Skocz do zawartości
Nerwica.com

Każdego wieczoru dręcza mnie dziwne myśli.


tylko_czlowiek

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich bardzo serdecznie.

 

Mam 17 lat. Przejdę od razu do rzeczy, otóż od około sześciu miesięcy tuż po tym jak kladę się spać nachodzą mnie straszne myśli, które sprawiają, że jestem wystraszony do granic możliwości. Zaraz je pokrótcę opiszę, ale muszę dodać, że pisząc to w tej chwili, tzn. w dzień, gdybym pomyślał o tym co mnie dręczy własnie przed snem, w ogóle mnie to nie rusza, tak jakby w dzien to nie działało, a pod wieczór, gdy kladę się spac staje sie dla mnie najwiekszą zmorą!

 

Te myśli wyglądają tak, prosze sie nie smiac, to jest wszystko prawda, wiem, ze teraz czytajac to pewnie stwierdzicie, ze nie ma sie czego bac, ze cialo nie moze byc wystraszone do granic mozliwosci przez coś takiego.

 

Najpierw tak ogólnikowo je opisze. Gdy ide spac, moj mozg tak znikad zaczyna sie zastanawiac nad sensem istnienia zycia, nad smiercią, nad tym jak krótkie i beznadziejne jest życie.

 

1. Ta myśl jest chyba najgorsza. Mam wrazenie, ze po smierci ludzie nie znikają, przestają istnieć, tylko są w takim jakby stanie sparaliżowania, nic nie widzą, nic nie słyszą, nic nie czują, natomiast mają świadomość, że istnieją. I tak na zawsze.

 

2. Od jakiegoś czasu jestem ateistą, wiec ta jest chyba skutkiem ubocznym metamorfozy katolicyzm-ateizm. Strasznie sie boje ze po smierci zostane zrzucony do piekła na zawsze, gdzie bede torturowany, bity, palony, duszony, rozcinany. Nie wiem co mnie tutaj bardziej przeraża, czy myśl, ze bede torturowany, czy to, ze to bedzie trwac na zawsze. Jak sie gleboko zastanowie nad tym jak dluga moze byc wiecznosc, to moje cialo wchodzi w stan bardzo wysokiego lęku. Ja nie wierze w pieklo, niebo itp, a jednak boje sie tego!!! Dlaczego ??

 

3. Czesto nachodzi mnie mysl, ze zycie nie ma zadnego glebszego sensu, oczywiscie w tej chwili ja wiem, ze zycie nie ma sensu, ale i tak sie fajnie zyje. Przychodza mi wtedy do glowy dziwne wnioski, np. dla ludzi 100 lat temu rok 1909 był rokiem współczesnym, a jednak prawie wszyscy ludzie, ktorzy zyli wtedy juz teraz nie istnieją. To oznacza ze kiedys nastapi taki rok 2109 i dla tych ludzi my bedziemy juz prehistorią. Bardzo sie dziwnie czuje wiedzac ze to jest takie krótkie.

 

4. Boje sie tez samego zniknięcia w chwili śmierci. Próbuję się wczuć w rolę człowieka, który umiera. Moje ciało przechodzi zupełnie w inny stan, ogarnia je takie przerazenie, ktore odczuwam w dreszczach. Gdy sie zastanowie, ze gdy ja teraz sobie leże, ktoś na świecie teraz stracił życie, jest dla mnie straszne.

 

Dodam jeszcze, ze czasem gdy nie moge z tym wytrzymac wlaczam mp3 zeby to wszystko zagluszyc, ale jednak nie jest to dobre rozwiazanie.

 

Mam nadzieje ze zostane potraktowany na serio a nie w stylu "hehe nie ma sie czego bac bo po smierci jest niebo..."

 

z gory dzieki za zrozumienie, to forum znalazlem przez przypadek wpisujac w google hasła typu dręczące lęki itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestes w takim momencie swojego zycia ze po prostu rozmyslasz nad tematem smierci, to normalne i dotyka prawie kazdego dorastajacego nastolatka. Tym bardziej ze odrzuciles katolicyzm i zostales ateista, stad takze te mysli na ten temat, a pojawiaja sie przed snem bo lęki przewaznie ujawniaja sie kiedy juz jest ciemno, w nocy. Jezeli nadal bedziesz o tym dlugo myslal i bedzie Cie to przerazalo dobrze by bylo wybrac sie do psychologa i porozmawiac z kims o tym aby wyrzucic dreczace Cie mysli z mozgu i z serca :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj, wg mnie to są normalne problemy egzystencjalne. Chyba każdy człowiek zastanawia się nad sensem istnienia i o tym co będzie po śmierci, czy w ogóle coś będzie czy nicość... i każdy ma związane z tym obawy.

Staraj się o tym nie myśleć, nie nakręcaj się, czytaj sobie jakąś książkę przed snem czy oglądaj tv, może stosuj techniki relaksacyjne. Najlepiej się nad tym nie zastanawiać, bo i tak to do niczego nie prowadzi, prócz niepotrzebnych niepokojów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nawet jeśli jest jakieś tam piekło i niebo to myślę, że to nie ma związku z wiarą. Wg mnie i z tego filmu tak wynika(bo tam pan mówi o tym że był złym człowiekiem,krymynalistą,narkomanem,żona się z nim rozwiodła...) do piekła idą ludzie źli, ci co źle w życiu postępują i robią krzywdę innym. A do nieba idą ludzie dobrzy, tacy którzy nie szkodzą innym, a pomagają. Wiara albo niewiara tu nie ma nic do rzeczy wg mnie, bo przecież to że nie wierzę w boga nie czyni mnie złym człowiekiem.

 

Poza tym ten film jest amerykański, a amerykanie lubią tanie skandale i sensacje :P

 

Warto być po prostu dobrym człowiekiem w życiu, a co będzie po śmierci dowiemy się... po śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piekło i niebo nie maja związku z wiarą??????????? że co ??????????

Bzdura stulecia!!!!!!!!

 

Załózmy że komus tam udało się byc (po ludzku myśląc) dobrym człowiekiem i po śmierci spotka Boga i powie - ja nie wierzę w Ciebie - to sam się skazuje na to by nie wybrac nieba.

Jeśli koleś przeszedł na ateizm to jego sprawa, ale wyraźnie widać że jego "problemy nocne" są powiązane z decyzją o odejściu od wiary. Może chłopak jest bardziej wierzący niż mu się zdaje:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dajcie spokój z teologicznymi wywodami, tak na prawde nie dowiecie sie kto ma racje dopóki sami sie nie przekonacie wiec po co ta dyskusja..

 

Do załozyciela tematu: ja też, jak ktoś juz wczesniej zauwazył, uwazam ze to normalne mysli egzystencjonalne, dorastasz, kazdy z nas mial i miewa takie mysli. Dręcza Cie bo sa to mysli o czyms co nie da Ci gwarancji na prawde, kazda religia mowi inaczej, kazdy filozof mowi inaczej jednak wiekszosc sie sprowadza do tego ze nasza egzystencja nie konczy sie z chwila smierci, ja osobiscie uwazam ze nasze ziemskie zycia sa raczej o wiele gorsze niz to co nas czeka po smierci.

 

Może powienieś poczytać cos o zyciu po zyciu? jest na ten temat mnostwo literatury, relacje ludzi ktory doswiadczyli smierci klinicznej albo relacje ludzi poddawanych hipnozie regresywnej, czy moze troche bardziej parapsychologiczne ksiazki o przekazach channelingowych, moze to Cię uspokoi - mnie uspokoiło. pozdrawiam

 

edit: uspokoiło w takim sensie, że juz sie tego nie boję bo wiem, że nic strasznego mnie nie czeka. Jeśli jestes czlowiekiem o słabych nerwach to znajdz sobie hobby zupełnie z tym nie związane i zagłębiaj sie w nie, odwórcisz mysli i za jakis czas juz nie bedziesz pamietał o tych dziwnych przemysleniach.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ragnar tym filmem to Ty mu na pewno nie pomogłeś.... skoro chłopak zastanawia się nad tym wieczorem, to niech jeszcze za dnia sobie poogląda, tak???

sorry, ale takie dowody na istnienie piekła dla mnie są po prostu zabawne :smile:

 

Tylko_człowieku, nie wkręcaj się w temat. Wiem, że łatwo powiedzieć pomyśl o czymś innym, ale spróbuj. Obejrzyj jakąś komedię przed snem, poczytaj coś ciekawego, pogadaj z bliską Ci osobą, albo mysl o jakiś bierzących sprawach, co jutro masz do zrobienia itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Ja to samo. Dni są nie najgorsze ale w nocy zaczyna sie... dręczące myśli o życiu, śmierci, chorobach, o nerwicy.......... kurna jak to przerwac?! jak to wylaczyc????!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To są chyba normalne myśli, wielu ludzi w okresie dorastania takowe ma. Też tak miałam, nadal zastanawiam się czasem nad tym wszystkim ale dochodzę do wniosku że nie ma się nad czym zastanawiać. Co będzie to będzie. Wszyscy się dowiemy, gdy umrzemy ;) Ale ja jestem dobrej myśli, bo im jestem starsza tym więcej dziwnych zdarzeń doświadczam, niewytłumaczalnych rzeczy, jak np. jasnowidzenie, sny prorocze albo spotykanie i rozmawianie we śnie z moją niedawno zmarłą przyjaciółką(to była najbliższa mi osoba w życiu)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi od dziecka przydazają się takie dziwne rzeczy... sny prorocze, przeczucia, paralize senne, wrazenie opuszczania ciała... od 14 roku zycia czytam przerozne informacje o tego typu rzeczach, na poczatku panicznie sie tego bałam i noce byly dla mnie koszmarne, nie spałam wcale ale im wiecej o tym czytalam tym bardziej sie uspokajalam i teraz się juz nie boje, teraz o wiele bardziej boje sie zwyklej rzeczywistosci. Dlatego proponowalam zalozycielowi tematu wglebienie się w takie tematyki ale jesli ma to na niego zadziałać jeszcze gorzej to moze faktycznie niech nic nie czyta tylko odwroci mysli i znajdzie sobie jakies hobby ktore go pochlonie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem natrętne myśli o bardzo podobnej tematyce. Bałem się właśnie, że po śmierci będę uwięziony w trumnie, na wieki wieków. Ale wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobnym scenariuszem, dlatego nie mam zamiaru się tym więcej przejmować.

 

Nie mam zamiaru się tu wdawać w jakieś śmieszne, teologiczne wywody. Ale pomyśl sobie tak - człowiek jest jak maszyna. Jak komputer. Każda maszyna składa się z części, zbudowanych z atomów - człowiek tak samo - z części zbudowanych z atomów. Od komputera, różni nas tylko materiał, z którego jesteśmy zbudowani. W takim razie - czy komputer czuje ? Czy komputer myśli ? Przecież działa na tej samej zasadzie co my. No bo co go różni ? To, że my jesteśmy z żywej tkanki ? Nie przekonuje mnie ten argument, bo żywa tkanka jest po prostu bardzo skomplikowaną maszynerią biologiczną. W takim razie, w nas musi być coś więcej, co sprawia, że czujemy.

 

I tu pojawia się przerażająca myśl - a może to tylko ja czuję, a wszystko dookoła mnie jest maszynerią biologiczną ?!?!?! Miewam natrętne myśli, na tym właśnie tle.

 

Ale to mało prawdopodobne. Raczej każdy z nas ma w sobie coś, co wyróżnia nas, spośród ogółu materii. Czy nazwiemy to duszą, czy jak kto woli - coś nas od komputera różni, nie tylko materiał, z którego jesteśmy zbudowani.

 

[Dodane po edycji:]

 

I myślę, że to coś, jest na tyle niezwykłe, że nie da się tego zbadać fizycznie (w końcu gdyby było anatomicznym elementem ciała, już dawno byśmy go poznali ze wszech stron). A skoro nie istnieje w wymiarze fizycznym, to musi być jeszcze jakiś inny wymiar. Takie jest moje rozumowanie. Myślę, że po oderwaniu od ciała, ten inny wymiar nas czeka.

 

Dodam, że nie jestem katolikiem, ani chrześcijaninem w ogóle. Jak widzisz, staram się wszystko pojmować w pewnym stopniu racjonalnie.

 

Pojawia się też inna opcja - skoro wszelkie czucie i świadomość, są uzależnione od organizmu - np. nie masz pewnych substancji w mózgu i już robi się totalna kaszana.... to znaczy, że faktycznie nic nie ma po śmierci. Ta opcja wydaje mi się nawet bardzo racjonalna i realna.

 

Jak widzisz, sam wciąż waham się i rozważam te kwestie :-)

 

A jak jest na prawdę ? Przekonamy się (lub nie przekonamy - bo nie będziemy istnieć) po śmierci.

 

[Dodane po edycji:]

 

A w ogóle.... skoro jesteś ateistą.... to pomyśl sobie tak - co dzieje się, kiedy następuje poważne uszkodzenie mózgu ? Następują zaburzenia psychiczne. Co dzieje się, kiedy mózg wysiada w 100% ? Nie ma żadnego myślenia. Skoro kiedy śpisz, to prawie nie kontaktujesz, to tym bardziej nie kontaktujesz, kiedy Twój mózg jest w 100% martwy :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[videoyoutube=rJo9Bizuufw]Dowód na istnienie piekła cz.1/9 (dla znających angielski)[/videoyoutube]

 

 

 

 

Niby mądrzy ludzie tutaj się wypowiadają,a jednak takie bzdury piszą.Czy jeśli ci powiem że też byłem w piekle to mi uwierzysz???

A wracając do tematu,miałem podobne problemy jak ty kolego,gdy byłem nastolatkiem.Wydawało mi się że zasypiając umrę.Miałem ciągłe wrażenie że ktoś mnie obserwuje.Ale to wszystko minęło.I pamiętaj,nie daj się katolickiej propagandzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trochę jakby taka tanatofobia... połączona z natręctwem. Wiesz ja też rozmyślam często o śmierci, sensie naszej egzystencji... ale co to zmieni. :( Ja najbardziej, odnośnie do piekła, bałam się, że tam będę sama i będzie ciemno... a ja się boję ciemności. Moim zdaniem każdy świadomy istnienia człowiek miewa takie myśli... Ostatnio znalazłam taki piękny cytacik na temat naszej egzystencji, tu na ziemskim padole:

"Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie."

— Phil Bosmans

 

Pozdrawiam cię serdecznie tylko_człowieku :):):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze witam wszystkich, bo to mój pierwszy post na tym forum, czasem coś tu poczutyję, ale nie pisałam nigdy.

W tym roku kończę psychologię, więc wiadomo - troche się tym interesuje :)

 

ale nie o tym.

 

Do założyciela tematu. Teraz mam 29 lat. Jak miałam jakies 15+/-2 miałam też takie myśli, co prawda nie było jazdy z piekłem, ale taka, że po śmierci nic nie ma, kompletnie nic, że jest pustka taka jak przed narodzinami i też to mnie męczyło tylko przed snem i też potrafiłam sie tym wkręcić w taki lęk, że robiło mi się słabo itd. Potem samo mi przeszło, gdy powracało, zaczynałam sobie myśleć o czymś konkretnym i skupić na tym uwagę np. analizowałam po kolei co zrobię następnego dnia, godzina po godzinie, co kto mi powie itd. Potem jakoś to wygasło. Teraz to czasem powraca, ale tylko jak ogólnie mało się rzeczy dzieje w moim życiu, bo tak to myślę o tym np gdzie pojade i jakby "zapominam" o tym, że moge mysleć o śmierci. Wydaje mi sie że to najbardziej pojawia sie przed snem, bo już się uwarunkowałeś do tego. Czyli muszą wystapić pewne bodźce - łóżko, spokój, noc, żeby nastąpiła reakcja - mysli o smierci (podejście psychologiczne;p)

 

Nie uważam żeby to było śmieszne czy głupie. Możesz spokojnie powiedzieć o tym lekarzowi, przepisze Ci jakieś leki nasenne, albo idź do psychologa, który nauczy Cie technik walki z lękiem - jeśli nie możesz się zebrać na odwagę spróbuj wygooglać jakąś książke "jak radzic sobie z lękiem" czy coś takiego, co prawda czasem są tam jakieś historie w stylu"uwierz w wyższą moc Boga", ale jak jesteś niewierzący to po prostu to olej i zajmij się technikami, które przerwą natrętne myśli.

 

Tylko najlepiej to robić z kimś - jakbyś znalazł kogoś zaufanego, komu możesz to powiedzieć, nieważne czy to mama, kumpel czy psycholog,ważne żeby była interakcja z drugą osobą, to jak juz znajdziesz to poćwicz z ta osobą te techniki, Jeśli dobrze pójdzie to są one naprawdę skuteczne, ja sie pozbyłam lęku społecznego dzięki takim samodzielnym ćwiczeniom, więc jest to możliwe. Jak się nie uda, to sie nie bać psychologa czy psychiatry:)

 

Powodzenia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już kiedyś pisałem u mnie lęk przed śmiercią był i nadal jest dominującym lękiem. Wychowałem się w katolickiej rodzinie, więc jako dziecko chodziłem z matką do kościoła, przez co poznałem pojęcia katolickiego piekła i nieba. Porzuciłem tą wiarę jak miałem ok15-16lat, chociaż długo miałem przez to wyrzuty sumienia. Później czytałem bardzo wiele na temat innych religii, poznawałem je, bo szukałem czegoś w co uwierzę. Jeżeli chodzi o śmierć najbliżej było mi do reinkarnacji, takie pojęcie śmierci wydawało mi się najbardziej logiczne. Ostatecznie jednak przestałem się nad tym wszystkim zastanawiać, bo wiem że te myśli wywołują u mnie reakcję lękową...

 

Chciałbym jeszcze coś napisać o tej małej debacie teologicznej, wywołanej przez tego kolesia, co wstawił filmik i rzucał cytatami z biblii. Ja nie jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek wiary, jednak nie lubię gdy ktoś na siłę próbuje nawracać innych na swoją wiarę. Każdy człowiek ma własną wolę i sam wybiera w co chce wierzyć. Lubię sobie podyskutować z ludźmi na temat wierzeń, ale nie trawię fanatyków religijnych, którzy straszą innych piekłem albo wyzywają ich. Swoim zachowaniem przeczą naukom swojej religii, choćby słynne "miłujcie się". Mówię tu o katolikach, bo w naszym kraju tych mamy najwięcej :smile: Szanujcie wiarę innych ludzi, a w sercu hodujcie swoją.

Peace

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

 

Ogólnie to musze powiedziec że nie wierze ze i mnie to spotkało nerwica depresja itp. Ogólnie człowiek tak ma ze jak widzi wypadek ze jak komus np reke urwało to nie wierzy ze jemu sie to przydarzy albo ze umrze - nie miesci sie mu to w głowie - dlatego i mi ciezko uwierzyc w to co zemna siedzieje. Natrętne mysli leki silne emocje z ktorymi nie moge sobie poradzic - egocentyzm który teraz chce zabic dzielac sie tym z wami - gdy czytam i widze ze tylu ludzi to ma to ten egocentryzm zabijam czuje sie bezpieczniej wiedzac ze nie jestem sam. Mam 20 lat i nerwica lekowa nerwica natrectw nerwica wegetatywna powstała na wskutek rozstania z dziewczyna - to był dla mnie kilko krótny szok - rozstanie , wiadomosc o tym ze kogos ma ze z nim sypia ze z nim mieszka - i wielka zazdrosc ze jest szczesliwa teraz (wiem ze nie powinienem zazdroscic i nie chce ale nie moge tego opanowac) to wprowadza mnie w takie nerwy i dół ze mysli samobojcze automatycznie sie pojawiaja. Oczywiscie juz nie licze stresów w pracy szkole itp i np wypadek samochodowy. Troche traum przeszedłem do tego wszystko podszyte jest niskim poczuciem wartosci z którego bierze sie niska odpornosc na stres - brak wiary w siebie i brak pewnosci siebie - brak ten energi wystawia mnie bez tarczy na ciosy.

 

Widzialem wyzej ze ktos pisał o tym ze mysli o smierci ze boi sie tego co potem itd....ja tez tak mialem...a potem stwierdzilem ze co sobie wymysle na temat tego co potem tak bedzie to na mnie wpływac. Dlatego wytworzylem sobie pozytywna historyjke w która wierze a pozytywna jest taka ze - albo nie ma nic - albo jest całkiem nowa rzeczywistosc jakas lepsza w której mamy wiecej mozliwosci i mozemy taka nerwice czy depresje zmaterjalizowac i wyciagnac z siebie jak kleszcza jakiegos. albo kasowana jest nam pamiec i zaczynamy tam jako nowa osoba a raczej jako uniwersalna swiadomosc (bóg) wracamy do źródła - po długiej walce na ziemi przyda nam sie taki odpoczynek - to moja wersja a mozna towrzyc rozne w zaleznosci od nastroju - a jak masz kiepski nastroj to lepiej nie rozwazaj zbyt wiele bo jestes NIEKOMPETENTNY nie masz prawa myslezec!! bo głupoty gadasz;] tak sobie powtarzam

 

no i jeszcze mowie sobie ze te pytania egzystencjalne i niemoznosc udzielenia na nie konkretnej odpowiedzi - to nasze zadanie nasza misja nasze jażmo które musimy niesc - to tajemnica - mozna ja traktowac z gorycza...albo mozna powiedziec...ahhh jakie to fascynujace taka wielka tajemnica...jeszzcze pewnie do niej nie dojrzelismy ale w krótce moze sie dowiemy o co tak naprawde chodzilo z tym zyciem tutej itd...

 

a lęk przed smiercia? tego akurat to nie mam bo czasem nawet jej pragne;p traktujac jako zakonczenie cierpienia.

 

Jednak zeby była jasnosc mimo iz zycie mi dokopuje i to solidnie nie piesci sie zemna to kocham je i chce tu zostac mimo ze czasem sie poddaje...to wstaje i walcze dalej. KOCHAM ZYCIE JESTE PIEKNE CZUJE TO NAWET PRZEZ GRUBĄ WARSTWE DEPRESJI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wrocilem do wiary, bo 4 latach obrazania sie.

Z tym, ze ja sobie dziele to na:

1/ tradycje - czyli polski kosciol katolicki

2/ prawdziwa wiare - czyli moja relacje z Absolutem, Kosmosem, Stworca itd.

 

Cale zycie zalezalo mi na tym, by ktos mnie bezwarunkowo pokochal i z tego,

co widze, jedyna taka postacia jest ten lub to, co mnie stworzylo...

To ogolnie bardzo pozytywna koncepcja, bo i jestem wartosciowy (mam nadzieje,

ze tak sie kiedys poczuje... ;) ) i nie mam sie czego bac, bo tak jakby przyszlosc

juz sie wydarzyla (istnieje skonczona liczba rozwiazan moich obecnych problemow

czy zagadnien) i ta przyszlosc na pewno jest jasna i doprowadzi mnie gdzies,

bo zostala przemyslana z WIELKA MILOSCIA. Co wiecej taka opcja daje mi poczucie

gruntu pod nogami, sensu i odciaga problemy doczesne na boczny plan i pozwala

spojrzec na te problemy bez leku (tak jakby z perspektywy) i latwiej jest tez

akceptowac wszelkiego rodzaju porazki... no i miec nadzieje... wciaz ;)

 

Sam czytam to, co powyzej i nie do konca wierze w to co pisze, ale mam gleboka

nadzieje, ze kiedys uwierze i moje rozwazania, leki, problemy, udziwnienia i wlasne

nogi, ktore sobie podkladam w koncu sie skoncza.

 

Z wiara jest chyba latwiej...

 

PS. Kiedys byly takie badania robione na bliznietach jednojajowych (a moze na dwujajowych),

gdzie podobno znaleziono gen odpowiedzialny za "wiare". Jeden blizniak byl materialista, kochal zabawe,

jesli wierzyl, to tylko dla slubu itp., a drugi to idealista, ktory goraco wierzyl w Boga.

Moim zdaniem niektorzy z nas maja Boga zapisanego w genach i nie ma sie po co zastanawiac

po co tak jest i co jest potem. Kazdy robi tak jak mu dobrze i przede wszystkim SPOKOJNIE :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×