Skocz do zawartości
Nerwica.com

Teoria Dezintegracji Pozytywnej prof. K.Dąbrowskiego


Rob-D-Mistyk

Rekomendowane odpowiedzi

Proponuje zapoznać się z bardzo ciekawą teorią, z którą poraz pierwszy zetknąłem się jakieś 3 lata temu i która to stała się dla mnie bardzo poważną wskazówką/wyjaśnieniem, dotyczącą mego psychicznego życia wewnętrznego.

 

Myśle, że najlepszym wprowadzeniem do tej teorii będzie poniższy esej, który to właśnie skłonił mnie do głębszego zainteresowania się nią..

 

Sebastian Łukomski

Dezintegracja pozytywna

 

Teoria profesora Kazimierza Dąbrowskiego

 

 

- Dlaczego Bóg obdarzył swym głosem taką kreaturę? - to pytanie, które Salieri kieruje do księdza na początku "Amadeusa" - filmu Milosa Formana. Dla jasności dodam, że pytanie dotyczy Mozarta. Ksiądz nie znalazł na nie odpowiedzi, a przecież odpowiedź istnieje. I to bardzo prosta: cóż, Bóg zazwyczaj obdarza swym głosem takie kreatury.

 

Mozart, tak w filmie Formana, jak i w rzeczywistości, był człowiekiem pozbawionym podstawowych umiejętności życia pośród ludzi. Brakowało mu stabilności psychicznej, powagi, był nieokrzesany, czasem chamski. I co zdumiewające to samo dotyczy wielu innych wybitnych twórców. Tak jakby Bóg upatrzył sobie na swoje ukochane dzieci takie kreatury. Albo zmieniając perspektywę na ludzką - jakby Mozart podwójnie i paradoksalnie odstawał od normy - nieudolny geniusz...

 

Pozostawiając niezbyt obiektywną ocenę Salieriego, dodać należy, że Mozart za swą życiową nieudolność płacił słoną cenę. Żył na skraju nędzy, zadłużony, wyprzedawał to, co ktoś mu ofiarował, kiedy zimą zabrakło mu pieniędzy na opał, tańczył ze swą żoną, by ją i siebie rozgrzać. I znów zbiegiem okoliczności (czy tylko?) nędza była problemem wielu uznanych twórców. Nie, nie napiszę o przewrotności ludzkiej, która najpierw nie docenia swych geniuszy, by wielbić ich po śmierci - to zresztą Mozarta nie dotyczy, był w Wiedniu całkiem popularny (vide film Formana...). Powiem po prostu, że tacy właśnie są często geniusze, nieudolni w rzeczach zwykłych i proszę nie zrozumieć mnie opatrznie - nie jest to najważniejsza oznaka geniuszu. Ktoś powie, że to cena za talent - mają coś czego nie mają inni, więc sami również są czegoś pozbawieni. Logika to dość okrutna, zwłaszcza że na co dzień nie dostrzegam przejawów takiej sprawiedliwości.

 

Ale wróćmy na chwilę do filmu. Jego akcja rozgrywa się w domu wariatów, gdzie Salieri, po nieudanej próbie samobójczej, spowiada się młodemu księdzu. Zastanawiam się, co by się stało, gdyby wcześniej trafił tam Mozart...Powodów do leczenia nie brakowało, więc... Tylko jedna odpowiedź nasuwa się sama - nici z Requiem. Ale to pół biedy. Los znacznie gorszy spotkałby Mozarta, gdyby miał szczęście żyć w naszych czasach. Dziś bowiem psychiatria mogłaby się szczycić wyleczeniem Mozarta, przywróceniem go społeczeństwu, jemu samemu przywracając równowagę psychiczną, wyrywając go z uścisku depresji, stępiając jego wrażliwość...A Mozart w tym stanie mógłby może napisać kolejną część "Eine kleine Nachtmusik", melodii całkiem ładnej i z pewnością bardzo pogodnej... ty zaś nie usłyszałbyś nigdy Lacrimosy...

 

Zabrzmiało złowieszczo, aż ciarki przeszły mi po plecach...Powróćmy na ziemię - Lacrimosa istnieje, podobnie jak film Milosa Formana... Pozostaje jednak pytanie: czy tacy jak Mozart powinni być leczeni. A jeśli nie to jak ich rozpoznać? Po dziełach, szaleństwie, czy nieprzystosowaniu? Pozostaje pytanie o zdrowie psychiczne.

 

Powszechnie uważa się, że zdrowie psychiczne, to stan niezmienny, bezkonfliktowa pogoda ducha, umiejętność radzenia sobie w życiu codziennym. Na pierwszy rzut oka przekonanie to wydaje się zresztą być prawdziwe, zwłaszcza w konfrontacji z negatywnymi odchyleniami od normy (pozytywnym jest geniusz, ta jednak zdaniem większości dotyczy ich samych, więc też jest normą). Nerwowość i nadwrażliwość utrudniają życie, są objawem niedoskonałości, cechą którą nikt się nie szczyci, a ci którym została oszczędzona, jak się zdaje, wygrali los na loterii. Ale czy na pewno?

 

Profesor Kazimierz Dąbrowski, twórca teorii dezintegracji pozytywnej, uważał inaczej. Zdrowie jako stan niezmienny było dla niego zdrowiem zwierzęcym, prawdziwe zaś zdrowie psychiczne to zdolność do rozwoju. Cóż, człowiekiem nie wystarczy się urodzić. Trzeba się nim stać i jak się okaże, trzeba siebie stworzyć, jak wiersz, albo obraz. I właśnie w procesie autokreacji, niezwykłą rolę odgrywają konflikty wewnętrzne. Nerwice i nadwrażliwość, paradoksalnie nie są objawem choroby i regresu, ale rozwoju i duchowego wzrostu.

 

Jak wiadomo życiem człowieka żądzą dwa determinanty - społeczny i fizjologiczny. Rodzimy się w określonym miejscu i czasie, określeni przez czynniki ekonomiczne, czy struktury socjalne, w dodatku we własnym ciele, dziedzicząc wszystkie mechanizmy fizjologiczne właściwe całemu gatunkowi. Jesteśmy na siebie skazani i nie mamy wyboru... Zdaniem prof. Dąbrowskiego to nie prawda. Wskazał on na istnienie jeszcze jednego determinantu (tym razem wewnętrznego), który nazywał po prostu Czynnikiem Trzecim, bądź zdolnością do autokreacji. Czynnik Trzeci jest wyrazem buntu i niezgody na zastany stan rzeczy. Osobowość zaś - zdaniem Dąbrowskiego - byłaby jednocześnie "celem i rezultatem procesu dezintegracji" byłoby to "zdrowie stale rozwijające się". Niejasne jeszcze pojęcie "dezintegracji" jest kluczem do teorii rozwoju osobowości, zwłaszcza osobowości twórczych i jednocześnie kluczem do zrozumienia mechanizmu psychonerwic, mylnie branych za zjawiska chorobowe.

 

Wybitni twórcy często byli nerwowi, konfliktowi, nieudolni, czy wręcz niezrównoważeni psychicznie. Przykładów jest wiele: Kafka, Unamuno, Camus, Sartre, Poe, Słowacki, Leonardo, Michał Anioł i wielu innych, aż strach pomyśleć, co by się stało gdyby ktoś zaczął ich leczyć. Byli ludźmi nieprzeciętnymi, czego nikt chyba nie zaneguje - trudno jednak twierdzić, że tylko dziełem przypadku kondycja psychiczna tych ludzi odbiegała od normy. Widać w tym pewną prawidłowość. Zdaniem prof. Dąbrowskiego rozwój psychiczny dokonuje się poprzez rozkład środowiska wewnętrznego pod wpływem napięć psychicznych powodujących nerwice i konflikty wewnętrzne, i stworzenie (Czynnik Trzeci) nowego, doskonalszego systemu wartości. To oczywiście uproszczenie, które pozwala zrozumieć pojęcie dezintegracji pozytywnej - rozkład jest pozytywny, bo warunkuje powstanie nowych, wyższych struktur.

 

W rozwoju osobowości, który prowadzi od prymitywnej integracji przysługującej człowiekowi jako zwierzęciu (poziom pierwszy), przez różne formy dezintegracji (jednopoziomowa, wielopoziomowa spontaniczna, wielopoziomowa zorganizowana) do, nie zawsze osiąganej, integracji wtórnej, doniosłą rolę odgrywa sztuka, a zwłaszcza poezja. Jednak teoria ta nie dotyczy jedynie twórców, jest adresowana do większości ludzi. Rozwój jest możliwy niemal w każdym przypadku, nie zawsze jednak prowadzi do wybitności, czy geniuszu.

 

Jednostki znajdujące się na poziomie pierwszym są agresywne, sprawne życiowo, cechuje je jednostronny rozwój intelektualny i niedorozwój uczuciowy, ich inteligencja jest na usłudze ich popędów. Brak im empatii i konfliktów wewnętrznych. Następnym poziomem rozwoju jest dezintegracja jednopoziomowa. Jednostki znajdujące się na nim cechuje sprzeczność popędów i działania, przejawiają zdolności do rozwoju, choć niewyraźne i nie ukierunkowane ze względu na brak hierarchii wartości. Poziom trzeci to dezintegracja wielopoziomowa spontaniczna, impulsywna i niedostatecznie zorganizowana, która jest wyrazem stopniowego odbiegania od pełnego uzależnienia od faz rozwojowych. Na tym poziomie właśnie dochodzi do największych napięć psychicznych, jest to związane z wstępowaniem na wyższy poziom rozwoju. Uaktywnia się na nim również Czynnik Trzeci, który jest spontaniczny i nie zaprogramowany, działa bardziej jak determinant niż autodetrminant (chociaż jest reakcją wewnętrzną na czynniki zewnętrzne). Wreszcie poziom czwarty to dezintegracja wielopoziomowa zorganizowana i usystematyzowana z dość znacznym uspokojeniem psychicznym, organizacją i systematyzacją rozwoju. Na tym poziomie następuje bardzo wyraźne przekroczenie dynamizmów fazowych i przejście do czynności przejawiających znaczną niezależność od prymitywnych czynników biologicznych i automatyzmów rozwoju. Jest przekroczeniem cyklu biologicznego człowieka i jego typu psychologicznego. I wreszcie poziom piąty - integracja wtórna, której cechami są odpowiedzialność, samoświadomość i empatia, ukształtowanie wszystkich ważniejszych talentów i uzdolnień, można by rzec pełna realizacja własnego ideału osobowości. Rozwój psychiczny jest więc przejściem od determinizmu biologicznego, do autodetrminizmu moralnego, wyraża się w osiąganiu coraz wyższego poziomu indywidualnych właściwości zainteresowań i uzdolnień, w dziedzinie wyłącznych, niepowtarzalnych związków uczuciowych, oraz w świadomej identyfikacji z historią swego rozwoju i świadomej projekcji tego rozwoju w przyszłość. Piąty poziom rozwoju nie jest jednak możliwy w każdym przypadku. Zdarza się, że dynamizmy i pasje rozdzierające duszę są zbyt silne, by scalić je w wyższą jedność. Warto dodać, że osobowość, która jest celem rozwoju, nie ma granic empirycznych, że tak długo jest zdrowa jak długo się rozwija... Na poziomie piątym dochodzi do kolejnych napięć tym razem pomiędzy dwiema wypełniającymi osobowość esencjami - indywidualną (zainteresowania, trwałe związki uczuciowe, świadomość własnej tożsamości i historii rozwoju) oraz społeczną (empatia, odpowiedzialność, wysoki poziom świadomości społecznej).

 

Czy Mozart powinien być leczony?

 

Profesor Dąbrowski skonstruował szereg testów pozwalających laboratoryjnie odróżnić osoby twórcze, nadwrażliwe ("psychoneurotyków") od osób chorych. Gdyby tylko ktoś chciał dziś z nich w Polsce korzystać...

 

Dawno temu Norwid powiedział, że aby Polak mógł być doceniony w Polsce, musi najpierw zostać doceniony na zachodzie. Niestety prof. Dąbrowskiego to nie dotyczy (niestety dla nas, bo On mógł z tym żyć, chociaż próbował do nas dotrzeć publikując sporo książek w Polsce), był niezauważany, bądź przemilczany. Nie mnie oceniać dlaczego tak się stało, chociaż historia życia Kazimierza Dąbrowskiego pokazuje, że nie chodziło o wartość merytoryczną jego teorii. Został doceniony na zachodzie i dzięki temu jego teoria nie uległa zapomnieniu. Był członkiem Rady Wykonawczej Światowej Federacji Zdrowia Psychicznego, Francuskiego Towarzystwa Medyczno - Psychologicznego oraz Królewskiego Towarzystwa Medycznego w Londynie. Popularyzował swoje teorie w USA (Nowy York, Chicago, Harvard University w Bostonie), we Francji (Centre National des Recherches Scientifiqus w Paryżu) i w Kanadzie. Teoria dezintegracji pozytywnej była przedmiotem trzech międzynarodowych konferencji: w Quebec (1970), Montrealu (1972) i w Miami na Florydzie (1980). Po śmierci (26 listopad 1980), której w Polsce właściwie nikt nie zauważył Archiwum Federalnego Rządu Kanadyjskiego w Ottawie, uznając dzieło Dąbrowskiego za ważny wkład w naukę światową, zwróciło się do rodziny profesora z prośbą o przekazanie publikacji i rękopisów jego prac. Prośba ta została spełniona, dzięki czemu z materiałów zostawionych przez profesora korzystają dziś uczeni i studenci w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych.

 

Kiedy po swej spowiedzi Salieri jest prowadzony korytarzem domu wariatów, wykrzykuje między innymi : "Jestem królem wszystkich miernot", co zdradza pewne objawy rozpadu środowiska wewnętrznego... Kto wie, może gdyby miał więcej szczęścia i czasu, mógłby stworzyć coś, co zaskarbiłoby mu pamięć u potomnych nie tylko dlatego, że żył i tworzył w tym samym czasie i miejscu co Mozart. Niestety, pasje które w nim szalały, były jak burze w szklance wody - sztuczne i skalkulowane na zimno. Mozart zaś płonął, jego pasje były kataklizmami, które nie tylko zapewniły wieczność jego dziełom, ale zwyczajnie go zniszczyły... Na zakończenie przypomnę słowa Goethego, który nigdy nie czytając prac Dąbrowskiego napisał, że jeżeli ktoś nie uwierzy w własny rozwój, na zawsze zostanie tylko szarym przechodniem.

 

Na temat samej Teorii Dezintegracji Pozytywnej, można przeczytać w internecie całkiem sporo, tym niemniej polecam zapoznać się ze sztandarowymi książkami prof. K. Dąbrowskiego, takimi jak "Trud istnienia", "Dezintegracja pozytywna" czy "Osobowość i jej kształtowanie poprzez dezyntegracje pozytywną.", w których to autor zamieszcza wiele trafnych opisów (z życia wziętych) dla potwierdzenia i zobrazowania swej teorii.

 

Przy okazji, jako ciekawostka, link do angielsko-języcznego forum dyskusyjnego portalu yahoo.com, na temat TDP K.Dąbrowskiego. Ponad 3 tyś. postów..

http://groups.yahoo.com/group/dabrowskidiscussiongroup/messages?o=1

 

Zapraszam oczywiście do dyskusji;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałem całego twojego posta, szczerze mowiac to pierwszy raz o tym slysze, esej troche ciezkostrawny, ale mysle, ze zrozumialem idee.

Ogolnie ta teoria rzuca troche nowego swiatla na temat nerwic itd., zgodze sie, ze nerwica i depresja, to wspaniala szansa do samorozwoju, te etapy na ktore podzielil rozwoj ludzkiej psychiki K.D sa rowniez sensowne, moze oprocz ostatniego (nie chce mi sie pisac dlaczego).

Interesuje mnie czy teoria ta daje jakies konkretne rady do przechodzenia przez nerwice, depresje? Moglbys napisac cos wiecej, nie mam zbyt wiele czasu, zeby wglebiac sie w ten temat, a chetnie bym przeczytal jakies streszczenie zalozen, najlepiej napisane "po chlopsku", same konkrety.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, esej jest napisany wg. mnie całkiem strawnie. Esej to esej, ma to do siebie, że nie jest streszczeniem i tyle.

 

Jeśli chodzi o etapy rozwoju wg. TDP to szczegółowo opisane są w książkach, które przytoczyłem. Co do poziomu piątego, czyli integracji wtórnej, mogę napisać tyle, że jest on osiągalny, choć napewno nie przez każdego, ponieważ aby go osiągnąć trzeba wykonać sporo pracy w tym kierunku nad samym sobą. Niestety nie ma nic za darmo, nawet na tym polu.

 

Gringo. Czytajac Twój post widzę spore "rozczepienie" priorytetów..

Chciałbyś dostać szybko i w skrócie rozwiązanie bo nie masz czasu na czytanie.. Hmm, napisze tak: Jeśli nie masz czasu na czytanie, na refleksje i autoanalize. Jeśli nie masz czasu na choćby niewielkie zajęcia twórcze i jeśli interesuje Cię "chłopska" prostota, to niestety mogę Ci polecić tylko środki farmakologiczne. One skutecznie stłumią i stępią Twój rozpoczety już zapewne proces dezintegracyjny i pozwolą Ci cofnąć się do poziomu pierwszego czyli integracji pierwotnej.

 

Wogóle czytając co niektóre posty tutaj dochodzę wzasadzie do jednego przeświadczenia.. Wszyscy za wszelką cenę próbują dopasować swe środowisko wewnętrzne do środowiska zewnętrznego, w którym aktualnie żyją. Przecież te głębokie nerwice i depresje są psychicznym buntem i sprzeciwem naszego wnętrza przeciw temu co sie odbywa na zewnątrz. Aktualny system społeczny, w którym żyjemy ma niestety wg.TDP spore znamiona patologii. Patologii, którą to prawie wszyscy zgodnym chórem, wraz z większością psychologów i psychiatrów, przyjmują za ogólną normę. Teraz zaczynam rozumieć dlaczego K.Dąbrowski był niedoceniany i jest w dalszym ciągu. Poprostu jego teoria i związany z nią rozwój osobowy jest w kompletnej opozycji do zachowań promowanych przez aktualny i poprzedni system społeczny. Dzisiaj moralność, etyka, empatia i harmonia wewnętrzna są kompletnie niemodne a wręcz negowane. Dzisiaj jak i za komuny promowane są postawy prymitywne, instynktowne jako te właściwe i niestety nic nie wskazuje na to, żeby to się miało się zmienić.

 

Patrząc na siebie wstecz, nie wiem jak bym został zdiagnozowany przez psychiatrę. Tym samym nie wiem, czy miałem silne depresje/nerwice czy też nie. Wiem za to napewno, że było we mnie dużo konfliktów i rozterek wewnętrznych, które brały się czasem same z siebie jak i oczywiście z zaistniałych sytuacji życiowych. Nigdy także nie używałem jakiś środków farmakologicznych stępiających wrażliwość poza niektórymi substancjami psychoaktywnymi , jednak zawsze starałem się być twórczy, czy na polu muzycznym, czy też na polu intelektualnym, czytając dużo książek lub rozmawiając z odpowiednio dobranymi przyjacółmi dzięki, którym mogłem wyzbywać się swej ignorancji. Gdy poraz pierwszy zetknąłem się z teorią K.Dąbrowskiego odrazu pojąłem o co mu chodzi, było to takim małym olśnieniem. Od tamtego czasu, choć przeczytałem tylko dwie jego ksiażki, patrzę na me rozterki wewnętrzne przez pryzmat tej wlaśnie teorii. Dzisaj jeśli chodzi o me środowsko wewnętrzne, nastapiło w nim znaczne uspokojenie i było to wprost proporcjonalne do poszerzania mych niezależnych horyzontów intelektualnych jak i światopoglądowych oraz konkretnej zmiany optyki na otaczajacy nas system społeczny. Zrezygnowałem świadomie z komercyjnej kariery muzycznej gdyż uznałem ją za bezcelową w mym rozwoju osobistym. Odwróciłem sie także tyłem do całego konsumpcyjnego blichtru, który nas zewsząd otacza oraz zmnimalizowałem swoje potrzeby i wydatki tak aby nie musieć dużo pracować i aby mieć dużo czasu wolnego dla siebie i bliskich. To wszysko spowodowało, że me rozteki zaczeły się uspokajać i zrozumiałem, że zaczynam się czuć naprawde wolny w całym tego słowa znaczeniu.

 

"Aby być zdrowym psychicznie, należy mieć równowagę między przystosowaniem się i nieprzystosowaniem do otoczenia. Przystosowanie się nie może nigdy wyrażać postawy pozornej czy bezkrytycznie uległej, ale rozumną i wybiórczą. Powinno ono być przystosowaniem do hierarchii wartości. Do ujemnych, nie rozwojowych warunków otoczenia nie powinno się przystosowywać. Takie właśnie nieprzystosowanie się jest nieprzystosowaniem pozytywnym." prof. Kazimierz Dąbrowski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gringo. Czytajac Twój post widzę spore "rozczepienie" priorytetów..

Chciałbyś dostać szybko i w skrócie rozwiązanie bo nie masz czasu na czytanie.. Hmm, napisze tak: Jeśli nie masz czasu na czytanie, na refleksje i autoanalize. Jeśli nie masz czasu na choćby niewielkie zajęcia twórcze i jeśli interesuje Cię "chłopska" prostota, to niestety mogę Ci polecić tylko środki farmakologiczne. One skutecznie stłumią i stępią Twój rozpoczety już zapewne proces dezintegracyjny i pozwolą Ci cofnąć się do poziomu pierwszego czyli integracji pierwotnej.

 

Heh ;), zle mnie oceniles, od kilku lat namietnie zaczytuje sie we wszystkim co zwiazane jest z psychologia, filozofia, ezoteryka, itd. Na poczatku kiedy zauwazylem, ze mam problem, chcialem sobie pomoc, stwierdzilem, ze dam sobie rade samemu, wiec zaczalem zaczytywac sie w ksiazkach i stronach www na temat psychologii. Szybko doszedlem do wniosku, ze na obecnym etapie psychologia potrafi stwierdzic, ze pacjentowi cos dolega, nastepnie ladnie nazwac jego chorobe i poekperymentowac z nim przez kilka lat w jakiejs terapi, ewentualnie naszpikowac lekami, czasami udaje sie przywrocic delikwenta do spoleczensta - to znaczy, zazwyczaj stumic jego leki i nauczyc go funkcjonowac, czesciej jednak(co mozna zauwazyc czytajac posty na tym forum) chory, choruje przez 5-10 lat, a poprawy jak nie bylo, tak nie ma. No dobra zeby byc uczciwym, zdarzaja sie przypadki, ze pacjent wraca do zdrowia, ale psychologia do konca nie wie, jak to sie odbywa.

Zeby nie przedluzac, udalo mi sie samemu poradzic z nerwica( nie calkiem do konca, ale to i tak olbrzymi postep), choc prawie wariowalem, droga do wyleczenia jest zupelnie gdzie indziej, niz to sobie ludzie wyobrazaja, walka z nerwica to samobojstwo. W kazdym razie mi pomogla tak zwana duchowosc (nie chce mi sie tu tlumaczyc o co w tym chodzi, ale to nic nadzwyczajnego, choc przyznam, ze chyba dwa lata kosztowalo mnie zrozumienie, o co w tym temacie chodzi, a wyleczylem sie w 10 minut, caly lek znikl).

Piszesz, ze trzeba miec czas na ANALIZE i REFLEKCJE - analiza jest zabojcza, reflekcja to to samo, sposob na wyleczenie lezy gdzie indziej, myslenie o swoich lekach nic nie daje, tylko pogarsza.

 

Wogóle czytając co niektóre posty tutaj dochodzę wzasadzie do jednego przeświadczenia.. Wszyscy za wszelką cenę próbują dopasować swe środowisko wewnętrzne do środowiska zewnętrznego, w którym aktualnie żyją. Przecież te głębokie nerwice i depresje są psychicznym buntem i sprzeciwem naszego wnętrza przeciw temu co sie odbywa na zewnątrz. Aktualny system społeczny, w którym żyjemy ma niestety wg.TDP spore znamiona patologii. Patologii, którą to prawie wszyscy zgodnym chórem, wraz z większością psychologów i psychiatrów, przyjmują za ogólną normę. Teraz zaczynam rozumieć dlaczego K.Dąbrowski był niedoceniany i jest w dalszym ciągu. Poprostu jego teoria i związany z nią rozwój osobowy jest w kompletnej opozycji do zachowań promowanych przez aktualny i poprzedni system społeczny. Dzisiaj moralność, etyka, empatia i harmonia wewnętrzna są kompletnie niemodne a wręcz negowane. Dzisiaj jak i za komuny promowane są postawy prymitywne, instynktowne jako te właściwe i niestety nic nie wskazuje na to, żeby to się miało się zmienić.

To nie prawda, wszystkie negatywy sa w nas, swiat jest w porzadku, jesli postrzegasz, ze ze swiatem jest cos nie tak, to znaczy, ze te negatywne poglady i uczucia w stosunku do swiata sa w tobie i tym nalezalo by sie zaineresowac. Nie mam tu na mysli, ze zle rzeczy, ktore sie dzieja na swiecie nie sa zle, ale twoj bunt przeciwko temu, tylko ci szkodzi, z drugiej strony, nie mozesz na sile go stlamic, bo to tez jest nie wlasciwe.

---------------------------------

 

To, co pisze moze sie wydawac dziwne, heh, no nie mam czasu zeby tu wykladac wszystkie swoje przemyslenia i prawdy, do ktorych doszedlem, a ktore pozwolily mi sie wyleczyc.

Moge polecic do przeczytania 2 ksiazki, jest tego znacznie wiecej, ale te dwie dobrze zrozumiane wystarcza, autorzy co prawda pisza troche o wierze, religi, wiec niektore osoby moze to zrazic, ale szczerze polecam, moga dac swierze spojrzenie na pewne kwestie

"Przebudzenie" - Anthony DeMello i "Potega Terazniejszosci" - Eckhart Tolle <-- ta druga jest lepsza i konkretniejsza

---------------------------------

 

Co do teori, ktora starasz sie przyblizyc, to sadze, ze jest dosyc nietypowa i podchodzaca do tematu z innej strony, ale jednak nie dosiega sedna - chociaz moge sie mylic, bo nie czytalem tych ksiazek.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz, ze trzeba miec czas na ANALIZE i REFLEKCJE - analiza jest zabojcza, reflekcja to to samo, sposob na wyleczenie lezy gdzie indziej, myslenie o swoich lekach nic nie daje, tylko pogarsza.

 

Poprzez autoanalizę i refleksję wykonywana jest miedzy innymi praca, która wznosi nas ku wyższym poziomom rzeczywistości . Jeśli nie analiza, jeśli nie refleksja i jeśli nie wnikliwe myślenie to pytam co?? W końcu podczas czytania książek, które przytoczyłeś, też wykonywałeś autoanalizę i chcąc nie chcąc konfrontowałeś ich treść ze swoimi przeszłymi przeżyciami, czyli odbywała się w Tobie refleksja.

 

To nie prawda, wszystkie negatywy sa w nas, swiat jest w porzadku, jesli postrzegasz, ze ze swiatem jest cos nie tak, to znaczy, ze te negatywne poglady i uczucia w stosunku do swiata sa w tobie i tym nalezalo by sie zaineresowac. Nie mam tu na mysli, ze zle rzeczy, ktore sie dzieja na swiecie nie sa zle, ale twoj bunt przeciwko temu, tylko ci szkodzi, z drugiej strony, nie mozesz na sile go stlamic, bo to tez jest nie wlasciwe.

 

Oczywiście, świat jest w porządku, za to system społeczny wcale być nie musi. Rozumiem, że dla Ciebie jest to tożsame.. Czyli uważasz, że system społeczny w którym żyjemy nie ma bezpośredniego wpływu na kształtowanie i warunkowanie jednostek i jest dla nich kompletnie obojętny? Jeśli tak myslisz to mogę już Cię uznać za spolegliwego sprzymierzeńca własnych grabarzy.:) Najbanalnieszy przykład z możliwych: Jeśliby reklamy nie wpływały na ogół społeczeństwa to myślisz, że inwestujące w nie mase pieniędzy firmy robiłyby to od tak sobie dla zabawy?

 

Co do mojego "buntu", jak określiłeś moją postawę.. Spieszę poinformować, że przeprowadziłem go w sposób całkiem przemyślany, stopniowy i w niczym mi on nie zaszkodził. Wręcz przeciwnie, czuje się z nim psychicznie o niebo lepiej niż wtedy gdy się nie "buntowałem". Wogóle odnoszę wrażenie, że porównujesz moją postawę do postawy zbuntowanego nastolatka, który to ze zwieszoną głową i tak wróci do domu by przyznać racje ostateczną ogółowi. Jeśli tak myślisz to jesteś w błędzie, ponieważ nie jestem nastolatkiem, mam już dobrze ponad trzydziestkę a moje decyzje są wnikliwie przemyślalne, właśnie za sprawą owej refleksji i autoanalizy.

 

Co do książek, które przytoczyłeś, czytałem "Przebudzenie". Pamietam, że nie była najgorsza, jednak nie wyjaśniała ona konkretnych zjawsk, które nas interesują , ani też nie było w niej specjalnie nic odkrywczego poza połączeniem teologii chrześcijańskiej z filozofią dalekowschodnią. Powiedziałbym, że może ona być jakąś filozoficzną wskazówką lecz niczym więcej..

Teoria K.Dąbrowskiego jest skolei teorią ściśle naukową. Poddaną wnikliwym badaniom empirycznym, dotyczącą zjawisk psychicznych u człowieka i dotyczacą szeroko pojętej higeny psychicznej. Jest teorią, która jest w dość silnej opozycji do aktualnie przyjętych kanonów zdrowia psychicznego, jednak nigdy nie została przez środowiska medyczne zanegowana.

Co do drugiej książki, już sam tytuł mnie jakoś zniechęca. Tych tytułowych "potęg" sporo się pojawiło na rynku wydawniczym..:)

 

Prosiłbym w takim razie o zaznajomienie się z TDP poprzez przeczytanie wskazanych książek lub poprzez internet i przybycie tu na konstruktywną dyskusje.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamieszczam poniżej moją odpowiedź na temat TDP, z fragmentu wiadomości prywatnej wysłanej do jednej z forumowiczek, która do mnie napisała..

 

Co do książek.. To prawda, "Przebudzenie" zapewne traktuje o tym samym co TDP. W zasadzie wszystkie książki na temat kondycji ludzkiej traktują przecież o tym samym. Jak czytam książki różnych autorów, czy rozmawiam z ludźmi mającymi coś wartościowego do powiedzenia, często odnajduje jakiś puzel do całościowego obrazu rzeczywistości. Jednak zawsze trzeba pamiętać, że owych autorów/ludzi też coś kształtwało lub warunkowało społecznie i oni również piszą przez ten pryzmat.

 

Na rozpowszechnieniu teorii K. Dąbrowskiego zależy mi dlatego ponieważ uważam, że jest ona pod wieloma względami bardzo wyjątkowa, odkrywcza, konkretna i bez jakiś większych niedookreśleń. Jest ona bardzo oczywista w całokształcie jeśli spojrzy się na nią przez pryzmat samego człowieka a nie systemu społecznego, który go otacza. K.Dąbrowski nie badał zdrowia psychicznego "odtąd, dotąd" jak to robi większość psychiarów czy psychologów. On podchodził do tego zagadnienia interdyscyplinarnie i to pozwoliło mu odkryć te zależności na, których zbudował swą teorie.

 

Wg. Dąrowskiego większość ludzi na tym forum byłaby zapewne zdrowa. Czesto nadmieniał o tym, że psychiatrzy/psycholodzy traktują swych pacjentów zawsze jako chorych a prawda jest taka, że to właśnie ci chorzy często są na wyższym poziomie rozwoju niż osoby je diagnozujące. Niestety niewielu lekarzy w ten sposób patrzy na swych pacjetów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem ciekawa, czy pan Dąbrowski leczył jakoś osoby z nerwicą czy depresją? Nie, no chyba nie, bo z tego co piszesz to uważał takich ludzi za zdrowych, ale coś musiał jednak radzić ludziom, którzy przychodzili do niego z ciężką agorafobią, czy depresją, co im mówił? w jaki sposób koił ich cierpienie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprzez autoanalizę i refleksję wykonywana jest miedzy innymi praca, która wznosi nas ku wyższym poziomom rzeczywistości . Jeśli nie analiza, jeśli nie refleksja i jeśli nie wnikliwe myślenie to pytam co?? W końcu podczas czytania książek, które przytoczyłeś, też wykonywałeś autoanalizę i chcąc nie chcąc konfrontowałeś ich treść ze swoimi przeszłymi przeżyciami, czyli odbywała się w Tobie refleksja.

 

Na poczatku rzeczywiscie autoanaliza jest potrzebna, ale nie mozna sie na niej zatrzymac, mi pomogla medytacja, czyli wlasnie przeciwienstwo analizowania i myslenia.

 

Oczywiście, świat jest w porządku, za to system społeczny wcale być nie musi. Rozumiem, że dla Ciebie jest to tożsame.. Czyli uważasz, że system społeczny w którym żyjemy nie ma bezpośredniego wpływu na kształtowanie i warunkowanie jednostek i jest dla nich kompletnie obojętny? Jeśli tak myslisz to mogę już Cię uznać za spolegliwego sprzymierzeńca własnych grabarzy.:) Najbanalnieszy przykład z możliwych: Jeśliby reklamy nie wpływały na ogół społeczeństwa to myślisz, że inwestujące w nie mase pieniędzy firmy robiłyby to od tak sobie dla zabawy?

 

Z tym sie zgodze.

 

Co do książek, które przytoczyłeś, czytałem "Przebudzenie". Pamietam, że nie była najgorsza, jednak nie wyjaśniała ona konkretnych zjawsk, które nas interesują , ani też nie było w niej specjalnie nic odkrywczego poza połączeniem teologii chrześcijańskiej z filozofią dalekowschodnią. Powiedziałbym, że może ona być jakąś filozoficzną wskazówką lecz niczym więcej..

Teoria K.Dąbrowskiego jest skolei teorią ściśle naukową. Poddaną wnikliwym badaniom empirycznym, dotyczącą zjawisk psychicznych u człowieka i dotyczacą szeroko pojętej higeny psychicznej. Jest teorią, która jest w dość silnej opozycji do aktualnie przyjętych kanonów zdrowia psychicznego, jednak nigdy nie została przez środowiska medyczne zanegowana.

Co do drugiej książki, już sam tytuł mnie jakoś zniechęca. Tych tytułowych "potęg" sporo się pojawiło na rynku wydawniczym..:)

 

Ta druga ksiazka, o ktorej wspominalem poglebia to, co zostalo powiedziane w "Przebudzeniu", oczywiscie autorzy sa inni, ale temat jest w gruncie rzeczy ten sam. Nie jest to wcale, jak uwazasz tylko filozoficzna wskazowka, to siega znacznie glebiej, nie jest to rowniez latwy temat, ale sadze, ze interesujacy. Co najwazniejsze, mi takie podejscie pomoglo, wiec uwazam, ze innym rowniez moze pomoc.

 

Prosiłbym w takim razie o zaznajomienie się z TDP poprzez przeczytanie wskazanych książek lub poprzez internet i przybycie tu na konstruktywną dyskusje.:)

Jak juz pisalem wczesniej, mam teraz niestety malo czasu, ale byc moze za jakis czas poczytam. Poki co koncze dyskusje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem ciekawa, czy pan Dąbrowski leczył jakoś osoby z nerwicą czy depresją? Nie, no chyba nie, bo z tego co piszesz to uważał takich ludzi za zdrowych, ale coś musiał jednak radzić ludziom, którzy przychodzili do niego z ciężką agorafobią, czy depresją, co im mówił? w jaki sposób koił ich cierpienie?

 

Należy wpierw zadać pytanie co znaczy wyleczyć?

Wg. TDP stany depresyjne, nerwicowe są stałym składnikiem wzrostu duchowego czy jak kto woli rozwoju osobistego i przejawiają się one najsilniej na poziomie trzecim czyli przy dezintegracji wielopoziomowej spontanicznej, impulsywnej i niedostatecznie zorganizowanej, która jest wyrazem stopniowego odbiegania od pełnego uzależnienia od prymitywnych faz rozwojowych. Jednak, tak jak było wspomniane wcześniej, nie należy oczekiwać, że każdy kto teraz zignoruje swe stany dezintegracyjne, dojdzie po jakimś czasie do poziomu piątego. Dąbrowski wyraźnie zaznaczał, że można pozostać na jednym z poziomów i nie pracując nad sobą być na nim do końca swego życia. Wg. niego to właśnie lekarz psychiatra/psycholog powinien umiejętnie i z pokorą wniknąć w struktury psychiczne takiego "pacjenta" i być mu bardziej nauczycielem i osobą wskazującą na jakich priorytetach powinien się skupić aby następował "ciąg wzwyż", niż być tylko jego zwierzchnim "orzecznikiem".

Dąbrowski wyraźnie zaznaczał, że nawet i na piątym poziomie następują pewne rozterki wewnętrzne , gdyż taka jest poprostu natura człoweka i taka jest cena jaką musi płacić za posiadanie inteligencji i za myślenie abstrakcyjne. Nieustanny optymizm, brak jakichkolwiek konfliktów wewnętrznych czy rozterek, bezrefleksyjne zachowane, brak autoanalizy są wg. niego stanami umysłu prymitywnego.

 

Z tego co wiem "projektował" on jakieś terapie i zapewne opisywał je w ksiażkach, choć do takowych nigdy nie dotarłem, gdyż ich zwyczajnie nie potrzebowałem.

 

Gringo: Mogę Cie zapewnić, że nawet u najbardzej ortodoksyjnych mnichów praktykujących buddyzm, w chwilach kiedy nie medytują nastepuje ciągła autoanaliza i refleksja wewnętrzna. Medytacja jest dla nich poprostu swego rodzaju formą terapii za pomocą, której mogą wnikać w swe wnętrza i w ten sposób kontrolować swój umysł. Napewno nie stosują jej po to, aby zupełnie nie myśleć bo byłoby to przecież absurdem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dąbrowski wyraźnie zaznaczał, że można pozostać na jednym z poziomów i nie pracując nad sobą być na nim do końca swego życia. Wg. niego to właśnie lekarz psychiatra/psycholog powinien umiejętnie i z pokorą wniknąć w struktury psychiczne takiego "pacjenta" i być mu bardziej nauczycielem i osobą wskazującą na jakich priorytetach powinien się skupić aby następował "ciąg wzwyż", niż być tylko jego zwierzchnim "orzecznikiem".

 

Czyli taki psychiatra/psycholog musiałby być sam wysoko rozwiniętą duchowo osobą by mógł radzić innym jak się mają rozwijać. Musiałaby zaistenieć relacja typu mistrz/nauczyciel- uczeń, a nie lekarz-pacjent, obawiam się, że to w praktyce mało realne. Może dlatego niektórzy ludzie mający newice szukają pomocy nie u lekarzy, ale np. u jasnowidza czy w sektach, bo potrzebują właśnie kogoś ktoby był im drogowskazem, a nie tylko przepisał receptę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, dobrze by było aby lekarzem była osoba, która jest rowinięta osobowo/duchowo.. Myśle jednak, że osoba diagnizująca "pacjenta" wg. TDP i podzielająca w pełni tę teorię, mogłaby udzielać wskazówek osobie z wyższym poziomem, która załóżmy ma duże predyspozycje na rozwój lecz nie bardzo wie jak należy z tymi predypozycjami postępować. Jednak, że takim lekarzem, napewno nie mogłaby być osoba z pierwszym poziomem TDP, czyli z umysłem zintegrowanym na poziomie prymitywnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś optymistycznego

Witam! W walce z nerwicą i depresją bardzo pomaga mi książka "Teoria dezintegracji pozytywnej" Kazimierza Dąbrowskiego. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z tą teorią, gdyż uświadamia nam ona, że nasza neurotyczność jest naszą wielką słabością,ale także wielką siłą. Nerwica i depresja to "piekło za życia", ale także może się stać motorem rozwoju własnej osobowości i uzyskania tak upragnionego zadowolenia z życia. W końcu ludzie przeżywający kryzysy emocjonalne, depresje, czy też chorujący na schizofrenię to najbardziej twórczy i wartościowi członkowie społeczeństwa. Wiem, łatwo mówić, ale może nasza choroba ma sens i prowadzi nas ku ulepszeniu własnego życia.. :smile:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×