Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a nowy związek.


Montez

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

 

Jest to mój pierwszy post w tym forum.

Chciałbym podzielić się z wami moją historią, ale jest ona tak zawiła że powstała by z tego druga moda na sukces,

albo raczej moda na nerwicę ;)

 

Więc postaram się napisać krótko.

W chwili obecnej (czyli od jakichś dwóch miesięcy) mam ciężki nawrot stanów lękowych i depresji + stała depersonalizacja oraz straszliwe napięcie w głowie jakby chciała eksplodować (to wszystko czuję dokładnie w tej chwil). A pozornie w życiu wszystko zaczęło mi się już układać.

 

No i w takim oto cudnym momencie spotkałem naprawdę fajną dziewczynę....

Było to około miesiąc temu. Wymieniliśmy się numerami. Byliśmy też raz na kawie (oczywiście czułem się wtedy okropnie i szybko znalazłem wymówkę aby móc wrócić do swojej jaskini).

Przez ten miesiąc dzwoniliśmy do siebie wiele razy.

Kilka dni temu widząc moją bierną postawę sama wzięła sprawy w swoje ręce i przyznała się do swoich uczuć.

 

A z mojej strony cisza......

Kompletnie nie wiem co mam teraz zrobić :(

Jestem w takim dołku że nie wyszedłem jeszcze z łóżka dzisiaj,

 

co ja mam jej napisać/powiedzieć - nie mam pojęcia.

przecież nie powiem jej :"sorry że przestałem się odzywać ale mam nerwice lękową i tak naprawdę nie potrafię nic więcej poza pracowaniem i uczeniem się". Choć taka jest prawda.

 

Nie miałbym na to odwagi.

Nikt z moich bliskich nie wie o mojej chorobie (oprócz kilku psychiatrów).

Rodzina i znajomi myślą że wszystko jest w moim życiu poukładane - dobra praca, wykształcenie itp itd

 

Będę wdzięczny za każdą radę.

 

Pozdrawiam M

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, to trudna sytuacja ale może po to spotkałeś tę dziewczynę aby stała się dla Ciebie "motywacją" do wyjścia na zewnątrz. Do próby walki ze swoimi słabościami. Może po prostu powiedz, że Ci też zależy ale że chcesz aby wszystko rozwijało się powoli i bez pośpiechu. Natomiast istnieje niebezpieczeństwo, że możesz ją rzucić z wiadomych powodów. To wystawienie jej na wielkie ryzyko. Porzucona dziewczyna to złamany kwiat. Może sama wpaść wówczas w depresję, nerwicę, itp.

Może warto zastanowić się czy nie wyjawić jej choć części prawdy o Twojej nerwicy. W łagodniejszych słowach ale jednak. Może wtedy pomoże Ci w tej całej sytuacji a Tobie będzie o wiele lżej i będziesz mógł cieszyć się jej obecnością i wsparciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Natalio. Dzięki za odp.

 

Robię sporo aby się z tego wyzwolić.

 

Lecz powiedzieć o tym obcej osobie -"wyjawić jej choć części prawdy o Twojej nerwicy"

Nie wiem jak miałbym to zrobić.

Jak w ogóle rozpocząć taką rozmowę.

 

Niby proste a takie trudne z drugiej strony.

 

Może macie jeszcze jakieś pomysły.

 

Ps. Ciesze się ze znalazłem to forum...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No chyba sto razy lepiej przyznać się, że się ma problem, niż stracić szansę na miłość i przestać się odzywać bez wyjaśnienia :o

 

Porzucona dziewczyna to złamany kwiat. Może sama wpaść wówczas w depresję, nerwicę, itp.

Najlepiej jeszcze porzucona bez słowa, podejrzewająca, że jest jakiś problem i chcąca pomóc, ale pozbawiona tej szansy.

 

Aj, przepraszam, nie o mnie miało być :oops:

 

Myślę, że dla ciebie dodatkową trudnością jest to, że chcesz robić dobre wrażenie na innych. Facet nie płacze (przy ludziach), nie mówi o swoich problemach, i.t.p.

Dla mnie nerwica, to jakieś splecenie złej chemii mózgu, trudnych relacji ze światem i problemów z podejściem do siebie i życia. twoje relacje ze światem są ok: praca, rodzina, znajomi, nowa sympatia, na tym na prawdę możesz się oprzeć; lekarz robi swoje, tobie pozostaje tylko właściwe podejście do życia (siła charakteru, wiara w poprawę).

 

Bo można cierpieć z powodu lęków a być jednocześnie człowiekiem odważnym, to się nie wyklucza 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Montez, A czujesz do Niej wielką sympatię? Zależy Tobie na Niej? Bo ja myślę,że tak i dlatego z tego powodu przeżywasz wewnętrzny konflikt.

Ja wstrzymałabym się od walenia prosto z mostu "mam nerwicę". Daj siebie poznać tej dziewczynie, a później możesz ewentualnie napomknąć o Twoich zdrowotnych problemach.

Ja myślę,że Ty poprostu boisz się odrzucenia z Jej strony.

Możesz też bać się bliskości z jakiś powodów.

Czy Ty chodziłeś kiedyś na psychoterapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obie macie rację.

 

Niezwykle istotne jest dla mnie to jakie wrażenie wywieram na innych.

I to chyba tego konsekwencją jest strach przed odrzuceniem i bliskością.

 

Kreuję się na osobę niezależna i samodzielną.

...a prawda jest taka, że nie wyszedłem dzisiaj z łóżka :)

 

Nie trudno tu o konflikt...

Tylko jak to teraz rozwiązać?

 

Byłem raz u psychoterapeuty, ale było beznadziejnie.

Miałem wrażenie, że mnie w ogóle nie rozumie i że marnuje tylko mój czas i pieniądze.

Wyszedłem w połowie sesji.

 

Ps. Tak czuję sympatię..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak uświadomione że atrakcyjna kobieta tego, nie zaakceptuję. I nerwicy i mojej poparzonej ręki, tak mam i cieżko to zmienić. A fajny ze mnie facet, jestem wysoki, szatyn, dobrze zbudowany, ratownik, wysportowany, siłownia, basen, rower, siatkówka. Sorki że tak pisze ale tak myśle, jednak kobiet sie bardzo wstydze, jesli chodzi o zwiazek. Wydaje mi sie, że będe sam :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARTIN1986, no weź....poparzona ręka? A cóż to za mankament? :smile: Z tego co piszesz, to mimo nerwicy dajesz sobie radę w życiu i to całkiem nieźle. Masz niską samoocenę - opierasz się na własnych ale kompletnie niezgodnych z rzeczywistością obserwacjach.

Tutaj przydałaby się terapia indywidualna :)

 

A na razie możesz sobie zrobić takie ćwiczenie, myślisz sobie tak: żadna kobieta mnie nie polubi bo mam poparzoną rękę i teraz szukasz zdarzeń, faktów na poparcie tej tezy i na jej odrzucenie. Tylko to nie ma być, ze ci się wydaje że coś tam...tylko konkretne opinie osób które znasz, popytaj ludzi w internecie itd. Okaże sie, ze twoje obawy są całkowicie nieuzasadnione :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz zdaje sobie sprawę, że zrobiłem z tej poparzonej ręki pewien talizman. I używam ją gdy mam niepowodzenie, sporo obwiniałem matke za mój wypadek z dzieciństwa. Ale byłem na konsultacjach np w Polanicy u pros Kobusa to powiem wprost nie, że wysmiał mój przypadek ale był w szoku że jestem tak delikatny i tak dalej. W domu stałem się meczennikiem a poza domem dusza towarzystwa hehe to jest żałośne wiem. Chodze na terapie do psycholog, bardoz atrakcyjnej kobiety i ciesze sie z tego, bo dzieki pracy z nia wiem co i jak aleeeee. Poszedłem do nowej pracy teraz a ona wyjechała na staz i jest kaszanka. Straszne natrectwa mam i chce jakis lek ale jestem chetny do pracy ku wyzdrowieniu. Czytam forum w pracy i jest mi lepiej powaznie ale jestem w szoku że tyle ludzi w młodym wieku ma takie problemy jak ja. Pozdrawiam 8):papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Montez, Ważne jest dla Ciebie to, ja postrzegają Ciebie inni. Napewno chciałbyś wywierać na ludziach pozytywny wpływ i wrażenie. To normalne. Każdy dąży do zaspokojenia potrzeby uznania. Wydaje mi się,że możesz mieć niską samoocenę , pomimo tego,że nie ma ku temu przesłanek. To temat na sesję.

 

Kreujesz się na osobę niezależną i samodzielną. A prawda jest taka,że nie wstałeś z łóżka. A co ma piernik do wiatraka? ;););)

Taka osoba też ma swoje gorsze dni i potrzebę leniuchowania, odpoczynku.

A jesteś samodzielny? Wg siebie? I niezależny? Postrzegasz tak siebie?

 

Szkoda,że tak szybko zrezygnowałeś z psychoterapii. O tym,że terapeuta Cię nie rozumie,że takie odniosłeś wrazenie....trzeba było z nim porozmawiać. Albo poprostu nie trafiłeś na swojego terapeutę. Albo masz wielkie opory. Te opory mogą się przedkladać też na Twoje kontakty z ludźmi. Nie pomyślałeś o tym? I też się nie dziwię. Może jeszcze nie jesteś gotowy na to,żeby rozpocząć terapię. Może przyjdzie na nią czas.

 

Jeśli czujesz do Niej sympatię, to nie ma przeslanek ku temu,żeby rezygnować z tej znajomości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARTIN1986, Fajnie,że masz o sobie takie zdanie. Podobasz się sobie. Ale masz też konflikt wewnętrzny co do poparzonej ręki. Rozpatrujesz defekt w kategoriach straty i nieodwracalej ujmy.Czasu nie cofniesz. To,że napiszę Tobie,że ludzie borykają się z większymi defektami, zapewne nie zrobi na Tobie większego wrażenie, nic nie zmieni. Masz bliznę i tak już pozostanie. Nie akceptujesz jej u siebie. Z powodu tego defektu poukładałeś sobie swój wewnętrzny świat. Wokół defektu krąży cały Twój światopogląd.

Wydaje mi się,że póki nie zaakceptujesz u siebie tego zdarzenia z dzieciństwa i skutków, nie będzie Tobie łatwo.

Może potrzebujesz czasu,żeby zacząć zmieniać swoje wyobrażenie, przyzwyczajenia , a co za tym idzie...siebie.

Fajnie,że chodzisz na terapię. To pierwszy krok, najważniejszy ,żeby to wszystko odkręcić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Montez, Ważne jest dla Ciebie to, ja postrzegają Ciebie inni. Napewno chciałbyś wywierać na ludziach pozytywny wpływ i wrażenie. To normalne. Każdy dąży do zaspokojenia potrzeby uznania. Wydaje mi się,że możesz mieć niską samoocenę , pomimo tego,że nie ma ku temu przesłanek. To temat na sesję.

 

Powiedziałbym nawet, że jest to dla mnie bardzo ważne. Jeśli moglibyśmy przyjąć, że jest skala (od 1 do 10), która określa stopień zainteresowania wywieranym wrażeniem przez ludzi. To cały czas będę się plasował w przedziale 8-10. Czyli najwyższym...

 

Moja samoocena jest zmienna jak pogoda. Stan ten w duże mierze zależny jest od tego czy odnoszę akurat sukcesy czy nie.

Przeszukuje właśnie Katowickie gabinety w poszukiwaniu dobrego terapeuty. Może kogoś polecicie ?

 

Kreujesz się na osobę niezależną i samodzielną. A prawda jest taka,że nie wstałeś z łóżka. A co ma piernik do wiatraka? ;) ;) ;)

Taka osoba też ma swoje gorsze dni i potrzebę leniuchowania, odpoczynku.

 

Ludziom zdarzają się gorsze dni. To oczywiście normalne.

Ale my tutaj mówimy o całym dniu walki z paniką i lękami.

I to potworną paniką.

 

Wszystkie wczorajsze próby czy to afirmacji, medytacji, kontrolowanego oddechu dziwnie pogłębiały mój fatalny stan.

Było ciężko.

 

O drugiej w nocy zdecydowałem się zjeść pół tabletki rexetinu. (odstawiłem leki po 3 latach zażywania bo nie było widać poprawy)

Dzisiaj czuję się naprawdę dobrze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię bo byłam w bardzo podobnej sytuacji. Chodziło tez o inną moją "tajemnicę". Nadszedł moment, że powiedziałam mu wszystko wprost, bez owijania w bawełnę. Nie mogłam go okłamywać bo zależało mi na nim, a uważam, że niczego nie można zbudować na kłamstwie. Było mi strasznie wstyd. On- fajny kierunek studiów, praktycznie zero prawdziwych problemów, ja - 21 lat i regularnie chodzę do psychiatry.... Ale na szczęście zrozumiał wszystko. Może nie mów jej wszystkiego tak dosadnie, ale jakoś delikatniej. Możesz teraz jej nic nie mówić tylko jakoś zawalczyć ze sobą i normalnie kontynuować tą znajomość ale i tak Cie to kiedyś nie ominie.

Powodzenia życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O drugiej w nocy zdecydowałem się zjeść pół tabletki rexetinu. (odstawiłem leki po 3 latach zażywania bo nie było widać poprawy)

Dzisiaj czuję się naprawdę dobrze!

Po żadnym leku nie czułeś poprawy? Jakie leki próbowałeś? A to że czujesz się dobrze po pół tabl. Rexetinu to nic nowego. Zazwyczaj tak właśnie jest (tzn. ja tak mam i inne osoby o tym pisały), że pierwsze dni na SSRI to gwałtowna poprawa nastroju, dużo energii. Może to wynika z jakichś początkowych metabolitów, a może to efekt placebo? Ciężko powiedzieć. Potem przychodzą dwa tyg. nasilonych objawów, które trzeba przetrwać i w końcu po miesiącu bądź dwóch okazuje się czy lek działa czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Myszka za te słowa. Rzeczywiście dobrze jest o tym komuś powiedzieć.

Tak już chyba jesteśmy skonstruowani, że tłumienie emocji nie działa na nas dobrze, a może nawet sprawę pogorszyć.

Dziwne, ale prawdziwe.

 

Szczególnie wyraźnie odczuwam to w tej chwili gdy rozmawiam z wami - to czuję jakby ulgę...

 

Badziak co do leków to długa historia...

Był już : seronil, xanax, zoloft, seroxat, rexetin, anafranil, leopramild + te których już nie pamiętam.

oraz wszystko co dostępne jest bez recepty.

 

Tylko jest takie jedno małe ale: w trakcie leczenia nadużywałem wszelkiego rodzaju używek.

W dniu dzisiejszym nie palę już nawet papierosów.

 

Wydaję mi się że gdybym teraz zaczął terapię farmakologiczną to mogła by ona przynieść pożądany skutek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedz jej o tym, jaka jest prawda. Prosto z mostu. Jeśli jej zależy na Tobie to zrozumie i Ci pomoże. Jeśli nie to nawet nie warto z nią próbować. Powiedz o swoich uczuciach, jak jest naprawdę. Szczerość jest podstawowym fundamentem związku - coś o tym wiem. Jeśli nie powiesz prawdy potem może być gorzej.

 

"Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż najlepsze kłamstwo."

 

Pamiętaj o tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie powiem Ci co masz robić. Mogę jedynie napisać co myślę. Odrzucenie za czym idzie samotność. To tego się boimy. Także uważam , że szczerość to podstawa dobrego związku.

Montez nie przejmuj się, ty masz poparzoną rękę której nie akceptujesz a ja rękę w bliznach. Liczy się przede wszystkim czlowiek, a potem drobne mankamenty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem się wreszcie przełamać i napisać wam jak się sprawa potoczyła.

Mieliście 100% racji. W związku szczerość to podstawa.

Teraz już to wiem :(

 

Zacząłem się spotykać z tą dziewczyną.

Spodobała mi się niesamowicie.

Zwłaszcza jej dojrzałość i samodzielność.

Nie przyznałem się do swoich problemów bo myślałem że dam radę i pokonam siebie.

 

Było mi ciężko, ale chciałem być twardy.

Byliśmy wspólnie nawet na dwóch weselach - dla mnie takie wyjście to już jest wyczyn!

Niestety zdaję sobie sprawe z tego że nie wypadam najlepiej w tego typu (zwłaszcza nowych, obcych) sytuacja społecznych.

Lęki i stres to norma. Napewno wiecie o co mi chodzi.

 

Dziewczyna ta okazała się niezwykle niezależną i samodzielną kobietą (starsza ode mnie, swoje mieszkanie, dobre zarobki itp)

Tak więc wkrótce (czyli po niecałych 4 miesiącach) moje niezdarne zachowanie zaczęło jej przeszkadzać i po prostu mnie rzuciła.

 

Przez pierwsze 3 tygodnie nie jadłem ani nie spałem.

Pojawiła się u mnie taka deprasja jakiej jeszcze nigdy nie miałem.

Trwa to w zasadzie do teraz. Jakieś dwa miesiące.

 

Naprawde ciężka lekcja życia dla kogoś kto ma taki słaby układ nerwowy.

 

Są też plusy.

 

1.Zapisalem się wreszcie na psychoterapię.

Teraz żałuję że nie zrobiłem tego wcześniej.

Wreszcie zaczynam widzieć na oczy :)

 

2. Przestałem pić.

Wcześniej chodziłem na mocno zakrapiane imprezy mimo nerwicy (przed wyjściem piwko lub dwa i było ok)

Teraz moim najwżnyjszym celem jest powrót do zdrowia czyli koniec imprez.

 

3. Medytuję 1-2 h dziennie.

To naprawdę pomaga.

 

 

Gdyby nie to, że natrętne myśli zżerają mnie od środka to byłby naprawdę zadowolony z tego doświadczenia.

Najgorsze jest to, że w ogóle nie mam nad nimi kontroli.

Wystarczy, że sobie o niej przypomnę (a wszystko mi o niej przypomina) to przez 30 min nie potrafię zapanować nad tym chaosem i w głowie zaczynami sie gotować.

 

Ciekaw jestem jak długo to jeszcze potrwa.

 

No i tak się skończyła moja historia.

 

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Czytałem tę dyskusję z wielkim zainteresowaniem. Jestem osobą samotną i ta samotność już mi wychodzi bokiem. Rozglądałem się więc w swoim życiu za kobietami i nie mogłem nigdy znaleźć odpowiedniej dla siebie ( 4 czy 5 lat jestem po rozwodzie). W końcu na terapii grupowej zauważyłem pewne biedne dziewczątko. Zdradzona i porzucona przez męża, osamotniona w dużej depresji. Jednak to co sobą reprezentuje bardzo mi odpowiada. Nie ważne co to jest, w każdym razie nie jest to kolejna dziewczyna bez zainteresowań czy hobby. Ona czymś się interesuje, coś robi, super kobitka. Jeśli chodzi o urodę, to jest ładna ale nie w moim guście zupełnie, co dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia, bo jej sposób bycia i wszystko co sobą reprezentuje bardzo mi odpowiada i jestem pweny, że świetnie byśmy się ze sobą dogadywali i wzajemnie uzupełniali.

Podobnie jednak jak Montez mam problem z czymś co mnie powstrzymuje przed padnięciem na kolana z bukietem kwiatów. Nie jest to żaden fizyczny uszczerbek ale mój wiek. Dziewczyna jest młodsza ode mnie o 16 lat!

Kocham ją ale boję się, że stracę z nią kontakt kiedy jej o tym powiem. Teraz spotykamy się czasem, jeździmy na wspólne wycieczki i do opery. Boję się, że to stracę kiedy wyjawię swoje uczucia.

 

A Wy dziewczyny co sadzicie o moim przypadku?

 

PS. Montez ja nie lubię takich zakończeń. Jestem wojownikiem, który walczy do końca. Nigdy nie przewracam króla grając w szachy nawet wtedy, gdy król jest jedyną moją figurą. ( he he, kiedyś mój rywal się poddał ze znudzenia :great: )

Krótko mówiąc Montez zmień zakończenie tej historii na "I żyli długo i szczęśliwie" Zrób to chłopie ! Proszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno wyczuć co ona myśli o mnie. Czasem daje się gdzieś zaprosić a czasem nie, jak to kobieta. Zawsze jednak jest nam ze sobą dobrze i obiecujemy sobie następne spotkanie. Podpytać ją co ona myśli byłoby albo najlepszym rozwiązaniem albo strzałem w kolano.

Sam nie wiem co z tym zrobić i jak to zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spylacz, ja doradzam zebys nie wyznawal poki co zadnych uczuc. Spotykajcie sie dalej i zobaczysz co bedzie... Ja bym probowala inaczej-mozesz zaczac skracac dystans fizyczny( jesli jeszcze do tego nie doszlo) i zobaczysz jej reakcje. Wg.mnie jesli czasem sie z Toba spotyka mimo wieku tzn.ze albo jest Toba zainteresowana, albo zastanawia sie nad tym, czy jest;) Raczej zadna dziewczyna nie spotykalaby sie regularnie z facetem tyle lat starszym, gdyby nie byla nim zainteresowana (tzn. ja przynajmniej bym sie nie spotykala;))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×