Skocz do zawartości
Nerwica.com

FLUOKSETYNA(Andepin, Bioxetin, Fluoksetyna EGIS, Fluoxetin Polpharma, Fluoxetine Aurovitas/ Vitabalans, Fluxemed, Seronil)


shadow_no

Czy fluoksetyna pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?  

241 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy fluoksetyna pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?

    • Tak
      155
    • Nie
      69
    • Zaszkodziła
      37


Rekomendowane odpowiedzi

Na mnie działa :) 20mg, zaczynałam od 10mg - z początku było mi ciężko, najgorszy efekt uboczny - kilka pierwszych dni miałam mdłości i bóle głowy, dość uciążliwe. Warto jednak było to przemęczyć, ustąpiło. W końcu jakiś lek zadziałał aktywizująco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie po raz drugi w życiu na Seronilu (poprzednim razem brałam 4 lata 20mg rano), teraz to już 15 dzień, z tym, że pierwsze 10 dni na 10mg a od 5 na 20mg

Póki co nie czuję się lepiej, za to pojawiło się kilka skutków ubocznych:

problem ze snem (czasem wspomagam się hydroksyzyną), najczęściej wybudzam się nad ranem ok 5 z napadem lęku :/

brak apetytu (jedyne co w miarę mi podchodzi to słodycze, a wiadomo, że żywienie się cukrem to nie jest najlepsze co mogę zrobić dla mojego organizmu)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana dobra fluoksetyna. Ja dopiero po dwóch latach stosowania tak naprawdę odczułem jej działanie. Biorę w dawce 40 mg na dobę. Jest super. Chyba będę ją brał do końca życia. Siedzę sobie i czuję błogość. Życzę wszystkim forumowiczom, żeby na nich też w ten sposób zadziałała, no może nie po takim czasie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana dobra fluoksetyna. Ja dopiero po dwóch latach stosowania tak naprawdę odczułem jej działanie. Biorę w dawce 40 mg na dobę. Jest super. Chyba będę ją brał do końca życia. Siedzę sobie i czuję błogość. Życzę wszystkim forumowiczom, żeby na nich też w ten sposób zadziałała, no może nie po takim czasie :D
Po 2 latach, hehe :mrgreen:

Często po 2-3 latach leki przestają działać, albo działają dużo słabiej a u ciebie dopiero zaczęło działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie po dłuższej przerwie. Niestety, znów wylądowałam u lekarza. Odstawiłam fluo. po roku. Wszystko było super, ogólnie w życiu też zaczęło się fajnie układać, praca, mieszkanie, itd., aż do teraz, totalny zjazd. Ogólnie minęło w sumie półtora roku, jak dobrze liczę. Zgadza się więc, że poziom serotoniny zaczął mi spadać. Problem w tym, że teraz jest zupełnie inaczej niż wcześniej. To co ostatnio przeżywam to jest koszmar. Myśli samobójcze, okropne, taki dół, że zaczęłam się zastanawiać czy się do czegoś nie przywiązać, ponieważ planowałam jak się zabić. Jednak najgorsze jest to, że ten stan odchodzi i powraca. Mam kilka dobrych dni, wszystko widzę w kolorowych barwach, zaczynam planować, wymyślam jakieś rzeczy, które będę robić i mam dużo energii, a po kilku dniach, czasem nawet w tym samym dniu, totalny spadek nastroju i znów powrót do depresji, takiej, że gdyby nie syn, nie wstawałabym w ogóle z łóżka. Choć mam takie momenty, że nawet na rodzinie przestaje mi zależeć i na tym co z nimi będzie jak mnie nie będzie. Doszło do tego, że dwa miesiące temu, rzuciłam w swojej fazie pracę, z dnia na dzień. Nie wyrabiałam psychicznie.

 

I tak mam teraz lepsze dni i okropnie boję się znów tych złych dni. Zastanawiam się, czy to możliwe, że przez branie fluo. tak pogorszyły mi się stany depresyjne i te huśtawki, raz dobrze raz źle. Nigdy wcześniej tak nie miałam, depresja trwała i trwała, w porównaniu do tego co teraz przechodzę, można powiedzieć, że łagodnie. A teraz jakieś totalne górki ze zdwojoną siła :( W lepszych dniach, mam wrażenie, że odpycham podświadomie te wszystkie myśli, jakbym ostatnimi siłami trzymała się tego, żeby nie popaść w obłęd. Może stad te górki, sama nie wiem co się dzieje.

 

Tak więc, od jutra znów jestem na Seronilu, zaczynam od 20 mg. Lekarka podejrzewa, że idzie to w ChAD, dostałam na stabilizację Lamitrin (którego się trochę boję...) i zastanawiam się czy fluo., a raczej jej brak, mogła teraz wywołać taki efekt?

 

Pozdrowienia dla wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamiast podejrzewać chady,niech ta lekarka przyzna otwarcie,że to,co przeżywasz jest skutkiem brania

i odstawienia antydepresantów.

 

Czyli tak jak podejrzewałam. Tylko jak to ma leczyć depresję, skoro potem przychodzi ze zdwojoną siłą? Wniosek z tego taki, że chyba muszę brać leki do końca życia. I refleksja... czy z depresji w ogóle można się wyleczyć...

 

Mocno się zastanawiam czy wchodzić na ten Lamitrin, żeby znów sobie czegoś nie zaserwować, bo nie uśmiecha mi się szpikować garścią leków non stop.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mmmmz,

Antydepresanty niestety często też uzależniają i chorzy,po ich odstawieniu mają problem, bo tak

jak piszesz, objawy wracają ze zdwojoną siłą.. Zaczyna się to niewinnie od jednej tabletki a później

pozostaje się pacjentem psychiatrycznym często na długie lata,bo bez leków ciężko jest funkcjonować.

Mimo wszystko wierzę,że nie jesteś skazana na branie tych leków przez całe życie i będziesz na tyle

silna,żeby w końcu się od nich uwolnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mmmmz,

Antydepresanty niestety często też uzależniają i chorzy,po ich odstawieniu mają problem, bo tak

jak piszesz, objawy wracają ze zdwojoną siłą.. Zaczyna się to niewinnie od jednej tabletki a później

pozostaje się pacjentem psychiatrycznym często na długie lata,bo bez leków ciężko jest funkcjonować.

Mimo wszystko wierzę,że nie jesteś skazana na branie tych leków przez całe życie i będziesz na tyle

silna,żeby w końcu się od nich uwolnić.

 

Sama już nie wiem, zastanawiam się cały czas nad tym wszystkim. Pierwszą depresję i myśli samobójcze miałam już w dzieciństwie. Nerwowa byłam zawsze. Może taka już jestem. Może też za szybko odstawiłam niedawno leki. Ale prawda jest taka, że teraz było najgorzej, wtedy mój stan był spowodowany traumą po śmierci bliskiej osoby, a teraz nie miałam żadnych powodów, oprócz normalnych życiowych zdarzeń, z którymi normalny człowiek by się zmierzył. A mnie rozwaliło totalnie i to pewnie efekt leków.

 

Dzięki za wsparcie. Będę walczyć, na razie lekami, postawię się na nogi i potem zobaczę, co dalej. Na razie muszę stanąć na nogi. Na terapię nie mam teraz sił. Ale do końca życia na pewno nie chcę brać leków i mocno rozważę inne formy leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę Fluxemed 20mg/dzien od 8 dni, jak narazie żadnych negatywnych skutków ubocznych,

Generalnie kupiłem to na wypróbowanie, bez konsultacji z lekarzem, od dłuższego czasu ( kilka lat) mam nieuzasadnione lęki z lekką/średnią depresją tak bym to określił bo diagnozy lekarskiej nie mam, ale niedlugo się wybiorę. Tak przyzwyczaiłem się do tego stanu że myślałem że to normalne, do teraz kiedy problem stanowiły najprostrze domowe czynności, brak energi, brak sensu, brak nawet chęci rozmowy z ludźmi no i te blokujące lęki przed niczym(to jest chyba najgorsze).

Mam 30 tab, teraz juz 22 fluxemed, generalnie czuje się jakby trochę lepiej? dziwne bo większość ludzi pisze o negatywnych skutkach w pierwszych tygodniach stosowania, w zasadzie nie wiele się zmienilo, dalej mam duży lęk juz po przebudzeniu ale czuję jakbym miał troszeczke więcej energi, nadal nie chce mi się rozmawiać z ludźmi, ale jakoś tak trochę inaczej. Może to placebo? fluo mogła się tak szybko wkrećić? Czy poprostu to na mnie nie działaa całe efekty to placebo?

 

-- 16 lis 2016, 15:25 --

 

Zapomniałem dodać że nie mam apetytu, cały dzień można wytrzymać na jednym posiłku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 dni, to nic. Fluo długo się ładuje, na poczatku ma Cię aktywizować, dopiero później jest efekt antydepresyjny.

 

-- 18 lis 2016, 18:21 --

 

Porzucam Fluoksetyne po prawie rocznej przygodzie. Brałem ją na początku z Sulpirydem i Miansaryną na sen, a później z samą Mirtazapiną na sen.

Doszedłem do 40mg i remisji choroby, choc nie wiem do końca za sprawą ktorego z wyżej wymienionych lekow, ale nadal nie czuję się tak jakbym chciał.

 

Zostawiam Mirtazapine na noc w dawce 30mg i przechodze na Wenlafeksyne 150mg, parę dni pobiorę 75mg.

Ogólnie chciałem spróbować słynnej California Rocket Fuel ;-) i moj magik na to przystał (o dziwo słyszał o tej nazwie) choć jak mowi nie jest zwolennikiem łączenia leków.

Zobaczmy jak będę się czuł po tym miksie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

mam dwa pytania odnośnie fluoksetyny, które - z uwagi na ich specyfikę - kieruję raczej do mężczyzn:

 

1) od dawna się noszę z zamiarem brania tego leku, ale od dawna powstrzymują mnie potencjalne skutki uboczne - chodzi mi o libido i ogólnie szeroko pojmowane sprawy seksu. Mam 30 lat libido raczej na b. wysokim poziomie i nie chciałbym tego zepsuć. Wiem, że to popularny ubok, ale czy ktoś może określić, jaka jest szansa jego wystąpienia? I jeśli już wystąpi, to czy naprawdę jest tragedia czy tylko np. można dłużej? Bardziej wpływa na czucie, erekcję czy orgazm?

 

2) Drugie pytania brzmi - czy jest sens brać to, jeśli głównym celem byłoby nie poprawa humoru itd., tylko poprawa relacja międzyludzkich, łatwiejsze nawiązywanie kontaktów, większa pewność siebie i odwaga w takich relacjach (zwłaszcza z płcią przeciwną). Byłby to mój pierwszy SSRI, wiem, że zapewne lepiej by tutaj zadziałała np. paroksetyna, ale też mocniej by walnęła skutkami ubocznymi.

 

Będę wdzięczny za jakiekolwiek odpowiedzi. Rozumiem, że to dylemant na zasadzie bilansu korzyści/straty, dlatego pytam, czy z takim celem, jaki tu nakreśliłem warto rozważyć jej branie.

 

Pozdrawiam i zdrówka życzę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fluoksetyna obetnie Ci pewnie libido, ale jak bardzo, tego nie dowiesz sie dopóki nie spróbujesz. Każdy organizm jest inny.

Ja dłużej dochodzilem do orgazmu, miałem mniejsze odczucie przyjemnosci, ale jakoś tragedii nie było. Ale brałem nasennie NaSSa ktora tą kastracje trochę likwidowała.

Ze wzwodem nie miałem żadnego problemu, po prostu trudność z osiągnięciem orgazmu i mniejsze odczucie przyjemności, ale to uroki większości SSRI.

 

Ogólnie na pewno było lepiej niz na innym SSRI Escitalopramie.

 

Ogólnie po fluo stałem się pewniejszy, podniosła moją wartość więc z Tobą powinno być podobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Relief - jesli jest to twój pierwszy lek i boisz się ingerencji chemii w sprawy lozkowe, odradzam ci fluoksetyne, a ściśle zaczynanie "przygody" z lekami właśnie od niej. Jesli juz SSRI, to fluwoksamina, najlepiej niska dawka 50 mg-100mg i uzbrojenie sie w cierpliwość, aż rozwinie w pełni efekt terapeutyczny. Tym bardziej, ze jest ona o wiele bardziej przydatna na fobie spoleczna, wyluzowujaca.. A tak w ogóle odradzalbym ci zaczynanie od SSRI - wypróbuj np. trazodon, mirtazapine, moze Coaxil na początek. Wszystko zalezy od tego, jaki jest twój stan. Jesli nie jest tak zle i możesz dać sobie troche czasu na eksperymentowanie, to ja bym poszedl ta droga. Szkoda, ze jak ja zaczynalem sie leczyć, to nic nie wiedziałem o tych lekach, bo tak właśnie bym zrobil. Tymczasem 9/10 lekarzy na pierwszej recepcie wypisze właśnie SSRI.. I dobrego lekarza sobie znajdź, a nie konowala. A tak w ogóle to szczerze odpowiedz sobie na pytanie czy naprawde potrzebujesz prochów, a jesli tak, to zacznij od lżejszych, żeby minimalizować negatywny wpływ chemii, bo ten jest zawsze. Latwo jest wejść w swiat psychofarmakologii, ale jak pare lat w nim posiedzisz to dostrzegasz ze ten temat to nie taka rozowa sprawa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za konstruktywne odpowiedzi. O fluwoksaminie oczywiście słyszałem, ale bez sprawdzania w google, pierwsze skojarzenie jest takie, że jest przestarzała i mało wybiórcza jako inhibitor, ale może się mylę. one-half, ze swoimi propozycjami pięknie się wstrzeliłeś w moją rzeczywistość, bo mimo, że na pierwszej wizycie dawno temu lekarz zaproponował fluoksetynę, to ja odmówiłem, potem zaproponował valdoxan, spróbowałem, ale dolegliwości żołądkowe sprawiły, że zrezygnowałem, zanim w ogóle zaczęła na moją psychikę jakkolwiek działać.

 

A teraz właśnie próbuję z tianeptyną, już prawie miesiąc, subtelne zmiany zauważam, ale nie jest to jeszcze coś, co bym chciał. Wyjątek był wczoraj w połączeniu z 1 (słownie: jednym) piwem zadziałała wręcz spidująco świetnie się bawiłem w towarzystwie parę godzin, buzia mi się nie zamykała i z gadatliwości, i ze śmiechu, co raczej mi się nie zdarza. A potem miałem jeszcze randkę, do której bez tej tianeptyny - czy raczej stanu, w jaki mnie wprowadziła - w życiu by nie doszło. Tylko to było takie parę godzin, że działała tak, że aż się przestraszyłem, bo to było jak narkotyk wręcz. Być może jest z nią tak, że widać jej działanie, kiedy się coś ze sobą robi, bo jak się siedzi przed komputerem samemu w domu, to trudno to działanie hmm rozkręcić. Na pewno jeszcze miesiąc na niej pobędę, zanim postanowię cokolwiek innego.

 

A ten dylemat, czy na pewno chce się bawić w antydepresantyto "story of my life", bo jakbym widział świat w czarnych barwach, codziennie płakał, nie wstawał z łóżka i miał wiadome myśli na S, to decyzja by była oczywista. A mi po prostu potrzeba kilka subtelnych zmian w przekonaniach. Bo z drugiej strony moja bierność w relacjach z ludźmi sprawia, że jestem coraz bardziej samotny, a w wieku 30 lat żadna dziewczyna też mi z nieba sama nie spadnie.

 

Czyli u mnie to bardziej taka anhedonia, wzmocniona/spowodowana może wieloletnim częstym jaraniem, które owszem rozwesela, ale sprawia, że czas ucieka przez palce i ma się wszystko w dupie, stojąc ze swoim życiem w miejscu :).

 

Poczytam o tej fluwoksaminie, choć wydawało mi się, że jak SSRI to fluoksetyna to taki pierwszy, najbardziej oczywisty wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam porownanie, bo bralem wiele lekow z tej grupyi jesli chodzi o SSRI, to Fevarin jest najmniej inwazyjny, w sensie skutki uboczne charakterystyczne dla tej grupy lekow sa na nim najslabsze (choc na pewno dawka ma znaczenie). Poza tym to naprawde dobry lek (choc, jak slusznie piszesz, malo popularny i moim zdaniem niedoceniany), jesli chodzi o profil dzialania, to porownalbym go do paroksetyny, bo jest bardziej na uspokojenie i wyciszenie, choc paroksetyna (ktora tez bralem) jest oczywiscie mocniejsza (ale za cene ciezszych skutkow ubocznych). Co do leciwosci fluwoksaminy, nie kierowalbym sie tym kryterium - akurat najlepiej oceniane przeze mnie SSRI to leciwe fluwoksamina i fluoksetyna. Ale z tego, co piszesz o swoich problemach - raczej nie palilbym sie do tych lekow, nie sprobowawszy uprzednio innych alternatyw, zwlaszcza, ze zycie seksualne jest dla Ciebie wazne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za konstruktywne odpowiedzi. O fluwoksaminie oczywiście słyszałem, ale bez sprawdzania w google, pierwsze skojarzenie jest takie, że jest przestarzała i mało wybiórcza jako inhibitor, ale może się mylę. one-half, ze swoimi propozycjami pięknie się wstrzeliłeś w moją rzeczywistość, bo mimo, że na pierwszej wizycie dawno temu lekarz zaproponował fluoksetynę, to ja odmówiłem, potem zaproponował valdoxan, spróbowałem, ale dolegliwości żołądkowe sprawiły, że zrezygnowałem, zanim w ogóle zaczęła na moją psychikę jakkolwiek działać.

To, że fluwoksamina jest najstarszym SSRI nic nie znaczy. Nie jest również najmniej wybiórcza. Jest to najbardziej niedoceniany lek z grupy SSRI, mający ogromną zaletę w postaci agonizmu receptorów sigma-1:

 

http://www.psychiatraonline.com/wp-content/uploads/2015/07/PSY_SPEC_2_2015_eBOOK_blur.pdf

 

http://old.ipin.edu.pl/fpn/aktualne/3-4/t22z34_5.pdf

 

Ponadto jest najmniej kastrującym SSRI i wcale nie wynika to ze stałej Ki (lub jak kto woli, bardziej miarodajnej, IC50) inhibicji SERT.

 

A ten dylemat, czy na pewno chce się bawić w antydepresantyto "story of my life", bo jakbym widział świat w czarnych barwach, codziennie płakał, nie wstawał z łóżka i miał wiadome myśli na S, to decyzja by była oczywista. A mi po prostu potrzeba kilka subtelnych zmian w przekonaniach. Bo z drugiej strony moja bierność w relacjach z ludźmi sprawia, że jestem coraz bardziej samotny, a w wieku 30 lat żadna dziewczyna też mi z nieba sama nie spadnie.

Jeśli nie masz depresji (powyżej 15 pkt. w skali Becka) lub zaburzeń lękowych to nie warto wchodzić w antydepresanty. Jak masz cykora przed randką to weź sobie połówkę klona lub 150-300 mg pregi.

A żeby laski się tobą zainteresowały, to trzeba coś z sobą zrobić (praca, wygląd, hobby) a nie tylko jarać 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

mam dwa pytania odnośnie fluoksetyny, które - z uwagi na ich specyfikę - kieruję raczej do mężczyzn:

 

1) od dawna się noszę z zamiarem brania tego leku, ale od dawna powstrzymują mnie potencjalne skutki uboczne - chodzi mi o libido i ogólnie szeroko pojmowane sprawy seksu. Mam 30 lat libido raczej na b. wysokim poziomie i nie chciałbym tego zepsuć. Wiem, że to popularny ubok, ale czy ktoś może określić, jaka jest szansa jego wystąpienia? I jeśli już wystąpi, to czy naprawdę jest tragedia czy tylko np. można dłużej? Bardziej wpływa na czucie, erekcję czy orgazm?

 

2) Drugie pytania brzmi - czy jest sens brać to, jeśli głównym celem byłoby nie poprawa humoru itd., tylko poprawa relacja międzyludzkich, łatwiejsze nawiązywanie kontaktów, większa pewność siebie i odwaga w takich relacjach (zwłaszcza z płcią przeciwną). Byłby to mój pierwszy SSRI, wiem, że zapewne lepiej by tutaj zadziałała np. paroksetyna, ale też mocniej by walnęła skutkami ubocznymi.

 

Będę wdzięczny za jakiekolwiek odpowiedzi. Rozumiem, że to dylemant na zasadzie bilansu korzyści/straty, dlatego pytam, czy z takim celem, jaki tu nakreśliłem warto rozważyć jej branie.

 

Pozdrawiam i zdrówka życzę :)

Branie ssri na pewność siebie i to jeszcze do kobiet, to głupota totalna, lepiej idz na terapie, albo zacznij ćwiczyć, siłownia, bieganie, bardzo mocno podnoszą samoocenę i pewność siebie, ssri cie tylko zamuli i będziesz miał wyjebane na wszystko, pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi. Może właśnie to chciałem usłyszeć, próbowałem już terapii, ale sam lekarz powiedział, że bez leków będzie mi ciężko ruszyć. On cały czas mnie na nie namawia. Ta psychoterapia przyniosła pewne skutki, ale wtedy miałem inny cel i, gdy go osiągnąłem, to jej zaprzestałem. Teraz może jednak pora by wrócić.

 

A ze sobą, to akurat dużo robię, bo na siłowni jestem co najmniej 2-3 razy w tygodniu, raczej dbam o siebie i na zainteresowanie płci przeciwnej też nie narzekałem nigdy, ale co z tego, skoro w sytuacji powiedzmy już kierującej się w stronę flirtu od razu cały sztywnieję emocjonalnie, tracę całą spontaniczność i ostatecznie robię z siebie debila. Zwłaszcza w stosunku do zupełnie nowych dziewczyn, które dopiero co chcę poznać. Ogólnie im dalej w las ze znajomością, tym jest mi łatwiej się otworzyć i być po prostu sobą, dlatego wszystkie moje dziewczyny wywodziły się raczej z koleżanek.

 

Inna sprawa, że jaranie sprawiło, że na wszystkie wyjścia ze znajomymi, imprezy miałem totalnie wyłożone, bo wolałem się zjarać i sobie posiedzieć przy kompie albo pograć na konsoli. Teraz jak się człowiek ogarnął, wybudził z letargu, to zdał sobie sprawę, że właściwie jest totalnie sam. Ta tianeptyna nawet sprawia, że gdzieś bym ruszył, coś zrobił ze sobą, ale jednak coś nie pozwala się pierwszy odezwać do kogoś po tym, jak się właściwie wszystkie zaproszenia i próby wyciągnięcia mnie olewałem ciepłym moczem.

 

Oczywiście co do depresji - humorem raczej nie tryskam, mam momenty zwątpienia i smutku, ale to są przyczyny raczej egzogenne, opisane powyżej. Ciężko być z siebie zadowolonym, jak się wraca do pustego mieszkania i nie ma co ze sobą zrobić.

 

Podsumowując, na moje dolegliwości SSRI raczej nie pomoże. Dam szansę tej tianeptynie, zwłaszcza, że jakieś światełko w tunelu, co do jej działania, się właśnie zaświeciło.

 

Tylko tak żeby jeszcze lepiej to uzmysłowić - dajmy na to siedzi sobie jakaś dziewczyna w barze/bibliotece/gdziekolwiek i wysyła sygnały, że jest mną zainteresowana, uśmiecha się, łapiemy kontakt wzrokowy. Co z tego, skoro nie ma siły, żebym się przemógł i do niej zagadał. A gdybym już został zmuszony, to próbowałbym być na siłę żartobliwy, co z moim ironicznym/dość osobliwym poczuciem humoru skończyłoby się mini tragedią :). Tak, boję się "kosza" odrzucenia, wiem, że to nieracjonalne, ale po prostu nie mogę się przełamać. I właśnie dlatego w ogóle rozważałem SSRI, bo wiem, że powodują pewne odhamowanie. Ale właśnie nie mam pojęcia, czy dobrze myślę, bo dużo osób pisze, że na nich zaczyna mieć wszystko w dupie. Plus dochodzi też ten problem libido i wszystko się zapętla, bo co z tego, że poznam dziewczynę, jak nie będę w stanie nic z nią zrobić ;).

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leci drugi tydzień jak jestem na fluo. Mam teraz pewien problem. Od tygodnia mam ogromne problemy ze wstawaniem, po prostu nie mogę wstać. Nie śpię już, ale nie mogę otworzyć oczu ani się ruszyć, mam ochotę zostać w łóżku cały dzień, jestem jakaś otępiała totalnie. Muszę poświęcić sporo silnej woli, żeby otworzyć oczy i się ruszyć, a potem dużo czasu zajmuje mi powrót do funkcjonowania (dziś obudziłam się po 7, dopiero zaczęłam w miarę funkcjonować, ale nadal jestem otępiała). Śpię ogólnie bardzo twardym snem, wieczorami za to nie chce mi się spać i zasypiam bez uczucia zmęczenia i ospałości. Ale rano jest masakra. Czy ktoś tak miał? Czy to może być skutek uboczny? Przy poprzednim wchodzeniu na fluo. tak nie miałam.

 

-- 26 lis 2016, 21:02 --

 

Może komuś pomoże... wyczytałam gdzieś, żeby na moją dolegliwość ze wstawaniem brać magnez, zaczęłam brać magnez i potas i naprawdę jest lepiej, nie wiem czy to placebo, ale nawet jeśli, to pomogło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie już ok 6 tygodni na docelowej dawce Seronilu (20mg rano) i jest super, lęków nie ma już wcale, samopoczucie rzekłabym wręcz lekko euforyczne, generalnie nerwica poszła sobie precz :P

 

Skutki uboczne niestety też są, głównie: problem ze snem (częste wybudzanie się w nocy, poczucie wyspania po 5h snu etc. - czasem jak już chcę się wyspać to wspomagam się hydroksyzyną, ale generalnie staram się coraz rzadziej bo nie chcę pakować w siebie multum prochów), spadek libido (coś tam jeszcze zostało ale ogólnie nędza z bryndzą :lol: ), ziewanie 8)

 

Oczywiście plusy przeważają nad minusami w ogromnym stopniu, mam tylko nadzieję, że sen się jeszcze wyreguluje (jakoś nie pamiętam aby poprzednim razem- a brałam Seronil 4 lata, miała takie jazdy ze snem, chociaż cały początek przeleciałam na benzo, więc może dlatego problemów nie było)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grabarz666 psychiatra nie chce mi nic dokładać, mianserynę niegdyś brałam (samą wtedy) i w sumie nie pamiętam czy i jak na mnie działała ale skoro mi zmienili lek to pewnie nie bardzo ;)

zobaczę jak będzie po tych kolejnych 3 miesiącach (do kolejnej wizyty), większość skutków ubocznych i tak już mi minęła więc może i reszta się unormuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×