Skocz do zawartości
Nerwica.com

coś optymistycznego...czyli z tego da się wyjść..:)


tula

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich,

Zaglądam tu często i czytam sporo wypowiedzi w róznych tematach. Wiem co czujecie, wiem co przeżywacie.Nerwica dopadła mnie 3 lata temu. Nagle zasłabłam w tramwaju. A potem już nigdy nie było jak dawniej. To był koszmar.Przez 2 lata dosłownie "marchewkowałam" jak ja to nazywam.Potworne zawroty głowy, hiperwentylacja, ataki serca, derealizacja, kłopoty z brzuchem.Siedziałam w domu i wariowałam. Problemem było głupie wyjście do sklepu, koszmarem dojazd na uczelnię,a niemożliwością wyjście z domu gdziekolwiek samej. Na samą myśl o wyjściu wpadałam w panikę. Moje życie zaczęło się walić. Zaległości w studiach bo przecież się nie mogłam uczyć, odsuwałam się od przyjaciół, problemy w związku.

Na początku była ciągła wędrówka od lekarza do lekarza, z których każdy miał swoją teorię na temat tego co mi jest. Jeden wymyślił nawet ,że mam guza mózgu. Co przeżyłam to moje. W końcu po wielu miesiącach męczarni padła diagnoza: nerwica lękowa, z napadami lęku panicznego, fobie społeczne, hipochondria...lista była bardzo długa. Cała rodzina uruchomiła znajomości żeby szukać sposobu ratunku. Ja też już miałam dosyć takiego życia.

Znalazłam polecanego psychologa, zaczęłam terapię. A przede wszystkim zaczęłam pytać szukać drążyć temat. Terapia była drogą przez mękę. Pół roku terapii behawioralnej żeby nauczyć się w ogóle panować nad sobą i swoim ciałem. Mnóstwo prób i błędów zanim znalazła się metoda która poskutkowała na mnie.Potem kolejne pół roku terapii analitycznej, wywlekania wszystkiego, rozdrapywania starych ran. 4 godziny tygodniowo na przysłowieowej kozetce, i ciągła praca w domu, w szkole, na ulicy w sklepie, przed snem...Wiele razy było gorzej, wiele razy się załamywałam, ale wiedziałam, że tak musi być zanim będzie lepiej. Dzisiaj mogę powiedzieć , że jest o wiele lepiej. Ze zaczynam być zdrowa. Terapię skończyłam, choć nadal jestem pod skrzydłami mojej Pani psycholog.

Sama o wiele więcej wiem. Co się ze mną dzieje, jakie są sposoby walki z tym itd...

Dlatego jak czytam niektórych to włos mi się jeży na głowie.Kochani, nerwica to nie grypa czy angina na którą jest lekarstwo.To nie jest wirus , który może dopaść dowolną osobę. Nerwica i lęki to efekt wielu miesięcy bądź lat problemów które nas dotykają, nie radzenia sobie z czymś co nas w życiu spotyka, sytuacji w której tkwimy lub która nas dotknęła.To efekt a nie przyczyna.Leki nic nie pomogą.Wskazane są tylko i wyłącznie w odosobnionych przypadkach!! One tylko zagłuszają problem, a nie likwidują go. Więc nie dziwcie się, że gdy je odstawiacie on wraca. Żeby wyleczyć nerwicę musicie wyleczyć siebie. A to długa droga , czasem bardzo długa. Jak kiedyś powiedziała moja psycholog, żeby zdeptać człowieka wystarczy sekunda, żeby go z tego podnieść potrzeba lat...

Moje leczenie trwa nadal, wciąż wymaga ode mnie pracy chociaż już innej. Dzisiaj z pełnym przekonaniem mogę wam powiedzieć że z nerwicy da się wyleczyć. Ale trzeba to zrobić mądrze :)

Pozdrawiam Was i życzę powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą.

Tak dużo ludzi szuka rozwiązania na zewnątrz wpadając w jeszcze większe problemy jak uzależnienie,problemy emocjonalne nie wiedząc że to droga donikąd. Jedyne co poznają to nazwy i dawki leków niż to co sprawiło że są nieszczęśliwi.

Sztuką jest nie powrócić teraz do starych uwarunkowań, moje gratulacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz ogromne szczęście aldara.35, ja mieszkam w małym miasteczku ale się zawzięłam, jeśli nie u mnie to będę dojeżdżać do Łodzi (ok 50km) zeby lylko ktoś przyjął mnie na terapię indywidualną..........

28 idę do psychiatry i mam nadzieję, ze on powinien wiedzieć gdzie mam się zgłosić na terapię itd, bo wiem już że same leki fantastycznie mnie wyleczą na rok, dwa i nerwica wróci......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze to faktycznie dziwne ze tak trudno dostępna jest taka terapia.Ja tez mieszkam w malej miejscowosci i tu w niepublicznej przychodni przyjmuje dwoch lekarzy(psychoterapeutow)i psycholog,ktora tez prowadzi terapie indywidualna.Problemem jest za to dostanie sie na grupową,bo w mojej miejscowosci nie ma,tylko na oddzile szpitalnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też nie było stać na terapię..ale wzięłam kredyt..trudno..przecież z nerwica trudno jest robić kariere zawodową.Wiedziałam, że dopóki nie wyzdrowieję i tak nie bedę mieć pieniedzy.Mając nerwicę trzeba czasami postawić wszystko na jedną kartę , zacisnąć zęby i walczyć ze wszystkich sil. Przecież wszystko jest lepsze niz "marchewkowanie " :). A poza tym sami też możemy dużo zrobić...trzeba jak najwięcej wiedzieć o swoim wrogu ,żeby móc go pokonać.Dlatego trzeba czytać..książki, artykuły,strony internetowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwicy jako tako nie da się pozbyć, można ją mówiąc kolokwialnie "olać" i to jest lekarstwo! Jeśli nie wiecie zbyt wiele na temat tego co was gryzie polecam książkę "Oswoić lęk" funkcjonującą również pod nazwą "Pokonać lęki i fobie" autorstwa Judith Bemis i Amr Barrady. Pozwoli wam zrozumieć wiele mechanizmów działania tego zaburzenia. Ja książkę właśnie studiuje, lecz jako typowy internauta nie dowiedziałem się zbyt wielu nowych rzeczy, choć dla kogoś kto nie zna mechanizmów działania tej choroby polecam jak najbardziej. Ja walczę już tym szajstwem od 2,5 roku z różnymi skutkami, ostatnio zauważam znaczną poprawę, po okresie strasznego horroru. Nerwica bowiem pojawia się i znika i po prostu musimy umieć zaakceptować ten fakt, musimy zaakceptować samego siebie. Wiem, że brzmi to z deczka pokrętnie, ale taka zasada pozwoli nam "wyzdrowieć" i o tym czytałem już w wielu artykułach oraz w książce o której pisałem powyżej. Ja w momentach lękowych pukam się palcem wskazującym w czoło i mówię sobie "to tylko tu wszystko siedzi, nic ci nie jest" niewiem dlaczego, ale pomaga mi to jak ręka odjął, być moze dlatego ze okres reemisji minął i teraz będę mógł odsapnąć. Jednak nie poddaję się i walczę z nią za pomocą dialogu ze sobą, nigdy nie wziąłem żadnych leków oprócz Validolu, który pomaga mi lepiej oddychać. Polecam również usystematyzować odżywianie się i jakieś proste ćwiczenia fizyczne, to pomaga w znacznym stopniu wzmocnić psychikę. Poczytajcie mądre artykuły i książki, to pozwoli wam uświadomić sobie co wam dolega, a w zasadzie pojmiecie, że nic, bo strach i lęk to uczucia towarzyszące każdemu stworzeniu na ziemi. Trzeba tylko umieć je opanować, a w tym mozemy pomóc sobie tylko my sami. Pozdrawiam i życzę powodzenia sobie i wam ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, zgadzam sie, metode na "pukanie sie w czoło" tez stosowalam, a tam, uzywalam wzgledem siebie rowniez metode "brzydkich słów" (przeklinalam sobie w glebi, ze jestem taka i owaka, a to tylko moja psyche) połączona z metoda "no zemdle wreszcie" :P faktycznie, duzo daje, ale wtedy kiedy sie zna juz mechanizm - tak mi sie osobiscie wydaje... chociaz w momentach ciezkich sytuacji, atakow trudno to stosowac, ale trzeba probowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam obie polecane przez Was książki :) Inez a co byś zrobiła gdybyś zemdlała? Ja miałam kilka razy sytuacje, gdy zrobiło mi się mocno słabo, kompletnie nie panowałam wtedy nad ciałem, co prawda nie upadłam na ziemie, ale niewiele mi brakowało. Jednego razu miałam tak silny atak paniki, że oprucz tego że zrobiło mi się słabo to jeszcze na pare sekund przestałam widzieć, miałam zupełną ciemnośc przed oczami. Teraz nie mogę sie pozbyć tego wspomnienia, jest ono silnym hamulcem na mojej drodze do zdrowia> Obecnie walcze z tym lękiem w taki sposób, że nie wmawiam sobie, że nie zemdleję, tylko mówię sobie coś takiego" najprawdopodobniej nie zemdleję, ale jesli nawet to co z tego?, jakoś to przeżyję" ale na razie trudno zaakceptować to mojej psychice. A ty tula, jak sobie poradziłaś z lekiem przed zasłabnięciem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heyka wszystkim!jestem na tej stronie pierwszy raz!chciałam sie z wami podzielic tym co przeszłam...Mam zaledwie 18 lat i mam już 7 miesięcznego synka...Moja nerwica zaczęła się po porodzie...Oglądałam film i nagle zaczęlam się czuć koszmarnie...Codziennie lądowałam u lekarza rodzinnego...wszystko było w porządku...trafiłam,więc do psychiatry i stwierdzono nerwice lękową!Kilka razy traciłam przytomność,lądowałam w szpitalu...drętwiały mi nogi,ręce,nie czułam,że oddycham...to było koszmarne...pózniej klopoty z Kosciołem,bałam się ze mam schizofrenie...3 miesiace temu po długiej chorobie na raka zmarła moja mama...to było straszne...Psychiatra przepisał mi lek CITABAX...na początku nie działał...dopiero po dwóch miesiącach było lepiej...jem go dalej,ale niedługo będe miała zmniejszoną dawkę...czuję się dobrze,moge normalnie myśleć,wychodzić z synkiem na spacery...JEST CORAZ LEPIEJ!Wiem,ze ciezko jest sobie powiedziec to minie...,bo w naszej psychice dalej tkwi lęk,ALE NIC NIE TRWA WIEZNIE...MOJE RADY:Gdy dopada was napad nawet gdy jest to noc wyjdzcie na powietrze...przejdzcie sie...starajcie sie czyms zajac...chociazby pisaniem na forum:-)a nawet jesli chcecie mozecie do mnie zadzwonic w trudnej chwilii choc sie nie znamy...Wiem co przezywacie...Mój psychiatra przepisał mi syrop Hydroxizina i w czasie napadu go pilam i pomagało...dobrze jest tez pić sobie meliske:-)T

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×