Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samobójstwo...czyn wzniosły, czy tchórzostwo...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Pomóżcie...

SAMOBÓJSTWO...jeszcze kilka dni temu myślałam - idiotyzm. Jak mozna pozbawić się życia, przecież zawsze nawet z najgorszej sytuacji JEST JAKIEŚ WYJŚCIE!!!...jest nadzieja...

Niestety dane mi było w pewnym stopniu zrozumieć osoby popełniające samobójstwo. Miałam kilka bardzo depresyjnych dni, które skończyły się potwornym stanem lękowym. Znów dowiedziałam się o kolejnym stanie umysłu i uczuć o którym dotąd nie miałam pojęcia!!! O którym nie ma pojęcia nikt i nie zrozumie nikt kto go nie doświadczył!!! Jeśli ktoś z Was, a obawiam się, że niestety tak, tego doświadczył..... wiesz o czym mówię prawda???!!!!? O tej czarnej przestrzeni umysłu zapełnionej wizjami śmierci. Przeróżnymi. Nie miałam pojęcia, że można osiągnąc taki stan, w którym tylko śmierć jest wyjściem, wszystkie pozytywne myśli po prostu znikają, w którym nie widzi się żadnej nadziei. To nie jest głupia myśl, wszystko jest do dupy, skończę ze sobą. To jest jak amok...tylko jedna myśl, jeden cel...Dopiero teraz to zrozumiałam... Wiem teraz, że wielu samobójców opętuje ta natrętna myśl, to uczucie, ten stan pustki absolutnej. I nie zdążyli sobie pomóc.

Granica bólu, wytrzymałości-cienka czerwona linia.

Dziękuje wszelkiej opatrzności, że nie byłam wtedy sama. Pomóżcie, ja juz nawet zawiesiłam się ręką na rurze, żeby sprawdzić czy nie pęknie

To jest jak gorączka, czarne myśli rosną i jeśli w porę nie zacznie się brać aspiryny, gorączka zabija, ogarnia całe ciało. Ja źle zareagowałam na stan podgorączkowy. Teraz zrobię wszystko żeby ten stan się nie powtorzył. Żebym nie była wtedy sama...Tak strasznie się boję, że to wróci. Teraz kiedy myślę trzeźwo, jestem, przerażona. Nie chcę nigdy więcej tego bólu, nie chcę tak myśleć, nie chcę tak się czuć!!! Chcę zyć!! Nie rozumiem jak mogłam tak myśeć!? Chcę się leczyć. Pomóżcie...co mam robic? Co zrobić żeby ten stan nie wrócił? A jeśli wróci....jak się ratować? Jak z tym walczyć? Jak uwolnić się od tych myśli? Może powinnam póść na tą terapię do szpitala, czy na te grupowe w szpitalu? Biorę już drugi antydepresant, od miesiąca, powienien już działać. Jeny..boję się tego stanu. Wymykam się sobie spod kontroli. Tak bardzo się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ciągle myślę o samobójstwie od bardzo dawna były w tym duże przerwy ale to i tak wraca chyba mam silną depresję ale się nie leczę byłem u psychologa ale ni pomogło.

 

Ostatnio rozpadł się mój prawie 5-cio letni związek i jest naprawdę bardzo źle tęsknie za nią :cry:

Mój problem z dziewczyną zaczął się na ostatnich wakacjach i ta tym forum jest dokładnie opisany i tu jest dokładnie opisany:

http://www.forum.nerwica.com/may-problem-ale-problem-vt2424.html?highlight=

ciąg dalszy jest tu:

http://www.forum.nerwica.com/czy-zda-jej-przeomowe-pytanie-pomocie-vt2658.html?highlight=

ale ostrzegam że to są bardzo długie wątki.

 

Chyba nie ma takiej godziny w ciągu dnia żebym nie myślał o śmierci(ale z rana jest znacznie gorzej) już nawet kupiłem taką stalową linkę która pomoże mi odejść.

 

Moja kobieta odeszła w dużym stopniu przez moje własne problemy teraz zostałem sam jestem bardzo nieśmiały wobec innych i małomówny i naprawdę nie chce żyć, chciałbym już odejść ale ciągle coś mnie powstrzymuje jakaś głupia nadzieja że ona wróci i będzie dobrze.

 

Ale to mnie jeszcze bardziej męczy moje życie jest poje**** .

 

Zazdroszczę moim kolegom którzy w życiu właściwie nic wielkiego nie osiągnęli a cieszą się z tego co mają albo co niby mają.

 

Ja mam pracę, własne mieszkanie, fajny samochód, studiuję zaocznie i za jakiś miesiąc uzyskam tytuł inżyniera (jeżeli dożyję), nie jestem jakimś nie atrakcyjnym brzydalem, i ciężko to pewnie innym zrozumieć ale ja jestem bardzo bardzo bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.

 

Najważniejszą osobą w moim życiu była moja dziewczyna o którą byłem chorobliwie zazdrosny i dla której poświęciłbym wszystko, ale ona odeszła i jest bardzo źle nic mnie nie cieszy.

 

Takim azylem jest dla mnie śmierć bo tam nie ma bólu (ja nie wierzę w boga), tam nie ma już nic wszystko znika wszystkie problemy i wszystkie radości.

Ale ja bardziej zwracałem uwagę na moje problemy niż na to co dobre.

Bo inaczej nie potrafię do póki jest coś nie tak to mnie to męczy.

 

Chodziłem do psychologa ale to nie pomogło to już siedzi zbyt głęboko we mnie żeby to wyplewić i jakieś mądre myśli pani psycholog nie są w stanie tego zmienić mimo że wiem że to co do mnie mówiła było prawdą, ale to i tak niczego nie zmieniło.

Mój wielki strach jest dużą częścią mnie i chyba nie potrafię bez niego żyć, ale z nim też nie.

 

Tylko śmierć mnie od tego wszystkiego wybawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę też o samobójstwie...Trawa to od kwietnia 2005!!!Wtedy urodziłam synka.Kto pomyslałby, że narodziny dziecka tak na mnie wpłynął!Niestety tak jest do dziś!Myślę o tym że właśnie samobójstwo pomoże mi w ucieczce od dziecka.Od tych narodzin zaczęła się moja depresja!do tej pory nie rozumiem, dlaczego to wyszło przez dziecko.Nie myślę w tej chwili nawet kto potem bedzie opiekował się moim synkiem tylko chcę uciec jak najdalej...Byłam juz raz u psychiatry...dostałam leki, byłam po nich bardziej nerwowa...rzuciłam to...myslałam, że dam rady ale niestety to powraca, te mysli samobójcze, o tym jak to zrobie itd.

postanowiłam z tym walczyć i poszłam znów do psychiatry.Dostałam leki, i jest narazie ok! Czeka mnie jeszcze wizyta u psychologa!Mam nadzieje, że pomoże bo nie wiem co zrobie wtedy...

 

[ Dodano: Wto Lut 20, 2007 12:08 pm ]

Proszę, trzymajcie kciuki, bo jednak chcę cieszyć sie dzieckim...

pozdrawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem...ilekroć czytam o samobójstwie mam ochotę krzyczeć...

Staram się zrozumieć jak głeboki i silny jest Wasz ból, Was pragnacych samozagłady...

Tyle cierpienia zawartego w kilku zdaniach...

Przytuliłabym Was najchętniej mocno, by odegnać wszystkie złe myśli, kochani, nie wolno się poddawać, życie to nieustanna walka...

Jeśli coś się w życiu kończy, to znak, że coś się zaczyna...najważniejsze, żeby wierzyć, że to nowe będzie lepsze... i wtedy staje się lepsze...Bo nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło....życie jest piękne, uwierzcie mi!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nitka-znam to paskudne,przemożne uczucie.Ostatnio wczoraj mnie dopadło.Ale teraz potrafie już nad tym zapanować(chyba).Wiem,to dziala wręcz na zasadzie odruchu i wtedy może zabraknąć tych pięciu minut na zastanowienie się-co ja robię.Mam nadzieję jednak,że zawsze zdołamy się zatrzymać na czas.Koniecznie powiedz o tym lekarzowi-nieraz antydepresanty właśnie nasilają taki stan do tego stopnia,że nie powinnaś wtedy być sama.Trzymaj się mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Róża dzięki za dopowiedź. Zastanawia ;) mnie twoja myśl:

Nie zastanawiajmy się,co czujemy

Postępujmy tak,jak czujemy.

Wydaje mi się, że w tych najorszych stanach nie zastanawiamy się jaka jest nasza sytuacja obiektywnie, chcemy zrobić to co czujemy, nie zastanawiając się jak się czujemy.Po prostu CZUJEMY SIĘ nikim więc chcemy stać się nicością, zniknąć. Zakręcone trochę, ale Ty mądra dziewucha jesteś to zrozumiesz ;)

Właśnie jutro idę do psychiatry i psychologa. Powiem o wszystkim, ale szczerze mówiąc chciałabym zrezygnować zupełnie z leków. Chę postawić wszystko na psychoterapię i uporządkowac życie, wydaje mi się że właśnie w tym moim zagmatwaniu egzystencjalnym ;) jest problem. Ale nie wiem czy to dobry pomysł, psychiatra na pewno mi coś zapisze, no bo od tego jest ;)

Jestem też cekawa, czy te myśli mogą być związane tylko z nerwicą? moze to taki atak lękowy...natręctwo myślowe..nie wiem już co do czego. Zgubiłam się.

 

[ Dodano: Sro Lut 21, 2007 12:18 am ]

I mam nadzieję, że zawsze starczy nam sił na powiedzenie STOP tym myślom!! pozdrawaim!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłbym w stanie ocenic człowieka który odebrał sobie życie, jednak wydaje mi się że podstawowym motywem i najczęściej stosowanym jest chęć "ukarania" otoczenia za wszystkie krzywdy - znajomych którzy mnie ponizyli, bliskich którzy mnie opuścili w chwili kiedy ich najbardziej potrzebowałem i np rodziców bo lekceważyli moje problemy - teraz stójcie nad moim grobem i patrzcie co uczyniliście, czy było warto? mam nadzieję że jest wam źle i mam nadzieję że chociaż raz zwróciliście na mnie uwagę. Tak, niestety samobójca ma swoje 5 minut wtedy, może podobnie jak niedoszli samobójcy którzy tak naprawde nie chcieli się zabić tylko otoczeniu pogrozić palcem i zwrócić na siebie uwagę. Jednak co się takiego stało że człowiek może mysleć w ten sposób to już inna sprawa, jak coś człowieka bardzo boli to nie wolno go oceniac swoimi kategoriami i wyzywać go od egoistów (mimo że przykład który wymysliłem jest bardzo egoistyczny) każdy ma prawo do takich 5 minut - bez zabijania się ale mało kiedy jest mu to dane. Mi jest bardzo źle zwłaszcza dzisiaj ale tak czy inaczej o samobójstwie nigdy nie myslę i to tylko i wyłacznie z zasady (nigdy nie podejrzewałbym że u mnie może byc to takie proste ale tutaj tak po prostu mam "nie bo nie" i nie wnikam głębiej tym bardziej że jestem ateistą i nie boję się żadnego piekła dla samobójców po śmierci. Samobójstwo Ani była rzeczą która mnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy chyba najbardziej zdołowała ze wszystkiego co słyszałem i przeżyłem - ta niemoc i ten żal, nienawiść, wszystko przeżywam na nowo. Cokolwiek można powiedziec o samobójstwie, jestem przekonany że to nie jest tchórzostwo, w pewnym momencie człowiek widzi siebie w ciemnej komnacie tylko z jednym wyjściem, dla niego nie ma innych, skorzystanie z tego wyjścia nie ma raczej żadnego związku z tchórzostwem a bardziej z pragnieniem zmiany obecnej sytuacji - jakiejkolwiek

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grzesiu pewnie tak własnie jest... chęć ukarania otoczenia za wszystkie krzywdy... Mój facet często to robi...straszy, że odbierze sobie życie...nie zdaje sobie sprawy jak bardzo mnie rani takimi słowami...czasem mam wrazenie, że robi to specjalnie, żeby zadać mi ból... W takich chwilach nie mam pojecia jak z nim rozmawiać...po prostu nie wiem... Manipuluje mną jak małym dzieckiem, doskonale wie, że mi na nim zależy...Obrywam za wszystko, za chorobę jego matki, za ojca tyrana, za jego wszystkie błędy, do których nie potrafi się przyznać nawet przed samym sobą...to jest najgorsze... przed samym sobą się nie przyzna...jedyną odpowiedzią na jakikolwiek zarzut czy prośbę wytłumaczenia jest groźba samobójstwa... czuję się całkowicie bezradna....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grzesiu pewnie tak własnie jest... chęć ukarania otoczenia za wszystkie krzywdy... Mój facet często to robi...straszy, że odbierze sobie życie...nie zdaje sobie sprawy jak bardzo mnie rani takimi słowami...czasem mam wrazenie, że robi to specjalnie, żeby zadać mi ból... W takich chwilach nie mam pojecia jak z nim rozmawiać...po prostu nie wiem... Manipuluje mną jak małym dzieckiem, doskonale wie, że mi na nim zależy...Obrywam za wszystko, za chorobę jego matki, za ojca tyrana, za jego wszystkie błędy, do których nie potrafi się przyznać nawet przed samym sobą...to jest najgorsze... przed samym sobą się nie przyzna...jedyną odpowiedzią na jakikolwiek zarzut czy prośbę wytłumaczenia jest groźba samobójstwa... czuję się całkowicie bezradna....

 

To pewnie ma podobnie jak ja kiedyś, uczucie krzywdy zadawanej przez każdego, chęć bycia w centrum uwagi, oczekiwanie przeprosin za każde niefortunne zdanie które przypadkowo się o sobie usłyszało, non stop uczucie poniżenia i złe nawyki po ojcu które się nieświadomie a czasem wbrew sobie powiela. Pewnie i jest nieswiadomy bo jak człowiek jest tego wszystkiego swiadom jak bardzo rani kogoś innego to przynajmniej czasem próbuje to wszystko zdusić w sobie - zal, ponizenie, żądanie satysfakcji, przeprosin i jedno i drugie jest bardzo złe, stajesz się wtedy cicha, smutna, zrezygnowana a wewnątrz aż kipi złość na cały świat. Niestety nie powiem Ci nic optymistycznego, mój związek się po 8 latach rozsypał, przynajmniej oboje jesteśmy teraz bardziej szczęśliwi niż przedtem razem, teraz jak jestem w nowym związku chcę iść na psychoterapie bo wiem że inaczej skończy się tak samo. Zaskakujące jest jak człowiek potrafi patrzeć na siebie z boku krytycznie i jednoczesnie nic nie może z tym zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja po prostu nie jestem w stanie zmienić dla niego całego świata!!!! mam wrażenie że tego właśnie oczekuje...Jeśli on nie potrafi zrobić żadnego kroku, to co ja mogę na to poradzić... trwać tak i trwać w zawieszeniu, jak długo jeszcze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja po prostu nie jestem w stanie zmienić dla niego całego świata!!!! mam wrażenie że tego właśnie oczekuje...Jeśli on nie potrafi zrobić żadnego kroku, to co ja mogę na to poradzić... trwać tak i trwać w zawieszeniu, jak długo jeszcze?

 

Tak długo jak będziesz mu na to pozwalała, widocznie wyżywanie się na Tobie sprawia mu ulge bo tylko z Toba może to robić. Jak zaczniesz się stawiać i robić mu o to awanturę to już będzie mu wszystko wisiało bo zda sobie sprawę z tego że nie dość że nie jest w stanie "podskoczyć" innym ludziom na zewnątrz to nie wolno mu tego robić nawet w domu z Tobą, jak zawiśnie nad wami rozstanie to albo zacznie mu zależeć i pójdzie po pomoc do psychoterapeuty (albo gdziekolwiek gdzie będzie uważał że mu to pomoze) albo zobojętnieje i w całkowitej apatii będzie oczekiwał Twojej decyzji o rozstaniu gdyż sam nie będzie w stanie podjąć tej decyzji mimo że nawet jak ją podejmiesz to przyjmie ją w miare bez emocji bo nie on sam musiał ją podejmować. Razem z człowiekiem choruje jego miłość, to nie jest ta sama miłość ona rządzi się własnymi prawami a ku zaskoczeniu ludzie nadal sa skłonni nazywać ją miłością.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże mój, jest dokładnie tak, jak napisałeś....jak zrobię mu awanturę to dokładnie tak postępuje...wszystko mu jedno i mówi : to mnie zostaw...

Był już u psychiatry...u psychologa i nic...żadnych zmian... już nie wiem...może ja powinnam też pójść? Tylko co powiem? Że mam problem z najbliższym mi człowiekiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże mój, jest dokładnie tak, jak napisałeś....jak zrobię mu awanturę to dokładnie tak postępuje...wszystko mu jedno i mówi : to mnie zostaw...

Był już u psychiatry...u psychologa i nic...żadnych zmian... już nie wiem...może ja powinnam też pójść? Tylko co powiem? Że mam problem z najbliższym mi człowiekiem?

 

Ty na pewno nie musisz, psycholog, psychiatra? nieźle ja nawet na tyle nie byłem wtedy w stanie się zdobyć, a może lekarze byli beznadziejni? mój pierwszy kontakt z psychologiem pare dni temu był tragiczny, mam bardzo złe zdanie i pójdę gdzie indziej, nie mam obycie z psychologami ale jestem przekonany że jesli lekarz nie wie od razu co i jak ma robić (albo przynajmniej spróbować) to wiadomo już że trzeba iść gdzie indziej. Może lepiej go zostaw albo zrób przerwę pare miesięcy? prawda jest taka że człowiek nie odczuje głodu jesli ma wokół siebie pełno jedzenia, może się ocknie oczywiście tylko jak jeszcze gdzies tam tkwi wystarczająca ilość miłości do Ciebie, człowiekowi i tak nie pomożesz dopóki sam nie będzie chciał tej pomocy. Przykro mi to powiedziec bo widac że masz w sobie dużo miłości ale Ty też jesteś człowiekiem i tez możesz myślec o sobie, to nie jest Twoja wina i nie jest to też jego wina, samoistnie nic się nie zmieni a Twoja milość do niego z czystego zmęczenia wygaśnie, przynajmniej na tyle że będziesz już w stanie dojrzeć do decyzji o rozstaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I pewnie własnie tak zrobię drogi Grzesiu, cóż więcej mogę? Samoistnie nic się nie zmieni... święte słowa...dziękuję Ci bardzo za wszystkie te słowa...sporo mi pomogły i wiele uświadomiły...pozdrawiam cieplutko, gina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo przejrzyście przedstawiłeś tą smutną prawdę Grzesiek ( z autopsji - niestety ) .Taka chora miłość jest w wielu związkach :-| ,ale często niewidoczna ,bo szczelnie ukryta pod maską .Ale ja chciałbym ( jestem pewien) nawet taką niż żadną ,bo prawie już nie wierzę w nią wogóle ,a to jest najgorsze .U mnie w rodzinie jest taka miłość ( i chyba w każdej większej - obym się mylił ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj nie, u mnie jest inaczej.Za nic w świecie nie chciałabym nikogo ukarać. Wręcz odwrotnie.Wiem jaki sprawiłabym ból najbliższym i na pewno tego nie chcę.Nigdy nie "szantażowałam"nikogo tymi stanami i nigdy w ten sposób nie wzywam pomocy.Nikt z najbliższych nawet pojęcia nie ma,że miewam takie myśli.Po prostu to wynik depresji.Może powoduje to zmęczenie juz tymi stanami.To trudno określić.Takie samobójstwo z premedytacją,to coś zupełnie innego.Ja nie chcę tego robić i nie planuję,po prostu nachodzi taka mysl i chwila,nieraz wręcz przymus wewnętrzny.Np.nigdy nie wychylam się z balkonu,bo wtedy coś mnie pcha na dół :cry: W ogóle staram sie unikać takich miejsc,bo strasznie mnie przyciągają,to jest okropne i trudne do wytłumaczenia.Psychiatra twierdzi,że przy głębokiej depresji bywają takie stany.Powinnam zawsze być z kimś i mówić innym,że tak mam.Ale ja nawet nie chcę żeby się martwili i wiedzieli.Potrafię sobie sama poradzić.Już taka silna baba jestem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różo ,ale ja nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym ( i nigdy bym nie pomyślał ) ,że w każdym związku jest taka miłość ( to byłoby okropnie straszne ) ,pomyślałem o dużej rodzinie ( tak jakby spojrzeć na drzewo genealogiczne ) .A ja też nie chcę i nie mam zamiaru wyrządzać komuś krzywdy zadręczając go moimi przygnębiającymi myślami .A chęć odebrania sobie życia często do mnie wraca ( ale o tym poza psycholog z nikim nie rozmawiam ,nawet z tymi którzy przyjeliby to ze zrozumieniem ,ani nawet tutaj ) i już napewno nikogo nie chciałbym tym straszyć . A kiedy wymieniam żarówkę czy chcę przejść przez ulice ( wychylanie się z dużych wysokości też ) ,to coś mi mówi -dalej teraz masz okazję :( .Gdybym to chciał zrobić to nikomu bym nie mówił ani go nie ostrzegał .Moja pierwsza próba :( i mam nadzieję ostatnia była przez nikogo niezauważona ( żadnego listu ,żadnych pożegnań czy wołania o pomoc ) i nieraz myślę ,że wogóle jej nie było ( bo jak można po takim czynie oprzytomnieć ,doczołgać się do łazienki i spędzić w niej pół dnia dochodząc do siebie ,a potem pójść do kuchni i usłyszeć - chcesz herbatę czy kawę ,wtedy zalać się łzami jak wodospad i jeszcze usłyszeć -długo byłeś w pokoju ,coś jest nie tak :cry: ) .A u siebie leżałem 2 -3 dni nie jestem pewien .Ale nie martwcie się mną czasami ,zresztą gdzieś już tu o tym wspominałem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alicja, wiele osób tak uważa, ale uwierz, że życie jest piękne i warto żyć nawet jeżeli wieje nam w oczy i nic nie idzie po naszej myśli. Wyrzucaj więc te wszystkie myśli samobójcze z głowy, wyjrzyj przez okno i zobacz jak jest pięknie. A jak dopadną Cię kiedykolwiek jeszcze to wsiądź na rowerek, idź na siłownię, popływaj w basenie, mi to pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasam też mam ochote skończyć z tym cierpienim , z tym niezrozumieniem przez innych tego co przezywamy .

Ale w takich momentach przypominam sobie jakie kiedys było piekne zycie te chwile radości które były . Nieszkodzi że były bardzo dawno temu wiem że kiedys byłam bardzo szczęśliwa i że kiedyś znów będe mogła tylko troche trzeba poczekac. To jest jak grypa trzeba wyleczyć a nie uciekac

 

Myśl pozytywnie wiem ze to trudne sama mam z tym problemy ale pamiętaj że kiedyś napewno były chlile szczęścia mnie to trzyma przy zyciu

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×