Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

9 godzin temu, BólNoszeWsobie napisał:

Hej jestem tu nowa , i tez mam problem z ludźmi , mam wrażenie ze wszyscy się gapią jakoś tak z pogarda frustrujące to jest strasznie najgorzej jak ktoś z bliskich nie jest w stanie zrozumieć mojego leku i np wysyła mnie na sile sama w jakieś miejsce gdzie jest pełno ludzi odrazu czuje ich wzrok na sobie i to jak mnie oceniają 

zrozumienie lęku spolecznego przez osoby zdrowe to rzadko sie zdarza. ludzie duzo latwiej rozumieją lęk przed windą albo ciemnoscią...sam slyszalem teksty typu "a czego tu sie bac, toc to sami swoi "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tą fobią można żyć tylko trzeba się przyzwyczaić do samotności i do życia bez ludzi. Najtrudniej jest znaleźć pracę jak się człowiek boi ludzi. Fobia inaczej nazywana jest chorobliwą nieśmiałością. Ja 8 lat byłam bezrobotna (i zarejestrowana w Urzędzie Pracy) potem trafiłam do psychiatryka, potem na Oddział Dzienny. Tą fobię rozumieją tylko ci, którzy ją mają, może jeszcze psychiatrzy też może wiedzą jak to jest żyć w ciągłym strachu, inni nie mają pojęcia.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Pisałam jakiś czas temu, że moim problemem jest czerwienienie się i przez to unikam miejsc publicznych.. W końcu wybrałam się do psychiatry i jestem pozytywnie nastawiona. Dostałam leki na jakiś czas i od razu skierowanie na psychoterapie którą zaczynam za 3 tygodnie. Bardzo długo się męczyłam z tym i innymi problemami sama , teraz chcę z tym walczyć. Dowiedziałam się że przez to czerwienienie wpadam w fobie społeczną i ogolnie wszystkie moje objawy są powiązane ( bóle w klatce piersiowej, nie radze sobie w sytuacjach konfliktowych, nie walcze o swoje) . Do tego mam tachykardie zatokową i na to też mogło mieć wpływ życie w ciągłym stresie.. Trafiłam na cudowną lekarke, powiedziała że sobie ze mną poradzi ;) będę walczyć bo chcę żyć normalnie, bez ograniczeń. Trzymajcie kciuki 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2019 o 10:22, Lilith napisał:

Nieprawda. Fobię społeczną można zwalczyć, a nie się jej poddać w postaci życia w samotności i odseparowania od ludzi...

 

Dokładnie, nie jest to nic do złagodzenia :) Miałam (ciągle mam?) fobię społeczną z różnorodnymi zachowaniami unikającymi, z atakami paniki (mocnymi) przy prezentacjach czy wystąpieniach. Plus te wszystkie gratisy z byciem przewrażliwionym na punkcie oceniania, odrzucenia, akceptacji. Na chwilę obecną pracuję z ludźmi (w strefie komfortu, ale zawsze z ludźmi), jestem np. w stanie zaprezentować referat na konferencji (ale nie zadawać pytania). Na imprezy dalej nie chodzę zazwyczaj, chyba że te ograniczone do mojej strefy komfortu.

 

Owszem, nie zawsze jest różowo, są momenty pogorszenia, są sytuacje, które mnie ciągle przerażają i rzeczy, których nie zrobię. Ale jest mega różnica między tym co było a tym co jest teraz. Mam świadomość, że się pewnie tego nigdy w pełni nie pozbędę, ale można sobie pomóc. Terapię ekspozycyjną testowałam sama, później weszła prawdziwa terapia, na koniec leki. Jeśli ktoś mnie nie zna, myślę że na początku może odnieśc wrażenie, że jestem troszkę bardziej nieśmiała. 

 

W dniu 16.08.2019 o 16:10, alone05 napisał:

Tą fobię rozumieją tylko ci, którzy ją mają, może jeszcze psychiatrzy też może wiedzą jak to jest żyć w ciągłym strachu, inni nie mają pojęcia.

 

Smutne to jest, ale muszę się zgodzić. Doświadczyłam na własnej skórze niezrozumienia tematu. Dodałabym jeszcze osoby empatyczne i otwarte, bo mimo tego, że nie do końca ją rozumieją, to starają się jakoś zrozumieć co odczuwa człowiek z nią się zmagający.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.09.2019 o 10:24, Ona11 napisał:

Hej. Pisałam jakiś czas temu, że moim problemem jest czerwienienie się i przez to unikam miejsc publicznych.. W końcu wybrałam się do psychiatry i jestem pozytywnie nastawiona. Dostałam leki na jakiś czas i od razu skierowanie na psychoterapie którą zaczynam za 3 tygodnie. Bardzo długo się męczyłam z tym i innymi problemami sama , teraz chcę z tym walczyć. Dowiedziałam się że przez to czerwienienie wpadam w fobie społeczną i ogolnie wszystkie moje objawy są powiązane ( bóle w klatce piersiowej, nie radze sobie w sytuacjach konfliktowych, nie walcze o swoje) . Do tego mam tachykardie zatokową i na to też mogło mieć wpływ życie w ciągłym stresie.. Trafiłam na cudowną lekarke, powiedziała że sobie ze mną poradzi ;) będę walczyć bo chcę żyć normalnie, bez ograniczeń. Trzymajcie kciuki 🙂

No hej. Trzymam kciuki. Pamiętaj, że czerwienienie to nie jest nic złego. Ot, Twoja skóra jest bardziej czerwoniutka niż była wcześniej. Nikt nie zwraca na to uwagi większej niż tylko "pobieżna uwaga", a pewnie większość w ogóle nie dostrzega tej zmiany koloru skóry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.10.2019 o 09:54, Lilith napisał:

U mnie jest podobnie. Wciąż są rzeczy, których nie zrobię, przed którymi mam opory, których nie lubię, bo sprawiają dyskomfort. No, ale jest zdecydowanie lepiej. Nawet nie ma porównania z tym, co było kilka lat temu. Jestem trochę bardziej śmielsza, choć nie tak jakbym tego chciała. Jednak pracuję nad tym. A w zasadzie pracujemy, bo bez wsparcia nie dałabym rady ;) Grunt, że uwierzyłam w to, że mogę, że potrafię, że jest nadzieja na zmianę. A to już dużo.

 

Super 🙂 Masz rację, wsparcie jest bardzo ważne w tym całym procesie. Ja u siebie zauważyłam, że esci pozytywnie wpływa na to co u mnie pozostało z fobii. Owszem, jak jestem w gorszym stanie emocjonalnym, to od razu się cofam i mój organizm jest na nie. Ale w miarę szybko to mija, w porównaniu do wcześniejszych lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś też z was ma taki objaw, że podczas wysławiania się w towarzystwie osób spoza hermetycznej, utrwalonej strefy komfortu (czyli z niemalże każdym) łamie wam się głos i nie możecie tego opanować? Ja tam mam często, szczególnie podczas wystąpień, nazwijmy je "publicznymi", ale w gwoli ścisłości realnie są to tylko jakieś spotkania towarzyskie, czy odpowiadanie na lekcji i tego typu inne przykłady.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.10.2019 o 20:26, myszoszczur napisał:

Na stronie do której podaje poniżej link piszą że nadmiar serotoniny może powodować lęk społeczny.

https://riskology.co/social-anxiety/

Nadmiar serotoniny gdzie? W różnych miejscach w mózgu neuroprzekaźniki wykazują różne działanie.

 

W dniu 17.10.2019 o 20:53, Jeremii napisał:

Przeczytałem ten artykuł i jestem kompletnie w szoku. Przez tyle lat mówiono coś zupełnie innego 

Ja bym się nie szokował jednym artykułem bazującym na jednym źródle, szczególnie artykułem dającym rady typu: aby obniżyć poziom serotoniny, przestań oglądać telewizję, wyjdź z domu i nie jedz mięsa.

 

W dniu 17.10.2019 o 21:06, bezniczego napisał:

Bo psychiatria to z dupy nauka, strzelanie po omacku.

Trochę tak, ale myślę, że z czasem neuronauce uda się to wszystko ogarnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za koszmarny dzień miałam, koszmarny dla fobika społecznego - Wigilia w warsztacie. Przyszedł ksiądz, było trzeba dzielić się opłatkiem i składać życzenia, tylko z wybranymi osobami. Potem było jedzenie: ciasto, cukierki i herbata. Gadała ze mną jedna dziewczyna, pytała się czy mam w domu zwierzęta, powiedziałam że tylko moja siostra ma kota i nazywa się Kapsel, powiedziałam też że brat kupił już żywą choinkę, tyle że jeszcze leży w garażu, jest nieubrana, jakoś było sztywno na Wigilii, tzn. ja byłam sztywna, bo niektórzy ludzie nawet się śmiali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez miesiąc miałem ochotę pójść na jakieś jedzonko - pizzeria , kebab

Nawet raz podjechałem pod lokal i zawróciłem , przegrałem nie wszedłem do środka bo ktoś w środku był i ewentualnie mógł się na mnie skupić (przyjrzeć , ocenić , coś pomyśleć) .. co za argumenty ma ta fobia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Lilith napisał:

Nie wiem czy gdzieś napisałeś na Forum coś odnośnie pracy, ale nie myślałeś, żeby spróbować się zatrudnić w obsłudze klienta, żeby trochę ujarzmić fobię społeczną?

Nie pisałem i w ogóle unikam takiej pracy , nie trawię kontaktu z klientem w bezpośredniej obsłudze zwłaszcza jak ktoś przychodzi i zaczyna opowiadać jakieś wycinki ze swojego życia które mnie g*wno obchodzą.

 

1 minutę temu, Lilith napisał:

 

Powiem Ci z własnego doświadczenia, że na początku dosłownie wyłam jak miałam pójść do pracy. Przy kontakcie z klientem drżały mi ręce, zacinałam się i miałam ochotę rzucić to w cholerę. Ale nie rzuciłam. I z czasem zaczęło być lepiej. Do tej pory pracuję w kontakcie z klientem, żeby utrzymać fobię społeczną w ryzach. Nie cierpię tej pracy, ale dzięki temu jestem w stanie funkcjonować w społeczeństwie i nie odcinać się tak bardzo od kontaktów z ludźmi. 

 

A gdyby nie taka praca to myślisz że fobia by rządziła ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam każdą osobę, która potrafiła pokonać fobię społeczną i stać się swoim przeciwieństwem. Jednak powątpiewałbym w istnienie takich osób, fobię społeczną owszem, z pewnością da się ujarzmić, ale przejść z jednej skrajności w skrajność, wydaję się być niemożliwe. 

 

Ogólnie jednak Lilith ma rację, zgodzę się, że stagnacja donikąd nie prowadzi, no co najwyżej do jeszcze mocniejszego utrwalenia i tak silnie zakorzenionego lęku. Sam wiem, że gdyby rzeczywiście, krok po kroku starać się przełamywać, czyli odezwać się w sytuacjach, w których przeważnie się milczy, długoterminowo doprowadziłoby to do relatywnej zmiany. Ale jak się mam posuwać do przodu ze swoim "social-skillem", jak każda próba, posunięcie tylko pogłębia odczucie o swojej nieudolności. Czasem jak jest lepiej, to rzeczywiście dodaje to skrzydeł, jednak każde niepowodzenie od razu kontruje to w sposób dosadny, przysłowiowym "liściem". Więc na radykalne zmiany nie liczę, nawet w kwestii długoterminowej. Proces "przełamywania" wymaga naprawdę silnego zaparcia, determinacji, jest żmudny, trudny, tylko dla najsilniejszych. 

 

Sam odnośnie walki z tą uprzykrzającą, dysfunkcyjną przypadłością mam ambiwalentne odczucia, często zmienne. Na ten moment, nie mam jakiś większych oczekiwań, bo będzie to skutkowało zawodem, który może kolosalnie odbić się na mojej kondycji psychicznej w przyszłości, toteż jestem w jakiś sposób pogodzony, że fobia odbiera mi prawo do normalnego egzystowania, ale bez walki się nie poddam. Smutny los jest osób mocno nieśmiałych, gdy wiesz, że nie bierzesz czynnego udziału, w grze zwanej życiem, w której jesteś obserwatorem i jedynie możesz wizualizować sobie realizacje planów życiowych, które zazwyczaj powielają się z tymi narzuconymi przez presję społeczną. Dobija mnie myśl o samotności, brak partnerki wydaje się być niemalże pewny, a logiczną reperkusją tego wydaję się krzesło ze sznurem.

 

Konstrukcja życia społecznego oraz funkcjonowania w nim jest delikatnie ujmując niekorzystna dla osób z fobią społeczną, aspergerem, schizofrenią, zaburzeniami osobowości etc. Wszystko opiera się na komunikacji z innymi ludźmi, im jesteś w tym bardziej sprytny, biegły i potrafisz sprzyjająco wykreować swoją osobowość, tym jakość twojego życia będzie lepsza. Niestety dzisiaj, w każdym gronie osób można zaobserwować wzajemne kółko adoracji, gdzie każdy próbuje być mądrzejszy od drugiego, a przyziemne, nieistotne tematy są tymi najpopularniejszymi, a mi ciężko się odnaleźć w tym narcystycznym, konsumpcjonistyczny świecie. Ogólnie mamy przesrane i raczej nie ma mieć jakiś wygórowanych oczekiwań od życia, ja na ten moment uważam, że jestem niezdolny do podjęcia pracy wymagającej komunikacji z drugim człowiekiem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Lilith napisał:

 To zupełnie tak, jakby fobia społeczna żyła własnym życiem i walczyła, żeby nie stracić własnej pozycji. Są dwie opcje - albo wygra ona albo Ty...

 

Nie podoba mi się w sumie koncepcja "wojny" i kto na niej wygra z jednego powodu - to jest dodatkowe dokładanie wartości i mocy dla fobii jako ciężkiego przeciwnika którego może się pokona.

Jasne fobia żyje niejako swoim życiem ale my musimy żyć swoim i przekraczać granice lęku. To jest według mnie najtrudniejsze , zrobić zawsze ten jeden krok więcej bez zastanawiania się czy coś wybuchnie czy nie i jakie będą straty ale codzienne powtarzanie sobie np "dziś kolejny dzień walki" nie dla mnie. Nie wiem jak dla innych , u mnie jeden z kluczy to podejmowanie ryzyka.....ale nie ryzykuję jeszcze zbyt często bo wolę mieć sytuację pod kontrolą i dobrze się czuć a cena ? nadal fobia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lilith napisał:

 Tak samo jak Syzyf nigdy nie wtoczy głazu - tak samo osoby cierpiące z powodu fobii społecznej - nie wyeliminują jej z życia. Każdy dzień jest walką z samym sobą.

 

Znaczy nie wierzysz że można wyleczyć się z fobii ? Myślę że można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Lilith napisał:

Nie, nie wierzę. Mogą być okresy remisji, ale nie wierzę, że da się z tego wyleczyć całkowicie. Zawsze będzie istniało ryzyko nawrotu.

 

Ogólnie rzecz biorąc chyba nie bardzo można wrzucić to tak do jednego worka z tym ryzykiem nawrotu bazując na niemożliwości całkowitego wyleczenia. Z tego co piszą odsetek nawrotów jest różny i zależny od innych czynników zatem jest taka opcja że ktoś wyleczy fobię i nawrotu nie będzie.

Jesteś w tym względzie zbyt pesymistyczna ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2019 o 12:08, Heledore napisał:

Do samotności nie da się przyzwyczaić. Co by nie robić człowiek jest "zwierzęciem stadnym" i nawet niewielki kontakt, ale jednak jest mu niezbędny do normalnego funkcjonowania. Nie mówię tu tylko o kontakcie twarzą w twarz, ale również w innych formach...

Czyli przez całe życie do momentu, dopóki nie miałem internetu, nie byłem człowiekiem

Edytowane przez mark123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×