Skocz do zawartości
Nerwica.com

a miało być tak pięknie...


Rekomendowane odpowiedzi

To subforum powstało, bo wydawało mi się, że do całej sytuacji nabrałam dużego dystansu.Tak też było przez pewien czas.Do momentu, kiedy ogólnie zaczęłam czuć się dużo gorzej.Teraz widzę u siebie stany sprzed terapi i nie wiem co z tym zrobić.Do kolejnej sesji jeszcze kilka dni (wtorek), a mnie to wydaje się być niemal wiecznością.Autentyczie nie wiem jak sobie poradzę.Staram się nie panikować, bo wtedy wytrzymalam, to i teraz dam radę.Ale im bardziej staram się ukryć to przed innymi, tym bardziej odbija się to na moim zdrowiu fizycznym.Przedwczoraj zemdlałam, w ogóle podle się czułam.Ciągle mi niedobrze, boli mnie głowa.Wczoraj straciłam przytomność na jakiś czas i czuję jak to się we mnie zapętla.Nie wiem co robić i czuję jak przestaje mi zależeć na tym, by zrobić cokolwiek.Najpierw walczylam ostatkiem sił, a teraz wszystko to tracę, bo ... już nie mogę.

Chciałam coś osiągnąć, nie poddać się, inwestować w przyszlość, być silną dziewczyną, a teraz nie wiem co dalej.Jest tyle spraw, które nie dają mi spokoju.

Nie wiem jak dalej żyć.

szkoda, bo

miało być tak pięknie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podłe to wszystko,nie?:(

Nie poddawaj się.Czeka nas bardzo długa droga,czasami myślimy,że się tego syfu pozbyliśmy,a tu niespodzianka.Każdy z nas to plątanina uczuć,emocji,wspomnień i napewno będzie trudno. Bardzo,ale wiem napewno,że kiedyś te stany odejdą raz na zawsze i nie wrócą ,bo Ty im na to nie pozwolisz ;).Twoja psychika będzie miała już inną topografię.Jesteś przecież taka młoda.

To Twoje życie,walcz o nie,masz przecież prawo do szczęścia.Życzę Ci powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyobrażam sobie jak bardzo musisz cierpieć...nie przeżylam tego co Ty więc nie mogę mówić że cię rozumiem...myślę że takie rany pozostaną na długo w Tobie...przeżyć taki koszmar musi być naprawdę okropne....

Są dni gdy można nie myśleć chociaż spróbować...niestety gdy powraca się coziennie do tych miejsc, których ja unikam...boję się że mój koszmar powróci...gdy ktoś przy mnie zaczyna temat depresji albo samobóljstwa...wszystko powraca tak jak przedtem, park, łzy samotność ławka, wszystkie miejsca...urywki strasznych obrazów z filmów..Nie pozwól jednak, by ten koszmar zniszczył Ci życie...wytrzymałaś tyle czasu

więc dalej również sobie poradzisz...Wiem jakie to okropne ukrywać się z czymś i bać komuś powiedzieć...Nie musisz nikomu o Tym mówic ważne że są osoby którym bardzo ufasz i wiedzą o tym...wystarczy choćby ta jedyna osoba...terapeuta....ja niestety nie mam szanas nie odważę się na żywo nikomu powiedzieć do tej pory tego nie zrobilam....więc nie mogę...

pozdrawiam

i bardzo współczuję tego co musisz znosić

 

[ Dodano: Pią Maj 26, 2006 2:26 pm ]

jesteś silna i jeśli tyle czasu wytrzymałaś ...dalej na pewno sobie poradzisz...uwolnisz się od tego, będziesz na nowo potrafiła zaufać ludziom...i być nadal szczęśliwą osobą...

twój terapeuta na pewno będzie wiedział jak Ci pomóc...ważne że jest chociaż jedna jedyna osoba której ufasz i potrafisz powiedzieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to co piszecie ma dużo sensu, i ja chciałabym tak myśleć.Nie wiem do końca o co mi chodzi.Coś we mnie pękło i nie mogę się otrząsnąć.Staram się przeanalizować to wszystko, bo wtedy mam szansę zauważyć, że nie jestem na straconej pozycji.Ale pomimo, że ja to wszystko wiem, nie umiem wcielić tego w życie.Nie może dotrzeć to do mnie.Mam wrażenie, że prawie nic do mnie nie dociera.Ostatnio sporo się pokomplikowalo.Najbardziej w szkole, bo za nic w świecie nie mogę się skoncentrować.Mam indywidualny tok nauczania, jestem sama z nauczycielem.Np. pytają mnie o coś a ja bez reakcji, jakbym nie słyszała.A ja coś slyszę, tylko nie potrafię się na tym skupić.Nie potrafię odpowiedziec na proste pytania i to nie dlatego, że nie umiem.Nie mogę sie niczego nauczyć, spędzam kilka godzin nad książką i tak nic mi z tego nie przychodzi, poza zmęczeniem.Potem nauczyciel pyta czemu w ogóle się nie uczę itd. Na początku drugiego semestru zapowiadalo się dobrze.Miałam b. dobre stopnie, a teraz zastanawiam się czy uda mi się zdać.Nawet nie wiem ile mam zagrożeń.Ktoś pomśli to czemu tu jeszcze siedzę, zamiast się uczyć?a ja już nie mogę.Większość materiału wbijałam sobie do głowy kilka razy z prawie każdego przedmiotu i nadal nic nie umiem.Boję się iść do szkoły, jak małe dziecko.I tak ciągle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Martusiu dobrze Cię rozumiem. Ja też niestety mam problemy w szkole.Ostatnio nawet na lekcjach widać jak trzęśą mi się ręce, cała się trzęsę mam zapaści, jak nuczyciel zadaje mi pytanie to nie odpowiadam. Siedzę taka ze spuszczoną głową w dół jakby ktoś miał wydać na mnie wyrok. Nestety nie mam nauczania indywidualnego...męczę się niesamowicie w takiej grupie ludzi z moją nerwicą...ciągle czuję że ktoś mnie piętnuje..nauczyciele czepiają się do mnie a każde złe słowo od kogoś czy śmiech wywołuje u mnie atak....

jest ciężko ale się nie poddaję pomimo tylu trudności

Ty też nigdy się nie poddawaj...

 

[ Dodano: Pią Maj 26, 2006 6:36 pm ]

też boję się szkoły..pomimo tego że się uczę mam złe stopnie..nikt nie rozumie tego dlaczego można się bać odpowiadać jak się wie, zgłosić się...jak stoję taka nieszczęsliwa przed całą klasą nie mogę wydusić z siebie słowa chociaż zakłuwam...nauczyciele pewnie uważają mnie za nieuka...mam najgorsze oceny w klasie..a to nie tak...czuję się tam okropnie i nie ma sposobu by się uwolnić...siadam zawsze sama skulona i zatrzęsiona pod ścianą i nie mogę oddychać...izoluję się od wszystkich bo się wstydzę i nie daję rady...a lekarz kiedyś mówił że da mi zaświadczenie że mam pisać a nie odpowiadać...o indywidualnym traktowaniu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety w tych wszystkich zaburzeniach psychicznych są takie nawroty tego całego świnstwa. Kiedyś często powtarzałem ludziom swoje odczucia w postaci 'wykresu', mianowicie, że są dni kiedy czuje się naprawde dobrze, poczym są dni gorsze, i - przez nie - samopoczuciem jadę od zera... Ale to nie tak. Im więcej zyskujemy, chociażby takimi (pozornie) pierdołami jak udane wyjście do sklepu, na spacer z psem itd. itp. tym nasz pułap się zwiększa, automatycznie jednak podwyższamy sobie poprzeczkę, której na pewnej wysokości nie damy rady przesakoczyć, z wiadomych względów, a to nas jakby niszczy, ale tylko my jesteśmy temu winni, dlaczego ? Bo nie widzimy, że sami wymagamy od siebie za wiele.

 

Dlatego chciałbym, abyśmy poświęcili kilkanaście minut, na przeanalizowanie naszej drogi w naszych zaburzeniach, żebyśmy zobaczyli, że są dni i lepsze i gorsze, i nie ma co zastanawiać się nad tymi złymi, bo przecież my ich nie chcemy. Natomiast chcemy czuć się dobrze, tak jak nie raz już się czuliśmy, przypomnijmy to sobie.

 

Pozdrawiam,

Admin

 

PS. ..., a będzie jeszcze piękniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie latwo jest przeczekiwać powroty złego nastroju ,to co dzieje się wtedy w mojej głowie , to okrutne cierpienie ,tak bardzo boli ,że szok, od niedawna rozumiem co się ze mną dzieje ,ale ta swiadomośc nie bardzo pomaga, cierpienie jest zbyt silne .Teraz jest dobrze minęlo przeczekałam,. ból przeogromny.Świat traci sens ,cała praca bierze w łeb.I tylko jedna myśl PRZECZEKAC i to cierpienie, tak boli.Potrzebuję wsparcia .Srodowisko nie rozumie cierpienia w nerwicy lękowej.Każdy dzien to nowe wyzwanie ,walka o lepsze dziś.Bywam tu na forum od nie dawna ale ciesze sie, że takowe jest .Dzięki Wam jest latwiej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj Martusiu jak dobrze to znam. Niestety ja musiała wrócić do leków.

Też myślałam, że jest pięknie, że już po wszystkim. Baa wierzyłam nawet, że już wyzdrowiałam, a tu wszystko wróciło.

Osiągnęłam ten sam stan, co przed terapią i znów zaczynam całą drogę na nowo.

Ale wiem jedno. Nie mogę się poddać. I wierzę Martusiu, że Ty też sobie poradzisz. Masz przy sobie ludzi, którzy głęboko w Ciebie wierzą i nie zawiodą Cię w trudnych chwilach.

Trzymam za Ciebie kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

są osoby, które we mnie wierzą, ale ja nie wierzę już w siebie.Nie spodziewałam się, że to nigdy się już nie pojawi.Zawsze starałam się być w miarę przygotowana na taką ewentualność.Niestety na to chyba nie da się być gotowym.Może łudziłam się, że to nie nastąpi tak szybko, że będę bardziej wprawiona w radzeniu sobie z tym do tego czasu.A tu jednak pojawiło się i nie daje mi spokoju.Pamiętam ze szczegółami tamto zdarzenie.Tak dokładnie jak nigdy dotąd.Wcześniej wspomnienia wypierałam ze świadomości mimowolnie.Moja psychika pozbywala się tego, czego nie mogła już znieść.A dziś widzę dokładnie.Pamiętam słowa, jego oczy, to co mi zrobił.To bardzo boli.

Współczuję Wam wszystkim, którzy musicie to znosić, szczerze Wam współczuję.Podziwiam także, że potraficie to przetrzymać.Ja nie wiem jeszcze co zrobię.Nie chcę podać się, ale napływają mi do głowy coraz gorsze i głupsze myśli.Ja mam dla kogo żyć, a mimo to.

W tym tygodniu chyba idę do psychiatry.Najpierw chciałam spotkać się z terapeutą, ale nie ma na co czekać.Lepiej wziąć kilka psychotropów ( przed którymi zawsze się tak broniłam) niż się zabić.Kiedyś minie.Prawda?jak bardzo chciałabym mieć pewność, że teraz jest źle ale kiedyś to ustąpi.Zacisnełabym się w sobie i przeczekała, ale takiej pewności nie ma.

Staram się nie zwariować, w ogóle bardzo się staram jakoś żyć, funkcjonować na codzień, ale mam dość ciągłego udawania przed ludźmi.Wydaje mi się, że ja potrzebuję jedynie czasu.Spokoju.Niewiele, może tydzień.Ale nie mam go, bo jest cozienność, obowiązki, szkoła.Gdyby był środek roku szkolnego to być może zrobiłabym sobie tydzień 'urlopu', ale zbliża się konieć i muszę sprężyć się żeby zdać do następnej klasy, tylko jeszcze nie wiem jak.

Muszę walczyć, znaleźć sposób.I tak jest chyba lżej niż kilka dni temu:)mniej myśli samobójczych.Ja wiem, ze bym tego nie zrobiła, bo mam wspaniałego chłopaka, przy którym czuję się bezpieczna.I nawet kiedy przychodzi taka chęć, to mam wizję tego, że więcej się nie spotkamy i to przeważa.Zbyt mocno go kocham, bym mogła to stracić.I to jeszcze w tak zły sposób.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale im bardziej staram się ukryć to przed innymi, tym bardziej odbija się to na moim zdrowiu fizycznym.Przedwczoraj zemdlałam, w ogóle podle się czułam.Ciągle mi niedobrze, boli mnie głowa.Wczoraj straciłam przytomność na jakiś czas i czuję jak to się we mnie zapętla.Nie wiem co robić i czuję jak przestaje mi zależeć na tym, by zrobić cokolwiek

 

Martusiu ukrywajac to przed innymi zapewniasz naped swoim dolegliwosciom ,lęk ze inni dostrzezą twoje objawy swiadczy o tym ze nie akceptujesz tej sfery w sobie i to rzutuje bardzo przykrymi myslami ktore przychodza ci do glowy. twoje mysli nie sa toba wiec mozesz sie od nich odsunac, twoje wyobrazenia i emocje nie sa toba ,a jesli nie sa toba to mozesz je sprobowac uchwycic i nad nimi zapanowac.

zastanow sie moze co powoduje to ze odczuwasz przymus udawania przed ludzmi ze jest ok :?: dlaczego ich samopoczucie ma w twoim wyobrazeniu wieksza wage niz twoje wlasne dobro :?: to ze odczuwasz wewnetrzny przymus udawania przed innymi zabiera twoja radosc i wiare. wspomne tutaj o samoocenie (choc mozesz uznac to za czesto powtarzany banal)

ale Martusiu jesli bedziesz ja budowala krzewiac w sobie milosc ,poczucie swojej transtendencji ,niezaleznosci od nikogo i niczego wspierajac sie na Bogu to napewno zaowocuje to poprawa twojej kondycji psychicznej

zdaje sobie sprawe z tego ze bardzo latwo jest o tym pisac

ale postaw na swoje dobro :idea: zanim spelnisz oczekiwania innych pomysl o sobie :idea:

twoje dobro dla ciebie samej powinno zawsze stac na pozycji nr 1

niezaleznie od wszystkiego

pozdrawiam cieplo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo ważne mieć dla kogo żyć i walczyć...Ja niestety czasami myślę że nie mam już dla kogo...siadam i płaczę z rozpaczy..męczę się niesamowicie...ciągle boję się że mam depresję albo schizofrenię jestem chora psychicznie jak idę sama ulicą...pojawia się znów ta zupełnie rozwalnona dziewczyna dla której wszystkie dziedziny życia straciły sens..gdy duszę coś w sobie...trzęsę się zaczynam denerwować...

Tobie na pewno się uda...ważne że masz dla kogożyć i walczyć..

 

[ Dodano: Nie Maj 28, 2006 11:13 pm ]

Jestem pewna że wyjdzie na to że mam depresję...i zamkną mnie w szpitalu psychiatrycznym..ostatnio tylko te myśli przychodzą mi do głowy...wszyscy odwrócą się ode mnie, nie skończę szkoły będą wytykać mnie palcami jako psychicznie chorą...sama wszystko popsulam...więc teraz...nie mam co uciekać...Gdy ktoś jest sam sobie winien nie może szukać usprawiedliwienia...

 

[ Dodano: Nie Maj 28, 2006 11:15 pm ]

Niestety za swoje błędy trzeba placić i cierpieć tak jak to było w moim przypadku...gdy znów zaczynam analizować to co się wydarzyło w moim życiu rok temu...myślę wszystko byłoby fajnie gdyby nie ta ucieczka ze szkoły...po tym wszystko się popsuło... :cry:

przepraszam za pesymizm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutna... w dwóch ostatmich 'akapitach' napisałaś, że z pewnością masz depresję.Ale to nie jest powód dla którego od razu zamykaję w szpitalu.Poza tym byłam w takim i nikt mnie nie wytyka palcami, nawet prawie nikt z bliskich nie wie.Tak czasami wygodnie.Ostatnio moją pracą domową było znalezienie informacji o depresji i jak się okazało wszystkie odjawy u mnie występuję.Ale poza tym, że z tym tak cięko żyć, i może się wiele popsuć, to nie koniec świata.Tak teraz mam dla kogo żyć, ale 3lata temu, kiedy było ze mną naprawdę fatalnie, nie miałam nikogo, a mimo to dało się.:)

To, że ktoś sam sobie zaszkodził, nie oznacza, że zrobił tak, bo chciał.Zayważmy, że nasze czyny są czymś spowoowane, nawet, kiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to prawda, że nie zawsze robi się to czego się chce...czyny są czymś spowodowane a ja wtedy bylam w silnym stresie i dlatego to wszystko...coś jakby silnego do mne wtedy dotarło jakiś szok...byłam kompletnie osłupiona a to co wtedy chciałam zrobić było spowodowane stresem...przed tym co się wtedy wydarzyło...przeżywałam trudny okres kilka silnych przeżyć i emocji..i zdarzeń nałożyło się na siebie a ja nie wytrzymałam...Jednak mój strach w najgorszym momencie mojego życia mnie uratował przecież bym nie mogla tego zrobić...ani wtedy ani teraz...ślad w psychice pozostanie, nie da się zapomnieć...zduszonego zdarzenia...i wsydu by powiedzieć komuś...Nie wiem co mnie naszło z tym szpitalem mieszkam obok szpitala, niedawno tam byłam i patrzyłam na zakratowane okna...bałam się że będę musiała tam leżeć w zamkniętym pokoju bez klamek...to głupie że przychodzą mi dogłowy takie myśli...a obok była poradnia zdrowia psychicznego tam gdzie kiedyś miałam pójść...bo kazał mi psycholog...to takie skomplikowane...wszystko działo się rok temu powinnam zapomnieć nie myśleć już o tym oddalić od siebie...gdy tymczasem nieraz nie mogę...a to czego nie rozwiązałam wtedy wlecze się za mną do tej pory...nie unikłam tego nie ucieklam...tak jak próbowałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to może Ja też się dopiszę do tematu :( .

 

W zasadzie z tego powodu trafiłem na to forum. Niedawno w celu powiększenia mojej wiedzy potrzebnej do robienia TC szukałem informacji o szeroko pojętych torturach. Natrafiłem tam na dość intrygująco brzmiący termin - PTSD.

Poczytałem sobie o tym i stwierdziłem, że to może być powód moich ostatnich problemów.

 

Między innymi ciągłego napięcia nerwowego, zwiększonej czujności, myślenia skierowanego na potencjalne niebezpieczeństwa, lęku przed wychodzeniem z domu, koszmarów sennych, w których ktoś próbował mnie zabić, problemów z pamięcią...

 

 

Stało się to pod koniec września b.r. kiedy spokojnie wracałem do domu, w na podwórku w pobliżu domu zobaczyłem bandę młodzierzy w wieku mniej więcej studenckim.

Od razu moją uwagę przykuł łysy typ, co do, którego od razu miałem złe przeczucia.

 

Przeszedłem kilkanaście metrów i usłyszałem za sobą kroki biegnącego człowieka. Nagle poczułem kopnięcie w plecy. Obejrzałem się i zobaczyłem za sobą tego łysego.

Pomyślałem "przecież nie będę się bił w sandałach" [sic!] i rzuciłem się do ucieczki.

Przez długie kilkadziesiąt metrów gość za mną biegł. Pamiętam z tego tylko długą ucieczkę i osamotnienie w niebezpieczeństwie. W końcu gość się zmęczył i krzyknął, że jak mnie tam jeszcze raz zobaczy to mnie pobije na śmierć (ciekawe jak zamierzał to zrobić, skoro nie mógł mnie dogonić?).

 

Wróciłem do domu i jak moja mama wróciła, to jej opowiedziałem.

Byłem wstrząśnięty tym wydarzeniem, ale wtedy jeszcze się nie nabawiłem lęku przed wychodzeniem.

 

Dwa dni później sytuacja sie powtórzyła, tym razem jednak tego stwora nie widziałem, po prostu usłyszałem za sobą bieg, obejrzałem się i rzuciłem do ucieczki.

 

Znowu długie osamotnienie w biegu, z nikąd pomocy...

 

W pewnym momencie to mnie prawie dogoniło więc wyrzuciłem szybko rękę za siebie i to odruchowo zwolniło.

...

Biegłem i biegłem...

 

Znowu stwór się zmęczył i udało mi się uciec.

 

Tym razem poszedłem z mamą na policję, ale to się na niewiele zdało, bo zupełnie nie pamiętam jak wyglądało to podludzkie bydle, które mnie zaatakowało.

 

Co ciekawe, nie miałem wtedy żadnego ataku paniki i działałem z czystą racjonalnością.

 

Miałem rozmowę z policjantem na temat dopuszczalnych metod samoobrony i dowiedziałem się, że dopuszczalny jest gaz paraliżujący.

Tyle, że jak go użyję, to mnie pociągną do odpowiedzialności.

 

K***a :evil: .

 

Nigdy nie zrozumiem tych barbarzyńców :| .

 

Jednym pozytywnym aspektem tej sprawy było to, że wreszcie moja mama wysłuchała moich próśb o zwiększenie budżetu na samoobronę i zafundowała mi lekcjje Krav-Magi (prosiłem ją o to już od kilku miesięcy, ale nie, ona musiała zawsze mówić, że mam sobie zarobić. Ludzie, pamiętajcie nie wolno oszczędzać na budżecie obronnym! Trzeba być zawsze czujnym, gotowym i uzbrojonym po zęby.), na które z trudem zaczęłem chodzić.

 

Wtedy jeszcze nie miałem lęków przed wychodzeniem jako takim. Po prostu robiłem wzszystko by omijać tamtą okolicę. Zwykle robiłem to wsiadając na gapę do autobusu i przejeżdżając jeden przystanek.

Co prawda za to groziła kara, ale Święte Prawo Wojenne mówi, że względy bezpieczeństwa są przed uczciwością i prawami społecznymi.

 

No i tak z trudem, ale chodziłem na Krav Magę i czułem się nieco lepiej, bo przynajmniej robiłem coś w kierunku poprawy sytuacji. Na każdych zajęciach uczyłem się czegoś więcej i uczyłem się jak niewiele wiem.

Pewnego dnia pojechałem na tamto podwórko z policjantami sprawdzić, czy tego gościa nie ma.

 

Oczywiście go nie było i nikt nic nie wiedział.

 

Po jakimś czasie szedłem nakręcony przez miasto i nagle jakiś łysy typ mnie chwycił za szelkę od plecaka. Zaskoczony i wystraszony obnażyłem kły i uniosłem pięść do ciosu...

Na szczęście gość zawołał do mnie po imieniu żebym go nie bił i okazało się, że to znajomy z klubu komiksu.

Jakoś zupełnie go nie zauważyłem, podobnie jak kilku innych znajomych, którzy byli zaraz obok :| .

 

Po jakimś czasie się przeziębiłem i musiałem zrezygnować z treningów.

Jak wróciłem okazało się, że już nie nadążam o czym się przekonałem nieprawidłowo blokując cios i w ten sposób kontuzjując się.

 

Potem mi się pogorszyło, brakowało mi już tej energii, którą miałem z treningów, na dodatek większość moich bliższych znajomych z netu w ten czy inny sposób straciło dostęp do sieci.

 

Po drodze zapieprzyłem kilka terminów na policji i śledztwo zdechło.

 

Potem przyszło najgorsze:

Szedłem sobie do urzędu pracy i zobaczyłem jak idzie w moją stroną dwóch obdartych nastolatków.

Poczułem się nagle jak w koszmarze, czułem, jakby moje ruchy stały się powolne i czułem się całkowicie bezbronny.

Na szczęście goście tylko zapytali o papierosa w jakimś dziwacznym slangu i sobie poszli.

 

Tyle, że we mnie coś wtedy pękło. Po prostu boję się wychodzić, boję się spotkać jakiegokolwiek wroga.

To jest straszne. Czuję, że puki nie zdobędę przewagi siły woli i siły ognia nigdy nie będę mógł się czuć bezpiecznie...

 

 

...

 

 

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydaje że wiele osób cierpiących na nerwicę przeżyło wstrząs psychiczny, jakieś traumatyczne zdarzenie nierzadko zduszone w sobie...które spowodowały naszą chorobę...ja też do tej pory gdy znalazłam forum nie rozumiałam co się ze mną dzieje...to takie zdarzenia, sytuacje kryzysowe, gdy jesteśmy w stanie zagrożenia życia powodują szok silny wstrząs...nawroty złych wspomnień, obrazów...czasami o tych zdarzeniach można nie pamiętać bo wydarzyły się bardzo dawno...ja często zastanawiam się czy coś co np. wydarzyło się dziesięć lat temu trudno zrozumieć...nerwica jest sytuacją długotrwałą wiele czynników ma na nią wpływ...tych traumatycznych zdarzeń może być kilka ale zawsze jest jedno to najgorsze...które niestety pozostawia rany nieraz na całe życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydaje że wiele osób cierpiących na nerwicę przeżyło wstrząs psychiczny, jakieś traumatyczne zdarzenie nierzadko zduszone w sobie...które spowodowały naszą chorobę...ja też do tej pory gdy znalazłam forum nie rozumiałam co się ze mną dzieje...to takie zdarzenia, sytuacje kryzysowe, gdy jesteśmy w stanie zagrożenia życia powodują szok silny wstrząs...nawroty złych wspomnień, obrazów...czasami o tych zdarzeniach można nie pamiętać bo wydarzyły się bardzo dawno...ja często zastanawiam się czy coś co np. wydarzyło się dziesięć lat temu trudno zrozumieć...nerwica jest sytuacją długotrwałą wiele czynników ma na nią wpływ...tych traumatycznych zdarzeń może być kilka ale zawsze jest jedno to najgorsze...które niestety pozostawia rany nieraz na całe życie...

Nom.

 

Czasami mam wrażenie, że jedynym sposobem na to, by z tego wyjść jest zgromadzenie jak największych sił do obrony przed światem.

Silni rządzą światem...

Jedynym sposobem jest Siła...

Tylko jak ją odzyskać, gdy społeczeństwo robi wszystko byśmy byli słabi i miłosierni, byśmy nadstawiali drugi policzek?

 

Byśmy nie bronili siebie, tylko czekali aż to zrobi policja, sąd prokuratura.

Szkoda tylko, że skoro państwo uważa, że dbanie o własne bezpieczeństwo jest samosądem,utrzymuje ludzi, bo przecież nikt tak nie może zadbać o potrzeby człowieka jak państwo.

Bo państwo wie najlepiej.

 

Przeklęty niech będzie ten świat niewolników!

 

Czasami marzę o lepszym życiu...

W, którym w szkole uczą Prawdy, uczą walczyć, uczą używać Siły, Woli i Odpowiedzialności...

W, którym człowiekiem nie rządzą reklamy, korporacje, kościoły, rządy...

 

Czemu w szkole nie uczą tak podstawowej rzeczy jak obrona swojego Honoru, Bezpieczeństwa i Wolności?

Potem człowiek jest zmuszony żyć jako bezbronny umysłowy kaleka...

Ptak z obciętymi skrzydłami, który marzy o lataniu, ot co!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow mysle ze wewnetrzne poczucie bezpieczenstwa zalezne jest przede wszystkim od tego co uwazasz za zagrozenie,

 

czlowiek ktory swoim zachowaniem nie prowokuje zagrozen czuje sie bezpiecznie bo o nich nie mysli.

oczywiscie wiadome jest to ze zagrozenia istnieja ,ale kiedy popadamy w zludzenie ze sa one wszedzie to tracimy prawdziwa radosc z zycia ,podstawowym filarem tej radosci jest poczucie bezpieczenstwa pod kazdym wzgledem

 

kiedy czlowiek spojrzy trzezwo to moze zauwazyc ze realne zagrozenie nigdy nie istnieje ,mysl o zagrozeniu tkwi w wyobrazni a wyobraznia jest wewnetrz umyslu ,nie na zewnatrz :idea: umysl nie jest sprzezony z jakimkolwiek zagrozeniem , to wyobraznia czlowieka moze wplywac na to ze mimowolnie nieswiadomie przyciagamy i prowokujemy zagrozenia ,zagrozenia nie bedzie kiedy sami utworzymy sobie warunki do tego by wyrzucic ze swojego umyslu przekonanie : czuje sie zagrozony

mozna wtloczyc sobie w umysl przekonanie przeciwne do tej ciemnej mysli :

czuje sie bezpiecznie zawsze i wszedzie :idea:

mysl poprzedza odczuwanie ,a mysl dostatecznie gleboko wpojona staje sie realnym przekonaniem i wyobrazeniem rzeczywistosci nas otaczajacej

masz to o czym myslisz , masz to na co zwracasz swoja uwage , to ty wybierasz czy kierujesz ta uwage na walke czy na odpoczynek fizyczny i psychiczny :idea: czy zwracasz ja na prowokowanie ataku na siebie , czy na prowokowanie swoim zachowaniem usmiechu innych ludzi :idea:

pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, problem polega na tym, że za każdym razem jak byłem atakowany na ulicy, byłem całkowicie przekonany, że jestem bezpieczny.

Przekonanie o bezpieczeństwie, gdy niebezpieczeństwo istnieje jest także złudzeniem.

 

Dla mnie zagrożeniem są ludzie, którzy celowo chcą mnie skrzywdzić albo ograniczyć moją wolność.

Bezpieczny świat jest złudzeniem.

 

Jedyną drogą do bezpieczeństwa jest eliminacja źródeł niebezpieczeństwa, czyli wrogów.

A można to zrobić tylko na dwa sposoby. Albo ich zabić, albo skłonić by zrezygnowali z wrogich zachowań.

 

Prowokuję uśmiech u ludzi, których lubię. Jeżeli chodzi o ludzi, których w ogóle nie znam a którzy chcą mnie skrzywdzić, to bardziej celowe byłoby wywołanie bólu albo wstrzymanie ich funkcji życiowych.

 

Ja nie prosiłem o to, by ktokolwiek mnie napadał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, problem polega na tym, że za każdym razem jak byłem atakowany na ulicy, byłem całkowicie przekonany, że jestem bezpieczny.

Przekonanie o bezpieczeństwie, gdy niebezpieczeństwo istnieje jest także złudzeniem.

 

wyobrazmy sobie 70 letnia bacie idaca ulica ,usmiechnieta i zyczliwa z ktorej promieniuje milosc ,ktorej zycie jest trwaniem w Bogu

ktora siedzi sobie czesto na lawce w parku i cieszy sie kazda uplywajaca w harmonii chwila

czy myslisz ze ktos taki prowokuje swoim zachowaniem zagrozenia :?:

czy ktos taki wogole o nich mysli :?: spojrz na to z boku

 

ktos madry kiedys powiedzial ze na swiecie generalnie :

jest tylko Bog

albo jest lęk

 

mozna dla kontrastu wyobrazic sobie przyklad mlodego chlopaka ,ktory ubrany jest zgodnie z obowiazujacymi trendami , bujajacym sie oscentacyjnie na boki z palaca sie fajka i browarem w dloni ,co juz samo w sobie jest pewnym sygnalem dla ludzi ktorzy szukaja zaczepki do tego ze kolezka ten swietnie nadaje do tego celu.

taki chlopak nieswiadomie daje sygnaly do tego by oberwac

jego nieuswiadomione intencje wzgledem siebie daja w takiej sytuacji o sobie znac

bezpieczenstwo nie jest zludzeniem :!:

bezpieczenswto to naturalny stan do ktorego dazy zdrowy czlowiek

bezpieczenstwo nie moze byc iluzja , jest jedynym zdrowym uniwersalnym punktem zaczepienia, bezpieczenstwo nawet w formie zludzenia zawsze jest korzystne i zdrowe.

 

wiesz kiedy czytam twoje poglady na temat oplatajacych cie z zewszad zagrozen zadaje sobie pytanie

co to za zycie :?: kiedy czlowiek nie moze usiasc i odpoczac :idea: kiedy musi byc czujny bo ciagle przewiduje nadchodzace zagrozenie :?:

kiedy nie moze poczuc sie w pelni bezpiecznie tam gdzie przebywa :?:

czy w takim razie mamy zaczac budowac sobie twierdze z karabinami maszynowymi w drzwiach :?: przeciez to nie jest zdrowe

czlowiek potrzebuje bezpieczenstwa ale nie moze byc tak ze ta wartosc jest poza zasiegiem

nie mozemy postrzegac bezpieczenstwa jako iluzji

bo wtedy zycie zamieni sie w ciaga walke, ucieczke i niepokoj

ja wybieram juz teraz swiadomie swoje bezpieczenstwo

jestem bezpieczny zawsze , wiem to i czuje

pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyobrazmy sobie 70 letnia bacie idaca ulica ,usmiechnieta i zyczliwa z ktorej promieniuje milosc ,ktorej zycie jest trwaniem w Bogu

ktora siedzi sobie czesto na lawce w parku i cieszy sie kazda uplywajaca w harmonii chwila

czy myslisz ze ktos taki prowokuje swoim zachowaniem zagrozenia :?:

czy ktos taki wogole o nich mysli :?: spojrz na to z boku

Zauważ, że nie istnieją organizacje zajmujące się nienawidzeniem starszych osób i dążeniem do ich usunięcia z kraju.

A jeżeli by istniały, to ten szczęśliwy uśmiech też by je prowokował do napadu. Mnie nigdy jeszcze nie zaatakowała przypadkowa zgraja gości, którzy chcieliby mi ukraść komórkę, lub portfel, ale ludzie, którzy mnie nienawidzą za kolor skóry.

 

mozna dla kontrastu wyobrazic sobie przyklad mlodego chlopaka ,ktory ubrany jest zgodnie z obowiazujacymi trendami , bujajacym sie oscentacyjnie na boki z palaca sie fajka i browarem w dloni ,co juz samo w sobie jest pewnym sygnalem dla ludzi ktorzy szukaja zaczepki do tego ze kolezka ten swietnie nadaje do tego celu.

taki chlopak nieswiadomie daje sygnaly do tego by oberwac

jego nieuswiadomione intencje wzgledem siebie daja w takiej sytuacji o sobie znac

Nijak taki delikwent nie przypomina Mojej Wspaniałej Osoby.

Akurat się ubieram dość zwyczajnie, zwykle nawet nie noszę koszulek z nazwą zespołu.

No, ale mam ciemną skórę i oscentacyjnie idę przez Prawdziwie Polskie miasto, co jest ewidentnym sygnałem dla Prawdziwych Polaków, Prawdziwych Aryjskich Wojowników, Nazi Skinhead Black Metali i tym podobnych kretynów, że należy mnie zaatakować.

 

Sorry, ale to jest problem ich postawy a nie mojej.

 

bezpieczenstwo nie jest zludzeniem :!:

bezpieczenswto to naturalny stan do ktorego dazy zdrowy czlowiek

bezpieczenstwo nie moze byc iluzja , jest jedynym zdrowym uniwersalnym punktem zaczepienia, bezpieczenstwo nawet w formie zludzenia zawsze jest korzystne i zdrowe.

Myślenie życzeniowe. Poczucie bezpieczeństwa w formie złudzenia nie jest zdrowe, ponieważ powoduje, że człowiek nie pilnuje pleców.

Wczoraj jak zobaczyłem jednego NSBMa, to rozpoznałem go z odległości ponad 100 metrów i wykonałem manewr unikowy, co uchroniło mnie od nieprzyjemności spotkania z nim. Gdybym wtedy wmawiał sobie, że jestem bezpieczny, to zostałbym znowu zaatakowany.

 

Poczucie bezpieczeństwa owszem jest naturalnym stanem, podobnie jak bycie najedzonym, kochanym itd.

Tyle, że nic nie ma za darmo. Jak człowiek nie eliminuje swoich wrogów, to nie zasługuje na to by czuć się bezpiecznie, podobnie jak człowiek, który nie ma jedzenia nie zasługuje na to by by czuć się najedzonym.

 

Chociaż z drugiej strony wolałbym od lęku stan spokojnej czujności i świadomości otoczenia i odwagę do stawienia czoła wrogom.

Bo z tego co wiem, to mój lęk się bierze najbardziej ze strachem przed konfrontacją.

 

nie mozemy postrzegac bezpieczenstwa jako iluzji

bo wtedy zycie zamieni sie w ciaga walke, ucieczke i niepokoj

ja wybieram juz teraz swiadomie swoje bezpieczenstwo

jestem bezpieczny zawsze , wiem to i czuje

pzdr

A jak często ktoś chce Cię pobić/zabić za to kim jesteś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×