Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Rambo pytałem Cie o coś,uciekasz od tego?

 

[Dodane po edycji:]

 

Bóg,szatan,wiara-niby takie nic,ale jeśli człowiek posuwa się do obrażania kogoś kogo nawet nie widział i kto mu nic złego nie zrobił,to chyba jest coś na rzeczy.Chyba jest to jednak mocny,nośny temat.

SamO, to o Tobie,bracie.

Kto zna Boga,już nigdy nie jest samo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie,samobójcy to ludzie którzy nie znależli odpowiedzi. A myślę że najważniejsze pytanie brzmiało:"Jaki jest sens mojego cierpienia".Bo człowiek nie cierpi najbardziej wtedy,gdy po prostu cierpi.Cierpi najbardziej,gdy cierpi bezsensownie,nie znajduje sensu swojego cierpienia.

A mnie najbardziej wzmocniło,i sprawiło że wykształciłem prawdziwie szczurzy instynkt samozachowawczy to,że się kiedyś dowiedziałem,że ktoś chciał mnie wykasować,że miałem wylądować w kiblu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewiem co sie ze mną dzieje ciągle myślę o samobójstwie , idę drogą czy jadę rowerem to już sobie wyobrażam że zaraz mnie samochód potrąci i będzie po mnie.Nie mam wogule powodu żeby to zrobić ani jednego , a ciągle i tak mam w głowie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam myśli samobójcze...depresje..bardzo żle sie czuje juz od miesiaca a z dnia na dzien jest coraz gorzej. Przeprowadzilam sie do innego miasta, mam pelno obowiazkow za ktorymi nie nadazam..moj zw z chlopakiem sie rozwala a raczej rozwalil. Do tego czuje sie niedoceniona i nikomu niepotrzebna. W nocy miewam koszmary..chodze nerwowa i niespokojna...caly czas boli mnie glowa..nie wiem co robic. Nie mam sily na nic...

Odechcialo mi sie zyc...prosze o pomoc..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez chyba wpadam w depresje, nic mnie ostatnio nie cieszy nie widze zadnego sensu. Kurde coraz czesciej mysle ze z tego nie da sie wyjsc. Nie mam zadnych perspektyw na przyszlosc, a robic za 1100zł miesiecznie nie bede chociaz i tak bym nie wytrzymal 8 godzin w pracy.

 

Co by tu zrobic? Linka i drzewo? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę o samobójstwie codziennie, nie mogę już dalej żyć, nie radze sobie już. Najpierw opowiem o swojej histori. Miałam ojca pijaka i matkę która wogle niepowinna miec dzieci. Byly kłotnie w domu , ojciec kilka razy juz podniosl reke na matke niedalo sie zyc. I w koncu sobie matka ulozyla zycie po kilku latach zaczela wyjezdzac za granice i mnie i moja siostre z tym pojakiem zostawila, jescze znim nie bylo az tak zle , ale niestety .... zycie plynie dalej . Bylo zemna zle brzuch mnie bolal mialam biegunki i trafilam do szpitala dowiedzialam sie ze jestem chora na wrzodziejance zapalenie jelita grubego dokladnie choroba Leśniowskiego-crohna. Bylam z tym sama w tedy zacelam sie ciac pierwszy raz zrobilam jak lerzalam w szpitalu. zamiast mnie rodzice wspierac to klucili sie na korytarzu mego szpitala gdy leżałam ale to byl wsyd. wyszlam i znow sie zaczelo moja matka wziela znim rozwod podzielili mieszkanie na pol ja z matak i siora mieszkalam a on sam. I tak plyna w nerwach czas az w koncu znalazla sobie faceta i pojechala do angli i moja mlodsza siostre wziela :( I mnie z nim zostawiła Jezu jak ja tego wszystkiego nie nawidze, ile razy mialam ochote sie zabil, a jemu coraz bardziej odwalalo, i coraz bardziej zaczelam sie ciac, bijl mnie raz prubowal mnie udusic, pastwil sie namnie nietylko fizycznie ale tez psychicznie, przesto kilka razy wylodowalam w szpitalu moja chorba jest na tle nerwowym, i coraz bardziej pogorszenie choroby. ALe w koncu umarl. Zostawil mi mieszkanie i mojej siostry oczywiscie ja musialam wszytsko zalatwic, bylam sama na pogrzebie ojca , jestem w tym sama w polsce nikogo niemam moja siora ma chlopaka moja matka tez a ja tu ginje sama na garnuszku ich pracy niemoge znalesc szkoly nieskonczylam sredniej bo choroba i lerzenie w ciaz w szpitalu, branie lekow grasciami, i radzenie sobie co dziennie z cieszkim bulem wstaje co dziennie z luzka, jescze ta glupia sytuacija z mieszkaniem mam dlugi oczywiscie moja mtaka mowi idz do opieki spolecznej kurde jak tu isc jak juz kilka razy bylam a kto mi placic za mieszkanie oczywiscie matka a kto wysyla pieniadze na zycie tez matka ale co to jest 800 zl z tego zyc i oplac mieszkanie i leki. Dlatego jzu sobie nieradze szukalam pomocy juz wszedzie nawet psychoterapie nawet DDA tez sie tam nie kfalikuje. Wciaz sie tne i licze na to ze wkoncu zdolam sie odwazyc przeciac sobie zyle w nadgarstku. Njagoresze ze niemam przyjaciol nikogo jestem sama , i niewiem co robic. I jestem pewna ze w koncu to zrobie zabije sie !!!! Pewnie bedziecie pisac ze niejst tak zle jest bardzo zle one maja tam siebie a ja jestem tu sama ze swoimi problemami

Jak ja tego nienawidze licze tylko na to ze choroba mnie zabije lub sama to zrobie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Mam 23 lata zeby niebylo ze jestem jakas glupia pietnastolatka ktora wymysla problemy wiec jak miacie pomysly jak mi pomuc to piscie, ale jak wiecie sami ze nasze pantwo niejest zbyt pomocne i jescze mam grupe inwalidzka 3 stopniu znaczym lekkim nie kwalifikuje sie do zadnych pobierania pieniedzy nawet nawet na leki. Prosze o pomoc !!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj ,widzę że wiele w życiu przeszłaś,wspomniałas o terapii byłas? ukończyłas?

dlaczego nie kwalifikujesz sie na grupę dda? wiem jak bół potrafi męczyć.jeśli masz silne myśli samobojcze udaj się do psychiatry niechprzepisze ci leki które pozwolą ci sie pozbierać.masz jakąs szansę na podjęcie pracy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postaram Ci przedstawić jak ja to widzę. Jesteś naprawdę silną osobą skoro przetrwałaś to piekło ! Myślisz, że każdemu się udaje ... .

Z tego co wyczytałem to widzę, że masz kilka opcji, ale samobójstwo odpada ! Wiem, że jest Ci bardzo ciężko, to co przeżyłaś nie powinno spotkać nikogo. Zacznę od tego, zauważ ile ludzi chciałoby żyć dłużej, a nie mogą bo nie było im dane ... .Choroba, wypadek wiele rzeczy przeszkadzało badz raz smiertelnie przeszkodziło im żyć. A ty chcesz stracić ten cenny czas jaki każdy z nas dostał na Ziemii ? Dużo osób ma poważne problemy nawet mega poważne, a każdego dnia się z nimi zmagają i nie narzekają bądz narzekaja, ale brnął do przdu chociaz nie widzą nadzieji na lepsze zycie ! Samotność to jest najstaszliwsza rzecza, ale jeżeli skoro tyle życia przeżyłaś i wkońcu oduzależniłaś od ojca, jeżeli wogole mozna go nazwac ojcem, to czemu chcesz teraz przestać dążyć do czegoś lepszego. Masz naprawde wiele opcji. Po przeczytaniu tego co napisałas 1 rzeczą jaka mi sie nasówa to sprzedaj dom i wyjedz do matki i siostry(jakie by nie były ale zawsze to rodzina, napewno Ci pomoga chocby znalesc prace zebys mogła zarabiac na siebie ). Napewno wiesz co mozesz zrobic, ja nie jestem jasnowidzem nie wiem w jakiej jestes sytuacji. Moge sobie tylko ja wyobrazic z twojego opisu. Pamietaj, że to jakie mamy nastawienie do świata w dużej mierze zależy od nas. Źycie jest sumą doświadczeń dobrych, ale przede wszystkim tych zlych, które kształtują nasz charakter i karzą nam robić coś, aby nasze życie miało jakiś sens i zmieniło się na lepsze, abyśmy mogli przeżyć wiele pięknych chwil, których wielu osobom brak.

 

P.S Wiem, że łatwo jest pisać komuś takie pierdoły, ale nie mogę Ci pomóc i nikt nie bedzie mógł jeżeli ty nie zrobisz 1 kroku i nie zdecydujesz "zrobie to i to albo to i to i napewno mi sie uda " . Musisz myśleć pozytywnie. Kolejna bezesowny tekst, ale musisz .

 

To jest jedynie mój punkt widzenia

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niemoge sprzedac mieszkania moja siostra jest współwłaścicielka tak samo jak ja , i gadalam juz z nia tez neichce sprzedac mieszkania a matka tez sie nie zgadza juz jej mowilam sprzedajmy mieszkanie a ona co pod mostem bedziesz mieszkac, nawet mnie tam niechce ulozyly sobie zycie i nawet tam nie niechca a tu nawet pomocy niemam od panstwa wrzedzie juz chodzilam i po nic po mojej grupie nawet na leki nie mam :( Porzyczam juz od ludzi kase nawet niemam jak im oddac, tylko poczekam az pies zdechnie samego go nie zostawie niema kto by sie nim zajac, zostala mi tylko smierc juz nikomu nie jestem potrzebna.... nikomu....... . Jak choroba mnie nie wykonczy sama to zrobie . Zyje tylko dla psa...... .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Mam 26 lat i w lutym dostałem tzw. nerwicy lękowej. Brałem różne leki: Seroxat - miesiąc, Cital - 5 dni (koszmar), Effectin 75ER (40 dni), Escitalopram (5 miesięcy z czego 3 miesiące w szpitalu) a teraz biorę Anafranil (od 22 września). Byłem w szpitalu na Akademii Medycznej w Gdańsku przez 3 miesiące (od kwietnia do lipca). Trafiłem tam z własnego wyboru ponieważ miałem natrętne myśli żeby skoczyć przez okno, albo że kogoś zabijam z najbliższych. Tam odstawiono mi Effectin i dali mi Escitalopram - moim zdaniem zniszczyli mi całe leczenie ponieważ na 2 tygodnie przed wyjściem dostałem koszmarnych lęków! Myśli typu że nic nie ma sensu i że nie dam sobie rady są na porządku dziennym od mojego wyjścia z AM. Prosiłem ich żeby coś zmienili lub dodali. Jedynie było tak że jeden lekarz się litował i dodał mi np. Depakine na 3 dni a drugi który mnie prowadził mi lek odstawiał twierdząc że go nie potrzebuje. Tak samo było z Tegretolem.

Przejdę Kochani do sedna sprawy. Odkąd zacząłem brać Escitalopram czułem się strasznie - że tak ujmę "wy-outowany ze środowiska". Świat dla mnie wygląda inaczej. Mam straszną nadwrażliwość na bodźce zewnętrzne że wariuje. Jakby derealizacja ale w drugą stronę. Jak idę ulicą myślę cały czas żeby rzucić się pod samochód i to przerwać. Do tego dochodzą cały czas wyrzuty sumienia że istnieje, że żyję, że po co mnie rodzice zrobili, że ich nienawidzę bo przez nich mam nerwice i depresję (dorastałem w patologicznym domu co zapewne was nie zdziwi), że wszystkich krzywdzę, że krzywdzę swoją byłą dziewczynę tym, że ją teraz odrzucam, pomimo tego że ona mnie zostawiła jak byłem w szpitalu psychiatrycznym (byliśmy razem 5,5 roku - ona i tak jest za granicą). Nie wierzę już w to, że kiedykolwiek będę szczęśliwy. Na terapię uczęszczałem (psycho-dynamiczną, behawioralno-poznawczą w szpitalu (miałem "aż" 5 czy 6 sesji), oraz psychoanalizę przed szpitalem) żadna nie przynosiła rezultatu ponieważ czuję się tak samo źle cały czas. Zwłaszcza psycho-dynamiczna dała plamę gdzie dostawałem "pierdolca" w gabinecie, który był w jakiejś piwnicy i obok jeździła kolejka SKM - wywaliłem na nią sporo siana a po dwóch miesiącach nie udało mi się z kobietą nawiązać jakiejś więzi. Psychologów uważam za pajaców którzy znają to tylko z teorii. Oczywiście nie ubliżając lekarzom którzy sami przez to przeszli i chcą pomagać.

Nie wiem już co mam robić!!! Jedynie benzo jakoś łagodzą mój stan ale to takie gówniane oszukiwanie! Ja mam cały czas nienawiść do rodziców i do siebie że w ogóle istnieje, że mnie "zrobili na siłę" nie z miłości. Czuje że ten dzień w końcu nadejdzie kiedy się zabiję! Boje się że mam zaburzoną osobowość, że mam psychozę, że kogoś zabiję! Najgorsze są chwile kiedy mnie ogarnia taka pustka totalna - KOSZMAR! :(

Jeżeli ktoś jest z Gdańska lub z okolic i chciałby się spotkać pogadać o Tym gównie jakim jest nerwica-depresja, to śmiało niech pisze. Nikt z moich znajomych mnie nie rozumie, każdy mówi że mi przejdzie albo że sobie coś wymyślam, że się nad sobą użalam. Czuje że życie ucieka mi przez palce. Tak łatwo ludziom mówić "weź się w garść" albo "ogarnij się". Inni żyją normalnymi problemami a mnie trzepie "po co żyję" i te cholerne wyrzuty sumienia! Wolałbym oddać wszystkie dobra materialne i być bezdomnym, niż mierzyć się z takim gównem w głowie! Ostatnio czuje się coraz bardziej zmęczony.

 

Pozdrawiam Wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z mojego doświadczenia - na NFZ można znaleźć lepszych lekarzy i terapeutów niż prywatnie, a przynajmniej nie ma uczucia wyrzucania pieniędzy w błoto. Próbuj dalej, bo same leki mogą nie wystarczyć.

 

Moim zdaniem jednym z trudniejszych kroków w leczeniu depresji jest pozbycie się właśnie poczucia winy, uświadomienie sobie, że zarówno depresja jak i nerwica to choroby, a nikogo nie powinno się obwiniać za to, że zachorował. A komentarze typu "weź się w garść" są pozbawione sensu, nikt nie oczekuje od chorego na np. schizofrenię, że się sam wyleczy, a przy depresji już tak. :roll:

 

Poszukaj terapeuty z którym będziesz mógł pogadać (oprócz idiotów można też znaleźć i fachowców w tym zawodzie). Depresja potrafi obniżyć zarówno siły psychiczne jak i fizyczne człowieka, dlatego czasem pomaga potraktowanie siebie ulgowo, masz prawo być zmęczony; nie jest to twoja wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monotonia zycia przytlacza mnie kazdego dnia, ale nie mam nawet sily niczego zmienic, kazdego dnia dochodzi mi jakis nowy problem, cos uda mi sie zalatwic a pozniej znow cos sie pojawia.

Przez cale moje zycie nie mialam oparcia w nikim, zdradzana przez najblizsze osoby. Moj ojciec z wodka moja matka z tabletkami psychotropowymi. Pamietam jak ktoregos dnia wziela moja glowe i bila nia tak dlugo o podloge az cala pokrylam sie krwia.

Od osmiu lat nosze maske, za ktora staram sie chowac by otaczajacy mnie ludzie nadal widzieli we mnie czlowieka. Nigdy nie opowiadalam o sobie, dlatego nie jest mi latwo. Nie wiem co mam robic, za co sie wziac, czy warto, nie wiem dlaczego podejmuje decyzje takie jakie podejmuje. Chcialabym umrzec, bo juz czuje ze nie mam po co zyc, ale za bardzo boje sie by to zrobic. Zycie dla mnie nie ma sensu, codziennie robie to samo.

Nadal mieszkam z matka, mimo, ze juz dawno chcialam sie wyprowadzic. Mimo mojego wieku ona nadal wywiera na mnie silny wplyw. Kazdego dnia wysluchuje, ze jestem beznadziejna corka i zaluje, ze mnie urodzila. Stalam sie latawica i puszczalska. Codziennie wysluchuje komentarzy pod swoim adresem, nie bije mnie juz, staram sie nie dyskutowac by tego nie zrobila. Boje sie mimo ze lepiej by bylo jakby mnie, w koncu zabila, czuje ze przyniosloby jej to wreszcie ulge.

 

8756

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuje pomocy a nie potrafie o nią prosić.Ciężko mi tu pisać,ciężko mi zebrać się na jakikolwiek wysiłek.Leki?szpital?wszystko zawiodło,wciąż nie chcę żyć.Dlaczego chcę umrzeć?nie wiem,wszystko stało się obojętne,problemy znikneły,z przeszłości która kiedyś bardzo mnie bolała nic z niej nie pamiętam,nie potrafie znaleść ani jednego powodu dlaczego chcę umrzeć a pomimo to myśli samobójcze są bez przerwy z częstotliwością co 2-5 min przelatują mi przez głowe i tylko to że nie próbuje się w nie zagłębiać wciąż żyje.Z dnia na dzień jest gorzej a tydzień temu opuściłam szpital.Jestem wyczerpana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie niby zawsze jest chęć z kończenia ze sobą ale gdy pojawiają się myśli samobójcze to wygląda inaczej

najpierw po prostu przelatują nic nie znacząc,później stają się coraz bardziej natrętne,niemalże towarzyszą mi w każdej chwili,później pojawia się chęć ich realizacji,potem przymus i akt samobójczy

więc u mnie to zależy od etapu na którym jestem

a u Ciebie?jak jest?martens-81

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dodam ze te mysli pojawily sie juz kilka lat temu, oczywiscie nie jest to stan permanetny, czy bez leków to przejdzie?

w myslach prawie cały czas do kogos gadam, przerózne inne natrętne myśli przychodzą mi do głowy. wieczorem chyba robie sie nadwrażliwy na dźwiek, bo ogladam tv z dzwiekiem ustawionym prawie na min, jak ktos inny oglada to dla mnie jest za glosno. piszczy mi tez albo szumi w uszach. dopadaja mnie jakies nerwice, jak jest kiepsko to potrafie przywalic sobie w głowe pięścią. w nocy albo nad ranem mecza mnie czasami jakies leki, w dzien tez sie zdarzaja, czuje sie jakis zestresowany. w zeszłym tygodnie obudziełem sie w nocy miałem ochotę podrapac sie do krwi i oczywiscie do tego mysli samobójcze (do niczego sie nie nadaje, jestem debilem, śmieciem itd.). raz ogladałem film o jakims wiezniu w psychiatryku to potem myslalem ze sam zwariowałem, w głowie czułem duże ciśnienie. miewam jakies lekkie zawroty głowy i chyba troche sie czasami chwieje, jakbym byl pijany, ze dwa, trzy razy zdarzyło sie ze nie mogłem wypowiedziec słowa, bo bełkotałem. reakcja na stres???? niedawno przez kilka dni bolała mnie głowa i czułem sie jakbym sie miał zaraz rozbeczeć, zreszta też tak wygladałem (męczyły mnie mysli o byłej) do tego niezbyt uporczywy ból w czole. jak sie za bardzo na czyms skupie to boli mnie głowa z tylu, bylo tez tak chyba wczesniej, chociaż nie zwracałem na to uwagi.

 

nie wiem czy to wszystko ma podłoże neurologiczne czy wysiadła mi psychika i rozleciałem sie emocjonalnie, każdego dnia mysle ze jutro cos zrobie a nazajutrz o tym zapominam albo sie z tego wycofuje, strasznie mnie to denerwuje. miewam czeste zmiany nastroju, czasami kilka razy dziennie od doła do jakiejs euforii.

 

nie wiem jak to określic wiec przytoczę sytuacje: widze idacych ulica kilku chłopaków, naprzeciwko nich idzie kobieta, w glowie pojawia mi sie np. myśl ze zaraz ja zaczepia i serce automatycznie zaczyna pompowac, skacze tetno, jakies jakby ciarki przebiegajace przez całe ciało, zaciskaja mi sie pięsci. taki jakis odruch, nie trace swiadomości.

 

koncze, znowu mnie lekko cisnie z tyłu glowy. niech ktos tego posta przerzuci do odpowiedniego działu, bo nie wiem nawet gdzie to powinienem umieścic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie wiem co jest ze mną nie tak - totalny brak uczuć a jednak czasami potrafię w sobie wyzwolić na chwilę np smutek podam przykład:

Ostatnio przypadkiem trafiłem na piosenkę "Robbie Williams - Milennium" i bardzo przypomniało mi to jakieś uczucie z dzieciństwa ale nie wiem dokładnie co, po chwili ta piosenka wyzwoliła we mnie myśli : "kiedyś byłem lepszy", "teraz jestem śmieciem" "chciałbym nigdy nie istnieć" itp. uroniłem kilka łez i ostatecznie wszystko sprowadziło się do myśli samobójczych, mam ochotę się zabić ale wiem że nie jestem na tyle odważny i nie mogę tego zrobić. Ta bezsilność wobec mojego bytu sprawia, że moja wartość siebie spada coraz bardziej czuje się coraz mniej potrzebny na tym świecie i coraz bardziej chcę umrzeć takie dziwne błędne koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×