Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ferdynand k, nie pójde do onkologa bo nie chcę wiedzieć kiedy umrę a zresztą to bedzie odczuwalne poznam po znacznym pogorszeniu samopoczucia.wolę złudzenia które mnie utrzymają przy poczytalności.nie tylko ja mam takie zdanie.córka mojej znajomej też nie chce zrobic badań czy tak jak matka będzie w przyszłości miała zespół móżdżkowy i przestanie chodzić.nawet lekarz neurolog doradził mojej znajomej żeby jej córka nie robiła tych badań bo zamiast pracować,bawić sie by sie wyhuśtała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, hipohondria?objawem hipohondrii jest symulowanie chorób a nie przewlekły silny ból+krwioplucie+duszności+ciągły kaszel.nwerobóle też nie trwają rok czasu dzien i noc.hipohondria to raczej lęk przed zachorowaniem i objawy psychicznie nie ból fizyczny i krwawienie.

to objaw x różnych chorób w większości uleczalnych

a jeśli niezdiagnozowanego raka sobie przerzuty wyobrażasz to jest hipochondria

i sobie tym zaszkodzisz bo powikłania wyleczalnej choroby są groźne

i możesz żałować tego :nono:

jeśli twierdzisz że to od razu rak i śmierć to Dark ma rację

nikt nie chce tu źle dla ciebie

 

-- 21 cze 2014, 21:37 --

 

nieboszczyk, na razie to pulmonolog

i internista a nie onkolog

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ferdynand k, ból gardła=wycięcie migdałka.bóle brzucha=appendektomia.uderzenie okrakiem w słup=kastracja.litości...teraz mają mi wyciąc pół klatki piersiowej? bo żebra też ciągle bolą.no i służba zdrowia sama wybiera kogo ratować a kogo leczyć solą fizjologiczną i nie reanimować bedzie trup jednego mniej.życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tętno na poziomie 90-100 w stanie spoczynku to wysokie ryzyko zawału i krótkie życie

O kurczę, to tego mi kardiolog nie powiedział :roll:

im mniejsze tym lepsze( chyba że b. niskie) ja uprawiając sport, pracując fizycznie, mając sporo ponad 30 lat powinienem mieć sporo niższe. Ale np dla nastolatka( z wiekiem maleje) o siedzącym trybie życia to w miarę normalne tętno.

Szybkie bicie- krótkie życie to że nie dociągnę do 60-tki jest prawie pewne.

mój ojciec nie może uwierzyć że mam tak wysokie on ma koło 40-50 on po przebiegnięciu maratonu miał niewiele wyższe niż ja w spoczynku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, ja też jako nastolatek właziłem w tenisówkach na drzewa ba gałęzi,skakałem metr w góre na rowerze i łamałem ramy tych rowerów i skakałem po kamieniach jak kózka.

 

-- 21 cze 2014, 21:55 --

 

Ferdynand k, to była tylko grypa nie żadne przewlekłe bóle i krwotoki z dróg oddechowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ferdynand k, bosz... krwiak a rak to róznica.krwiak nie robi przerzutów i nie rośnie wiecznie tylko do pewnego stopnia i albo się wchłania albo jest konieczna operacja celem odbarczenia uciskanego obszaru mózgownicy.rokowanie zależy od obszaru mózgownicy w którym powstał i od czasu powstanie do czasu podjęcia leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prakseda, no ale może mamy podwyższone przez nerwicę choć jak to zasugerowałem lekarzowi to mnie wyśmiał. Brałem kiedyś leki na tachykardie spadło mi do 80 paru i przestałem a EEG nic nie wykazało. Choć pewnie powinienem Holtera zrobić. Uprawiałem kiedyś sporty wytrzymałościowe i już wtedy miałem wyższe od innych, a po kawie to mi się nie dobrze robi i cały się trzęsę no ale np mam wciąż dużą wytrzymałość i szybko się nie męczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, znalazłam alternatywy dla Twoich przykładów pewnych diagnoz:

ból gardła=wycięcie migdałka

ból gardła = angina, mononukleoza

bóle brzucha=appendektomia

bóle brzucha = wrzody żołądka, kolka jelitowa, zapalenia przydatków

mam dalej wymieniać?

 

jak dla mnie oprócz internisty i pulmonologa dobry psychiatra by sie przydał.

tyle ode mnie w tym temacie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, znam takiego jednego co od kilku miesięcy sobie wkręca, że umiera. nie będę pisała gdzie aktualnie przebywa. z tym, że on był o tyle mądrzejszy, że poszedł od razu do psychiatry, ale jemu jak na razie nie udaje się pomóc i jego przyszłość nie zanosi się na zbyt świetlaną. postępuj tak dalej to skończysz jak on (dodam, że nie zanosi mu się na umarcie) 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, znam takiego jednego co od kilku miesięcy sobie wkręca, że umiera. nie będę pisała gdzie aktualnie przebywa. z tym, że on był o tyle mądrzejszy, że poszedł od razu do psychiatry, ale jemu jak na razie nie udaje się pomóc i jego przyszłość nie zanosi się na zbyt świetlaną. postępuj tak dalej to skończysz jak on (dodam, że nie zanosi mu się na umarcie) 8)

Ja mam coś podobnego, po kilka razy na tydzień. Nagle podczas normalnego funkcjonowanie dopada mnie dobitne poczucie że zaraz umrę, coś pęknie mi w głowie i rozlana krew zabije mózg w parę sekund. Często budzę się w nocy i sprawdzam czy aby mnie nie sparaliżowało tu czy tam. Zanim jednak w ogóle zasnę miewam dziwne ataki - zwidy, potężne wrażenie zatrzymania akcji serca. Najczęściej wtedy zrywam się z łóżka, próbując następnie się uspokoić przez parę dobrych chwil. Niby przez tyle lat nigdy mnie to nie zabiło, a jednak zawsze działa to na mnie niezmiennie silnie do dziś.

Inną sprawą są ostatnio faktyczne myśli samobójcze jakie mnie nachodzą. Moc samotności, problemów jakie mam na co dzień, wywierają presje na zakończenie tego wszystkiego w definitywny sposób. Za dnia obserwuje różne miejsca i sytuacje, analizując je pod kątem jak mógłbym się dzięki nim zabić. Widzę tramwaj lub pociąg metra przejeżdżający obok mnie, rozmyślając że przecież wystarczy tylko parę kroków w stronę torów. niedawno wsiadając do prywatnego busa, byłem pewny że zginę w wypadku, i nie chodzi tylko o to że panicznie boję się samochodów, ja po prostu wiedziałem, czułem że śmierć na krótki moment przysiadła na mym ramieniu. W nocy przychodzą koszmary - wczoraj w nocnej marze jakimś ostrym przedmiotem odciąłem sobie dłonie u nadgarstków i z dziwną ulgą obserwowałem jak mięśnie dotąd skurczone pod skórą, gwałtownie uwalniają się na zewnątrz moich świeżych kikutów. Albo sen z przed paru dni, w którym uwieziony byłem we własnych wnętrznościach, we flakach. Widziałem każdy podryg pod wpływem pulsu różowych mas organów, a w ich zakamarkach rosnące guzy nowotworowe, które w końcu rozrywały mnie na strzępy od środka. Fajnie jest, serio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie myśli samobójcze prześladują od jakiś paru miesięcy właściwie dzień w dzień i przez cały ten czas przechodzą mi przez głowę bardziej/mniej znaczące wspomnienia z przeszłości, a przyszłości po prostu nie widzę, żyję sobie w swoim świecie, całe życie próbowałem się dostosować jakoś do reszty, ale przy wszelkich niepowodzeniach nie mam już sił, nic do mnie nie dociera, nie umiem się skupić na tym co ktoś do mnie mówi, zazwyczaj gubię się gdzieś przy trzecim zdaniu, udaję przed wszystkimi, że nic takiego się ze mną nie dzieje, tak jakby mi ktoś kiedyś zabronił wyrażania własnych emocji i uczuć, chociaż sam nie wiem co tak naprawdę czuję, pieprzone zaburzenie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem, ale nawet słabo pamiętam o czym rozmawialiśmy, nie potrafię sobie przypomnięć gdzie minutę temu położyłem telefon a co dopiero... Mam sporo cech osobowości z pogranicza i jestem zależny od wszystkich wokoło, nie umiem podjąć samodzielnie najprostszej decyzji, momentami czuję się jak niedorozwinięty... No i czuję wieczny niepokój, musze być czujny, tak jakby zaraz miało się coś stać. Życia sobie pewnie nie odbiorę bo to są tylko myśli, boję się tego, a jednocześnie mam przekonanie, że powinienem to zrobić... jeszcze na nadwrażliwość słuchowa na każdy szelest, co za mordęga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójcze myśli to w zasadzie standard, myśl co by to było jak by mnie nie było, ale dopóki ma się nadzieje i chęć to się nic z tym nie dzieje. Jak przez dłuższy czas się nic nie zmienia i ta nadzieja zaczyna obumierać, nadchodzą następne ciosy i zamykają się wszelkie perspektywy, wtedy się działa. Wiadomo każdy przypadek jest indywidualny i próg ,,działania'' u każdego inny, ale każdy ma tam te parę rzeczy dla których chce żyć. Gdy to się niebezpiecznie kurczy należy się zastanowić czy nie trzeba się oddać w ręce specjalisty, bo jak dostaniemy ,,wyrok'' w swojej głowie, to może nam się od razu udać. To samo dotyczy osób które mogą to zrobić, jak ktoś jest na całkowitym dnie i wydaje się nieszczególnie poruszony, może to zrobić. Choć tak jak pisze. każdy ma te ,,dno'' inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, zdobędę numer do Twojej mamy i jej powiem, żeby Cię za kudły zatargała do lekarza. Brak słów na Ciebie dziecino, brak słów.

mama nie przygarnie mnie za kudły do onkologa tylko do izolatki w zakładzie psychiatrycznym.nie dziękuję.to mi nie pomoże.jestem starym poważnym facetem i nie poto pisze takie posty żeby sie wygłupiac i zwracać na siebie uwage.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholernie poważnym i dojrzałym, jeśli faktycznie kaszląc krwią od roku nie idziesz się zbadać. Mój umysł tego nie ogarnia, ale najwidoczniej jesteś niereformowalny, więc chyba nie ma sensu Cię przekonywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że nie umiesz ze sobą skończyc znaczy, że tak naprawdę tego nie chcesz. Myślę, że sporo osób na tym forum wie, co teraz przeżywasz. Ja wiem, że mi żadne słowa nie pomagały, a raczej dobijały. Nie widziałam nic, poza depresją i obojętnością. Ale z tego wychodzi się małymi kroczkami. Moim zdaniem w życiu nadchodzi pewien moment, gdy sami od siebie zaczynamy działać na lepsze - coś zmieniać. I to samo musi przyjść, bo w przeciwnym razie chyba tylko leki mogą nam pomóc przynajmniej na jakiś czas.

W każdym razie to co wyniosłam po moich depresji i bulimii: NAPRAWDĘ WARTO ŻYĆ. Choćby z ciekawości, kim będziemy za kilka lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×