Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak poprosić o pomoc?


anatom

Rekomendowane odpowiedzi

Żeby nie mnożyć wątków - witam wszystkich.

 

Do sprawy.

Mam problemy, zdaję sobie sprawę, że mam problemy, że sprawy zaszły już trochę daleko. Nie radzę sobie z własnymi problemami, często je zresztą wyolbrzymiam. Nie dbam o siebie tak jak powinienem - no, dbam o to, żeby jakoś wyglądać, ale zupełnie nie dbam o swoje zdrowie (fizyczne i psychiczne). Może widzę w tym jakąś szansę na przyszłość...

Zdarza mi się widzieć ludzi z poalkoholową marskością wątroby, nie chcę skończyć jak oni - z wodobrzuszem, chudymi kończynami, ginekomastią. Ale cały czas usilnie na to pracuję (nie mogę się zmusić, żeby zrobić kilka podstawowych badań, żeby zobaczyć na czym stoję - zwyczajnie się boję).

Jaki jestem na codzień? Słucham ludzi, a ludzie mi sporo opowiadają, zagarniam to wszystko, pocieszam. Ale nigdy (no, od wielkiego dzwonu to się zdarza) nie zdradzam co siedzi we mnie. Czyli - z jednej strony otwarty, z drugiej skryty. I tak kiszę w sobie to wszystko, wieczorami smutki zalewam piwem. I życie się toczy. Każdego dnia marzę o jednym - żeby to życię się zmieniło - w jedną lub w drugą stronę, jak najszybciej.

Żeby uporządkować ten bełkot - mam dwa problemy - depresja i alkoholizm. Jedno wynika z drugiego. Trzeci problem to brak pomysłu na rozwiązanie tych spraw.

Poradźcie - jak zawołać o pomoc? Ja nawet nie wiem kogo miałbym prosić.Czy lecieć do psychologa/psychiatry? Czy może próbować rozmawiać z kimś z rodziny (bo powiedzenie "z kimś bliskim" to byłaby przesada). Nie wiem co będzie wymagało większej odwagi...

Inna myśl - może nie warto prosić o pomoc, tylko robić to co lubię - pić wieczorami? Może nie warto się starać, zwłaszcza, że nie mam dla kogo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami z rodziną trudno o tym rozmawiać i nie zawsze się opłaca co wiem ze swojego doświadczenia. Druga sprawa to jak masz dobrego przyjaciela to jest to numer jeden do którego możesz najpierw pójść z problemem. Jak nie masz takowej osoby to sprawa wygląda gorzej, ale nie wszystko stracone. Dalej w kolejce stoi psycholog jeśli chcesz się skupić na terapii składającej się z rozmowy lub psychiatra jeśli chcesz się skupić na terapii farmakologicznej. A najlepiej połączyć jedno z drugiej bo prochy, choć nie zawsze, to zazwyczaj pomagają w dużym stopniu. Chociaż trudno czasami zrobić krok w kierunku żeby sobie pomóc a zwłaszcza żeby zwierzać się obcej osobie to szybko się jednak można przekonać, że z taką osobą rozmawia się łatwo, bo wie w czym problem i jest od tego żeby stwarzać jak najbardziej komfortową sytuację dla pacjenta. No to by było na tyle moich rad. Jeszcze tylko dodam, że to czy Twoje życie się zmieni zależy tylko od ciebie. Nikt za ciebie pierwszego kroku nie zrobi. Więc powodzenia i pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I życie się toczy. Każdego dnia marzę o jednym - żeby to życię się zmieniło - w jedną lub w drugą stronę, jak najszybciej.

 

A jak myślisz, kiedy się zmieni ? Jak będziesz siedział z tym piwem tak co wieczór ? Jeśli tak, to w którą stronę ?

Pewnie do tych wszystkich chorób, złego stanu fizycznego, tego chcesz ?

Przynajmniej zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie potrwa wiecznie, że wszystko kiedyś się kończy. Pamiętaj - nic w Twoim życiu się nie zmieni, jak Ty będziesz stał w miejscu i nic nie robił w kierunku zmian, poza tym - kto stoi w miejscu, tak naprawdę się cofa.

 

Czy lecieć do psychologa/psychiatry? Czy może próbować rozmawiać z kimś z rodziny (bo powiedzenie "z kimś bliskim" to byłaby przesada). Nie wiem co będzie wymagało większej odwagi...

 

Wydaje mi się, że jeśli już zdobyłbyś się na odwagę, łatwiej byłoby porozmawiać ze specjalistą. O ile byś naprawdę chciał uwierzyć w to, że może Tobie pomóc.

 

Inna myśl - może nie warto prosić o pomoc, tylko robić to co lubię - pić wieczorami? Może nie warto się starać, zwłaszcza, że nie mam dla kogo?

 

Naprawdę to lubisz ? Ja myślałam, że jak człowiek coś lubi, to nie pisze o tym, że stanowi to dla niego problem. Przecież każdy chciałby robić to co lubi, a więc wątpię, że pisałbyś tutaj, gdybyś nie widział, że to Twoje hobby, praktykowane codziennie nie zaprowadzi Cię do niczego innego.

Zawsze jest warto prosić, jeśli naprawdę szukasz pomocy, odpowiedzi na pytania. Ale musisz chcieć.

Zasada jest prosta - dopóki sobie nie pomożesz, to i nie będziesz miał dla kogo się starać. Ty też jesteś ważny, bądź przez chwilę egoistą.

 

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wszystko co piszecie. I do rzeczy.

 

Tomek - no rzecz w tym, że nie mam osoby, przed którą mógłbym się swobodnie otworzyć. Jak tylko zaczynam przy kimś wspominać, że cośtam mi nie leży to słyszę "a ja to..." i litania jak temu drugiemu jest źle, lub zwykłe olewanie tego co mówię, a nie chcę (nie potrafię) wywrzeszczeć, że się męczę, że nie jestem tak szczęśliwy za jekiego mnie mają. Tak czy inaczej, idę na bok, moje sprawy się nie liczą.

 

K. - piszesz "(...) tego chcesz? (...)". Wiesz co? Ja już sam nie wiem czego chcę. Z jednej strony chcę, żeby to wszystko się zmieniło, z drugiej - boję się zachwiać tą "równowagę", którą teraz osiągnąłem. No i powraca problem pustki - nie wiem czym mógłbym zastąpić wieczorne picie.

A gdybym był egoistą (odważnym egoistą) to raczej nie byłboy tej dyskusji.

 

Trzymajcie się, dobranoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam ten ból nie można się komuś zwierzyć bo od razu zalewa cię tym co mu nie odpowiada.... Jeśli nie ma się dobrego przyjaciela to tak będzie człowiek zawsze stawia swoje sprawy jako priorytet i ma w dupie innego człowieka. Inna sprawa z dobrym przyjacielem, no ale jak się go nie ma to przesrane trochę. No każdym razie radzę iść do specjalisty. Tak między nami kolegami to ja szczerze mówiąc wolę się zalewać w trupa ale to na prawdę nie jest dobre rozwiązanie. Mimo że lubię uciec z pomocą alkoholu to jednak kreska na życiu. Z tym się nie da żyć po prostu prędzej czy później ale na pewno cię to wykończy.

Pozdrawiam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak między nami kolegami to ja szczerze mówiąc wolę się zalewać w trupa ale to na prawdę nie jest dobre rozwiązanie. Mimo że lubię uciec z pomocą alkoholu to jednak kreska na życiu. Z tym się nie da żyć po prostu prędzej czy później ale na pewno cię to wykończy.

Pozdrawiam. ;)

 

W trupa to się jeszcze nigdy nie spiłem, raczej pamiętam co i jak. W towarzystwie jak piję to z umiarem, góra 2-3 piwa. Jednak najlepiej mi się pije samemu, przed komputerem. Nie powiem, sprawia mi to przyjemność. Te wieczory są taką moją odskocznią, chwilą, kiedy mogę pomartwić się o siebie i mieć w dupie innych, tak zwyczajnie odpocząć. Gdyby nie te moralniaki rano to byłoby w ogóle fajnie.

Wiem, że to kreska na życiu, ale nikt nie jest idealny. Jeden pali, drugi pije. Cieszę się tylko, że mój alkoholizm nie wpływa negatywnie na innych ludzi, że nie robię żadnych awantur, scen i tak dalej. Mam prostą zasadę - jestem wypity to idę spać.

Co jeszcze zauważyłem - jak byłem kiedyś na jakichś lekach, których nie chciałem mieszać z alko jakoś niefajnie spałem, wybudzałem się w nocy, męczyłem się. Nie wiem czy to przez brak alkoholu były te wybudzenia, czy raczej odwrotnie - czy to alkohol sprawia, że moje koszmarki nie budzą mnie w nocy (stawiam na to drugie).

 

Dobra, nie ma to tamto, nie marudzę więcej.

 

Pozdrawiam znad Leszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie odskocznie to fajne czasami xD fajnie się samemu napić i sobie czasami pomyśleć nad różnymi sprawami czy po prostu się zrelaksować...no gorzej jak się gubi umiar...mój gdzieś mi po drodze wypadł. Pozdrawiam xD...a co do spania to może przez alkohol ci się rytm zaburza, spróbuj zbastować trochę i zobacz jak będzie wtedy. Albo może to leki. Kto wie. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo dojrzałe to stwierdzenie ;) powinieneś dbać o siebie bo czy siebie czy innych krzywdzisz to zawsze jest źle.

 

Może i powinienem, ale nie mam dla kogo się starać (tylko błagam, nie pisz, że dla siebie). Poza tym życie i świat bez alkoholu byłby nie do zniesienia. Przynajmniej ja na chwilę obecną nie potrafiłbym ich tolerować. A alkohol bardzo mi w tym pomaga. I wszystko się jakoś toczy.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo dojrzałe to stwierdzenie ;) powinieneś dbać o siebie bo czy siebie czy innych krzywdzisz to zawsze jest źle.

 

Może i powinienem, ale nie mam dla kogo się starać (tylko błagam, nie pisz, że dla siebie). Poza tym życie i świat bez alkoholu byłby nie do zniesienia. Przynajmniej ja na chwilę obecną nie potrafiłbym ich tolerować. A alkohol bardzo mi w tym pomaga. I wszystko się jakoś toczy.

 

Pozdrawiam.

Nie wiesz nawet jak bardzo bym chciał temu zaprzeczyć :roll: chyba ci niestety na razie rację przyznam. A w sumie jak można dbać o siebie nie mając dla kogo jak ja nawet nie dbam o siebie mając dla kogo? Niszczę się i pociągam za sobą innych. Żeby ciebie to nie spotkało. Powodzenia,

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiesz nawet jak bardzo bym chciał temu zaprzeczyć :roll: chyba ci niestety na razie rację przyznam. A w sumie jak można dbać o siebie nie mając dla kogo jak ja nawet nie dbam o siebie mając dla kogo? Niszczę się i pociągam za sobą innych. Żeby ciebie to nie spotkało. Powodzenia,

Pozdrawiam.

 

Wiesz o tym, że prędzej czy później będziemy musieli coś z tym zrobić? Tylko, kurde, co? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no są chyba dwa wyjścia...nauczyć się żyć bez tego albo stracimy wszystko z czasem ale solidnie i bez powrotu. To się też tyczy przywileju chodzenia wśród żywych. Nie mam pojęcia puki co to nie widzę w ogóle możliwości zabawianie się czy spędzenia miło czasu bez alkoholu. I to wcale nie wydaje mi się chore. Chore wydaje mi się jak inni potrafią żyć bez alko. pff....nie wiem...jakoś się musi ułożyć nie? xD trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakoś się musi ułożyć nie? xD trzymaj się.

 

Pewnie, że musi. Kwestia tego, w którą stronę się to potoczy. Jak już pożółknę i brzuch mi urosnie do wielkości balona to będę wiedział w którą stronę to poszło ;)

Dopóki nie chleję pod sklepem i nie budzę się na izbie wytrzeźwień lub izbie przyjęć w szpitalu to nie jest źle ;)

 

Miłego weekendu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robiłem tak jak Wy...aż spędziłem noc w szpitalu z nieżytem żołądka. Picie dzień w dzień piwa niestety zrobił swoje i mój brzuch nie wytrzymał. Teraz nie pije wieczorami a żyć się jakoś da. Tylko z drugiej strony co to za życie ?

 

Pozdrawiam Kolegów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, życie bez alkoholu. To już jakiś krok w kierunku uwolnienia się. Może jakaś terapia + proszki do pomocy i idzie chyba jakoś się wyleczyć xD Przynajmniej ja spróbuję. Pozdrawiam Kolegów ;)

 

Myslałem, że dziś spróbuję, ale jakoś nie wyszło. Może jutro.

Tak swoją drogą to wpadła mi poważniejsza prezentacja do zrobienia, będzie trzeba nad nią posiedzieć, może to będzie jakiś bodziec do zmian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, dziś miałem krótką dyskusję z rodzicami. Zaczęło się w sklepie (ot, takie cotygodniowe zakupy) - kiedy przyniosłem do wózka 2 browary usłyszałem coś w stylu "ja ci nie żałuję, ale może ograniczysz piwo?". Wiedzą, że przed komputerem lubię wypić piwo, ale myślą, że 1-2 i, jak im uświadamiam, nie codziennie. Przecież nie stoją nade mną, kładą się wcześniej niż ja, wszystkiego nie widzą. W każdym razie szybko ich zgasiłem. Później w domu dyskusja się dalej rozwinęła, też nie na długo, obyło się jakoś bez scen, ale problem został zauważony. Może dobrze, że nie wiedzą jaka jest skala problemu, bo by chyba na zawał zeszli.

I tak mnie naszło - mają rację, to jest bezsprzeczne. Może i mógłbym to wykorzystać na wyjście z tego gówna. Ale z drugiej strony - za bardzo to lubię, żeby z tym kończyć. No i nie mam czym zastapić wieczorów przy butelce.

 

Gratuluję imprezy Tomek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anatom

moja matka kiedyś mi zwróciła uwagę, że za dużo piję. zrobiłam jej z tego powodu awanturę. im bardziej wiesz, że ktoś ma rację, tym bardziej się burzysz. im bardziej ktoś Ci zwraca uwagę, że masz problem, tym intensywniej się wypierasz.

z czasem uczysz się udawać, ukrywać, maskować.

spróbuj czasem nie wypić tego piwa przy kompie. wydaje Ci się, że to niemożliwe, albo zadasz sobie pytanie, dlaczego właściwe miałbyś go nie wypić.

ale jak już przeżyjesz ten wieczór bez alko, lepiej się poczujesz, ja przeżyłam 5 i świat się nie skończył, choć wydawało mi się, że tak będzie.

spróbuj. dla własnego spokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie kiedyś będę musiał spróbować, chociaż brakuje mi motywacji. Picie przed monitorem to chyba jedyna rzecz, która sprawia mi przyjemność. W tym czasie mogę zapomnieć o problemach innych, o tym jaki naprawdę jestem (a jest duża dysproporcja między tym jakiego mnie widzą a jaki jestem). Jednocześnie włącza mi się moralniak, mówiący, że źle robię pijąc.

Nie wiem, może to przed moje niedowartościowanie, ciągy lęk przed właściwie nie wiem czym i brak chęci do działania sprawiają, że uciekam w alko.

Co do maskowania - ja już się maskuję, kupuję alko w różnych sklepach, żeby nikt nie pomyslał, że mam problem. Chowam to po kątach pokoju, żeby nikt nie znalazł.

Nie jest fajnie. Wdepnąłem w niezłe łajno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, mądre słowa i prawdziwe xD i serio anatom, nie jest tak trudno przystopować jak się już spróbuje to zdajesz sobie sprawę jakie to łatwe. Pozdrawiam.

 

To dlaczego tego nie zrobisz?

Może ja nie porywam się na to, bo nie chcę stracić czegoś co lubię, co daje mi siłę do fukkcjonowania, co sprawia, że mam na co czekać każdego dnia? Rozważając plusy i minusy to, nie patrząc w daleką przyszłość, wolę pić i jakoś się trzymać, niż nie pić i nie wiedzieć co ze sobą zrobić wieczorami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz, nie patrząc w daleką przyszłość to idzie tak jechać gorzej jak za parę lat ci jebnie wątroba albo coś. Tak btw. to uzależnienie jak na to nie patrzeć a to już jakaś słabość. A skoro bez alko czujesz że nie masz co ze sobą robić wieczorami to może sobie znajdź zajęcie. Poćwicz albo wyjdź na dwór i ulep bałwana. Jak nie ma śniegu to ulep go z gliny, jak nie ma gliny to go kurde narysuj ale chcę cholernego bałwana rozumiemy się??? ..ups...poniosło mnie. sorry xD :mrgreen: Nom a ja na co dzień to nie piję bo mam wiele innych ważnych rzeczy do robienia. No prawda taka że sobie dowalam innymi używkami no ale picie raczej ograniczam i żyję. Aczkolwiek jak już się nawalę to się zastanawiam jak ja bez tego wytrzymywałem. Anyway pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×