Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

ja tez nie mowie o tym mojemu psychiatrze bo by mnie juz dawno wpakowal do szpitala , co dla mnie jest ostatecznoscia mimo ze czesto przez te mysli chcialam sama do szpitala isc , moja rodzina za kazdym razem byla przerazona!

Ja z takimi myślami borykam sie od kilkunastu lat. Wiele razy szukałam miejsca gdzie mogłabym to zrobic, myślałam jak... Kiedyś pamiętam myłam okno (4piętro) i pomyślałam,że przecież gdybym teraz skoczyła to wszyscy myśleli by ze to wypadek, nikt nie miałby poczucia winy. Bałam się tych myśli. One dawały mi jakiś rodzaj ulgi ale jednocześnie się ich bałam.

I wiecie co? Rok temu kiedy wiedziałam,że to wymyka się z pod mojej kontroli sama zgłosiłam sie do szpitala. Wiedziałam, ze muszę życ bo MAM DZIECKO!!!! 9 tyg leżałam na oddziale zamkniętym otem wysłali mnie na terapię na 3 mies. Ale nadal mam depresję. Te myśli znowu mnie prześladują. Wierzę, że nie przeoczę momentu kiedy przestane nad nimi panowac. Teraz kiedy się pojawiają mówie o tym lekarzowi, zwiększa mi dawkę leku, każe częściej przychodzic, daje do podpisania oświadczenie ze nie zgadzam się iśc do szpitala. Nie wiem po co mu to mówię. Może wierzę że gdybym ja nie umiała realnie ocenic swego stanu to zrobi to on. Nie pozwoli tak po prostu odejśc. Nie mam do tego prawa_-MAM DZIECKO

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słonko...miałaś i masz żyć ...bo jeśli nie masz siły dla siebie...to...dlatego że masz dla kogo...rozumiem że może nie być łatwo i ze ktoś kto nie ma pojęcia o Twoim zyciu może tylko teoretyzować lub się wymądrzać ...ale prawda jest taka...mało teko...jeśli znasz moje ulubione powiedzenie...co cię nie zabije to Cie wzmocni...to popatrz na swój przypadek...mało kto dał by rade wytrzymać tyle co Ty!!! wydaje Ci się ze jesteś słaba?? BZDURA!!1 tyle lat mimo przeciwności się trzymasz!!1... doceń to!!! zostawiłabyś maluszka samego?? hm?? albo odmówiłabyś sobie słodyczy patrzenia na Jego życiowe kroki od raczkowania po maturę?? albo...zostawiłabyś go samego w jwgo życiowych problemach które obok sukcedsów go spotkają???...czasem to niewdzięczna robota ale jak Ty się czujesz zostawiona ze swoimi problemami...jesteś tu i.... to znaczy ze masz być i że jesteś autorytetem prztrwania w najtrudniejszych warunkach nie tylko dla dzieciaczka...dla nas...ale takze dla siebie...dziwię się że muszę o tym mówic ja...a że sama tego nie widzisz...ale...teraz zobaczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja sie dalej łapie na mysleniu o tym. Dziwna jestem ale mam czasami takie mysli, że sama w głowie sobie to ukladam co jak czym, mam tak serdecznie wszystkiego dość jestem zmęczona psychicznie padam na twarz brakuje mi sił i sensu zycia :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ile to razy się przechodziło z mp3 na uszach przez tory nie patrząc czy coś jedzie... w sumie głupie ale zawsze jak jest otwarta wysoka przestrzeń to jest taka pokusa. W sumie nie miałbym większych problemów z odebraniem sobie życia, ale od dziecka jestem wychowywany w duchu bardzo religijnym, nawet jestem w neo, ale co z tego. NIE DA SIĘ K***A TEGO PRZESKOCZYĆ. W sumie czasem nachodzą mnie myśli czy nie lepiej byłoby gdybym był ateistą albo przynajmniej agnostykiem. Dupa dupa dupa... pięści same się zaciskają :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutna48, wajchowski, posłuchajcie mnie. Kilka lat mam nerwicę, chyba od dłuższego czasu depresję, od ponad roku pewnie. Poznałem cudowną dziewczynę, która wypełniła moje życie, mówiła, że chce założyć rodzinę i bardzo się oboje zaangażowaliśmy. W tym samym czasie musiałem się wyprowadzić, bo moja babcia czuje się bardzo źle i mama musi się nią opiekować. W ten sposób zamieszkałem sam. Miesiąc później rozstaliśmy się z dziewczyną.

Zostałem sam, z wielką pustką, z depresją, z nerwicą. To było trzy miesiące temu. Myślałem wtedy o śmierci, o samobójstwie.

Wydaje mi się jednak, że nie warto, naprawdę. To jest nieodwracalne. A przecież życie ma tyle do zaoferowania. Chodzi mi o to, że popełniając samobójstwo odbieramy sobie szansę na inne rzeczy, nigdy nie poczujemy już smaku truskawek ze śmietaną, nie zaśmiejemy się z kimś płynąc jeziorem, zjeżdżając na butach z górki, nie poczujemy dreszczyku czytając książkę, oglądając film, nie zachwycimy się widokiem nieba w nocy, itd, zależy co kogo porusza.

Wiem, że są chwile, kiedy te rzeczy nie mają znaczenia,s am to przeżyłem. Ale popełniając samobójstwo nigdy nie przekonamy się, że może nadejść taka chwila, kiedy zwrócimy oczy do słońca z uśmiechem na twarzy.

A śmierć i tak z czasem nadejdzie. Nie ułatwiajmy tej kurwie pracy :). Nie poddawajcie sie, walczcie o swoje życie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutna48, wajchowski, posłuchajcie mnie. Kilka lat mam nerwicę, chyba od dłuższego czasu depresję, od ponad roku pewnie. Poznałem cudowną dziewczynę, która wypełniła moje życie, mówiła, że chce założyć rodzinę i bardzo się oboje zaangażowaliśmy. W tym samym czasie musiałem się wyprowadzić, bo moja babcia czuje się bardzo źle i mama musi się nią opiekować. W ten sposób zamieszkałem sam. Miesiąc później rozstaliśmy się z dziewczyną.

Zostałem sam, z wielką pustką, z depresją, z nerwicą. To było trzy miesiące temu. Myślałem wtedy o śmierci, o samobójstwie.

Wydaje mi się jednak, że nie warto, naprawdę. To jest nieodwracalne. A przecież życie ma tyle do zaoferowania. Chodzi mi o to, że popełniając samobójstwo odbieramy sobie szansę na inne rzeczy, nigdy nie poczujemy już smaku truskawek ze śmietaną, nie zaśmiejemy się z kimś płynąc jeziorem, zjeżdżając na butach z górki, nie poczujemy dreszczyku czytając książkę, oglądając film, nie zachwycimy się widokiem nieba w nocy, itd, zależy co kogo porusza.

Wiem, że są chwile, kiedy te rzeczy nie mają znaczenia,s am to przeżyłem. Ale popełniając samobójstwo nigdy nie przekonamy się, że może nadejść taka chwila, kiedy zwrócimy oczy do słońca z uśmiechem na twarzy.

A śmierć i tak z czasem nadejdzie. Nie ułatwiajmy tej /cenzura/ pracy :). Nie poddawajcie sie, walczcie o swoje życie!

 

 

 

jesteś romantykiem...ale i tak...z powadu złej kobiety nie warto ...zabierać sobie tych włąśnie rzeczy...tym bardziej jeśli są dla Ciebie tak cenne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

slitzikin THX nie poddałam się sama o sobie decyduje i zdecydowałam i wyszłam na tym lepiej a moze mam więcej szczęścia niz rozumu nie wiem jak zwał tak zwał. Zrezygnowałam z pracy na umowe o dzieło a dostałam dziś lepszą. Czasem warto walczyć o swoje racje. O cel w zyciu choćby nawet dla takiej sprawy. Nie dac się zgnoić!!!!! nikomu ;) jajuz na to nie pozwolę :mrgreen: Trzymajcie się walczcie i nigdy sie poddwajacie choćby nie wiem jak sprawa wyglądała źle. Warto robić wszystko żeby się poczuć lepiej. W czoraj byłam pod wozem dziś jestem na wozie ;) i na nim zostaje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysli samobojcze? Czyny samobojcze? Znam to bardzo dobrze na wlasnej skorze... :/ Przed dlugi czas chorowalem na depresje, bylem juz w takim stanie, ze nie potrafilem sobie z niczym poradzic w zasadzie ja tak myslalem co wiadomo ze nie bylo prawda, bo to jest tylko wpajanie tego samemu sobie... 25 pazdziernika 2006 roku wyskoczylem z 3 pietra na beton, nie stracilem przytomnosci... bol jaki poczulem nie da sie opisac, byl straszny i nigdy tego nie zapomne. Doznalem zlamania kregoslupa odcinka krzyzowego z wygieciem osi i przesunięciem miednicy, do tego wieloodlamowe zmalania otwarte obu kosci pietowych oraz zlamanie kosci lodeczkowej z podwichnieciem kosci ksiezycowatej prawej reki... duzo tego... oczywiscie zabrala mnie karetka do szpitala i uwierzcie potrafilem tylko ruszac jedna reka przed 6 miesiecy bylem kompletnie unieruchomiony i leki przeciwbolowe niewiele pomagaly. NIE ZALAMALEM SIE! W poteznym bolu i mece udalo mi sie wstac z lozka i uwierzcie ze juz chodze nawet bez pomocy kul. Duzo moglbym tu pisac... Dziekuj Bogu ze zyje i ze dal mi tak ogromna szanse nowego zycia. Nie mozecie sie poddac tak jak ja. Zawsze jest przynajmniej 2 rozwiazania niz samobojstwo i pamietajcie ze zycie nie konczy sie na klopotach. Udowodnijcie samemu sobie jaka macie w sobie sile i cieszcie sie zyciem! Pozdrawiam was wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eghh ja tez to znam. Pojawiają się jak coś mnie spotka złego i czuje się wtedy jak bym byla w jakimś potrzasku nie widze innego wyjścia czuje się jak pod ścianą widząc tylko to jedne jedyne wyjście z sytuacji nie umiem za bardzo opisac tego jak to jest dokłądnie ale jakby znikały wszelkie inne sposoby poradzeni sobie a zostawał ten jeden...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a zwrociliscie uwage na to co jest najgorsze???

czlowiekowi wtedy wraca humor bo widzi rozwiazanie swoich problemow, co prawda bardzo radykalne i pewnie glupie ale jednak rozwiazanie, i to wydaje mi msie niebezpieczne ze ten falszywy dobry humor naprawde moze popchac do samobojstwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a zwrociliscie uwage na to co jest najgorsze???

czlowiekowi wtedy wraca humor bo widzi rozwiazanie swoich problemow, co prawda bardzo radykalne i pewnie glupie ale jednak rozwiazanie, i to wydaje mi msie niebezpieczne ze ten falszywy dobry humor naprawde moze popchac do samobojstwa

sebcio ja właśnie miałem wczoraj i aż do dziś rana taki fałszywy dobry humor i sam nie wiem do czego on mnie może popchnąć, ale wole nawet nie wiedzieć, Co ma być to będzie, w każdym razie to ja już wysiadam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też ostatnio nachodzą myśli samobójcze...

Nigdy nie byłam optymistką - zawsze na uboczu, najpierw przez chorobę, która zżarła mi dzieciństwo, później przez jej skutki, później przez nerwicę która uniemożliwiła mi chodzenie na np imprezy.

Przez długi czas niby wszystko było w miarę ok, ale ostatnio "wyszłam z kąta" (dosłownie i w przenośni), próbuję normalnie żyć, ale nic mi to nie wychodzi...

Nerwica i jakiś nie dający się rozplątać konflikt wewnętrzny zatruły mi życie do tego stopnia, że po prostu nie widzę innego wyjścia z sytuacji.

Pewne rzeczy można przezwyciężyć, ale jak przezwyciężyć coś, co prześladuje mnie cały czas, coś czego uniknąć się nie da?

(boję się muzyki - zaczęło się od tego że bałam się jednego konkretnego utworu, ale odkąd przestałam słuchać jej 10 godzin na dobę to boję się każdej jednej zasłyszanej piosenki - że będzie mi się tłukła w nieskończoność po głowie).

 

Z jednej strony są moi kochani rodzice, zwłaszcza mama, która walczyła o mnie zażarcie jeszcze zanim przyszłam na świat, która zawsze służyła i służy wsparciem, mimo że sama borykała się przez lata z lękiem przed śmiercią.

 

Z drugiej strony mój lęk przed tym, że nigdy nie wyzbędę się lęków, że już do końca życia będzie ono piekłem...

 

Przeraża mnie myśl o wyjściu za mąż w przyszłości, o założeniu rodziny, a najbardziej o tym, że miała bym żyć jeszcze np 40-50 lat (mam 21).

 

Ostatnio zwłaszcza coraz bardziej kusząca wydaje mi się perspektywa zakończenia tego wszystkiego w taki właśnie sposób...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam coraz silniejsze myśli samobójcze. Nie umiem się niczym zająć w ciągu dnia, bo nic mnie nie interesuje i wszystko mnie męczy. Czasem zajmę się czymś konkretnym, ale rzadko. Ciągle chce mi się płakać, ale ostatnio nie starcza mi już na to łez. Czuję wewnętrzny niepokój. Biorę leki, chodzę na psychoterapię od kilku miesięcy i dalej te okropne myśli samobójcze i niemożność znalezienia sobie miejsca. Gdy wyjdę z domu od razu chcę do niego wracać, gdy w nim jestem chcę gdzieś wyjść. Co ja mam zrobić? Macie na to jakieś sposoby? Proszę pomóżcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

Rozumiem jak jest ci ciężko, bo sama mam często podobne nastroje. W trudnych chwilach często powtarzam sobie, że nie ja jedna walczę o nowy dzień, że osób cierpiących jest wiele i oni nie poddają się i ja też nie mogę, bo kiedyś przyjdzie teń dzień, dzień który da nadzieję na szczęście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję reneSK. Może świadomość tego, że wiele ludzi zmaga się z każdym dniem jakoś mi pomoże. Nie chcę się poddawać, ale dzisiaj już byłam blisko. Nie mogę wytrzymać oczekiwania na ten szczęśliwy, pierwszy dzień. Który może wcale nie nadejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A masz jakieś zainteresowania ?

Na pewno znajdziesz coś przy czym będziesz siedziała całymi dniami.

W niczym nie widzisz sensu ?

To niemożliwe, gdyby tak było nie chciałabyś w ogóle nic robić, a Ty po prostu jeszcze nie wiesz czego chcesz ...

 

 

Który może wcale nie nadejść.

 

Jeśli wmówisz to sobie odpowiednio dobrze, to bądź pewna, że tak będzie - a więc po co te myśli ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Jojo :))

wiesz tez miałam myśli ...te "wspaniałe",jak pewnie sporo ludzi...wiem,że nie jest Ci łatwo,wręcz przeciwnie,ale dasz radę ...mówię Ci!!!!co mówi Twój terapeuta...??i po lekach faktycznie nie zauważasz żadnej poprawy?!a może leki trzeba było by zmienić...nie wiem, trudno jest mi powiedzieć,ale na pewno warto walczyć!!wiem,bo sama już nieraz tak miałam,leki też były...obecnie w za dobrej formie też nie jestem,cóż....:((Trzymaj się mocno i ciepło!!! i nie dawaj sie ,mimo wszystko!!!!naprawdę warto!!!!!!!pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A możesz powiedzieć z jakiego powodu ?

A raczej czy potrafisz określić źródło tego niepokoju ?

Kiedy on Ciebie nachodzi najczęściej i w jakich sytuacjach ?

 

Jakie były Twoje zainteresowania i dlaczego już teraz nimi nie są ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źródłem niepokoju jest konieczność przeżycia kolejnego dnia, kiedy ja chcę umrzeć. Poza tym jest to taki nieokreślony niepokój. Pojawia się gdy jestem sama. Maleje, gdy w pobliżu jest ktoś, kto mnie rozumie.

 

Mam 20 lat. Interesował mnie sport, ale teraz mam go dość. Interesowali mnie chłopcy, ale szukam kogoś zdrowego, a z drugiej strony komuś zdrowemu nie chcę niszczyć życia, więc najpierw sama muszę wyzdrowieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×