Skocz do zawartości
Nerwica.com

popadam ze skrajności w skrajność


betty_boo

Rekomendowane odpowiedzi

chciałam zapytać, czy tez odczuwacie w swoim życiu takie ogromne popadanie ze skrajności w skrajność? szczególnie dotyczy to mojej sytuacji życiowej i rodzinnej.

 

jednego dnia (lub przez kilka dni) czuję że mogę żyć tak jak żyje, że jest ok, natomiast są dni że stwierdzam "co ja tu w ogóle robię w tym życiu/domu/z tymi osobami/itd?" i za każdym razem to drugie doznanie jest bardzo silne jak jakiś bunt.

 

o co tu chodzi? mam wrazenie ze nie potrafie sie na nic zdecydowac, ze ciągle jestem "w poczekalni" i że nie potrafię podjąc jakichkolwiek decyzji....

 

odezwijcie sie jesli macie na to jakiś pomysł...bo ja juz odpadam... które z moich uczuc sa PRAWDZIWE???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadne z nich nie są prawdziwe, obserwuj swoje reakcje, momenty w których uczucia zmieniają się z "dobrych" na "złe", obserwuj to wszystko, nie ma żadnej szybkiej metody, żeby to przezwyciężyć, dlatego najlepiej moim zdaniem być tego wszystkiego świadomym, a wtedy ten mechanizm, który ciebie dręczy z czasem się rozluźni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo witaj! :smile:

mam kochana dokładnie to samo.. niczego nie mogę być pewna, bo dziś jest tak - jutro myślę zupełnie inaczej. nie ufam swoim zmysłom, brak stabilności prowadzi do coraz większego rozchwiania. tak jak pisze Gringo, staram się olewać nagłe porywy serca, gorzej kiedy zniesmaczenie do obecnego stanu rzeczy odbija się na osobach mi bliskich. myśl "co ja tu robię" pcha mnie do rzucenia tego wszystkiego i... ucieczki gdzieś tam, gdzie nikt mnie nie zna. wydaję się sobie niedojrzała, a jednak taka "obeznana" :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokładnie , myśl "co ja tu robię?" też mi towarzyszy i czuję sie jakbym się znalazła nie w swoim życiu...

 

jak w pięknej, ale za dużej sukience która na mnie nie pasuje....tak powiedział mój terapeuta.

 

dodam także ze on juz chyba ma mnie dosyc bo co spotkanie zmieniam zdanie, mam nowy pomysł który na nastepnej sesji porzucam i tak w kółko. oczywiscie te wszystkie pomysły wzajemnie sie wykluczają.

 

[Dodane po edycji:]

 

proszę wypowiadajacie się w tym temacie bo to dla mnie ważne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jednego dnia (lub przez kilka dni) czuję że mogę żyć tak jak żyje, że jest ok, natomiast są dni że stwierdzam "co ja tu w ogóle robię w tym życiu/domu/z tymi osobami/itd?" i za każdym razem to drugie doznanie jest bardzo silne jak jakiś bunt.

 

o co tu chodzi? mam wrazenie ze nie potrafie sie na nic zdecydowac, ze ciągle jestem "w poczekalni" i że nie potrafię podjąc jakichkolwiek decyzji....

 

 

no to mała psychologiczna teoria.

chodzi o to że nawet małe nieprzyjemne zdarzenia

mogą zepsuć samopoczucie na kilka dni.

i co gorsza się nawarstwiają.

spróbuj mówić z bliskimi osobami codziennie o każdym nieprzyjemnym

zdarzeniu. o ile oczywiście masz z kim sensownie pogadać.

 

trzymaj się !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo,

 

A od kiedy chodzisz na terapię?

 

Jedyne co mi przychodzi do głowy......to to,że terapia zaczyna działać u Ciebie. Czyli proces zdrowienia przyjmuje linię falistą, jakby wzloty i upadki, wzloty i upadki, taka chwiejność. Też to zaczynam miec od niedawna.

Moze źle interpretuję, ale ja ta mam. Mało tego.....ja tak mam kilka razy na dzień. Głupieję od tego.

A najgorsze dla mnie jest to,że kiedyś czekałam na następną sesję, cieszyłam siejak był dzień terapii, a teraz? Teraz jest tak,że jak wchodzę do gabinetu terapeutki to mam silny lęk, po którym jestem nie do życia. Tak, jakbym się czegoś bała........chyba sama siebie.

Czy odczuwasz cos podobnego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo,

 

A od kiedy chodzisz na terapię?

 

Jedyne co mi przychodzi do głowy......to to,że terapia zaczyna działać u Ciebie. Czyli proces zdrowienia przyjmuje linię falistą, jakby wzloty i upadki, wzloty i upadki, taka chwiejność. Też to zaczynam miec od niedawna.

Moze źle interpretuję, ale ja ta mam. Mało tego.....ja tak mam kilka razy na dzień. Głupieję od tego.

A najgorsze dla mnie jest to,że kiedyś czekałam na następną sesję, cieszyłam siejak był dzień terapii, a teraz? Teraz jest tak,że jak wchodzę do gabinetu terapeutki to mam silny lęk, po którym jestem nie do życia. Tak, jakbym się czegoś bała........chyba sama siebie.

Czy odczuwasz cos podobnego?

to ciekawe co piszesz... Ja chodzę na terapię od 5 miesięcy i powiem Ci, że czuję się podobnie, mam straszny mętlik w głowie i również lęki przed wizytą u terapeuty, a wcześniej się cieszyłam i nie mogłam się wręcz doczekać kolejnego spotkania. Dodam że chodzę na terapię grupową i indywidualną, przed indywidualnym spotkaniem terapeutycznym jest gorzej - większe lęki i mętlik :roll:

Czy to oznacza, że terapia idzie ku dobremu?? Może teraz nadszedł czas by zmierzyć się z najgorszym?A ja mam ochotę przed tym uciec...? I stąd te niemiłe objawy???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana,

 

Widzisz...nie odpowiem Tobie na to pytanie....czy to terapia zaczęła działać, ale popatrz....napewno 5 miesiecy temu bardziej brnęłaś w lęk, chorobę, chciałaśchodzicna terapię bo chciałąś sobie pomóc. Ale pewnie nie wiedziałaś z czym to się wiąze. Po przepracowaniu paru tematów, spraw, emocji z tym związanych masz mętlik w głowie, wydaje Ci się,ze dalej nic z tego nie wiesz, nawet boisz sie iść na indywidualną. Dlaczego? A nie jest tak,że poznajesz bardziej siebie, odkrywasz cos i boisz się,ze jendak to jest,że da się coś zrobić......tylko obawę masz? Jesteś jeszcze nie na tyle silna,żeby w to pójść?

 

U mnie jest różnie, nie nadążam za sobą, chodzi mi o myśli. Raz w ciągu dnia jest okej, chociaz na chwilkę zyję bez napięcia, a za chwilkę znów się pojawia. znów jestem zła, wsciekła. Wydaje mi się,ze nie mam pomysłu na życie. A za chwilkę myśle,że dam rade z tego gó....a wyjść. Czasem sie nad tym zastanawiam, a czasem nie.

 

A może jest tak,że wydaje nam sie,że juz nie pamiętamy jak jest żyć normalnie? Bez objawów i myśeniu o chorobie? I teraz boimy sie być zdrowymi? Bo tak przywarliśmy do tego świata objawów,że teraz boimy sie z niego wyjść?

 

Skoro boimy sieiść na terapię.....ja myślę,że dlatego,że zaczyna być corac ciężej. Nie chce rezygnowaćz terapii bo dużo mi daje, to wiem napewno, ale jeszcze mam odczucie,ze nie na tyle dobrze funkcjonuję i nie rozumiem siebie,że powinnam chodzić.......do skutku!

 

Acha....zaczęłam zdawac sobie sprawę,ze boję się pokazywać uczuć do bliskich mi osób.........ale zostawiam to, moze przypomnę to sobie na sesji.

 

Napisz czy chociaż po częsci zgadzasz sie z tym co napisaałm. Jak jest u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z terapii na pewno nie zrezygnuję mimo tego, że lekko nie jest.

Jakiś czas temu chodziłam do studium psychologii osobowości i tam jeden z moich wykładowców - psycholog, mówił, że taki mętlik w głowie i pomieszanie to normalne na pewnym etapie terapii, potem wszystko się nam poukłada w głowie i rozjaśni ale na to trzeba czasu. A ile, to już indywidualnie od osoby zależy oczywiście.

Ale ja mam trudniej niż Ty, bo biorę leki, konkretnie jeden - paroksetynę i ona też mi w głowie dodatkowo miesza, czasem nie wiem już czego chcę, w którą stronę pójść... Także mętlik do kwadratu :? A niby leki mają pomagać... ale w przypadku terapii to one moim zdaniem przeszkadzają, bo zaburzają kontakt z własnymi uczuciami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana,

 

Ja zrezygnowałam z leków bo po 3,5 miesiacach brania Velaxinu zaczęło mi się wydawać,że mnie strasznie pobudza, poszłam do psychiatry, ździił się, przepisał Zoloft. Po Zolofcie nie umiałam przetrzymać początkowego etapu ....poprostu bóle głowy i napięcie rozwalało mnie. Miałam w lutym pójść do niego jeszcze raz........ale mija juz7 tydzien jak nie biorę nic. I może przetrwam to wszystko bez lekarstwa. Zobaczę. Ale widzisz.....zamiast lepiej...to i sie zaczyna wydawac,ze jest gorzej .......to napewno efekt terapii. Jak myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się,ze nie mam pomysłu na życie.

 

dokładnie, mi tez sie tak wydaje. na terapie chodziłam już chyba ze 2 razy, ale tak jak pisąłam ostatnio terapeuta powiedział mi ze mam sie zastanowic co ma byc celem mojej terapii? i wydaje mi sie ze nawet on mam mnie juz dosyc bo za kazdym razem słyszy ode mnie co innego...

 

no więc nie chodze na razie na tę terapię.

 

lili-ana, ja tez kiedyś brałam paroksextynę ale nie wydaje mi się żeby wtedy było mniej lub więcej zamieszania w moim życiu, było bardzo podobnie ale dzieki niej lepiej się czułam fizycznie i wyciszałam psychicznie.

 

aha - słyszłam ze nie powinno sie jednocześnie chodzić na dwa rodzaje terapii, i to chyba nawet grupowej w połaczeniu z indywidualną? warto byłoby to sprawdzić, bo może przez to masz większy zamęt?

 

aleks_olo, wydaje mi się że ja nie jestem borderline.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo,

 

 

 

Jak Ci sie wydaje,że nie jesteś Borderline? To nie wyjaśnilaś tego na terapii?

Ja na początku wkręcałam wszystkie choroby łączie z Borderline, ale wyjaśniła mi terapeutka, zapytała dlaczego tak uważam, trochę przerobiłyśmy temat.

W nerwicy lękowej jest tak,że dopatrujemy się wszystkiego, tylko nie własnych konfliktów...............

NIe ważne co mamy, ważne ,ze przez "to" nie funkcjonujemy "normalnie". Wazne,zeby z tego wyjść.

 

Tez słyszałam,że nie uczęszcza się na dwie terapie równolegle, ale tylko wtedy, jeśli są to różni terapeuci, kazdy z nich nie wie,że chodzi się do tego drugiego.

Natomiast jeśli terapię prowadzi jeden terapeuta-w przypadku indywidualnej i grupowej........to jest super.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam właśnie połączone te terapie jedna z drugą, w tej samej przychodni i mój indywidualny terapeuta wie jak mi idzie również na grupowej. Ale muszę dodać, że jest to terapia dla współuzależnionych, więc głównie omawiam problem, który jest w moim domu... tzn mój problem główny, aktualny... Powoli zaczyna mi się rozjaśniać co nieco ale zarazem mam mętlik :roll:

Po tej terapii współuzależnionych już zaklepałam sobie miejsce w tej samej przychodni na terapię indywidualną poznawczo - behawioralną i na niej wtedy najbardziej skupię się na sobie.

Oczywiście na obecnej terapii też skupiam się na sobie, choć wydawałoby się, że problem ma mój mąż... ale ja się z nim związałam więc to o mnie świadczy jak najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana,

 

Fajnie,ze myślisz o sobie. Wyjdziesz z tego bo widzisz problem, a to juz polowa sukcesu chyba :-)

 

Pisz co na terapii, ja też postaram sie tu zapisywac moje myśli....bo widzę , dostrzegam,że moje posty czy zapiski sprzed paru dni zastanawiające są. To nie to,że ni epamiętam,że tu pisałam, tylko fakt,że pisałam moje odczucia, widzę naprawdę,że wszystko zmienia się u mnie jak w kalejdoskopie. Oby to byl początek zrozumienia mojej choroby.

A ja podswiadomie już myślę o poniedziałku...bo mam terapię.Boję się,że znów będę miała lęk przed wejsciem tam. Wcześniej nie miałam takich obaw, miałam cały czas napięcie więc nic się nie zmieniało jak tam wchodzilam. Teraz w ciągu dnia potrafię doznac paru chwil szczęscia-bez napięcia.....tak.....zwę to szczęściem bo uczucie i odczucie tego mojego ciągłego napięcia doprowadza mnie do szewskiej pasji.

A ostatnio pojawił się lęk w zwiazku z terapią..........moze rozstrząsam to niepotrzebnie.........mam takie stany teraz i trudno.....miną, jeśli się postaram ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadne z nich nie są prawdziwe

 

Hmm, z tym się nie zgodzę, jak jakieś uczucie może być nieprawdziwe? Wszystkie uczucia to JA, każde z nich mówi coś o mnie, o moim sposobie myślenia i patrzenia na świat. Powód tego, że czuję się fatalnie może być urojony, ale samo uczucie to jest najprawdziwsza prawda, którą da się przepisać na konkretne myśli, a nawet, w jakimś stopniu, na substancje chemiczne.

 

obserwuj swoje reakcje, momenty w których uczucia zmieniają się z "dobrych" na "złe", obserwuj to wszystko

 

Z tym akurat się zgadzam w 100%. Taka "autoobserwacja" przynajmniej mi bardzo pomaga. Też potrafię popadać z ekstazy w czarną dziurę i naprawdę mnie to wkurza. Poza tym nie jestem chora, ale mam powtarzającą się lekką depresję od czasu do czasu i właśnie się zbieram żaby zacząć terapię, bo myślę, że to moja przeszłość. Epizod z lekami - może i pomogły, ale wolę już huśtawkę nastrojów niż nie czuć nic. Teraz mam już trochę więcej dystansu do siebie i umiem się ratować jak jest źle.

 

To co napisał Pasman naprawdę ma sens. Jak jest mi źle, jadę do kogoś i rozmawiam, nawet jak ciężko mi się wysłowić przez łzy. I co? I okazuje się, że u źródła tego wszystkiego może leżeć jakaś błahostka typu ktoś na uczelni się do mnie chamsko odezwał, a ja zaczynam się sama napędzać coraz bardziej w dół i kończy się na konkluzji, że moje życie jest bez sensu. Owszem, ciężko się przyznać, że taka głupota ma na mnie aż taki duży wpływ, ale chyba warto, bo wtedy zaczynam się złościć i mówię sobie że takie coś przecież nie zepsuje mi tygodnia, że przez takie coś nie zawalę spraw na których mi zależy, że się nie dam. No i czasami to naprawdę pomaga.

 

Trzymajcie się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to ja w ogóle działasz i podejmujesz jakieś długoterminowe decyzje?

 

przecież tak się nie da żyć, nie podejmując ważnych decyzji.

 

zauważyłam że u mnie ta niepewność nie dotyczy wszystkich spraw tylko w sumie niewielu, ale za to bardzo ważnych, chyba najważniejszych w życiu.

 

co to za zaburzenie w Twoim przypadku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej zarejestrowałem się tutaj bo po 19 latach życia z czego od podejrzewam jakichś 6 mam problem ze sobą. Jest on bardzo podobny do tego o , którym piszecie. Popadam w skrajności, skrajne emocje. Jednego dnia podejmę jakąś decyzję a drugiego już tak nie myśle, nawet wstyd mi, że tak myśałem wydaje mi się to głupie. Mam problem z asertywnością, byciem krytycznym w pewnych sytuacjach, z odmawianiem imprez, z byciem odpowiedzialnym, ze zmuszaniem się do podstawowych czynności każdego dnia(nie zawsze). W nocy często nie mogę zasnąć bo po prostu myślę, najgorsze, że te myśli są jakby obce, ze wszystkimi utożsamiam się po trochu ale żadne nie są moje. Mam problem z zaufaniem do ludzi tzn. ufam im ale potrafię wyobrazić sobie jak mnie oszukują. Ciężko to wytłumaczyć. Najgorsze jest to, że w głowie mam najbardziej odpowiedzialnego człowieka jakiego potrafię sobie wyobrazić, mogę udzielać ludziom rad, jestem naprawdę inteligentny, kreatywny itd. ale moje czyny zupełnie togo nie potwierdzają, zachowuje się lekkomyślnie, marnuje swój czas, pakuje się w kłopoty, nie potrafie systematycznie się uczyć, przesadzam z alkoholem. Najgorsze jest to że zdaje sobie z ego sprawę ale nie potrafię się sam ograniczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×