Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

34 minuty temu, antylopa napisał:

Dziewczyny a teraz tak na spokojnie, jak już opadły emocje.

Czy któraś z Was na spokojnie przeczytała to co pisał Przypadkowy?

Bo jakoś mam wrażenie, że go trochę zrozumiałam i wiem co chciał nam przekazać

 

Ja czytałam to bardzo "na spokojnie". I wiem co chciał przekazać.

Tylko wiem też, że to tak nie działa. Bo to cały czas przerabiam.

Doskonale wiem, że ktoś kto mi to zrobił jest kupą gówna i niczym więcej. Tylko to nic nie zmienia w kwestii tego jak ja się z tym czuję. Nie powoduje, że flashbacki znikają i przestaje mi się to śnić co noc.

Nie znika nagle poczucie winy, dowalanie sobie że mogłam zrobić coś więcej, że mogłam się obronić.

I w zasadzie nie widzę tu pola do dyskusji, bo ja z tym żyję, a on gdyba.

W sumie to myślałam kiedyś podobnie. Nie rozumiałam tego, że można za coś takiego katować siebie. Dopóki mnie to nie spotkało. 

 

Jeżeli chodzi o drogę prawną i o to co pisał na temat fałszywych oskarżeń, to już zupełnie było strzelanie na oślep z jego strony.

Bez jakiejkolwiek wiedzy na temat tego jaka jest w tej kwestii rzeczywistość.

Pomijam już to, że opisywanie jakiś heheszek z kumplami na temat tego, że jak jakaś dziewczyna któregoś oskarży to ma pozamiatane, było dla mnie dość dotkliwe.

 

Tak jak rozumiałam, ze pierwszy post był napisany w dobrej intencji, tak każdy kolejny był co raz bardziej irytujący.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.12.2019 o 21:30, antylopa napisał:

Dziewczyny a teraz tak na spokojnie, jak już opadły emocje.

Czy któraś z Was na spokojnie przeczytała to co pisał Przypadkowy?

Bo jakoś mam wrażenie, że go trochę zrozumiałam i wiem co chciał nam przekazać

Zdecydowanie na spokojnie czytałam jego posty. I zgadzam się z @Disappear ze nie ma racji. Nie przeżył tego, więc nie wie co czuje osoba po przejściach. 

W zasadzie do dnia dzisiejszego w gorszych chwilach wracam do tego koszmaru niezależnie od siebie. Wiem że będzie mi to towarzyszyć do końca życia i żadne zadośćuczynienie w postać kilku lat więzienia tego nie zmieni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście Wy tez macie racje. Podejrzewam, że nikt nam nie wynagrodzi tej krzywdy i czasu też nie cofniemy. Będzie pewnie nam to nie raz wracało i non stop będziemy się tutaj spotykać, żeby się wspierać.

Ale są tez osoby, które będą nam chciały "pomóc" i ta pomoc albo będzie trafna albo nie.

Przypadkowy chciał nam pokazać, że dla niego trochę inaczej się to odbywa. Chciał wytłumaczyć gwałciciela albo nie chciał. Trochę kiepsko mu to szło ale próbował. A my trochę na niego naskoczyłyśmy.

Nie wiem jak wygląda sytuacja w sądzie wiec tutaj też nie mogę się wypowiedzieć ale może komuś ten wpis pomoże i zgłosi do odpowiednich służb.

Jeżeli nie mam racji to przepraszam, może chce go wytłumaczyć na siłę.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@antylopa nie przepraszaj. Masz prawo do własnych odczuć i własnego zdania.

Ja po prostu przedstawiam swój punkt widzenia. Z pozycji kogoś kto to przeżył i nadal przeżywa. Również na drodze prawnej.

W mojej opinii nie ma równowagi w takiej dyskusji gdzie jedna strona opiera się na doświadczeniach własnych a druga na jakiejś książkowej teorii i gdybaniu. I to jedynie starałam się przekazać.

Tak samo jak to, że to jest strasznie delikatna kwestia i naprawdę potrzeba tu dużo zrozumienia i wyczucia żeby kogoś po takich przeżyciach wesprzeć. 

Jedno słowo potrafi wywalić mi korki niezależnie od intencji w jakiej padło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Disappear napisał:

@antylopa nie przepraszaj. Masz prawo do własnych odczuć i własnego zdania.

Ja po prostu przedstawiam swój punkt widzenia. Z pozycji kogoś kto to przeżył i nadal przeżywa. Również na drodze prawnej.

W mojej opinii nie ma równowagi w takiej dyskusji gdzie jedna strona opiera się na doświadczeniach własnych a druga na jakiejś książkowej teorii i gdybaniu. I to jedynie starałam się przekazać.

Tak samo jak to, że to jest strasznie delikatna kwestia i naprawdę potrzeba tu dużo zrozumienia i wyczucia żeby kogoś po takich przeżyciach wesprzeć. 

Jedno słowo potrafi wywalić mi korki niezależnie od intencji w jakiej padło.

 

Oczywiście, że osoby , które tego nie doświadczyły nie maja zielonego pojęcia co odczuwamy tym bardziej, że Ty jeszcze walczysz w sądzie.

Mam wrażenie że mężczyźni w ogóle nie potrafią być w takich tematach delikatni. Pomijając, że czasami chcą dobrze to i tak wychodzi jak zwykle.

Oj korki to mnie też bardzo często wyrzuca. Nawet komentarze przypadkowego z początku wyrzuciły mnie z butów ale potem chwile zastanowiłam się nad tym co napisał.

Może był początkującym prawnikiem i bardziej ma wiedzę teoretyczną niż praktyczną.

Lilith zakończyła temat z Przypadkowym na dobre :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak: na początku staram się wysłuchać i zrozumieć, co kimś powoduje, że ma taki, a nie inny punkt widzenia. Niestety pod tzw. chęcią pomocy i zrozumienia, często kryje się nieudolność tych działań, a wręcz zadawanie kolejnych ran. Jeśli ktoś nie wie jak pomóc, to wystarczy, "Nie wiem jak Ci pomóc, ale wspieram". Wszelakie porady jak sobie z tym radzić przyjmuje jedynie od osób, które mam za wystarczająco wykwalifikowane, by takowych udzielać, czyli specjalistów lub osób, które same przez to przechodzą i dzielą się tym trudnym doświadczeniem. Niestety cała reszta to najczęściej klasyka z gatunku nie wiem, ale się wypowiem. Mimo najszczerszych intencji to właśnie te wypowiedzi są bolesne, bo podlane pewna ignorancją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikogo nie trzeba klepać po plecach ani współczuć jeśli się tak nie czuje.  W takich sytuacjach, właściwie każdej gdy temat jest delikatny wystarczy prosta zasada, że milczenie jest złotem. To trochę tak jakbym napisała do osoby poruszającej się na wózku będąc pełnosprawną, wiem, że to trudne, ale może warto pomyśleć, że pijany kierowca który odebrał ci władzę w nogach był glupkiem, a przecież masz sprawne ręce, przecież nadal się poruszasz. Tylko, że ten "ruch" kompletnie się zmienił, jest inna perspektywa, zmieniło się całe życie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, antylopa napisał:

Ignorancja boli bardzo ale ciężko jest wymagać od wszystkich by nas klepali po głowie i współczuli.

 

Ja tego nie wymagam. Nawet tego nie chcę.

Wiem też, że muszę to porządnie przepracować na terapii żeby móc jakoś w miarę normalnie funkcjonowac. Dlatego zgłosiłam się z tym do kogoś kto według mojej opinii jest w stanie mi pomóc. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim otoczeniu (w waszym zapewne też w końcu nie ma się czym chwalić...) mało kto wie o tym co przeżyłam. Mogę wyliczyć te osoby na palcach jednej ręki. Oczywiście wśród znajomych są różne poglądy na niektóre tematy. Czasem na imprezie ktoś potrafi powiedzieć z pozoru nieznaczace stwierdzenie a ja przez kolejne 2tygodnie przeżywam wszytko na nowo... 

Akurat osoby które wiedzą nigdy nie powiedziały mi nic w stylu "nie znam się, wypowiem się bo wszystko wiem", z reguły to była po prostu ich obecność... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tylko jedna osoba wie ze znajomych i tyle.

Moi pacjenci czasami walna coś czasami z żartem, Np a to dobra to ja na gwałt załatwię to skierowanie i przyniosę....

Albo wchodzę do domu pacjenta i nagle ktoś mnie przestraszy bo nie spodziewałam ale że ktoś już za drzwiami stoi i czeka na mnie. I przeważnie albo się odsune albo czasami mi się wyrwie soczyste kurde... I ktoś z tekstem...spokojnie przecież nie zgwałcę Pani bo jeżdżę na wózku i zdąży Pani uciec.

Niestety ludzie mają różne poczucia humoru i czasami ich poczucie humoru potrafi mi porządnie zepsuć dzien

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam podobnie. Przez jakiś czas wiedziała jedynie terapeutka.

Niestety z uwagi na drogę prawną sprawa nieco się rozłazi i to też jest dla mnie problem.

Osób, które wiedzą teraz jest jakiś promil i na szczęście dbają o mój komfort w sensie nie narzucania mi tego tematu.

Co do tekstów i innych stresorów, to niestety nie da się uniknąć wszystkiego.

Zresztą unikanie to żadna metoda.

Mi mocno pomogły w wielu aspektach ekspozycje in vivo w ramach "przedłużonej ekspozycji".

Nie udało się ogarnąć wszystkiego, jednak ilość rzeczy które mnie wycinały zdecydowanie się zmniejszyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Lilith napisał:

Wywalałam z tego działu niejedną osobę. Uważam, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, żebyśmy czuły się tutaj bezpiecznie. Sama po sobie wiem, jak wiele krzywdy może wyrządzić ignorancja, chęć pomocy mimo braku odpowiedniej wiedzy. Często próbowano mnie "zbawiać", co było kiepskim pomysłem. Później, kiedy okazywało się, że dana osoba nie jest w stanie pomóc, to spotykałam się z niechęcią, wrogością, ponieważ ona chciała pomóc, a ja jestem taka okropna i dalej cierpię. Napędzało to poczucie, że jestem beznadziejna. No nie. W ten sposób to nie działa. Nie tylko dobre intencje trzeba brać pod uwagę. Forma pomocy, wiedza i umiejętności liczą się bardziej. I interweniować będę zawsze, kiedy uznam, że obecność danej osoby może przynieść komuś więcej szkody niż pożytku. 

 

Ukłon dla Ciebie, że pilnujesz tutaj porządku :D 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Lilith napisał:

 Sama po sobie wiem, jak wiele krzywdy może wyrządzić ignorancja, chęć pomocy mimo braku odpowiedniej wiedzy. Często próbowano mnie "zbawiać", co było kiepskim pomysłem. 

W punkt. Raz usłyszałam coś  od  bliskiej osoby z dobrymi intencjami, co powinnam zrobić, by sobie pomóc. Wiem, że chciała dobrze, ale tak się nie da, iść zgodnie z jakimś protokołem, gdzie wystarczy jedna rzecz i jesteś wytracona z równowagi. Trudno to niestety wytłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Illi napisał:

To chyba dużo jeszcze przede mną. 

 

O wiele trudniej poradzić sobie z tym jak masz jakieś bodźce, które to w kółko odpalaja.

Nie wiem jaki masz kontakt. Pośredni, bezpośredni ale to trudne jeżeli jest jakikolwiek. 

Niestety wiem z doświadczenia.

 

@moja_osoba ja podobnie. Wbija mi czasem taki flashback gdzie jedyne co czuję to to, że chcę umrzec. I często żałuję że to się wtedy nie stało.

Teraz jest trudniej. Ze świadomością ze komuś będzie przykro, że są jakieś istoty zależne ode mnie i nie mogę ich zostawić.

Ale wtedy... to było jedyne co czułam.

Że nie chcę żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Disappear napisał:

 

O wiele trudniej poradzić sobie z tym jak masz jakieś bodźce, które to w kółko odpalaja.

Nie wiem jaki masz kontakt. Pośredni, bezpośredni ale to trudne jeżeli jest jakikolwiek. 

Niestety wiem z doświadczenia.

Tylko pośredni. Albo aż. Rzadko ale jest. I w sumie to wystarczy. Poza tym miejsca. Nienawidzę świąt właśnie że względu na konieczność powrotu w rodzinne strony. 

 

Ostatnio coraz częściej mam ochotę to zakończyć... I coraz mocniej chce to zrobic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Illi napisał:

Tylko pośredni. Albo aż. Rzadko ale jest. I w sumie to wystarczy. Poza tym miejsca. Nienawidzę świąt właśnie że względu na konieczność powrotu w rodzinne strony. 

 

Wiem, że rzadko to jest o wiele za dużo.

Może spróbuj zadbać w tej kwestii o siebie przez np. najbliższy rok i nie jeździj "tam" na święta. Wyjedź gdzieś, odpocznij.

Ludzie co raz częściej tak robią.

 

9 godzin temu, Illi napisał:

Ostatnio coraz częściej mam ochotę to zakończyć... I coraz mocniej chce to zrobic

 

Ja wiem, że bardzo trudno jest z tym żyć. Ale żyjesz i masz szansę zrobić jeszcze wiele z tym życiem. Tylko daj sobie szansę.

Tak, wiele razy żałowałam, że wtedy nie umarłam. To się nie stało ale teraz oprócz tego, że muszę być żeby się opiekować tymi którzy zależą ode mnie, to nadal mam szansę.

I próbuję. Chociaż to cholernie trudne i bolesne.

Ale tak sobie pomyślałam, że zabić się mogę zawsze, to jest najłatwiejsze, tylko przed tym wykorzystam wszystkie drogi, które mogą zmienić moje samopoczucie, myślenie o sobie, poczucie własnej wartości. Zmienić moje życie.

 

Nie wiem czy korzystasz z jakiejś terapii. Mi terapeutka bardzo pomaga.

Mam ten komfort, że mogę się do niej odezwać w każdej chwili. To jest dość cenne, bo miewam totalne zjazdy, kiedy zalewa mnie bezradność i poczucie bezsensu wszystkiego a że działanie impulsywne nie jest mi obce, to taki bezpiecznik w postaci tego, że ona jest i mogę się jej wygadać czy wypisać się przydaje.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Disappear napisał:

 

Wiem, że rzadko to jest o wiele za dużo.

Może spróbuj zadbać w tej kwestii o siebie przez np. najbliższy rok i nie jeździj "tam" na święta. Wyjedź gdzieś, odpocznij.

 

Niestety nie wchodzi to w grę. Moi rodzice by mnie chyba już totalnie wyklneli.  Święta to czas który musimy spędzać razem i koniec. 

Nie zawsze mam takie same odczucia jak tam jestem. Czasami kompletnie mnie to nie rusza, a innymi rozwala mnie na kawaleczki... 

Godzinę temu, Disappear napisał:

 

Ja wiem, że bardzo trudno jest z tym żyć. Ale żyjesz i masz szansę zrobić jeszcze wiele z tym życiem. Tylko daj sobie szansę.

Tak, wiele razy żałowałam, że wtedy nie umarłam. To się nie stało ale teraz oprócz tego, że muszę być żeby się opiekować tymi którzy zależą ode mnie, to nadal mam szansę.

I próbuję. Chociaż to cholernie trudne i bolesne.

Ale tak sobie pomyślałam, że zabić się mogę zawsze, to jest najłatwiejsze, tylko przed tym wykorzystam wszystkie drogi, które mogą zmienić moje samopoczucie, myślenie o sobie, poczucie własnej wartości. Zmienić moje życie.

 

Uważasz że zabić można się zawsze? Próbowałaś kiedyś? Ja tak. I chyba w takim razie jestem zbyt wielkim tchórzem bo nie dałam rady. Nie potrafiłam zrobić tego jednego jebanego kroku do przodu. I teraz też bym nie umiała .. 

 

 

Nie chodzę na terapię mimo że wiem że powinnam. Mam 3 osoby dzięki którym jakoś się trzymam i myślę że to one są narazie bezpiecznikiem. Natomiast bardzo nie lubię prosić ich o pomoc. Czuje że ich obciazam A bardzo tego nie chce. Staram sie być silna i samowystarczalna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Illi napisał:

Macie jakikolwiek kontakt z osobami które to zrobiły? Wspólny znajomi, wspólne osiedle, cokolwiek?

Niestety mam kontakt stały. Jest to dla mnie bliska osoba od której nie potrafię się odciąć. Wywalam przez to do kosza sporo efektów terapii. Poza T wiedzą o tym co się działo 3 osoby i każda z nich mnie mocno wspiera w tym by zerwać lub ograniczyć do minimum ten kontakt. W święta strzeliłam sobie w głowę spotykając się z tą osobą przy jednym stole.

2 godziny temu, Illi napisał:

Uważasz że zabić można się zawsze? Próbowałaś kiedyś? Ja tak. I chyba w takim razie jestem zbyt wielkim tchórzem bo nie dałam rady. Nie potrafiłam zrobić tego jednego jebanego kroku do przodu. I teraz też bym nie umiała ..

Można się zabić zawsze. Ale tak jak pisze @Disappear warto najpierw sprawdzić wszystkie inne możliwości. To, że nie dałaś krok do przodu nie znaczy, że jesteś tchórzem. Coś jednak w Tobie wiedziało, że jeszcze jest szansa, nadzieja na jakąś zmianę. Mam za sobą 3 próby. Czy bym zrobiła ten ostateczny krok? Nie wiem. Wiem, że były osoba, które mnie ściągały i wyciągały pomocną dłoń.

2 godziny temu, Illi napisał:

Nie chodzę na terapię mimo że wiem że powinnam. Mam 3 osoby dzięki którym jakoś się trzymam i myślę że to one są narazie bezpiecznikiem. Natomiast bardzo nie lubię prosić ich o pomoc. Czuje że ich obciazam A bardzo tego nie chce. Staram sie być silna i samowystarczalna

Właśnie dlatego myślę, że powinnaś iść na terapię. Bo T nie obciążysz tym, nie masz powodu mieć poczucia winy gdy z nią rozmawiasz. Jeżeli daje Ci nr tel lub maila to po to byś pisała. Warto spróbować choć początki są straszne i wiele może się wydarzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@el33 nie umie wykonać kroku aby pójść na terapie. Nie wiem gdzie iść i gdzie szukać. Nie umiem się przemoc żeby wykonać chociaż ten 1. krok. Poza tym uważam że mówiąc o swoich problemach komukolwiek, chociażby i T., obciazam ja. 

 

Mogę się spotkać kto to dla Ciebie jest? Myślałam że ja mam pod tym względem dziwne relacje ale nie siadam z nim do stołu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Illi nim wykonałam krok w stronę terapii minęło dużo czasu. Szukałam informacji, czytałam, zaczęłam bywać na forach, szukać, pytać jak to wygląda. Też miałam dosłownie te same obawy co Ty. Nawet do tej pory obawiam się, że swoją historią obciążam T mimo iluś zapewnień z jej strony. Każdy musi znaleźć swoją motywację albo swoje dno.

To co możesz spróbować jeżeli będziesz mieć trochę siły i ochoty to poczytać czym jest psychoterapia, jak wyglądają wizyty. Spróbować zaciekawić się samym procesem. Możesz wejść do lekarza rodzinnego i poprosić o skierowanie na psychoterapię po to by mieć, nie musisz z niego korzystać 🙂

 

Parę postów temu padło pytanie czy można kochać kogoś, kto Ci zrobił krzywdę. Powiem, że tak. I jest to duży problem. Bo osoba ta była mi najbliższa nim to się stało i mimo iluś razy, wciąż był mi najbliższy. Nawet teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×