Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy wierzysz w wyleczenie?


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie do wszystkich nerwicowców. Czy wierzycie w całkowite wyleczenie? Takie gdzie po nerwicy nie będzie ladów, żadnych objawów, nawrotów, itp. a wasze życie będzie wyglšdało tak jak przed chorobš? W jaki sposób zamierzacie się wyleczyć? Ja wierzę w wyleczenie ale czasem, zwykle po kolejnym ataku mylę że tylko cud może mnie uratować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wierzę w to. Kiedy w to nie wierzyłam ale obecnie nabieram dystansu do mojej choroby i wierzę że uda nam się to zrobić. Najważniejsza jest jednak w takim stanie psychoterapia. Tylko ona moim zdaniem jest kluczem do sukcesu. No i samemu trzeba chcieć, walczyć z lękiem, stawć mu naprzeciw. A kiedy to minie. Przynajmniej ja w to wierzę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!

Ja swoja przygodę z nerwicš zaczšłem osiem miesiecy temu. Dobrze pamiętam jak na wieczornym spacerze z psem to się zaczęło. Najpierw dusznoć i szybkie kołatanie serca, póniej te miękkie nogi, straszny ból brzucha i przeszywajšce moje ciało dreszcze, na przemian zimne i gorace....mylałem że to już koniec. Usiadłem na ławce i mylałem że przejdzie, ale to się pogłebiało. W głowie przewijały mi się tysišce myli "TO JUŻ KONIEC!!!!" " TO CHYBA ZAWAŁ!!!". Ale jako udało mi sie dojć do domu. Mama wezwała karetkę, a objawy się nasilały doszło to straszne uczucie suchoci w ustach, denerwowało mnie gdy kto do mnie mówił, a oczekiwanie na karetkę trwało wiecznoć........Od tej pory zaczęło się jeżdżenie po lekarzach i robienie badań, które i tak nic nie wykazały.........Wtedy jeszcze nie wiedziałem że to nerwica. Teraz już wiem że wpadłem w jej szpony i od kiedy dowiedziałem się że choruję na tę chorobę, chciałem wiedzieć o niej więcej. Taki intensywny atak juz więcej się nie powtórzył, ale to nie znaczy że wszystko wróciło do normy. Codziennie walczę o siebie z tš chorobš, z lękiem przed wyjciem na dwór, bólem brzucha, kołataniem serca i dusznociš, ale nie zamierzam się poddawać, poniewaz życie jest zbyt piekne by marnować je na tš chorobę. Sš dni kiedy naprawdę mam już dosyć, ale próbuję się nie załamywać.....

Wiem jedno ta choroba pomogła mi zwrócić uwagę na te rzeczy w sobie, które przed jej pojawieniem bagatelizowałem......Przestałem iteresowac się opiniš innych (która wczeniej była dla minie ważna), zasięgnšlem porady psychologa i nie obchodziło mnie to co inni pomylš......

W walce z tš chorobš nie nastawiłem się na leki, unikam ich, bo wiem że one tylko tłumiš te wszystkie objawy, a ja chcę sie pozbyć ich na dobre, lub zmniejszyć ich intensywnoć. Powoli mi się to udaje, lecz wiem że jestem dopiero na poczatku drogi. Mam 24 lata, a z tego co wiem ta choroba wlecze się latami, ale ja sie nie poddam...i kiedy wygram. I tego samego życzę wszystkim chorujšcym na nerwicę........

Pozdrawiam- Piotrek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na poczštku też się nie nastawiałam na leki, ale stwierdziłam że szkoda marnować życia w chorobie na skupianiu się na swoich lękach i wybrałam się do psychiatry. Tabletki biorę od tygodnia, jest już lekka poprawa, ale wiem że same proszki nie wystarczš, potrzebna jest również dobra psychoterapia. Ale mimo to i tak wierzę w wyleczenie, czego życzę nam wszystkim :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię, że siegnęła po leki, sam nieraz chciałem poprosić mojego psychologa o to, ale zawsze co mnie powstrzymuje. Chcę sam, bez pomocy leków wyzwolic sie z objęć nerwicy, chce mieć satysfakcję, że mam na tyle mocna psychikę, że sam bez wsparcia wyrobów farmaceutycznych mi się to uda. Mój psycholog popiera to i wspiera mnie psychicznie, podbudowujac siły. Z tego co wiem leki nie rozwišzujš problemu, zaciszajš tylko te wszystkie dolegliwoci.... a ja chcę uodpornić sie na przyszłoć tzn. mojš psychikę, .........na czas kiedy wygram...........a ona powróci.

Pozdrawiam!!!

-Piotrek(24)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leki uspakajajš,dajš wyciszenie,ale to jest tak że przez jaki czas będziesz mieć ulge a potem będzie jeszcze gorzej.Ja jak dowiedziałam sie o mierci mamy nawet nie płakałam ponieważ byłam na proszkach,jako zleciało pół roku i teraz do mnie dopiero zaczyna wszystko docierać.Teraz pojawiła sie silna nerwica.Boje sie że co mi sie stanie tak jak i mojej mamie.Jak już wpadam w panike potrzebuje obecnoci mojego chłopaka i wezme czasem proszki ziołowe.Dajmy sobie zgode na przezywanie emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszki które biorę to nie żadne psychotropy!!! czuję, mylę, przeżywam tak samo. Na pewno nie chodzę zamulona, ani nic z tych rzeczy. Studiuję wieczorowo, chodzę na studium zaocznie, mamy z mężem wspólne mieszkanie, które prowadzę i jestem w stanie to wszystko pogodzić. Spotykam się z kumplami, mieję się, jak jest mi smutno to płaczę, jestem w stanie trzewo ocenić sytuację. Sama starałam się walczyć bez leków, ale po roku czasu stwierdziłam, że życie mija a ja siedzę i wymylam sobie coraz to nowe lęki. Moja nerwica była naprawdę bardzo silna, nadal jest, tylko trochę złagodniała, nie byłam w stanie nic zrobić, sama zostać w domu, uczyć się, wyjć z psem. to było straszne - cały dzień odliczałam w bezsilnym lęku, że zaraz umrę godziny do powrotu męza, żeby nie być sama. tyeraz, mylę, że jestem na dobrej drodze wyjcia z tego i tego życzę wszystkim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tuż po ataku też pojawiły sie silne leki, ale nie chodziło tu o mierć, tylko o to ze znów powtórzy się ten silny atak, że znowu bedę musiał to przeżywac, wtedy pare razy(chyba z 3) wzišłem Milokardinę, ale na tym się skończyło. Dzi osiem miesiecy po ataku nadal mam leki, ale to juz nie to co było kiedy....Moge w miare dobrze funkcjonowac, choć czasem nie jest wesoło, wtedy mówie sobie :"opanuj się, przeciez to paranoja" i najczęsciej pomaga. Stosuje też ćwiczenia oddechowe i one też najczęciej skutkujš. Narazie nie chcę zażywać leków, czuje sie na siłach by walczyć bez wspomagaczy.......

Pozdrawiam!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tuż po ataku też pojawiły sie silne leki, ale nie chodziło tu o mierć, tylko o to ze znów powtórzy się ten silny atak, że znowu bedę musiał to przeżywac, wtedy pare razy(chyba z 3) wzišłem Milokardinę, ale na tym się skończyło. Dzi osiem miesiecy po ataku nadal mam leki, ale to juz nie to co było kiedy....Moge w miare dobrze funkcjonowac, choć czasem nie jest wesoło, wtedy mówie sobie :"opanuj się, przeciez to paranoja" i najczęsciej pomaga. Stosuje też ćwiczenia oddechowe i one też najczęciej skutkujš. Narazie nie chcę zażywać leków, czuje sie na siłach by walczyć bez wspomagaczy.......

Pozdrawiam!!! Piotrek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też staram się wyleczyć bez tabletek. Nie jest łatwo ale boję się od nich uzależnić. Jeli chodzi o mnie to raz jest lepiej a raz gorzej. Moim sposobem pozbycia się dziwnych myli które wywołujš atak jest rozmowa ze znajomymi. Kiedy jadę na zajęcia w autobusie podchodzę do kogo znajomego i zaczynam rozmowę, wtedy nie pomylę o ataku. Podobnie jest na praktykach, które włanie odbywam. Rozmawiam chociażby o pogodzie, od razu wszystko przechodzi. Jednym z objawów mojej nerwicy jest cišgłe zmęczenie, daletego wszelkie tabletki uspokajajšce, nawet ziołowe odpadajš. Jakie macie. Jak wy sobie radzicie w momencie ataku, chodzi mi o pozytywne myli i zachowanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię. Sama będę dojeżdżała na studia pocišgiem. Już się tego boję. Ale zawsze biorę ze sobš ksišżkę i zmuszam się do czytania, a jeżeli to nie pomaga to dzwonię do kogo albo piszę smsa. Mi dużo pomaga chodzenie, nawet tam i z powrotem (wiem że w autobusie to mało możliwe). Poza tym mylę, że to nie pierwzy atak i nic do tej pory mi się nie przytrafiło i zawsze udaje mi się jako przetrwać. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzyłam w wyleczenie przed nawrotem choroby. Wtedy już udało mi się odstawic leki, był spokój, nic się nie działo. Niestety od grudnia mam nawrót i już jakoś nie wierzę, że jeszcze kiedys będę żyła tak jak przed chorobą :(

Kurcze, nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym znów pojechać sama gdzieś w góry, czy po prostu pójść na samotny spacer po jakimś lesie w towarzystwie psów... Ale na tym etapie wiem, ze to niemożliwe :( Choćby z tego względu, że w tym cholernym lesie moze nie byc zasięgu i jak mi sie cos zacznie dziać nawet nie będę umiałą określić gdzie jestem. No i nie wsiadę sama do pociagu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do wszystkich nerwicowców. Czy wierzycie w całkowite wyleczenie? Takie gdzie po nerwicy nie będzie śladów, żadnych objawów, nawrotów, itp

 

...musze stanac w prawdzie i przyznac, ze ja chyba nie wierze... :roll:

 

przepraszam za ten negatywny post.................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie wierzę.Moja choroba trwa już 13 lat,czasami myślalam,że już minęła bezpowrotnie ale niestety dopadała mnie niespodziewanie.Najdluższy okres bez niej to 2 lata.Teraz wiem,że tak będzie zawsze i uczę się z nią żyć.Są dni,miesiące kiedy jest zupełnie dobrze ale czasami wydaje mi się,że życie mnie przerasta jednak wiem,że ten stan minie i znowu będzie normalnie.

Jednak proszę nie myślcie tak jak ja,wierzcie mocno,że z nerwicy można się wyleczyć i tego wam życzę z całego serca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się 7 lat temu, po trzech latach udałam sie wreszcie na terapię indywidualna trwała rok, zaraz potem poszłam na terapię grupową:) Od terapii z miesiaca na miesiac było coraz lepiej, ale potrzebowałam jeszcze gdzies sie "dotrzec" :) po grupowej pracowałam jeszcze z dwoma psychologami. U kazdego z nich czegoś sie nauczyłam....:) obecnie nigdzie nie chodze, bo nie mam juz takiej potrzeby:) Nigdy nie straciłam wiary w to ze bedzie tak jak przed choroba............... a w tej chwili tak własnie jest :))))))))

Wydaje mi sie ze jesli ktos zmienił swoje myslenie, ( to ktoro doprowadziło go do nerwicy) nie ma mowy o jakiś nawrotach!!! Nie wyobrażam sobie zebym mogła znow myslec tak jak kiedys......... chyba ze zaczne sie nakrecac czymś innym- ale wtedy błyskawicznie zareaguje i udam sie tam gdzie trzeba, wiec o nic sie nie martwie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troche przeraza mnie fakt ze ta choroba moze trwac tak dlugo! mam 25 lat i czuje ze zycie ucieka mi prez palce, idac spac mam nadzieje ze jutro bedzie lepiej lub mam nawet cicha nadzieje ze bede juz cala i zdrowa.

Stawiam sobie rozne wyzwania na drodze zeby pokonac swoje leki. Jestem chora od 4 miesiecy wiec mam w sobie energie na zwalczanie lekow i wiare w to ze wszystko wroci do normy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×