Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 3.01.2022 o 22:02, Shad napisał:

Też bym chciała znaleźć jakiś sposób. Obecnie moje myśli dosyć się zmniejszyły, też rzadziej mam to pragnienie zrobienia czegoś sobie. Dostałam pracę, wyprowadziłam się, bardziej dbam o siebie, te całe ćwiczenia na błędy poznawcze też pomagają, właściwie ograniczyły je, ale myśli nadal są i to mnie martwi. Trochę ciężko mi rozmawiać o tym z t, szczególnie że najpierw powinnam się chyba zająć zaufaniem do niej. U mnie to zamiennik powiedzenia sobie "mam dosyć" lub raczej "mam dosyć sytuacji, w której się znajduję, coś narusza moje zasady, a ja jestem bezsilna". No to tutaj zmiana jest zrozumiała, ale to pragnienie to zupełnie co innego. Nie wiem, jak u ciebie. Może spróbuj zrobić coś dla siebie, chociaż przez minutkę? Tak żeby skupić uwagę na czymś innym i chociaż chwilkę odpocząć, wtedy lepiej powinno się myśleć.

Przykro mi, że pomimo tego, że tyle zrobiłaś dla siebie i poprawy swojego samopoczucia cały czas te irytujące myśli Cię dręczą. Wiadomo, że zaufanie do terapeuty jest chyba najważniejsze, ale wydaje mi się, że to przyjdzie z czasem. Z kolejnemy sesjami i kolejnymi tematami to zaufanie będzie coraz większe. U mnie przynajmniej tak było. Terapię z tym terapeutą mam od ok. 4 lat, ale dopiero od paru miesięcy tak naprawdę mu zaufałam i jestem w stanie z nim szczerze rozmawiać. Dobrze byłoby, żebyś jednak porozmawiała o tych myślach ze swoją terapeutką. Nie można z nimi zostawać sam na sam, bo w końcu to może Cię wykończyć. 

 

 

Mimo dużej ilość pracy zawodowej myśli z każdym dniem się nasilają. Miałam nadzieję, że jak zajmę się w 100% pracą to one trochę osłabną. Niestety tak się nie dzieje. Jestem już nimi potwornie zmęczona. Dzisiaj po południu było najgorzej 😟... Nie radzę sobie z nimi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Daria132 napisał:

Przykro mi, że pomimo tego, że tyle zrobiłaś dla siebie i poprawy swojego samopoczucia cały czas te irytujące myśli Cię dręczą. Wiadomo, że zaufanie do terapeuty jest chyba najważniejsze, ale wydaje mi się, że to przyjdzie z czasem. Z kolejnemy sesjami i kolejnymi tematami to zaufanie będzie coraz większe. U mnie przynajmniej tak było. Terapię z tym terapeutą mam od ok. 4 lat, ale dopiero od paru miesięcy tak naprawdę mu zaufałam i jestem w stanie z nim szczerze rozmawiać. Dobrze byłoby, żebyś jednak porozmawiała o tych myślach ze swoją terapeutką. Nie można z nimi zostawać sam na sam, bo w końcu to może Cię wykończyć. 

Wydaje mi się, że po tych wszystkich zeszłorocznych wrażeniach jestem strasznie zmęczona i byle co może wywołać jakąś serię ataków. Ostatnio pomyślałam, że te myśli/ataki związane są z tym, że coś narusza jakieś moje wartości lub myślę, że to robi i ja będąc w fazie lęku wtedy sądzę, że jestem wobec tego bezsilna i pojawiają się myśli. Przymierzam się do wizyty u psychiatry, nawet znalazłam jakiegoś na nfz. Tylko będę musiała się z nimi skontaktować i spytać, jak w ogóle mogę z tej pomocy tam korzystać. Nigdy czegoś takiego nie robiłam. Może dałby mi coś na wzmocnienie, tam też ponoć jest terapie, tyle że psychodynamiczna. Znowu też weszłam w spokojniejszą fazę po tym, jak po raz pierwszy powiedziałam terapeutce o jakimś moim lęku względem niej. Była taka miła, a ja o niej miałam takie straszne myśli.  Chyba powiem jej o jeszcze jednej rzeczy, skoro tak to pomaga.

29 minut temu, Daria132 napisał:

Mimo dużej ilość pracy zawodowej myśli z każdym dniem się nasilają. Miałam nadzieję, że jak zajmę się w 100% pracą to one trochę osłabną. Niestety tak się nie dzieje. Jestem już nimi potwornie zmęczona. Dzisiaj po południu było najgorzej 😟... Nie radzę sobie z nimi. 

A zauważyłaś może w jakich sytuacjach lub po jakich sytuacjach te myśli się nasilają? Może coś je wywołuje. Kiedyś miałam takie ćwiczenie, by codziennie pisać, co się robiło w danej godzinie. Jedyną rzeczą, jaką zauważyłam to fakt, że najgorzej czułam się w trakcie stażu i po nim, byłam nie do życia. Wiedziałam, że to, co dzieje się na stażu bardzo mi się nie podoba i wręcz tego nie cierpię, ale byłam bezsilna. Dopiero jak znalazłam pracę i opuściłam to miejsce, poprawiło mi się, chociaż parę miesięcy cierpiałam. To mi pokazało problem do rozwiązania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Daria132 Te myśli samobójcze takie nie mające końca mogą być myślami natrętnymi. Ja też miałem takie strasznie natrętne myśli samobójcze i o śmierci, bo lęki mnie zjadały każdego dnia, było mi z tym mega ciężko, byłem nawet pod opieką oddziału dziennego i też niewiele zaradzili, na każdej sesji terapeutycznej gadałem o tych myślach, to terapeuci nic innego tylko kazali mi o tym mówić lekarzowi albo samemu te myśli jakoś odciągać, no ale one tylko się nasilały, miałem i mam do tej pory 2, a w zasadzie chyba nawet już 3 dość skuteczne plany samobójcze, doszło nawet do tego, że gromadziłem potrzebne rzeczy. Z leków biorę tylko Ketrel 400mg, bo lekarze doszli do wniosku, że nie wolno mi podawać żadnych antydepresantów, bo one tylko wzmagają mi lęki. Niestety nic innego chyba nie da rady mi podać z leków, zostaje mi już tylko psychoterapia. Jedna lekarka mówi, że te myśli są już takie przetrwałe, że tylko psychoterapię mi mogła zaproponować. Byłem już na wielu terapiach i mam coraz bardziej ich dosyć. Ostatnio jednak znalazłem taką jedną terapeutkę na NFZ blisko mojego domu, proponowała mi spotkania raz na 2 tygodnie. Choć w sumie myślę to samo, że samymi lekami nie zwalczę takich utrwalonych myśli samobójczych, więc pozostaje mi nie poddawać się i działać. Leków też jednak potrzebuję, bo bez nich to lęki mi tak hulają, że nie daję rady normalnie, logicznie myśleć. Chodzę teraz też do pracy, może i ona pomoże mi się uwolnić od tych myśli, one i tak chyba troszkę słabną z czasem... Choć ja mam też trochę trudną sytuację życiową i to też może mnie w tą stronę pchać, bo to poczucie bezradności i osamotnienia jest tutaj takie zabójcze. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie przy myślach samobójczych występował bardzo silny lęk przed życiem, który jeszcze bardziej je nasilał i nasilał... Okropna rzecz. Teraz po nabraniu dystansu do tych myśli (dzięki lekom), to ja aż się dziwię, że ja to wytrzymywałem... Byłem uwięziony w tym wirze złych myśli tak bardzo, że myślałem, że już nic mnie z niego nie wyciągnie. Mimo że terapia była codziennie, to nic nie dawała, bo nic do mnie nie docierało. Nie obchodziło mnie to, że komuś było by mnie szkoda, że jeszcze można mi pomóc itd. Dlaczego? Bo ja po prostu byłem nastawiony na jedno! 

 

Tylko leki dały radę mnie z tego wyplątać... Po 2-3 miesiącach ich brania, bez żadnej terapii. Terapia chyba wręcz jeszcze bardziej mnie niepotrzebnie stresowała. Nie ma co się oszukiwać, że terapia "pomagała", bo niby powinna pomagać, bo od tego jest terapia, no i takie pieprzenie... Przez to mam już dosyć jakichkolwiek terapii... Dla mnie to już chyba tylko takie "grzebanie w dupie". 

 

Choć myślę jeszcze o ostatnim podejściu do terapii, może indywidualnej, może grupowej. Ale tu jeszcze potrzebuję czasu na pełne ustabilizowanie się.

 

Wniosek - jak macie myśli samobójcze, to udajecie się w pierwszej kolejności do LEKARZA PSYCHIATRY, póki jeszcze nie utraciliście tej logiki i nie snujecie realnych planów samobójczych. Bo inaczej będzie tylko coraz gorzej! Jak widzicie, mówię to z własnego doświadczenia! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem obecnie w szpitalu psychiatrycznym z powodu myśli i zamiarów samobójczych. Myśli, tzw rezygmacyjne, mam często. Ale jak mam myśli samobójcze, szczególnie nasilone, mój psychiatra kieruje mnie na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego. Jak sobie radzę? Chyba sobie nie radzę, skoro co jakiś czas z tego powodu trafiam do szpitala. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Czarna Ważka napisał:

Jestem obecnie w szpitalu psychiatrycznym z powodu myśli i zamiarów samobójczych. Myśli, tzw rezygmacyjne, mam często. Ale jak mam myśli samobójcze, szczególnie nasilone, mój psychiatra kieruje mnie na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego. Jak sobie radzę? Chyba sobie nie radzę, skoro co jakiś czas z tego powodu trafiam do szpitala. 

 

W długofalowej perspektywie to chyba niewiele pomoże, a wręcz zaszkodzi takie nieustanne izolowanie w szpitalu psychiatrycznym według mnie. Szpital potrafi wiele namieszać w procesie leczenia. Dla mnie to taka, delikatnie rzecz ujmując, nieporadność ze strony Twojego lekarza. Niech on sam spróbuje ustawić ci ambulatoryjnie odpowiednio leki, to myśli samobójcze będą słabsze i rzadsze, a może nawet znikną całkowicie. 

 

A jakie teraz leki bierzesz? 

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, MarekWawka01 napisał:

 

W długofalowej perspektywie to chyba niewiele pomoże, a wręcz zaszkodzi takie nieustanne izolowanie w szpitalu psychiatrycznym według mnie. Szpital potrafi wiele namieszać w procesie leczenia. Dla mnie to taka, delikatnie rzecz ujmując, nieporadność ze strony Twojego lekarza. Niech on sam spróbuje ustawić ci ambulatoryjnie odpowiednio leki, to myśli samobójcze będą słabsze i rzadsze, a może nawet znikną całkowicie. 

 

A jakie teraz leki bierzesz? 

Nie uważam, żeby to była nieporadność. Po prostu chce działać. Czekam na terapię na oddziale dziennym, ale termin ciągle się przesuwa.  Myślałam, że wytrzymam z myślami do oddziału, ale nie dałam rady, no i jestem w szpitalu. Te myśli nie są częste, nie ląduję w szpitalu co miesiąc. 

 

Biorę wenlafaksyne, symle i chloprotixen. 

Edytowane przez Czarna Ważka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Czarna Ważka napisał:

Nie uważam, żeby to była nieporadność. Po prostu chce działać. Czekam na terapię na oddziale dziennym, ale termin ciągle się przesuwa.  Myślałam, że wytrzymam z myślami do oddziału, ale nie dałam rady, no i jestem w szpitalu. Te myśli nie są częste, nie ląduję w szpitalu co miesiąc. 

 

Biorę wenlafaksyne, symle i chloprotixen. 

 

No różnie bywa z tymi szpitalami, jednym pomagają, drugim szkodzą. Skoro Tobie szpital pomaga w ogarnięciu myśli samobójczych, to jednak lekarz dobrze cię kieruje. Zwracam honor. 

 

No, na oddziale dziennym terapia jest dość intensywna i wymagająca. Wiem, bo też to przechodziłem. Ze swojego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że na takiej terapii musisz być ustabilizowana i 100% gotowa na taką "pracę w kamieniołomach". Mnie przyjęli w stanie nieustabilizowanym i skończyło się to dla mnie oddziałem zamkniętym. 

 

No a zestaw mocny. Ważne, aby pomagał. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, MarekWawka01 napisał:

 

No różnie bywa z tymi szpitalami, jednym pomagają, drugim szkodzą. Skoro Tobie szpital pomaga w ogarnięciu myśli samobójczych, to jednak lekarz dobrze cię kieruje. Zwracam honor. 

 

No, na oddziale dziennym terapia jest dość intensywna i wymagająca. Wiem, bo też to przechodziłem. Ze swojego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że na takiej terapii musisz być ustabilizowana i 100% gotowa na taką "pracę w kamieniołomach". Mnie przyjęli w stanie nieustabilizowanym i skończyło się to dla mnie oddziałem zamkniętym. 

 

No a zestaw mocny. Ważne, aby pomagał. 

Byłam na oddziale dziennym przez miesiąc. Tylko tyle, bo potem zaczęła się pandemia i oddział rozwiązano. Nie do końca się tam odnalazłam, ale mimo to chcę tam wrócić. Ale jeśli nadal termin będzie przesuwany to w końcu będę musiała zrezygnować. Nie mogę czekać wiecznie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Czarna Ważka napisał:

Byłam na oddziale dziennym przez miesiąc. Tylko tyle, bo potem zaczęła się pandemia i oddział rozwiązano. Nie do końca się tam odnalazłam, ale mimo to chcę tam wrócić. Ale jeśli nadal termin będzie przesuwany to w końcu będę musiała zrezygnować. Nie mogę czekać wiecznie. 

 

Ja będę próbował dostać się na oddział, na którym byłem pod koniec roku 2021, jakoś pod koniec maja tego roku. To będzie moje drugie podejście. Teraz mają zupełnie nową kadrę, jest nowy kierownik i terapeuci. Jak nie będą chcieli przyjąć, albo termin będzie za daleki to daruję sobie na zawsze ten oddział dzienny. I pójdę najwyżej do indywidualnej terapeutki w mojej pobliskiej przychodni NFZ-etowskiej. Bardzo fajną terapeutkę bym tam miał, miałem z nią kilka rozmów kwalifikacyjnych i zdecydowała się mnie przyjąć, gdy tylko będę gotowy. Zamierzam też od października tego roku iść na studia w końcu po tej pieprzonej pandemii, która bardzo by przeszkadzała w normalnym uczeniu się. Obecnie mam też dobrą pracę, jednak na razie na umowę zlecenie. Także plany na najbliższą przyszłość jak widać mam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, MarekWawka01 napisał:

 

Ja będę próbował dostać się na oddział, na którym byłem pod koniec roku 2021, jakoś pod koniec maja tego roku. To będzie moje drugie podejście. Teraz mają zupełnie nową kadrę, jest nowy kierownik i terapeuci. Jak nie będą chcieli przyjąć, albo termin będzie za daleki to daruję sobie na zawsze ten oddział dzienny. I pójdę najwyżej do indywidualnej terapeutki w mojej pobliskiej przychodni NFZ-etowskiej. Bardzo fajną terapeutkę bym tam miał, miałem z nią kilka rozmów kwalifikacyjnych i zdecydowała się mnie przyjąć, gdy tylko będę gotowy. Zamierzam też od października tego roku iść na studia w końcu po tej pieprzonej pandemii, która bardzo by przeszkadzała w normalnym uczeniu się. Obecnie mam też dobrą pracę, jednak na razie na umowę zlecenie. Także plany na najbliższą przyszłość jak widać mam. 

Powodzenia 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, ale znowu będę narzekać. Ostatnio to już nie umiem chyba robić nic innego. Jestem zupełnie sama, chociaż i tak nikomu z bliskich bym tego nie powiedziała.

Myśli samobójcze hulają w mojej głowie na 1000%. Przestałam sobie z nimi już radzić. Często widzę jak to robię. Zrobiłabym to najlepiej jak najszybciej, ale boję się, że znowu mi się nie uda. Z tym też sobie nie poradzę. Ale chciałabym, żeby już to się skończyło. Jestem przerażona. Ostatni raz tak się czułam 7 lat temu. Nie jestem tego w stanie ogarnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.06.2022 o 08:57, Lilith napisał:

Jak u Was?

 

U mnie ostatnio leciutki nawrót spowodowany pewnie tym, że nie potrafię się wciąż przełamać, by bardziej wyjść do moich kolegów z pracy, zaproponować spotkanie, wyjść gdzieś... Bo to ja muszę wyjść z inicjatywą, jeśli to ja chcę mieć znajomych. Pracuję w tej firmie już 5 miesięcy, a zaadaptowałem się tak w pełni gdzieś po 2-3 miesiącach. Denerwuje mnie to, że nie umiem okazywać nawet tych najprostszych myśli i emocji. Chyba to mnie tak niszczy od środka. Zawsze taki byłem. Coś muszę z tym zrobić, a najlepsza była by psychoterapia behawioralna. Ale tu jest kolejna bariera do pokonania, bo poprzednie terapie niestety pozostawiły po sobie pewien niesmak... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.08.2022 o 07:53, Lilith napisał:

Jak się czujecie?

 

Od niedawna jestem zarejestrowany. No ale napiszę jak ja się czuję.

Poszedłem do psychiatry i zdiagnozowała u mnie depresję i fobię społeczną. Miałem myśli samobójcze. Teraz po okołu dwóch miesiącach leczenia lekami , jak i tym co do mnie dotarło gdy rozmawiała ze mną lekarka, jest o wiele lepiej.

Mógłbym powiedzieć że dawno nie było mnie tak dobrze.

Swoją drogą chyba półtora roku psychoterapii nie dało mi tego co wizyty u psychiatry. Choć u psychoterapeuty sporo rzeczy zobaczyłem u mnie i zobaczyłem jaką mam rodzinę i jak to na mnie wpłynęło.

Pozdrawiam serdecznie

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi drodzy, jestem w trakcie 3 mocnego powrotu depresji w ciągu ostatnich kilku lat. Trochę moja wina, bo jak jest dobrze, to np. zmniejszam sobie sam dawki leków, żeby powrócić emocje etc. 
W każdym razie, niestety każdy mój epizod depresyjny wiąże się z myślamy samobójczymi. Ogólnie to raczej na 90% się one nie spełnią, ale mam taki stan, że demotywują mnie do zrobienia czegokolwiek w życiu. Mam takie: "po co coś robić, skoro i tak zaraz może się zabiję...". Dotyczy się to pierdół nawet takich, jak sprzątanie, czy umycie samego siebie.
W sumie, to chyba chciałem się wyjojczeć. Czy ktoś miał/ma podobnie? Ma jakieś sposoby na to?
Ps. Wiem, że terapia to podstawa, ale najpierw muszą mnie troszkę leki podnieść, żebym miał siłę terapeuty poszukać.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki nie są zdrowe, ale jak nie ma wyjścia to trzeba je brać. I żyć sobie z lekami może nawet całe życie:) I nasz mózg musi sie z nimi zaprzyjaźnić. Nie wiem, ja nie widze różnicy w emocjach na lekach, ale dla ciebie to powod do rezygnowania z nich... hm, czyli chyba masz zle dobrane leki. Ja w ogole nie mam uboków od leków, i seriooo mnie dziwi że ludzie maja uboki po tych 3 miesiacach brania dalej.

Jak dla mnie z depresji wyjmą nas tyklko czas bądź inni ludzie. Więc socjalizuj się. Zwieksz kontakt/planuj cos ze znajomymi czy bliskimi. Bedzie motywacja ze jak juz sie umowiles to musisz to i tamto zrobic. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.01.2023 o 13:48, Samniewiem napisał:

np. zmniejszam sobie sam dawki leków, żeby powrócić emocje etc. 

Brałam już masę leków. Tylko jeden sprawił, że byłam emocjonalnym zombie, ale na tamten czas to był pożądany efekt.

Tak jak napisała @Dalja, masz prawdopodobnie źle dobrane leki/dawki leków, bo leki owszem, mogą spłycać emocje, ale ich nie wyłączają całkowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tu wiecie, czasem chodziło np. po prostu o libido ;)

Ale też muszę przyznać, że np. wenla i to już w niskich dawkach dawała u mnie taki efekt i to czasem nawet jest porządane. W sensie lepiej nie czuć nic, niż czuć się gównianie. 

Edytowane przez Samniewiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Dalja napisał:

Jak dla mnie z depresji wyjmą nas tyklko czas bądź inni ludzie. Więc socjalizuj się. Zwieksz kontakt/planuj cos ze znajomymi czy bliskimi. Bedzie motywacja ze jak juz sie umowiles to musisz to i tamto zrobic.

 

Zgadzam się. Ale po kolei. Leki mogą na samym początku pomóc odzyskać siły i jasność umysłu, które są niezbędne przy realizacji celów życiowych i żeby móc w pełni uczestniczyć w psychoterapii. Psychoterapia pomaga odnajdywać sposoby do radzenia sobie z trudnymi myślami/emocjami oraz też ewentualnie poukładać sobie przeszłość, jeśli przejmuje ona nad nami pewną kontrolę. Ale nie wolno tutaj zapominać o PRACY WŁASNEJ, czyli samodzielnym podejmowaniu działań, które pomogą nam wykorzystać nasze odkryte zasoby, by rozwijać się dalej i budować nowe życie na nowych fundamentach. Może to być praca, nauka, sport, spotkania z ludźmi. Trzeba czymś żyć. 

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Samniewiem napisał:

Czekam z nadzieją na to pierwsze i tym razem nie zaniedbam ani terapii, ani brania leków. Jak się wygrzebie z tego epizodu, to już nigdy więcej kolejnych! Trzymajcie proszę kciuki 🙂

I oby tak było 🙂 trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×