Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zanim zdiagnozujemy nerwicę...


tomakin

Rekomendowane odpowiedzi

Yo, słowem wstępu

 

Nerwica często występuje niejako samoistnie - jako choroba wrodzona, reakcja na stresującą sytuację i inne rzeczy, o których można dowiedzieć się od psychologa. ALE - lekarze mają tendencję do diagnozowania nerwicy "jak leci", u każdego z objawami. Bo leki przeciw nerwicy są droższe, a za przepisanie takiego leku można dostać bonus od firmy farmaceutycznej, bo to łatwe - po co się męczyć z terapią jak można nerwicę wpisać w kartę i mieć spokój, bo...

 

A nie zawsze jest to nerwica. Przeróżne przewlekłe choroby bardzo często manifestują się właśnie lękami nerwicowymi, co samo w sobie może prowadzić do znacznie gorszego samopoczucia. W tym wypadku nerwica będzie czymś jak gorączka przy grypie - będzie bardzo nieprzyjemnym, ale jednak tylko objawem. Tyle, że leczenie samej nerwicy to jak wyciskanie pryszczy choremu na ospę. No bo popatrzmy tak uczciwie - czy jest chociaż jedna osoba na tym świecie, która nie ma powodów do bycia nerwicowcem? Jakby poszukać, każdy znajdzie w dzieciństwie jakąś traumę. A choroba dotyka tylko niektórych. Jasne, w sporej ilości przypadków decydują wrodzone predyspozycje. Ale nie we wszystkich.

 

Zrobię może mały przegląd co popularniejszych chorób przewlekłych, nie diagnozowanych przez lekarzy, które mogą wywołać nerwicę jako skutek uboczny - powinno się je wyeliminować zanim postawi się diagnozę "masz problem z głową", nawet jeśli wszystko świadczy o "czystej" nerwicy. Nie wymienię chorób które wychodzą w każdym badaniu typu nadciśnienie, bo i po co.

 

Na początek możliwe niedobory.

 

Magnez. Jego niedobór powoduje bardzo ostrą depresję. Rzekłbym, że ogromna większość zdiagnozowanych nerwic i depresji to właśnie niedobory magnezu. A braki tego pierwiastka są powszechne, współczesna żywność jest z niego dość dokładnie wypłukana. Dodatkowo w czasie stresu, wysiłku czy choroby magnez po prostu znika z organizmu. Objawy jego niedoboru to będzie przede wszystkim "skakanie" mięśni, parestezje - np odczucia że coś "łazi" po głowie, odczucia ciepła w kończynach, dziwne zachowania serca (chwilami stanie ono dęba, zatrzyma się na jedno uderzenie bądź uderzy dwa razy), skakanie powiek, skłonność do gwałtownych ruchów, silna nerwowość, . Magnez najlepiej uzupełniać jednocześnie z potasem oraz wapniem (te pierwiastki współgrają w organizmie). Miło by było, jakby znalazł się też w zestawie cynk. Uzupełnianie trwa parę tygodni.

 

Nie, ani kakao, ani czekolada nie uzupełnią magnezu. Mają go po prostu za mało w stosunku do potrzeb. Ktoś jest w stanie jeść kilogram czekolady dziennie, każdego dnia? Albo pić 40 szklanek kakao? Z ciekawostek, regeneracja układu odpornościowego zajmie organizmowi 6-8 tygodni, licząc od dnia w którym uzupełnimy już niedobory.

 

Witaminy z grupy B. Rozpatruje się je jednocześnie, jako że działają one w grupie. Objawy niedoboru mogą być czasem dość zbliżone do objawów braku magnezu - też mogą zdarzyć się parestezje, nerwowość. Niemniej główne objawy to łuszczenie się skóry głowy (zwłaszcza czoła), ból oczu, zajady i pierzchnięcie ust, niemiły zapach potu, łupież łojotokowy, wysuszenie skóry palców, pierzchnięcie opuszków. Dodatkowo pojawiają się objawy ze strony układu pokarmowego - biegunki, bóle brzucha, wzdęcia. Niedobory witamin z grupy B są najczęściej objawem schorzeń układu pokarmowego, najpewniej będzie to lekka drożdżyca (coś jak łupież łojotokowy, ale dotyka ścianek jelit). Drożdże po prostu, o ile nie są martwe, dość skutecznie wyjadają te witaminki zanim uda nam się je przyswoić. Leczenie - preparat o nazwie witamina B complex, dodatkowo można spytać lekarza o kłopoty ze strony układu pokarmowego. Powinien przepisać flukonazol, ewentualnie nystatynę (to ostatnie można dostać bez recepty).

 

Witaminy rozpuszczalne w tłuszczach. Ich niedobór wynika przede wszystkim ze schorzeń układu pokarmowego - lambliozy, kłopotów z przyswajaniem tłuszczy, schorzeń wątroby. Objawami będą schorzenia paznokci, włosów i oczu, częste infekcje, suchość i rogowacenie skóry, tzw kurza ślepota (w ciągu 3 sekund oczy powinny dostosować się do mroku - łatwo sprawdzić np gasząc światło. Jeśli trwa to powyżej 10 sekund, kłopot jest już poważny). Raczej nie powinno się leczyć tego preparatami witaminowymi, lepiej sprawdzić czynności wątroby i zrobić test na obecność lamblii.

 

Alergie - a może po prostu mamy pleśnie w mieszkaniu? Po obudzeniu się ciągły, wodnisty katar, zimne stopy, przez cały dzień uczucie rozbicia? Organizm osaczony przez alergeny po prostu zareaguje paniką.

 

No dobra, złociutcy, przechodzimy do schorzeń.

 

Borelioza - na począŧek, jako że ma już oddzielny wątek. Bardzo rzadka choroba, dotyka 1 osobę na 10 000 w skali roku. Bardzo duży procent borelików było początkowo zdiagnozowanych jako nerwicowcy. Ciągła obecność bakterii sprawia, że organizm czuje się zagrożony, reaguje nerwicą i paniką. Wczesną dość łatwo poznać - grypopodobne objawy, tzw rumień na skórze w miejscu ugryzienia kleszcza bądź wędrujący, błyskawiczne upośledzenie stawów (w pół roku potrafi zrobić z człowieka całkowitego kalekę). Kłopotem jest łagodnie przebiegająca borelioza przewlekła (o wiele rzadsza). Tutaj podstawowe objawy to bóle stawów, bóle głowy i karku, porażenia nerwów (czyli np paraliż albo trwały, silny ból), silne zmiany skórne o charakterze zanikowym. Inne objawy zależą od tego, gdzie zagnieździ się bakteria - może być nimi wszystko. Choroba postępuje, zwłaszcza charakterystyczne są ataki występujące co 4 tygodnie. Bada się testem western - blot w klasach IgG i IgM. Pozytyw w teście IgM oznacza pewną chorobę, pozytyw w teście IgG - że mamy kilka procent szans na to, że faktycznie jesteśmy chorzy. Inne testy, takie jak PCR czy Elisa można sobie odpuścić, sieją fałszywymi wynikami na lewo i prawo (zwłaszcza PCR). Zresztą - zapraszam na www.borelioza.vegie.pl . I bez paniki, szansa na to że wasza nerwica jest boreliozą jest zbliżona do szansy wygranej w totka.

 

Chlamydie. Młodsze siostry boreliozy, jeśli można tak napisać. O wiele mniej zjadliwe bakterie, potrafią być wyjątkowo upierdliwe jako że człowiek nie czuje się dosłownie chory, raczej... taki podchorowany. Uciążliwe zapalenia gardła, stany podgorączkowe, zapalenia stawów, zapalenia dróg moczowych czy narządów rodnych mogą świadczyć o przewlekłym zakażeniu którąś z bakterii chlamydia. I tutaj drobna uwaga - jeśli mamy wykrytą chlamydia trachomatis, należy powiadomić o tym wszystkich partnerów seksualnych z ostatnich kilku lat. Przy chlamydia pneumoniae powinni przebadać się wszyscy domownicy, jako że przenosi się ona drogą kropelkową. Schorzenia dość popularne. Badanie - jak przy boreliozie, z tym że nie wykonuje się z tego co wiem testów western - blot.

 

Pasożyty układu pokarmowego. Wyjątkowo upierdliwe towarzystwo. Glisty ma ponoć 5-10% Polaków, lamblie niewiele mniej. Główny problem z nimi to wydzielanie toksyn i substancji alergizujących, które mogą człowieka naprawdę ładnie zdołować. Nie ma co się tutaj zastanawiać czy rozpisywać, jak są dziwne objawy ze strony jelit - po prostu zanieść parę razy kał do analizy, to 3 zł kosztuje. Szansa na wykrycie jaj pasożyta jest dość niska, dlatego badania lepiej powtórzyć parokrotnie. Przy lambliach dodatkowo można zrobić test Elisa.

 

Zaburzenie równowagi flory jelitowej w stronę organizmów drożdżakowych. Zwane czasem mylnie "kandydozą", ale kandydoza to nie jest. Typowe po antybiotykoterapii. Można to porównać do łupieżu łojotokowego, ale zamiast na głowie gromadzi się on na ściankach jelit. Objawy są grypopodobne, z tym że bez temperatury - drożdżaki wręcz ranią fizycznie ścianki naszego przewodu pokarmowego, dodatkowo produkują całkiem sporą dawke toksyn. Z reguły mamy wtedy spore niedobory witamin z grupy B - objawy wyżej. Rozwolnienia, czasem na zmianę z zatwardzeniami, paskudne samopoczucie, stany podgorączkowe, bardzo silne bulgotanie w jelitach, depresja, rozdrażnienie, ataki lękowe - ot, cały obraz rozwalonych jelit. Leczenie - nystatyna, eliminacja z diety cukru, napoi gazowanych, alkoholu, produktów wysokowęglowodanowych, dodanie dużej ilości błonnika, bakterie kwasu mlekowego (do kupienia za grosze w aptece). Zanim jelita się zagoją i flora wróci do równowagi mija trochę czasu, czasem miesiące.

 

Niedobory witaminy B12. Są powszechne, naprawdę. Mają to niemal wszyscy - od kiedy zaczęliśmy dbać o czystość, znikło główne źródło tej witaminy, jakim jest po prostu brud. Niedobory powodują naprawdę wiele objawów, głównie ze strony układu nerwowego - nas interesuje depresja. Silna, czasem przechodząca w nerwicę lękową. Niedobory witaminy B12 ładnie wychodzą w badaniach krwi, ale tutaj drobna uwaga - jest jakieś wielkie nieporozumienie, normy badań zmieniły się w ciągu ostatnich paru lat, przez co mnóstwo osób z niedokrwistością makrocytową nie jest prawidłowo diagnozowana. Ktoś podkręcił normy, żeby kroić więcej kasy na leczeniu objawów? A może po prostu "nie leczymy póki pacjent nie umiera"? Tak czy tak, diagnoza z prostej morfologii, która kosztuje kilka zł:

 

Średnia objętość krwinek czerwonych (MCV, ŚOK) - u mężczyzn nie może być większa niż 94, u kobiet - niż 99. Ale nawet wynik zbliżony do tych wartości powinien budzić niepokój.

Średnia zawartość hemoglobiny (MCH) - nie może być wyższa niż 31, góra 32.

 

Niestety, proste badanie na zawartość witaminy B12 niewiele nam da, jako że oznacza ono jednocześnie nieaktywne analogi. Trzeba dodatkowo zrobić badanie właśnie na analogi i odjąć wynik. Ideałem jest oznaczenie metylomalonylu, który rośnie właśnie przy braku "prawdziwej" B12. Niedoborów nie można lekceważyć, jako że długotrwałe prowadzą to NIEODWRACALNYCH uszkodzeń ośrodkowego układu nerwowego. Dodatkowo nerwicowcy maja często problemy z trawieniem (zła praca jelit), przez co dodatkowo są narażeni na niedobory.

 

 

A tutaj przepis na zdrowie fizyczne:

 

http://vegie.pl/topics80/954.htm

 

Dobra, to na początek, jak na coś jeszcze wpadnę to zedytuję posta i dodam.

 

Jeśli ktoś miał zdiagnozowaną nerwicę po czym przypadkiem odkrył inną chorobę, po wyleczeniu której nerwica "się znikła" - niech dopisze.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkoholizmu raczej nie trzeba diagnozować za pomocą specjalistycznych badań :)

 

Co do kręgosłupa - zajmuję się sportem (w tym rehabilitacją) długie, długie lata, jeszcze nie słyszałem o tym, aby schorzenia kręgosłupa objawiały się stanami lękowymi czy depresją. Paraliż, ból, parestezje, ba - nawet zaburzenia trawienia, to owszem, ale nerwica / depresja?

 

Jak znasz takie schorzenia kręgosłupa (ciężkie do zdiagnozowania) podeślij linka do opisu choroby, ocenię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi mi o diagnoze alkoholizmu ale o jego skutki i wierz mi nie jest to śmieszne (akurat tak bylo w moim przypadku że alkohol znacznie sie przyczynił do objawów nerwicowych) natomiast jeśli chodzi o kręgosłup to zarówno tu na forum były przypadki gdy lekarz diagnozował nerwice a był to problem z kręosłupem jak i bezpośredni przypadek mojej kolezanki (wymioty co dwa tygodnie,silne bóle i zawroty głowy,zrobione wszelkie możliwe badania,diagnoza lekarza nerwica,całe szczescie ze trafiła do dobrego specjalisty który uznał ze to kręgosłup ,ustawiono jej wszystko jak trzeba i wszelkie objawy zniknęły więc jak widać wszystkiego nie wiesz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, z antybiotykiem uważaj jeśli masz bądź miałeś niedobory :) Koniecznie coś przeciw drożdżakom (np nystatyna) i probiotyki, inaczej Candida Cię zacznie podgryzać.

 

Zaszkodzić nie zaszkodzi, obecnie prawie nikt nie ma w diecie odpowiedniej ilości magnezu - taka to współczesna syntetyczna żywność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, wg reklam firm produkujących jogurty wystarczy ich picie. Problem w tym, że bakterie z tych jogurtów w ogromnej większości nie mają szansy na przeżycie bliskiego spotkania III stopnia z sokiem żołądkowym. Bakterie zawarte w kapsułkach są odporne na działanie soku żołądkowego. To już prędzej kiszona kapusta, szczepy w niej obecne są z reguły znacznie bardziej odporne.

 

Co do poziomu magnezu, niestety jego badanie niewiele jest warte, jako że poziom w osoczu nijak ma się do poziomu ogólnego. Chyba że zrobi się z włosa, ale szczerze mówiąc nie wiem na ile tego typu badanie jest wiarygodne, a na ile jest to tylko reklama.

 

O nadmiar ciężko, jako że organizm po prostu przestaje przyswajać gdy ma go dosyć. Wyjątkiem są preparaty magnezowe z witaminą B6 które wchłaniają się "na siłę", ale tego trzeba naprawdę sporo zjeść żeby mieć problemy.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:25 pm ]

dorzucę parę ciekawostek o magnezie, dodam witaminę B12

 

wlasnie sobie uswiadomilem, ze w moim przypadku nerwica lekowa minela niby sama z siebie - sama przyszla, sama poszla, znikla bez sladu. Myslalem, ze to przez narkotyki, ale... jakos dziwnie to zgralo sie w czasie z okresem, gdy mialem plesn w mieszkaniu, ktora bardzo silnie mnie alergizowala. Jest plesn - nie moge wrecz wyjsc z domu, tak przez rok, nie ma - calkowity brak atakow lekowych. Nigdy nerwicy nie leczylem, ani psychoterapia ani chemia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Pewnie nie powinnam się wpisywać w tym temacie, ale może tu uda mi się czegoś dowiedzieć, albo ktoś z Was będzie mógł mi coś doradzić… Naprawdę bardzo na to liczę…

 

Od jakiegoś czasu (3 do 4 lat) mam bliżej niezidentyfikowane problemy ze zdrowiem. Na początku w zasadzie mi to nie przeszkadzało, ale od jakiegoś czasu po prostu nie daje mi za bardzo funkcjonować. Dodam, że jestem bardzo młodą osobą, z założenia powinnam dobrze się czuć.

No ale do rzeczy. Ponieważ moje samopoczucie zaczęło przekraczać wszelkie granice przyzwoitości, usiłowałam sprawdzić, o co chodzi. Byłam u wielu lekarzy, z których każdy zlecał po dwa lub trzy podstawowe badania, a gdy wyniki okazywały się w zasadzie w normie, bez wahania informowano mnie, że mam nerwicę i powinnam iść do psychiatry, a nie zawracać głowę przyzwoitym ludziom. Takie komentarze (a czasem mniej oględne) słyszałam również w tych sytuacjach, kiedy moje wyniki drastycznie przekraczały normę(!).

 

Trochę nie chciało mi się wierzyć w tę nerwicę, znam siebie dobrze i ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem spokojna, zrównoważona, na stres reaguję niesamowitą mobilizacją, tak że właściwie najlepiej mi się pracowało w pośpiechu i wtedy, kiedy miałam dużo zadań, a im trudniejsza sytuacja, tym bardziej (po chwilowym oswojeniu się z nią) wręcz „dodaje mi skrzydeł”. Po prostu lubię mierzyć się z życiem, nie tylko wtedy, kiedy wszystko układa się lekko i łatwo. No i do tego jestem wprawdzie realistką, ale nie zamartwiam się na zapas, a przede wszystkim naprawdę potrafię się cieszyć z różnych, nawet bardzo drobnych rzeczy. I mało czego się boję.

Zatem po kolejnej sugestii kolejnego lekarza, że nadaję się na leczenie na oddziale zamkniętym, autentycznie się wściekłam i postanowiłam zrobić sobie dokładne badanie psychologiczne, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście coś jest ze mną nie tak. I tu niespodzianka, we wszystkich kwestionariuszach, jakie wypełniłam, moja osobowość spokojnie mieści się w normie(!!!). Wyszła mi wysoka samoocena, żadnych zaburzeń w typie nerwicy, depresji, psychopatii czy chorób psychicznych większego kalibru, inteligencja powyżej przeciętnej i pamięć zdecydowanie poniżej przeciętnej. Badania robiłam w państwowej, znanej przychodni, wyniki w sporej części liczył komputer, więc zakładam, że są poprawne.

 

I tu opadła mi szczęka. Gdyby się okazało, że rzeczywiście mam nerwicę, wiedziałabym przynajmniej co zrobić, żeby było lepiej. A tak mogę się co najwyżej cieszyć swoją normalnością, z dnia na dzień czując się coraz gorzej. Nie bardzo wierzę, że któryś z lekarzy do których pójdę uzna wyniki tych testów za prawidłowe widząc osobę w moim wieku i z moimi objawami. Prawdopodobnie więc pozostaje mi czekać, aż będzie ze mną tak źle, że wreszcie ktoś zdecyduje się zająć moim „przypadkiem”. A do tego czasu życie będzie w zasadzie przepływać obok mnie.

 

I teraz pytam Was: co o tym myślicie? Mam leczyć się na chorobę psychiczną której nie odczuwam i której nie potwierdzają testy, czy walić głową w mur usiłując załatwić coś z polską służbą zdrowia?

Żeby łatwiej było Wam sprawę ocenić opiszę może, co mi dolega (w kolejności pojawiania się objawów, uprzedzam że trochę tego będzie). Wszystko zaczęło się po bardzo ciężkiej grypie (temperatura często ponad 40 stopni, przez tydzień nawet się nie budziłam). Tylko że grypa przeszła, a złe samopoczucie zostało.

A oto co mi dolega:

 

1. Nadmierna senność (w nocy śpię dobrze, zasypiam od razu po położeniu się, ale choćbym spała 12 godzin, raczej się nie wyśpię), na początku nie jakaś straszna, teraz dochodzi do tego, że po pięciu minutach w bezruchu (np. w autobusie, w poczekalni, na zajęciach) nie mogę zupełnie jej opanować. Na kawę nie reaguję.

 

2. Problemy z koncentracją – początkowo objawiały się większą ilością błędów w działaniach matematycznych (byłam wtedy w liceum), teraz trudno mi się skupić na najprostszym tekście na dłużej niż 10 minut.

 

3. Gwałtowne spadki poziomu glukozy we krwi – zwłaszcza po wysiłku fizycznym lub intelektualnym - drżenie rąk, osłabienie i straszny głód. Nie udaje mi się uzupełnić tego cukru cukierkiem, zazwyczaj muszę zjeść ciepły posiłek, żeby przeszło.

 

4. Problemy z mobilizacją – początkowo nieco większe „lenistwo”, teraz, kiedy doszły inne rzeczy, po prostu nie mogę się za cokolwiek zabrać, i nie dlatego, że się tego boję. Raczej dlatego, że robienie czegokolwiek wymaga wysiłku.

 

5. Straszne osłabienie mięśni – po wejściu na pierwsze piętro bolą mnie tak, że muszę zrobić przerwę, po większej ilości pięter dochodzę do siebie przez ładną chwilę zanim mogę coś dalej robić. Przy tym wszystkim normalnie, to znaczy jeżeli ich nie używam, nie narzekam na jakieś „spięcie” mięśni, są rozluźnione…

 

6. Przerażająco niska wydolność organizmu (nie przez brak ćwiczeń fizycznych, ograniczałam je z konieczności dopiero jak już zupełnie nie dawałam rady) – przy jakimkolwiek większym wysiłku (np. wymienione wyżej schody) serce wali mi jak młot, nie mogę złapać powietrza, to znaczy mogę, ale to nie pomaga;). Bywa że po takim wysiłku dostaję ataku kaszlu, czasami coś odksztuszam, nie za bardzo mi się to podoba. A za każdym razem, zanim wszystko wróci do normy muszę chwilę posiedzieć, bo nawet odezwać się nie mogę, powietrza mi brakuje.

 

7. Ogólne zmęczenie, czasami kiedy wracam do domu nawet po np. 4 godzinach załatwiania czegoś w mieście jestem tak zmęczona że muszę się położyć, bo inaczej zasnę na stojąco. I jeszcze pół roku temu taka drzemka pozwalała mi chwilowo odzyskać siły, teraz nie za bardzo pomaga.

 

8. Osłabienie odporności, jakieś przewlekłe i nie reagujące na antybiotyki infekcje gardła, pęcherza moczowego, zatok… Po każdym antybiotyku który biorę, zamiast poprawy jest pogorszenie… zwątpić można.

 

9. Temperatura oczywiście poniżej 37 nie schodzi, przeciętnie mam koło 37,6 lub 37,7.

 

10. Wypadające włosy (garściami, przy każdym czesaniu pewnie z 70, a ile poza tym nie chcę liczyć, bo są wszędzie, na dywanach, meblach, na podłodze itd) – strasznie mi się przerzedziły. Do tego łamiące się paznokcie.

 

11. Nasilające się problemy z cerą (a w moim wieku powinnam już powoli z tego wyrastać).

 

12. W ostatnim czasie pojawiły mi się rozstępy (uwaga - na dekolcie(?), mimo że ani za bardzo nie schudłam, a na pewno nie przytyłam), mnóstwo popękanych naczynek (nigdy nie miałam cery naczynkowej, nie mam predyspozycji rodzinnych, i genetyczne to chyba nie jest, bo nie pojawia się ani na twarzy, ani na dłoniach).

 

13. Galopująca próchnica – mimo że zanim zaczęłam się źle czuć miałam naprawdę mega mocne zęby, mimo regularnych kontroli nie było potrzeby leczenia chyba od podstawówki… Aż do teraz, oczywiście.

 

14. Białe obwódki dookoła dziąseł, nie będące zapaleniem. W zasadzie nie bolą, tylko dziwnie to wygląda.

 

15. Pleśniawki (!) w ustach, mimo że nie miałam naprawdę od kogo tego złapać… Pojawiły się po antybiotyku który jakiś czas temu brałam (był to pierwszy po 6-ciu latach przerwy chyba).

 

16. Delikatne mrowienie (albo raczej musowanie) dłoni i stóp – w zasadzie mi nie przeszkadza, ale jakoś tak dziwnie… Do tego chyba kiepskie krążenie – mimo że ogólnie nie marznę, dłonie i stopy mam zimne.

 

17. Zaburzenia równowagi albo koordynacji ruchów – obijam się o meble, nie trafiam w drzwi, zdarza mi się dość mocno walnąć kubkiem w zęby, gdy usiłuję się napić… po prostu nie trafiam. Mam zawroty głowy po zmianie pozycji np. z leżącej na siedzącą, a kiedy przez parę minut muszę stać, robi mi się słabo.

 

18. Zapominam prawie o wszystkim, często brakuje mi podstawowych słów, pytam o to samo po kilka razy, bo nie pamiętam że już pytałam. Jest to bardzo przykre, bo wygląda jakbym była po prostu głupia…

 

19. Miewam nierówne źrenice, gorzej widzę kiedy jestem zmęczona (ale to pewnie właściwie norma).

 

20. Mniej sprawne dłonie, proste czynności wykonuję wolniej i gorzej niż do tej pory, mimo że kiedy trzymam dłonie nieruchomo, właściwie nie drżą.

 

21. Miewam problemy ze zrozumieniem (!) co ludzie do mnie mówią na przykład wtedy, gdy w tym samym czasie mam włączoną nieco głośniej muzykę. Albo jeżeli ktoś odezwie się do mnie niespodziewanie, słyszę że coś mówi, ale to, co mówi, dociera do mnie dopiero za chwilę.

 

22. Często (w zasadzie cały czas, tylko z mniejszą lub większą częstotliwością) zdarzają mi się szybkie skurcze poszczególnych mięśni (podobno nazywa się to miokloniami). Na szczęście są na tyle słabe, że nie bardzo je widać, ale trochę mi przeszkadzają. No i nawet jeden z lekarzy powiedział, że to nie tiki, bo one wyglądają inaczej.

 

23. Do tego wszystkiego mam nieprawidłowe eeg, coś uporczywie wychodzi mi w płatach skroniowych, ale nie za bardzo wiadomo co. Czekam na dalsze badania neurologiczne, ale pewnie szybko nie uda mi się ich załatwić.

 

Mam do wszystkich, którzy byli na tyle wytrwali aby to przeczytać ogromną prośbę – jeżeli zetknęliście się z czymś podobnym, dajcie mi znać, każda rada będzie dla mnie bardzo cenna.

Mogę podać szczegółowe wyniki badań, ale nie wiem czy się na coś przydadzą, więc na razie ich nie zamieszczam.

Naprawdę bardzo proszę o pomoc, radę, bo już trochę nie wyrabiam.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

radziłabym zrobić badania na tarczycę,konkretnie na niedoczynnosc . Zrób TSH, FT3, FT4 ,wyglada to na silną niedoczynnosć.

Po drugie co do tego serca zrób koniecznie poziom potasu, ferrytyny i zelaza w surowicy bo prawdopodobnie masz niedobory tego i stąd ta mała wydolnosc i tak silna zadyszka po małym wysiłku. Ja własnie tak mialam męczylam sie z tym 3 lata i dopiero teraz sie okazało,ze nie mam juz prawie żelaza w tkankach. Szybko zrób te badania i daj znać co wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

przede wszystkim wielkie dzięki za odpowiedź:)

No i tu właśnie przydałoby się żebym podala te wyniki o których wspominałam.

 

Więc tak: niedoczynność była jedną z pierwszych przypadłości, która była brana pod uwagę w moim przypadku. I faktycznie ona jest, ale nieznaczna (TSH w granicach 7, FT3 w normie, FT4 na dolnej granicy, ale jeszcze nie poniżej). Więc lekarz powiedział że to nie może powodować takich akcji, jakie u mnie występują. To znaczy że są bardzo rzadkie przypadki kiedy tak niewielkie odstępstwa od normy powodują tak kiepskie samopoczucie. I kazał szukać innej przyczyny.

 

Co do żelaza i ferytyny, to moje wyniki wprawiły w zakłopotanie wszystkich lekarzy którzy je oglądali: ferytyna 17,4 (norma laboratorium w którym robiłam badania to 13 - 150) czyli tak naprawdę bardzo niska, choć jeszcze w normie, ale za to żelazo 220 (norma 37 - 145), więc badanie powtórzono mi i wyszło 174,3... To jak dla mnie nielogiczne, bo te dwa wskaźniki powinny ze sobą korelować, tj. niskie żelazo - niska ferytyna, i na odwrót wysokie żelazo - wysoka ferytyna. Jednak ponieważ ferytyna jest "w dobrej normie" (?) hematolog nie widział potrzeby dalszych badań. Mimo że za wysoki poziom żelaza podobno jest niefajny i to bardzo... Ale sama tej kwestii nie wyjaśnię... Mój internista ma hipotezę że mi żelazo z krwi nie przenika dalej, i w tkankach go nie ma, chociaż to nielogiczne, skoro tyle go przyswajam. No ale tu trzeba hematologa...

 

Planuję faktycznie powtórzyć te badania, zobaczę jak sprawa ewoluuje;) Bo morfologia troszeczkę mi się psuje, choć zawsze miałam dobrą i nadal w normach się mieszczę. Poza leukocytami, bo tych mam za dużo (8,1 tys/ul)...

Dodam jeszcze, że elektrolity mam w normie.

 

Pewnie sobie jeszcze strzelę analizę pierwiastków we włosie, podobno jest bardziej miarodajna, bo czegoś we krwi może być jeszcze odpowiednia ilość, ale w organizmie zaczyna brakować.

Jeżeli możesz, napisz mi jakie miałaś wyniki ferytyny?

 

Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź, czekam też na inne komentarze.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radziłabym Ci jednak powtórzyc badania na tarczyce i zmienić ednokrynologa. Tsh 7 ton juz jest znaczna niedoczynnośc i jak najbardziej możesz się żle czuć!!!! Niektóre osoby majac 3.5 ( czyli jeszcze w normie) czują się juz żle. Po drugie koniecznie zrób przeciwciała aTPO i a TG bo mozesz miec imunologiczne zapalenie tarczycy typu hashimoto,ja to mam więc doskonale wiem jak mozna się przy ty czuc!!!!

Co do żelaza i ferrytyny to ja mialam ferrytyne ponizej normy laboratoryjnej a zelazo w surowicy w środku normy i poszłam do hematologa i powiedziała,ze tak być nie może ,ze najwazniejszy jest wynik ferrytyny bo ona oznacza ile masz zelaza w tkankach wiec ja mimo normy żelaza w surowicy biorę żelazo (dostałam sorbifer durules i serce juz pracuje normalnie więc była to ewidentna wina niskiej ferrytyny) . Myślę,ze Twoj problem z sercem tez pochodzi od żelaza i koniecznie idz do dobrego hematologa bo cos trzeba z tym zrobić bo serce się męczy i organizm masz niedotleniony.

Jeszcze jedna sprawa,zbadaj koniecznie poziom wit b12 bo jeżeli masz jej za mało to będziesz miała tez niską ferrytyna !!!

I pamiętaj o poowtórzeniu badań na tarczyce i tych przeciwciał na tarczyce bo myslę.ze tu leży powód Twego złego samopoczucia.Przy imunologicznej chorobie tarczycy jest takze złe wchłanianie żelaza wiec jak widzisz wszystko sie tu zazębia.

Życzę Ci szybkiego powrotu do zrowia!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

trudno mi powiedzieć jak cenne jest dla mnie to, co piszesz. To znaczy że być może jednak tu jest przyczyna i że będzie można coś z tym zrobić... Byłoby super:)

Z drugiej strony dziwi mnie, że lekarze nie zauważają tak podstawowych (chyba) rzeczy... Jak to w ogóle możliwe??? (pytanie retoryczne;)

Jeszcze raz dzięki za pomoc, spróbuję się zastosować do Twoich rad, zobaczymy co z tego wyniknie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj kochana jak ja bym Ci opowiedziała jakich ja miałam endokrynologów i co mi mowili to by Ci się włos na głowie zjezył!!!

Polecam Ci wogóle forum na gazeta.pl - (Choroby tarczycy) i drugie tez na gazeta.pl ( hashimoto) wejdz tam i poczytaj sobie jakie objawy mozna miec przy takim wyniku jak Twój ,który jak najbardziej nadaje się do leczenia i jakie objawy są przy hashimoto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O kurcze, sorki że tak długo nie odpisywałem. Na drugi raz na PM mi proszę przypomnieć :)

 

Więc - tarczyca jak dla mnie jednak odpada. Podwyższona temperatura raczej nigdy nie występuje, ale kto wie, kto wie. Każdy organizm reaguje inaczej. Poza tym, przy niedoczynności tarczycy niemal zawsze występują zaburzenia układu pokarmowego, z reguły dość silne. Miałem ostatnio "tarczycową" klientkę, uwierz, to było o 4 klasy groźniejsze od Twojego przypadku.

 

Przede wszystkim ja tam widzę potworne wręcz niedobory. Cynk - jakbyś go w ogóle w diecie nie miała. Fakt, że przy niedoczynności tarczycy organizm nie jest w stanie odpowiednio cynkiem gospodarować, więc to by się zgadzało. Po drugie - magnez, też masz niedobory jak ta lala. Do tego dochodzą elektrolity i wapń... no w zasadzie wszystko. I to w stanie wręcz krytycznym.

 

Jest możliwość, że wyhodowałaś gigantyczną plantację candida albicas - to leczy się fluktonazolem, potem trzeba solidnie popracować nad wzmocnieniem odporności. To też by się zgadzało, jako że grzybki są konkurencją pokarmową.

 

Osobiście proponowałbym takie rozwiązanie, na początek aby poradzić sobie z candidą którą bez wątpienia masz (pytanie, czy to jest źródło Twoich problemów, czy ich konsekwencja - ale bez wątpienia grzyby są):

 

1. fluktonazol

2. całkowite wyeliminowanie z diety cukru i tzw lekkich węglowodanów, czyli ziemniaków, białego pieczywa na okres co najmniej 3 tygodni

3. dużo błonnika w diecie, np otręby pszenne

4. Wzmocnienie organizmu za pomocą chociażby jednej z tych 2 metod:

 

www.borelioza.vegie.pl/jakleczyc.html

 

www.borelioza.vegie.pl/natura.html

 

Oczywiście zignoruj fragmenty dotyczące boreliozy.

 

No i najważniejsze, eliminacja szansy że to jest cukrzyca oraz jakieś schorzenie ośrodkowego układu nerwowego. Na cukrzycę testy zleci lekarz - zrób naprawdę dokładne bo to mi podejrzanie wygląda, na OUN - niestety ale ciężko się u nas dostać, ale powinno być zrobione pełne MRI.

 

I trzymaj się z daleka od for internetowych typu "borelioza", "niedoczynność" czy "hashimoto", na każdym z nich będzie grupa ludzi PEWNA, że masz właśnie to schorzenie. Z reguły 90% ludzi tam będących leczy coś, czego nie mają.

 

Aha, jak oczekujesz w miarę solidnej pomocy, podeślij też wyniki swojej morfologii. Może z niej wyjść parę interesujących rzeczy.

 

Ah, i oczywiście na 110% to NIE jest nerwica.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:18 am ]

Z drugiej strony dziwi mnie, że lekarze nie zauważają tak podstawowych (chyba) rzeczy... Jak to w ogóle możliwe??? (pytanie retoryczne;)

 

Z jednej strony faktycznie sporo lekarzy u nas dostało dyplomy z punktów za pochodzenie społeczne, ale z drugiej - niedoczynność tarczycy, jak już pisałem, ma parę objawów które występują niemal zawsze, a u Ciebie nie wystąpiły. Przede wszystkim będzie to obniżenie temperatury, silne problemy ze stawami, silne problemy z układem pokarmowym.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:26 am ]

Radziłabym Ci jednak powtórzyc badania na tarczyce i zmienić ednokrynologa. Tsh 7 ton juz jest znaczna niedoczynnośc i jak najbardziej możesz się żle czuć!!!! Niektóre osoby majac 3.5 ( czyli jeszcze w normie) czują się juz żle. !

 

No i co głupoty dziewczynie opowiadasz. Jedyny wpływ na samopoczucie ma poziom hormonów T3 i T4 (mierzony za pomocą pomiaru FT3 i FT4), TSH jest badaniem pomocniczym które określa, czy niedoczynność jest winą tarczycy, czy przysadki mózgowej. Można mieć TSH 1, można mieć 20 - i czuć się doskonale. Faktem jest, że tak wysoki poziom TSH może - i powinien - budzić zaniepokojenie, ale w tym wypadku raczej celuje się w zaburzenia pracy OUN a nie tarczycy.

 

Natomiast witamina B12 owszem, przy niedoborach daje bardzo dużo objawów neurologicznych, ale to wychodzi wszystko w standardowej morfologii krwi, nie trzeba mierzyć ferrytyny. Zresztą taki pomiar jest kompletnie niewiarygodny jeśli chodzi o diagnostykę B12.

 

Na 95% u dziewczyny jest bardzo obniżony poziom żelaza, jako że ma obniżony poziom po prostu wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego ...jeżeli jesteś lekarzem to chyba kolejnym konowałem i ignorantem,otóz od kilku lat choruje na hashimoto i doskonale wiem jakie wyniki co oznaczają i jakie daje objawy.Na pewno wynik tsh 7 nawet przy dośc dobrym ft3 i ft4 nie jest wynikiem ,którego nie nalezy leczyc a przez takich jak Ty pseudo lekarzy ja do tej pory nie moge wyjsc z niektorych chorób bo lekarze lecza wyniki a nie pacjenta i jego objawy. Zenada,naprawde żenada.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:49 am ]

acha i jeszcze jedna rzecz jak mialam tsh 4 a wyniki ftt3 i ft4 w normie to p. Prof Nauman juz powiedzial,ze to za duzo i dawał eutyrox w małej dawce. Kobieta ,ktora chce w ciąze zajsc powinna miec tsh w okolicach 1-2 a co do dolegliwosci układu pokarmowego to nigdy takowych nie mialam wiec to tez nie jest reguła.Zanim powiesz,ze ktos opowiada głupoty to przemysl to albo poprostu się doucz

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:22 am ]

ha,ha,ha dobre naprawde dobre z ta ferrytyną,ze nie trzeba jej badac bo morfologia wszystko pokaże. Ferrytyne trzeba mierzyc bo mozna miec dobty wynik zelaza w surowicy a ferrytyna ponizej normy,ja tak mialam,mam tez super morfologie więc gdybym sie na tym opierała to nigdy by u mnie nie wykryli,ze tak naprawde to nie mam prawie żelaza w organizmie wiec nie wprowadzaj dziewczyny w błąd,temperature mam podwyzszona i nie bola mnie stawy wiec jeszcze raz prosze doucz sie a nie odrazu wykluczasz,ze to nie tarczyca. Byc może ,ze nie tarczyca,ale własnie na tarczyce to najbardziej wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha, czyli - jak rozumiem - sama się zdiagnozowałaś. OK. Nic dziwnego, że do tej pory nie możesz wyjść z niektórych chorób.

 

Takie pytanie, ile już "sama się leczysz" bez spodziewanych rezultatów?

 

Dla pozostałych - hormony tarczycy regulują cały organizm, dlatego przy zaburzeniu ich funkcjonowania wszystko się rozreguluje. Regułą jest, że przy ich niedoborze temperatura spada, przy nadmiarze - rośnie. Ale to nie jest takie proste. Może być prawidłowy poziom hormonów, ale nieprawidłowy metabolizm. Może być niedobór hormonu, ale efekty dla organizmu będą jak przy nadmiarze. Może być też odwrotnie. Może być nieprawidłowa reakcja przemiany jednego hormonu w drugi. Nadwrażliwość receptorów, niedowrażliwość. Możliwości może być tysiące, aby podjąć właściwe leczenie trzeba zbadać je wszystkie.

 

Dlaczego obniżona - podniesiona temperatura? Z tego prostego względu, że hormon tarczycy reguluje właśnie temperaturę organizmu. Nadmiar - rośnie, niedobór - spada. Jeśli dzieje się inaczej, to oznacza że sprawą powinni zająć się specjaliści wysokiej klasy i zbadać dokładnie szlaki metaboliczne hormonów. TSH jest hormonem który pobudza tarczycę do produkcji, i tyle z jego funkcji, nie ma ŻADNEGO znaczenia dla samopoczucia czy funkcji organizmu. Jego nadmiar owszem sugeruje jakieś schorzenie, faktycznie najczęściej niedoczynność. Niemniej tylko Goździkowa nie ma tutaj wątpliwości. No i eksperci z forum gazeta.pl, którzy jak wiadomo są mądrzejsi od lekarzy.

 

Oczywiście wcale nie trzeba iść do specjalisty. Można zamiast tego poczytać jakieś forum internetowe i posłuchać dobrej rady Gożdzikowej, bo przecież lekarze to idioci, prawda? Tyle, że potem nie powinno się narzekać, iż nie można wyjść z niektórych chorób.

 

ps. co do morfologii - faktycznie bardzo niewielu lekarzy potrafi z niej wyczytać niedobór żelaza, ale to nie jest równoznaczne tezie że wyczytać go nie można. Można bez najmniejszych problemów, podobnie jak kilkanaście innych rzeczy. Tak czy tak, znacznie istotniejsze jest, czy organizm prawidłowo żelazem gospodaruje niż to, czy żelazo faktycznie w organizmie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nie zdiagnozowałam się sama i nie lecze się sama...czytaj ze zrozumieniem....byłam u wielu specjalistów z moimi dolegliwościami, u 5 endokrynologów( byłam także w szpitalu na Banacha i robili mi wszystkie badania na tarczyce), 3 kardiologów , 3 hematologów i wyobraz sobie,ze endokrynolodzy wszyscy stwierdzili ,ze powinnam brac eutyrox mimo tego,ze tsh nie wychodzi ponad norme a pozostałe hormony tez są w normie ( wynosiło 4),nawet prof nauman tak uważał. Co do zelaza tylko 1 z tych endo powiedział,ze moge cos miec z zelazem bo przy chorobach tarczycy to się często zdaża,mialam szybkie bicie serca i tylko 1 na 3 cudownych kardiologów stwierdził,ze to od żelaza mimo,ze w surowicy było w dolnej normie i kazał zrobic właśnie ferrytyne. Morfologie zawsze miałam bardzo dobrą więc nic bys z niej nie wyczytał a serce waliło mi jak szalone. Lekarze oczywiscie obstawali przy róznych chorobach serca a jak je wykluczyli to po najlżejszej lini kazali brać propranolol na serce i to wszystko bo mówili,ze skoro żelazo w surowicy jest to to nie od tego i co i gucio prawda jak dostałam żelazo i wit b12 to wszystko się uspokoiło ,dalszych juz historii z lekarzami nie będę opisywać bo niestety woła to o pomste do nieba. na swojej drodze to na tylu lekarzy spotkałam tylko 2 ,którzy mi faktycznie pomogli a reszta to powinna się cofnąć na studia bo co mam powiedziec o lekarzu,który mówi mi,ze przy hashimoto powinnam brac jod!!!!!!!albo drugi mądry,który mówi,ze żelazo nie ma wpływu na prace serca . Niestety mam bardzo złe zdanie o lekarzach,studia to za jajka i pochodzenie społeczne pokończyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No widzisz, zakładasz że nic bym nie wyczytał z morfologii bo bardzo dobra. Widziałem ostatnio "bardzo dobrą" morfologię wg kilku lekarzy, która dla mnie była skrajem ciężkiej anemii. I ja miałem rację, odpowiednia suplementacja spowodowała bardzo wyraźną poprawę samopoczucia u dziewczyny. Skład krwi to skład krwi, jeśli serce jest odżywiane krwią i bije zbyt szybko, bo jest niewłaściwa ilość pożywienia - to wyjdzie w morfologii. Nie ma siły żeby nie wyszło. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, czy istnieje mechanizm wprost przekładający ilość odłożonego żelaza na szybkość bicia serca.

 

Że spora ilość lekarzy to idioci, w pełni się zgadzam. Sam przeżyłem z nimi niezłe jazdy, nie tyle cofnąć na studia co do szkoły podstawowej, najlepiej jakiejś o uproszczonym profilu. Ostatnio ciągle się właśnie o nieszczęsną witaminę B12 wykłócam której niedobory są powszechne, ale tępaki w kitlach nie mają zamiaru jej przepisywać. No bo po co, przecież pacjent jeszcze żyje...

 

przy tarczycy problemy są nie tylko z żelazem, ale z przyswajaniem w zasadzie wszystkiego, głównie z powodu silnie zaburzonej pracy układu pokarmowego. No ale siada też gospodarka pierwiastkami i minerałami, nie tylko przyswajanie.

 

Natomiast co do Twojego hashimoto, najprawdopodobniej miałaś po prostu niezwykle wcześnie rozpoznane schorzenie i dlatego nie rozwinęła się choroba pełnoobjawowa, która wygląda całkiem inaczej, dużo, dużo gorzej niż przypadek opisywany przez koleżankę w tym wątku. Całkiem zresztą możliwe, że w ogóle nie zdążyłaś poczuć żadnych problemów związanych z tarczycą, a miałaś po prostu objawy niedoboru B12 i żelaza - które, prawdę mówiąc, mogą wyglądać identycznie jak to, co opisywała koleżanka.

 

W moim mieście na banacha nie ma żadnego szpitala, ale pewnie jesteś z wawki - tam tak mają, sądzą że cała reszta świata też jest z wawy i starczy podać ulicę a wszyscy wiedzą o co chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mieszkam pod warszawą,podanie ulicy szpitala nie miało oczywiscie oznaczac ,ze wiesz gdzie on jest ,ot tak poprostu napisałam gdzie byłam w szpitalu. Co do zelaza ,będę jednak obstawac przy swoim. Lekarka kardiolog powiedziała,ze jak nie ma się zelaza serce bije szbkoi zeby dotlenic organizm.ja nie jestem lekarzem,nie znam się na tym wiem tylko jedno odkąd biore sorbifer serce bije normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

przede wszystkim bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi, każda rada może okazać się na wagę złota;)

nie umiem chyba cytować :oops: więc po prostu powklejam wypowiedzi do których chciałabym się odnieść...

 

"przy niedoczynności tarczycy niemal zawsze występują zaburzenia układu pokarmowego, z reguły dość silne. Miałem ostatnio "tarczycową" klientkę, uwierz, to było o 4 klasy groźniejsze od Twojego przypadku"

 

- jeżeli chodzi o układ pokarmowy, to od ponad 3 lat dokuczają mi zaparcia, ale to jest chyba problem ogromnej części społeczeństwa, więc się nie przejmowałam;) no i nieżadko wzdęcia... ale to chyba nie są problemy takiego kalibru, o jaki chodzi :lol:

- no i nie twierdzę że to co mi dolega jest groźne ;) po prostu nie bardzo daję radę normalnie żyć, jeszcze osłabienie pal licho, ale to co się dzieje z moim funkcjonowaniem intelektualnym... masakra.

 

"obniżenie temperatury, silne problemy ze stawami, silne problemy z układem pokarmowym"

 

- no właśnie ta podwyższona w sumie tmeperatura też mnie dezorientuje... endokrynolog u którego byłam stwierdził że mam lekką niedoczynność mimo że o temperaturze wiedział. Dla mnie to również jest nielogiczne, ale faktycznie sporo objawów się zgadza (co pewnie jeszcze o niczym nie świadczy;)

- jeżeli chodzi o stawy, to też coś by się znalazło ;) to znaczy jeżeli przez jakiś czas (np. 10 min) posiedzę po turecku, to potem nie bardzo mogę się wyprostować, to znaczy muszę zrobić to bardzo powoli i ostrożnie, bo inaczej wszystko mnie boli (jakbym miała 80 lat :? )... ale znów wątpię czy to o tego typu akcje chodzi.

A i co do progu TSH przy którym można źle się czuć, to rzeczywiście zdania są bardzo podzielone... Więc na pewno nie zaszkodzi przejść się do innego lekarza i sprawę zbadać ;)

 

"Osobiście proponowałbym takie rozwiązanie, na początek aby poradzić sobie z candidą którą bez wątpienia masz (pytanie, czy to jest źródło Twoich problemów, czy ich konsekwencja - ale bez wątpienia grzyby są)"

 

- co do candidy, to również przez moment brałam to pod uwagę, ale stanowisko polskiej służby zdrowia jest takie, że po pierwsze każdy to ma, a po drugie nie można sprawdzić czy się to ma :lol: no a ja nie chciałam nic robić na własną rękę... Czy lek o którym piszeszdostępny jest bez recepty? A jeśli tak to czy branie go w sytuacji gdybym jednak grzybków nie posiadała nie będzie szkodliwe?

 

"No i najważniejsze, eliminacja szansy że to jest cukrzyca"

 

- byłam badana pod tym kątem, badania nie wykazały większych problemów poza hipoinsulinemią czynnościową, ale podobno, jakkolwiek dokuczliwe, jest to jeszcze w moim wieku normalne (ale też chyba powinno raczej przechodzić niż się nasilać...)

 

"jakieś schorzenie ośrodkowego układu nerwowego"

 

- mam skierowanie do szpitala na badania, niestety dostanie się graniczy z cudem :x Póki co więc kwestia pozostaje otwarta.

 

"Na 95% u dziewczyny jest bardzo obniżony poziom żelaza, jako że ma obniżony poziom po prostu wszystkiego"

 

- to mnie troszkę dziwi, bo odżywiam się naprawdę normalnie, nie stosuję żadnych diet, nie ograniczam się, wiadomo, nie zawsze jest czas żeby przygotować coś porządnego, ale wszystko jest w granicach normy... A jeśli chodzi o niedobory, to wszystkie badania które robiłam wyszły w normie. Wiem, że badania z krwi nie dają pełnego obrazu stanu organizmu, ale w sumie nie sądziłam, że mogę mieć idealny poziom tego czy tamtego we krwi, a w rzeczywistości jest niedobór... Być może w tej sytuacji dobrym pomysłem byłoby sprawdzenie stanu pierwiastków we włosie?

 

Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi, i za to że nie bagatelizujecie sprawy tak jak lekarze z którymi miałam do czynienia :? Jestem teraz poza domem, ale po powrocie postaram się wpisać konkretne wyniki badań które robiłam ostatnimi czasy...

Pozdrawiam i życzę wszystkim forumowiczom wesołych Świąt :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×