Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

@Lilith myślę o lekach, żeby w końcu iść do lekarza, ale za każdym razem jak o tym wspominam, to mam wrażenie że mam podcinane skrzydła. "przecież i tak nie pójdziesz", "wrócisz do normalności to ci przejdzie", "nie masz teraz aktywności fizycznej i to cię ciągnie w dół, zawsze tak jest".. ale przemyślę raz jeszcze na spokojnie ten temat. W końcu to zależy tylko ode mnie. 

 

21 minut temu, Lilith napisał:

Musiałabyś się skonfrontować z tym, co boli. Człowiek ucieka przed bólem, więc nic dziwnego, że nie chcesz tam jechać.  Patrząc na Twój obecny stan osobiście - odradzam. Mogłoby Cię to dość mocno pociągnąć w dół. Konfrontacja jak najbardziej, ale nie na chwilę obecną.

Jeździłam tam już, nie raz, nie dwa. Tylko że teraz nie dam rady, mam wrażenie że puknięcie w czuły punkt i wszystko się posypie. Czasami się zastanawiam tylko dlaczego o tym nie pamięta i chce tam jechać.. przecież mówiłam. Czasami mam wrażenie że własne emocje odbierają nam racjonalne myślenie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Lilith napisał:

Bardzo możliwe. Źródło doła gdzieś jest tylko zakamuflowane. Szkoda, że nie masz z kim popracować, żeby dojść, co wywołuje dołek.

U mnie ok. Leki działają, jestem stabilna. Uczę się nowych rzeczy w związku i jest dobrze. Powoli zaczynam się cieszyć życiem. Mogę powiedzieć, że po ciężkim epizodzie depresyjnym po szpitalu wracam do siebie. Objawy ustępują, śpię. 


Super wiadomości! Cieszę się, że jesteś w dobrej kondycji 🙂 .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Lilith napisał:

No zobaczysz. Każdy reaguje inaczej. Ja niby też teraz próbuję z ziołami, ale zestaw leków mam ;) 

No własnie ja próbuje na razie tylko ziołowymi ale jak Terapia będzie dalej tak szła szybko do przodu to podejrzewam, że biegusiem będę leciała do Psychiatry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Lilith napisał:

Możesz krzyczeć. Sama wiesz jak jest....

Myślę też, że sama zdajesz sobie sprawę z tego, jakie są fakty, jak to wygląda i ile trzeba wylać łez, żeby  to się wreszcie odczepiło. Musi runąć, żeby można było na nowo zbudować. Na niepewnych fundamentach nic nie powstanie...

Tak, wiem jak to będzie wyglądało. Albo domyślam się jak to ma wyglądać. 

Tylko że ja nie wyobrażam sobie, że to co mam musi runąć....boję się tego 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Lilith napisał:

Ja też się tego bałam. Uważałam, że się rozpadnę, nie pozbieram, że to będzie mój koniec. Bardzo ciężko było mi dobrnąć do etapu, że  jednak trzeba to zrobić. Bałam się też przez wzgląd na to, że wówczas nie miałam ani jednej bliskiej osoby, która mogłaby mnie przynajmniej przytulić jak płaczę. Musiałam to w sobie zamknąc i iść do pracy, bo od tego zależało czy przetrwam. Było bardzo ciężko. Nieraz szłam ulicą płacząc. Ale tak musiało być...

 

Boję się tego płaczu. Przeraża mnie

I jeszcze muszę pracować. Przecież to tak jakbyś sama sobie strzeliła w kolano

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Lilith napisał:

Ona doskonale wie, że ta sesja była podszyta ogromnym lękiem przed poruszeniem czegoś trudnego. Włączył ci się mechanizm obronny...

Ale powiem Ci że nawet nie wiem kiedy włączyłam ten mechanizm. On nagle się pojawił i poszedł sobie jak skończyłysmy rozmawiać. A potem żal, że nie powiedziałam nic z listy.

A na sam koniec powiedziała mi, ze ciężko będzie coś ruszyć jeżeli czegoś nie chce zobaczyć. Porównała to do podnoszenia kamieni Ja i ona będziemy podnosić kamienie A te karaluchy czyli moja przeszłość, mocne i źle emocje, doświadczenia trzeba będzie je mocno oswietlic i popracować nad oczyszczeniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracam do tych chwil, często nieświadomie. Robię to głównie w mojej głowie, jeszcze nie umiem o tym mówić. Ogromny wstyd mnie przed tym powstrzymuje. Dlaczego to ja się wstydzę? Przecież to nie moja wina. Jednak teoria nie przekłada się na praktykę. Czuję się winna i brudna. Mam wrażenie, że każdy kto na mnie patrzy, wie o tym co się stało. Jakbym miała to wypisane na twarzy. Może rzeczywiście mam to wypisane? Staram się uśmiechać, udawać że wszystko jest dobrze, jednak co raz gorzej mi to wychodzi. Przestaję mieć na to siły. Czuję jak wciąga mnie to i dusi. Czuję zapach, dotyk i paraliżujący strach. Jedna, nic nie znacząca wiadomość potrafi rozwalić wszystko co udało mi się poskładać. Coś w środku mnie się buntuje, nie chce do tego wracać. Upokorzenie, ból.. nawet nie wiedziałam ile jestem w stanie znieść. Wszystko ma jednak swoją granicę. Moja przesuwana jest od tylu lat, przez wiele osób. Dlaczego ludzie tak krzywdzą innych?  Kiedy będzie koniec? Ile czasu minie zanim się podniosę? Czy dam sobie z tym radę? Muszę, bo mam dla kogo... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lilith co będzie jak nie dam rady tego pokonać? to jest tak silne, że czuje jak mnie paraliżuje. Poza wstydem jest poczucie zrzucania swoich problemów na kogoś innego. Zawsze starałam się dawać, niekoniecznie brać.. Mam w sobie tylko sprzeczności, czasami sama nie wiem gdzie w tym wszystkim jestem prawdziwa ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oburzenia nie czuje, ale jednak myślę, że nie tędy droga.  Winno się dążyć do nieuchronności kary i podwyższyć jej minimalny zakres. Gdyby przykładowo w Polsce kara za ten czyn zaczynała się od 10 lat bezwzględnego pozbawienia wolności i takie wyroki byłyby egzekwowane, to myślę, ze to by prędzej coś zmieniło. Pamiętajcie, że nawet wymierzenie kary śmierci odbywa się przy zachowaniu procedur, skazany może być  znieczulony i nieświadomy.  W moim poczuciu to nie jest kara, ale w jakimś sensie pojmuję potrzebę odwetu, jednak sięganie po taki wymiar kary, która usmierca kojarzy mi się z bezradnościa systemu i jego nieudolnoscią. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś bardzo mnie to nie oburzyło, natomiast zastanawiam się czy kara śmierci nie będzie tutaj zbyt "łaskawa". Jeśli zniszczył komuś życie, spowodował cierpienie to chciałabym żeby dostał to samo. Żeby przez resztę swojego parszywego życia cierpiał. Bardziej byłabym jednak za kastracją bez znieczulenia i jakimiś pracami w kopalniach. Ewentualnie przywiązanie do skały i wyjadanie wątroby przez orła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×