Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

18 godzin temu, moja_osoba napisał:

@antylopa od mojej traumy minęło ponad 20 lat i dalej nie żyję normalnie. Mam tak samo jak Ty: pragnę bycia w związku, jednocześnie włączają mi się wszystkie systemy alarmowe i kończy się jak zawsze. To co piszę nie jest w żaden sposób budujące, ale wiedz, że nie jesteś sama w tym bagnie naznaczonym traumą.

I nie masz  ochoty odpuścić?

Nie nudzi Cie to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, antylopa napisał:

I nie masz  ochoty odpuścić?

Nie nudzi Cie to?

 

Odpuścić? Jak?

Nie minęło u mnie tyle lat ale tak jak @moja_osoba mam duży problem z tym czego chcę a co mogę. Nie jest tak, że sobie coś powiem i to się nagle zmienia, bo czuję zupełnie coś innego. Do tego te odczucia często odcinają mi zasilanie, więc nie mogę tego tak naprawde przeżyć i przepracować. To jest trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, moja_osoba napisał:

Oczywiście, że mam ochotę odpuścić. Problem w tym, że pomiędzy moim "chcę", a tym co się dzieje na poziomie emocji jest przepaść. Dlatego jestem tutaj, w tym dziale i szukam w Was nadziei i wsparcia.

I myślisz, że kiedyś ta przepaść zniknie?

Wiem ,że nie jestem z tym sama. Jest dużo osób które tak samo jak ja cierpią.

Tylko pytanie do tych osób, które sobie z tym poradziły?

W jaki sposób sobie poradziły?

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Disappear napisał:

 

Odpuścić? Jak?

Nie minęło u mnie tyle lat ale tak jak @moja_osoba mam duży problem z tym czego chcę a co mogę. Nie jest tak, że sobie coś powiem i to się nagle zmienia, bo czuję zupełnie coś innego. Do tego te odczucia często odcinają mi zasilanie, więc nie mogę tego tak naprawde przeżyć i przepracować. To jest trudne.

chodzisz na terapie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, antylopa napisał:

chodzisz na terapie?

 

Tak. Indywidualnie prawie dwa lata.

Pół roku zajęło mi, żeby "to" zasygnalizować w ogóle. Kolejne dwa, trzy miesiące to wyciąganie ze mnie co się stało.

I wyglądało to tak, że tylko potwierdzałam to czego domyślała się t. odpływając wielokrotnie w międzyczasie.

Przez jakiś czas potem miałam terapię ukierunkowaną na PTSD (przedłużona ekspozycja) ale tak mi wywalało korki, że odpuściłyśmy.

Do tego to, że ja tak jakby cały czas w tym wszystkim siedzę (z uwagi na czynności prawne) zdecydowanie mi nie pomaga.

Na razie staram się ogarnąć na terapii kwestię "wyłączania się" i przy okazji kilka innych mechanizmów które się załączają, może wtedy będzie mi łatwiej przepracować ten syf.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Disappear napisał:

 

Tak. Indywidualnie prawie dwa lata.

Pół roku zajęło mi, żeby "to" zasygnalizować w ogóle. Kolejne dwa, trzy miesiące to wyciąganie ze mnie co się stało.

I wyglądało to tak, że tylko potwierdzałam to czego domyślała się t. odpływając wielokrotnie w międzyczasie.

Przez jakiś czas potem miałam terapię ukierunkowaną na PTSD (przedłużona ekspozycja) ale tak mi wywalało korki, że odpuściłyśmy.

Do tego to, że ja tak jakby cały czas w tym wszystkim siedzę (z uwagi na czynności prawne) zdecydowanie mi nie pomaga.

Na razie staram się ogarnąć na terapii kwestię "wyłączania się" i przy okazji kilka innych mechanizmów które się załączają, może wtedy będzie mi łatwiej przepracować ten syf.

Trzymam mocno kciuki za Ciebie.

Chodziłam 2 razy na terapie ale w jedną musialam przerwać ze względu na przeprowadzkę a druga zakończyła się z dnia na dzień bo T stwierdziła, że jak nie mam już tematów to możemy skończyć.

Temat gwałtu raz został poruszony ale jakoś i tak po terapii żyło mi sie troche lepiej ale niestety mam powrót i sobie nie radze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, antylopa napisał:

Trzymam mocno kciuki za Ciebie.

Chodziłam 2 razy na terapie ale w jedną musialam przerwać ze względu na przeprowadzkę a druga zakończyła się z dnia na dzień bo T stwierdziła, że jak nie mam już tematów to możemy skończyć.

Temat gwałtu raz został poruszony ale jakoś i tak po terapii żyło mi sie troche lepiej ale niestety mam powrót i sobie nie radze

 

Dziękuję i współczuję, tego że w tej drugiej terapii trafiłaś po prostu źle. 

Nie wyobrażam sobie jak można zakończyć terapię z dnia na dzień i nie wyobrażam sobie jak można nie podjąć w terapii tematu traumy, bo jednorazowa rozmowa to jakiś mało śmieszny żart. 

Ja nie przepracowałam swojej traumy do końca, ale też to co byłam w stanie przerobić podczas przedłużonej ekspozycji nie wraca do mnie z taką częstotliwością jak wracało. Więc w jakiś sposób to pomaga i działa. 

Niestety wtedy nie byłam w stanie przebrnąć przez jedną część i to czego nie przetworzyłam na terapii cały czas mnie nęka. Nie tykam tego na razie, bo automatycznie mnie odcina i to nie ma sensu. Ale za jakiś czas do tego pewnie wrócimy.

Tak czy owak nadal duża część mojej terapii kręci się wokół tego. Tego jak się czuję, co o sobie myślę itd.

Myślałaś, żeby spróbować terapii po raz trzeci? Może z kimś kto specjalizuje się w PTSD?

I raczej polecam kogoś z nurtu poznawczo-behawioralnego lub terapii schematów. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Disappear napisał:

 

Dziękuję i współczuję, tego że w tej drugiej terapii trafiłaś po prostu źle. 

Nie wyobrażam sobie jak można zakończyć terapię z dnia na dzień i nie wyobrażam sobie jak można nie podjąć w terapii tematu traumy, bo jednorazowa rozmowa to jakiś mało śmieszny żart. 

Ja nie przepracowałam swojej traumy do końca, ale też to co byłam w stanie przerobić podczas przedłużonej ekspozycji nie wraca do mnie z taką częstotliwością jak wracało. Więc w jakiś sposób to pomaga i działa. 

Niestety wtedy nie byłam w stanie przebrnąć przez jedną część i to czego nie przetworzyłam na terapii cały czas mnie nęka. Nie tykam tego na razie, bo automatycznie mnie odcina i to nie ma sensu. Ale za jakiś czas do tego pewnie wrócimy.

Tak czy owak nadal duża część mojej terapii kręci się wokół tego. Tego jak się czuję, co o sobie myślę itd.

Myślałaś, żeby spróbować terapii po raz trzeci? Może z kimś kto specjalizuje się w PTSD?

I raczej polecam kogoś z nurtu poznawczo-behawioralnego lub terapii schematów. 

Kiedyś czytałam o przedłużone ekspozycji ale jakoś ciężko mi zrozumieć na czym to polega. Możesz coś o tym napisać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, antylopa napisał:

Kiedyś czytałam o przedłużone ekspozycji ale jakoś ciężko mi zrozumieć na czym to polega. Możesz coś o tym napisać?

 

Przedłużona ekspozycja składa się tak jakby z dwóch części, bo doświadczyłaś w swoim życiu traumy i ona coś teraz powoduje. Na moim przykładzie to głównie unikanie: sytuacji, miejsc, ludzi, zachowań... wszystkiego co mogłoby mi odpalić młyn w głowie i dysocjację. Do tego oczywiście dewastujące flashbacki.

 

Jedna część to ekspozycje in vivo podczas których "trenujesz" te wszystkie sytuacje których unikasz. Ta terapia jest bardzo ustrukturyzowana. Masz tabelkę i zapisujesz w niej poziom stresu (SUDS - subiektywne jednostki skali stresu, ustalone wcześniej z terapeutą). Robisz to pomiędzy sesjami ustalając wcześniej plan z terapeutą i zaczynając od sytuacji które wywołują najmniejszy stres. Np. masz problem z poruszaniem się komunikacją miejską (bo tłok, ktoś dotyka itd.). Ćwicząc to nie wypadasz z autobusu na najbliższym przystanku tylko starasz się pozostać w takiej sytuacji do momentu aż wyjściowy dyskomfort czy stres spadnie przynajmniej o połowę. W tabelkę wpisujesz początkowy i końcowy poziom SUDS oraz moment kulminacyjny, bo czasami to wzrasta ponad poziom początkowy.

Tych sytuacji może być wiele i bardzo różne. Rzuciłam taki przykład jak to działa. Taka praca nad lękiem, polegająca na stopniowym zanikaniu reakcji na powtarzający się bodziec.

 

Druga część to ekspozycje wyobrażeniowe podczas których opowiadasz na sesji o traumatycznej sytuacji, z jak największą ilością szczegółów. W trakcie terapeuta też co jakiś czas pyta o poziom SUDS. Sesje są nagrywane i potem, pomiędzy sesjami, słuchasz tych ekspozycji i sama notujesz poziomy SUDS w trakcie. Są też dłuższe (przeważnie jest to 90 minut). Chodzi o to, żeby przetworzyć emocjonalnie tą traumatyczną sytuację w bezpiecznych warunkach. Zobaczyć traumę jako konkretne wydarzenie z przeszłości, które rozgrywała się w określonym miejscu i czasie. To pomaga odłożyć to w głowie do przeszłości i nie przezywać tego stale od nowa, tak jakby działo się znowu. Po ekspozycji (opowiedzeniu sytuacji traumatycznej) nie wychodzisz z gabinetu, tylko jeszcze rozmawiasz o tym co się podziało. Jak się czujesz, co myślisz itd. Jakaś część tej terapii jest też poświęcona na zmianę myślenia o sobie. Terapeuta raczej wypunktuje Ci wprost zniekształcenia i będziecie o tym rozmawiać.

 

Przed każdą sesją w trakcie przedłużonej ekspozycji wypełniasz też testy, które pokazują terapeucie na ile i jaki problem nadal się utrzymuje. I jeszcze przed tymi ekspozycjami o których pisałam masz takie psychoedukacyjne wprowadzenie czyli terapeuta tłumaczy Ci wszystko bardzo dokładnie. Co będziecie robić i jak to działa.

 

Taka terapia trwa z reguły 10-12 sesji.

 

Mam nadzieję, że w miarę zrozumiale opisałam. W razie czego pytaj 🙂

 

Na swoim przykładzie mogę Ci napisać, że u mnie dużym problemem okazała się dysocjacja. Nie jestem w stanie przetworzyć niektórych fragmentów bo od razu mnie odcina i na długo. Sesje podczas których miałam ekspozycje wyobrażeniowe potrafiły trwać ponad dwie godziny, bo przed ustalasz z terapeutą początek i koniec ekspozycji, czyli to co działo się przed sytuacją traumatyczną i taki moment po, kiedy czułaś się bezpieczniej i ten stres był dużo mniejszy niż w trakcie. I musisz tą ekspozycję przejść od punktu A do punktu B. U mnie, przez to wyłączanie się, trwało to długo, a terapeutka dbała o moje poczucie bezpieczeństwa nie patrząc na zegarek.

To, że nie pamiętam wszystkiego od początku do końca też nie jest w tej terapii korzystne. No i to, że pozostaję w tej sytuacji w pewnym sensie cały czas, też jest dużą przeszkodą w tym by ta terapia była skuteczna.

Niemniej jednak to co potrafiłam przerobić podczas ekspozycji wyobrażeniowej poukładało mi się w mózgu i tak mnie nie nęka. Dużo też poprawiłam jeżeli chodzi o moje funkcjonowanie trenując ekspozycje in vivo.

Myślę, że w sytuacji, która w jakiś sposób jest zamknięta, nie dzieje się nic poza Twoimi wspomnieniami, to jest łatwiejsze do przepracowania w ten sposób.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiszę Ci jeszcze jak wyglądała u mnie taka sesja, jak już robiłam "wszystko".

Przed sesją wypełniałam testy, potem przewijałyśmy to co trenowałam w ciągu tygodnia - czyli ustalone tydzień wcześniej ekspozycje in vivo. Co robiłam, jak mi poszło, jak się zmieniał poziom SUDS.

Rozmawiałyśmy też o odsłuchiwaniu ekspozycji wyobrażeniowej. Jakie to było, jak się zmieniało.

Potem miałam ekspozycję wyobrażeniową i po niej rozmowę na temat tego jak się czuje, co myślę, jakie to dla mnie jest.

Na koniec ustalałyśmy ekspozycje in vivo do ćwiczenia w kolejnym tygodniu pomiędzy sesjami.

 

To jest trudna terapia, bo wymaga sporo pracy pomiędzy sesjami i też stan psychiczny w trakcie może się pogorszyć. Ja mam ten komfort, że w razie czego mam możliwość kontaktu z t. pomiędzy sesjami i czuję się w tej relacji już dość bezpiecznie.

Myślę, że to też jest bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Disappear napisał:

Dopiszę Ci jeszcze jak wyglądała u mnie taka sesja, jak już robiłam "wszystko".

Przed sesją wypełniałam testy, potem przewijałyśmy to co trenowałam w ciągu tygodnia - czyli ustalone tydzień wcześniej ekspozycje in vivo. Co robiłam, jak mi poszło, jak się zmieniał poziom SUDS.

Rozmawiałyśmy też o odsłuchiwaniu ekspozycji wyobrażeniowej. Jakie to było, jak się zmieniało.

Potem miałam ekspozycję wyobrażeniową i po niej rozmowę na temat tego jak się czuje, co myślę, jakie to dla mnie jest.

Na koniec ustalałyśmy ekspozycje in vivo do ćwiczenia w kolejnym tygodniu pomiędzy sesjami.

 

To jest trudna terapia, bo wymaga sporo pracy pomiędzy sesjami i też stan psychiczny w trakcie może się pogorszyć. Ja mam ten komfort, że w razie czego mam możliwość kontaktu z t. pomiędzy sesjami i czuję się w tej relacji już dość bezpiecznie.

Myślę, że to też jest bardzo ważne.

Czyli jak dobrze rozumiem uczeszczasz na terpaie poznawczo behawioralną i w tej terapii masz terapie ptsd?

Bo ja bym poszłana taka terapie gdybym miała pewność, że bedzie trwała maksymalnie 12 spotkań i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, antylopa napisał:

Czyli jak dobrze rozumiem uczeszczasz na terpaie poznawczo behawioralną i w tej terapii masz terapie ptsd?

Bo ja bym poszłana taka terapie gdybym miała pewność, że bedzie trwała maksymalnie 12 spotkań i tyle.

Mam terapię schematów, ale to się wywodzi z p-b, więc bardzo blisko. Tak, w pewnym momencie tej terapii pracowałyśmy metodą przedłużonej ekspozycji. Nie do końca się udało przepracować traumę, ale moja sytuacja jest tak jakby nadal otwarta, cały czas mam bodźce a przedłużona ekspozycja zakłada raczej inne warunki pracy.

 

Znajdź sobie terapeutkę p-b specjalizującą się w pracy nad PTSD i powiedz, że interesuje Cię przepracowanie traumy metodą przedłużonej ekspozycji.

Umawiacie się wtedy na 10-12 sesji bo tyle to z reguły trwa.

Raczej nikt nie da Ci gwarancji, że to wystarczy, ale u większości osób w takich ramach czasowych jest to skuteczna terapia.

Na pewno sesje są droższe od standardowych bo dłuższe.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.11.2019 o 22:21, Disappear napisał:

Mam terapię schematów, ale to się wywodzi z p-b, więc bardzo blisko. Tak, w pewnym momencie tej terapii pracowałyśmy metodą przedłużonej ekspozycji. Nie do końca się udało przepracować traumę, ale moja sytuacja jest tak jakby nadal otwarta, cały czas mam bodźce a przedłużona ekspozycja zakłada raczej inne warunki pracy.

 

Znajdź sobie terapeutkę p-b specjalizującą się w pracy nad PTSD i powiedz, że interesuje Cię przepracowanie traumy metodą przedłużonej ekspozycji.

Umawiacie się wtedy na 10-12 sesji bo tyle to z reguły trwa.

Raczej nikt nie da Ci gwarancji, że to wystarczy, ale u większości osób w takich ramach czasowych jest to skuteczna terapia.

Na pewno sesje są droższe od standardowych bo dłuższe.

 

 

Żeby to wszystko było takie proste i łatwe do zrobenia....

A co znaczy(jeżeli moge zapytać) że masz cały czas bodźce?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, antylopa napisał:

Żeby to wszystko było takie proste i łatwe do zrobenia....

 

Nie jest proste i łatwe. Ale ja mogę próbować coś z tym syfem w głowie zrobić albo się zabić, bo życie z tym co mam teraz nie jest dla mnie zbyt atrakcyjne. 

Więc dałam sobie szansę i próbuję.

Nie jest łatwo i przyjemnie. Ani dla mnie, ani dla t.

Jednak mimo wszystko, zauważam że coś się zmienia więc próbuję dalej.

 

14 godzin temu, antylopa napisał:

A co znaczy(jeżeli moge zapytać) że masz cały czas bodźce?

 

Moja sprawa toczy się na drodze prawnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.11.2019 o 12:33, Disappear napisał:

 

Nie jest proste i łatwe. Ale ja mogę próbować coś z tym syfem w głowie zrobić albo się zabić, bo życie z tym co mam teraz nie jest dla mnie zbyt atrakcyjne. 

Więc dałam sobie szansę i próbuję.

Nie jest łatwo i przyjemnie. Ani dla mnie, ani dla t.

Jednak mimo wszystko, zauważam że coś się zmienia więc próbuję dalej.

 

 

Moja sprawa toczy się na drodze prawnej.

Podziwiam Cię i trzymam kciuki za Ciebie.

Ja boje się, że jakbym znowu zaczęła chodzić na terapie i to aż na taka cięzką to znowu mogłabym zostać wyrzucana z gabinetu😱

I wtedy zostałabym sama ze sobą i z moimi emocjami, myslami i wszytkim tym złym co siedzi w tej tzw "szafie" zakamuflowanej w mojej głowie zwanej dalej przeszłością

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, antylopa napisał:

Podziwiam Cię i trzymam kciuki za Ciebie.

 

Dzięki za kciuki, przydadzą się ale podziwiać nie ma czego. Zrobiłam minimum tego co mogłam zrobić dla siebie w tej sytuacji i to minimum chyba jest też moim maksimum jeżeli chodzi o tą drogę.

 

1 godzinę temu, antylopa napisał:

Ja boje się, że jakbym znowu zaczęła chodzić na terapie i to aż na taka cięzką to znowu mogłabym zostać wyrzucana z gabinetu😱

I wtedy zostałabym sama ze sobą i z moimi emocjami, myslami i wszytkim tym złym co siedzi w tej tzw "szafie" zakamuflowanej w mojej głowie zwanej dalej przeszłością

 

Dlaczego ktoś miałby Cię wyrzucić? Nie wiem... albo ja tak super trafiłam, albo nie wiem co bo czasami nie wierzę jak ludzie piszą co ich na terapii spotyka.

Ja mam naprawdę mega komfort i jeżeli chodzi o sesje (w sensie nie kończenia ich nagle jeżeli jestem bardzo posypana) i jeżeli chodzi o kontakt pomiędzy sesjami w razie jakiegoś kryzysu.

Życzę Ci żebyś trafiła podobnie i miała szansę to przepracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.12.2019 o 22:50, Disappear napisał:

 

Dlaczego ktoś miałby Cię wyrzucić? Nie wiem... albo ja tak super trafiłam, albo nie wiem co bo czasami nie wierzę jak ludzie piszą co ich na terapii spotyka.

Ja mam naprawdę mega komfort i jeżeli chodzi o sesje (w sensie nie kończenia ich nagle jeżeli jestem bardzo posypana) i jeżeli chodzi o kontakt pomiędzy sesjami w razie jakiegoś kryzysu.

Życzę Ci żebyś trafiła podobnie i miała szansę to przepracować.

Jak zaczynałam pierwsza terapię była to analityczna, to cholernie to przeżywałam. Nie radziłam sobie z emocjami, z myślami z niczym sobie nie radziłam. I jak T zaczęła temat gwałtu mnie odbiło....

Krzyczałam, przeklinalam, bo mój strach mnie przerastal. To byl pierwszy raz po tylu latach kiedy wogole zaczęłam o tym mówić.

I niestety jak zaczynałam chodzić po gabinecie odpowiadać w obrazajacy sposób to zostałam nie raz wyproszona z gabinetu. Dość dużo na ten temat pisałam w dziale "co na dzisiaj" na temat psychoterapii.

Dlatego przeraża mnie to dalej. Lek który mam w sobie objawia się u mnie agresja i boję się,  ze ktoś mógłby sobie z tym nie poradzić i znowu zostawalabym sama sobie. A nie wyobrażam sobie już tego. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, antylopa napisał:

Jak zaczynałam pierwsza terapię była to analityczna, to cholernie to przeżywałam. Nie radziłam sobie z emocjami, z myślami z niczym sobie nie radziłam. I jak T zaczęła temat gwałtu mnie odbiło....

Krzyczałam, przeklinalam, bo mój strach mnie przerastal. To byl pierwszy raz po tylu latach kiedy wogole zaczęłam o tym mówić.

I niestety jak zaczynałam chodzić po gabinecie odpowiadać w obrazajacy sposób to zostałam nie raz wyproszona z gabinetu. Dość dużo na ten temat pisałam w dziale "co na dzisiaj" na temat psychoterapii.

Dlatego przeraża mnie to dalej. Lek który mam w sobie objawia się u mnie agresja i boję się,  ze ktoś mógłby sobie z tym nie poradzić i znowu zostawalabym sama sobie. A nie wyobrażam sobie już tego. 

 

Przykro mi, że tak byłaś traktowana.

Dla mnie jest oczywiste, że w różny sposób reaguje się na coś trudnego czego się właśnie dotyka. Myślę, że terapeuci są, a przynajmniej powinni być na to przygotowani.

Ty reagujesz agresją, mnie z automatu odcina i nie ma ze mną kontaktu. I dla t. moja reakcja też jest trudna, bo uniemożliwia nam pracę. Myślę sobie nawet, że wolałaby żebym się wkurzyła i wrzeszczała. Kilka razy próbowała coś takiego u mnie wywołać.

Taka mała rada, jeżeli zdecydujesz się na terapię, to powiedz od razu o tym jak reagujesz. Żeby to nie było dla teraputy/ki zaskoczeniem. Powiedziałabym też od razu o tym, że z tego powodu byłaś wypraszana z gabinetu i że to dla Ciebie jest bardzo bolesne i trudne do zniesienia.

No i nie szłabym na terapię analityczną, bo nawet w jakiś opracowaniach naukowych na temat PTSD jest wymieniana jako nieskuteczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.12.2019 o 10:06, Disappear napisał:

 

Przykro mi, że tak byłaś traktowana.

Dla mnie jest oczywiste, że w różny sposób reaguje się na coś trudnego czego się właśnie dotyka. Myślę, że terapeuci są, a przynajmniej powinni być na to przygotowani.

Ty reagujesz agresją, mnie z automatu odcina i nie ma ze mną kontaktu. I dla t. moja reakcja też jest trudna, bo uniemożliwia nam pracę. Myślę sobie nawet, że wolałaby żebym się wkurzyła i wrzeszczała. Kilka razy próbowała coś takiego u mnie wywołać.

Taka mała rada, jeżeli zdecydujesz się na terapię, to powiedz od razu o tym jak reagujesz. Żeby to nie było dla teraputy/ki zaskoczeniem. Powiedziałabym też od razu o tym, że z tego powodu byłaś wypraszana z gabinetu i że to dla Ciebie jest bardzo bolesne i trudne do zniesienia.

No i nie szłabym na terapię analityczną, bo nawet w jakiś opracowaniach naukowych na temat PTSD jest wymieniana jako nieskuteczna.

Jak sobie przypomne jak wyglądały moje terapie to jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że może być lepiej.

Z jednej wylatywałam a druga zakończona z dnia na dzień.

Nie dam rady iść na kolejną...za dużo mnie tamte kosztowały zdrowia i energii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, antylopa napisał:

Jak sobie przypomne jak wyglądały moje terapie to jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że może być lepiej.

Z jednej wylatywałam a druga zakończona z dnia na dzień.

Nie dam rady iść na kolejną...za dużo mnie tamte kosztowały zdrowia i energii

 

A mi, jak patrzę na swoją terapię, trudno uwierzyć że terapeuci mogą się zachowywać tak jak w Twoim przypadku.

Nie będę Cię namawiać. Sama wiesz co dla Ciebie jest najlepsze.

Wiem, że dobra terapia mogłaby Ci pomóc, ale rozumiem też Twoje obawy w związku z tym czego do tej pory w terapii doświadczałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, przeczytawszy temat mogę jedynie stwierdzić że nie sądziłem iż gwałt, czy emocjonalny, czy też fizyczny jest w stanie wyrządzić takie spustoszenie w psychice i nie można się wyzbyć tego z umysłu, pozostaje w pamięci tak jak raz zażyty mocny narkotyk, którego nie można nigdy zapomnieć i jest też ślad w psychice (było mi na nim dobrze, wracam) ? .Skoro ktoś tego nie przeżył to nie rozumie - z tym się zgodzę, gdybym nie przeczytał tego wątku to nie wiedziałbym jakie to ma wielkie znaczenie. Zaczynam rozumieć dlaczego tyle skrzywdzonych ofiar krótko po krzywdzie dokonuje samobójstwa...

 

Czytałem artykuł o kobiecie która zamknęła mężczyznę w pomieszczeniu i przez kilka dni (coś około 6) gwałciła go non stop ( nie była zbyt urokliwa jeżeli ma to jakieś znaczenie) aż uratowały go służby, tak intensywnie się z nim obchodziła że miał zerwane wędzidełko napletka...nie mogę w tym momencie tego artykułu znaleźć.

 

Sądzę że przez innych gwałt jest postrzegany jako "nic wielkiego" przez to że przypadki nie są nagłaśniane i ludzie nie mają świadomości co dana osoba przeżywa wewnętrznie - czego doskonałym przykładem jest cały temat tutaj.

 

Ciśnienie aż skacze człowiekowi jak dowiaduje się o skrzywdzeniu dziecka....Wiem że nie żyjemy w średniowieczu, nie ma możliwości takich ludzi (tak, ludzi, bo bestia czy zwierze działa według instynktu a człowiek w pełni świadomy z premedytacją) nabić na pal ku uciesze publiki. Aż chciało by się wprowadzić prawo aby przy potwierdzonej zbrodni (bez domniemań) karać takie osoby bardziej surowo i przeprowadzać obowiązkową kastracje chirurgiczną. Jedyne co może delikatnie cieszyć jest to że taka osoba skazana podlega wewnętrznym prawom więzienia, oglądałem reportaż "Nie sąd Cię skaże pedofilu".

 

Może to wielu oburzyć, ale ze średniowiecznych metod byłbym za wprowadzeniem obowiązkowej kastracji chirurgicznej "facetów w sutannach", bez której nie mogli by pełnić swoich stanowisk...W tych kręgach dochodzi do skrzywdzeń na wielką skalę...

 

Nie mogę sobie przypomnieć ale w którymś z krajów 3-świata istnieje prawo że rodzic może zabić oprawce własnego dziecka, bądź też dostaje minimalną karę.

 

U nas był przypadki morderstw przez rodziców skrzywdzonych dzieci na oprawcach, ale odpowiadali jak "normalni" mordercy...przecież w takim wypadku powinien być mocno zaniżony wyrok, przytoczę tu fragment z tego tematu dotyczącego jazdy samochodem dziecka z ojcem które krzyknęło "to on, to on" wskazując na sprawcę gwałtu a ojciec wyszedł i stchórzył...

 

Nie miałem styczności ze skrzywdzeniem w żadną ze stron, dlatego wypowiedziałem się tak jak to widzi subiektywnie osoba postronna niezwiązana z tragedią oraz która nie przeżyła skrzywdzenia. Po części wiem że nie można mimo upływu lat "wyrzucić" traumatycznych wydarzeń z pamięci.

 

Podziwiam walczących.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Arnin napisał:

Sądzę że przez innych gwałt jest postrzegany jako "nic wielkiego" przez to że przypadki nie są nagłaśniane i ludzie nie mają świadomości co dana osoba przeżywa wewnętrznie - czego doskonałym przykładem jest cały temat tutaj.

 

Nawet postrzegając gwałt prawidłowo, jako skrzywdzenie nie jesteś w stanie mieć świadomości co przeżywa osoba, którą to dotknęło.

Ja jej nie miałam mimo, że wcześniej oceniałam to prawidłowo. Ale przeżyć to, to jest zupełnie coś innego. To jest coś co masakruje wszystko. Wywala do góry nogami cały system wartości, na czele z poczuciem własnej.

Odbudować to jest bardzo trudno. Zwłaszcza jak ciągnie się za Tobą PTSD i flashbacki, które nie pozwalają uciec, nabrać dystansu i wciąż sprowadzają Cię na glebę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I każdy dotyk, który czujesz na sobie kojarzy Ci sie tylko z jedną rzeczą. Zamiast odbierać to jako coś miłego odczuwasz ból, który przeszywa Cie na wylot i zostaje z Tobą i towarzyszy Ci w każdej minucie, godzinie czy dniu. Potrafi się ciągnąć latami a Ty czujesz, że już nigdy nie będziesz sobą,że lepiej popełnić samobójstwo niż ciągnąc to dalej...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×