Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kilka metod na pokonanie lęku


scrat

Rekomendowane odpowiedzi

a ja mam przy sobie lekkie leki uspakająjące które raczej działają jak placebo, ale grunt, ze pomagają doraźnie;)

 

-- 05 lut 2014, 13:33 --

 

Ja mam tak, że w miejscach publicznych po prostu wkładam mp3 w uszy i częściowo ten cały lęk jest "zagłuszony" muzyką. Mózg zajmuje się przetwarzaniem dźwięków, nie produkcją myśli lękowych. Jeszcze przed wyjściem zapuszczam sobie jedną z ulubionych piosenek i.... jazda na zewnątrz. Jest łatwiej.

 

Robię dokładnie tak samo :great: Jakiaś energiczna, ulubiona muzyka i od razu lepiej :)

 

to też dobra metoda - ale jak nie wezmę mp3 to też wpadam w panikę:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1.Medytacja- jest bardzo dobra na kiepskie stany :/ człowiek uczy się skupienia uwagi na jednej rzeczy lub myśli po pewnym czasie może sam dojść do wniosku jak przeciwdziałać mechanizmowi błędnego koła które znów wywodzi się z negatywnego myślenia.

 

2.Sport-bardzo dobrze dotlenia organizm człowiek po 30 min czuję się jak nowonarodzony (gorzej z silną wolą ale nią też są sposoby) :-)

 

3.Nie działać przeciw sobię iść za głosem serca (nie wywoływać konfliktów wewnętrznych)

 

 

Mam nadzieje że będzie pomocne

 

"Nie wywoływać konfliktów wewnętrznych" --- BARDZO MĄDRE STWIERDZENIE!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica i ataki paniki towarzyszą mi już od 4 lat, początki były tragiczne...czytam sobie wasze posty i przypomina mi się jak niewiele kiedyś wiedziałam na temat tego co mi jest ,tak samo jak część z was :) od dłuższego czasu umiem zatrzymać nadchodzący atak :)... nie biorę i nigdy nie brałam żadnych leków i innych wspomagaczy, które jeżeli chodzi o nerwice są moim zdaniem totalnie nie potrzebne.

Najważniejsza jest akceptacja tego z czym żyć nam przyszło, nie można ukrywać nerwicy przed rodziną i znajomymi, trzeba mówić otwarcie o tym co nam jest. Trzeba zrozumieć, że nie jest się żadnym psycholem i człowiekiem gorszym od innych! przecież nikt z nas nie prosił o ataki paniki,czy lęk przed wyjściem prawda?. Drugą bardzo ważną rzeczą jest uświadomienie sobie co tak naprawdę nam dolega.Gdy macie ataki paniki i czujecie, że zaraz serce wam wyskoczy z piersi, udusicie się albo stracicie przytomność TO PRZYSIĘGAM WAM,że tak się nie stanie.

NIE MA ŻADNEJ MOŻLIWOŚCI ŻEBY COŚ SIĘ STAŁO! wiem,że te uczucia są tak silne,że jesteśmy pewni że zaraz padniemy trupem na ziemie ale tak się nie stanie!. Ataki to nic innego jak uwalnianie się wielkiej ilości adrenaliny w naszym organizmie, przez którą nasze serce wali jak szalone, pocimy się a oddech przyspiesza.Jest to naturalna reakcja naszego organizmu na sytuacje,które według nas mogą zagrażać naszemu życiu.Dokładnie tak samo czuje się człowiek uciekający przed jakimś dzikim zwierzęciem :) tylko, że wtedy jest to całkowicie zrozumiałe.

Osoby, które mają nerwice są jednak tak wrażliwe jak piórko, wystarczy lekki podmuch wiatru żeby je poruszyć (mam nadzieję, że zrozumieliście tę przenośnię? :D) .GDY CZUJECIE, ŻE NADCHODZI ATAK PANIKI to pomyślcie (i naprawdę w to uwierzcie) "dostanę atak i co z tego?, tak jest to nie przyjemne ale nic mi się nie stanie, tyle razy go miałam i co ? nadal żyję, jestem sprawnym człowiekiem " ja, gdy pierwszy raz tak pomyślałam, czując zbliżający się atak, siedząc w zadymionym pubie ze znajomymi pokonałam go pierwszy raz! zaczęłam dalej rozmawiać z koleżanką i już nie pamiętałam, że przed chwilą czułam jak ręce mi się trzęsły :). Myślę, że zrobiłam duży postęp a to wszystko dzięki terapii... teraz tylko muszę stoczyć bitwę z moim strachem przed podróżami i wyjściem gdzieś dalej na miasto, ale myślę że będzie to już łatwiejsze gdy pokonałam przyczynę tego - lęk przed lękiem :) życzę tego Wam wszystkim!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukam pomocy w walce z lękiem przed lotem samolotem! Czy ktoś ma jakiś doświadczenia i rady? Nie boję się, że zginę! Boję się ataku paniki, zamieszania i w konsekwencji... problemów oddechowo-sercowych... czy ktoś może pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez bardzo bałam się latać w sumie z tych samych przyczyn, az pewnego razu musiałam bardzo szybko i nagle wrócićdo polski i poprostu nie miałam wyjścia, to były najgorsze dwie godz mojego życia, ale od tamtego czasu latam nadal mam leki ale staram sie to przelamywac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tak, bo niby jest ich tyyyyle jak się czyta i słucha od terapeutów, ale jak przychodzi co do czego, to naprawdę ciężko panować nad sobą i rozmyślać jaki by tu sposób zastosować, w sercu szaleństwo, w głowie jeszcze większe, lęk przenikający do ostatniego włoska na całym ciele i...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katris - nic Ci nie będzie :) Mam identyczne obawy, myśli w stylu "a co będzie jak przestanę nad sobą panować, przecież to samolot itp.itd". Wiesz co się potem okazuje? Albo nic się nie dzieje, albo dzieje się bardzo niewiele. Pamiętaj, że to tylko lęk przed lękiem i nic więcej. U mnie zresztą jazdy zaczynają się już na lotnisku. Przecież trzeba przejść odprawę "a co będzie jak pan celnik zobaczy, że jestem zestresowany, a co będzie jak okaże się, że moich leków nie można przewozić przez granicę". Nic nie będzie. Nigdy nic nie jest. Zauważyłem, że moja nerwica sprawia mi ogromny dyskomfort, ale nigdy nie stawia mnie w sytuacji, z którą bym sobie nie poradził. Zawsze to jakoś tam wychodzi dobrze. Uszy do góry!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytam teraz książkę "pokonałem nerwice" G. Szaffera - według autora pierwszą ważną rzeczą jest zaakceptowanie własnej śmierci, pogodzenie się z nią... jest to pierwszy krok do przezwyciężania lęków.. taaa... łatwo powiedzieć, trudniej wykonać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Katris ja tez sie balam i nawet mialam silny atak panika jak tylko wsiadlam do samolotu nawet nie zdazyl ruszyc, kolerzanka probowala mnie uspokoic bo bala sie ze nas wyzuca ale skonczylo sie tak ze stewardesa wziela mnie na sam przod i dali piwo i bylo w porzadku :D

 

-- 13 lut 2014, 00:00 --

 

Asl dokladnie mowic jest latwo bo niby kazdego to sie tyczy i kazdego dotknie ale w obliczu paniki myslisz ile masz do stracebia itp ze akceptacja jest malo wykonalna ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja coś napiszę :)

 

Ataki paniki miewałam w okresach stresowych wiele razy od lat, jednak ponieważ nie wiedziałam że coś takiego

istnieje to uznawałam że naszła mnie świńska godzina i jak żołnierz na rozkaz chciał nie chciał szłam dalej

i robiłam co musiałam.

Raz w życiu miałam taki atak że od razu zaprowadzili mnie do lekarza a ja naprawde myslalam że to koniec.

Jednak wiedziałam już co to jest i że to przejdzie.

Siedziałam więc trząsłam się i głośno płakałam, w zasadzie było mi obojętne co sobie ludzie pomyślą ;)

Osoby z jednej strony (zupełnie obcej) co chwile pytałam czy przeżyje i czy nie mam wylewu albo zawału

a osobie siedzącej z drugiej strony (również nieznajomej) tłumaczyłam że nie zemdleję bo w tym stanie się nie mdleje.

Dziś ta sytuacja wydaje mi się dosyć komiczna, i wiem że osoby które ze mną były - były gorzej przerażone niż ja ;)

Potem oczywiście jak każdy miałam obsesje aby tego ataku znowu nie dostać.

Jednak kiedy dowiedziałam się że terapia może polegać na tym że się to wywołuje na zawołanie pomyślałam

że to naprawdę głupie się tego bać.

Potem miałam pare ataków ale zatrzymałam się w ciagu paru minut nawet w momencie kiedy już miałam śnieg optyczny

przed oczami, palpitacje i drętwienie kończyn. Po prostu pomyślałam - o! mam atak paniki :)

I minął.

Na dziś dzień to zjawisko jest mi całkowicie obojetne i traktuje je na równi z bólem głowy i może dlatego nie wraca.

 

Ale nie o tym chciałam pisać.

Chciałam wspomnieć o leku przed wyjściem.

Na skutek stresów miałam duży niepokój przy wychodzeniu.

A na skutek traumatycznego wydarzenia w życiu miałam totalny lęk przed wychodzeniem.

Właściwie bałam się wszystkiego.

Z wyjścia do sklepu po bułki wracałam z płaczem.

Jak minęła trauma i mój organizm się wyciszył i został tylko zwykły lęk przed wychodzeniem

zaobserwowałam bardzo ciekawą technikę.

Otóż zdałam sobie sprawę idąc po ulicy że ja nie boję się wyjscia i bycia na zewnętrz

ponieważ kiedyś lubiłam wychodzić i nie miałam z tym problemu tylko ja przerzuciłam lęk przed życiem

i problemami w moim życiu na wychodzenie.

Zaczelam sobie tłumaczyć że nie boję się być na zewnętrz tylko to ja sama w środku jestem niespokojna

wiec czuje się niespokojna i w domu i tym bardziej przy wyjściu.

Odzieliłam te 2 sprawy.

Lęk a wyjście.

To dalej nowe spojrzenie na temat.

Zresztą to co nauczyła mnie nerwica to że przenosi lęk na wszystko inne oprócz tego własciwego

konfliktu wewnętrznego.

Tak jakby umysł robił wszystko aby zamaskować lęk przed zyciem, brak odpowiedzialności, poczucie bycia ofiarą czy brak wiary w siebie.

Boi się więc wychodzenia, chorób, smierci itd.

 

Moj kolega psycholog tłumaczył mi że najpierw leczymy lęk przed lękiem, a potem ten prawdziwy lęk.

Każdy z moich znajomych który ma nerwicę ma jakieś kłopoty i po prostu boi się przyszłości.

Jednak jest tak zajęty lękiem przed lekiem, chorobą że ten realny problem jest jakby niezauważany.

 

Lęki trzeba zajeździć aż do znudzenia.

Wszystko mija, nic nie będzie trwało wiecznie. Te lęki też nie.

 

-- 15 lut 2014, 18:13 --

 

a jeśli nie odczuwa się "czystego" lęku tylko objawy somatyczne? jak sobie radzić?

 

A jakie objawy Cię dręczą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DżejnRołs, zalezy od objawów, można na przykład wybrac sie do wlasciewgo szamana, gule w gardle sprawdzi laryngolog, stan przedzawalowy kardiolog itd itp. Mozna też samemu potestować moim odkryciem było to że uczucie duszności mijalo po przejechaniu rowerem 10-15 km tak dość szybko, oczywiscie trzeba być nieco nienormalnym żeby w takim stanie wysiąść na rower :smile: ale cóż. Co nas nie zabije to może pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia behawioralno-poznawcza to jedyna metoda pozbycia się lęków. Tylko systematyczna i ciężka praca nad sobą przyniesie upragnione efekty.

 

 

masz jakies doswiadczenia z ta terapia?

 

-- 01 kwi 2014, 11:23 --

 

a jak pozbyć się lęku wolno płynącego? jak go złagodzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to nie do końca kwestia radzenia sobie z lękiem, ale chodzi o przytłoczenie problemu pozytywnymi aspektami. Psycholog doradziła mi ćwiczenie: na środku kartki wypisać problem, a dookoła kolejno: życzliwych ludzi, coś co umiem, coś co daje mi siłę, ważne wydarzenia, dobre wspomnienia, coś co lubię, problemy z którymi udało mi się poradzić i sfery życia w których udało mi się odnieść sukces. I kiedy nachodzą mnie złe myśl to należy się skupić na tej liście pozytywów, które mają zasłonić problem i z czasem pokazać, że jest więcej tego, co dobre, niż tego co złe i że da się to pokonać. Może komuś się też to przyda :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak, że w miejscach publicznych po prostu wkładam mp3 w uszy i częściowo ten cały lęk jest "zagłuszony" muzyką. Mózg zajmuje się przetwarzaniem dźwięków, nie produkcją myśli lękowych. Jeszcze przed wyjściem zapuszczam sobie jedną z ulubionych piosenek i.... jazda na zewnątrz. Jest łatwiej.

 

Robię dokładnie tak samo :great: Jakiaś energiczna, ulubiona muzyka i od razu lepiej :)

 

Muzykoterapia działa ;) Mam tak samo, tylko słucham bardzo spokojnej muzyki, coś podchodzącego pod mantry.

W ogóle muzyka pozwala mi radzić sobie z emocjami, przez muzykę (samo słuchanie) rozładowuję napięcie. Słucham muzyki zależnie od nastroju, więc ten kto mnie dobrze zna, wie kiedy mi smutno, kiedy mam dobry humor czy odczuwam nostalgię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica i ataki paniki towarzyszą mi już od 4 lat, początki były tragiczne...czytam sobie wasze posty i przypomina mi się jak niewiele kiedyś wiedziałam na temat tego co mi jest ,tak samo jak część z was :) od dłuższego czasu umiem zatrzymać nadchodzący atak :)... nie biorę i nigdy nie brałam żadnych leków i innych wspomagaczy, które jeżeli chodzi o nerwice są moim zdaniem totalnie nie potrzebne.

Najważniejsza jest akceptacja tego z czym żyć nam przyszło, nie można ukrywać nerwicy przed rodziną i znajomymi, trzeba mówić otwarcie o tym co nam jest. Trzeba zrozumieć, że nie jest się żadnym psycholem i człowiekiem gorszym od innych! przecież nikt z nas nie prosił o ataki paniki,czy lęk przed wyjściem prawda?. Drugą bardzo ważną rzeczą jest uświadomienie sobie co tak naprawdę nam dolega.Gdy macie ataki paniki i czujecie, że zaraz serce wam wyskoczy z piersi, udusicie się albo stracicie przytomność TO PRZYSIĘGAM WAM,że tak się nie stanie.

NIE MA ŻADNEJ MOŻLIWOŚCI ŻEBY COŚ SIĘ STAŁO! wiem,że te uczucia są tak silne,że jesteśmy pewni że zaraz padniemy trupem na ziemie ale tak się nie stanie!. Ataki to nic innego jak uwalnianie się wielkiej ilości adrenaliny w naszym organizmie, przez którą nasze serce wali jak szalone, pocimy się a oddech przyspiesza.Jest to naturalna reakcja naszego organizmu na sytuacje,które według nas mogą zagrażać naszemu życiu.Dokładnie tak samo czuje się człowiek uciekający przed jakimś dzikim zwierzęciem :) tylko, że wtedy jest to całkowicie zrozumiałe.

Osoby, które mają nerwice są jednak tak wrażliwe jak piórko, wystarczy lekki podmuch wiatru żeby je poruszyć (mam nadzieję, że zrozumieliście tę przenośnię? :D) .GDY CZUJECIE, ŻE NADCHODZI ATAK PANIKI to pomyślcie (i naprawdę w to uwierzcie) "dostanę atak i co z tego?, tak jest to nie przyjemne ale nic mi się nie stanie, tyle razy go miałam i co ? nadal żyję, jestem sprawnym człowiekiem " ja, gdy pierwszy raz tak pomyślałam, czując zbliżający się atak, siedząc w zadymionym pubie ze znajomymi pokonałam go pierwszy raz! zaczęłam dalej rozmawiać z koleżanką i już nie pamiętałam, że przed chwilą czułam jak ręce mi się trzęsły :). Myślę, że zrobiłam duży postęp a to wszystko dzięki terapii... teraz tylko muszę stoczyć bitwę z moim strachem przed podróżami i wyjściem gdzieś dalej na miasto, ale myślę że będzie to już łatwiejsze gdy pokonałam przyczynę tego - lęk przed lękiem :) życzę tego Wam wszystkim!!!

 

 

Bardzo mądre i jakże prawdziwe stwierdzenie. Wyobrazcie sobie, że byłem w zamkniętym budynku, w areszcie śledczym i ataki ponownie się nawróciły ze względu na ciągłą obecność stresu. W końcu dostałem się do Psychologa, który stwierdził, że to nic takiego i żebym sam próbował wywołać taki atak przez co udowodnie sam sobie, że można je kontrolować. Na początku stwierdziłem, że jest skończonym idiotą i w ogóle się nie przykłada do swojego zawodu ale po głebszym zastanowieniu, uświadomiłem sobie, że coś w tym jednak jest. Najgorzej gdy atak przyjdzie nagle. U mnie potrafi on nastąpić dokładnie w ułamku sekundy i już jestem załatwiony. Mało tego, potrafią one ewoluować i stają się silniejsze. Siadam wtedy spokojnie i staram się sam ogarnąć. Kilkukrotnie udało mi się to rewelacyjnie i czułem się jak prawdziwy zwyciezca. Miałem jednak sporo prawdziwych porażek.

 

Wiecie czym się pocieszam ? Takich ataków miałem kilkadziesiąt w ciągu roku, może półtorej. Nigdy jednak nie straciłem przytomności, nigdy nic mi się nie stało tak naprawdę. Pomyślcie o tym. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nerwicą lękową przejmowałem się 1,5 roku. Bałem się duszności i walenia serca. Bałem się, że stracę przytomność. No i co z tego? Doszedłem teraz do wniosku, ch*j, za przeproszeniem - stracę to stracę, tylu ludzi traci przytomność na chwilę i nic im nie jest, ktoś ich ocuci i już, po problemie. Ten problem leży głównie w naszej głowie i w przekonaniach, że zaraz coś się nam wydarzy. Ostatnio dostałem ataku lęku, zatrzymałem się i powiedziałem sobie w myślach "I co? Ni ch*ja nic się nie stanie, niech ten lęk napływa, przeczekam aż odejdzie, bo zawsze odchodzi" i się skończyło.

Świetny post NaturalWonder dobrze tą sytuację oddaje. Lęk nasila się do pewnego poziomu, nasila, aż osiąga apogeum, bardziej się nasilić nie może. I co później? Nic. Poziom lęku spada. Trzeba po prostu sobie to uświadomić. Lęk nigdy nie nasili się do tego stopnia, że wykitujemy, udusimy się, stanie nam serce itp. Może to paradoks, ale lękowi trzeba pozwolić płynąć, a nie uciekać od niego usilnie. Jak się ucieka, to później wraca z nasiloną siłą.

Gdy dawniej słyszałem rady "pomyśl sobie o czymś innym" i próbowałem się jak głupi ciul do nich stosować, to później ten lęk wracał ze zdwojoną siłą.

A niech sobie przyjdzie, przeczekam go, zauważę, że to nic takiego, potem minie i tyle. - takie obecnie mam do tego podejście. Nawet gdybym miał kiedyś stracić przytomność wśród ludzi, to co to takiego? Setki ludzi tracą przytomność, mimo że są zdrowi i nic im nie dolega. I żyje się dalej.

 

-- 10 maja 2014, 17:24 --

 

czytam teraz książkę "pokonałem nerwice" G. Szaffera - według autora pierwszą ważną rzeczą jest zaakceptowanie własnej śmierci, pogodzenie się z nią... jest to pierwszy krok do przezwyciężania lęków.. taaa... łatwo powiedzieć, trudniej wykonać...

 

Porady Szaffera są akurat bardzo trafne. Zanim dostałem się do psychiatry, stosowałem się do nich i pomagały. Potem wierzyłem, że tylko duża dawka SSRI pomoże mi w lękach. No i niby pomagała, ale co z tego, skoro byłem przez te leki całkowicie wyłączony. Dziś jestem wolny od antydepresantów i ataki lęku traktuję tak, jak już powyżej wspomniałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od nowa pracuję nad pokonaniem lęków. Jestem na etapie uświadamiania sobie ich oraz sytuacji z nimi związanych. Okazało się, że niby wiem dużo na ten temat, ale jednak za mało, by poradzić sobie z nimi skutecznie. Wczoraj ściągnęłam z chomika jakieś ćwiczenia, mam też Pokonać lęk E Foley i znowu przerabiam...już się nie denerwuję tym, nie zastanawiam-why?

 

-- 10 maja 2014, 21:49 --

 

Znalazłam coś ciekawego:

 

http://www.wiecjestem.us.edu.pl/nie-boj-sie-jak-pokonac-lek-krok-po-kroku-cwiczenia-cz-1

 

-- 10 maja 2014, 21:49 --

 

Znalazłam coś ciekawego:

 

http://www.wiecjestem.us.edu.pl/nie-boj-sie-jak-pokonac-lek-krok-po-kroku-cwiczenia-cz-1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muzykoterapia działa ;) Mam tak samo, tylko słucham bardzo spokojnej muzyki, coś podchodzącego pod mantry

Zazdraszczam.. mnie ten rodzaj muzyki w ciągu chwili doprowadza do szewskiej pasji, w której ze spokojnego człowieka zamieniam się w bestię, która najchętniej roztrzaskałaby sprzęt który takie dźwięki wydaje.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×