Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przestać przyjaciela uważać za "ukochanego"?


Dziewczyna_18

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem osobą znerwicowaną- niezły początek tematu ;) Mam ponad 19 lat i jestem bardzo wrażliwa, wszystko przeżywam ze zdwojoną siłą.

Przez bardzo długi czas byłam zakochana w moim koledze i próbowałam na wszystkie sposoby się do niego zbliżyć, ale się nie udało. Żyłam w sumie tylko dlatego bo miałam nadzieję że połączy nas coś więcej. Ale jestem w sytuacji bez sensu bo już wiem na pewno że to tylko (aż?) mój przyjaciel i nigdy nie będzie nikim więcej... Nie umiem jednak zmienić swojego nastawienia, nie umiem całkowicie wyzbyć się nadziei, mimo że sytuacja jest jasna, nie potrafię zacząć o nim myśleć inaczej... NIe chcę o nim całkowicie zapominać odsunąć się i odtrącić, bo to wartościowa osoba, ale nie wiem kompletnie jak sobie uświadomić, że to nie on jest moim jedynym czy jak to tam nazwać, jak się odkochać i zacząć uważać go za po prostu przyjaciela, wyzbyć się innych uczuć. Ta sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, przysparza mi wielu cierpień, bólu, nie umiem przestać o nim myśleć, marzyć, ale zdaję sobie sprawę że to jest bez sensu- jestem w kropce. Mój stan psychiczny jest coraz gorszy i nie wiem czego się złapać... Może Wy macie jakiś sposób, jakąś podobną sytuację, wiecie co zrobić, jak to wszystko sobie poukładać...? Moje zakochanie trwa już dwa lata, tym gorzej jest mi się przestawić, zrozumieć. Wszystko zbyt czarno widzę...

Z góry dzięki i pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie da się nic zrobić. To jest sytuacja beznadziejna.

Albo przynajmniej na jakiś czas (długi - paromiesięczny co najmniej) zerwiesz te kontakty, albo spróbuj polubić swoją sytuację. Przy czym nie mam na myśli zerwania znajomości przez jakąś kłótnię, tylko np. wyjazd do innego miasta, kraju.

 

Istnieje też oczywiście szansa że mu się odwidzi i zachce z Tobą być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam trochę inną sytuację, z byłym chłopakiem (byliśmy razem 4 lata, a rozstaliśmy się 1,5 roku temu). ale podobnie chciałam zacząć traktować go jak kumpla. nie chcę do niego wracać jako dziewczyna, ale brakuje mi towarzystwa, jako przyjaciela. z tym, że czasami za bardzo zaczynałam odczuwać coś więcej. ale ostatnio jest lepiej...

Dziewczyna_18, proponuję ograniczyć kontakty - tzn widujcie się rzadziej, ale niby to przypadkiem, nic mu nie mów. musisz się pogodzić z tym, ze nic z tego nie będzie, przyjąć to do wiadomości.

mnie też trochę pomogło, że zwracałam uwagę na wady mojego byłego, być może nawet je wyolbrzymialam. to pomogło, ale nie wiem czy ty też chcesz iść tą drogą. miłość jest ślepa, a gdy dostrzeże się wady, okazuje się, że ta osoba nie jest ideałem i można bez niej żyć....

powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, jeśli chodzi o rzadkie widywanie się, to mam to już odgórnie załatwione, bo on jest teraz za granicą i nie wie sam, kiedy wróci do kraju. Jest tam już dobrych kilka miesięcy, rzadko się do siebie odzywamy, bo nie ma za bardzo jak, kiedy itp. Ale jeśli już się udaje, to pozostaje to wrażenie że to bardzo ważna osoba i nie chce z nią zrywać kontaktów. Jednakże to że się nie widzimy, rzadko się konatktujermy, nic nie daje... Wciąż o nim myślę, zastanawiam się co robi itd. I nawet nie umiem tego kontrolować bo to pojawia się w mojej głowie mimowolnie i nie wiem nawet kiedy i w jaki sposób.

Nie mogę mieć nadziei że on nagle wróci pokocha mnie i będziemy żyć długo i szczęśliwie, bo to jest bez sensu i mogę sobie tym zmarnować życie... Jednak czuję, że podświadomie może nawet taką nadzieję mam i nie wiem, jak się jej pozbyć. Myśl o innych dziewczynach które pojawiają się w jego życiu jest bardzo bolesna...

Że ma wady to wiem, wyolbrzymiam je jak mogę, ale każdą z nich umiem zaakceptować, czyli ten sposób też nie działa.

Nie chcę skończyć przypadkiem jak Werter, nie ta epoka, a życie jest za krótkie by tak się załamywać...:/ No tak, ale mówić i wiedzieć to jedno, znaleźć sposób by zmienić uczucia to drugie, ech...

 

---- EDIT ----

 

Kurwix i jak tu można żyć normalnie, jak tylko myślę, co mu tu wysłać na święta i czy lepiej maila czy smsa i jak ułożyć, żeby się uśmiechnął, żeby mu się zrobiło ciepło na sercu... Ech i co mi odpisze... Czasem myślę, że skoro i tak jestem na przegranej pozycji i już nigdy z nim nie będę, to co mi szkodzi myśleć i marzyć...Chociaż chwilową przyjemność mi to sprawi, skoro wszystko stracone... :(

 

---- EDIT ----

 

Napisałam kur.wix, myślałam, że z X zamiast A na końcu to już nie przekleństwo :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem myślę, że skoro i tak jestem na przegranej pozycji i już nigdy z nim nie będę, to co mi szkodzi myśleć i marzyć...Chociaż chwilową przyjemność mi to sprawi, skoro wszystko stracone... :(

Powiem szczerze, że takie życie iluzjami wydaje mi się bardzo niebezpieczne. To droga donikąd, no może poza dodatkowym cierpieniem. Nie piszę tego ot tak, lecz z doświadczenia życiowego.

 

Nie ma ludzi idealnych, może warto dostrzec wady i odpowiednio zweryfikować swoje uczucia? Ja dzięki temu podniosłem się jakoś po rozstaniu z eks. I chociaż miałem możliwość utrzymywania kontaktów przyjacielskich, pogrzebałem całą tę przeszłość doszczętnie. Czasami odzywa się jeszcze echo tamtych dni, tamtych chwil, ale szybko je zagłuszam i idę do przodu.

 

Tak po prostu IMHO jest najzdrowiej. Mam masę problemów z moją osobowością, więc ten jeden mniej to już jakieś osiągnięcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem myślę, że skoro i tak jestem na przegranej pozycji i już nigdy z nim nie będę, to co mi szkodzi myśleć i marzyć...Chociaż chwilową przyjemność mi to sprawi, skoro wszystko stracone... :(

Powiem szczerze, że takie życie iluzjami wydaje mi się bardzo niebezpieczne. To droga donikąd, no może poza dodatkowym cierpieniem. Nie piszę tego ot tak, lecz z doświadczenia życiowego.

 

 

Tylko, czy to jest możliwe, tak po prostu te myśli "wyłączyć"? Ja się obawiam że nie. Po prostu musi minąć odpowiedni czas, my sami tylko możemy sobie w tym pomóc, nie zamykając się w sobie, w świecie swoich uczuć. Dać szansę komuś innemu - ale nic na siłę. Tylko ze świadomością że to samo przejdzie, wcześniej czy później. Zawsze przechodzi. Piszę to z perspektywy własnych doświadczeń.

 

erich_zann, masz rewelacyjne zdjęcie w avatarku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, czy to jest możliwe, tak po prostu te myśli "wyłączyć"? Ja się obawiam że nie. Po prostu musi minąć odpowiedni czas, my sami tylko możemy sobie w tym pomóc, nie zamykając się w sobie, w świecie swoich uczuć. Dać szansę komuś innemu - ale nic na siłę. Tylko ze świadomością że to samo przejdzie, wcześniej czy później. Zawsze przechodzi. Piszę to z perspektywy własnych doświadczeń.

Jako odpowiedź pozwolę sobie zacytować liryk Edwarda Stachury /nie patrzmy na to, jak umarł, lecz na to, co stworzył/:

 

"Przysięgam wam, że płynie czas!

Że płynie czas i zabija rany!

Przysięgam wam, przysięgam wam,

Przysięgam wam, że płynie czas!

Że zabija rany - przysięgam wam!

 

Tylko dajcie mu czas,

Dajcie czasowi czas,

(Pozwólcie czarnym potoczyć się chmurom

Po was, przez was i między ustami,

I oto dzień przychodzi, nowy dzień,

One już daleko, daleko za górami!)

Tylko dajcie mu czas,

Dajcie czasowi czas,

Bo bardzo, bardzo,

Bardzo szkoda

Byłoby nas!"

 

Prawda w czystym wymiarze. Jeszcze lepiej brzmi w wykonaniu SDMu czy Jana Kondraka. ;)

 

erich_zann, masz rewelacyjne zdjęcie w avatarku ;)

To fragment okładki płyty Stevena Wilsona pt. "Insurgentes". Zafrapowała mnie i okładka, i płyta. Co do twego avatarka - :twisted: Ciekaw jestem, jak należycie go interpretować. /sry za offtop/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Avatary macie fajne, to fakt, oboje :P Też muszę sobie jakiś zafundować, bo tak szkoda, że taka pustka :D

 

Czas płynie i zabija rany, to fakt. Byleby tylko nie płynął nie wiadomo ile i faktycznie zabił te rany. Póki co wszystko jest zbyt świeże. Gdyby to był mój "eks" może byłoby jakoś łatwiej. rzucić to wszystko i pogrzebać.

Między nami jednak od zawsze była przyjaźń, ( a z mojej od zawsze coś więcej i wciąż żyłam nadzieją), a teraz po prostu nie mam zupełnie żadnej możliwości by zamienić to w głębsze uczucie (on jest zbyt daleko i żyje swoim życiem...), muszę pogodzić się z takim stanem rzeczy. A przyjaźń chociaż chcę utrzymać. Ale to wszystko zbyt trudne jeszcze :/

Stachura to jeden z moich ulubionych poetów ;) Wrażliwy artysta. Jakoś dobija myśl tylko, że ostatecznie popełnił samobójstwo... Mimo całego optymizmu, który starał się zawrzeć w niektórych swoich utworach i wiary w ludzi i świat, którą prezentował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do twego avatarka - :twisted: Ciekaw jestem, jak należycie go interpretować. /sry za offtop/

 

 

"...Na Łysej Górze, pod cieniem trzech krzyży,

diabeł zasiadł posępny przy ognisku czerwonem,

owinął się ogonem,

rękami objął kopyta

i czarownic się pyta:

tej, której włos ryży,

tej, co siwa trzęsąca,

i tej, która srebrniejsza niźli talerz miesiąca: -

Za co go kochają -?

(...)

- Szatan milczy, gładzi brodę,

na trzeciej czarownicy spogląda urodę

i wzywa ją do siebie, sadza na kolanach,

- jałowiec trzaska w polanach.

I płyną ciche słowa, smutne jak śpiew łabędzi:

 

"Tęsknota mnie tu pędzi,

tęsknota wichrowa

i żałość bez miary. -

- Ty mi dochowaj wiary

i nie krzywdź mnie bez winy.

Za miłość zapłać miłością,

za pożądanie pragnieniem -

choć jesteś jeno ciemnością

i Bożym cieniem. -

Zabierz mnie do domu

nie daj mnie nikomu,

ani ludziom ani bogom,

przyjaciołom, ani wrogom,

gdyż nigdy nie słyszano,

nigdy nie mówiono,

by diabeł, diabeł rzucił duszę potępioną!"

 

Skoro tak się tu poetycznie zrobiło... Pawlikowska-Jasnorzewska

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stachura to jeden z moich ulubionych poetów ;) Wrażliwy artysta. Jakoś dobija myśl tylko, że ostatecznie popełnił samobójstwo... Mimo całego optymizmu, który starał się zawrzeć w niektórych swoich utworach i wiary w ludzi i świat, którą prezentował.

Widać po stopce ;) Dla mnie najpiękniejszy jego liryk, głównie dzięki genialnemu wykonaniu SDMu. Wciąż czekam na tę białą lokomotywę z innego świata, która mnie uratuje przed tym marazmem i mrokiem dnia codziennego... Inna rzecz, że ta biała lokomotywa w adaptacji filmowej "Siekierezady" okazała się bardzo wymownym zaproszeniem do innego świata. Nazbyt okrutnym...

 

Zabierz mnie do domu

nie daj mnie nikomu,

ani ludziom ani bogom,

przyjaciołom, ani wrogom,

gdyż nigdy nie słyszano,

nigdy nie mówiono,

by diabeł, diabeł rzucił duszę potępioną!"

Ten fragment przemawia do mnie całkowicie. Zaiste, tak musi być...

 

Jednak czas już najwyższy, aby znów ruszyły - i dla mnie, i dla was - dni. I oby przepadła ta kula u nogi przeklętej pamięci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej by było, gdyby istniało urządzenie kasujące całe cierpienie wywołane wspomnieniami...Przeszłość czasem boli bardziej niż wizja przyszłości i bardziej obawiam się tego, co było, co czułam i co czuję teraz, niż tego, co będzie kiedyś, choć to przyszłość jest dla mnie niepewna a przeszłość to historia... Myślę o wszystkich chwilach, kiedy mogłam być blisko niego i o tych momentach, kiedy on był obok mnie i strasznie się boję, bo wiem, że jestem sama i nie znaczę tyle, ile bym chciała, a samotność i to poczucie że jestem "nikim dla kogoś kto jest całym światem" wywołują u mnie wręcz panikę i bezsilność, z którą nie mogę sobie poradzić. Za wszelką cenę chciałabym sprawić, żeby jego uczucia się odmieniły i żeby zauważył we mnie coś więcej... Ale on dokonał wyboru. Poza tym jest bardzo daleko i nie jestem w stanie w żaden sposób się do niego zbliżyć...

 

Musiałabym obejrzeć "Siekierezadę". Póki co do czynienia miałam tylko z książkami i utworami pisanymi, nie z tym co powstało na bazie tej, jak sam o niej mówił, "pisaniny"- muzyką czy filmami ;) Ale pracę maturalną o nim pisałam. Możliwe, że bym się z nim dogadała, żebym go polubiła i znalazła w nim przyjaciela, tym bardziej lubię jego poezję :D

 

Rzucić przeszłość w diabły i iść naprzód i zapomnieć wreszcie o tym, co było, co jest daleko... Choć zbyt świeże by zapomnieć :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, że gdyby gdzieś płynęła Leta, to szybko skończyłyby się jej zasoby, gdyż tak wielu ludzi chciałoby pić u jej źródeł... Przeszłość skutecznie potrafi zatruwać życie, niczym precyzyjnie odmierzany jad z wieloletniej kroplówki. Trzeba zdać się na przyszłość, jaka by nie była.

 

I taki fragment liryka "poety przeklętego" Williama Blake'a:

"Ktoś Rodzi Się dla Życia Nędznego.

Każdego Dnia i każdej Nocy,

Ktoś Rodzi Się dla słodkiej radości.

Jeden dla słodkiej Rodzi Się radości,

Inny Się Rodzi dla Nieskończonej Nocy."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację niestety.

Najgorsze to bać się tego, ze będzie jak dawniej. Dzień po dniu widzieć, że powtarza się schemat, który się nie sprawdził. Mieć świadomość fatalnego końca, i jednoczesnie wielką nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Wolałabym zapomnieć o tym, że poprzednio się nie udało - skoro i tak nie potrafię postąpić inaczej. A nie potrafie - bo nie umiem postąpić wbrew sobie, choćbym zdawała sobie sprawę z tego, że nieuchronnie działam na własną szkodę...

 

Ale to będzie kiedyś, a potem znowu wielkie nadzieje, tylko lęku coraz więcej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie!

przeczytałem temat i parę refleksji przyszło mi do głowy, które to z kolei skłoniły mnie do napisania paru zdań:)

 

dziewczyna_18:)

"Jestem osobą znerwicowaną- niezły początek tematu ;)

-a może czas zacząć inaczej myśleć o sobie

"wszystko przeżywam ze zdwojoną siłą. "

-czemu ? -podejrzewam, że w pewnych sferach życia np. intymnych to byłoby mocno korzystne:)

 

"Przez bardzo długi czas byłam zakochana w moim koledze i próbowałam na wszystkie sposoby się do niego zbliżyć, ale się nie udało."

-może on z tych(jak ja heh), który wolałby sam coś upolować niż upolowanym zostać

 

"Nie umiem jednak zmienić swojego nastawienia, nie umiem całkowicie wyzbyć się nadziei, mimo że sytuacja jest jasna, nie potrafię zacząć o nim myśleć inaczej."

-bo nie chcesz jak się zaraz okaże:

"NIe chcę o nim całkowicie zapominać odsunąć się i odtrącić, bo to wartościowa osoba"

 

"nie wiem kompletnie jak sobie uświadomić, że to nie on jest moim jedynym czy jak to tam nazwać, jak się odkochać i zacząć uważać go za po prostu przyjaciela, wyzbyć się innych uczuć."

-może nie chcesz tego sobie uświadomić, wolisz żyć iluzją, [że przyjedzie po Ciebie na białym rowerze z bagażnikiem z tyłu:)] tym samym podejmujesz WYBÓR

 

 

"sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, przysparza mi wielu cierpień, bólu, nie umiem przestać o nim myśleć, marzyć, ale zdaję sobie sprawę że to jest bez sensu- jestem w kropce."

-nie umiesz, bo nie chcesz, zatem osiągasz to co chcesz!

 

"Mój stan psychiczny jest coraz gorszy i nie wiem czego się złapać..."

-poszukaj zasobów. kartka papieru, ołówek + pytanie "od czego by tu zacząć by to rozwiązać"

 

"Może Wy macie jakiś sposób, jakąś podobną sytuację, wiecie co zrobić, jak to wszystko sobie poukładać...? Moje zakochanie trwa już dwa lata, tym gorzej jest mi się przestawić, zrozumieć."

- Kiedyś miałem podobną sytuację, tylko, że zauroczenie trwało krócej. Próbując to rozwiązać tak jak ty, jedynie wchodziłem co raz głębiej w niefajne emocje...

U mnie to chyba skończyło się dlatego, że przestałem ją lubić:)

Teraz mam podejście, że zakochanie u mnie przychodzi dopiero po tym gdy obie osoby tego chcą.

 

"Wszystko zbyt czarno widzę..."

-Zmień tą całą czerń na np. RÓŻ !!! :)

 

erich_zann:

"Czasami odzywa się jeszcze echo tamtych dni, tamtych chwil, ale szybko je zagłuszam i idę do przodu."

-może to echo chce Ci coś powiedzieć ważnego. zagłuszasz je, ale ono nadal jest !

 

"Przeszłość skutecznie potrafi zatruwać życie, niczym precyzyjnie odmierzany jad z wieloletniej kroplówki"

-nie nie nie! to twoje wyobrażenia o niej! a zatem dokładnie ty sam potrafisz zatruwać sobie życie! ehh

 

"Trzeba zdać się na przyszłość, jaka by nie była."

-będzie taka jaką ją stworzysz, to więcej niż pewne przynajmniej dla mnie!

 

pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No przyznam, że Twoje wnioski są dość ciekawe, widać , że masz psychologiczne podejście do tematu, takie przemyślane ;P No cóż, przyznaję CI w pewnych kwestiach rację - nie chcę sama zapominać o swoim koledze, bo wiem, że gdy przestanę się z nim kontaktować, to stracę ze swojego życia bardzo wartościową i cenną osobę, którą lubię. Z drugiej strony wiem, że tylko kompletne odcięcie się od niego za jakieś parę miesięcy, może za rok czy dwa, dałoby mi jakiś efekt ;) Więc uważam, że sytuacja jest trochę taka jakby bez wyjścia, bo nie wiem, co mam zrobić. Swojego nastawienia nagle nie zmienię, a tak bym właśnie chciała. Nie spodziewam się, że przyjedzie na białym koniu, rowerze czy w mercedesie, ale mam cień nadziei, że może kiedyś się spykniemy, jej też nie potrafię chcieć się wyzbyć ;)

 

Tak w ogóle to nie cierpię różowego :P A co do podwójnie silnego przeżywania intymnych sytuacji, to nawet nie skomentuję, bo się wstydzę :oops::P pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przytoczę poniżej jak stworzyłaś SAMA SOBIE świat w którym nie ma wyjścia z sytuacji:

""nie chcę sama zapominać o swoim koledze, bo wiem(?), że gdy przestanę się z nim kontaktować, to stracę ze swojego życia bardzo wartościową i cenną osobę, którą lubię.""

to jeszcze rozumiem:)

tylko skąd wiesz, że go stracisz ze swojego życia? powiedział Ci to? on chce, żebyś się zadręczała myśląc o Nim?

a może stracisz wtedy tylko jego wyobrażenie, które tkwi w twojej głowie i do którego tak przywykłaś/polubiłaś je?

a tak na prawdę jego osoba nadal będzie w twoim życiu, bo nie wymażesz tego co było

 

"Z drugiej strony wiem(?), że tylko kompletne odcięcie się od niego za jakieś parę miesięcy, może za rok czy dwa, dałoby mi jakiś efekt"

skąd to wiesz? :)

moim zdaniem tutaj zwyczajnie zamykasz sobie drogę do szybkiego rozwiązania tematu, który wydaje się błahy, jedynie twoje usilne dążenie, żeby go mieć sprawiają, że nadal go masz:)

pisząc, kiedy ta opcja mogłaby pomóc planujesz sobie ile to jeszcze chcesz się źle czuć i wzdychać do kolegi ups do "wyobrażenia kolegi";P

 

"Swojego nastawienia nagle nie zmienię, a tak bym właśnie chciała."

Chcesz, ale nie możesz, bo nie wiesz, że stworzyłaś sobie taki świat w którym nie ma wyjścia z sytuacji. Już wiesz:)

 

A co do podwójnie silnego przeżywania intymnych sytuacji, to nawet nie skomentuję, bo się wstydzę"

Nie ma czego! Ognistą być to żaden wstyd;P

 

pzdr świąteczne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uffff , własnie to jest trudne .Po pierwsze to bład wielu ludzi , ze dopuscił do zakochania .Juz po pierwszych oznakach miłosci powinno sie wycofac , ale zadajemy sobie pytanie .Czy nam sie nie nalezy odrobina szczescia? Kochac kogos to piekne uczucie , ale nie byc kochanym to straszny ból .Ja uwazam ze najlepiej było by zakonczyc znajomosc , ale to nie takie proste .Cos wiem o tym .Pozdrawiam i zycze wytrwałosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×