Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mnie też dopadła Wielka N...


pandora

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was Kochani!

Nie będę oryginalna. Męczę się z nerwicą od dwóch lat. Mam napady lęku, częste negłe spazmy nieuzasadnionego płaczu (ot, herbaty w dzbanku brakło, sznurówka się urwała czy inne pierdoły), ataki- na pewno wielu z Was wie, jakie to gówno, człowiek myśli że się udusi, telepawka, kłucie w sercu, "elektrowsztrząsy", ciemność przed oczami, qśwa jak epileptyk jakiś, no i oczywiście inne jajca się dzieją. Zaczęło się w klasie maturalnej, ciągnęłam dwie szkoły naraz (+ państwowa szkoła muzyczna), brak snu, obiady o godz. 22 (zaraz po powrocie ze szkoły muzycznej- dojeżdżałam do innego miasta), ale najgorsze ze wszystkiego były zajęcia z moją profesorką śpiewu. Toksyczna osoba, uwielbiała się pastwić nade mną i pokazywać mi, jaka jestem słaba, och aż qrwiki w oczach miała kiedy kolejny raz udało jej się mnie złamać, przybić i podeptać. Ja jednak nie zrezygnowałam, nie poddałam się, przez ostatnie dwa lata leciałam na prochach (rexetin) i wyszłam z tego piekła z dyplomem muzyka. Zaczęło się kolejne piekło. Zgotowała mi je matka mojego ukochanego. Kiedyś będąc w jego domu dostałam atak. I tak się zaczęło. Matka, jak większość tego ciemnego społeczeństwa, nie rozumie że nerwica to choroba jak każda inna. Ma mnie za wariatkę. Wmawia całej rodzinie, że mam "schizofrenię histeryczną"(skąd ona to wytrzasnęła?!), nie żadną nerwicę, i że moje miejsce jest w domu wariatów, bo jestem nieobliczalna i na pewno na kogoś rzucę się z nożem. Zakazała synowi kontaktów i spotkań ze mną ("psychopatką") pod groźbą obcięcia kasy, które mu daje na studia. Spotykamy się więc za jej plecami. Tyle o moich problemach życiowych. Jak widać w tym ciemnogrodzie wiedza społeczeństwa o nerwicy jest żadna, a temat ten pozostaje tabu. Żal, żal, żal. =/

Wrócę do mojej walki z Wielką N. Dwa tygodnie temu odstawiłam tabletki (tak czuję się makabrycznie, nie mogę jeść, ciągle mam "elektrowstrząsy", spazmy, kompletny brak ochoty na cokolwiek itd, ale nie chcę już brać prochów i nie będę, one przecież i tak nie leczą, jedynie łagodzą objawy...). Zdecydowalam się na psychoterapię, ale niestety na to muszę poczekać. Na początku września będę miała konsultacje z psychiatrą w Krakowie i on ma mnie skierować do jakiegoś terapeuty. Tu mam do Was ogromną prośbę. Być może ktoś z Was orientuje się, który psychoterapeuta w Krakowie jest godny polecenia? Wiecie, nie chcę marnować czasu i pieniędzy na kogoś, kto nie pomoże. Mam już dość N i chcę ją zwalczyć raz na zawsze!

 

p.s. dziś udało mi się wstać z łóżka i zrobić mały spacer po okolicy! Nie wiecie jaka jestem z siebie zadowolona! Małymi kroczkami jakoś poradzę sobie z tym okropnym stanem;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Pandoro,

jestem nowa na tym forum, ale również znam ten problem. Bardzo dobrze, że masz juz umówioną konsultacje w Krakowie, duże miasto, wiele możliwości.

Leczę się od roku, również z powodu depresji, i paru fobii, wiekszośc czasu byłam na Rexetinie, z czasem większośc objawów zniknęła, ale poprawa mojego stanu to tylko kwestia farmakoterapii. Byłam na 13 sesjach terapii, dowiedziałam się jakie mam problemy, ale to wszystko.

Podczas ostatniej wizyty u mojej psychiatry dowiedziałam się, że z powodu mojego wieku nie ma dla mnie opcji leczenia. Strasznie mnie to frustruje. Mówiła o terapii psychodynamicznej, trwa 3 miesiące, przy oddziale nerwic. Sami młodzi ludzie, różne formy terapi grupowej. Ja muszę sobie jakos radzić, ale może Tobie to pomoże.

To wspaniale, że wybrałaś się na spacer, dasz rade:)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×