Skocz do zawartości
Nerwica.com

dzięki nerwicy każdy dzień bez lęku jest cudownym dniem


Kasia30

Rekomendowane odpowiedzi

Jest jedna pozytywna rzecz w nerwicy dla mnie że kiedy czuję się dobrze to tak jakbym dostała najwspanialszy prezent.Jestem wtedy tak szczęślowa jak nigdy.Przez to tak cenię dni kiedy w moim życiu nie ma lęku kiedyś jak byłam zdrowa każdy dzień był taki sam a teraz sż dni wyjątkowe dzięki temu doceniam dużo bardziei rzycie.Ppzdrawiam Was wszystkich gorąco myślicie może podobnie.Kasia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu! Myślę tak samo jak Ty! Nerwica to cierpienie, cierpienie jest nieodłącznym elementem człowieczeństwa, bo właśnie dzięki niemu umiemy doceniać małe i pozytywne rzeczy. Dzięki nerwicy człowiek kontempluje chwile i potrafi się przy nich zatrzymać- docenić je. Właśnie dzięki życiowej nadwrażliwości często można wykrzesać z siebie odrobinę konstuktywnego optymizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja myślę tak samo :) Kiedy dobrze się czuję mogłabym przenosić góry, jestem uśmiechnięta i otwieram się na to wszystko na co zamykam się wtedy gdy dopadają mnie moje lęki.. szkoda,że te "urlopy" od nerwicy nie zdarzają sie tak często..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stąd takie szczęście, ulga, gdy jest dobrze

no właśnie - piszesz "ulga" - to nie jest jakaś przyjemność odpoczynku, jak po wysiłku sportowym itp. Jak się ludzie zbierają w szatni po treningu to nie mówią, że teraz doznają "ulgi", są zmęczeni, może zmordowani nawet, ale to wszystko jest dla nich przyjemność, nie ulga. Ulga jest przeciwieństwem jakiegoś ucisku, bólu, psychicznego albo fizycznego cierpienia po prostu. Nie ma się co dziwować nad "ulgą" jak nad cudem jakimś - trzeba walczyć z cierpieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marmarc chyba nie rozumiem Twojej wypowiedzi. ULGA to określenie trafione w dziesiątkę. Właśnie tak teraz się czuję, jak Piotr. Czuję ogromną ulgę po całym tym nerwicowym właśnie ucisku i bólu, depresyjnym cierpieniu psychicznym. Dla mnie to jest właśnie cud.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:39 pm ]

i myślę, że dla wszystkich którzy chociaż przez chwilę czuję sie dobrze też. może Ty po prostu musisz jeszcze nad tym popracować i poczekać na swoją poprawę. Bo na pewno przyjdzie. Tego Ci życze z całego serca, żebyś odczuł ulgę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani może to jest rzeczywiście światelko w tunelu, nadzieja. Ja sama z calym moim bagażem czuję się jak więzień tego wszystkiego. Ale jak to lekko się luzuje odżywam. Ale to jeszcze nie to. Wiem, że jak się tego pozbędę do końca, będę szczęśliwa bez reszty. Tak bardzo tego pranę :smile: To moje największe marzenie. Pragnę wreszcie poczuć, że to już mnie nie dotyczy. Normalnie bym nie doceniala normalnego życia gdyby TO mi nie pokazalo jak bardzo cenne jest. Pozdrowionka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marmarc chyba nie rozumiem Twojej wypowiedzi.

No właśnie się z Marmarc'iem nie zrozumieliśmy. Mi chodziło o ulgę która przychodzi wtedy, gdy jako nerwicowcy mamy "lepszy dzień". Wtedy to jest ulga. Dla osoby bez nerwicy taki dzień to ani ulga, ani szczęście. To jest po prostu normalne dla takiej osoby.Najczęściej się zaczyna coś doceniać gdy się to straci. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że zozumieliśmy się co do treści naszych postów, ale nie co do znaczenia naszych postaw wobec nerwicy. Ja swego posta pisałem niejako w jednym ciągu z (dwoma chyba) wcześniejszymi postami krytykującymi doszukiwanie się pozytywów w nerwicy. Może za ostro potraktowałem wasze stanowisko. Ale generalnie chodziło mi oto, że najlepiej w ogóle nie mieć nerwicy, niż cieszyć się od czasu do czasu "ulgą" i mieć wtedy przedsmak tego, jakby wyglądało życie, gdyby tego cholerstwa nie było. Jeśli mi powiecie, że to przecież oczywiste jest, to mogę wam odpowiedzieć, że to również oczywiste, że ulga oznacza, że jest choć na chwilę lepiej niż było, gdy jeszcze ulgi nie było, więc też nie ma tu się nad czym rozwodzić. I nic pozytywnego ze strony nerwicy nie widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja widzę pozytyw, gdy ktoś ma nerwicę za sobą. Jest już zdrowy, ale także bogatszy o wiedzę, doświadczenia - i w ten sposób silniejszy. Taka osoba "po przejściach" i dobrze zaleczonej nerwicy prędzej sobie poradzi w życiu niż ktoś, kto jest cały czas zdrowy. Gdy zdarzy się jednemu i drugiemu jakaś tragedia - wtedy były nerwicowiec z bagażem doświadczeń będzie potrafił (w przeciwieństwie do tego zawsze zdrowego) sobie wiele wytłumaczyć i w przeciwieństwie do "zdrowego" będzie miał mniejsze szanse na wpędzenie się znów w nerwicę (oczywiście - jeśli wykorzysta swoją wiedzę i doświadczenia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie - piszesz "ulga" - to nie jest jakaś przyjemność odpoczynku, jak po wysiłku sportowym itp. Jak się ludzie zbierają w szatni po treningu to nie mówią, że teraz doznają "ulgi", są zmęczeni, może zmordowani nawet, ale to wszystko jest dla nich przyjemność, nie ulga. Ulga jest przeciwieństwem jakiegoś ucisku, bólu, psychicznego albo fizycznego cierpienia po prostu. Nie ma się co dziwować nad "ulgą" jak nad cudem jakimś - trzeba walczyć z cierpieniem.

No właśnie :( Ja doceniam ulgę, ale i tak wolałabym żyć normalnie, a nie pomiędzy cierpieniem a ulgą, tylko jak zdrowi :(

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja widzę pozytyw, gdy ktoś ma nerwicę za sobą. Jest już zdrowy, ale także bogatszy o wiedzę, doświadczenia - i w ten sposób silniejszy. Taka osoba "po przejściach" i dobrze zaleczonej nerwicy prędzej sobie poradzi w życiu niż ktoś, kto jest cały czas zdrowy. Gdy zdarzy się jednemu i drugiemu jakaś tragedia - wtedy były nerwicowiec z bagażem doświadczeń będzie potrafił (w przeciwieństwie do tego zawsze zdrowego) sobie wiele wytłumaczyć i w przeciwieństwie do "zdrowego" będzie miał mniejsze szanse na wpędzenie się znów w nerwicę (oczywiście - jeśli wykorzysta swoją wiedzę i doświadczenia).

Tylko po części. Nerwica niestety atakuje także naszą somę i powyższa teza brzmi tak jak teoria, że człowiek po wyleczonej żółtaczce łatwiej poradzi sobie z rakiem wątroby niż ten, co całe życie miał wątrobę zdrową - chyba nikt nie uwierzył co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko po części. Nerwica niestety atakuje także naszą somę i powyższa teza brzmi tak jak teoria, że człowiek po wyleczonej żółtaczce łatwiej poradzi sobie z rakiem wątroby niż ten, co całe życie miał wątrobę zdrową - chyba nikt nie uwierzył co?

Wobec tego skad madre powiedzenia na ktore powoluje sie czasem moj psychiatra:'' Co Cie nie zabije, to Cie wzmocni''To jest chyba jedyny przypadek w ktorym nie mozna porównywać psychy z somą.Fizyczne problemy rzeczywiscie moga nas osłabic, natomiast w przypadku tych psychicznych mamy czasami do czynienia z fenomenem pradoksalnego wzmocnienia po trudnych przejsciach. Ja to osobiscie czuje, bo sobie mysle ze skoro tyle wytrzymalam to znaczy ze nie jestem taka slaba. Chociaz moze to jest tak jak z ta szklanka do polowy napelniona woda-jeden zauwazy, co nerwica mu pokazala, a drugi co zabrala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wobec tego skad madre powiedzenia na ktore powoluje sie czasem moj psychiatra:'' Co Cie nie zabije, to Cie wzmocni''To jest chyba jedyny przypadek w ktorym nie mozna porównywać psychy z somą.Fizyczne problemy rzeczywiscie moga nas osłabic, natomiast w przypadku tych psychicznych mamy czasami do czynienia z fenomenem pradoksalnego wzmocnienia po trudnych przejsciach. Ja to osobiscie czuje, bo sobie mysle ze skoro tyle wytrzymalam to znaczy ze nie jestem taka slaba

Ale mi nie chodzi o porównywanie psychiki i ciała. Na płaszczyźnie samej psychiki zapewne to działa tak jak piszesz. Przejście czegoś trudnego uczy nas radzenia sobie na przyszłość, zgadzam się. Podobnie jak jest z układem odpornościowym (choć to też zależy, przejście ospy uodparnia, a złapanie AIDS już niekoniecznie, więc myślę że tak jak w tym immuno tak i w psyche nie ma reguł).

Ale chodziło mi o to, że nerwica jak sama nazwa wskazuje jednak mocno obciąża też system nerwowy (ten cielesny) a nie tylko psychikę. I tu niestety to obciążenie się mści na przyszłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica niestety atakuje także naszą somę i powyższa teza brzmi tak jak teoria
Nerwica nic nie atakuje heh. Osobowość neurotyczna wykorzystuje po prostu dostępne mechanizmy ochrony przed lękiem - objawy.

 

Ale chodziło mi o to, że nerwica jak sama nazwa wskazuje jednak mocno obciąża też system nerwowy (ten cielesny) a nie tylko psychikę. I tu niestety to obciążenie się mści na przyszłość.
Mści się teraz.

 

Warto wyjść od tego, że nerwica to nie jest "coś" z zewnątrz, które nas zaatakowało z niewiadomych przyczyn, wrosło w nas i żyje z nami. Określenie nerwicy jako przeciwnika, jako coś z czym się walczy jest dużym błędem i prowadzi tylko do porażki. Według mnie nie ma czegoś takiego jak nerwica; jestem już skłonny zaakceptować pojęcie osobowość neurotyczna. Wygodnie jest zrzucać winę na "nerwicę", osądzać "nerwicę", opisywać "nerwicę". Tak naprawdę chodzi o nas - o naszą prawdę. Stworzenie sobie takiego wroga jak nerwica, to wyzwanie rzucone samemu sobie. Warto się zastanowić w tym miejscu, czy chcemy walczyć ze sobą, czy może siebie zrozumieć !?

Nie nerwica atakuje naszą somatykę, tylko my sami bardzo sprytnie wykorzystujemy jej mechanizmy żeby się nie bać. Nie nerwica obciąża naszą psychosomatykę, tylko my sami.

 

Chociaz moze to jest tak jak z ta szklanka do polowy napelniona woda-jeden zauwazy, co nerwica mu pokazala, a drugi co zabrala.
Ja widzę co mi zabrała i co pokazała. Coś za coś. Równowaga to podstawa we wszechświecie. Skrajnością jest widzenie tylko zła, jakie ta "nerwica" nam wyrządza (wyrządziła), a także tylko samego dobra (co się pewnie bardzo rzadko zdarza :P ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe rozważanie, natomiast w tej kwestii, o której mówiłam, ono jest bez znaczenia.
Chodzi o to, że dzień bez lęku jest ulgą? Otóż ma, ponieważ jeśli przeniesiemy przyczynę na płaszczyznę "siebie" - własnej świadomości, to możemy coś z tym zrobić i sprawić że wszystko wróci do normy (równowagi). Będąc na etapie zwalania wszystko na nerwicę, nie ma szans na zrozumienie i tym samym można tylko liczyć na takie "ulgi".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. O to, że nerwica nadwyręża również naszą somę i układ nerwowy po wyzdrowieniu wcale nie jest bardziej odporny na przyszłe choroby tylko wręcz przeciwnie - bardziej podatny.
Skąd to wiesz? Czyżbyś wyzdrowiała, lecz jesteś podatna na choroby?

Ja tak nie uważam i mówię to opierając się na swoim doświadczeniu.

 

Pisząc w ten sposób, biedni ludzie czytając to pewnie zastanawiają się czy jest sens zdrowieć skoro wychodzi się z tego jako wrak psychosomatyczny. Wcale tak nie jest. Zdrowie jest jedno, tak jak i choroba. Człowiek może znaleźć się albo w jednym, albo w drugim stanie, albo pomiędzy. Nie ma tak, że wychodząc z nerwicy popada się w inne choroby. Albo jest się zdrowym, albo nie. Czym jest ten stan pomiędzy? To zwykłe rozumienie, że w naturze ludzkiej leżą te dwa stany: bycia chorym lub bycia zdrowym, które przeplatają się między sobą. Te rozumienie nie polega na tym, że przyjmujemy że zdrowie to dobro, choroba to zło. Jest to ogromnie niewłaściwe, lecz większość tak robi.. Tu chodzi o zupełnie co innego. Nie będę się wdawał w rozważania filozoficzne - dlaczego tak, a nie inaczej - bo jest zbyt wiele do powiedzenia w tym temacie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma tak, że wychodząc z nerwicy popada się w inne choroby. Albo jest się zdrowym, albo nie. Czym jest ten stan pomiędzy?

Ale o co tu w ogóle chodzi?

 

1. Ja nigdzie czegoś takiego nie pisałam o zapadaniu na inne choroby. Padła teza że przebycie nerwicy powoduje większą odporność na czynniki chorobotwórcze na przyszłość. A to jest kompletnie nielogiczna teza. Każda choroba zwłaszcza długotrwała osłabia dany organ (i nie tylko ten) przez co jest on nie mniej tylko bardziej podatny na czynniki chorobotwórcze.

 

2. Nie ma czegoś takiego jak stan absolutnego zdrowia i stan choroby. Właśnie wszystko, co przeżywamy jest stanem pomiędzy. Nie ma człowieka, u ktorego każdy organ i każda komórka funkcjonowałaby w 100% poprawnie i zdrowo. "Zdrowie" to jest po prostu satysfakcjonujący stan naszego organizmu, pozwalający nam prowadzić satysfakcjonujące życie. Ale wcale nie wiesz, czy będąc zdrowym nie masz pod lewą górną ósemką zaczynającego się stanu zapalnego. On może się sam wyleczyć i nawet się o nim nie dowiesz, ale po prostu tu nie ma czarne - białe. I człowiek który jest po przejściu ciężkiej żółtaczki albo poważnego załamania nerwowego już nie jest absolutnie zdrowy w twoim rozumieniu (mimo że jest już po, jego organy są znowu o trochę bardziej osłabione i bardziej podatne na przyszłość).

 

3. To co napisałam w żadnym w ogóle stopniu nie podważa celowości leczenia. Wręcz przeciwnie. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że w trakcie przechodzenia grypy łatwiej jest zapaść na zapalenie płuć niż tydzień po niej. Po przebytej chorobie organizm jest bardziej podatny, ALE W TRAKCIE JESZCZE BARDZIEJ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AD.1) Nielogiczna dla Ciebie, co nie oznacza, że nie prawdziwa.

 

AD.2) Pisząc albo jest się zdrowym albo nie, nie chodziło mi o bycie w jednym z dwóch skrajnych stanów, tylko o świadomości przeplatania się tychże dwóch. Słowo podatność zamieniłbym na skłonność.

 

AD.3) Sugerujesz, że w trakcie nerwicy łatwiej jest popaść w psychozę czy schizofrenię? Taki jest wniosek z analogicznego traktowania płaszczyzny psychicznej i somatycznej. Mimo, że wiele zasad obowiązujących w tych dwóch "światach" jest z reguły analogiczna, to jednak nie da się porównywać chorób psychicznych i somatycznych bez uprzedniego odnalezienia ich części wspólnej.

 

To są tylko rozważania. Zaciekle bronisz twierdzenia, że choroba osłabia, sprawia, że jakaś część organizmu lub jego całość staje się podatna. Tym samym twierdzisz, że w trakcie neurozy, jesteśmy "narażeni" (jeszcze dokładnie nie wiem na co, ale jesteśmy :P ). Czy to o czym tu mówisz, sama doświadczyłaś, czy może tworzysz logiczne powiązania na potrzeby dyskusji?

 

Pamiętaj, że to o czym jesteś przekonana staje się Twoją prawdą. Jeśli rzeczywiście uważasz, że choroba osłabia i powoduje podatność organizmu na czynniki chorobotwórcze, to tak u Ciebie będzie. W leczeniu osobowości neurotycznych największą rolę odgrywa właśnie taki oto schemat:

  • Wykrycie niewłaściwych przekonań
  • Zrozumienie ich
  • Zmiana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, że to o czym jesteś przekonana staje się Twoją prawdą

A co to jest "moja prawda, twoja prawda"? Coś jest prawdziwe albo nie. To, że dany organ po chorobie jest słabszy to jest medyczny pewnik i nie ma tu się zastanawiać nad uznawaniem go lub nie.

Nie potrzebuję do tego żadnego własnego doświadczenia, wystarczy trochę elementarnej wiedzy. A tym bardziej nie trzeba być osobowością neurotyczną, żeby tę wiedzę posiąść.

I nie używam tu żadnych analogii, tylko mówię o somatyce - o UKŁADZIE NERWOWYM, który podlega tym samym prawom co nerka i wątroba, a nie o umysłowo-psychicznych umiejętnościach, które zapewne rosną po poradzeniu sobie z czymś! Sugeruję zauważyć to rozróżnienie, bo jest ono bardzo istotne.

 

[Dodane po edycji:]

 

AD.3) Sugerujesz, że w trakcie nerwicy łatwiej jest popaść w psychozę czy schizofrenię? Taki jest wniosek z analogicznego traktowania płaszczyzny psychicznej i somatycznej. Mimo, że wiele zasad obowiązujących w tych dwóch "światach" jest z reguły analogiczna, to jednak nie da się porównywać chorób psychicznych i somatycznych bez uprzedniego odnalezienia ich części wspólnej

1. Ich częścią wspólną jest układ nerwowy, o którym psizę.

2. Nie mówię o żadnej analogii tylko o somatycznym aspekcie nerwicy

3. Wyrwij się na chwilę z tego myślenia kanałowego. Czy pscychoza i schizofernia są jedynymi zaburzeniami, jakie występują u człowieka z powodu przeciążenia układu nerwowego? Może pora zacząć zauważać że psyche i soma są jednością. Grecko-rzymski podział na ciało i duszę jest podziałem filozoficznym a nie medycznym. Jeżeli nie wierzysz, to sprawdź jakie skutki dla psychiki ma chociażby niewielkie uszkodzenie somy - mózgu ;) Poza tym taki czy inny stan psychiczny wpływa nie tylko na układ nerwowy. Długotrwałe wystawienie całego organizmu na hormony stresu i inne substance (można by się tu długo w biochemię zagłębiać) nadwyręża wiele organów - i to znowu jest elementarna widze medyczna a nie "moja prawda" czy nawet doświadczenie.

 

W wielu wątkach przewija się tu bardzo istotna myśl - że bardzo podstawowym elementem procesu zdrowienia w nerwicy jest oderwanie się od tego, co nam się wydaje na podstawie subiektywnego doświadczenia i KONFRONTACJA Z OBIEKTYWNĄ RZECZYWISTOŚCIĄ, stanem wiedzy, zdrowym "common sense". Polecam to w tym momencie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W wielu wątkach przewija się tu bardzo istotna myśl - że bardzo podstawowym elementem procesu zdrowienia w nerwicy jest oderwanie się od tego, co nam się wydaje na podstawie subiektywnego doświadczenia i KONFRONTACJA Z OBIEKTYWNĄ RZECZYWISTOŚCIĄ, stanem wiedzy, zdrowym "common sense". Polecam to w tym momencie
Mi polecasz? A sobie nie polecasz? Komu jak komu, ale mi nie musisz polecać :D (czytaj akapit niżej)

 

Może skupmy się na faktach. Wiem co znaczy dzień bez lęków, objawów - ogólnie bez nerwicy. Kiedyś taki dzień właśnie nazywałem ulgą. Gdy choruje się ok. 10 lat, docenia się takie dni. Teraz, każdy dzień jest normalnym dniem. Idźmy dalej: w przeszłości chorowałem na różne infekcje dotyczące gardła i oskrzeli praktycznie raz w miesiącu w okresie zimowym. Można było mnie nazwać chodzącym inkubatorem bakterii. Aktualnie nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem chory na grypo-angino podobne sprawy (i ogólnie na żadną powszechnie znaną chorobę). Jakoś kompletnie nie odczuwam osłabienia górnych dróg oddechowych, fizycznie czuję się doskonale. Wydaje mi się, że może to być zasługa mechanizmu zwanego regeneracją ;)

 

Twoje posty wieją negatywną energią, uporem. Sama się nakręcasz negatywnie. Percepcja (Common sense), logika i wiedza - tylko to się liczy dla współczesnego człowieka. Gdzie uczucia i intuicja? Przeżywanie, doświadczanie, mądrość życiowa to rzeczy które są coś warte.

 

Tak czy inaczej kończę dyskusję w tym temacie, bo skutek jest przeciwny do zamierzonego. Przecież większości na tym forum, wygodniej jest uparcie obstawać przy swoich utartych schematach myślowych, które niestety nie zawsze są właściwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×