Skocz do zawartości
Nerwica.com

Autoagresja/agresja w depresji


famme fatal

Rekomendowane odpowiedzi

Od trzech lat dzieje się ze mna cos dziwnego,a tak naprawde to wszystko nasiliło się w ciągu ostatniego roku.Przestałam widzieć jaki kolwiek sens w swoim życiu,ciągle się denerwuje nawet byle głupstwem.Przez co nigdzie nie wychodze z domu bo się wstydze samej siebie.Jak juz gdzieś wyjde to tak sie denerwuje ze zaczyna mnie żołądek boleć oraz głowa.nie potrafie się z nikim dogadać.Wszyscy mnie unikają ponieważ jeśli tylko ktoś zada mi pytanie czy się odezwie do mnie to ja nie potrafie normalnie odpowiedzieć,wręcz przeciwnie staje się, można powiedzieć, agresywna.Najchętniej spedzam czas sama we własnym pokoju najczęściej płacząc.Po prostu juz mi się nie chce zyc. Byłam u lekarza to mi przepisał leki na depresje.Ale po dwóch tygodniach brania zrezygnowałam z nich,gdyż po nich nie wiedziałam jak sie nazywam.Juz nie wiem co mam roboć.Straciłam wszystkich przyjaciół i jeszcze troche i strace chłopaka,bo już tez nie moze ze mna wytrzymać.Prosze poradźcie mi co mam robić?? :?::!::?::!: Dodam jeszcze że mam dopiero 20 lat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie załamuj się, podejmij walkę, my wszyscy podejmujemy ją każdego dnia. Powiedz lekarzowi, jak czułaś się po tych lekach , często tak bywa, iż początki przyjmowania leków nie są za wesołe, ale potem powinno być lepiej. Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości , mów o nich zawsze lekarzowi, nie bój się. Głowa do góry!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

musisz po prostu koniecznie porozmawiać z lekarzem. ja zanim miałam dobrane odpowiednio leki to trooochę minęło. ale w końcu są pierwsze efekty i tego trzymać się trzeba ;) nie rzucaj lekow sama, bo to nawet dość niebezpieczne i możesz miec po tym skutki uboczne! ja odtawiałam leki powoli, zmniejszałam dawkę aż do wygaśnięcia.

a skoro lekarz zapisał Ci antydepresanty, to znaczy, że według niego coś Ci jednak jest.. więc nie lekcewarz tego. nieleczona depresja może mieć poważny wpływ na Twoje życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Złotko powiedz mi dlaczego Twój stan pogorszył się w ciągu ostatniego roku? Czy miało to związek z jakimś nieprzyjemnym uczuciem, przeżyciem? Wszakże nie można się tak izolowac, widoczne objawy depresji niestety postępują, radzę byś wybrała się na jakąś terapię lub przynajmniej do lekarza, który z pewnościa coś poradzi... To, że nie masz celu życia obecnie nie znaczy, że ma byc tak zawsze. Musisz to koniecznie zmienic, starac się pracowac nad sobą, ludzie przez cale życie się uczą doskonalą, i na drodze z każdego z nas pojawiają sie trudności ale Ty musisz uwierzyc, że potrafisz je pokonac, lub im sprostac. Odnajdz w swoim chlopaku cel Twojego zycia , jeżeli go Kochasz? milosc ulecza, niestety nie znam istotnych szczegolow o Tobie by cos konkretnego Ci poradzic. Na pocieszenie powiem tylko, ze w Twoim wieku spotkala mnie podobna trudnosc, bylo ciezko, ludzie sie odwrocili, chlopak zostawil, ale moja nadzieja pozostala z kartka,że wróci... I wrócila :) w wraz z nią i samopoczucie, wiara we własne siły, atrakcyjnośc... ehhh... życzę powodzenia, dobrze rozumiem Twoój problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga famme fatal!! Rozumiem Cie ..jestem w podobnej sytuacji. Tyle ze ja mam dopiero 18 lat..Boje się świata i bardzo nerwowo reaguje.Tez mam chlopaka, na którego moge nawrzeszcześ za bzdure.. Widze ze ledwo wytrzymuje..Rodzina ..to samo.. wsciekam sie zbyt czesto i o nic..placze..najechetniej lezalabym cale dnie w lóżku i ryczała. Coraz bardziej załuje ze Bóg obdarzył mnie mową..Bo ostatnio coraz trudniej mi jest panować nad tym co mówie..Sama gubie się w tym czego chce..Cale otoczenie ma wrażenie ze ich obwiniam a tak naprawde nienawidzę siebie i tylko siebie obwiniam..Brzydze się własną osobą.. Nie byłam u lekarza .. boje sie. Staram się sama sobie pomóc..ale chyba nie daje to żadnych rezultatów..Jesli to tak dalej pójdzie wykończe siebie i innych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

 

Otóż na tą paskudną chorobę jaką jest nerwica choruję już od bardzo długiego czasu..właściwie od dziecka.teraz jeszcze doszła okropna depresja..Nie potrafię sobie poradzić ze sobą.Nienawidzę się tak bardzo że mam myśli żeby skończyć ze sobą..Tak jak napisałam w moim pierwszym poście w temacie przywitań,że naprawdę trudno mi o tym pisać..ale przemogłam się uznając że poprostu muszę o tym napisać bo już do końca oszaleję o ile już tak nie jest,nawet teraz jak chcę o tym powiedzieć to myślę że nie potrzebnie się nad sobą użalam i roztkliwiam,jak to już słyszałam wiele razy...Moje huśtawki nastrojów zmieniające się w ciągu krótkiego czasu wykańczają nie tylko mnie ale moje najbliższe otoczenie.Moje ukochane dziecko boi się mnie(takie odnoszę wrażenie)a facet jest widzę wykończony moim okropnym zachowaniem..Otóż jak jest przez kilka dni wszystko cudownie tak w jednej chwili nagle ogarnia mnie czarna rozpacz..Wszystko jest złe,wydaje mi się ze nikt mnie nie akceptuje,ogarnia mnie zlość na wszystkich i wszystko i oczywiście wyżywam się na najbliższych,czyli wrzeszczę na swojego synka,czepiam się namniej znaczących rzeczy,oskarżam mojego partnera o wszystko i słownie go naprawdę ranię zupełnie bezpodstawnie mówiąc mu bardzo przykre i pełne złości słowa..Moja agresja wyzwalana jest poprzez krzyk u mnie aż do zmęczenia i całkowitego wyczerpania..Po takim ataku przychodzi płacz,poczucie winy i jak zawsze naprawdę szczerze przepraszam za swoje zachowanie,czuję się nikim,nie potrzebna nikomu,wszyscy są mądrzejsi ode mnie,lepsi i ładniejsi,tyle w życiu osiągnęli a ja co?Nawet nie mogę normalnej pracy znaleźć bo nikt mnie nigdzie nie chce...Przez terapie u psychologów przechodziłam już wiele razy..Szkoła skierowała mnie do Zagórza koło Wawy bo moje wyniki w nauce i nerwowe załamania doprowadzały nauczycieli do szału..Tam zrobiłam maturę i naprawdę czułam się tam dobrze bo byli tacy jak ja i naprawdę wspaniali nauczyciele..Ale cóż..Wtedy było dobrze..Dostawałam sinequan,tisercin i jakoś w miare normalnie funkcjonowałam..Teraz w dorosłym życiu wszystko wróciło do "normy"czyli znów myśli o tym jaka jestem do niczego..Tłumaczę sobie tym że jeśli przez wiele lat w domu słyszalam od rodziny że ja to nerwus jestem,że do niczego się nie nadaję i nic w życiu nie osiągnę,porównywanie mnie z kimś tam w rodzinie kto ma same dobre wyniki w nauce a potem ze ma dobrą prace i zarabia duze pieniądze a ja to co??Jak zwykle nic sobą nie reprezentuję..To boli..To naprawdę cholernie boli,ale z tego tłumaczenia nic i tak nie wynika..Wszystko tak bardzo emocjonalnie przyjmuję do siebie i każde wydarzenie kończy się u mnie włąsnie krzykiem,straszną złością wobec siebie i bliskich,których przecież kocham ponad wszystko...Piję melisę i łykam valerin..przynajmniej po tym sie wyciszam na trochę..do następnego ataku nerwów i złości i poczucia że jestm nikim.Może ja rzeczywiście jestem chora psychicznie tak jak to mi bardzo często powtarzał mój były mąż z którym się rozwiodlam,bo nie mogłam wiecej wytrzymać w toksycznym związku ale to akurat jest chyba mało istotne..Pozdrawiam Was serdecznie i jeśli będziecie mieli choć jakąś małą radę to będę Wam bardzo wdzięczna..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Marla_30g naprawdę Ci współczuję:(przeczytałam wszystko i przypomnialo mi sie troche moich przeżyć i te chwile kiedy miałam te napady szału i kiedy nie potrafiłam sobie z tym radzić.W moim wypadku nie obeszło się bez leków i tak naprawdę to tylko one mi pomogły opanować to co się ze mną działo bo zaszło to juz tak daleko że nic nie pomagało,dlatego też nie czekaj aż dopadnie Cię już tak na dobre tylko już wybierz się do psychiatry i poprostu opowiedz co sie dzieje.Zobacz-cierpisz Ty,rodzina...a z Twego postu wynika że byłaś tylko u psychologa.

Nie jestem zwolenniczką leków i bardzo rzadko doradzam by ktoś zaczął je przyjmować-ale w tym przypadku jeśli masz juz nerwice i czujesz że dochodzi depresja to nie zwlekaj z lekarzem.

Mam nadzieję że wszystko się jakoś poukłada i dasz radę wyjść z tego st w czym się znalazłaś,lekarz z pewnością powie co trzeba robić.3mam kciuki i pozdrawiam Cie gorąco:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Marla!

Nie tylko Ty nie radzisz sobie z agresją. Wiele rzeczy nas łączy, z tym, że ja nie krzyczę i kieruję swoją złośc w siebie... Chociaż otoczeniu też się trochę obrywa. Mogę Ci tylko napisać to co sama wiem. Drażliwość i kłótliwość często towarzyszy depresji. Mozliwe, że jeśli poradzisz sobie z depresją to po prostu zniknie... Na mnie świetnie działa Fluoksetyna. Po paru dniach mija większość objawów, ale jak jest w Twoim wypadku nie wiadomo... Może jestem wyjątkowo podatna na ten lek. Może warto spytać lekarza o szybciej działające leki antydepresyjne? Seronil, Fluoksetyna właśnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wsparcie i rady.dziś idę do internisty po skierowanie do psychiatry choć byłam już nie raz w swoim życiu..ale było by za dużo czytania wiec dlatego nie napisałam więcej,ale myślę ze rzeczywiście tak jak na forum wielu użytkownikow wypowiadało się ze źle dobrane leki albo poprostu nie działają w ogóle albo wręcz mogą zaszkodzić..U mnie chyba był ten pierwszy przypadek..bo pamiętam że po Tisercinie to spałam na lekcjach i żadnych innych objawow działania tego leku nie było..Dzisiaj jestem w dobrym nastroju i przyjmuję do siebie wiecej informacji i łapię więcej z otoczenia.Nawet porozmawiałam z moim facetem o tym wszystkim.ze wcale ta złosć moja nie jest specjalnie wymierzona w niego,że te ataki złości są ode mnie silniejsze i nie potrafię nad tym zapanowac..W odpowiedzi usłyszałam że jesli będę czuła że nie długo będę miała atak to mam założyć czerwoną czapkę i on wtedy będzie wiedział jak ma reagować i jak sie zachować... :shock::D Pozdrawiam Was mocno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzymam kciuki za Ciebie Marla... Wiem, ile to kosztuje wysiłku i jak boli myśl że sprawia sie bół bliskim. Czy do psychiatry potrzebne jest skierowanie? Ja zawsze szłam bez i mnie przyjmowali... Masz dobrego faceta, rozmawiaj z nim, wierzę, że sobie z tym poradzicie... Mnie dziś podbudowała moja mama... Zaskoczyła mnie, naprawdę. Powiedziała, że podziwia mnie, że radzę sobie ze wszystkimi obowiązkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam:) do psychiatry nie jest potrzebne skierowanie.Pozdrawiam ;)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:33 pm ]

Dodam iż każdy lek antydepresyjny nie zadziała wcześniej niż po dwóch do trzech tygodni.Można poczytać w dziale leków(objawy uboczne,działanie,itd)zachęcam bo naprawde dużo się można dowiedzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co widze w ulotce Fluoksetyny to działanie terapeutyczne leku zaczyna sie po okresie 1-4 tygodnie. Ja zaczynam czuć po ok 5 dniach.

 

Marla, moje metody kierowania złości na siebie są paskuedne... Budowanie nienawiści do siebie, kiedyś anoreksja, bulimia, teraz troszke mniej głupich rzeczy ale wciąż zdarza mi się robic głupstwa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasienka125 cieszy mnie to że tak szybko zadziałał na ciebie prozac.Czasem bywa tak że ludzie bardzo dobrze przyswajają leki i skutki przyjmowania można odczuć już od pierwszych dni.Ja osobiście też dobrze tolerowałam prozac i nie będę zapeszać ale to właśnie on wyciągnął mnie z depresji:)czego i tobie calym sercem życzę:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Bardzo dziekuję Wam za słowa otuchy.Dziś idę na 15.30 do psychiatry.I cieszę się z tego że udało mi się w ogóle wyjść i pójść do tej przychodni,ale modliłam się zeby było w kolejce do rejestracji jak najmniej ludzi,żeby nie słyszeli jak mówię, ze się chcę zapisać na wizytę.Wiem że to głupie i nie powinnam tak reagować.. :?

GRACJA : Nie tak do końca jest z tym wsparciem i zrozumieniem..Choć rownież bardzo bym tego chciała,facet przeważnie albo odwraca to w żart bo tak naprawdę nie wie co ma mi powiedziec zebym się lepiej poczuła,albo jeśli własnie mam napad szału to w trybie natychmiastowym buduje mur,nie patrzy w moją stronę,zamyka się w sobie,nie odzywa się nawet jednym słowem..a jak mówię"powiedz coś"to on mi "ale co ja mam ci powiedziec"i to tyle co w takich momentach jest zdolny mi przekazać..I jego spokój i opanowanie jeszcze bardziej wzmaga we mnie wściekłość,bo tak naprawdę większość z nas w takich momentach(tak myślę)potrzebuje własnie reakcji drugiej osoby,przytulenia,powiedzienia kilku słów..a tu nic..dosłownie twierdza nie do pokonania,potem potrafi się do mnie nie odezwać przez cały dzień..A ja wtedy oczywiście że to tylko moja wina i to przeze mnie to wszystko itd..i zaraz myśli samobójcze,i wszystko,wszystko co Wam też jest tak dobrze znane...Jezu..jak ja bym chciała normalnie żyć..Jak widzę te uśmiechnięte dziewczyny na ulicy,ludzi wychodzących codziennie do pracy,zwyczajnie sobie żyjących to nienawidze się jeszcze bardziej i nienawidzę również ich..Ech..kończę te głupoty pisac,ale Wam naprawdę z całego serca życzę żebyście się wydostali na powierzchnię i czerpali z życia wszystko co najpiękniejsze.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marla... Te uśmiechnięte dziewczyny na ulicy też mają problemy... Mi kiedyś powiedziała koleżanka, że trudno uwierzyć, że miewam depresję... Wszystko siedzi w środku, to co się okazuje na zewnątrz tto tylko czubek góry lodowej...

 

Ja też na codzień w odpowiedzi na większość moich zachowań mam tylko obojętność... W akcie desperacji przerabiałam nawet tłuczenie naczyń i trzaskanie drzwiami, spokoju faceta nic nie zburzy. Juz się tym nie przejmuję. Trzeba się troszczyć o siebie. Szkoda naczyń;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasieńko..Jak Ci się udało zacząć"nie przejmować się"?Ja się tym bardzo przejmuję i nie umiem tego zmienić.Czytałam na forum wypowiedzi dziewczyn na temat reakcji ich bliskich na zachowania i rzeczywiście większość z Was nauczyła się z tym żyć ze poprostu zdrowy nigdy chorego nie zrozumie..Ja też się z tym całkowicie zgadzam ale nie potrafię się jednak pogodzić z tą (pozorną?)obojętnością,nawet powiedziałam żeby ode mnie odszedł bo tylko ma same problemy przeze mnie i ze nie chcę aby się ze mną męczył i że tylko przeze mnie zmarnuje sobie życie..a z drugiej strony nie chcę żeby tak się stało bo wtedy jak zatrzaśnie za sobą drzwi to będzie tragedia..Tyle sprzeczności we mnie jest...A co do tłuczenia naczyń i trzaskania drzwiami to mam to opanowane do perfekcji. .i nie myślę wtedy że mały śpi,że są sąsiedzi...potrafię w łazience wszystko pozrzucać na podłogę,i rzucam dosłownie każdą rzeczą jaka jest w pobliżu..Koszmar jakiś..Mam manię wyrzucania do śmieci wszystkiego co wydaje mi się w tym domu nie potrzebne,żeby było czysto,tak jak bym coś z siebie chciała wyrzucić,pozbyć się czegoś ale nie wiem czego..Ech..szkoda gadać...Pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie.Czytając wasze wypowiedzi poczułam tak jakbym czytała o sobie. Całkowita bezradność,wściekłość,złość i chęć zmiany,której nie potrafię wcielić w życie.chyba łatwiej by mi było rozbijać naczynia i wyżywać się na czymś a nie na sobie i bliskich.Ja też (podobnie jak ty Kasienka)przeszłam anoreksję a teraz trwam w bulimii:(cały czas się niszczę-wymiotowanie,cięcie się,próby odebrania sobie życia:(Nawet nie wiem dlaczego się tak dzieje,że aż tak bardzo się nienawidzę i dlaczego niszczę tych którzy są dla mnie najważniejsi na świecie?Dziwne jest to,że choć wokół są bliscy ja czuję się strasznie samotna.Może temu,że Oni nie rozumieją...Ale jak mają zrozumieć,skoro ja sama tego nie potrafię?

Jak się nie przejmować?Jak walczyć i przestać niszczyć siebie?

Macie jakieś sposoby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MArla, u mnie to "nie przejmowanie się" jest chyba skutkiem pęknięcia więzi emocjonalnych... Ile można rozpaczać, że kiedy jest Ci źle nikt cię nawet nie przytuli? Cholernie boli ale po pewnym czasie zaczyna się to traktować jako cos normalnego...

 

Z tym wyrzucaniem też mam jak Ty. Chodzę z workiem na śmieci po całym mieszkaniu, wyrzucam wszystko co tylko mogę... To przynosi satysfakcję. Czasem siebie bym najchętniej wyrzuciła na śmietnik...

 

Marla - jak poczujesz, że jesteś wściekła, zaraz będziesz krzyczeć wmów sobie, że koniecznie musisz iść pod prysznic. Teraz, zaraz. Jest szansa że ochłoniesz i sprawa rozejdzie sie po kościach... Kiedy trochę minie złość do głosu zacznie dochodzić rozsądek i będziesz mogła trzeźwo ocenić czy naprawdę jest o co się denerwować, czy to tylko choroba. Mi się to wczoraj udało.

 

Widzisz, ja też mam dziecko w domu, wprawdzie nie moje, tylko mojego partnera. Dzieciak jest miły, dobry, kochany... Ze wszystkich sił staram się go chronić przed wszystkimi przejawami mojej depresji i problemów z samą sobą. Już i tak za dużo przeszedł.

 

Gdybyście chciały porozmawiać... Mój nr gg - 6042734. Nie jestem zbyt często, jeśli już to wieczorem ale napewno wcześniej czy później odpowiem na zostawioną wiadomość. Zawsze jest łatwiej jak ma się z kim porozmawiać albo choć wysłać smsa do kogoś kto rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresje mozna dobrze ukrywac...W moim przypadku osoby z zewnatrz nie wiedza ze jestem chora...Ja rowniez nie radze sobie z agresja... :cry: Jest we mnie tyle nienawisci :cry: Chcialabym krzywdzic kazda niewinna istote...Jesli wpadam w szal to raz i porzadnie..Nie potrafie nad soba panowac...Ostatnio mialam ochote wyjsc i pobic pierwsza lepsza "menelice" za nic...Okladac tak aby padla na ziemie i kopac jak psa,dopoki nie wyrzuce z siebie powierzchownie agresji...Krzywdzic dopoki nie uslysze placzu i prosb ... :cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estreva Ważne jest to,że masz świadomość tego,że dzieje się z Tobą coś niedobrego i potrafisz o tym powiedzieć,chociażby tutaj..w naszym azylu..Wiem jak jest Ci trudno i jest to dla Ciebie męczące na pewno,jednak naprawdę powinnaś iść do psychiatry,do psychologa i o tym powiedzieć.Może za pierwszym razem nie da się wszystkiego powiedzieć,ale małymi kroczkami będziesz dążyć do zmiany.Zobaczysz że będzie wszystko dobrze.Trzymaj sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Estreva, mam ten sam problem. Kiedyś przyłsza mi absurdalna

myśl czy aby nie jestem opętana, potem wiedzialam, że to deprecha.

Niekiedy w atakach złości drapię pazurami na oślep, i się wycofuję,

stwierdzając "trudno.Stało się". A potem oczywiście poczucie winy, racjonalizacja...

Bałagan myśli.

Nie jest to absolutnie rozwiązanie, bo

co niektóre rzeczy raczej bardziej nawarstwiają. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×