możesz sobie ten stan tłumaczyć nawet tym, ze wlasnie masz pełnie księzyca na niebie - to jest tak samo pozbawione sensu (sorry za ordynarność).

Słaby kontakt z ludzmi za młodu daje obecnie konsekwecje w trudności w kontaktowaniu się, czerpania z tego jakiejś wartości, sensu.

 

Receptą na to jest stały kontakt z innymi i najlepiej (albo wyłącznie!) ze zdrowymi jednostkami. Pamiętaj, że zdrowe jednostki nie potrzebują aprobaty, dlatego będziesz mial zawsze przeczucie, że jej nigdy nie dostajesz. Po prostu wmieszaj się w tłum i uświadom sobie, że akceptacje już masz. Skoro daleś sobie wmówić w swoje uszkodzenie mózgu, to jest to więcej niż pewne, że dasz sobie wmówić całkowitą aprobatę innych. Z tą różnicą, że aprobatę naprawdę już masz :)

I najważniejsze: NIGDY nie deaprobuj ludzi, jeśli ci nie wlezli wyraznie za skore. Bo pomyśl - jak mają cie inni akceptować, skoro ty ich nie chcesz? Nie musisz nawet rozmawiac, wystarczy jedno glupie neutralne spojrzenie i nie przekreslisz sobie w przyszlosci kontaktu z tym kimś.

 

Znam dokładnie temat z autopsji i czytając Ciebie, czytałem jakby siebie.

Ale nie poddaje się i jak będę miał 40 lat i bede ciągle w tym samym miejscu, bede mógł mówić, że mam popsuty mózg ;]

 

 

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arw nieboszczyk mam identyczny problem jak wy mowiac szczerze sobie nie radze wspominam stare dni i chce mi sie plakac ze kiedys mialem przyjaciol mialem dziewczyne mialem wszystko a mimo to chcialem wiecej dzisiaj przez te braki tematow do rozmowy nie mam nic ani przyjaciol ani dziewczyny czasem wyjde z domu spotkam sie z znajomymi ale jestem malo istotna osoba na tym planie stoje zazwyczaj z boku cos co kiedys bylo dzisiaj jest dla mnie marzeniem bardzo chce to zmienic ale za kazdym razem kaczy sie to porazka przyjaciele pomału mnie olali mialem 2 dziewczyny od tego czasu ale za kazdym razem kaczylo sie zdrada spowodowana jak mi sie wydaje wlasnie tym ze nie umialem z nimi rozmawiac czemu to tak wyszlo przeciez kiedys nie mialem z tym problemow wrecz przeciwnie bylem gadułą jakich malo brakuje mi normalniej rozmowy chcialbym pogadac z osoba ktora ma taki sam problem wymienic sie pogladami wesprzec we wiekszym gronie bedzie latwiej ten problem rozwiazac bo kto nas tak naprawde rozumie lepiej niz my sami do tej pory z nikim o tym nie gadalem bo po co kto to zrozumie;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gonix,

 

bo prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie;)

 

ja stwierdziłam to dopiero jak zachorowałam i że tak na prawdę ci co myślałam że nimi są w rzeczywistości okazało się że nimi nie są :(

nie wytrwali po prostu ze mną :(

 

i to jest jeden z pierwszym pożytków naszej choroby:) prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie;)

 

Dzisiaj się z tego śmieję i ostrożnie dobieram znajomych.

Znajomych bo prawdziwego przyjaciela trudno znaleźć w dzisiejszym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ivet masz racje z tym ze ja mialem od zawsze 3 przyjaciol od zawsze trzymalismy sie razem myslalem poporstu ze mam szczescie majac az tylu prawdziwych przyjaciol jednak sie mylilem trudno taki juz ten swiat tyle ze mi sie niechce pomalu w tym swiecie obracac bo po co? codziennie tosamo ta sama monotonia codziennie sie budze i niemam ochoty wstawac z lozka mam ochote isc spac nie myslec jeszcze jakis czas o tym to jest straszne brakuje mi nawet tej nadzieji ze kiedys bedzie lepiej tak samo jak mi brak sil by dalej z tym walczyc jak wy mozecie z tym sobie radzic czy nie czujecie sie nie potrzebni skad macie sile by z tym walczyc ? moze to dlatego ze od zawsze bylem osoba bardzo towarzyska a dzisiaj poprostu tego mi brakuje przez moja pustke w glowie juz sam nie wiem ;/;/;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autor tego postu ma teraz problemy w relacjach interpersonalnych, Nieboszczyk napisał o uszkodzeniu mózgu, a co powiecie na mój przypadek ja NIGDY nie miałem przyjaciół ani dziewczyny a w maju skończę 29 lat i tak było od zawsze. To jest dopiero nienormalne, zwłaszcza , że odczuwam potrzeby niby jak normalny człowiek :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tracący- we mnie masz przyjaciela jeśli to Cię pociesza :smile:

 

Cóż, mnie znajomi opuścili, udawali dobrych a okazali się szujami. Przez moją fobię społeczną odsunełam się od tych, którzy mnie lubią.

Mam nadzieję że to sie zmieni jak sie wyleczę. Na dzień dzisiejszy mam 'w realu' tylko chłopaka, rodziców i młodszą siostrę. A i przed nimi czasem odczuwam lęk...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja NIGDY nie miałem przyjaciół ani dziewczyny a w maju skończę 29 lat i tak było od zawsze.

Pociesze Cie, ja rowniez nigdy nie mialem dziewczyny, prawdziwych przyjaciol, a kiedys bardzo, o jednym i drugim marzylem. Dzis z perspektywy widze, ze jesli chodzi o przyjaciela, to nie bylo wokol mnie nikogo takiego, kto by mnie zrozumial i moglby zostac moim przyjacielem (no moze, w liceum, ale wtedy to juz ze mna bylo niezbyt dobrze). Prawda jest taka, ze przyjazn nie zdarza sie tak czesto, zazwyczaj ludzie przyjaciolmi nazywaja troche lepszych znajomych, z ktorymi wychodza sie bawic, a pozniej jesli nie daj boze zdarzy sie cos zlego, to ci "przyjaciele" czesto okazuja sie nimi nie byc. I jeszcze jedno, przecietni ludzie sa po prostu malo wrazliwi i czesto pozbawieni empatii, dlatego, jak taki ktos z kumplem 3 razy w tygodniu pojdzie na browara, albo wyskoczy "na dziewczyny", to juz uwaza go za przyjaciela, dlatego wrazliwym jest ciezej kogos godnego miana przyjaciela znalezc, bo i wymagania wieksze.

Zycie jest, jakie jest, ja juz nie martwie sie tym, co bylo, tego nie da sie zmienic, a przyszlosc to zagadka, ale jesli chcesz, zeby bylo nadal tak, jak jest, to zadreczaj sie dalej, to najlepsza metoda, zeby bylo zle, gwarantuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×