Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przestać się stresować?


whisper

Rekomendowane odpowiedzi

Otóż to, odkąd zaczęłam chodzić znów do szkoły, cały czas towarzyszy mi stres i myśli o szkole, co będzie jak tam pójdę, sama świadomość, że muszę tam iść i tak w kółko, nawet gdy jestem już po to przychodzą myśli co będzie jutro. W związku z tym nie jestem w stanie się zrelaksować ani odprężyć, czuję, że ta ciągła nerwówka mnie wykańcza. Mam też świadomość, że martwienie się na zapas jest bez sensu, bo co będzie to będzie, ale nie potrafię zastosować tego w praktyce i tak się zadręczam :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez tak kiedys mialam przed praca ale teraz jakos sie juz uspokoilam, moze dlatego ze juz sie przyzwyczailam do tej pracy, codziennie to samo robie w sumie tylko inni ludzie. rozumiem to jednak, jest to stres nawet nie wiadomo przed czym bo w sumie nie czeka nas nic groznego i zazwyczaj jak juz sie jest w tej szkole/pracy to jest nawet ok, fajnie i nie bylo sie czym denerwowac a potem na nowo sie stresuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm

szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich odpowiedzi. Bardziej liczyłam na jakieś głęboko przemyślane rady,ale cóż :P :)

 

Ja mam stres "w głowie" jak tylko rano otwieram oczy. Już przechodzi mi przez myśl , "o rany musze iść z psem na spacer , kurcze a jak coś mi się stanie , a jak zemdleję" itp itd ...

Najczęściej poprostu staram się zająć czymś głowę.

Np wychodząc na spacer, spacerując gram w gry na komórce.

Będąc jeszcze w domu , malując się myjąc ząbki itp słucham muzyki i nuce sobie kolejne ulubione kawałki.

Jak siędze sama w domu i juz nie mam co ze sobą zrobić , a czekam do godziny wyjścia rozwiązuje np sudoku- polecam kręca :)

 

 

Wiem ,że jest to bardzo mało , ale lepiej jest napisać jakąś radę niż drążyć ten temat forum , typem odpowiedzi : "ja tez tak mam " " o i ja tak mam " itp itd .

Wydaje mi się ,że nie o to chodzi w tym forum...

ktoś zadaje pytanie i odpowiada na nie ktoś kto ma jakąś radę wskazuwkę , a nie pogrąża człowieka ,że tak ma od hoho i nie potrafi się tego pozbyć. No powiedzcie szczerze ? nie denerwuje Was to ,że do każdego tematu ,w który się tu wchodzi jest " ja też to mam " " o ja też" a nie ma nic pomocnego??

Irytuje mnie to trochę ....

To tylko moje zdanie wiem ,że są tu ludzie którzy się z tym nei zgodzą albo w myślach mnie nawyklinają , ale tak myśle , a forum chyba jest najlepszym miejscem ,aby to napisać.

 

---- EDIT ----

 

przepraszam jeżeli kogo kolwiek uraziłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... no ja się nie zgadzam ;) .... bo jak czytam, że 'WSZYSCY TAK MAJĄ' ... to czuję się lepiej ... czuje, że ktoś mnie rozumie, pocieszam się, że skoro wszyscy tu jeszcze żyją to ja też tak od razu nie umrę ...... i tego nam chyba najbardziej potrzeba - zrozumienia i świadomości, że nie jesteśmy sami ...

 

---- EDIT ----

 

... no i jak coś mi jest ... zawsze sobie wtedy mówię ... 'dużo osób tak ma więc Beata nie dramatyzuj :!: ' ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ojejku ale to jest wlasnie forum i kazdy pisze co chce. jednemu sie podoba to , drugiemu tamto. opowiadamy sobie o sobie a potem mozna wyciagnac jakies wnioski. mycha jak chcesz prostych odpowiedzi jak sie pozbyc nerwicy to moze szybciej psycholog ci odpowie, tutaj sa ludzie chorzy hello :shock:

co do tego jak przestac sie stresowac to ja stosuje od niedawna zasade -zmuszam sie do myslenia o pozytywach i cieszenia sie z pewnych sytuacji a nie zadreczania. tzn na przyklad ide na koncert i staram sie skierowac mysli na to ze zawsze chcialam isc na ten koncert, ze bedzie fajnie, jaka bedzie scenografia itd a nie - czy bede sie dobrze czula. pomaga tez melisa na noc , dobry sen to podstawa (ostatnio pije 4 melisy na raz i spie jak dziecko )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobre pytanie jak przestać się stresować.. nie mam pojęcia..w czerwcu mam obronę MGR. i strach stres lęk nerwy to wszystko mnie paraliżuje..może ktoś z Was zna sposób jak przeżyć obronę dobrze zdać i nie być strzępkiem nerwów..?....

 

piszę pracę o sensie życia może ktoś z Was posiada jakieś materiały na ten temat? ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metod opanowania stresu jest tak dużo - tylko tak mało czasu [albo raczej Naszej cierpliwości]... :lol: Relaksacja - efekty dłuższego stosowania - rewelacja tyle że dłuższy oznacza dużo czasu a jak go znaleźć i jeszcze ta motywacja... eh. Dalej - wszelkiego rodzaju aktywność fizyczna - jw. No i farmakologia - hmm, najszybszy sposób ale czy to nie oszustwo organizmu... Jest jeden prosty sposób - pozytywne myślenie :!: Autosugestia :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Misiek, autosugestia czy też inaczej zwane afirmacje to powtarzanie sobie w myślach zdania, np. akceptuje siebie taką jaką jestem albo z każdym dniem czuję się coraz lepiej, itp. Tyle, że żeby to było skuteczne trzeba to sobie powtarzać regularnie, a nie tak jak ja co jakiś czas jak mi przychodzi ochota, np. raz na tydzień :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

popieram madzie26, po to forum mamy, zeby pisac co nam dolega , to wszystko newica! :!: jak mam gdzies wyjsc to juz noc przed ,mam czasami z głowy :( a teraz jeszcze doszły mi zawrot głowy , a tego wczesniej nie miałam :( wydaje mi sie ,że za mało wychodzimy bo wiadomo ze nerwica to więzienie , i jak człowiek juz wychodzi bo musi bierze nas wszystko od lęków, po trzesące sie ręce, kolatanie serca i modlimy sie zeby tylko dojsc do celu :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jestem pewien czy to dobry pomysl,ale chyba najlepiej stawic czola swoim lekom. Opowiem pewna historie z mojego zycia, ale najpierw wstep. Otoz mam problemy w kontaktach miedzyludzkich, bardzo sie stresuje przed spotkaniem kogos, rozmowa, dialogiem i nie wazne czy to obca osoba czy bliski znajomy (z obcymi idzie mi nawet lepiej). Ale do rzeczy. Nie dawno zrobilem prawojazdy kat. C (samochod ciezarowy). Znajomy ma firme transportowa wiec zaproponowal mi, ze moge kilka razy pojechac w trase i zobaczymy co z tego bedzie. Przed pierwszym wyjazdem stresowalem sie tak bardzo, ze nie spalem cala noc, rano wstalem z lozka i poszedlem na miejsce zaladunku. Kiedy zobaczylem tego 7 tonowego "potwora" nogi sie pode mna ugiely (pewnie wielu z was pomysli "hej, przeciez juz jezdziles tym na kursie" ok, ale byl duzo mniejszy i mialem obok instruktora, ktory w moim mniemaniu kontrolowal wszystko). Na domiar zlego zaladowali mi 5-o tonowy wozek widlowy, to juz bylo za wiele jak na moj katastroficznie myslacy umysl. Do tego doszlo nie wyspanie, bylem nie przytomny, praktycznie nie bylem w stanie myslec, co mnie dodatkowo przerazalo ze wzgledu na zadanie jakie mnie czekalo. Ale skoro wczesniej powiedzialem, ze zawioze ten cholerny wozek to wsiadlem i pojechalem. Jade... 50km/h, rece kurczowo zacisniete na kierownicy, kazdy zakret 10-20km/h (auto miało zawieszenie na poduszkach powietrznych - bardzo miekkie i człowiek czul, ze w kazdej chwili moze po prostu polozyc sie na boku). Poza tym szeroki rozstaw osi powodowal, ze nie moglem wpasowac sie w koleiny wiec rzucalo mna na boki, gdy mijalem jakies auto prawie stawalem w miejscu, zeby nie wpasc na nie lub do rowu. Nie wspomne juz jak sie czulem gdy GPS doprowadzil mnie do drogi ze znakiem "Uwaga! nawierzchnia w bardzo zlym stanie" (mozecie sobie wyobrazic co w polsce oznacza taki znak). Mialem ochote zostawic auto, wsiasc w autobus i wrocic do domu. Ale wiedzialem, ze jesli to zrobie to bede wypominal to sobie do konca zycia. W koncu dojechalem na miejsce. Po rozladunku musialy minac 3 dni az doszedlem do siebie. "Spalem" w kabinie. Cudzyslow, poniewaz adrenalina we mnie wezbrala do tego stopnia, ze przez kolejne 2 noce nie zmruzylem oka. Do tego z powodu wycienczenia (tak mysle) mialem halucynacje akustyczne (tkzw. glosy w glowie). Po 3 dniach wrocilem do domu, powrot byl juz nieco lepszy, nauczylem sie, ze nie mozna walczyc z koleinami, wtedy auto samo sie wpasowuje, poza tym nie mialem tego przekletego ladunku. Teraz jezdze w tygodniowe trasy, jedna reka trzymam kierownice, druga jem kanapke, a w glosnikach rozbrzmiewa country;) Ale najdziwniejsze jest to, ze i z ludzmi idzie mi lepiej. Tak wiec moim zdaniem najlepsza metoda na stres jest po prostu powiedziec mu FU*K YOU!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strengelets, zgadzam sie z toba w pewnym sensie. ja mialam wiele lekow. ogolnie rzecz biorac balam sie, ze jak gdzies pojde np. d sklepu, na poczte, bede jechac autobusem sama to zemdleje, wymiotuje itd. (nigdy nic takiego w calym moim zyciu sie nie wydarzylo). mysli te doprowadzily do tego, ze nie bylam w stanie nigdzie wychodzic sama. na poczatku bylo strasznie, ciagle mi bylo slabo, mdlilo mnie itd. wiedzialam, ze nie chce tak dalej wiec poszlam sie leczyc. dostalam leki i zaczelam terapie. jednoczesnieprobowalam nie unikac np. jazdy autobusem. juz od rana gdy mialam gdziesjechac nie moglam jesc, ani usiedziec na miejscu... ale wiedzialam, ze musze gdzies tam pojechac i cos zalatwic i nie mam wyjscia. chwiejnym krokiem szlam na przystanek, w glowie tylko "boze, a jak zemdleje?"itp. wsiadalam i zaczynalam sobie powtarzac, ze nic mi niebedzie, nic mi sie nigdy nie stalo i ze to tylko moja glowa. dodatkowo powtarzalam "no zemdlej, porzygaj sie" i inne slowa, niemalze obelgi :P. w koncu jakos tam przechodzilo bardziej lub mniej. potem zawsze powtarzalam,"boze kobieto, ty to masz problemy, i widzisz? nic sie nie stalo"... to byla jedyna metoda na poczatku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strengelets

Ja rowniez mam problemy w kontaktach miedzyludzkich. Masakrycznie sie sresuje jak mam cos zalatwic albo isc gdzies gdzie jest duzo osob, przychodzi mi to troche latwiej jak jest ktos ze mna wtedy nie mysle o tym ze jest tam duzo osob tylko staram sie poprostu rozmawiac z osoba z ktora jestem :P Lecz niestety nie zawsze jest to mozliwe bo sa przeciez momenty w ktorych nie bede mogl byc z kolega :P Irytuje mnie to masakrycznie, bo mam problem nawet usiedziec spokojnie w poczekalni u lekarza zaraz nachodza mnie mysli ze wszyscy sie na mnie gapia itd...tez moze to przez niska samoocene... masakra... Chcial bym to pokonac ale nie mam zielonego pojecia jak, nasuwaja mi sie w tym momencie slowa pewnego polaka "Ja chcem, ale nie mogem" :P

P.S. Milo sie wkoncu komus wyzalic kto wie o co chodzi :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PoLaK6677, tu nie ma recepty... jezeli masz stwierdzona nerwice to powinienes sie udac do psychologa. w innym watku piszesz, ze masz objawy od miesiaca... w ziwazku z tym jak ktos ci w tym 2 watku napisal: idz zrob podstawowe badania i spotkaj sie ze zwyklym internista, zobaczysz co ci powie. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może i nie ma konkretnej recepty, ale mi się wydaje, że niska samoocena bierze się z tąd, że większość z nas po prostu siedzi w domu na dupie i prawie nic nie robi... ja tak żyłem przez jakieś 3 lata, a samoocena zaczyna się poprawiać w momeńcie kiedy zaczynamy pokonywać swoje "nie mogę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

Ja mam podobne objawy jak inez3 dodatkowo mam objaw ,że zaraz dorwie mnie biegunka :evil: ,kiedyś (5 lata temu)przebyłem chorobę wrzodową ,w czasie ,której zemdlałem i od tego momentu jakoś zaczęły się te lęki w sumie nie wiem jak to się fachowo nazywa.

 

Tylko u mnie się dzieje tak przez pierwszy okres po wyjściu z domu, następnie po kilku godzinach mija i już się czuje dobrze.

 

Chcę iść do psychologa ,ale w sumie mówię sobie ,że jeszcze nie teraz, boję się tego ,że mi nie pomoże, więc już żadnej innej nadziei nie będę miał chyba ,że z tego wyrosnę :D

 

Co mi doradzicie iść czy nie iść? Najbardziej boję się tego ,że jak pójdę do pracy to już sobie nie poradzę. Jestem teraz na 5 roku studiów i za nie długo będzie koniec tego ,że mogłem na jakiś wykład nie iść lub się zwolnić.

 

pozdRo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja mam prawię tak samo. Pozwól że opiszę Wam moją sytuację.

Codziennie jak wracam ze szkoły z koleżankami to denerwuję naszą długą drogą wracania. One śmieją się gadają i wgl są wyluzowane a ja nie. Zależy mi żeby jak najszybciej wrócić do domu. Ale nie chce tak sb od nich odchodzić bo nie mam zamiaru wyjść na sztywniaczkę. Prawie zawsze mam 7 lekcji na dzień. Do domu dochodzę tak jakoś o 15:15 i od razu przebieram się w domowe, luźne ciuchy robię sb herbatę i kanapkę i siadam do lekcji. Sprawdzam wszystkie zeszyty ćwiczenia i nawet podręczniki bo zależy mi żeby nie ominąć żadnej pracy domowej. Przez to kończę pisanie około po 3h a przecież jeszcze muszę się uczyć. Biorę wtedy książki i idę w jakieś zaciszne miejsce żeby mieć spokój . Uczę się jakieś 2h. Później pakuję się i dokładnie analizuję plan lekcji. Przypominam sb czy było coś zadane jeszcze raz dla pewności. A nawet jak się nauczę na sprawdzian to i tak się denerwuję że obleję. Chciałabym się wyluzować ale nie wiem jak. Nie lubię szkoły, a uczę się bo myślę że inni (rodzice, nauczyciele) wymagają ode mnie samych 5 i 6. W takim schemacie kończę lekcję około 20:30. Jestem później wykończona i od razu idę spać. Pomóżcie bo ja już nie wyrabiam. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja mam prawię tak samo. Pozwól że opiszę Wam moją sytuację.

Codziennie jak wracam ze szkoły z koleżankami to denerwuję naszą długą drogą wracania. One śmieją się gadają i wgl są wyluzowane a ja nie. Zależy mi żeby jak najszybciej wrócić do domu. Ale nie chce tak sb od nich odchodzić bo nie mam zamiaru wyjść na sztywniaczkę. Prawie zawsze mam 7 lekcji na dzień. Do domu dochodzę tak jakoś o 15:15 i od razu przebieram się w domowe, luźne ciuchy robię sb herbatę i kanapkę i siadam do lekcji. Sprawdzam wszystkie zeszyty ćwiczenia i nawet podręczniki bo zależy mi żeby nie ominąć żadnej pracy domowej. Przez to kończę pisanie około po 3h a przecież jeszcze muszę się uczyć. Biorę wtedy książki i idę w jakieś zaciszne miejsce żeby mieć spokój . Uczę się jakieś 2h. Później pakuję się i dokładnie analizuję plan lekcji. Przypominam sb czy było coś zadane jeszcze raz dla pewności. A nawet jak się nauczę na sprawdzian to i tak się denerwuję że obleję. Chciałabym się wyluzować ale nie wiem jak. Nie lubię szkoły, a uczę się bo myślę że inni (rodzice, nauczyciele) wymagają ode mnie samych 5 i 6. W takim schemacie kończę lekcję około 20:30. Jestem później wykończona i od razu idę spać. Pomóżcie bo ja już nie wyrabiam. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×