Skocz do zawartości
Nerwica.com

Historia mojej nerwicy natręctw


Reet_Pettite

Rekomendowane odpowiedzi

Jak już pisałam wcześniej od 8 lat cierpię na zok. Zrodził się on przez to, że od 5 klasy podstawówki zaczęło się wyzywanie, upokarzanie, śmianie ze mnie przez innych . Najgorszy czas dla mnie był w gimnazjum gdzie nie miałam dosłownie życia, bo dzieciaki były na prawdę bez serca. Na początku myślałam, że to tylko ze mną coś jest nie tak a że myśli są bo się stresuję i jak skończę gimnazjum to miną. Każde wyjście do szkoły było dla mnie strasznym stresem przy czym często wymiotowałam oraz miałam problemy żołądkowe. Teraz stresuje się studiami a raczej ludźmi boję się ich spojrzeń i za każdym razem jak ktoś na mnie spojrzy to mam wrażenie,że myśli o mnie źle. Rytuały robiłam i robię zawsze w nocy żeby nikt nie widział. Jak nie zrobię rytuału to mam natrętne myśli typu : jutro będzie zły dzień, ktoś Cię upokorzy, chłopak z Tobą zerwie itd. Moje rytuały polegają teraz na częstym myciu rąk ( 3,3,2,2,1,1,3,1,1,1 - tak muszę myć ręce tzn. taką ilość ), kolejne rytuały to np. otrzepywanie stóp, poprawianie drzwi,zapalanie i gaszenie światła, dotykanie danej rzeczy jak dotknę ją raz to często jak jej nie dotknę określoną liczbę razy to odczuwam straszny lęk, przychodzą głupie myśli, szybkie bicie serca oraz dreszcze.Wszystkie czynności robie oczywiście określoną liczbę ( 3,3,2,2,1,1,3,1,1,1 bądź 3,1,1,1 ) Gdy jestem w kościele to mam złe myśli na temat Boga typu: że jest ch**** itd. Także co jest dla mnie bardzo wstydliwe miewam takie coś, że obojętnie z kimś rozmawiam to mam często myśl taką by tą osobę pocałować mimo iż nie chcę tego ani trochę :oops: Po za tym mam duże problemy z podejmowaniem decyzji, mam prawie cały czas zły humor, miewam wahania nastroju - śmieję się a za chwilę płaczę.

Najgorsze jednak jest to, że z najmniejszego problemu robię katastrofę, przejmuję się bardzo rzeczami które nie są nawet ważne, analizuje każde słowo i czyn które jest kierowane w moją stronę. Mam wspaniałego i wyrozumiałego chłopaka na którym bardzo mi zależy jednak niestety moja choroba niszczy mój związek :cry: przez to, że mimo iż wiem, że mu na mnie zależy to często się go o to pytam, zamęczam go różnymi pytaniami które nie mają sensu. Nie może on nawet przy mnie zażartować bo, każdy żart przyjmuje dosłownie. Jak dzień minie mi nie tak jak zaplanowałam to całą noc później płacze i moje natręctwa się nasilają. Często przez moje paranoje sprzeczam się z moim chłopakiem bo mimo iż stara on się mnie zrozumieć to jednak zdrowej osobie nie za łatwo jest zrozumieć chorego. Wspiera mnie i pomaga jak tyko może, ale to ja muszę przede wszystkim umieć zapanować nad tym ( mimo iż ciężko jest bo jak nie zrobię rytuału to kolejnego dnia mój lęk jest większy ) Moim jeszcze jednym problemem jest nadmierna płaczliwość na wszystko prawie reaguje płaczem co mnie coraz bardziej drażni. Aktualnie studiuje a chciałabym iść do psychiatry jednak boję się jak będę funkcjonować po lekach tym bardziej, że teraz zaczynają się sesje i muszę mieć '' czysty '' rozum. Wolałabym iść na psychoterapię ale nie wiem czy w moim przypadku pomoże. Jak myślicie bez leków się nie obejdę? Może jednak sama psychoterapia zadziała? Wie może ktoś jak zmniejszyć można chociaż troszkę samemu zmniejszyć intensywność natrętnych myśli? Tak bardzo boję się, że przez moje natręctwa stracę wszystko. Nie chce już z nimi żyć. Moi rodzice oczywiście o nich też wiedzą ale mój tato nie rozumie tego, że ja MUSZĘ te rytuały robić - twierdzi, że jak on nie chce to czegoś nie robi i już ( cieszyłabym się gdyby to i dla mnie było takie łatwe... ) Jestem już wykończona nerwicą natręctw jak dla mnie 8 lat to już za długo... :(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reet_Pettite... trochę jak bym czytała o sobie. Ciągłe wrażenie, że wszyscy mnie oceniają... Rzecz jasna negatywnie. Co do natręctw... związanych z myśleniem magicznym... one nas "chronią" przed możliwością wystąpienia niechcianych sytuacji... Powiem Ci jak to jest u mnie - przez całe życie plan - perfekcjonizm wykonania, tak żeby mnie nic nigdy nie zaskoczyło... Złudne mniemanie, że natręctwa mi w czymś pomogą... Irracjonalne myśli, nie posiadające siły sprawczej, no nawet bym powiedziała siły zapobiegawczej... Prewencyjność takich myśli tkwi jedynie w naszej psychice. Pytanie jak z tym walczyć? No cóż mnie walka, zarówno z obsesjami i kompulsjami na dobra sprawę nic nie dała. Bywało, że jeszcze się nasilały... Czułam się jakbym strzelała do własnej bramki... Co do natręctw związanych z Bogiem - ewidentnie jesteś na niego wkurzona... Uwierz mi wiem, co mówię. No do kogoś trzeba mieć pretensje za taki, a nie inny stan rzeczy... Płaczliwość - ja bym tak tego nie nazwała. Jak niby maja ujść z ciebie negatywne emocje? Jeden pójdzie w agresję, drugi w płacz... Ja mam zoka już 7 lat... ewoluował nieleczony... porozrywał mi trzewia, zniszczył mnie jako człowieka... jednym słowem - ruina. Teraz trzeba postawić żelbetonowe fundamenty, co by znowu się nie zawaliło... Wracając do wątku głównego - radzę pójść do psychiatry, psychologa, brać leki... Jeszcze jedno, nie licz na to, że zdrowy Cię zrozumie. Nie powiem ja mam wsparcie w rodzinie, ale zanim tak się stało godzinami tłumaczyłam im na czym owo zaburzenie polega... Zresztą nie sądzę, żeby do końca rozkminili, jak te chu*ski mechanizm działa... Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okularnico - na początku miałam małe natręctwa... (w porównaniu z tym, co jest teraz). Będąc dzieckiem nie wiedziałam nawet co to nn. Miałam obsesje związane ze śmiercią - bałam się o mojego ojca, który od wielu lat choruje... Do tego zachowania kompulsyjne... Trzy lata temu wystąpiły u mnie silne lęki, potem depresja... Zaczęłam się leczyć... Po trzech miesiącach przerwałam leczenie, nie brałam leków... bo bałam się skutków ubocznych, jakie mogą wystąpić po zażyciu. Minął spory okres czasu zanim zaczęłam brać leki.. We wrześniu było tak tragicznie, że postanowiłam rozpocząć leczenie farmakologiczne. Lęki połączone z natręctwami... silne wymioty, zawroty głowy... totalny odjazd. Szkoda, że wcześniej nie wykryto u mnie tego zaburzenia... Dlaczego w naszym kraju tak mało mówiło się na ten temat? Oby w przyszłości takie kwestie przestały być tematem tabu, a choroby i zaburzenia psychiczne nie kojarzyły się tylko z kaftanem i pokojem bez klamek... Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wszystko standard w tej chorobie, o zrozumieniu "zdrowych " możesz zapomnieć, nawet dobrze uświadomieni mają problem z odczytaniem nas ktoś kto tego nie czuje nie zrozumie, właściwie to wcale się temu nie dziwię ludzie żyją w hermetycznych światach jakie budują sobie całe życie więc po co mieliby widzieć to inaczej. Czym szybciej zaczniesz leczenie terapia + leki, tym większa szansa na to że za 10 - 20 lat nie skończysz sama w klęcząc w kącie . Natręctwa nasilają się w stresujących sytuacjach , a takich w życiu nie brakuje co bardzo sprzyja rozwojowi choroby. Są pewne sposoby walki z chorobą bez leków ale podstawą jest psychoterapia, inaczej jak ktoś ci powie co robić , inaczej jak sama będziesz sobie to wmawiać - tak to działa dlatego tak wiele osób z NN szuka pomocy na forum

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

idz do lekarza, tylko nie do pierwszego leszpego psychiatry ,sproboj sie przed wizyta dowiedziec ktory jest najlepszy poszperac w internecie, jesli jestes z okolic katowic to moge Ci polecic jednego psychiatre. nie boj sie lekow , one pomagaja i to bardzo nie tylko mi pomogly ale tez wielu ludziom tutaj na forum , nie mozesz sie ich bac bo one duzo dobrego robia, ja tez studjuje i leki nie wplywaja na moja edukacje wogole. natrectwa mialem podobne jak Ty i pomysl sobie ze ich teraz nie mam ,wiec da sie wyjsc z tego i Tobie tez sie uda.aha mam nadzieje ze twoj chlopak wie o twojej chorobie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opisujesz szczegółowo swoje objawy,mówię ci NIE KONCENTRUJ SIĘ NA NICH,ale szukaj drogi wyjścia.Zacznij spokojnie od psychoterapii.Ona zmienia myślenie.Tam nabierzesz odwagi.Porozwalaj trochę stare układy,a dokonasz odkrycia.

A co do tych obrażliwych słów skierowanych do Boga-wierzysz w niego naprawdę?To uwierz,że lepsza Twoja brutalna szczerość,niż godziny nieszczerych modłów.Czytałem o ludziach którzy przez wiele miesięcy wywalali,w najbrutalniejszy sposób,swoją wściekłość na Niego.To była ich najszczersza modlitwa przed Nim,na którą On przecież czeka!I tak przecież zna nasze serce,lepiej niż my.Przeczytaj sobie psalm 139.Zrób to,On na to czeka!

Mam bardzo podobną historię do Ciebie i miałem podobne objawy,wyzdrowiałem dzięki Niemu.

 

Bóg daje zranienie,Bóg daje uzdrowienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do tych obrażliwych słów skierowanych do Boga-wierzysz w niego naprawdę?

 

 

Przez trzy miesiące uważałam się za ateistkę ale później zrozumiałam, że nie potrafię żyć bez Boga - wiary w niego. I nie chodzi tylko o to, że go wyzywam, ale ogólnie potrafię się modlić i nagle mieć złe myśli np. klnę, obrażam (w myślach oczywiści) innych ludzi, śmieję się z nich itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam n. natręctw ale lękową, natomiast bardzo się cieszę że szukacie w Bogu oparcia bo ja go również szukam u Niego i nie wyobrażam sobie żyć inaczej, nie umiałabym żyć bez Boga chociaż mam też różne dylematy i problemy z tym związane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość dobrze,wydaje mi się, czuję Twoją sytuację.Byłaś zawsze tak niszczona,doświadczyłaś tylu upokorzeń,że teraz jesteś trochę obsesyjnie uzależniona od ludzkich opinii.Twoje poczucie własnej wartości było zawsze uzależnione od nich.

Zacznij robić coś swojego,coś co cię cieszy,i całkowicie pochłania.Żyj dla siebie.

Cały czas nosisz w sobie ukryte wymagania,takie wytyczne-jaka "powinnam" być.Zacznij walczyć z tym "powinnam"-najpierw trzeba wytropić w sobie ten głos,i wydać mu walkę.To Twój rodzic w Tobie!

A przede wszystkim tak,jeśli jesteś naprawdę wierząca,powierzaj wszystko Bogu:"Boże,ty wiesz najlepiej,co dla mnie jest dobre,powierzam te sprawy Tobie."-to wielka ulga.

Nie bój się że stracisz wszystko-to wszystko jest darem,nasze życie jest darem! Im bardziej

chcesz,by należało do Ciebie,im bardziej chcesz je kontrolować-tym gorzej-tym więcej lęku,napięcia.

Idż na terapię grupową,ucz rozumieć siebie.Znajdż jakąś dobrą wspólnotę w kościele,bo potrzebujesz oderwania i dystansu do tych spraw,w których jesteś.

 

Poprzez zranienie Bóg upomina się o swoje dziecko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość dobrze,wydaje mi się, czuję Twoją sytuację.Byłaś zawsze tak niszczona,doświadczyłaś tylu upokorzeń,że teraz jesteś trochę obsesyjnie uzależniona od ludzkich opinii.Twoje poczucie własnej wartości było zawsze uzależnione od nich.

 

Dokładnie. Mimo iż często mówię, że nie interesuje mnie opinia innych to tak na prawdę bardzo przejmuję się każdą opinią.

 

 

 

Najgorsze jest to w NN, że chce kontrolować swojego chłopaka i mimo iż wiem, że mu zależy na mnie to ciągle mam wrażenie, że mnie oszukuje. Często czuję się zazdrosna bez powodu. A przecież mu ufam.

 

Prosiłam go by codziennie pisał mi sms'a na dobranoc a teraz nie ma nic na koncie i już jest to dla mnie problem i mam myśli, że ma mnie dosyć itp.

 

Mam dwa pytania. Czy to przez NN mogę mieć prawie ciągle złe samopoczucie i przez to też nie umiem cieszyć się związkiem?

Mam w czwartek umówioną wizytę u psychoterapeuty. Czy mogę iść na tą wizytę ze swoim chłopakiem? Czy lepiej nie bo mogę go tym jakoś przestraszyć ( wie o chorobie i moich rytuałach oraz myślach ) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tego co kojarzę to nie słyszalam żeby psychoterapia mogła się odbywać w czyjejs obecności, bo chodzi o to żebyś była szczera sam na sam z terapeutą. Obecność twojego chłopaka może spowodować że będziesz np. przy nim chciała wypaść lepiej, pokazać się od lepszej strony. W życiu przecież trochę gramy.

 

A co innego jest terapia par, wtedy chodzą dwie osoby które razem rozwiązują wspólny problem.

 

Ale twój chłopak może przecież poczekać pod gabinetem i na bieżąco mu wtedy wszystko opowiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to,brak zaufania i zbytnia uległość.Uległość jest formą nałogu duchowego,obok namiętności,mało kto o tym wie.Nałogi fizyczne wszyscy znamy,duchowe są tak samo niszczące.

Zmienić otoczenie dziś nie jest łatwo.Ja miałem pracę w której mnie niszczono,byłem na przegranej pozycji,najgorsze lata dołów i nerwicy w niej spędziłem.Sytuacja beznadziejna.

I dziś mam już lepszą pracę,jestem szanowany,lepiej finansowo.Zacząłem się bardzo zmieniać od momentu uwolnienia się z tamtego środowiska.Oj chyba wiem,kto w tym maczał palce.Dzięki Ci Panie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czwartek byłam na psychoterapii. Było jakoś tak nijako. Terapeutka stwierdziła, że mam osobowość neurotyczną. Po tym jeszcze bardziej się zdołowałam. Od czasu tej psychoterapii cały czas chodzę i płaczę i użalam się nad sobą.

 

Nie potrafię sobie pomóc. Jestem za słaba. Mam już dosyć tego, że prawie nikt mnie nie lubi a ja nic nie robię nawet żeby ktoś mnie polubił. Niszczę swój związek ciągłym czepianiem się i obrażaniem bez powodu. Moi rodzice twierdzą, że powinnam iść do psychiatry i brać leki bo inaczej mi nie przejdzie. Jest we mnie bardzo dużo agresji. Coraz częściej mam dosyć życia... takiego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice twierdzą, że powinnam iść do psychiatry i brać leki bo inaczej mi nie przejdzie. Jest we mnie bardzo dużo agresji. Coraz częściej mam dosyć życia... takiego życia.

 

Twoi rodzice mają rację, z pewnością powinnaś iść najpierw do psychiatry, i przede wszystkim nie bac się leków, bo one pomagają, a co najwazniejsze nie uzależniają! Często jest tak, że kiedy nn jest bardzo naislona to sama terapia bez leków nie pomoże.

 

Co do osobowosci neurotycznej, to tym faktem tak bardzo się nie przejmuj, każdy kto pisze na tym forum ma osobowość neurotyczną, nawet ludzie bez nerwicy w jakimś tam stopniu są neurotykami. My sie róznimy tym, że jesteśmy bardzo wrażliwi i szybciej dotykają nas nerwice i depresje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×