Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ku przestrodze dla innych...


thbthb

Rekomendowane odpowiedzi

Nigdy nie sądziłem, że będę chciał napisać taki temat. takie tematy jak widziałem to uważałem je za przypadek, zbieg okoliczności... A tymczasem niestety...

 

Zacznę do tego, ze kilka lat temu zacząłem leczenie pewnej choroby. Niestety lekarz faszerujący mnie lekami stosował spore dawki tych leków, doprowadził do występowania pewnych niekorzystnych zmian psychicznych w tym wahań nastroju i stanów depresyjnych... Oczywiście dostałem na to antydepresanta od lekarki, a kiedy i on przestał pomagać, zgłosiłem się na oddział. Tam zdiagnozowano u mnie zaburzenia osobowości związane z wahaniami stanów emocjonalnych, nastroju, depresję itede. Z taką diagnozą wyszedłem z oddziału, jednak ciągle nie dawało mis pokoju pytanie - jak to możliwe, że dopiero po tylu latach życia ktoś mi diagnozuje takie rzeczy? Że nikt wcześniej nie stwierdził, że jestem "rąbnięty"?

Co jakiś czas więc wertowałem rózne artykuły, pisma, dane dotyczące leków jakie brałem lub jakie mogłyby powodować pewne zaburzenia. Godziny za godzinami mijały, a ja ślęczałem nad farmakologią kliniczną, nad interną... Zamiast wyjść gdzieś na rower - czytałem o lekach przeciwpsychotycznych... Zamiast popracować na pensję - porównywałem metabolizm róznych leków, aby znaleźć kolizję między nimi i dowiedzieć się, który lek zwiększył stężęnie tego, który mógł wytworzyć mi stan depresyjny...

 

I wreszcie zrozumiałem. Pojąłem co się stało, odstawiłem wszystkie psychotropy jakie kiedykolwiek brałem i... nic sie nie stało złego. Wyszedłem na prostą. Powróciłem do swojego stanu pierwotnego sprzed kilku lat - odzyskałem siebie. Jednak pozostała we mnie pewna ciekawość, czy to co odkryłem, faktycznie jest możliwe? Czy te leki tak mogły na siebie wpływać, czy odstawienie znienacka pewnego leku mogłoby dać objawy pewnego zaburzenia osobowości? teoretycznie tak... Ale co na to klinicyści?

Chwytam telefon do ręki, dzwonię na oddział chcąc umówić się na spotkanie z kimś, kto się zna lepiej ode mnie, kto może to potwierdzić i być może stwierdzić, że ta diagnoza jaką mi postawili jest nie do końca prawidłowa. Że mogli sie mylić - bo człowiek jest omylny.

Co słyszę? "nie jest pan pacjentem oddziału, więc nie będę z panem rozmawiać w żaden sposób".

 

Proste? Diagnoza jest jedna. Nie będzie innej diagnozy. A papierek, który mi w tej chwili przeszkadza, który poszedł już do aktualnie leczącego mnie doktora i mi szkodzi - jest ważniejszy od moich słów i od tego co po mnie widać. W końcu jestem rąbnięty, prawda?

 

 

Dlatego przestrzegam:

- jeśli musisz coś zrobić to... czy na pewno musisz iść do psychiatryka?

- jeśli już musisz to czy musisz mówić wszystko i wierzyć im, że ci pomogą?

- jeśli już dostałeś diagnozę - NIGDY JEJ NIKOMU NIE POKAZUJ!!!

- DIAGNOZY NIE ZMIENISZ.

 

To nie jest Zachód = tu się zapomina o pacjencie w chwili kiedy da mu się diagnozę i wypuści za próg. Potem figuruje już tylko w statystykach. A że diagnoza jest błędna? Oparta na chwilowym stanie spowodowanym przez leki? A kto tym się przejmuje? Ważne to odfajkować pacjenta i mieć spokój.

Swoją drogą, ciekawe czemu nie diagnozują pijaków co trafiają na izby wytrzeźwień jako schizofreników??? Ile to kasy można by pozyskać na nowe oddziały, leki, personel... :>>>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Michuj - i nic, co więcej chciałeś przeczytać?

 

@tahela - wspaniale, że wiecie. ja nie wiedziałem, sądziłem że przypadki o których czytam to przypadki jakieś szczególne, że ktoś miał pecha, trafił na zły humor czyjś, albo co. A ja pecha nie miałem, do końca wierzyłemw to, że uda mi się to jakoś wyjaśnić, załagodzić... Bo przecież gdyby ta diagnoza postawiona przez lekarzyków była prawdziwa to już wcześniej:

- od wielu lat pętałbym się co najmniej po psychologach

- łykałbym dziesiątki leków

Tymczasem dopiero po postawieniu diagnozy zacząłem chodzić do tych lekarzy, szukać wyjścia z sytuacji, zastanawiać się co dalej robić i jak się leczyć. I dopiero po odstawieniu leków, okazało się, że tak naprawdę nie ma co leczyć.

 

A 2 lata mi z życia zabrano właśnie przez błędną diagnozę, przez dobre rady lekarzyków, którzy jak zwykle wiedzą lepiej... Dlatego uprzedzam innych, abyście wiedzieli w co się pakujecie. Bo o ile niektóre leki faktycznie pomogą w danej chwili, o tyle papier może być sporym obciążeniem - tak jak dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

A 2 lata mi z życia zabrano właśnie przez błędną diagnozę, przez dobre rady lekarzyków, którzy jak zwykle wiedzą lepiej... Dlatego uprzedzam innych, abyście wiedzieli w co się pakujecie. Bo o ile niektóre leki faktycznie pomogą w danej chwili, o tyle papier może być sporym obciążeniem - tak jak dla mnie.

Ale nie rozumiem gdzie widzisz problem:Lekarze postawili Ci diagnozę, która według Ciebie jest błędna. Chyba nic prostszego jak przestać po prostu do nich chodzić jeśli nie masz na to ochoty. Przecież nikt nie rozsyła specjalnych zawiadomień do wszystkich Twoich znajomych z informacją na co Ci stwierdzono. To jest wiedza, którą posiada Twój lekarz, a Ty możesz się zarówno z nią zgodzić jak i zignorować. Ubezwłasnowolniony przecież nie jesteś!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Celineczka - ależ ja już od nich niczego nie wymagam. Z wielką przyjemnością poinformuję swoją lekarkę że to koniec mojego zaufania do nich, do ich oferty medycznej, terapeutycznej i rezygnuję z ich leczenia. A co do diagnozy - moim zdaniem jest błędna, ale nie tylko moim.

 

@Mirabelee - ja się nie stawiam. ja tylko chciałem coś wyjaśnić i spotkałem się z odrzuceniem, z kopniakiem w dupę. Nie spodziewałem się go po osobie, której zadaniem powinno być wspieranie pacjenta w jego drodze do zdrowia psychicznego. jesli taka osoba zajmuje takie stanowisko i tak traktuje pacjentów... To ja nie chcę wiedzieć jak do tego podchodzą inni lekarzykowie... I to właśnie pokazuje w jaki sposób oni traktują coś takiego jak "przysięgę Hipokratesa".

 

Czepiam się tego, że zostałem wyrolowany i wykiwany. Tego, ze pacjent jest dla nich niczym innym jak tylko przedmiotem - zwłaszcza na takich oddziałach. I dlatego uprzedzam innych, aby uchronić może kogoś przed nadmierną wiarą w to, ze ci ludzie w czymś chcą nam pomóc. otóż nie. Oni po prostu biorą kasę za to, ze przepiszą nam jakieś leki, powiedzą kilka słów i... zapominają o problemie.

 

Mogę się tylko cieszyć z tego, że nasilenie moich objawów nie jest duże, jest mizerne, daję radę żyć wbrew temu co mi mówiono ("konieczna pilna terapia!!!") itede. Co cieszy, zwłaszcza jak czytam wątki tworzone przez "prawdziwych" pograniczników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thbthb, Nie jest tajemnicą, że leczenie zaburzeń osobowości powinno odbywać się głownie za pomocą psychoterapii i nie wymyślono leku, który będzie lekiem na nasze nie radzenie sobie z trudnościami. Skoro tak Ci przeszkadza ta diagnoza na papierku to przełknij jeszcze raz parę groszy i zdiagnozuj się ponownie.

Diagnoza nie ciągnie się za pacjentem w przypadku zaburzeń osobowości jak smród po gaciach za przeproszeniem. Co ma piernik do wiatraka?

Pracodawca przecież nie będzie się zwracał do każdego szpitala psychiatrycznego z pytaniem czy nie byłeś czasami jego pacjentem.

Odnoszę wrażenie, że okres, w którym przechodziłeś trudności jest dla Ciebie czymś wstydliwym i chciałbyś go wymazać z pamięci. To nie o to w tym wszystkich chodzi.

Życzę zdrówka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thbthb, Nie jest tajemnicą, że leczenie zaburzeń osobowości powinno odbywać się głownie za pomocą psychoterapii i nie wymyślono leku, który będzie lekiem na nasze nie radzenie sobie z trudnościami. Skoro tak Ci przeszkadza ta diagnoza na papierku to przełknij jeszcze raz parę groszy i zdiagnozuj się ponownie.

Diagnoza nie ciągnie się za pacjentem w przypadku zaburzeń osobowości jak smród po gaciach za przeproszeniem. Co ma piernik do wiatraka?

Pracodawca przecież nie będzie się zwracał do każdego szpitala psychiatrycznego z pytaniem czy nie byłeś czasami jego pacjentem.

Odnoszę wrażenie, że okres, w którym przechodziłeś trudności jest dla Ciebie czymś wstydliwym i chciałbyś go wymazać z pamięci. To nie o to w tym wszystkich chodzi.

Życzę zdrówka.

 

 

ot co :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Monika - błąd. Jest coś, do czego wymagane są "czyste papiery" i niechętnie patrzy się na osoby, które mają je brudne...

Co nie znaczy, że ja się wybielam na siłe i udaję, że czegoś nie mam. Może i jestem "celnikiem" - ale nie aż takim, który wyłazi na wierzch, rzuca sie i widać po nim wyraźnie, że jest inny.

 

Poza tym jak miałbym się zdiagnozować na nowo? Gdzie? Zgłosić się na oddział - zdiagnozujcie mnie, bo nie wiem czy jestem normalny?

 

A okres w którym przechodziłem trudności - nie jest dla mnie specjalnym powodem do wstydu, bo w przeciwieństwie do kilku bliskich mi osób - przynajmniej wiem co mam, wiem jak sobie z tym radzić, wiem co robić i przede wszystkim nie obarczam innych swoim brakiem przystosowania do społeczeństwa. Że siedziałem w psychiatryku (dobrowolnie!!!) - przynajmniej poznałem fajnych, normalnych ludzi mających jakiś problem większy... A problem nie widzę nawet w takim miejscu (bo to było lepsze jak sanatorium chwilami :P ) tylko w tym, że ludzie tam pracujący nie potrafią właściwie diagnozować, obserwować i idę na łatwiznę... Skoro nie wiadomo co się dzieje - wrzucić go do worka z napisem BPD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thbthb, ja się z Tobą zgadzam. Lekarze psychiatrzy i psycholodzy w naszym kraju są raczej beznadziejni. Ale jak ktoś naprawdę się męczy i zagraża samemu sobie, lepiej, żeby na jakiś czas poszedł na oddział niż miał się zabić. Osobiście, na szczęście leczę się prywatnie i do tej pory nie byłam zmuszona skorzystać z pomocy szpitala, ale nie wiem, co się jeszcze wydarzy w życiu. Także nie przestrzegaj ludzi przed szpitalem, bo zdarzają się sytuacje, że nie ma innego lepszego wyjścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thbthb, miałeś szczęście, inni mogą na to nie wpaść,mogą mieć bezgraniczne zaufanie do lekarzy, ze wyciągną ich z tego, ze przecież chcą dobrze, w końcu kto jak nie oni???

 

Ilu ludzi kończy w psychiatrykach będąc króliczkiem doświadczalnym kogoś kto nazywa sie lekarzem a na prawdę g...o wie o naszej psychice.

 

Mój przyjaciel stracił wzrok, nie radził sobie zupełnie z tym, namówiliśmy go na wizytę u psychologa. Wywnętrznił jej sie a na pytanie co ma robić, kiedy jest wściekły na cały świat,usłyszał,ze ma załadowac worek butelkami i rozpieprzyć je o blok, to mu ulży....

 

Mimo ze z nasza psychika jest czasem słabo,zostawiajmy sobie procent braku zaufania, by starczyło nam rozumu na zwrócenie uwagi, ze coś jest nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Monika - błąd. Jest coś, do czego wymagane są "czyste papiery" i niechętnie patrzy się na osoby, które mają je brudne...

Możesz nas tutaj wszystkich oświecić, gdzie potrzebne są takie ''czyste papiery''?Bo ja na razie mogę się jedynie domyślać, a ciekawa jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis - oni postępują według pewnych schematów postępowania. Niestety. jak się pojawia coś nowego to lekarz pracujący od 9 rano do 18 wieczorem, mający na liście 40 pacjentów do przyjęcia - nie wyrabia się. Nie ma kiedy pomyśleć o tym co się dzieje w głowie pacjenta. 10-15 minut na rozmowę, z tego musi jeszcze wypełnić dokumentację, przepisać leki, zapytać o to i tamto, dowiedzieć się w sposób nieco skomplikowany czy leki faktycznie działają, czy pacjent nie jest czasem podpadający pod jakiś paragraf Ustawy (może jest w stanie nadającycm się do zamknięcia go za ##?)... I tyle. I już z rozmowy 10 minutowej robi się 30 minut. A co z innymi pacjentami? A co z pacjentami pierwszorazowymi, na których trzeba poświęcić z godzinę?

A co do chodzenia na oddział - jesli się chce zabić to i tak to zrobi. Oby tylko wiedział, że nic mu to nie da, nie był chory psychicznie i tyle. Chce - niech sobie ma. Inna rzecz, gdyby jego działanie było skierowane przeciwko innym, wtedy jestem za zamykaniem takich ludzi przymusowo.

 

@o.n.a - królik doświadczalny wie, że jest królikiem. My tego nawet nie wiemy. ufamy bezgranicznie lekarzykom, a oni... testuja na nas swoje schematy postępowania... I albo trafią, albo i nie. pamiętam jak poszedłem pierwszy raz do lekarki, opowiedziałem jej co się dzieje, jakie leki biorę... I baba zamiast zażądać odstawienia leków, może nawet wsadzając na oddział i tam poddając badaniom - olała temat i... nic nie dała. Bo ona nie umie pomóc. I może pan przyjść za tydzień jak to nie przeminie... na szczęście za tydzień już wiedziała, że ma mi podać SSRI. Ktoś jej biedulce podpowiedział... A ja potem zszedłem z depresantów na tyle ile mogłem sam, mając już energię i badajac krew...

 

@Celineczka - niestety nie mogę. Ja po wyjściu z oddziału miałem zbyt wielkie zaufanie do lekarzy, za duzo papierkologii pokazywałem, no i niestety... teraz przy każdej wizycie gdzieś, mam wypominany ten papier pomimo, że nie jestem typowym borderem i funkcjonuję naprawdę przyzwoicie. Co nie znaczy, że się wybielam - tez myślałem o terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Monika - błąd. Jest coś, do czego wymagane są "czyste papiery" i niechętnie patrzy się na osoby, które mają je brudne...

Są zawody kochany kolego, które są naznaczone charyzmatem chorób psychicznych. Zachęcam do literatury dotyczącej statystyk. Zakłady pracy niekiedy przymusowo wysyłają pracowników na leczenie. I sytuacji takich jest wiele, przynajmniej w moim otoczeniu mam przykłady.

Co nie znaczy, że ja się wybielam na siłe i udaję, że czegoś nie mam. Może i jestem "celnikiem" - ale nie aż takim, który wyłazi na wierzch, rzuca sie i widać po nim wyraźnie, że jest inny.

Inny to znaczy jaki? Należałoby wystandaryzować słowo "inny". Każdy z nas jest inny i niepowtarzalny.

Masz pewnie na myśli trudności. Każdy je ma. Nie ma człowieka, który by ich nie miał. Jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej...

Poza tym jak miałbym się zdiagnozować na nowo? Gdzie? Zgłosić się na oddział - zdiagnozujcie mnie, bo nie wiem czy jestem normalny?

Niekoniecznie na oddziale. Diagnozę można sobie zrobić prywatnie. Wtedy jest płatna.

Co znaczy słowo "normalny"?

A okres w którym przechodziłem trudności - nie jest dla mnie specjalnym powodem do wstydu, bo w przeciwieństwie do kilku bliskich mi osób - przynajmniej wiem co mam, wiem jak sobie z tym radzić, wiem co robić i przede wszystkim nie obarczam innych swoim brakiem przystosowania do społeczeństwa.

I właśnie w tym tkwi Twoja siła. Tak do tego podchodź. Wiesz z czym sobie nie radzisz, z czym sobie radzisz lepiej, w jakiś sposób jesteś świadomy swoich trudności.

Że siedziałem w psychiatryku (dobrowolnie!!!) - przynajmniej poznałem fajnych, normalnych ludzi mających jakiś problem większy... A problem nie widzę nawet w takim miejscu (bo to było lepsze jak sanatorium chwilami :P ) tylko w tym, że ludzie tam pracujący nie potrafią właściwie diagnozować, obserwować i idę na łatwiznę... Skoro nie wiadomo co się dzieje - wrzucić go do worka z napisem BPD.

Dlatego najlepsza jest psychoterapia, zwłaszcza w Borderline Personality Disorder.

Nie wkładaj wszystkich do jednego worka, możesz obrazić na prawdę kompetentnych specjalistów. A tacy są.

Poza tym, w przypadku diagnozy Borderline Personality Disorder potrzeba dość obszernego wglądu w funkcjonowanie pacjenta.

Myślę, że w trakcie trwającej terapii już jakiś czas, terapeuta powinien uporać się z diagnozą.

Poza tym na osobowość BPD składa się całe spectrum zachowań, jak w przypadku innych zaburzeń. Dlatego możesz zacząć terapię w nurcie psychodynamicznym, po co czekać na diagnozę i tak "wszystko" wyjdzie w trakcie jej trwania. Mam na myśli te wszystkie trudności z jakimi się borykasz.

Wiesz dlaczego może być Tobie tak ciężko? Ponieważ jesteś ich nieświadomy.

Terapia może przebudować Twój system wartości, spojrzenie na wiele spraw, może pozytywnie ingerować na Twoje przekonania, wyobrażenia, bardziej Cię uświadomić. Ale zawsze będziesz tym samym człowiekiem, tylko z dystansem będziesz umiał podchodzić do swoich trudności by w końcu patrzeć na nie z perspektywy sukcesu.

Nie wiem czy rozumiesz co mam na myśli.

Chociaż chodzę na terapię od ponad 2,5 roku jeszcze nigdy nie usłyszałam od swojej terapeutki, ze mam to i to. Rozmawiamy o moich trudnościach. Te, które na początku spędzały mi sen z powiek są przepracowane i nie uważam już je za trudność. Mam poczucie, że się rozwijam.

Rozumiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Monika.

Tu nie chodzi o pracę na szczęście, są jeszcze inne sprawy życiowe.

 

Inny od standardów. Miałem do czynienia z BPD i wydaje mi się, że ta wersja jaka ja mam, nie jest aż tak nasycona depresyjnością i umiejętnościami robienia sobie krzywdy (a przy okazji i innym), abym rzucał się w oczy jak oni.

 

Diagnoza prywatnie nie wchodzi w rachubę. Nie stać mnie na takie rzeczy. Poza tym płacę na NFZ. I w przeciwieństwie do ciebie droga koleżanko nie kupczę kasą i nie stać mnie na terapie psychodynamiczną 3x w tygodniu...

 

Chyba zauważam u ciebie wielką chęć do tego aby podsuwać innym to co tobie wyszło - ta wspaniała terapia spychodynamiczna. najlepsza dla wszystkich :D Nie zawsze jest ona najlepsza moim zdaniem, gdyż jesli zaczniesz grzebać w kimś kto żyje i pracuje, to są spore szanse na to, że ten człowiek sie rozsypie w oka mgnieniu nie dając sobie rady z tym co się dzieje z nim w środku i jednocześnie z otoczeniem, które ciągle od niego czegoś wymaga. dlatego lepiej chyba aby ten człowiek zaczął od zrobienia porządku ze swoimi relacjami z otoczeniem, a potem dopiero wziął się za grzebanie w sobie. Jeśli już faktycznie musi...

 

"Terapia może przebudować" - przepraszam, ale terapia czego? Tego co pewni "fahofcy" nazwali sobie jakoś i zaszufladkowali tak a nie inaczej? ;)

Mam dowody na to, że tego nie mam. Liczne dowody, dowiedzione przez wiele miesięcys wojego życia, jakie upłynęły od diagnozy. I jestem praktycznie pewien, że gdyby owi "fahofcy" się bardziej przykładali do swojej roboty, do swoich standardów diagnozowania i swojej wiedzy spychiatrycznej to by nie tylko nie zdiagnozowali mi tego co wg nich mam, ale wdrożyli natychmiast odpowiednie leczenie farmakologiczne celem uniknięcia problemów i zdiagnozowania właśnie w taki sposób.

I o tym chciałem z elkarzem pogadać, niestety lekarze po postawieniu diagnozy i wypisie mają pacjenta w dupie.

 

Rozumiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@tahela - już jeden taki z paranoją został premierem i jakoś nikt mu tego nie wyciągnął... Mało tego, pewien drugi paranoik rozwioja swoje chore tezy na różne tematy (zwłaszcza lotnicze, chociaż g...o się na tym zna) i też go jeszcze nie zamknęli w Tworkach, mimo zę już dawno powinni - bo szkodzi całej Polsce... tak jak i ów były premier...

Obecny premier oszukuje, jego minister finansów okrada obywateli z emerytur - i też nic się z nimi nie dzieje.

 

Więc czym się przejmować? A jednak... patrząc na koleje losów moich znajomych, którzy mają podobne problemy - jest się czym przejmować. Więc może czas zostać politykiem? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thbthb,

no tak ,ale oni nie mają zadnych paierów tzw. żółtych na to a tak to wyciagaja papier pokazują w telewizji i na wyborców to działą mozna komus karierę polityczną zniszczyć, czy oni sie paranoikami czy tylko sprytnymi ludzmi to juz inna kwestia, ja stawiam na to drugie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Monika.

Tu nie chodzi o pracę na szczęście, są jeszcze inne sprawy życiowe.

Praca jest też jedną z ważniejszych sfer w życiu człowieka i nie zgodzę się ze stwierdzeniem , że nie. Zależy jakie człowiek ma do niej podejście i w związku ze swoimi priorytetami - jakie oczekiwania w stosunku do niej.

Inny od standardów. Miałem do czynienia z BPD i wydaje mi się, że ta wersja jaka ja mam, nie jest aż tak nasycona depresyjnością i umiejętnościami robienia sobie krzywdy (a przy okazji i innym), abym rzucał się w oczy jak oni.

Zaburzenia osobowości typu borderline to całe spectrum zachowań, masz rację. Dlatego potrzebna jest diagnoza, zeby wiedzieć nad czym pracować na sesjach.

Diagnoza prywatnie nie wchodzi w rachubę. Nie stać mnie na takie rzeczy. Poza tym płacę na NFZ. I w przeciwieństwie do ciebie droga koleżanko nie kupczę kasą i nie stać mnie na terapie psychodynamiczną 3x w tygodniu...

Ja też płacę na NFZ drogi kolego. A prywatnie wybrałam dlatego, ponieważ pracuję. Państwowo wizyty u terapeuty są w godzinach, w których pracuję, dlatego chodzę prywatnie.

Chyba zauważam u ciebie wielką chęć do tego aby podsuwać innym to co tobie wyszło - ta wspaniała terapia spychodynamiczna. najlepsza dla wszystkich :D

A dlaczego mam ubolewać nad faktem, że czuję się bardzo dobrze?

Mam biadolić i pisać tak jak Ty, że spychoterapia i ci wszyscy spychoterapeuci są nic nie warci? Przecież to byłoby demagogią z mojej strony. I nie zamierzam się licytować kto jest/był bardziej chory. Już same podejście do sprawy, jeśli chodzi o Ciebie daje wiele do życzenia. Ja nie odważyłabym się oceniać jej skuteczności jak Ty to czynisz.

Fakt...opieka zdrowotna w naszym kraju daje wiele do życzenia, ale to jeszcze nie powód, żeby podważać nurty w terapii. Jednym pomaga, dla innych akurat psychodynamiczna nie jest dobrym rozwiązaniem.

Polecam przeczytać "PSYCHODYNAMICZNA TERAPIA PACJENTÓW BORDERLINE" Appelbaum Ann H., Carr Arthur C., Kernberg Otto F., Koenigsberg Harold, Selzer Michael A. Wydawca: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne

Nie zawsze jest ona najlepsza moim zdaniem, gdyż jesli zaczniesz grzebać w kimś kto żyje i pracuje, to są spore szanse na to, że ten człowiek sie rozsypie w oka mgnieniu nie dając sobie rady z tym co się dzieje z nim w środku i jednocześnie z otoczeniem, które ciągle od niego czegoś wymaga. dlatego lepiej chyba aby ten człowiek zaczął od zrobienia porządku ze swoimi relacjami z otoczeniem, a potem dopiero wziął się za grzebanie w sobie. Jeśli już faktycznie musi...

Jeśli ma się już zdiagnozowane BPD to pacjent sam nie zrobi porządku ze swoimi relacjami z otoczeniem. Nie jest na tyle obiektywny,żeby wiedzieć nad czym ma pracować. Jest nieświadomy.

Chyba się nie rozumiemy.

Pacjentom borderline dzisiejsza psychologia może zaoferować naprawdę sporo. Warunkiem skuteczności leczenia powinno być jednak czerpanie z wielu źródeł, gdyż żaden z modeli terapeutycznych nie obejmuje całej złożoności problematyki i nie jest w stanie być na tyle uniwersalny, aby pasować do wszystkich pacjentów z zaburzeniami z pogranicza. Terapeuci powinni być otwarci na różne modele pracy z tymi pacjentami i dostosowywać elastycznie swoje interwencje do zmieniających się potrzeb konkretnego człowieka. Wydaje mi się, że aby być dobrze przygotowanym do terapii pacjentów borderline terapeuta powinien być wyszkolony nie tylko w jednym, wąskim podejściu, ale posiadać umiejętności na tyle szerokie, aby czerpać z różnych modeli terapii. I na szczęście tacy fachowcy przez "ch" i "w" są.

Poczytaj sobie na temat przeciwprzeniesienia.

Nade wszystko w terapii tych pacjentów ważne jest radzenie sobie z problemami przeciwprzeniesieniowymi w taki sposób, ażeby przeciwprzeniesienie stawało się nie tylko przeszkodą, ale aby terapeuci mogli je w sposób efektywny wykorzystywać jako może najgłębsze źródło informacji o wewnętrznym świecie pacjenta.

Terapia może przebudować" - przepraszam, ale terapia czego? Tego co pewni "fahofcy" nazwali sobie jakoś i zaszufladkowali tak a nie inaczej? ;)

Oj...ciężko się z Tobą rozmawia , zważywszy na Twój cynizm..."fahofcy"

Mam dowody na to, że tego nie mam. Liczne dowody, dowiedzione przez wiele miesięcys wojego życia, jakie upłynęły od diagnozy. I jestem praktycznie pewien, że gdyby owi "fahofcy" się bardziej przykładali do swojej roboty, do swoich standardów diagnozowania i swojej wiedzy spychiatrycznej to by nie tylko nie zdiagnozowali mi tego co wg nich mam, ale wdrożyli natychmiast odpowiednie leczenie farmakologiczne celem uniknięcia problemów i zdiagnozowania właśnie w taki sposób.

I o tym chciałem z elkarzem pogadać, niestety lekarze po postawieniu diagnozy i wypisie mają pacjenta w dupie.

Rozumiesz?

Rozumiem, że mogłeś poczuć rozczarowanie. Stąd złość na terapeutów, których nazywasz spychoterapeutami. To wręcz śmieszna, a nawet w pewien sposób niesmaczna postawa. :D

Wiesz, nie zawsze musi być tak, jak my chcemy.

Szukając dobrego stomatologa od razu trafiasz na takiego, który Ci odpowiada? Smakuje Ci chleb z każdej piekarni i podobają się Tobie wszystkie kobiety na tej Ziemii?

Nie sądzę.

Myślisz, że każdemu podoba się na sesjach i każdy czuje jak mu rosną na nich skrzydła?

Niestety, prawda jest taka, że jeśli człowiek już decyduje się uczestniczyć w procesie terapeutycznym to musi sobie zdawać sprawę z tego, że będą go czekać wyrzeczenia, ciężki okres frustracji i wiele innych trudności. I to przez dłuższy okres czasu. Nie przez rok czy półtorej.

I nie piszę tego dlatego, żeby Cię przekonać do mojego zdania bo szczerze powiedziawszy to Twoją sprawą jest to, jaką drogą dalej sobie pójdziesz.

Wiele czytałam i interesowałam się w/w tematem więc moja wiedza nie jest wyssana z palca.

Twoje negatywne doświadczenie ze szpitalem rzutuje na postrzeganie problemu. Ale to już nie moja sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Moniko.

Praca - nie w tym konkretnym przypadku. I EOT w tej kwestii.

BPD - całe spektrum to jest, owszem, ale jesli ktoś diagnozuje coś takiego to musi sobie zdawać sprawę nie tylko z tego co diagnozuje, ale i tego czym obarcza pacjenta... Co jak co, to bardzo poważna diagnoza i tu często nie wystarcza podać leki czy podać psychoterapię, trzeba coś więcej... W moim przypadku szanowne doktorki rzuciły sobie tą diagnoza po godzinnym wywiadzie i koniec. Zero dalszego zainteresowania pacjentem. Ewentualne dalsze rozmowy były prowadzone na biegiem podczas obchodu i... i tyle. ZERO konsultacji czy rozmowy z psychologiem.

A potem wyszło, ze postawiona diagnoza owszem delikatnie pasuje (do tego doszedłem sam i to dalej sam podejrzewam), ale powody do jej wystawienia były powodami FARMOLOGOCZNYMI. A nie psychicznymi. Stąd moje pytanie: czy diagnozujemy alkoholika zaraz po przyjęciu na izbę wytrzeźwień, czyc zekamy aż zawartosć alkoholu w jego krwi spadnie do zera i odzyska on trzeźwość?

najgorsze jest jednak to, że tu psychiatria jest Władcą człowieka. Raz postawionej diagnozy nie zmienisz, nawet jeśli udowodnisz lekarzowi, że się mylił. Diagnoza i koniec. Nadto - sądzę, że jeśli wyjdziesz z oddziału somatycznego i wrócisz z pytaniem po jakimś czasie - na pewno ktoś coś powie o wykonywanym leczeniu, dlaczego takie a nie inne. W przypadku psychiatrii - nie jesteś pacjentem oddziału - nie ma rozmowy. I nie mówimy tu o lekarzykach ze zwyczajnego oddziału, tylko oddziału będącego częścią kliniki WUMu.

 

A mnie nie stać na to aby płacić 2 razy. Moze gdybym mógł to odliczyć jakoś od podatku, albo co... Tylko, że wtedy by mi złodziejaszek rostaszenko musiał chyba oddać cały podatek :P

 

Ubolewać nad faktem, że czujesz się dobrze - nie musisz. Ale może powinnaś się zastanowić, czy aby na pewno to co tobie pomogło przez te 2 lata - pomoże innym? Czy smarowanie skóry alantanem po poparzeniu na pewno pomoże też na zapalenie wątroby albo zapalenie wyrostka? :P

 

Jeśli chodzi o Kernberga - mam go u siebie na półce. Włąsnie szukałem przed chwilą tego fragmentu w którym ten dureń proponuje ustalać, ze jak pacjent mówi coś o tej złej opiece zdrowotnej = to ma coś również przeciwio terapeucie i uważa go za zagrożenie. Powiem wprost i wielkimi literami = TAKIEJ BZDURY DAWNO NIE CZYTAŁEM

 

Jeśli ma się już zdiagnozowane BPD to pacjent sam nie zrobi porządku ze swoimi relacjami z otoczeniem. Nie jest na tyle obiektywny,żeby wiedzieć nad czym ma pracować. Jest nieświadomy.

 

A to co ty napisałaś powyżej to jest BZDURA^2. Człowiek z BPD nie jest człowiekiem pozbawionym wglądu w siebie bo nie jest psychotykiem, nie jest schizofrenikiem i MOŻE czuć, że cos z nim się dzieje nie tak. Gdyby tak było jak piszesz, to pewnie nie spotkałbym borderów w kilku miejscach, gdzie się leczy tego typu zaburenia, kto wie... Oni sami by pewnie uważali się za normalnych i nie wiedzieli po co do licha mają chodzić na terapię... A ty Moniko? Skąd ty, nie mająca wglądu w siebie osoba - wiesz, że masz chodzić na terapię? Czy jesteś na tyle obiektywna, aby wiedzieć co się w tobie popsuło? :P

 

żaden z modeli terapeutycznych nie obejmuje całej złożoności problematyki i nie jest w stanie być na tyle uniwersalny, aby pasować do wszystkich pacjentów z zaburzeniami z pogranicza.

 

To dlaczego uważasz, ze na BPD najlepsze jest to co tobie pomaga? :P

 

Poczytaj sobie na temat przeciwprzeniesienia.

 

Mylisz przeniesienie z przeciwprzeniesieniem lub coś nie tak z kontekstem wypowiedzi...

 

Będę cyniczny bo wiem co mnie doświadczyło (takie słowo na "o") i wiem co się stało. mam prawo do tego, aby się zdenerwować, kiedy osoba, która powinna właśnie pomagać szczególniej takim osobom jak ja - tego nie robi.

 

Szukając lekarzy etc - wiesz co to jest "zaufanie"? Wiesz, ze na tym opiera się właśnie leczenie i jakakolwiek terapia? Wiesz, że lekarz ani stomatolog, ani kto inny nie ma prawa naduzywać tego zaufania do siebie i swojej wiedzy i umiejętności?

 

Twoje negatywne doświadczenie ze szpitalem rzutuje na postrzeganie problemu.

 

ROTFL.

Znowu uważasz, ze wiesz coś lepiej na temat moich wrażeń szpitalnych i się MYLISZ. Wrażenia ze szpitali mam całkiem niezłe, ale mam prawo mieć wąty do ludzi, którzy troszeczkę dali ciała... Ot co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość ciekawa dyskusja.

Leki czyli chemia. Lekarz nie ma aż takiego ''rozeznania'' czy dany lek pomoże. Wypyta jakie są objawy u pacjenta i coś tam zapisze. Niektórzy pacjenci w ten sposób są testowani jak króliki. Dlatego, że ani lekarz ani pacjent nie wie jakie mogą być objawy nie pożądane dopiero po zażyciu. Ktoś już wcześniej napisał ''albo się wstrzeli w lek albo nie''.

Jeśli się nie wstrzeli w lek to pacjent dotąd będzie chodził aż znajda odpowiedni.

Np. mi lekarz przepisała ''Sulpiryd''. Wystąpił u mnie ''mlekotok'', zanik okresu na 2 mies. Odstawiłam!!!

Czy w tym układzie lekarz przewidział taką ''reakcję organizmu'' Nie. a czy ja wiedziałam, że tak będzie. Też nie.

Później powiedziała tak: - u młodych kobiet tak się dzieje.

Następnej powiedziałam, że tak mi się dzieje po leku. Jakiś inny mi przepisała. - i znów to samo. Odstawiłam

Po tych lekach czułam się spokojniej ale i tez przymulona, emocjonalnie wyciszona, osowiała.

Ale tez czułam w sobie ''sztuczne reakcje, uczucia''. Mogłam się cieszyć, ale tak naprawdę to byłam obok tego.

Ale zażywałam bo było mi źle.

Obecnie nic nie biorę i jakoś funkcjonuję.

Chodziłam też na terapię grupową. Więc jakieś doświadczenie mam.

I powiem szczerz, że nie poszłabym już na psychoterapię, czy farmakologia, ale rozmowa z ''psychologiem'' tak.

 

Niestety oni nie mają aż takiego wglądu w człowieka. Jeden ''pomoże'' drugi ''zaszkodzi''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to co ty napisałaś powyżej to jest BZDURA^2. Człowiek z BPD nie jest człowiekiem pozbawionym wglądu w siebie bo nie jest psychotykiem, nie jest schizofrenikiem i MOŻE czuć, że cos z nim się dzieje nie tak.

Czlowiek z BPD ma zaburzony obraz samego siebie co rzutuje na jego postrzeganie i siebie i otoczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Moniko.

Praca - nie w tym konkretnym przypadku. I EOT w tej kwestii.

BPD - całe spektrum to jest, owszem, ale jesli ktoś diagnozuje coś takiego to musi sobie zdawać sprawę nie tylko z tego co diagnozuje, ale i tego czym obarcza pacjenta... Co jak co, to bardzo poważna diagnoza i tu często nie wystarcza podać leki czy podać psychoterapię, trzeba coś więcej... W moim przypadku szanowne doktorki rzuciły sobie tą diagnoza po godzinnym wywiadzie i koniec. Zero dalszego zainteresowania pacjentem. Ewentualne dalsze rozmowy były prowadzone na biegiem podczas obchodu i... i tyle. ZERO konsultacji czy rozmowy z psychologiem.

A potem wyszło, ze postawiona diagnoza owszem delikatnie pasuje (do tego doszedłem sam i to dalej sam podejrzewam), ale powody do jej wystawienia były powodami FARMOLOGOCZNYMI. A nie psychicznymi. Stąd moje pytanie: czy diagnozujemy alkoholika zaraz po przyjęciu na izbę wytrzeźwień, czyc zekamy aż zawartosć alkoholu w jego krwi spadnie do zera i odzyska on trzeźwość?

Fakt, Niestabilne emocjonalne zaburzenia osobowości BPD diagnozuje się nieco dłużej. W ogóle zastanawiam się jak można pacjenta zdiagnozować w godzinę. To awykonalne.

Żeby stwierdzić BPD trzeba wielu godzin wywiadu, obserwacji pacjenta, testów, wglądu w jego funkcjonowanie.

Irytuje mnie takie postępowanie. Nie jest rzetelną diagnozą wywiad przeprowadzony w godzinę czasu.

NIe wiem co w takim przypadku można byłoby doradzić. Ja nie zgodziłabym się z taką diagnozą, wyciągniętą w toku godzinnej rozmowy czy wywiadu. To nieprofesjonalne.

najgorsze jest jednak to, że tu psychiatria jest Władcą człowieka. Raz postawionej diagnozy nie zmienisz, nawet jeśli udowodnisz lekarzowi, że się mylił. Diagnoza i koniec. Nadto - sądzę, że jeśli wyjdziesz z oddziału somatycznego i wrócisz z pytaniem po jakimś czasie - na pewno ktoś coś powie o wykonywanym leczeniu, dlaczego takie a nie inne. W przypadku psychiatrii - nie jesteś pacjentem oddziału - nie ma rozmowy. I nie mówimy tu o lekarzykach ze zwyczajnego oddziału, tylko oddziału będącego częścią kliniki WUMu.

Nawet w przedszkolu obserwacja nowoprzyjętego dziecka trwa półtorej miesiąca, a potem mówi się o obserwacji ciągłej-do momentu opuszczenia przez dziecko murów przedszkola.

Masz tą diagnozę w formie pisemnej?

 

A mnie nie stać na to aby płacić 2 razy. Moze gdybym mógł to odliczyć jakoś od podatku, albo co... Tylko, że wtedy by mi złodziejaszek rostaszenko musiał chyba oddać cały podatek :P

Rozumiem, że może Cię nie stać.

Nie wiem co doradzić...

Ubolewać nad faktem, że czujesz się dobrze - nie musisz. Ale może powinnaś się zastanowić, czy aby na pewno to co tobie pomogło przez te 2 lata - pomoże innym? Czy smarowanie skóry alantanem po poparzeniu na pewno pomoże też na zapalenie wątroby albo zapalenie wyrostka? :P

Niektórym pomaga w krótszym okresie czasu.

Ale fakt jest jeden w odniesieniu do BPD...terapia w takim przypadku jest dłuższa i ciężka , wymagająca łączenia technik terapeutycznych, nurtów przez terapeutę.

 

Jeśli chodzi o Kernberga - mam go u siebie na półce. Włąsnie szukałem przed chwilą tego fragmentu w którym ten dureń proponuje ustalać, ze jak pacjent mówi coś o tej złej opiece zdrowotnej = to ma coś również przeciwio terapeucie i uważa go za zagrożenie. Powiem wprost i wielkimi literami = TAKIEJ BZDURY DAWNO NIE CZYTAŁEM

NIe jest tajemnicą, ż praca terapeutów podlega superwizji. Tak jak wszędzie-są kompetentni specjaliści i niekompetentni, mogący zaszkodzić.

 

A to co ty napisałaś powyżej to jest BZDURA^2. Człowiek z BPD nie jest człowiekiem pozbawionym wglądu w siebie bo nie jest psychotykiem, nie jest schizofrenikiem i MOŻE czuć, że cos z nim się dzieje nie tak. Gdyby tak było jak piszesz, to pewnie nie spotkałbym borderów w kilku miejscach, gdzie się leczy tego typu zaburenia, kto wie... Oni sami by pewnie uważali się za normalnych i nie wiedzieli po co do licha mają chodzić na terapię... A ty Moniko? Skąd ty, nie mająca wglądu w siebie osoba - wiesz, że masz chodzić na terapię? Czy jesteś na tyle obiektywna, aby wiedzieć co się w tobie popsuło? :P

Człowiek mający diagnozę, rzetelną diagnozę z rozpoznaniem Borderline Personality Disorder niestety, ale ma zaburzony obraz postrzegania. Oczywiście, może mieć wgląd w siebie, może się mu wydawać, że nie jest z nim aż tak źle. Ale to subiektywne odczucie i przekonanie. Jeśli ktoś wydaje książkę, to jest ona poparta rzetelnymi badaniami więc opiera się na faktach, a nie na tym co nam się może wydawać.

Co do Twojego pytania, skąd ja wiem czy wiedziałam, że mam chodzić na terapię?

Nie skończyłam studiów z zakresu psychologii i podyplomówek z zakresu psychoterapii. Przecież nie mogę być sama dla siebie terapeutą. I nie mogę samodiagnozować się.

Nawet terapeuci muszą przejść swoją psychoterapię, a potem mają superwizje. Poczytaj na ten temat.

Właśnie dlatego, że nie wiedziałam tak do końca co jest nie tak, zdecydowałam o jej podjęciu.

Kto szuka, nie błądzi.

To dlaczego uważasz, ze na BPD najlepsze jest to co tobie pomaga? :P

Są badania, które mówią o nurtach w danym zaburzeniu. Niekiedy pacjent wymaga łączenia wielu nurtów, aby leczenie było optymalne.

Myślę, że mnie nie zrozumiałeś.

Każdy z nas jest inny i to, co pomaga komuś nie oznacza, że pomoże innemu.

Ale niepodważalnym faktem jest, że w przypadku BPD leczeniem wiodącym jest psychoterapia.

Jest bardzo ciekawy wątek na forum na temat BPD i wypowiadają się w nim osoby uczęszczające na terapię z uwagi na rzetelną diagnozę. Możesz tam zajrzeć i wdać się w dyskusję.

 

Będę cyniczny bo wiem co mnie doświadczyło (takie słowo na "o") i wiem co się stało. mam prawo do tego, aby się zdenerwować, kiedy osoba, która powinna właśnie pomagać szczególniej takim osobom jak ja - tego nie robi.

 

Szukając lekarzy etc - wiesz co to jest "zaufanie"? Wiesz, ze na tym opiera się właśnie leczenie i jakakolwiek terapia? Wiesz, że lekarz ani stomatolog, ani kto inny nie ma prawa naduzywać tego zaufania do siebie i swojej wiedzy i umiejętności?

Tak, zaufanie do lekarza/specjalisty/terapeuty etc. jest ważne. Z różnych powodów może ulec utracie. Powodów może być wiele.

Na ten temat też jest wątek na tym forum.

 

Znowu uważasz, ze wiesz coś lepiej na temat moich wrażeń szpitalnych i się MYLISZ. Wrażenia ze szpitali mam całkiem niezłe, ale mam prawo mieć wąty do ludzi, którzy troszeczkę dali ciała... Ot co.

NIe, nie uważam się za kogoś, kto wie lepiej. Zapytałam, zasugerowałam czy czasem tak nie jest, że te Twoje doświadczenia położyły cień na całokształt postrzegania wszystkich terapeutów i innych specjalistów jako niekompetentnych.

Oczywiście, możesz mieć zarzuty wobec ludzi, którzy w Twoim mniemaniu nie spełnili Twoich oczekiwań.

Ja, gdybym miała takie przekonanie, nie poprzestałabym na szukaniu tych, którzy mięliby mi pomóc. No, ale jesteśmy różni.

Dodatkowo masz przeszkody w postaci braku środków na leczenie co też rozumiem. I w takiej sytuacji na prawdę nie wiem co byłoby w Twoim przypadku dobrym rozwiązaniem.

Mam wielu znajomych na tym forum, którzy trafili na terapię w ramach NFZ i są bardzo zadowoleni. Mięli rzetelną diagnozę, za którą nie zapłacili złotówki. Leczą się, mają chwile zwątpienia, ale uważają, że jednak terapia w przypadku BPD zawsze idzie w kierunku in plus.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja się zmieniła na... gorszą. Oto miałem spotkanie z osobami, które powinny wiedzieć mniej więcej co i jak gra w tym organiźmie, jak te leki wpływają na to i tamto. Niestety, bardzo bym chciał, żeby to spotkanie cokolwiek dało, potwierdziło moje podejrzenia, utwierdziło mnie, że miałem - mam rację.

Niestety, tak nie jest. Szanowne doktorstwo po wyjaśnieniu problemu bardzo się zdziwiło, że coś pominęło i po chwili usłyszałem dziwne teksty świadczące o ich... niewiedzy. No bo jak lekarz pyta lekarza: "ty cośw iesz o wpływie tego na tamto?" i ten twierdzi, że oddziaływanie powiedzmy..... Wody na zaprawę murarską, ściślej cement, jest działaniem "pobocznym" to... No niestety. Okazało się, że kolejne lekrzyki spychiatry nie mają podstawowej wiedzy. A tliła się we mnie nadzieja kiedyś, że tych lekarzyków co spotkałem to... pech. Pech mnie prześladował, za dużo zdarzeń ubocznych i mogli nie pokojarzyć, biedulki...

 

@Rafka - typowe... lekarzyk traktuje cię jak kolejnego z rzędu pacjenta, ma na ciebie 10 minut i brakuje mu czasu aby dopowiedzieć o skutkach ubocznych i o radzeniu sobie z nimi. Też mnie to spotkało, też przy tym samym leku - w sensie braku informacji, lekarka odesłała mnie do... ulotki. Bywa. I tak mam dobrze, że w tej chwili nic nie muszę brać (jeszcze).

Co do farmakologii... na spotkaniu o którym pisałem powyżej, szanowne doktorki też miały sposobność wypowiedzenia się o nich i jeden z lekarzyków odesłał mnie do lekarza zajmującego się jednym z leków. Dla mnie to ROTFL, bo przecież KAŻDY lekarz powinien umieć ustawić leki tak, aby wzajemnie na siebie nie wpływały... A skoro taki pacan jak ja umie to zrobić i zorientował się (poniewczasie) w sytuacji to lekarzyk po 12 latach nauki powinien to zrobić w góra 1-3 minuty.

 

@Candy14 - nie zawsze. Znałem i widziałem kilka osób ze zdiagnozowanym BPD, sam to miałem zdiagnozowane i... no nie do końca tak jest jak piszesz - wszystko zależy od postaci zaburzeń, jak bardzo jest to postać zaburzenia, powiedzmy "psychotyczna". (w sumie warto może przekierować do Lidii Grzesiu "Psychoterapia" gdzie jest podział na zdaje się 10 podgrup tego worka z napisem BPD)

 

@Monika. Da się, jeśli ten pacjent przyniesie ze sobą jakies stare dokumenty. Ja przyniosłem i niestety to chyba im za wiele ułatwiło.

Ja także nie zgadzam się z tą diagnozą, wiem że była ona kompletnie pozbawiona jakiegokolwiek sensu i w tej chwili bardzo staram się o uzyskanie kontaktu z osobami, które tą diagnozę mi stawiały - nie tylko celem pokazania im, że walnęły błąd, to jeszcze pominęły bardzo istotny problem, z którym cały czas się tam te osoby pracujące na tym oddziale mierzą. Czyli w swojej pracy naukowej pominęli coś, co mogłoby być właśnie częścią owej pracy... Przykre i bezdennie durne.

Mam wypis ze szpitala. Wszyscy dookoła na iego patrzą i przepisują. Na owym spotkaniu o którym napisałem na samym początku, jedna z doktorek nie uzyskując ode mnie infromacji o tym co mam obecnie doagnozowane - przepisała diagnozę z wypisu. Bo taki miała humorek... Pełny profesjonalizm.

 

Jeśli chodzi o terapię - póki co mam coś a la diagnostykę, ale osoba z którą to robię jest... Cienka. Nie zauważą pewnych rzeczy, albo i nie chce mnie o nich informować, co przekłada się na kolejne problemy i wzrosty napięcia pomiędzy nami.

 

Co do łączenia nurtów - w pełni się z tym zgadzam. jeden nurt polecany przez wszystkich (i przez ciebie w szczególności) - nie jest w stanie pomóc, bo w tkaim wypadku tzreba osobę poustawiać z róznych stron, nie tylko ze strony wpływu na dorosłość przez dzieciństwo...

 

Kompetencja terapeutów - czyli przyznajesz, że Kernberg może się mylić w swojej książce?

Obawiam się, ze ta praca to była tworzona nie na podstawie osób, które umieją zajrzeć na takie Forum jak tu i jeszcze kupić Kernberga i go doczytać... Raczej na podstawie osób, które bardziej były z pogranicza psychotyzmu niż nerwicy...

 

Co do reszty - to są tylko subiektywne spekulacje. Ja wiem swoje, ty wiesz swoje. Ja wiem, że lekarzyki w moim przypadku się pomyliły i to nie raz, w dalszym ciągu się mylą, a co gorsza często nawet i psycholodzy sami tracą moje zaufanie, z powodu przez siebie popełnianych błędów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×