Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chcę by ktos mi pomógł zdiagnozować.


345dfrt34wesdf

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Chciałbym opisać swój problem który dręczy mnie już właściwie od wielu lat. Pisać będę ogólnie i to co najważniejsze bo gdybym miał wszystko dokładnie opisywać to nie starczyłoby miejsca chyba... Więc... Wszystko zaczęło się jeszcze w gimnazjum od ataku paniki podczas wycieczki z rodzicami nad wodę. Strasznie mnie to wtedy zmartwiło, bałem się że jestem na coś poważnie chory. Takie stany powtarzały się i przez to zacząłem miewać natrętne myśli (obawy o choroby etc.) zacząłem czytać coś na te tematy i przypisałem to nerwicy natręctw (ulżyło mi). Jednak natrętne myśli, towarzyszyły mi jeszcze bardzo długo bo przez cały okres gimnazjum. Chodziłem do psychologa ale nie wiele mi to dało. Myśli miałem treści raczej nadprzyrodzonych, bałem się opętania, halucynacji, tego że jestem jakiś poważnie chory etc ;p wiem może to brzmi śmiesznie, ale nie było to dla mnie przyjemne. W pewnym okresie tych natrętnych obaw i myśli, doszło do czegoś dziwnego czego nie potrafię opisać. Mianowicie, gdy np był okres (bo działo się o okresowo, raz miałem takie treści a raz inne), i gdy był przykładowo okres kiedy bałem się halucynacji, że zacznę widzieć jakieś diabły etc, zacząłem mieć problemy z postrzeganiem rzeczywistości, tzn. Przykładowo przyszła do mnie natrętna myśl że w moim pokoju stoi diabeł cokolwiek innego, wiedziałem że to tylko natrętna myśl ale nie miałem takiej 100% pewności (a raczej świadomości) tego że rzeczywiście tego tam nie ma. Po prostu sam sobie nie wierzyłem, trudno to opisać. Patrząc w to miejsce nie widziałem niczego ale mój mózg mi mówił natrętnie że coś tam może być czego nie ma. Takie błędne koło. Obawy o choroby psychiczne, urojenia, strasznie się wtedy źle czułem. Różnie to naprawdę wyglądało. Jednak to nic w porównaniu z tym co przeżyłem później (ale jeszcze w gimnazjum). Trudno mi o tym mówić bo to nieco dziwne, mówiłem to tylko dwóm osobom jak dotychczas. Byłem wtedy z mamą u babci we Wrocławiu, praktycznie jeździliśmy tam co roku niegdyś. Pewnego dnia, wybrałem się z ciotką na cmentarz, posprzątać grób dziadka, kogoś tam jeszcze... Pamiętam jak stałem i nudziłem się kiedy ciotka coś tam pucowała, popatrzyłem na czyjś nagrobek z imieniem i zdjęciem tej osoby, nie znałem tej osoby w ogóle ale natrętnie się patrzyłem. Gdy wróciliśmy przez całą drogę i po powrocie coś mnie dręczyło i nie dawało spokoju. Jeszcze tego samego dnia wieczorem, siedząc przed TV, "uroiłem"(?) sobie że duch tej osoby w jakiś, nie wiem, magiczny sposób wszedł we mnie i wyparł moją osobowość, ten motor natręctw tak mocno się uruchomił że zacząłem sobie wymyślać różne konsekwencje tego. Czyli wszystkie moje wspomnienia zostają zastąpione przez wspomnienia tej osoby, że zaczynam się zachowywać jak ta osoba etc... to było naprawdę straszne. Bardzo źle się czułem. Ciężko mi się teraz do tego wraca. Chodzi mi o ten szablon jaki podawałem przykładowo związany z obawami o halucynacje, wiedziałem że mam swoje wspomnienia potrafiłem sobie wszystko przypomnieć co tylko chciałem ale czułem jakiś taki mocny dyskomfort. Po powrocie do Rzeszowa (mieszkam w Rzeszowie). jeszcze przez długi czas mnie to dręczyło. Zacząłem też sobie tworzyć pod tym kątem inne urojenia, że np. jakaś całkiem nieznajoma osoba idąca ulicą wciela się we mnie i znowu przeżywam ten sam koszmar, tego typu myśli i obawy o zaburzenia osobowości. W dodatku zacząłem mieć problemy z koncentracją, pewnego razu aż tak mocne, że stwierdziłem że nie potrafię kontrolować własnych myśli, nie potrafiłem sobie wyobrażać tego co np zawsze mnie uspakajało czy to co po prostu lubiłem sobie wyobrażać. Byłem wykończony tym wszystkim. Kiedy skończyłem gimnazjum i ruszyłem do liceum. Poprawiło się. I to bardzo. Nauczyłem się z tym walczyć, w sumie to nawet nie pamiętam jak. Ale się nauczyłem. Działa to na zasadzie że, gdy miałem jakieś natrętne myśli czy jak to nazwać te urojenia, przypominałem sobie w dość taki specyficzny dla siebie sposób, jakąś niezbyt odległą w czasie chwile która była dla mnie dobrą chwilą. Albo co robiłem przed chwilą i tak dalej. Też to męczyło nieco, ale sprawiało ulgę gdy się udało. Wymagało to w sumie skupienia nad tą chwilą, ułożenia sobie wszystkiego w głowie i zdania sobie sprawy że tak naprawdę nic złego się nie dzieje i że jest dobrze i że trzeba iść do przodu. W liceum często sobie tym pomagałem. Ale ogólnie było już dobrze. W 2 klasie, czułem że robi się coraz lepiej, i rzeczywiście było dobrze, dobrze mi szło w nauce. Poznałem dziewczynę, którą pokochałem i nadal kocham, nie jesteśmy już razem i dużo się przez to we mnie zmieniło, zacząłem pić, palić, poznawałem ludzi ze środowisk muzyki alternatywnej, punków, metali. Jeden jest moim najlepszym przyjacielem. Pragnę też zaznaczyć że nie było to dla mnie jakąś odskocznią ogromną, gdyż sam się wychowywałem w takich klimatach. Choć nie powiem że właśnie dopiero wtedy bardziej się zaangażowałem. Jak już pisałem picie, palenie papierosów i nie tylko... Czasami przeginałem pałę, ale w gruncie rzeczy dobrze mi było, nie żałuję. Pod względem moich objawów to właściwie w tym okresie czułem się bardzo dobrze, w pewnym momencie już mi nawet wszystko przeszło. Miewałem tylko jakieś minimalne natręctwa, czułem się dobrze przez bardzo długo.Jakieś tylko zwykle ruchowe natręctwa zazwyczaj zazwyczaj albo np dążenie do pewnych liczb np 5 omijanie 6 i 8 etc takie typowe książkowe natręctwa które nie przeszkadzały aż tak bardzo.

No aż do ostatniego czasu... czuje że mam nawroty, może to przez tryb życia? Np. dzisiaj, czułem się dobrze do momentu kiedy wróciłem ze szkoły (policealna). Rozbierałem się, i gdy zdejmowałem torbę, naciągnąłem sobie słuchawkę która wisiała z pod bluzy i uderzyła mnie w głowę, tak (przepraszam za wyrażenie) chujowo... ;| śmiesznie bym powiedział, normalnie bym się z tego zaśmiał. Ale ja wkręciłem sobie że przez to uderzenie uszkodziłem sobie pamięć i straciłem pamięć (często się tego bałem swojego czasu, to mógłbym też powiedzieć taki lęk przed utratą kontroli nad sobą, tak nawet psycholog stwierdziła kiedyś, a nie mówiłem jej tego co tutaj pisze). Uderzyłem się w dodatku w tą stronę twarzy którą mam przeziębioną (przewianą czy jak to się mówi) i przez to jeszcze bardziej się w to wkręcam, mimo że przeziębioną twarz mam już od kilku dni. I np. wszystko sobie potrafię przypomnieć, ale czuję jakiś dyskomfort, próbuję odtworzyć wszystko po kolei czyli, jak wracałem do poprzednich chwil, przed uderzeniem tej słuchawki, w głowę i sobie tłumacze że "przecież mam przeziębioną twarz, nie boli mnie od uderzenia, to było lekkie uderzenie to było nic, nic mi się nie dzieje." Ale zauważyłem że coraz trudniej mi walczyć według tego mojego sposobu co opisywałem wyżej z tym. Tak od pewnego czasu już mam, różnego rodzaju treść i coraz trudniej mi z tym sobie poradzić. Czuję się raz źle, raz dobrze, tak wahania mam. Zupełnie jakbym był podzielony na dwie jakby to napisać, "połowy" jedna nie wierzy drugiej. Jedna patrzy, wie jakie są fakty, że nic się nie dzieje, a druga nie wierzy tej pierwszej połowie. Wiem że to może dziwnie wszystko brzmieć, mnie samego to przeraża. Chciałbym żeby ktoś mógł mi pomóc to zdiagnozować, może ktoś ma podobne doświadczenia. Chciałbym porozmawiać. Z góry bardzo dziękuję jeżeli ktokolwiek to przeczyta i odpowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyglada to na nerwice przebiegającą z lękiem..natręctwa są wyrazem tego lęku. Ogolnie w nerwicy moga wystepowac bardzo dziwne objawy łacznie z takimi opisanymi przez Ciebie.Te jazdy z przejeciem osobowosci bardzo kojarza mi sie z tym ze byc moze masz problemy w grupie, czujesz sie czasem niewidoczny.Ale to tylko taka moja hipoteza, Ty juz musisz sie zastanowic nad tym co mogloby byc ewentulana przyczyna takich jazd. Bez wzgledu jednak co to jest i skad sie bierze powinienes pojsc na terapie.Moze wystarczy kilka spotkan i poczujesz sie lepiej.W Rzeszowie na pewno znajdziesz kogos sensownego;slyszalam ze dobra jest Pani Bogumila Doeringer-Kuśnierz i przyjmuje na NFZ to wazne.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co piszesz wygląda mi to na zaburzenia obsesyjno - kompulsywne czyli potocznie nazywając nerwicę natręctw. Mózg płata nam figle. Podobno mózg zawsze sobie coś wymyśli aby poczuć się "lepiej", a mianowicie czegoś się bardzo boisz - jednak jest to tak silny lęk, iż nie jesteś sam w stanie stanąć z tym lękiem twarzą w twarz i mózg wymyśla te wszystkie dziwne jazdy bo woli bać się (Ty wolisz bać się ) np. diabłów niż tego co jest realną przyczyną lęku.

Jesteś bardzo niestabilny psychicznie i dlatego jesteś obecnie w stanie wkręcić się we wszystko... Tylko, że powodowany lękiem to ty sam się nakręcasz i nakręcasz.

 

Powiem tylko, że jak nn było u mnie silne też się bardzo wkręcałam i to było straszne odczucie. Poczucie nierealności, wyobcowania - poczucie że szaleję albo zaraz oszaleję. Niepewność co jest realne: czy to co się dzieje, czy to co sobie wkręcam? Gdzieś resztkami sił próbowałam utrzymać się w tym co podpowiadał zdrowy rozsądek, ale było ciężko. Nie chcę pisać konkretnego przykładu, bo nie chcę tego sobie dokładnie przypominać. I zwyczajnie boje się o tym pisać - nie chcę wywoływać wila z lasu. Nie chcę zaburzać własnego spokoju - a my z nerwicą łatwo się wkręcamy w tych tematach, szczególnie tych wobec, których wykazujemy jakomś tam słabość.

345dfrt34wesdf najlepiej zrobisz jak pójdziesz do lekarza! Tym bardziej, że jesteś teraz wg mnie tak podatny na wkręcanie się w te różne jazdy, że może okazać się, iż na ten czas leki są niezbędne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

celineczka3. Tak, z tym że źle się czuję w grupie to trafiłaś w dziesiątkę. Odkąd pamiętam nawet, nigdy nie potrafiłem udzielać się w takich sytuacjach. np. szkoła, klasa a teraz praca, denerwuje się mocno w miejscach gdzie jest natłok ludzi. Nie wiem jaki to może mieć związek. Ale może coś w tym jest. Zastanowić się nad przyczyną? Może ją znam, nie wiem. Dzieciństwo miałem trudne bardzo. Mogę sobie zdawać z tego sprawę. Ale to i tak mi nic nie daje. Po swoim pierwszym poście dostałem mocnego ataku paniki. I postanowiłem powiedzieć mamie że znowu mam nawroty. Kupiła jakieś leki uspakajające. I na tygodniu pójdę prawdopodobnie do jakiejś pani psycholog. Co dalej, czas pokaże.

 

etien. To co napisałaś, tak samo jak koleżanka... To po prostu o mnie. Lepiej się tego nie dało określić. Zdaję sobie sprawę że żeby wyjść z tego trzeba zrozumieć i wrócić do "tego źródła". Nie wiem jak, i do czego dokładnie. To wszystko już mnie strasznie męczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co opisujesz wskazuje na ZOK... "zaburzenia kompulsywno-obsesyjne". Masz podobne objawy co większośc na to cierpiących. Dobra rada idz do psychiatry dokladnie powiedz mu co Ci jest jakie masz problemy on zapisze Ci odpowiednie leki. I zastanów sie nad terapia u psychologa, żeby pomogł Ci podnieść sie na duchu tzn. psychicznie. pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×