Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co przeszkadza Wam w wyjsciu ?


*Monika*

Rekomendowane odpowiedzi

Fakt, ze ciągle mieszkam w pobliżu miejsca, w którym spotkały mnie wszystkie krzywdy będące bezpośrednią przyczyna moich zaburzeń.

Na szczęście, jeszcze tego lata, to się zmieni. :smile: Wtedy planuję rozpocząć terapię- w innym przypadku nie miałaby ona najmniejszego sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poczucie:

-nieprzydatność

-bezradność

-bycia nikim

-brak perspektyw

-strach przed ludźmi

-wstyd zmarnowania własnego życia

-dziesiątki innych .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest dobre i BARDZO WAŻNE! pytanie, które notabene każdy z nas musi sobie zadać. Tak myślę. Przeszkadza mi:

-brak motywacji

-brak wiary

-brak pomysłu na to zdrowe życie

-przyzwyczajenie do bycia zaburzonym

-nienawiść do siebie (raczej trudno robić coś dla kogoś kogo się nienawidzi..)

+ coś co wg mnie jest i przyczyną i skutkiem bycia zaburzonym:

-niedojrzałość i/lub nieodpowiedzialność (za siebie i za swoje życie przede wszystkim).

Tyle na świeżo. Przemyślę i ew coś dodam lub skoryguję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie będzie dłużej,ale muszę.

Stoję na lądzie spalonym,czarnym,okropnym,jak po wybuchu atomówki.Naprzeciw jest ląd zielony.Między lądami przepaść,a nad przepaścią wąska kładka.Boję się przejść z dwóch powodów: po pierwsze kładka jest wąska,a ja słaba i obawiam się upadku w otchłań.Po drugie: choć moja ziemia jest paskudna,znam ją na wylot i nie boję się.Tutaj nic nie muszę i tutaj ja mam władzę.Zielony ląd jest mi nieznany i choć piękny,zwyczajnie mnie przeraża...

Taka metafora...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho-logic, Dlaczego Ty się nie wypowiesz .

Od myślników????

W sumie to ..trochę niegrzeczne wymagać formy wypowiedzi .

Samemu nie wypowiadając się w taki sposób ...i strofować innych ,nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho-logic, Dlaczego Ty się nie wypowiesz .

Od myślników????

W sumie to ..trochę niegrzeczne wymagać formy wypowiedzi .

Samemu nie wypowiadając się w taki sposób ...i strofować innych ,nie?

 

Właśnie.

Mnie akurat bardzo się podobała metafora halenore . Narzucanie takiej czy innej formy nieco zabija temat. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie! Do czegokolwiek jest Ci potrzebne, mam nadzieję, że zrobisz z tym coś pożytecznego co pomoże innym :)

 

Mi najbardziej brakuje:

- przewodnika do tego wyjścia: osoby która zrozumie moje problemy, pomoże mi uwierzyć w siebie samą, będzie ze mną we wszystkich tych przeciwnościach

 

A jakie to przeciwności?

- konieczność umawiania się na za tydzień z panią psycholog i upilnowanie tego terminu - mam spory problem, żeby o tym nie zapomnieć albo coś pomylić albo się spóźnić

- konieczność zarabiania pieniędzy i sporo obowiązków które mnie stresują i przez to nie myślę za dużo o swoich problemach i o tym jak je rozwiązać, żyję bez zastanowienia 'z dnia na dzień'

- brakuje mi chyba odpoczynku, nabrania dystansu

- brak poczucia bezpieczeństwa, żebym mogła odetchnąć i zajrzeć wgłąb siebie, ni bać się o nic chociaż na chwilę i niczym się nie martwić

- znalezienie psychologa z NFZ tak, żeby nie trzeba było czekać miesiąc na kolejną wizytę i żeby mi godziny pasowały - samo szukanie zajęło mi naprawdę więcej niż 3 miesiące!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie przeszkadza sytuacja w mojej rodzinie, w której jest uzależnienie i problemy z tym związane. Nie da się wyzdrowieć przy takiej patologii... :roll: Uzależniony jest mój mąż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę tu nikogo obrażać naprawdę.
..nikt Ci obrażania nie zarzucił .

Wypowiedziałem się jedynie o dobrych manierach

 

..a ,że z natury jestem nieufny ,i nie pałam przyjaźnią do osób wykazujących cechy bliskie hegemoni ..wiec zmykam z tematu .

:papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho-logic

Czytałam parę Twoich postów i bloga. Bardzo mi się podoba Twoje podejście do sprawy, jesteś inteligentny i masz pomysł na wyjście z choroby. Gratuluję. Super, że chcesz w jasny sposób pokazać innym, jakie błędy popełniają i udzielić rad, co powinni zrobić. Zwłaszcza, że to skuteczne rady. Masa ludzi żyje w tym bagnie jakby z klapkami na oczach. To przerażające. Bo prawda jest taka, że czeka na nich znacznie ciekawsza, lepsza opcja. I fajnie, że są osoby, które próbują im to pokazać.

 

Skomentuję jeszcze 2 lądy, czarny i zielony. To jest dość poważny problem. I założę się, że masa ludzi go ma, niekoniecznie uświadamiając go sobie. Boimy się normalności, bo chory świat znamy lepiej i czujemy się w nim pewniej. Stąd strach przed zdrowiem. Ha ale co to za ironia. Widzimy, że zielony ląd jest piękny(czy to nie o nim marzymy?) W czarnym jest nam źle(czy to nie on doprowadza nas do granic wytrzymałości, myśli samobójczych itd?). Kładka to też dobra przenośnia. Jest wąska i trudno po niej iść, a to dlatego, że boimy się, że ten zielony świat nas rozczaruje. Poza tym nasze wnętrze krzyczy panicznie "Jak to będzie jak będę normalny?! Taka ogromna zmiana?! A co z tymi wszystkimi czarnymi myślami i zje**nym światopoglądem? Mam go wyrzucić do kosza, mimo, że tak bardzo się z nim liczę?? Nie nie podołam takiemu wyzwaniu. To dla mnie za dużo!" I tutaj pojawia się opór. Dlatego, że my jesteśmy przywiązani do choroby. Trzeba odwagi, żeby wybrać normalność. Ludzie czasem nieświadomie wybierają chorobę. Tak strasznie boją się normalności. A mówią, że przeraża ich choroba. Aby zburzyć ten beznadziejny mur, który mówi Ci, że nie przejdziesz przez kładkę, pomyśl... Ile razy płakałeś z poczucia beznadziei swojego życia? Ile razy czułeś masakryczny emocjonalny ból? Ile razy czułeś się ograniczony? Ile razy nieszczęśliwy? Ile razy oddałbyś wszystko, żeby to g**no zniknęło z Twojego życia? Ile razy czułeś się przez to gorszy, poniżony, na tle zdrowych ludzi? Ile razy negatywnie się to odbiło na Twoim zdrowiu fizycznym? Ile przez to straciłeś? CZY BARDZO CIĘ WKURZA TO, ŻE JESTEŚ CHORY? :twisted: Bardzo? Jeśli nadal masz wątpliwości, czy nie chcesz wybrać zdrowia i normalności to zapisz te pytania i odpowiedzi na kartce. I zobacz co napisałeś! Poza tym bez obawy do choroby zawsze możesz sobie wrócić jak tylko zechcesz. Więc nic nie stracisz możesz tylko zyskać. Choć gwarantuję, że jak poznasz zielony ląd z pewnością będziesz zadowolony. I nie będziesz chciał spojrzeć za siebie. Jak ja wybrałam normalność 4 lata temu, czułam się mega dziwacznie na początku, ale jak już zaskoczyło... było pięknie. Nie widziałam nic piękniejszego w życiu jak te zmiany, kiedy z chorej dziewczyny stawałam się zdrowa. Byłam szczęśliwa ;) Po 4 latach znów się źle stało i znów czuję się chora w jakimś sensie. I wybieram znów zdrowie, bo pamiętam te dni, kiedy codziennie się uśmiechałam i chcę, żeby wróciły.

Często też ludzie myślą, "Ale ja nie mogę być normalny, bo jestem taki i taki ble ble ble" Nic bardziej mylnego. Świat pełen jest przeróżnych ludzi. Znajdziesz w nim swoje bratnie dusze ;) Na świat trzeba się bardziej otworzyć, zaufać, docenić, zaakceptować jego nie idealność. A nie uciekać w swój chory świat. Często ludzie trwają w obojętności i cierpią, mają złudne poczucie bezpieczeństwa w nerwicy itd. Przełamcie się.

 

Większa część mojego życia to Ból. Pojęcie szczęścia poznałam jak wybrałam opcję, o której wyżej pisałam. Dlatego uważam, że każdy powinien to zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej - strach przed niepowodzeniem, że mi się nie uda, że nie dam rady i całą masą złych rzeczy które niby miały mnie spotkać, jak wyjdę z lęku na światło dzienne. (Jakby ktoś był ciekawy - te czarne wizje w mojej głowie się nie sprawdziły, znacznie więcej było pozytywów). A teraz? To samo co wtedy. Ten sam mechanizm. To nie świat ani ludzie mi przeszkadzają z tego wyjść. Tylko chore myśli w mojej głowie. Bo nie umiem normalnie reagować na pewne złe wydarzenia albo nie umiem czuć się swobodnie w swojej nie idealności w pewnych działkach życia. To śmieszne, bo nie chcę być idealna i mam gdzieś idiotów których spotykam na swojej drodze, a jednak moje reakcje przez chorobę są takie a nie inne. To mnie blokuje. I to, że wiem jak ciężko się odblokować.

 

[Dodane po edycji:]

 

No i świadomość, jak dużo wysiłku trzeba włożyć w takie zmiany. I że to dość długi proces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycho-logic, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Zobaczysz, że ten temat jeszcze się rozkręci. Dopiero niedawno go założyłeś.

 

Poza tym, to że na razie tylko 8 osób się wypowiedziało to nie znaczy, że reszta nie potrafi tego definiować. Myślę, że większość jednak potrafi, ale jest na tym forum sporo osób które są już zbyt zmęczone walką o lepsze życie i może nie widzą sensu w takim definiowaniu. Nie każdemu można pomóc, niestety. Nie zniechęcaj się tak szybko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mi przeszkadza w wyjsciu?Dobre pytanie.A dlaczego ludzie niespecjalnie garną sie do odpowiadania w tym temacie?To też dobre pytanie.Konfrontacja boli,nie chcemy uznac,ż można wyjsc z choroby,że nie musimy byc biedni,gorsi,smutniejsi.

Ale do rzeczy:

-uzależniam swoje szczescie (i zawsze tak bylo) od osob trzecich,od tego czy mi pozwolą,czy nie wejde im może w droge.

-uzalezniam swoje szczescie od osob trzecich(ponownie),borykając sie z poczuciem winy,z ciężarem jaki czuję w sercu(czyli pewnie gdzies w mózgu),gdy mysle o swoich rodzicach.

-wiem,że wejscie do "lepszego świata",bedzie mnie kosztowalo wiecej niż musze dawac z siebie obecnie w świecie chorych i zaburzonych

-będę musiala porzucic swoją ślimaczą skorupkę,w ktorą sie chowam jak ktos mnie dźgnie badylem.

Na razie tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sobie jeszcze uswiadomiłam:

 

-lenistwo; niechęc podejmowania prób nawet w prostych czynnościach w zwiazku z poczuciem bezsensu....dla kogo się starać? Ale zaraz nasuwa mi się odpowiedź, że dla samej siebie powinnam to zrobić,żeby nie uzależniać się od innych osób. Myślę sobie,że od czegoś trzeba zacząć. Wiadomo,że efekty nie przyjdą na drugi dzień.

- nieumiejętność cieszenia się z małych rzeczy; myśl,że wszystko powinnam dostac na tacy bo jestem księżniczką; i znów nasuwa mi się myśl, która sie wiąze z poprzednią: po co podejmować jakiekolwiek wysiłki , skoro wszystko zrobią za mnie inni? Myślę sobie,że należy tutaj dostrzegać małe rzeczy, te pozytywne, które nas spotykają codziennie, doceniać je i cieszyc sie z nich na swój sposób.

- nie zdawanie sobie sprawy z faktu,że często zabieram się za jakąś sprawę, nie dokończywszy poprzedniej, nie zamykając rozdziału. To ciezka sprawa , jeśli robimy to nieświadomie. Np. będąc w związku, odchodzę, pakuję się w następny, nie przemyślawszy tak naprawdę dlaczego nastąpił koniec pierwszego (to przykład).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie będzie dłużej,ale muszę.

Stoję na lądzie spalonym,czarnym,okropnym,jak po wybuchu atomówki.Naprzeciw jest ląd zielony.Między lądami przepaść,a nad przepaścią wąska kładka.Boję się przejść z dwóch powodów: po pierwsze kładka jest wąska,a ja słaba i obawiam się upadku w otchłań.Po drugie: choć moja ziemia jest paskudna,znam ją na wylot i nie boję się.Tutaj nic nie muszę i tutaj ja mam władzę.Zielony ląd jest mi nieznany i choć piękny,zwyczajnie mnie przeraża...

Taka metafora...

 

Świetna metafora, naprawdę :smile: Bardzo dobrze to zostało ujęte i doskonale ilustruje proces wewnętrznego impasu, który jest podłożem naszych nerwic i depresji.

 

Czujemy się niespełnieni i nieszczęśliwi na naszym spalonym lądzie, ale nie mamy odwagi przejść przez chybotliwą kładkę na drugą stronę.

Czekamy zatem dość biernie, wierząc, że może pewnego dnia ziemia wokól nas się cudownie zazieleni, aż choroba sama sobie pójdzie precz, a ona jakoś nie odpuszcza.

 

Być może zatem, jeżeli nie podejmiemy ryzyka, nie uda nam się wygrać.

 

I tu tkwi odpowiedź na pytanie postawione w wątku.

 

Impas i bezradność nasilają objawy nerwicowo-depresyjne -> depresja oczywiście wywołuje poczucie impasu -> impas pogłębia depresję, i tak bez końca.

 

Aż sobie to wszystko wyobraziłam. Poniekąd zobaczyłam swoje życie. Bardzo terapeutycznie to na mnie podziałało. Musiałabym wiele zmienić, coś być może stracić, wiele zaryzykować... Nie wiem, czy jestem na to gotowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×