Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica mija!


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Z tego paskudztwa można wyjść też i innymi sposobami bez psychotropów i nawet bez lekarzy trzeba tylko chcieć! Ja walcze z nerwicą sama i sa tego naprawde dobre efekty .To co mi pomogło to zioła , wit i minerały,afirmacja, ćwiczenia fizyczne , odpowiednie żywienie i bioenergoterapia która zamierzam dokończyć( bo niepotrzebnie ją przerwałam) .Warto spróbować pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Był czas ze i ja dawałam sobie rade sama, ale przez lata wiele wydarzyło sie w moim życiu i sama już nie potrafie do końca sobie pomóc.LNa psychatrę zdecydowałam sie miesiąc temu , biorę Paxitin i szukam innych sposobów aby z tego wyjść.Może też pomyśle o bioenergoterapii, jeżeli możesz agapla to napisz o niej coś więcej, będe ci wdzięczna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z mojej strony mogę ci tylko powiedzieć że byłam u bioenergoterp. na jednej wizycie(miały być trzy) , przerwałam wizyty bo troche sie przestraszyłam tym co mi powiedziała.Teraz tego żałuje bo może byłabym juz zdrowa.Niestety to kosztuje ,a ja na razie nie mam kasy,ale jak bedę miała to pojdę(chyba że juz będę totalnie zdrowa i nie będe potrzebować pomocy)Jak narazie widze poprawę.Wazne jest znaleźć dobrego bioenergot. ja mieszkam w Warszawie i tu jest taka przychodnia medycyny niekonwencjonalnej i tam właśnie przyjmuje ta babka.Ta przychodnia jest naprawdę bardzo dobra i oblegana , przyjmują tu tez prawdziwi lekarze zajmujacy sie medyc. niekonw.Jeżeli bedziesz szukać bioenergot. to tylko zrzeszonego w jakies spółdzielni bo wtedy rzeczywiscie to będzie fachowiec.Pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem ze Szczecina, szukam pomocy bo wiem że sama sobie nie poradzę,jednak niewiem gdzie mam się zgłosić, a wydaje mi się że całe moje życie to lęki i depresje(oczywiście z przerwami)mam 24 lata i coraz częściej nie mam ochoty żyć dalej, boję się tego , bo wiem że tak nie powinno być, zamykam się w czterech ścianach i w sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do gościa :D:D:D:D:D:D:D:D Musisz jak najszybciej iść do psychatry , ja z tym za długo czekałam i zrobiło się błędne koło. Jesteś młoda, silna :D:D:D zycie przed toba .Nie możesz poddawać się temu świństwu tylko z nim walczyć, a psycholog i psychatra to jedyne wyjście , nie zmarnuj życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez pare słów do Gościa, musisz koniecznie zacząć pracować nad sobą!, (pozytywne myślenie,afirmacje) , ziółka na uspokojenie i psychoterapia , to ci pozwoli wyjść na prostą.Będzie dobrze grunt to sie nie załamywać! Didado dzięki że sie martwisz ale juz lepiej sie czuję pozdrawiam 8)8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wróciłam na stronke po chyba 2 m-cznej nieobecnosci moze nieco dłuzszej...przez ten czas chodziłam co tydzien na psychoterapie i raz w m-cu po leki do psychiatry...obecnie biore seronil i xanax. chciałam tylko napisac cos na co po 2 latach męczarni z nerwicą do mnie dotarło...mam 21 lat w tej chwili.w wieku 18 lat skonczyłam szkołe i nagle z 3 tysiecy ludzi w szkole zrobiła sie jedna wredna szefowa wykanczająca psychicznie w pracy.była depresja...pozniej nerwica lękowa.panicznie boje sie o swoją rodzine ze gdy wyjde z domu rodzice sie rozwiodą brat sie zabije babcia oszaleje trafi do szpitala psychiatrycznego...do tego w ciągu dwoch lat straciłam 2 kolegów,popełnili samobojstwo. siedząc na ostatnim spotkaniu z panią psycholog doszło do mnie ze rodzina jest rodziną,ale każdy odpowiada za siebie.jesli w domu nie potrafią sie dogadac nigdy nie potrafili skąd własnie wszystkie moje lęki to ja moge im pomóc jesli o to poproszą ale nie moge sie za wszystkich czuc odpowiedzialna jak jakas "matka polka" zaczynam swoje życie.zawsze myslałam ze koncząc jedną szkołe zdobywając jakis zawód trzeba sie go trzymac za wszelką cene i zgnic np w jakims sklepie pracując 12 godzin dziennie i nie mając juz sił na nic innego. tak wychowała mnie rodzina.psycholozka powiedziała ze dopiero wkraczam w dorosłosc wiec jesli zawód który wybrałam kilka lat temu idąc do szkoły handlowej mi nie odpowiada to teraz bedąc juz swiadoma czego chce w życiu moge zrobic jeszcze setki szkół,kursów i innych i wybrac to co najlepsze dla mnie, nie robic samej sobie na złosc bo tego oczekuje rodzina... jesli chodzi o lęki przed wyjsciej z domu wejsciem do marketu jazda pociągiem to nadal są. ale nie próbuje sie nimi zasłaniac chociaz ataki bywają bardzo cięzkie.nie mysle juz co bede robiła gdy wyzdrowieje.teraz chce zacząc to robic bez wzgledu na nerwice depresje czy inne g.... zatrowające życie.jesli chodzi o metode małych kroczków ktorą proponwała pani psycholog to u mnie sie raczej nie sprawdziła.np wyjscie do kogos na kawe i po godzinie wrócic do domu wiedząc ze nic sie nie stało wiec jutro tez dam rade. odrazu wsiadłam w pociąg i pomimo tego ze trząsłam sie jeszcze 3 dni po podróży wiem juz ze to nie pociąg mnie przeraza tylko to co ludzie o mnie pomyslą widząc ze jadąc mam drgawki. a drgawki moze miec kazdy.mam to gdzies.wsiadam i jade jak bedą sie patrzec to bedą ja chce byc zdrowa bo przeciez fizycznie wszyscy jestesmy zdrowi mozemy chodzic tanczyc biegac ale najczesciej mamy juz narzucone z góry myslenie"nie moge bo mam nerwice" miałam takie nastawienie przez dwa lata teraz bede walczyc chocbym miała co dwa metry mdlec.to nie jest raczej metoda drobnych kroczków ale terapia szokowa:) jesli ktos ma juz dosc to polecam nie zasłaniac sie chorobą i robic to co sie lubi z tylu sił ile tylko uda wam sie w sobie odnależć.a przeciez trwając z czym takim jak nerwica przez kilka lat czy m-cy sami wiemy ze mamy jej bardzo duzo.nie jeden człowiek by sie poddał.my nadal tu jestesmy i przeciez chcemy sobie poukładac życie no nie??pewnie pomyslicie ze jestem wariatką jakąs i wogole za kogo sie uwazam ze daje jakies rady ale jestem nerwuskiem jak kazdy tu chyba:) 2 lata zmarnowane teraz czas zacząc życ swoim życiem,nie życiem lęku. trzymajcie sie ciepło kazdemu życze powrotu do zdrowia:) a ja ide walczyc dalej:)kto pobiega po miescie?? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda trzeba starac sie zachowac normalny tryb zycia. Robic wszystko tak jak chcemy, a nie powstrzymywac sie do czasu wyzdrowienia, bo sie nie wyzdrowieje.

 

Wazne jednak by nie uzaleniac sie od sukcesow, bo przeciez moze sie nie udawac. To normalne, ze sie czasami nie udaje. I nie mozna tez zbyt duzo od siebie wymagac, bo to zabija wszelka motywacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was!

 

Jak to dobrze wiedzieć, że mogę znaleźć tu bratnie dusze :lol: ...

 

Mam 29 lat a nerwicę lękową przerabiam aktualnie po raz czwarty... :cry:

 

Pierwszy raz miałam ataki, gdy rzucił mnie chłopak, którego kochałam. Nerwica lękowa, depresja, nerwica natręctw, same 'przyjemności'. Myślałam, że jestem chora psychicznie, gdyż nie wiedziałam, co mi jest, dopiero lekarz psychiatra mnie oświecił.

 

Chodziłam wtedy na psychoterapię i leczyłam się środkami farmakologicznymi. Pomogło, ale uzależniłam się od nich.

 

Drugi raz nerwica lękowa i depresja wróciły na czwartym roku studiów, kiedy już nie wyrabiałam (studia były trudne a i pracy po nich nie ma). Do tego zaręczyłam się, nieco zbyt wcześnie (jeszcze nie do końca wyleczyłam się po tym byłym, co mnie rzucił - chyba jeszcze miotałam się między dwoma chłopakami). Mój obecny mąż (z którym się wtedy zaręczyłam) b. mi pomógł i po pewnym czasie okazało się, że to jest TO.

 

Trzeci raz był, gdy się wyprowadziłam od rodziców, ale jeszcze nie wzięliśmy ślubu (piąty rok studiów). Miotałam się między jednym domem a drugim, a muszę dodać, że mam tzw. toksyczną matkę, która od dzieciństwa bardzo mnie od siebie uzależniła. Tym, że się wyprowadziłam i zamieszkałam z narzeczonym bez ślubu naraziłam się teściowej (starej daty kobita! :lol: ) i mojej matce pewnie trochę też. Gdy się przyzwyczaiłam do mieszkania z narzeczonym i zdecydowałam, że chcę, lęki minęły.

 

To było, gdy miałam 22/23 lata. Wzięliśmy ślub i wszystko było gites do stycznia tego roku, kiedy to w wieku 29 lat te cholerne stany znów wróciły... Tym razem najprawdopodobniej są związane z przepracowaniem, tzn. żeby dogodzić teściowej i wszystkim dookoła (oprócz męża chyba bo on jest tak dobry, że nie dba o wysokość moich zarobków), brałam zbyt dużo na siebie. Tzn. w porównaniu z innymi, zdrowymi ludźmi to może nie było dużo, bo pracowałam w domu, ale mam też niedoczynność tarczycy, co wiąże się z wieczną sennością i zmęczeniem.

 

Jakie mam dla Was rady?

 

W moim przypadku pomogło mi zauważenie, kiedy ataki lubią się przytrafiać (mam agorafobię i jakby klaustrofobię też :? ). Zauważyłam, że gdy robię coś wbrew sobie, to łapią mnie lęki. Pracowałam tyle wbrew swojej naturze, zdarzało się i w weekendy. Teraz np. mnie to łapie gdy na siłę staram się coś zrobić (np. załatwić jakąś sprawę).

 

Dobrze jest nie buntować się i brać przez pewien czas jakieś leki, pomagają troszkę odsapnąć i nabrać sił do walki z chorobą.

W czasie, gdy się buntowałam i nie chciałam przyjąć do wiadomości, że cholera jasna, znowu jestem chora, mój stan się pogorszył.

 

Atak lęku to nic innego jak uderzenie adrenaliny. Tak staram sobie mówić, choć jest okropnie: kiedy mnie to łapie, mam wrazenie, że zaraz się uduszę, zwariuję i co tylko, ale czasem pomaga mi próba uspokojenia się, racjonalnego myślenia i spokojniejszego oddychania.

 

To wszystko powinno być chyba metodą małych kroczków. Jeszcze tydzień temu bałam się otworzyć okno balkonowe i usiąść na krześle w jego pobliżu. Tydzień później, po zażywaniu leku udało mi się wejść do hipermarketu z mężem! To naprawdę dla mnie ogromny wyczyn (nic to, że wcześniej byłam na cmentarzu i złapały mnie takie lęki, że dostałam biegunki i musiałam szukać krzaków) :lol: .

 

Ważne jest też wsparcie najbliższych. Na szczęście mój mąż to anioł...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie, ja też bardzo sie cieszę że jest ktoś kto mnie rozumie. Walczę z nerwicą od 14 lat i szczerze mówiąc sama nie wiem czy mi się uda do końca wyleczyć. Ostatnio dopadło mnie wiele objawów nerwicy i tak napradę dzięki temu ,że trafiłam na to forum zrozumiałam,że nie tylko ja cierpię, walczę i staram się nie poddawać. Bardzo sie boję!!!!!!, Od przeszło 2-ch tygodni biorę Cital i i nie czuje zbytnio poprawy wręcz przeciwnie po paru dniach myślałam,że umieram objawy były tak nasilone,że musiałam iść na zwolnienie. Bubo ja też zaliczyłam już psychoterapię i na chwilę był spokój . Moje relacje z mamą są podobne do twoich ( od dzieciństwa). Masz rację pisząc o robieniu czegoś wbrew sobie jest to jedna z przyczyn mojej nerwicy. Mój mąż też stara się mnie wspierać lecz wiem ,że czasem ma juz tego dość.

Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę zdrówka i siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bubo ja też zaliczyłam już psychoterapię i na chwilę był spokój . Moje relacje z mamą są podobne do twoich ( od dzieciństwa). Masz rację pisząc o robieniu czegoś wbrew sobie jest to jedna z przyczyn mojej nerwicy. Mój mąż też stara się mnie wspierać lecz wiem ,że czasem ma juz tego dość.

Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę zdrówka i siły.

Z psychoterapią bywa róznie. Nie wiem jak Ty, ale ja np. miałam 'państwowego' psychologa, który praktycznie nic do mnie nie mówił, tylko kazał mnie nawijać :? . OK, no to gadałam, ale tak to ja mogę równie dobrze do ściany :lol: Teraz mam nową kobietę która pracuje w poradni, a dochodzi do mnie do domu... Oczywiście muszę jej płacić, tzn. płaci jej teraz moja nadopiekuńcza mama, bo ja teraz nie jestem w stanie zarabiać ( a wcześniej pracowałam 'na czarno').]

 

Naprawdę nie warto robić wciąż czegoś wbrew sobie. Ja nie wiem, co to, kompleks grzecznej dziewczynki czy co? Krzywdzimy tylko siebie a i tak nie zadowolimy wszystkich. Naprawdę czasem chyba lepiej powiedzieć "nie" i wydawać się chamskim czy egoistycznym - ale za to zdrowszym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się,że odpisałaś, mam podobne doświadczenie z terapeutką.

Ostatnio zgłosiłam się do innego psychologa i jestem po pierwszej rozmowie. Z tego co wynikło z rozmowy to muszę popracować nad relacją właśnie z mamą i nad wyrażaniem złości (podobno mam jej bardzo dużo).

A propo ,,kompleksu małej dziewczynki" myślę ,że jest to też wychowanie

typu: dzieci mają słuchać ,nie mogą się złościć, starsi mają rację, i oczywiście dzieci muszą być grzeczne i nie sprawiać kłopotów. Nawet jak to piszę to przechodzą mnie ciarki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ale trzeba się jakoś podnosić i iśc do przodu mimo wszystko. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się,że odpisałaś, mam podobne doświadczenie z terapeutką.

Ostatnio zgłosiłam się do innego psychologa i jestem po pierwszej rozmowie. Z tego co wynikło z rozmowy to muszę popracować nad relacją właśnie z mamą i nad wyrażaniem złości (podobno mam jej bardzo dużo).

A propo ,,kompleksu małej dziewczynki" myślę ,że jest to też wychowanie

typu: dzieci mają słuchać ,nie mogą się złościć, starsi mają rację, i oczywiście dzieci muszą być grzeczne i nie sprawiać kłopotów. Nawet jak to piszę to przechodzą mnie ciarki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ale trzeba się jakoś podnosić i iśc do przodu mimo wszystko. :)

Ja też się cieszę, że odpisałaś, hehe. Ten nowy psycholog, którego mam, jest inny, bo prywatnie i już na wstępie biednej kobiecie powiedziałam (oczywiście nafaszerowawszy się uprzednio tabletką Bellergotu, żeby ją w ogóle do domu wpuścić ;) ), że moi poprzedni psychoterapeuci milczeli a na mnie to nie działa...

 

Masz rację z tym posłuszeństwem dzieci wobec rodziców. U mnie to było bardziej "jesteś dobra, ale nie dość dobra", a dzieci powinno się kochać za to, że są, a nie jakie są (łatwo mówić!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nooo, mnie się wydaje, ze jak matka jest nadopiekuńcza to wyrabia w ludziach pewną 'mimozowatość". Mam na myśli to, że mamusia zawsze lepiej wie, jak ci dogodzić i usiłuje przeforsować swoje wybory - jakby zmusza cię do nich, a potem jako osoba dorosła masz problem z podejmowaniem własnych, szamoczesz się i nerwica lękowa gotowa.

 

Moja matka do tego ma denerwujący sposób bycia, tzn. krytykuje mnie za byle g... np. że obiadu nie chcę jeść 2 godz. po śniadaniu - bo ONA już obiadek ugotowała i chce we mnie wmusic jak nie jestem głodna. I jak jej wszystko powiesz i wytłumaczysz, co źle robi to nie skutkuje - zaraz robi to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bubo

właśnie dokładnie tak mam wiecznie słyszę to zrobiłaś już, a tego jeszcze nie zrobiłaś, czasami mam jej dosyc choc szczerze ją kocham, terapeutka kazałą mi się zastanowic co z tym zrobic ale ja jestem nadal w błędnym kole i jakoś nie umiem sobie z tym poradzic, a może i ta moja nerwica od tego , choc mnie się wydawało że po śmierci taty mi się tak stało :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może śmierć taty spowodowała, że stałaś się bardziej podatna na zranienie i dlatego też ta nerwica (no i przez matkę).

 

Myślę, że matki w dużej mierze kierują się egoizmem, tzn. wymarzyły sobie takie to a takie dziecko i gdy nie dziecko nie zachowuje się tak, jakby chciały, próbują to na nim wymusić. Mam wrażenie, że moja matka po prostu nie pozwala mi wydorośleć, bo tak jej wygodniej :? .

 

Jak sobie z tym radzić? Dopiero rozpocznę spotkania z terapeutką ale jak już wspomnialam - na moją nic nie działa. No nie da się kobieta zmienić i już. Może więc zmienić coś w sobie, ale co, kiedy z moją matką święty by nie wytrzymał. Mam trudną sytuację - mój ojciec też nie żyje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sami będziecie być może rodzicami to zobaczycie jak to jest, napewno zdarzają się i nadopiekuńcze mamy i takie które sie swoimi dziećmi nie interesują, dają ciuchy kase a dzieci niech sobie robią co chcą. Nie wiadomo co lepsze. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepszy to jest złoty środek.

 

I owszem, zdaję sobie sprawę, że kto wie, jakby to było jakbym byla matką, ale moja matka usilnie nie chce dać mi dorosnąć traktując mnie jak wieczną nastolatkę!

 

Przychodzę do niej zadowolona, czuję się dorosła, a wychodzę jako małe dziecko, stłamszona i jakby przejechał po mnie czołg.

 

Tak a propos walki z nerwicą, ja jak wy przejmowałam się, co kto o mnie pomyśli. Ostatnio raczej myślę, żeby to oni się bali, co JA o nich pomyślę. Trochę skutkuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×