Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy leki naprawdę pomagają?


inny

Rekomendowane odpowiedzi

Po wielu przemyśleniach i marnowaniu czasu powoli wzbiera we mnie myśl aby znowu spróbować z terapią czy lekami. Kiedyś brałem przez miesiąc wellbutrin ale chyba nie działał. Oczywiście nie widząc efektu zaprzestałem terapii i faszerowania się bo szkoda kasy. No ale nadal mam objawy lęku który powoduje depresę więc planuję się wybrać do specjalisty. Tylko chciałem się zapytać doświadczonych ludzi. Czy leki naprawdę pomagają się ogarnąć? Widzieliscie wyraźną poprawę? Jest dla mnie nadzieja?? Czy w ogóle jest coś w stanie zmienić moją osobowość poza mną samym albo dramatycznym wydarzeniem? Zależy mi na leku czy czymkolwiek, który pobudzi mnie do działania bo mając wenę i lepsze podejście na pewno będzie mi łatwiej przejść przez inne problemy.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki pomagaja. Jak najbardziej TAK.

 

Jednym pomagaja BARDZO mocno, innym znacznie, a jeszcze innym chociaz troche redukuja objawy. Sa tez tacy, ktorzy nie toleruja danej grupy lekow, ale takich osob jest bardzo malo.

 

Wybierze sie do specjalisty, dobrego, powiedz wszystko co i jak. Napisz potem co przepisal.

 

Wizyta u psycha powinna trwac co najmniej 40 minut.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, pomagają i to sporo w niektórych przypadkach. To żaden efekt placebo, po prostu uzupełniają coś czego nam brakuje, przeważnie w skutek długotrwałego stresu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak i nie. Wszystko zależy tak naprawdę od naszego nastawienia, nawet najlepszy lek nie pomoże jeśli nie uwierzymy w to ; ) Może wiele osób spierać się ze mną że "Pomagają bo tak" ale przyczyna tego tkwi w działaniu naszego aparatu mózgowego, uwierzysz zobaczysz że efekty są, nie uwierzysz może być ciężko. Tak naprawdę każdy lek jest dodatkiem do głównej terapii, jaką w wielu przypadkach jest psychoterapia. Oczywiście są pewne zaburzenia które leczy się jedynie lekami ale warto pamiętać że każdy z nich ma pewne działania uboczne. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak pomagają - jak jak pierwszy raz poszedłem do psych to miałem taki problem że mi pamięć nie działała no i miałem takie przymulenie w głowie. Myślałem że to depresja. Ale jak opowiedziałem doktorowi ostatnie lata mojego życia to mi powiedział że nie mam depresji - tylko jak mi wyjaśnił "mój organizm przestawił się do walki". Wtedy zaczął mi opowiadać o człowieku pierwotnym, ewolucji itp. Że jak człowiek przestawia się na walkę to krew odpływ z mózgu, zmieniają się reakcję chemiczne w mózgu ... i wiele innych rzeczy o których ja nie miałem pojęcia. A ja myślałem że to depresja. No i leki mi jakoś pomogły. Ja tego z początku nie leczyłem bo myślałem że mi przejdzie ale wiem że bez leków nie dał bym rady tego naprawić.

 

Potem znalazłem to wszystko co mi tłumaczył w książce kępińskiego:

 

"Mechanizmy przystosowawcze związane z atakiem czy obroną tworzyły się jeszcze

w tych czasach, gdy człowieka nie było na Ziemi; były wynikiem milionów lat

ewolucji. Człowiek uzyskał je w spadku po swoich zwierzęcych przodkach. I jeśli

dziś nieraz denerwuje się, że w sytuacjach zgoła niestosownych pocą mu się ręce,

odczuwa silne bicie serca, czerwieni się lub blednie, odczuwa parcie na pęcherz

lub potrzebę oddania stolca, to powinien pamiętać, że w bardzo dawnych czasach

te reakcje były niezwykle celowym i precyzyjnym przygotowaniem do starcia

z otoczeniem. Dziś to starcie ma całkowicie odmienną postać, niż miało przed

milionami lat. Wprawdzie i dzisiejszy człowiek w wielu sytuacjach chętnie

wziąłby nogi za pas lub rzucił się swemu adwersarzowi do gardła i myśli zgoła

krwiożercze nieraz chodzą mu po głowie w trakcie jego starć z otoczeniem

społecznym, to jednak na zewnątrz stara się manifestować postawę opanowaną,

kierować w swym zachowaniu rozsądkiem i silną wolą.

Prymitywne reakcje ataku czy ucieczki są na ogół całkiem nieprzydatne. Jeśli

u studenta przed trudnym egzaminem praca serca wzrasta i staje się taka jak przy

ciężkiej wysokogórskiej wspinaczce, to ta mobilizacja układu krążenia byłaby

uzasadniona i celowa, gdyby egzamin polegał na zawziętej walce wręcz, a nie na

odpowiadaniu na pytania. Jeśli postawa lękowa czy agresywna połączona jest

z podwyższeniem krzepliwości krwi, to takie przygotowanie układu hemostatycznego

było najbardziej celowe w tych czasach, gdy w trakcie ucieczki lub walki mogło

dojść do silnego skrwawienia, ale w obecnych warunkach ścierania się

z otoczeniem, kiedy do rozlewu krwi przeważnie nie dochodzi, ułatwić tylko ono

może powstanie zawału serca. Do walki lub ucieczki lepiej stanąć z pustymi

jelitami i z pustym pęcherzem, ale obecnie parcie na pęcherz czy na odbytnicę

w chwilach silnych wzruszeń jest raczej zjawiskiem nieprzyjemnym i bardzo

krępującym. Pocenie się rąk ułatwia uchwyt przeciwnika w walce, ale gdy walka

polega na wymianie wyważonych i raczej uprzejmych słów, spocone ręce nic nie

pomagają.

Przykładów tego rodzaju mobilizacji ustroju, które niegdyś może były użyteczne,

ale dziś na nic się nie przydają, można by cytować więcej. Wiele z tych reakcji

na skutek częstego powtarzania się prowadzi do uszkodzenia różnego rodzaju

układów ustrojowych, czym zajmuje się medycyna psychosomatyczna. Bardzo silne

natężenie lęku może być przyczyną śmierci; nierzadko w medycynie spotykamy się

z sytuacjami, w których reakcje obronne ustroju stają się w końcu dla niego

szkodliwe - w tym wypadku jest to skrajny przykład takiej szkodliwej reakcji

obronnej."

 

-- 15 paź 2011, 19:12 --

 

Swoją drogą gdybym zaczął wcześniej brać te leki to nie miał bym tych problemów - to był koszmar: bolało mnie w głowie, prawie zero pamięci, logicznego myślenia....miałem wrażenie jakby mi ktoś kabelki w głowie poprzerywał. No i teraz po roku leczenia powoli wracam do siebie.

 

-- 15 paź 2011, 19:22 --

 

na mnie najlepiej podziałała Vanlafeksyna - inne leki też działały ale usypiały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Ja dziś zaczynam brać Trittico z Xanaxem, za m-c mam zacząć redukować Xanax. Mam jednak cały czas wrażenie, że te wszystkie leki działają według przysłowia: "zamienił stryjek siekierkę na kijek". Tyle osób pisało na forum, że po nowym antydepresancie było super, ale...przez ileś miesięcy, a potem, jak chcieli odstawić to lęk wracał ze zdwojona siłą. Wtedy szli do lekarza, który przepisywał antydepresanty, tylko inne. Czytałam na razie tylko niewielką część postów, a już kilka razy natknęłam się na wypowiedzi "weteranów", którzy brali już chyba prawie wszystko, co jest na rynku. Czy można w takim razie stwierdzić, że

-po pierwsze: antydepresanty LECZĄ?

-po drugie, czy wierzyć, że antydepresanty NIE UZALEŻNIAJĄ?

 

Jakie są wasze doświadczenia?

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mamma - Xanaxu to bym wolał w ogóle nie brać, chyba, że naprawdę musisz. Uzależnia i z czasem przestaje działać.

 

TAK, antydepresanty lecza, chociaż wiele zależy od ilości leków jakie sie brało do tej pory, ale większości osób, które biorą je po raz pierwszy - pomagają.

TAK, NIE uzależniają. Sam brałem SSRI i jego odstawienie to było z dnia na dzień (nie wolno tak robić), kosztem typowych problemów odstawiennych jak zawroty głowy czy niskie ciśnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak i nie. Wszystko zależy tak naprawdę od naszego nastawienia, nawet najlepszy lek nie pomoże jeśli nie uwierzymy w to ; ) Może wiele osób spierać się ze mną że "Pomagają bo tak" ale przyczyna tego tkwi w działaniu naszego aparatu mózgowego, uwierzysz zobaczysz że efekty są, nie uwierzysz może być ciężko. Tak naprawdę każdy lek jest dodatkiem do głównej terapii, jaką w wielu przypadkach jest psychoterapia. Oczywiście są pewne zaburzenia które leczy się jedynie lekami ale warto pamiętać że każdy z nich ma pewne działania uboczne. Pozdrawiam!

 

No, ja się będę jednak spierał :smile: Wszystkie poważne choroby/zaburzenia psychiczne są spowodowane wadliwą biochemią mózgu - lek to przecież substancja chemiczna, która - jeśli jest dobrze dopasowana - koryguje biochemię mózgu zaburzonego człowieka (i dlatego właśnie leki pomagają, a nie "bo tak"). Czysta (bio)chemia, nic więcej - według mnie nie ma tu miejsca na żadną żarliwą wiarę i pozytywne nastawienie - one mogą wygenerować co najwyżej efekt placebo, który wcześniej czy później pryśnie jak mydlana bańka. Spróbuj wytłumaczyć schizofrenikowi lub osobie w głębokiej depresji, że jego katastrofalne położenie jest spowodowane brakiem wiary w sukces, że lek nie działa, bo nie wierzy się w niego. Nonsens. To lek ma pomóc Tobie, a nie na odwrót. Jeśli lek nie działa, znaczy, że jest źle dobrany.

 

Co do psychoterapii - co do lżejszych zaburzeń (np. nerwica) - OK, zgodzę się, może ona być pomocna. Ale co ze schizofrenikami czy osobami chorymi na ChAD? W ich przypadku tak zwana psychoterapia sprowadza się jedynie do - nazwijmy to - higieny leczenia, tj. przekazania informacji typu żeby nie pić, przyjmować regularnie leki, itp. Myślę więc, że stanowczo przeceniasz możliwość i znaczenie psychoterapii. Ale nie dziwię się temu - wszak lobby psychologów, psychoterapeutów i psychoanalityków radzi sobie całkiem nieźle, wmawiając społeczeństwu, że każdy, za przeproszeniem, duperel (nie mówię w tym wypadku o prawdziwych chorobach/zaburzeniach, żeby była jasność) jest tak naprawdę poważnym problemem, z którym trzeba natychmiast położyć się na kozetkę w gabinecie. :twisted: Dbają po prostu o napływ klientów, ot co. Ja w sumie nie mam nic do osób uczęszczających na psychoterapię - skoro czują, że im to pomaga, to OK - niech z tego korzystają i niech im to wyjdzie na zdrowie. Chciałem jedynie uświadomić prawdę, że przed cięższymi przypadkami psychologia kapituluje (BTW przecież psycholodzy to nawet nie lekarze, tylko - określmy to - humaniści). Poza tym coraz częściej można dostrzec, że psychologia staje się szarlatanerią XXI wieku i zwykłą maszynką do robienia pieniędzy.

 

-- 13 maja 2012, 13:06 --

 

tak pomagają - jak jak pierwszy raz poszedłem do psych to miałem taki problem że mi pamięć nie działała no i miałem takie przymulenie w głowie. Myślałem że to depresja. Ale jak opowiedziałem doktorowi ostatnie lata mojego życia to mi powiedział że nie mam depresji - tylko jak mi wyjaśnił "mój organizm przestawił się do walki". Wtedy zaczął mi opowiadać o człowieku pierwotnym, ewolucji itp. Że jak człowiek przestawia się na walkę to krew odpływ z mózgu, zmieniają się reakcję chemiczne w mózgu ... i wiele innych rzeczy o których ja nie miałem pojęcia. A ja myślałem że to depresja. No i leki mi jakoś pomogły. Ja tego z początku nie leczyłem bo myślałem że mi przejdzie ale wiem że bez leków nie dał bym rady tego naprawić.

 

Skoro depresja jest niczym innym, jak prawidłowym (co z tego, że odziedziczonym po praprzodkach) odruchem walki, to wynikałoby z tego, że jest objawem zdrowia, a nie patologii - a to zupełna bzdura. Po prostu pomieszaliście z lekarzem pojęcie depresji i występującego w niej patologicznego lęku z pojęciem strachu (strach = boisz się, ale wiesz czego i dlaczego się boisz; lęk - boisz się, ale nie wiesz czego i dlaczego się boisz). Zgodzę się - strach jest jak najbardziej zdrowym odruchem, odziedziczonym po praprzodkach. Strach może być nieprzyjemny, ale potrzebny, bo mobilizuje, daje adrenalinowego kopa i wyostrza zmysły, podczas gdy lęk (fobiczny, depresyjny) jest totalną patologią, uniemożliwiającą chorym normalne funkcjonowanie - nawet do tego stopnia, że fobik/osoba w depresji boi się wyjść z domu i przejść po ulicy. I gdzie tu mowa o zdrowym odruchu?

 

Poza tym sam przyznałeś, że pomogły Ci prochy, czyli jednak potrzebna była chemia, która skorygowała Twój - jak twierdzisz - "zdrowy, odzidziczony po praprzodkach" odruch ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na depresję endogenną(wynikającą z zaburzeń biochemicznych w mózgu)psychoterapia niewiele pomoże,może być dodatkiem do farmakoterapii.Na lekach można żyć całe życie,normalnie funkcjonować,rozwijać się.Psychoterapia jest bardzo pomocna,ale żeby zadziałała należy często wyciągnąć pacjenta z totalnego dołka,aby mógł cokolwiek przyswoić-taka jest rola leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć :)

zaczynam brać NEXPRM, weszłam na tą strone żeby dowiedzieć się coś więcej o tym leku i szczerze jestem przerażona. Lekarz twierdzi że mam zaburzenie osobowości,a ja nawet nie wiem o co chodzi z tym. dla nich wszystkim jestem nie normalna, dlatego że chciałam odebrać sobie życie. Ja już nie daję rady to co teraz sie dzieje to masakra, myślałam że jeśli zaczne brać leki to moje lęki miną, chociaż trudno mi było sie przełamać zeby pójść do psychiatry.

Kiedyś tak nie było chociaż żyłam z tym to jak by o tym nie myślałam a jakieś dwa lata temu, zaczęłam o tym wszystkim mysleć. Zaczelo się piekło. To spowodowało że mam depresje. Teraz zastanawiam sie czy brać to dziadostwo, nie chce żeby mój stan psychiczny jaki wypracowałam sobie w ostatnich dwóch mieśiącach uległ pogorszeniu. mam juz dość chodzenia do psychoterapełtki, dziwnie się u niej czuje.

Wracając do leków, nie wie ktoś czy sa jakies suplementy diety bogate w serotoninę, cos takiego co będę mogła brać i co mi napewno pomoże. Czytałam wasze wypowiedzi i nie moge uwierzyć że lekarz przepisał mi aż tak silne leki, naprawde musi być ze mną gorzej niż myślałam. Teraz zastanowiam sie czy brać to coś,nie zamierzam brać ich przez 10 lat i tak naprawdę nie być pewna że to mi pomoże.

Ostatnio dowiedziałam się że mój kolega był w szpitalu psychiatrycznym i bierze leki, to co teraz sie z nim dzieje jak on wygląda to masakra , po prostu same dno, nie kontaktuje nic no raczej trochę ale te psychotropy tak mu zjechały głowę że masakra. nie chce zeby było tak ze mną :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

borka nie wiem czy można wyleczyć nerwicę, bo ona lubi powracać, ale na razie mogę powiedzieć że:

 

1) leki wyciągnęły mnie z depresji 5 lat temu

2) przywróciły do życia pomimo nerwicy w tym roku (objawy nerwicy odeszły)...

 

ale z drugiej strony... jak zapomnę rano wziąć leku to jest masakra, a z tego co czytam, to po odstawieniu leków wiele objawów niestety powraca.

 

Zapomniałam... nie znalazłam jeszcze nic na dystymię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×