Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak pomoc ukochanemu?jak byc sobą?


zonamloda

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszytskich,którzy beda czytac tego posta.

Bardzo trudno jest zaczac....Potrzebuje Waszej pomocy.

Od kilku miesiecy jestem męzatką,bardzo kocham mojego męza jednak nie mam cierpliwosci do jego choroby.Na NN moj maz choruje juz bardzo długo, ja od poczatku naszego zwiazku o tym wiedziałam jednak- jak na idealistke przystało -myslałam ze uda mi sie jemu pomoc. Nic z tego,kiedy mieszkalismy oddzielnie nie odczuwałam tak mocno pregieza tej choroby, jednak kiedy mieszkamy juz razem jest o wiele ciezej. bardzo sie denerwuje, ze nie chodzimy na spacery,(bo wtedy ma wiecej natrectw) ze razem nie wchodzimy do sklepu(problem wejsca przez drzwi) prawie podczas kazdej zwyklej codziennej czynnosci nie jestemsy swobodni bo zawsze cos nas blokuje,najgorzej ze ja nie potrafie byc ponad tym i tak jak moj maz, ja tez czuje sie zablokowana,doszło do tego ze jak wchodze do sklepu to ide tymi samymi sciezkami i wrazcam ta sama droga, tak jak bywalo to z moim męzem.Wieczorem przed snem deneruje sie na niego, ze milion razy odkreca kran czy zapala i gasi swiatło,ja wieczorem jestem na tyle zmeczona ze nie mam siły ani energii by nie zaeragowac jakos złosliwie na to.czasmi tak błache sprawy psuja mu chumor.czuje ze nie mozemy zyc pełnia zycia jak młodzi normalni ludzie którzy sie kochaja i maja przd soba całe zycie.Wiem ze jemu jest ciezko..jednak kiedy jego natrectwa ciagle sie pojawiaja nie porafie juz z sercem,empatia i opanowaniem do tego podejsc tylko pogarszam sytaucje krzykiem lub gderaniem:( Nie mam z kim o tym porozmawiac,nie chce zeby nasi wspolni przyjaciele inaczej na niego patrzyli a nie mam nikogo takiego komu bez skrepowania bym sie pozaliła. Jesli ma ktos jakis pomysł co mam zrobic by nie pogarszac trudnej sytuacji męza i naszego zwiazku prosze piszcie.pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey !!

 

Jestem Daniel doskonale Was rozumie. Głowa do góry, znam to doskonale zdołałem sobie już sam sobie z tym poradzić dawno temu. Pierwsza moja rada to -powiedzieć sobie piep--- wszystko! Wiem to trudne, ale tak trzeba !

-Kolejna : na początku dobrze byłoby gdybyście dali sobie czas na odpoczynek. Nie siedząc w domu i gapiąc się w puste ściany! tylko zmienili klimat, otoczenie! las, morze itd. mam nadzieje, że wiecie o co chodzi :) . Twój mąż musi sobie zdać sprawę, że to co się z nim dzieje to nie wybryk, że to nie jest coś codziennego tylko, że to jest nie normalne!!! i musi zaprzestać w ten sposób się zachowywać! Cierpi on i cierpisz ty i nie psuć sobie humoru!! ;) Najważniejsze to wola i chęci. Jak jest tak źle jak piszesz to dobrze byłoby pojść z nim do psychologa,, hhey! tysiące ludzi chodzą do psychologów. Żeby nie było, trafiłem tu przypadkowo i nie jestem żadnym ""napaleńcem"" żeby poprawić tutaj własny humor i popisać, tylko żeby Wam pomóc!

Pozdr. Mam nadzieje, że bynajmniej udało mi się choćby trochę zmobilizować twojego męża do zdrowego myślenia. Co Cie nie zabije to Cię wzmocni, pamiętajcie o tym! ;)

Pozdr , Daniel

 

---- EDIT ----

 

Hey !!

 

Jestem Daniel doskonale Was rozumie. Głowa do góry, znam to doskonale zdołałem sobie już sam sobie z tym poradzić dawno temu. Pierwsza moja rada to -powiedzieć sobie piep--- wszystko! Wiem to trudne, ale tak trzeba !

-Kolejna : na początku dobrze byłoby gdybyście dali sobie czas na odpoczynek. Nie siedząc w domu i gapiąc się w puste ściany! tylko zmienili klimat, otoczenie! las, morze itd. mam nadzieje, że wiecie o co chodzi :) . Twój mąż musi sobie zdać sprawę, że to co się z nim dzieje to nie wybryk, że to nie jest coś codziennego tylko, że to jest nie normalne!!! i musi zaprzestać w ten sposób się zachowywać! Cierpi on i cierpisz ty i nie psuć sobie humoru!! ;) Najważniejsze to wola i chęci. Jak jest tak źle jak piszesz to dobrze byłoby pojść z nim do psychologa,, hhey! tysiące ludzi chodzą do psychologów. Żeby nie było, trafiłem tu przypadkowo i nie jestem żadnym ""napaleńcem"" żeby poprawić tutaj własny humor i popisać, tylko żeby Wam pomóc!

Pozdr. Mam nadzieje, że bynajmniej udało mi się choćby trochę zmobilizować twojego męża do zdrowego myślenia. Co Cie nie zabije to Cię wzmocni, pamiętajcie o tym! ;)

Pozdr , Daniel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam narwicę natręctw i mam świadomość, że przez to bywam trudna dla ludzi, których kocham. Moja choroba polega na tym, że przeważają w niej obsesyjne myśli, które zmuszają mnie do analizowania i rozdwajania wymyslonego problemu na czworo. Towarzyszy temu dużo lęku i jest bardzo męczące. Czasami jestem jak warzywko, które mogłoby cały dzień przeleżeć ciągle o czymś myśląc. Nie mam za dużo zachowań kompulsywnych, raczej wszytsko rozgrywa się w mojej głowie. Ale są sytuacje i rzeczy, których szczególnie się boję i wolę unikać. Czasami te moje obawy irytują mojego chłopaka, ale też staram się go nie obciążać wszystkimi swoimi strachami. On też rozumie mój strach i ustępuje kiedy chodzi o wybór filmu, wspólnie czytanej książki itp. Zdaje on sobie sprawę, że samo czytanie o coniektórych sprawach budzi we mnie obawy i nasila natręctwa. Ogólnie zdaje on sobie sprawę, że jestem raczej lękliwa nawet w niektórych prostych sprawach dnia codziennego. Jednak staram się z tym walczyć, jak też walczyć z całą tą moją chorobą. Podjęłam się leczenia farmakologicznego i uczestnicze w terapii.

Wracając do Twojej sytuacji zonamloda to pierwsze co mi się rzuciło po przeczytaniu Twojego postu to to, że Twój mąż zachowuje się tak jakby nic nie chciał zrobić z tą chorobą, jakby nie chciał się leczyć, nie chciał się zmienić tylko chciał aby wszyscy go zaakceptowali i się do niego dostosowali, tak jakby cały dom włącznie z Tobą miał być chory, bo on jest chory. Z tego co mi wiadomo (czytałam wypowiedzi psychiatrów) to najgorsze co można zrobić to dać się zterroryzować osobie chorej. Wykonywanie rytuałów wraz z chorym nie pomaga tak naprawdę ani choremu, ani tym bardziej Tobie. Czy Twój mąż w ogóle się leczy? Czy on jest pod opieką psychiatry? Albo czy chociaż chodzi do psychologa? W tej sytuacji najważniejsze i najpilniejsze wydaje mi się aby on podjął leczenie, aby chciał sie leczyc i co ważne aby chciał się wyleczyć.

Na pewno dla chorego jest bardzo ważne czuć wsparcie i miłość osób bliskich. Jest ważne aby nie ignorować i nie szydzić z lęków itp. Jest ważne aby osoba czuła, że jest szanowana i traktowana poważnie pomimo swoich dziwactw. Ale wydaje mi się, iż ważne jest aby też tej osobie delikatnie uświadamiać, że to tylko choroba i nie ma tak naprawdę podstaw do lęków. Aby zachęcać tą osobę do pokonywania lęków. Aby nie ustępować we wszystkim tej osobie i nie powtarzać jej rytuałów. Dać tej osobie poczucie bezpieczeństwa poprzez akceptację, poprzez uświadomienie jej braku racjonalności w tych lekach, w miarę możliwości oczywiście. Wydaje mi się, że chory też musi zrozumieć, że dla Ciebie ta sytuacja też jest ciężka. Powinien wiedzieć, że dla swojego szczęścia, jak i Twojego musi się leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że Twój mąż jak najszybciej powinien się udać do specjalisty ...

Zamiast powtarzać razem jego rytuały ... powinniście pomyśleć jak z tego wybrnąć ... Twój mąż ma szczęście, że podczas walki z tą chorobą będzie miał Ciebie - kogoś, kto go wesprze i kto go zrozumie ;)

...... jeśli on zechce współpracować ... jeśli przyzna się do tego, że nie jest zdrowy .... to z pewnością, z Twoja pomocą uda mu się nad sobą w dużym stopniu zapanować ...

W żadnym wypadku nie rób tego co on .... bo to go nie uspokaja tylko raczej pogłębia jego natręctwa ... zamyka go w jego własnym chorym świecie ...

Musisz mu uświadomić, że można inaczej ... nie daj się zaszufladkować ... przecież Ty jesteś zdrowa ...

... także musicie poszukać profesjonalnej porady ... może na początek poczytajcie na ten temat ... albo coś takiego

ALE on musi być w pełni świadomy, że nie jest z nim dobrze, że musi nad sobą pracować ... i że Ty również z jego powodu cierpisz ...

 

Z pewnością Wam się uda - przecież się kochacie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×