Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mama


Marjetka

Rekomendowane odpowiedzi

Nie jestem pewna nawet czy to nerwica lękowa, czy co innego.

Chodzi o moją mamę.

Nie wiem od czego zacząć, wiec to jakoś ułożę.

 

Sytuacja ogólna

Ogólnie sprawa wygląda tak. Z rodzeństwa mam tylko starszą siostrę, która od kilku lat jest już zamężna, mieszka osobno - ze swoją rodziną (mąż, dwie córeczki - starsza: 5 lat, młodsza - 3). Ja (32 lata) mieszkam ze względów ekonomicznych z mamą, mamy własne mieszkanie. Oczywiście, jesteśmy do siebie bardzo przywiązane; mama z siostrą nawet przywykły, że jestem cały czas "pod ręką". Rok temu poznałam kogoś; to był dla mnie burzliwy rok, ale mniejsza z tym - nie o mnie chodzi, jakoś sobie poradziłam z nową sytuacją, podjęłam decyzję o przeprowadzce do niego (prawie 300 km od domu rodzinnego). Niestety moja mama chyba miała inną wizję kandydata idealnego dla mnie. Nie przeczę, że może być trudno zaakceptować partnera córki, który jest od niej o kilkanaście lat starszy i ma nieco inne poglądy na życie i pracę, niż rodzice kobiety, jednak jako, że mam już 32 lata, najwyższy czas podejmować pewne decyzje samodzielnie, choćby to było trudne. Ja wiec podjęłam z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ najbardziej prawdopodobnych efektów. Czyli mamy trudne przeżycie nr 1. mojej mamy - moja decyzja. Zaczęła się jednak oswajać z ta moją decyzją. I w tej chwili nastąpiło kolejne "tąpniecie" - problemy w pracy mojej siostry (grozi jej zwolnienie) i jej problemy zdrowotne. Niestety moja siostra od paru lat zmaga się z dużą tuszą i jakoś nie wychodzi jej "zabieranie się za siebie". Dodatkowo ostatnio badanie wykryło coś w jednej z piersi - chodzi i robi na razie badania. Czyli mamy kolejny dość duży problem: zdrowie i sytuacja zawodowa mojej siostry.

 

Moja mama

Co mogę o niej samej powiedzieć? Mój ojciec zmarł kilkanaście lat temu; moja mama nigdy nie myślała, żeby się próbować znów z kimś związać. Nie miała łatwego życia - jej mama, czyli moja babcia tez była bardzo nerwowa, co na pewno na mamę źle oddziaływało. Nie, nie była bita czy coś takiego, ale częste widzenie bliskiej osoby w skrajnych nerwach z byle powodu - roztrzęsionej do granic możliwości (przesadnie) nie wpływa dobrze na dziecko. Później wyjazd z rodzinnego miasta na studia, po studiach praca, liczenie tylko na siebie - odkładanie z pensji na wpłatę na mieszkanie do spółdzielni (ponad 10 lat), na zapłatę za wynajem pokoju i takie gospodarowanie środkami, żeby jakoś przeżyć. Z tego wszystkiego zostało poczucie "tułacza bez własnego kąta"; w końcu mieszkanie dostała, teraz jest już jej własnością - po wielu wielu latach.

Moja siostra niestety miała kłopoty z koncentracją; mama siedziała z nią nad lekcjami, wystarała się o przyjecie do szkoły średniej itd - to już ją kosztowało sporo nerwów; wie, ile włożyła pracy w to, żeby nikt nie postawił krzyżyka na mojej siostrze z powodów jej problemów z nerwami.

Mamie po tym całym życiu pozostało to, że o wszystko SIĘ ZAMARTWIA. I to przesadnie. Ma Mało znajomych; nie daje sobie przetłumaczyć, że zamartwianiem się nie tylko nie polepszy sytuacji, ale jeszcze może ją pogorszyć, bo się wykończy.

Sama przeżywałam taki okres w życiu, kiedy się tak zawartwiałam - to było piekło. Poszłam wtedy do lekarza specjalisty. Przeczytałam kilka książek. Pomogło mi. Znalazłam nowy sens życia

Nie mogę postawić krzyżyka na własnym życiu, nie po tym, kiedy wyzwoliłam się z pęt, które sama stworzyłam, nie po tym, jak naprawdę zaczęłam żyć, zrozumiałam, że mam prawo do radości.

Ktoś powie, że jestem egoistką, ale za dużo zmieniłam, by teraz wycofać się z przeprowadzki. Chęć pomocy moim bliskim nie może przekreślić mojego własnego życia.

Nie wiem już jakich argumentów mam użyć w rozmowie z mamą; chcę jej pomóc. Widzę, jak się wpędza w takie nerwy, że aż strach. Nie ma odskoczni - żyje życiem rodziny mojej siostry; uważa, że to jej święty obowiązek im pomagać, dopóki nie zaryje buzią w ziemię. Ale to już nie jest na siły 70-letniej osoby - użeranie się z dwojgiem małych dzieci. To już jest dużo. Mama myśli tylko cały czas od kilku lat o tym, że moja siostra ma problemy z tuszą, teraz z pracą i tym, co pojawiło się w piersi (choć nie wiadomo co to jest), że szwagrowi tez czasem zdrowie szwankuje.

To straszne tak myśleć tylko o takich rzeczach i to bez przerwy. Mówie jej do upadłego, że powinna znaleźć odskocznie. Zaczęłam pokazywać jej Internet, przebąkiwać, że i ludzie w jej wieku z niego korzystają, że umawiają się na różne spotkania, poznają nowych ludzi. Mama twierdzi, że te osoby które zna jej wystarczą. Tylko, że ich też nie słucha, jak ją uspokajają.

Brak mi już sił; zaczynam mieć syndrom ucieczki. Chcę jej o tyle pomóc, żeby uświadomić, że największy problem ma sama z sobą. Ja też zaczynam się czuć nerwowo nie najlepiej i to z powodu mamy. Wiem, że chwila mojej przeprowadzki zbliża się nieuchronnie.

Moja mama jest dobrą osobą; chciałaby, żeby nam - to znaczy je dzieciom - było łatwiej w życiu niż jej i martwi się tym, co od niej nie zależy.

Czy ktoś miał podobny problem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no cóz moim zdaniem, nie mozesz zyc zyciem swojej matki - pozwol jej aby sama zyla swoim zyciem, decydowala o sobie, o tym jak rozwiaze swoje problemy, i co bedzie robic. a ty majac lat 32 chyba dobrze ze rozpoczelas swoje zycie? nie wiem czy twoja mama oczekuje od ciebie zebys byla caly czas przy niej czy tez jest zadowolona ze sobie wreszcie ulozylas zycie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Problem" polega na tym, że ja zrozumiałam, że trzeba żyć własnym życiem; to mama nie zdaje sobie sprawy, ze żyje przesadnie czyimś - to znaczy głównie życiem mojej siostry.

Rozumiem troskę matki o dzieci, niezależnie od upływu czasu, ale czy można aż tak popadać w skrajności?

Przypuszcza,ze po prostu mama BARDZO chce, żeby nam było w życiu łatwiej niż jej i stąd te jej wyolbrzymione strachy i obawy, jak coś idzie nie tak - a przecież niestety takie jest życie.

Mówię mamie - spotkaj się z którąś z koleżanek, idźcie do kawiarni, żeby urozmaicić sobie spotkanie, ale często to nie działa. Mama jest tak zaangażowana w pomoc siostrze, że często na własne życie nie ma już siły - w dodatku twierdzi, że ona już nic nie potrzebuje dla siebie. Niby przyznaje mi rację, kiedy argumentuję, ze przemęczona nie będzie mogła pomagać, ale i tak robi swoje :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marjetka a może porozmawiaj z siostrą? Powiedz jej to co tutaj napisałaś, może ona z racji tego że mamy nie widzi po powrocie do domu nie wie jaka jest sytucja, niech da kobiecie odetchnąć i radzi sobie sama, jak się obrazi, to niech się obraża jej sprawa, być może zrozumie.

Mama faktycznie już jest w takim wieku, że nie ma tyle siły jak młoda sarenka, najwyższy czas żeby zajeła się sobą. Sama zabierz mame na kawę, ciastko, do kina, może sobie przypomni jak to jest fajnie. A Ty żyj swoim życiem i nie daj się wciągnąć w umartwianie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×