Skocz do zawartości
Nerwica.com

po prostu pisałem


Gość kemuri

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

chcę podzielić się swoim myślami, które starałem się gdzieś zarejestrować, padło na open office'a, a krok dalej to to forum.

Nie oczekuję na odpowiedzi, ani tego, że ktoś to przeczyta. Sam fakt, że udostępniłem skrawek moich myśli ludziom jest dla mnie tak niewygodny, że myślę iż ta konfrontacja dobrze mi zrobi.

 

 

 

 

 

Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego wszyscy grają? Stwarzanie pozorów, budowanie wizerunku, który spełni oczekiwanie tłumu i ten wszechobecny plastik, którego jest w was więcej niż w piersiach Pameli.

Mówi się, że ludzie nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa, jest to wygodne powiedzenie by odwrócić uwagę od ukradkowych spojrzeń na inne postaci grające przecież na tych samych deskach w tym samym teatrzyku, który od wieków kieruje się tym samym scenariuszem.

Próbuję znaleźć odpowiedź na zadane sobie pytanie: dlaczego ludzie z chorobami i zaburzeniami psychicznymi są prawdziwszy od ludzi zdrowych, przecież powinno być odwrotnie?

My nie gramy, staramy się żyć i wpasować się w społeczeństwo, którego jesteśmy przecież nieodłączną, choć może trochę źle spostrzeganą częścią.

Jak mamy z wami współżyć skoro wy wszyscy jesteście tacy sztuczni? Nasze poglądy i ocena środowiska są często skrzywione przez chorobę, jednak walczymy o to, by świat który nas otacza nie oglądać przez pryzmat czegoś, a widzieć wszystko klarownie, lecz co my widzimy?

Jesteście obłudni, fałszywi, budujecie wspólne relacje na kłamstwach, a często zwrot 'mój kolega' to puste słowa określające osobę, przy której wiecie jak grać.

Poznajesz nową osobę i traktujesz ją (na wzór siebie) jak kolejnego aktora, a co się dzieje gdy on nie gra? Zgrzyt. Gdzie jest sufler? W scenariuszu jest chyba jakiś błąd.

Błąd! Niestety twój, bo miałeś do czynienia z kimś komu obce są deski teatru.

Z każdym dniem czuję jak szybko oddalam się od was, groteskowych postaci, całkiem przecież normalnego świata, w którym macie przywilej egzystować. Nie potrafię zatrzymać czy odwrócić tego procesu, bo 'zdrowy psychicznie' znam tylko z definicji, a nie własnego doświadczenia.

Widzę was, obserwuję was, nie rozumiem was.

Jesteście mistrzami komplikowania sobie życia, a właściwie relacji międzyludzkich.

Całkiem zabawną dla mnie rzeczą jest uczestniczenie w dialogach prowadzonych na siłę. Macie w sobie coś takiego, że gdy zapada cisza bardzo staracie się ją przerwać zadając co rusz to głupsze pytania, lub opowiadacie historyjki, które tylko was fascynują. Co złego widzicie w ciszy?

Milczenie też jest wymowne, a na pewno lepsze od wylewania słów pozbawionych sensu, naniesionych ślinotokiem.

Chodząc od lekarza do lekarza w ciągle słyszę o tym, że przygotują mnie do życia w społeczeństwie, ale tak na dobrą sprawę nie wiem czy tego chcę, bo boję się jak to przygotowanie będzie wyglądało, skrzywią mi psychikę w drugą stronę by uznać ją za wyprostowaną?

W swoich snach o życiu, widzę siebie jako przeciętnego człowieka, który ma spokojną pracę, prowadzi spokojne i skromne życie, nie muszącego się wkurwiać na fałszywych ludzi. Konflikt interesów, tego ostatniego nie da się wyeliminować, to plaga gorsza od tegorocznych komarów.

Na czym polega ten fałsz? Masz pieniądze, możesz kupić wszystko, szacunek, uśmiech, miłość.

Możesz mieć swoich groupies, którzy cię będą dowartościowywać na każdym kroku, żebyś czuł się spełniony, fajny, cool, na topie, fali czy jakkolwiek głupim słowem to określisz. Sam tak naprawdę jesteś wśród groupies innej osoby i tak dalej i tak dalej wspinając się po stołkach dochodzimy do rządzących naszym światem. Każdy narzeka, nikt nic nie robi, a jeśli już coś robi, to wchodzi między wrony, by zacząć krakać tak jak one.

Masz pieniądze, masz wszystko.

Co ja bym miał? Lepsze leki, lekarzy, terapie, przygotowanie do godnego życia.

Nie chcę żebyś pomyślał, że zazdroszczę komuś zer na koncie, ja też je mam, tylko, że w moim przypadku nie poprzedza je żadna liczba inna od zera.

Jestem chory, los tak chciał, że padło na mnie, niestety nie potrafię wygrzebać się z blokad, jakie współistnieją z zaburzeniami, nie potrafię dogadywać się z ludźmi, każda głębsza próba kończy się konfliktem, dla mnie ciosem w moje ja, dla rozmówcy konfliktem interesów.

Jedna z moich osobowości opowiada się za socjalizmem, wtedy niemal wymagam, abym jako część społeczeństwa otrzymał pomoc od państwa (w końcu mam darmowe leczenie i tanie leki, choć te ostatnie wcale nie jest dobre, bo cena równa się jakości), choć ja temu państwu nic nie daje.

Nawet nie potrafię zbudować więzi ze swoją narodowością.

Czuję wstyd, nie cierpię siebie za to, że nie potrafię zadbać o siebie, że bariera pomiędzy mną a pracą wśród ludzi jest nie do przebycia. W ciągle godnie żyję dzięki miłości matki do własnego dziecka. Właściwie nie różnię się od pasożyta, który nie daje nic od siebie, a karmi się cudzą pracą.

Wstyd mi za siebie, że mój wybuchowy nastrój często jest wycelowany w kobietę, która chce dla mnie jak najlepiej.

Wstydzę się myśli samobójczych.

Niczego nie jestem pewien, kim jutro się obudzę, a kim pójdę spać, choć nader często kładę się i budzę jako samobójca we własnych myślach. Co mnie przed tym broni? Nadzieja, chyba to ostatnia nić, która mnie tu trzyma.

Nadzieja, że odnajdę, bądź dopiero zbuduję swoje 'Ja', że nie będę wrogo patrzył na ludzi, a świat będę widział w większej palecie barw, niż monochromatycznym kolorze.

Jeśli życie można by porównać do oceanu, to u mnie panuje sztorm.

W ciągle analizuję to co się wokół mnie dzieje, wyłuskuje to co moim zdaniem można by określić jako normalne zachowania, choć może to złe określenie bo moja definicja normalności to: Zachowania powtarzające się u ludzi i nie wpływające niekorzystnie na ich relacje między sobą, oraz zachowania, które nie przybliżają zbyt do siebie ludzi, tj: przyjaźń czy miłość.

Wkraczam w sferę uczuć, o których nie mam pojęcia, ponieważ odczuwam tylko przyzwyczajenie do osób które mi są przychylne, czyli mama i ktoś kogo zwykłem nazywać przyjacielem, bo rozumiem, że jego postępowanie w stosunku do mnie mogło by być definicją przyjaźni, a ja staram się go naśladować co mi popłaca w pozytywnym sensie. Wiem, że mam (bezinteresowne!) oparcie w kimś, gdy przyjdą te złe dni, które czuję że nadciągają, coś się we mnie budzi, mam przeczucie, że to coś złego, choć nie rozumiem skąd to się bierze. Co dziwne doskonale znam definicje negatywnych uczuć, potrafię je nazywać po imieniu, a wiem, że robię to prawidłowo, bo widzę je często u ludzi.

Nie piszę dalej urywam w tym miejscu.

 

Moja diagnoza to nerwica, fobia społeczna, wahania między osobowością schizoidalną, a schizotypową, leczę się od końca maja więc trochę jeszcze potrwa zanim mnie wrzucą do jakiegoś worka. W mojej głowie coś się rodzi odkąd pamiętam, choć były przerwy i czułem się dobrze, teraz tych przerw nie ma a z każdym kolejnym dniem coraz bardziej mnie coś dławi, czuję, że jest coraz gorzej, choć nie wiem co właściwie nadchodzi.

 

 

Jeśli dobrnąłeś do końca czytelniku, proszę nie próbuj mnie pocieszać, bo nie tego oczekuję na tym forum. Daj sobie spokój. Dzieli nas gruba szyba, nie próbuj jej rozbijać bo się pokaleczysz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbuję znaleźć odpowiedź na zadane sobie pytanie: dlaczego ludzie z chorobami i zaburzeniami psychicznymi są prawdziwszy od ludzi zdrowych, przecież powinno być odwrotnie?

 

Ktoś kiedyś powiedział ze cierpienie uszlachetnia i taak jest nasze chotoby powoduja stałe cierpirnie samotnośc lęk niezrozumienie ale tez niejako skutek uboczny wrazliwosc a moze naszw wrazliwosc powoduje chorobę?sama nie wiem ale znam ludzi zdrowych którzy jakby sie mocno starali nie sa w stanie zagłebic sie w psychike osoby z depresją w mysli człowieka który postrzega swiat inaczej wielu z nas przelewa to piszac wiersze powiesci malujac obrazy czy śpiewając ilu piosenkarzy ma depresje?moze włąsnie przez tą wrażliwosc tak lubia ich słuchac ludzie i to nie tylko chorzy.

 

 

Jeśli dobrnąłeś do końca czytelniku, proszę nie próbuj mnie pocieszać, bo nie tego oczekuję na tym forum. Daj sobie spokój. Dzieli nas gruba szyba, nie próbuj jej rozbijać bo się pokaleczysz.

 

Ja wiem że szyby nie rozbije w zasadzie musiałabym dwie moją i swoją ale mozemy przez nie spojrzeć czasem sam widok też może coś przekazac .Twoje przemyslenia sa bardzo ciekawe fajnie ze jes napisałes

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

Każdy ma tutaj jakieś problemy, własne lęki..Często bardzo zbliżone. Myślisz że nikt Cię nie zrozumie. Może w Twoim świecie nie. Ja też nie licze już na ludzi z mojego otoczenia. Bo w życiu widać zawsze bardziej tych silniejszych/także psychicznie/ pięknych, wesołych, tych którzy odnoszą sukcesy. A nas nie widać bo się boimy, zamykamy w domu, unikamy świata, któy nas przeraza i do któego nie pasujemy. Ale to nie znaczy, że oni są lepsi od nas. Jest tak jak mówisz, nasza wrażliwość choć bardzo utrudnia nam funkcjonowanie, ale sprawia ze widzimy i czujemy więcej. Ja też źle sie czuje wśród tych pustych, bezmyślnych ludzi. Ty się leczysz, być może po terapii przestaną Ci przeszkadzać i wrócisz do ich świata. Ja nie chcę być jego częścią nawet jeśli mam płącić taką cenę jak dotychczas. Jak śpiewał Niemen " Jak się nie nudzić na scenie tak małej, tak niemistrzowsko zrobionej,gdzie wszystkie wszystkich ideały grały, a teatr życiem płacony [...] Lub jeszcze lepiej znam dzielniejszy sposób, przeciw tej nudzie przeklętej - zapomnieć ludzi, a bywać u osób, krawat mieć ślicznie, ślicznie zapięty."

Nie daj się zaszufladkować i stać jednym z nich. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie daj się zaszufladkować i stać jednym z nich.

 

Tak się nigdy nie stanie, choroba jest nauką, a ja odrabiam lekcje. (Już 24 lata je odrabiam)

A na terapie podobno puki co się nie nadaję.

Każdy z was pewnie zauważył, że w najmniej spodziewanych momentach okazuje się, że ludzie szanują waszą odmienność, czasami wręcz przemienia się to w zachwyt co z kolei prowadzi do tego, że czujemy się jak małpy w klatce.

Byle tylko ludzie pamiętali jak się zachować... oglądaj, ale nie dotykaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kemuri jednego nie rozumiem,dlaczego na twoj sposob zycia tak maja inni/a co ludzie powiedza/badz soba w kazdej sytuacji.nie interesuje mnie ktos kogo nawet dobrze nie znam osadzal czy potepial nasz styl zycia.mam wlasne zdanie,znam swoja wartosc,a inni-niech sie ciesza ze swej glupoty,zamiast zabrac sie za siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×