Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

bylam zgwałcona 7 lat temu. miałam wtedy 13 lat. nic nie jest dobrze. Ostatnio jest tragicznie. spędziłam tydzień na oddziale zamkniętym i tydzień na oddziale nerwic. dziś noc w szpitalu na płukasniu żołądka po połknięciu doksepinu asentry i pramolanu w ogromnych ilościach.

Nie wiem, wydaje mi si e że wszystko co robie jest pod wpływem tamtych wydarzeń. pakuje sie w chore zwiazki. mój ostatni był z dilerem i narkomanem... brak słów. jest coraz gorzej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terrorystka, niestety nie wydaje Ci się... osobiście długo myślałam, że uporałam się z podobnym przeżyciem, jednak wszystko, co robiłam w życiu prowadziło mnie tylko na dno... nie wiązałam faktów bo wolałam myśleć, że to nie tamto... takie przeżycia są trudne do nazwania. To co się z człowiekiem dzieje pod wpływem takich wydarzeń nie da się nazwać. To masa skrajności: poczucie winy, obrzydzenie, złość, agresja, strach, brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie oszukania, zagubienia, strach przed ludźmi a zarazem lgnięcie do nich... nic nie wymaże wspomnień. A kłębiące się w Nas emocje narastają z dnia na dzień. Choroby np. anoreksja, używki, niebezpieczne towarzystwo, niszczenie znajomości.... to efekt kumulacji tych emocji. Po latach odkryłam, że jedynie konfrontacja z nimi może przynieść jakąkolwiek ulgę. Lecz jeśli się zwleka, jest coraz trudniej ponieważ coraz mocniej w Nas wrastają, gromadzą się dodatkowe flustracje i złe doświadczenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konfrontacja,terapia jest trudna.trudne jest przyznanie sie do tego co nas spotkało ,czasem zepchnelismy to gdzie głeboko w nas...ale to i tak w trudniejszych chwilach gdy jestesmy słabsi wróci dlatego warto swoja energie spozytkowac na terapie i uporanie sie z edemonami przeszłosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terrorystka, poczucie winy, obrzydzenie, złość, agresja, strach, brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie oszukania, zagubienia, strach przed ludźmi a zarazem lgnięcie do nich... nic nie wymaże wspomnień. A kłębiące się w Nas emocje narastają z dnia na dzień. używki, niebezpieczne towarzystwo, niszczenie znajomości....

 

wszystko. dosłownie wszystko.

 

i coraz większe uczucie pustki w środku.

 

modle sie aby psychoterapeuta już wrócił z urlopu. Jutro tam dzwonie i spróbuje to wszystko pozbierać. bo mam coraz czesciej złe myśli w głowie. bez powodu. bo taka straszna pustka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam lat 12, kochałam grac w siatkówkę... wf-istka poleciła mnie trenerowi w innej szkole...w połowie roku przepisałam się do tej szkoły, aby moc trenować mój ukochany sport codziennie. Byłam jedna z 3 najlepszych w drużynie, szybko robiłam postępy... trener bardzo mnie lubił...Po pól roku pojechałam na swój pierwszy obóz sportowy... trener mnie chwalił, adorował - byłam w siódmym niebie, ze robię coś dobrze... po powrocie z obozu nastał nowy rok szkolny. Ze względu na to, iż z domu do szkoły miałam dość daleko, trener w porozumieniu z moja mama (ojciec w sumie z nami nie mieszkał), zaproponował, ze po szkole będzie mnie odwoził autem do domu... moja mam była zadowolona, bo ona długo pracowała,a nade mną ktoś miał piecze i nic mi się nie stanie... z początku tylko mnie odwoził, potem gdy mamie zmieniły się godziny pracy-gdy była w domu, zapraszała go w ramach wdzięczności na kawy, herbatki, poczęstunek, pogawędkę (może nawet liczyła, ze on się nią zainteresuje, bo była samotna matka)...w miedzy czasie zdarzyły się incydenty, ze trener mnie przytula, klepał, głaskał ...niby przypadkiem...nie wiedziałam, co mam z tym zrobić - nie byłam tym faktem zachwycona, ale siedziała cicho...

Potem w bodaj marcu przytrafiły mi się problemy z plecami-nie pamiętam dokładnie, chyba miała naderwany jakiś mięsień, bo nie mogłam chodzi, tylko pełzałam do WC itd. przez około miesiąc... w tym czasie mój trener zaoferował się,ze zawiezie mnie do znanego, dobrego lekarza, całkowicie za darmo-on pokrywa koszty...(nie muszę chyba podkreślać,ze nie przelewało nam się w domu), a ze lekarz zalecił tez masaże w domu, to zaoferował się,ze on mi te masaże będzie wykonywał w domu, z początku tylko wtedy, gdy moja mama była w domu, ale któregoś razu przyjechał wcześniej. Moja młodsza siostra mu otworzyła, po czym wygnała bawić się na dworze, a my zostaliśmy sami...

Głaskał, mnie dotykał (nie masował), delikatnie, ostrożnie próbował mnie zachęcić, pocałować mnie to w czoło, to w policzek, potem, kazał mi się przekręci, żeby mi wymasować plecy (to wszystko dla twojego dobra mówił, żebyś mogla szybko wrócić do treningów). Pod czas tego masażu pozwolił sobie delikatnie dotykać mnie niżej niż ustawa przewiduje...Gdy moja mama przyszła pow. ze już mnie pomasował, poszli posiedzieć przy kawce, a ja sobie tak leżałam w swoim pokoju... Po jego wyjściu wspomniałam delikatnie mamie, ze trener mnie trochę drażni, ze tak przyjeżdża, lecz ona to zbagatelizowała mówiąc, ze to przecież dobry człowiek, ze mnie odwozi, płaci za lekarza, poświecą swój czas na masowanie moich bolących pleców, ze nikt nie jest idealny,ale ze to dobry człowiek,a ja jestem przewrażliwiona.

Od tamtego czasu coraz częściej bywał u mnie w domu, coraz częściej pod nieobecność mamy, coraz bardziej się do mnie zbliżał... a ja sparaliżowana strachem, cala sytuacja, która zupełnie nie mieściła mi się wtedy w głowie, nic nie robiłam tylko przyzwalałam na to, aż nadszedł ten dzień, kiedy nie poprzestał na całowaniu po policzkach ,czole, czy głaskaniu, lecz siadając koło mnie, zaczął mnie całować, lubieżnie dotykać po całym ciele, rozbierając i przesuwając rękoma po moim nagim ciele... dotykał mnie również poniżej pasa, próbując doprowadzić mnie do orgazmu...

 

to wszystko trwało około rok...a ja siedziałam cicho, nikomu nic nie mówiąc... nigdy nie wsadził mi członka, nigdy go nawet nie widziałam...lecz tego typu sytuacje mniej lub bardziej odważne zdarzały się dość często w przeciągu tego roku...aż coś we mnie pękło...zadzwoniłam do niego w nocy, powiedziałam, że nie wytrzymam tego dłużej psychicznie, ze powoli wariuje i jeżeli nie przestanie przyjeżdżać, to powiem o wszystkim mamie i dziadkowi. Więcej się to nie powtórzyło, ale podczas treningów zaczął mnie gnębić, krzyczeć, wyżywać się nie wystawiał mnie w meczach...gdy zdobyłam się na odwagę, aby mu to wygarnąć, przyparł mnie do ściany w kantorku wuefistów grożąc, żebym się nie wychylała, bo pożałuje. Minęły wakacje, ja nie pojechałam na obóz, po powrocie do szkoły zostałam oddalona z drużyny (mieliśmy klasę sportowa - on był tez naszym wychowawca)...wtedy się załamałam...poszłam porozmawiać z dyrektorką szkoły. Siedziałam u niej pół dnia i płakałam. Kazała spisać mi wszystko na papierze. Z tym poszła skonsultować się z dwójka pozostałych dyrektorów, pewnie z pedagogami - na następny dzień moja mama została wezwana do szkoły - na konfrontacje z wychowawca. Nie mogla w to co napisałam uwierzyć, płakała, że niszczę człowiekowi życie, bo on teraz straci prace... (dyrekcja, nie była do końca pewna, czy pow. prawdę, czy może mszczę się za odsuniecie z drużyny i kazali mu podpisać dobrowolna rezygnacje z pracy w tej szkole -za porozumieniem stron czy coś takiego- a oni tego nie nagłośnia.).

 

W rezultacie nikt mi nie uwierzył... a w dniu odejścia mojego wychowawcy-wuefisty ze szkoły, inna wuefistka zaciągnęła mnie na rozmowę, naskoczyła na mnie,ze przypadkiem to co napalam (ok.10 stron) przypadkiem przeczytała jak była u Pani dyrektor w gabinecie,a ona na chwile wyszła (co wg mnie jest nie możliwe- mój wychowawca musiał jej wszystko zrelacjonować zanim odszedł), zaczęła na mnie naskakiwać, jak mogę komuś z zawiści życie marnować... itd... - nie trzeba chyba dodawać, ze po cichu cala rada pedagogiczna wiedziała, ze ten i ten odszedł ze szkoły,bo ta i ta uczennica to i to powiedziała dyrekcji...

Po latach od tego wszystkiego wiem, ze również uczniowie wiedzieli dość sporo...nie wiedzieli może, ze to byłam na pewno ja,lecz się domyślali, ze to mogłam być ja (przecież ja odwoził kiedyś, przecież to była jego faworytka, przecież ogoleni miał opinie zboczeńca w szkole ,bo ślinił się na starsze rocznikiem dziewczyny).

 

To nie był gwałt - nie wiem, jak to sklasyfikować...udało mi się to w dużej mierze wymazać z pamięci - wraca to do mnie baaaardzo, baaardzo rzadko...,ale wiem, że moje nerwice lękowe oraz różne dziwne stany zaczęły się właśnie od tych zdarzeń... zawsze byłam bardzo wrażliwą, skryta i spokojną dziewczyna...ale te wydarzenia zapoczątkowały moje problemy na dobre...

Po tych wszystkich latach, teraz kiedy patrze na to z punktu widzenia osoby dojrzalej, nie przezywam tego, co kiedyś zaszło... jak wspomniałam, wraca to do mnie niezmiernie rzadko, od samych tych myśli nie popadam już w paranoje, odsuwam je natychmiast na bok, wymazuje z głowy...

 

W zasadzie sama nie wiem, dlaczego właśnie dziś i teraz postanowiłam się tym podzielić... NIE WIEM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze ze piszesz mysle ze kazdy z nas ma taka potrzebe a w zyciu realnym w bliskim srodowisku nikt nie wierzy,bagatelizuje lub wrecz nas obwinia za to co nam sie stało.Tutaj wśród ludzi którzy to przezyli możemy szczerze wyrazic swoje uczucia majac większe szanse na zrozumienie po prostu.Wiem ze opisanie tego wszystkiego nie było łatwie mam nadzieje ze dobrze się po nim czujesz.Jestes na terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze ze piszesz mysle ze kazdy z nas ma taka potrzebe a w zyciu realnym w bliskim srodowisku nikt nie wierzy,bagatelizuje lub wrecz nas obwinia za to co nam sie stało.Tutaj wśród ludzi którzy to przezyli możemy szczerze wyrazic swoje uczucia majac większe szanse na zrozumienie po prostu.Wiem ze opisanie tego wszystkiego nie było łatwie mam nadzieje ze dobrze się po nim czujesz.Jestes na terapii?

 

 

 

Szczerze mówiąc czuje się tak samo, jak pisałam, wspomnienia udało mi się wymazać z pamięci, wiec wracają do mnie niezwykle rzadko, a i tak jak już się pojawia, zaraz je wymazuje...

Jestem na forum od kilku dni, (tz.pisze od kilku dni, a od około 3 lat przeglądam forum co jaki czas) i z dnia na dziej mam jakieś dziwne pragnienie wyżalenia się, wyrzucenia z siebie tego balastu, aczkolwiek w przypadku problemów z nerwica, wyrzucanie balastu z głowy nie przynosi mi to ulgi, wręcz przeciwnie, od momentu gdy napisałam tu pierwszy post- w temacie nerwicy lekowej, zaczęłam mieć problemy ze snem, koszmary, natrętne myśli, od wczorajszego wieczoru do tego doszło jeszcze przygnębienie i złość - strasznie denerwują mnie nawet drobiazgi, jestem strasznie podenerwowana :?

 

Nie nie jestem i nigdy nie byłam na żadnej terapii, nie mam odwagi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy byłam małą dziewczynką, miałam 7-9 lat był taki pan... Przyjaciel rodziny. Przychodził i mnie rozbierał, dotykał w sposób, w jaki nie powinien, w miejscach, w jakich nie powinien mnie dotykać. Źle się z tym czułam, robiłam wszystko, żeby nie zostawać z nim sam na sam. Ale to trwało, on nie chciał przestać. Mówiłam, że to źle, że nie wolno, a on na to, że to nic takiego i że mam być cicho i nie mówić rodzicom, bo wtedy mi się od nich dostanie, a nie jemu. Uwierzyłam. I długo wierzyłam, że to moja wina, nadal się obwiniam, nie potrafię zapomnieć, jest to gdzieś we mnie, ale nauczyłam się z tym jakoś żyć. Nikomu nigdy nie powiedziałam. Zawsze się wstydziłam, bałam. Niby kto by mi uwierzył? Przecież to zawsze był porządny człowiek, z dobrą opinią, wszyscy go uwielbiali. Teraz... Nienawidzę swojego ciała, nienawidzę mężczyzn, nienawidzę, kiedy ktoś mnie dotyka. Czuję do siebie wstręt i wstyd. Nie mogę o tym nikomu powiedzieć. Właściwie nigdzie jeszcze o tym nie pisałam, nikomu nie mówiłam... Nienawidzę tych wspomnień, chciałabym je po prostu wymazać, nie pamiętać. Powiedzieć komuś? Nie, nigdy tego nie zrobię. Boję się, że mi nie uwierzą, boję się, że zniszczę człowiekowi życie, że mnie będą wytykać palcami, dziwnie patrzeć, śmiać się. To okropne. Nienawidzę tego. Teraz ten człowiek przychodzi jak gdyby nic się nigdy nie wydarzyło, rozmawia z rodzicami, ze mną... A kiedy nie chcę się z nim spotykać, kiedy wychodzę z domu jak on ma przyjść, słyszę tylko, że przesadzam... Zawsze słyszę, że przesadzam. Co bym usłyszała, gdybym powiedziała o przeszłości? Pewnie usłyszałabym, że kłamię, że to przeze mnie, że niczego mu nie udowodnię. Nie, nigdy nikomu o tym nie powiem. Dziękuję, że mogłam choć trochę opowiedzieć Wam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do Shadowmere i Kleome. Psychoterapeuta na pewno Wam uwierzy. Zacznijcie od tego. Nie stawiajcie sobie od razu zbyt ambitnego celu, by stanąć do konfrontacji z mężczyznami, którzy Was skrzywdzili. Szukajcie terapii, bo szkoda życia. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żyję z podobną tajemnicą-współczuję.

 

Ja już to mam za sobą. Postanowiłam powiedzieć rodzicom.

Jak miałam 13 lat to mój wujek (!) próbował mnie obmacywać, trzymać na siłę, wykorzystywał każdą okazję. Często jak u nas nocował to zakradał się w nocy do mojego pokoju, siadał koło mnie (udawałam, że śpię- wtedy szybciej wychodził) i gładził moje nogi. Raz usiadł i próbował mi wsunąć rękę pod bluzkę, ale zerwałam się na nogi, a on udawał że przyszedł sprawdzić czy już wstałam. Co ciekawsze od dziecka go lubiłam, był dla mnie wzorem- mądry, dobry, uczynny.

Kilka lat wiedziała o tym tylko moja przyjaciółka.

 

Żałuję, że powiedziałam rodzicom. Odpowiedz nie była miła:

-Wujek już dawno kobiety nie miał, na pewno nie chciał nic złego.

 

 

Kur*a, że co?!

Nie miał dawno kobiety i to mu daje prawo do macania dziecka?!

 

...

Ale minęło kilka lat, nadal go lubię. Choć trzymam dystans. Nie wiem co go nawiedziło wtedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magdaa,

 

A ile mial lat ? Dobrze, ze go dalej lubisz ^^ , moze nie mogl sie powstrzymac hahaha zartuje ofc.

 

Heh ;) Miał jakieś 43 lata wtedy. Trochę za dużo jak dla 13 latki wg mnie. Prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magdaa,

 

O LOL ja myslalem, ze mial z 18-25 lat i po prostu hormony mu tak buzowaly, ze...wiesz jak to jest u facetow, reka sama wskakuje tam gdzie...powinna (albo nie powinna ;) ).

 

Jak mial 43 lata to chyba rzeczywiscie dawno kobity nie mial. Mialas 13 lat ? To chyba musialas byc wczesno rozwijajaca sie fizycznie, moja siostrzenica ma 13 lat i wyglada na totalnego dzieciucha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mając 13 lat wyglądałam prawie identycznie jak teraz, byłam tak samo wysoka i miałam już spory biust (wtedy B, teraz C). Jedyna różnica była taka, że byłam szczuplejsza i miałam węższe biodra.

Ale widać jemu to nie przeszkadzało.

A propo w tamtym czasie biegał za mną jeden 21 latek. To dla mnie też patologia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×