Skocz do zawartości
Nerwica.com

Walczmy z nerwica do upadlego :)


Gość Gringo

Rekomendowane odpowiedzi

Czesto czytajac to forum widze teksty typu: "walcz, nie poddawaj sie, trzymam kciuki", czy "musimy walczyc z calej sily". Kiedys rowniez mialem takie podejscie, jednak teraz uwazam, ze to kompletny absurd, walczyc z nerwica. Nie widzicie, ze to wlasnie walka (z emocjami, lekami, myslami, itd.) powoduje, ze lek, napiecie, bole, czy inne przypadlosci sie nasilaja. Jak to ujal Carl Jung: "To czemu sie opierasz, napiera", czyli walcz z nerwica, mysl o nerwicy, mysl o tym, jak z nia walczyc, rozpamietuj w kolo dawne niepowodzenia, czy tzw. ataki, przewiduj przyszle, ewentalne sytuacje, w ktorych nerwica moze o sobie dac znac, a MASZ TO JAK W BANKU, ze bedziesz chory przez kolejne kilka(kilkanascie?) lat. Na tym wlasnie polega paradoks, ze walczac z nerwica i skupiajac na tym temacie cala nasza uwage podtrzymujemy, a nawet wzmacniamy nerwice.

 

W taki wlasnie sposob (czesto) nerwica sie wlasnie rozwinela, poprzez ciagly opor wobec tego co odczuwalismy, lekow, napiec, itd. Po jakims czasie ten opor stal sie nieswiadomym nawykiem, ktory jeszcze bardziej wzmagal te wszystkie negatywy, ktore z kolei coraz bardziej wzmacnialy opor, kolo sie zamyka i mamy nerwice.

 

To byl wstep do tego, co chce przedstawic. Nie mam teraz czasu na przetlumaczenie tego na polski, kto zna angielski niech poslucha, moze ktos zechce przetlumaczyc

Chlopak na filmie mowi na temat bycia "tu i teraz" z dokladnie tym co sie teraz dzieje( mam na mysli uczucia, leki, emocje, wszystko), to znaczy, zamiast uciekac od swoich lekow, napiec (w wyimaginowane scenariusze o tym co sie stalo, lub co sie moze stac, lub cos sie dzieje) mozna je "ZAUWAZYC", mozna tez zauwazyc ta tendencje do uciekania i pozostac w tym co jest obecne w terazniejszosci. Moze to nie do konca jasne co mam na mysli... jesli bede mial troche czasu to za kilka dni postaram sie to lepiej wytlumaczyc. Poki co zastanowcie sie nad tym, czy to co napisalem mas sens. Sam jeszcze nie jestem do konca zdrowy, ale pomyslalem, ze nie bede czekal do tego czasu, skoro mniej wiecej rozumiem, co powoduje te zaburzena i co moze zadzialac pozytywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to co napisałeś ma sens jak najbardziej. Jeśli walczymy z nerwicą, lękami to dajemy im moc. Powinniśmy uczyć się z tym żyć, zrozumieć i zaakceptować jako część naszej osobowości... myślę że tylko w ten sposób możemy złagodzić jej objawy do maksymalnego minimium:)

 

w myśl mądrego przysłowia:

"To ty dajesz moc demonom, które zwalczasz"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i jest to prawda liczy sie tu i teraz ,a najlepiej jesli podczas lęku bedziesz obserwatorem i spróbowac odłaczyc ów lęk od poczucia zagrożenia.(mój sprawdzony stary sposób). prawdą także to co jest to co napisałeś o walce, że jeżeli usilnie próbujemy zmienic swój stan to tak naprawde niczego nie zmienimy a nasz stan bedzie jeszcze gorszy. polecam takze trening koncentracji (b.ważna rola w procesie wyzdrowienia ) ,pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vanderlei: "a najlepiej jesli podczas lęku bedziesz obserwatorem i spróbowac odłaczyc ów lęk ".

 

Nic z tego, proba odlaczania leku, to ukryta forma walki, czyli to co utrwali twoja nerwice. Czy zdrowy czlowiek, ktory nigdy nie myslal o nerwicy i nie mial jej, kiedy dopadnie go lek z jakiegos powodu zaczyna z nim walczyc? Czy czuje, ze musi cos z tym lekiem zrobic? Zwykle po prostu czuje, to co czuje i lek po jakims czasie sam mija. Nie da się wyleczyc z nerwicy poprzez >>robienie czegos, zeby lek odszedl<< to jest wlasnie mechanizm, ktory nerwice utrzymuje. Wiec co robic? Mozesz zaczac siebie obserwowac, swoje reakcje i utrwalone w podswiadomosci metody na radzenie sobie z nerwica( te metody sa tym, dzieki czemu nerwica trwa, lub sie nasila, to one sa przeszkoda). Kiedy na przyklad siedzisz i cos robisz i nagle przyjdzie niechciana mysl, czy lek, po prostu zauwaz, co robisz, zeby sobie z tym poradzic, ten mechanizm radzenia sobie, kiedy jest zauwazony, jako cos falszywego (ale nie przekonuj siebie, ze to falszywe, bo takie sztuczki nie zadzialaja, musi samo zaskoczyc, ze to jest falszywy proces), wtedy sam lek znika, natychmiast, bezwysilkowo, bez twojego udzialu. Jednak tu trzeba uwazac, bo latwo pomylic (sam to wciaz robie) uwage, czyli obserwacje swoich reakcji z wysilaniem sie w celu obserwowania siebie, co bedzie kolejnym mechanizmem radzenia sobie z nerwica, czyli tym co ja dalej podtrzymuje.

Uhh, moze to wyglada skomplikowanie, ale nie bardzo mam czas, zeby to jakos bardziej sensownie napisac.

 

Moze jeszcze na temat koncentracji, pamietam, ze kiedy przechodzilem najgorszy okres nerwicy, kiedy nie bylem w stanie sie skoncentrowac na niczym, bo ciagle towarzyszyl mi korowod mysli, probowalem NA SILE sie koncentrowac, bo musialem sie np. uczyc. To bardzo zla metoda, to kolejne wysilanie sie, ktore wzmacnia nerwice. Czy czlowiek zdrowy wysila sie, zeby sie skoncentrowac? Pamietam, ze kiedys nie potrzebowalem wcale wysilku do koncentracji, wiec nie tedy droga. Poprzez wysilanie sie, napinanie, koncentracje, nie da sie uzyskac rozluznienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu zgadzam się z Gringo ;)

 

Nie walczymy z nerwicą, bo to nic innego jak walka ze sobą !!

W myśl zasady: Im usilniej się czemuś opierasz, zwalczasz - tym więcej siły temu dodajesz.

 

Motto każdego nerwicowca powinno brzmieć: uświadomić sobie, zrozumieć, zmienić !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę potwierdzić ze swoich ( i nie tylko doświadczeń), że walka na całego z nerwicą niewiele daje. Można ja natomiast "oswoić"

Jednym z lżejszych objawów nerwicy jest mówienie do samego siebie, konieczność werbalizacji emocji.

Potrafiłem tak skontrolować tę przypadłość, że teraz praktycznie już sobie z tym radzę.

To cały czas we mnie siedzi, i wiem że całkowicie nie wygram z tym nigdy, ale ... mogę to maksymalnie wyciszyć.

Może tędy droga? Nauczyć się żyć z problemem. "Zaprzyjaźnić się z NIM."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gringo sprawa 1 - odłaczam podczas stanu lęku poczucie zagrożenia ,świadomie myśle że to tylko emocja i że nic mi tak na prawde nie grozi i niech se ten lęk bedzie ,i to jest mój sposób który DZIAŁA na MNIE.(choc lęki mam bardzo rzadko juz teraz)

sprawa 2 - koncentracja ,podczas lęku staram się koncentrowac na czyms przyjemnym,ale nie na siłę ,lęk niech se bedzie.

sparwa 3 -nabieżąco wyładowywac emocje (żeby sie nie nazbierały) i relaksacja

 

i to są moje sposoby dzięki którym zeszłem dawno z tabletek i normalnie funkcjonuje,i nikt MI nie mwówi że jest inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotr Krzyworączka

To o czym mówisz, to tylko pierwszy etap w wyleczeniu się z nerwicy. Owszem, trzeba dojść do takiego punktu kiedy już nie walczysz, potrafisz zbalansować swój stan, mniej więcej sobie z tym radzić, lęki stają się mniejsze, napięcie również, ale rzeczywiscie jest tak, ze to caly czas w tobie siedzi, ze to napiecie i lek nie wychodzi juz tak czesto i z tak duza moca na powierzchnie, jednak wciaz tam jest.

Drugi etap, to cos nad czym obecnie "pracuje", czyli sprawienie, zeby te wszystkie negatywy, ktore sie zgromadzily przez lata w podswiadomosci/czy w ciele w postaci napiec i lekow znikly. Czy to wogole mozliwe? Jak najbardziej, nie prawda jest, ze jestesmy skazani na nerwice do konca zycia, mam juz na tym polu spore sukcesy : P, to znaczy, pozbylem sie w 95% leku i paniki, ktore kiedys mi towarzyszyly, pozostalo tylko napiecie fizyczne. Co wazne, stalo sie to w ciagu 5-10 minut, a nie dzieki latom leczenia.

 

Vanderlei

Ok, rozumiem, każdy ma swoje sposoby. Nie przecze, że to nie działa, ja tu tylko piszę na temat całkowitego wyleczenia się z nerwicy, nie uznaję półśrodków, typu, przyzwyczaiłem się, nie jest już tak źle, bo lęki są mniejsze i nie mam ataków. To co mnie interesuje to 100% zdrowie, czyli bycie zawsze(lub prawie zawsze) zrelaksowanym, tak, jak to było dawniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drugi etap, to cos nad czym obecnie "pracuje", czyli sprawienie, zeby te wszystkie negatywy, ktore sie zgromadzily przez lata w podswiadomosci/czy w ciele w postaci napiec i lekow znikly. Czy to wogole mozliwe? Jak najbardziej, nie prawda jest, ze jestesmy skazani na nerwice do konca zycia, mam juz na tym polu spore sukcesy : P, to znaczy, pozbylem sie w 95% leku i paniki, ktore kiedys mi towarzyszyly, pozostalo tylko napiecie fizyczne. Co wazne, stalo sie to w ciagu 5-10 minut, a nie dzieki latom leczenia.

Możesz napisać coś więcej o tym drugim etapie? bom ciekawa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze jeszcze na temat koncentracji, pamietam, ze kiedy przechodzilem najgorszy okres nerwicy, kiedy nie bylem w stanie sie skoncentrowac na niczym, bo ciagle towarzyszyl mi korowod mysli, probowalem NA SILE sie koncentrowac, bo musialem sie np. uczyc. To bardzo zla metoda, to kolejne wysilanie sie, ktore wzmacnia nerwice. Czy czlowiek zdrowy wysila sie, zeby sie skoncentrowac? Pamietam, ze kiedys nie potrzebowalem wcale wysilku do koncentracji, wiec nie tedy droga. Poprzez wysilanie sie, napinanie, koncentracje, nie da sie uzyskac rozluznienia.

Rozumiem ze przeszedl Ci ten brak koncentracji:)Mozesz dokladnie opisac co zrobiles albo czego nie robiles zeby z tego wyjsc?:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana: Możesz napisać coś więcej o tym drugim etapie? bom ciekawa

 

O tym jeszcze za duzo powiedziec nie moge, bo sam do konca nie wiem, jak to dziala. Czytalem przez ostatnie 2 lata sporo ksiazek o medytacji i tego typu sprawach, w pewnym momencie stwierdzilem, ze rozumiem o co w medytacji chodzi i spobowalem "medytowac" i wtedy wlasnie oposcil mnie lek, ktory do dzis nie wrocil, a bylo to rok temu, jednak nie potrafie tego powtorzyc, mam tylko kilka przypuszczen jak to dziala.

Medytacja ogolnie polega na nic nie robieniu, do tego potrzeba jednak sporo czasu, kilka godzin, chyba ze masz szczescie i zadziala wczesniej. Trzeba usiasc, lub polozyc sie, koniecznie nikogo nie powinno byc w poblizu, zeby nie rozpraszal, glowym zadaniem jest, zeby biernie obserwowac swoj stan wewnetrzny, wszystkie odczucia, mysli, leki i opor. Dokladnie to co pojawia sie w danej chwili. Po pewnym czasie ( mi to juz nie wychodzi) zaczyna sie czuc, ze "plynie" sie razem ze wszystkimi tymi odczuciami i myslami. Chodzi o to, ze normalnie kiedy poczujemy cos nieprzyjemnego, lub pojawi sie mysl o leku, czy czymkolwiek pochlaniajacym uwage to automatycznie "uczepiamy" sie tej mysli, czy emocji i pojawia sie blokada, a ta emocja narasta i trwa. W medytacji wszystko to plynie, leki pojawiaja sie i odchodza, wszystkie te negatywne emocje sie rozpuszczaja same, po chwili jest tylko spokoj, znika uczucie ze "musze cos zrobic", wystarczy tylko biernie obserwowac zawartosc swojego umyslu, problem polega na tym, ze to trudne. Stan medytacji musi byc w 100% bierny, bez wkladania do tego wysilku, tylko uwaga na to co sie dzieje, i to nie jest tak, ze sie medytuje, na medytacje sie po prostu czeka, ten stan przychodzi sam o ile sie mu nie przeszkadza, np. poprzez myslenie o czyms co sie stalo, lub moze stac. To tyle w skrocie.

 

celineczka3: Rozumiem ze przeszedl Ci ten brak koncentracji:)Mozesz dokladnie opisac co zrobiles albo czego nie robiles zeby z tego wyjsc?:)

 

Nie jest tak, ze przeszedl mi calkowice i juz go nie ma, ale teraz coraz czesciej mam okresy kiedy skupienie samo przychodzi i nie musze sie wysliac, zeby pozostalo. Wlasciwie to wysilek powoduje, ze koncentracja znika i pojawia sie narastajacy bol glowy,szum i chaos.

Na przyklad dzisiaj, chodzilem po hipermarkecie i towarzyszyl mi straszny bol glowy, do tego problemy ze wzrokiem (mam tak, ze to zawsze idzie w parze), ogolne napiecie. Chodzilem tak sobie i czulem wewnetrzny opor wobec tych nieprzyjemnych odczuc, caly czas moja uwaga kierowala sie wokol tego bolu glowy, podswiadomie. Po godzinie wyszedlem i usiadlem na moment na lawce na pasazu i nagle bez mojego udzialu zamiast caly czas skupiac sie na tych dolegliwosciach zaczalem obserwowac co sie dzieje dookola, przez moment po prostu "zapomnialem" o bolu glowy i o tym, zeby go obserwowac, nagle wszystko przeszlo, lacznie ze slabym widzeniem. Przez nastepna godzine wszystko bylo ok, ale pozniej zaczalem z kims rozmawiac i "przypomnialem" sobie, ze bol moze wrocic... i wrocil. Taki jest mniej wiecej mechanizm, nerwica to staly, zaprogramowany opor i wysilek, jak sie to obserwuje, bez prob zmieniania, a raczej z ciekawoscia, to samo sie wszystko uspokaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ja też tak robię, że jak mnie coś boli np.głowa to nie biorę od razu tabletki, jak to robią niektórzy(np.mój mąż :roll: ) tylko odwracam od tego bólu uwagę, staram się skupić na czymś innym. Bardzo rzadko łykam coś przeciwbólowego, bo w razie bólu działam właśnie w ten sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×