Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

lubudubu, no tak, niektórym wystarcza taki ''chillout'' a inni chcą od życia trochę więcej.

teraz nie zależy mi aż tak na tym, żeby mieć energię na imprezy, śmiać się czy cieszyć ze wszystkiego, miewałam już tak po lekach typu wellbutrin, ale bycie na takich pobudzaczach kończyło się dla mnie lękową bombą jak obecnie, więc nie chcę do nich powracać, bo co mi przyszło po tym byciu żywą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja mam zaburzenia osobowosci , więc moge miec powera po lekach ale zwykle nie przeklada sie on specjalnie na życiowe osiagniecia tylko marnotrawienie go na głupotach. Mi jak do tej pory żadne leki nie zmienily podejscia do życia...tym bardziej nie zmniejszyly dystansu do innych i do otoczenia jakie nakłada moja chora psychika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja mam zaburzenia osobowosci , więc moge miec powera po lekach ale zwykle nie przeklada sie on specjalnie na życiowe osiagniecia tylko marnotrawienie go na głupotach. Mi jak do tej pory żadne leki nie zmienily podejscia do życia...tym bardziej nie zmniejszyly dystansu do innych i do otoczenia jakie nakłada moja chora psychika.

 

Leki nigdy nie rozwiążą problemu ponieważ w takich okolicznościach działają symptomatycznie podobnie jak alkohol czyli tłumią negatywne emocje a kiedy przestają działać następuję jeszcze większa frustracja. Problemem są te negatywne emocje. Dla przykładu chcesz rozpocząć rozmowę z drugą osobą natomiast negatywne przekonania i destrukcyjne konstrukcje emocjonalne na to Ci nie pozwalają a to że weźmiesz tabletki czy sięgniesz po alkohol aby poczuć się z tym lepiej nie ma znaczenia, problem pozostaje ciągle ten sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli pozostaje psychoterapia? W sumie to chyba własnie to ona powinna grać pierwsze skrzypce , jeżeli chodzi o "leczenie" zaburzeń osobowości....

 

Sądzę, że nie tylko. U wielu osób nerwica lękowa jest powodowana zaburzoną osobowością. Wtedy potrzebne są zarówno leki jak i terapia. Owszem są ludzie, którym wystarczy sama terapia, ale nie brakuje tez takich, których lęki są na tyle silne, że bez leków przędły by naprawde ciężko.

Poprostu wszystko zalezy od zaburzenia/choroby danej osoby.

 

Tak na marginesie dodam, że zaburzenia osobowosci są stokroć gorsze niż choroba psychiczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja własciwie nie mam lęków tylko unikający charakter i ma to swoje odzwierciedlenie w życiu. Unikam nawet nie zdając sobie z tego sprawy....Dopiero po jakims czasie dociera do mnie, że cały czas zachowuję się tak samo....no i przede wszystkim marna samoocena....Na to niestety leków nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na marginesie dodam, że zaburzenia osobowosci są stokroć gorsze niż choroba psychiczna.

ladywind, możesz rozwinąć myśl? Wiem i zdaję sobie sprawę z tego że mogę być F.60.6 przez całe życie i te wszystkie leki, terapie mogą iść jak groch o ścianę ale dlaczego to jest gorsze np. od schizofrenii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę się was poradzić.. Nie wiem czy pamiętacie mój problem.. Chodzi o męczące mnie biegunki w stresie, które przez przykre wydarzenie domyślcie się jakie zamieniło się w lęk przed biegunką co zamknęło mnie w domu. Biorę leki (narazie mam co jakiś czas podnoszone dawki, więc ciągle wracają skutki uboczne), terapii jeszcze nie zaczęłam, staram się stawiać sobie wyzwania i podołać im, staram się żyć normalnie, robić coraz bardziej "straszne" dla mnie rzeczy.. Teraz zastanawiacie się jaki to ma związek z tym wątkiem.. Otóż główny mój lęk jest przed ludźmi, ocenianiem. Największym dla mnie koszmarem jest szkoła, już zanim mi się pogorszyło ledwo pozdawałam egzaminy, bo dręczyła mnie biegunka i trudno było zwyczajnie tam wysiedzieć. Teraz na zajęciach nie mogę przestać o tym myśleć, wychodzę na ćwiczeniach i ciągle myślę ze wszyscy myślą że jestem jakaś nie halo, na zajęcia na których wiem że nie będę mogła iść do toalety kiedy chcę w ogóle nie chodzę.. Nie wyobrażam sobie nawet, że wysiedzę na kolokwium lub egzaminie. Tak więc pomyślałam o urlopie dziekańskim. Studiuje zaocznie, z pracą daję sobie jakoś względnie radę, więc to nie jest odcięcie się od życia. Chciałabym się podleczyć, popracować nad lękami związanymi z sytuacjami społecznymi szczególnie necechowanymi ocenianiem i tak dalej.. Teraz mam wszystko zdane więc dostanę urlop, nie chcę po prostu ryzykować, że wywalą mnie ze studiów bo nie zdam egzaminów bo biegunka mi na to nie pozwoli. Te wszystkie lata poszłyby na marne. Wiem, że trzeba podejmować wyzwania, ale myślę, że teraz jest ono dla mnie za duże i muszę pozostać przy swojej metodzie małych kroczków, bo później takie straszne przerażające sytuacje sprawiają, że cofam się do punku wyjścia.. Czy uważacie, ze to dobry pomysł? Wrócenie na studia jako "ostateczne wyzwanie" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobny problem jak Ty, też mam problemy gastryczne z tego samego powodu. Ciężko coś z tym zrobić, skoro te dolegliwości dzieją się z powodu stresu czy lęku. Pewnie próbowałaś leków na tę dolegliwość? Pisałaś coś o lekach, ale zrozumiałam że to leki na lęki. Ale skoro w pracy dajesz sobie radę, to czemu na studiach miałabyś sobie nie dać rady? Co robisz gdy na dłużej gdzieś wychodzisz? Na studiach przecież ludzie widzą że wychodzisz (albo i nie), ale nie widzą gdzie. Może gastrolog by pomógł? Próbowałaś? Albo doraźne leki na lęki od psychiatry? Bo to wg. mnie bez sensu rezygnować ze studiów z takiego powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę się was poradzić.. Nie wiem czy pamiętacie mój problem.. Chodzi o męczące mnie biegunki w stresie, które przez przykre wydarzenie domyślcie się jakie zamieniło się w lęk przed biegunką co zamknęło mnie w domu. Biorę leki (narazie mam co jakiś czas podnoszone dawki, więc ciągle wracają skutki uboczne), terapii jeszcze nie zaczęłam, staram się stawiać sobie wyzwania i podołać im, staram się żyć normalnie, robić coraz bardziej "straszne" dla mnie rzeczy.. Teraz zastanawiacie się jaki to ma związek z tym wątkiem.. Otóż główny mój lęk jest przed ludźmi, ocenianiem. Największym dla mnie koszmarem jest szkoła, już zanim mi się pogorszyło ledwo pozdawałam egzaminy, bo dręczyła mnie biegunka i trudno było zwyczajnie tam wysiedzieć. Teraz na zajęciach nie mogę przestać o tym myśleć, wychodzę na ćwiczeniach i ciągle myślę ze wszyscy myślą że jestem jakaś nie halo, na zajęcia na których wiem że nie będę mogła iść do toalety kiedy chcę w ogóle nie chodzę.. Nie wyobrażam sobie nawet, że wysiedzę na kolokwium lub egzaminie. Tak więc pomyślałam o urlopie dziekańskim. Studiuje zaocznie, z pracą daję sobie jakoś względnie radę, więc to nie jest odcięcie się od życia. Chciałabym się podleczyć, popracować nad lękami związanymi z sytuacjami społecznymi szczególnie necechowanymi ocenianiem i tak dalej.. Teraz mam wszystko zdane więc dostanę urlop, nie chcę po prostu ryzykować, że wywalą mnie ze studiów bo nie zdam egzaminów bo biegunka mi na to nie pozwoli. Te wszystkie lata poszłyby na marne. Wiem, że trzeba podejmować wyzwania, ale myślę, że teraz jest ono dla mnie za duże i muszę pozostać przy swojej metodzie małych kroczków, bo później takie straszne przerażające sytuacje sprawiają, że cofam się do punku wyjścia.. Czy uważacie, ze to dobry pomysł? Wrócenie na studia jako "ostateczne wyzwanie" :)

 

Takich lęków nie da się wyeliminować poprzez ciągłe powtarzanie zdarzenia licząc że twój umysł zinterpretuje to zdarzenie inaczej. Jest to świetna metoda ale na pogłębienie problemu. Posłużę się osobą która ma strach przed jazdą windą. Na początku jest to strach przed jazdą windą następnie przeradza się w niepokój do wejścia do środka a na końcu sama myśl wywołuje "gęsią skórkę". I koło się zamyka a osoba jest totalnie zablokowana.Dzieje się tak gdyż umysł zarejestrował takie zdarzenie w sposób silnie emocjonalny, w związku z tym będzie starać się bronić przed podobnym zdarzeniem. Dopóki te emocje nie zostaną zneutralizowane to problem będzie miał miejsce.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Takich lęków nie da się wyeliminować poprzez ciągłe powtarzanie zdarzenia licząc że twój umysł zinterpretuje to zdarzenie inaczej. Jest to świetna metoda ale na pogłębienie problemu.

(..) umysł zarejestrował takie zdarzenie w sposób silnie emocjonalny, w związku z tym będzie starać się bronić przed podobnym zdarzeniem. Dopóki te emocje nie zostaną zneutralizowane to problem będzie miał miejsce.

 

Chodzi mi o to, że ja jestem świetnym przykładem na to że jednak "takie lęki" można wyeliminować w taki sposób o którym piszesz, że nie da się. Mógłbyś rozwinąć ostatnie dwa zdania zacytowane przeze mnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Takich lęków nie da się wyeliminować poprzez ciągłe powtarzanie zdarzenia licząc że twój umysł zinterpretuje to zdarzenie inaczej. Jest to świetna metoda ale na pogłębienie problemu.

(..) umysł zarejestrował takie zdarzenie w sposób silnie emocjonalny, w związku z tym będzie starać się bronić przed podobnym zdarzeniem. Dopóki te emocje nie zostaną zneutralizowane to problem będzie miał miejsce.

 

Chodzi mi o to, że ja jestem świetnym przykładem na to że jednak "takie lęki" można wyeliminować w taki sposób o którym piszesz, że nie da się. Mógłbyś rozwinąć ostatnie dwa zdania zacytowane przeze mnie?

 

Może podaj przykład sytuacji którą udało Ci się wyeliminować w ten sposób. Generalnie gdyby nie moje doświadczenie może skłonny byłbym w to uwierzyć, wiem jednak że umysł po prostu tak nie działa. Chodzi o to że wszystkie decyzje mają charakter emocjonalny. Możesz sobie racjonalnie tłumaczyć np. że konkretna sytuacja nie wiąże się z żadnym zagrożeniem to w przypadku kiedy umysł zarejestrował negatywne emocje względem danej sytuacji one zawsze bezwarunkowo się pojawia. Można oczywiście robić zamierzone rzeczy pomimo pojawiających się emocji co jest energochłonne choć na pewno dużo lepsze niż bezczynność. Inaczej sytuacja wygląda u osoby o wysokim poziomie emocji reagowania, dana czynność jest dla niej tak bardzo energochłonna i nieprzyjemna w związku z czym przestaje działać a zaczyna unikać. Kiedy te reakcje zostają zneutralizowane ta sama czynność wydaje się normalnością i nie przywiązuje się aż takiego znaczenia emocjonalnego i w tym momencie następuje ogromny rozwój osobisty, ponieważ kiedy jest się zrelaksowanym w danej sytuacji to wyniki zdarzenia są nieporównywalnie lepsze i potencjał wzrasta znacząco ponieważ zaczynamy podejmować decyzje racjonalne zamiast na podstawie negatywnych silnych emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, kilka lat temu byłam jedną z Was, pisałam tutaj pod innym nickiem ,ale nie mogę się na niego zalogować. Na szczęście SAMA poradziłam sobie z moimi lękami i odeszły w cholerę.Oczywiście bywają sytuacje kiedy się denerwuję przed czymś istotnym, ale nie mam już paniki która pojawiała się niezależnie od tego gdzie jestem i co robię. Uporałam się z nimi w ten sposób że miałam już dość takiego życia, nerwica wycisnęła ze mnie wszystkie soki i chęć do życia więc kiedy pojawił się kolejny atak stwierdziłam że jak umrę to będzie to dla mnie wybawieniem i wreszcie przestanę się męczyć. Położyłam się na łóżku i czkałam na śmierć, zaczęły się jak zwykle dreszcze, zimne poty, tętno 150,duszności i lęk-aja leżałam sobie i myślę Boże weź mnie już do siebie jestem gotowa. Lęk osłabł i ku mojemu zaskoczeniu minął a ja żyłam nadal, wcale się z tego faktu już nie ciesząc. Następny lęk pojawił się po kilku dniach i znowu zrobiłam to samo, przywitałam go radośnie jako mojego wybawiciela i czekałam aż umrę- lęk był dużo słabszy i też minął. Nie pamiętam czy trzeci raz też się pojawił ale lęki zniknęły.Nieświadomie przechytrzyłam je, pokazałam że się ich JUŻ nie boję, że mam je w nosie,że tyle mi już życia zabrały więc niech mnie wezmą ze sobą na tamten świat. Nie chciały mnie i uciekły bo je sama przepędziłam.Wniosek-trzeba pokazać im że się nie boimy-wtedy przestają mieć nad nami władzę.

 

Teraz z kolei mam problem z moją 17-letnią córką która co prawda nie ma lęków typu panika, ale ma fobie społeczną która powoduje że przed wyjściem do szkoły boli ją żołądek, jest jej nie dobrze i czuje w środku podenerwowanie. Ten stan mija dopiero na 2-3 lekcji, po czym wraca do domu jest drażliwa, zmęczona i wieczorem znowu ją boli żołądek przed następnym dniem. Jest bardzo dobrą uczennicą, nauka przychodzi jej łatwo ale fakt że ma na środku odpowiadać i hamuje ją do tego stopnia że w połowie zdania potrafi zapomnieć słowa, zatnie się i koniec. Każde wyjście do ludzi powoduje u niej stres, wycofała się więc z życia towarzyskiego i najbezpieczniej czuje się w domu. Rano wypija tylko herbatę i bez jedzenia funkcjonuje przez pierwsze 3-4 godziny, później na silę zje jakąś drożdżówkę i dopiero w domu obiad.Jest bardzo nerwowa, drażliwa, płaczliwa i niezależnie od tego o której położy się spać rano ma straszne problemy ze wstawaniem. W weekendy budzi się o 13-14.

Cały tamten rok szkolny chodziła na terapie ,później zrobiła sobie przerwę w wakacje i od listopada znowu zaczęła. Mam pytanie do Was -bo wiem że macie duuuuuuuuże doświadczenie:

czy powinnam z nią udać się do psychiatry czy czekać aż psychoterapia pomoże? Czy w wieku lat 17 podaje się młodzieży antydepresanty? Na razie staram się sama ją kurować, w kryzysowych sytuacjach podaję jej hydroksyzynę 10 mg, zamiast zwykłej herbaty od miesiąca pije melisę z cytryną i 2 x dziennie nalewkę z dziurawca. Wydaje mi się że nie jest już taka wybuchowa i płaczliwa,jednak nadal odczuwa problemy gastryczne i strach przed wyjściem z domu. W internecie wyczytałam że bardzo dobre funkcje antydepresantów spełnia ARKTYCZNY KORZEŃ (różeniec górski) który działa jak SSI, kupiłam ten lek ale obawiam się czy mogę jej podać w połączeniu z dziurawcem,boję się aby nie wywołać zespołu serotoninowego.

Proszę o radę czy powinnam odczekać kilka dni i zrobić przerwę od dziurawca? Jeśli tak jak długo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

feniks1123,

Takich lęków nie da się wyeliminować poprzez ciągłe powtarzanie zdarzenia licząc że twój umysł zinterpretuje to zdarzenie inaczej. Jest to świetna metoda ale na pogłębienie problemu.

 

dokladnie. uwazam ze najlepsze na fobie spoleczna są leki. terapia na drugim miejscu i sluzy raczej zmianie wyobrazenia o czyms- innymi slowy swietna do samorozwoju.

 

Dalia.O, nie przekonuje mnie Twoja bajeczka. raczej zakrawa mi na hipochondrię.

czy Ty aby masz wszystko w porzadku z glową?:

w kryzysowych sytuacjach podaję jej hydroksyzynę 10 mg, zamiast zwykłej herbaty od miesiąca pije melisę z cytryną i 2 x dziennie nalewkę z dziurawca.
ARKTYCZNY KORZEŃ (różeniec górski) który działa jak SSI

sorry, ile masz lat? nawet Twoj stan emocjonalny wydaje mi sie niestabilny.

tak uczysz córke zycia? ciagajac po nieskutecznych terapiach i aplikujac jakieś świństwa? łazenie po terapiach to nie jest zycie. moze jej lek ma racjonalne powody? sprawdzilas? przypominam ze jestes matką, a piszesz z pozycji dziecka. jest nerwowa i bedzie, trzeba bylo w przeszlosci dokonywac bardziej racjonalnych wyborów. zreszta, niektorzy sa nerwowi z natury i co? to tez chcesz leczyć?

jak wyjdzie do ludzi na wlasciwych lekach i przeprowadzi sie na swoje to daje sobie glowe uciąć, ze nawet sie zmieni. na jej korzysc. nie Twoją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dalia.O, nie przekonuje mnie Twoja bajeczka. raczej zakrawa mi na hipochondrię.

czy Ty aby masz wszystko w porzadku z glową?:

w kryzysowych sytuacjach podaję jej hydroksyzynę 10 mg, zamiast zwykłej herbaty od miesiąca pije melisę z cytryną i 2 x dziennie nalewkę z dziurawca.
ARKTYCZNY KORZEŃ (różeniec górski) który działa jak SSI

sorry, ile masz lat? nawet Twoj stan emocjonalny wydaje mi sie niestabilny.

tak uczysz córke zycia? ciagajac po nieskutecznych terapiach i aplikujac jakieś świństwa? łazenie po terapiach to nie jest zycie. moze jej lek ma racjonalne powody? sprawdzilas? przypominam ze jestes matką, a piszesz z pozycji dziecka. jest nerwowa i bedzie, trzeba bylo w przeszlosci dokonywac bardziej racjonalnych wyborów. zreszta, niektorzy sa nerwowi z natury i co? to tez chcesz leczyć?

jak wyjdzie do ludzi na wlasciwych lekach i przeprowadzi sie na swoje to daje sobie glowe uciąć, ze nawet sie zmieni. na jej korzysc. nie Twoją.

 

Boooooooooooożeeeeeeee czemu Ty na mnie napadasz? Ja może i mam nie w porządku z głową ale TY myślę że bardziej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cenię święta tylko za to, że można siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić. Przez jakiś czas nie istnieje praca, szkoła... Ale zamiast cieszyć się tym, że mogę odpocząć to już przeżywam, że za pare dni trzeba będzie wrócić. Już czuję ten stres, lęk, wyobrażam sobie chore sytuacje.

 

Nienawidzę tego wszystkiego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okropna sprawa,pamietam apogeum tej paranoi,wtedy sobie zdalem sprawe do jakich rozmiarów to urosło:

 

Pierwsze zajęcia z marketingu na które szedłem i o których myślalem dosyć dużo, na swój sposób cieszyłem się z odmiany po dlugiej stagnacji jeśli chodzi o nauke i czesciowo życie towarzyskie,nowi ludzie nowe doświadczenia itp,pamietam to jak dzisiaj.

 

Wszedłem na sale z 30stoma siedzacymi juz na swoich krzeslach,usiadłem i zamarłem,ucisk w klatce piersiowej,stres niesamowity,utrudniony oddech,pot i uczucie strasznego dyskomfortu,zadnej z tych rzeczy nie moglem racjonalnie wytlumaczyc.Zawsze odczuwalem lekki stres przed nowymi doświadczeniami lub nowymi ludzmi ale nie do tego stopnia!

 

Liczylem powoli kolejne osoby proszone o przedstawienie sie i wizja zwyklego powiedzenia czegos o sobie powodowała że dosłownie sztywniałem w krześle i czekalem jak na egzekucje...po 1wszych zajęciach już nie wróciłem.Czułem sie jak idiota,zastanawiałem sie nad każdym wypowiedzianym słowem i zdaniem myśląc przy tym jak glupio musiało ono zabrzmieć..totalny mindfuck.

 

Marnuję życie w samotności, niby mam trochę znajomych z liceum, ale nic poza tym. Nuda, nuda i pustka.

Tego sie boje najbardziej,nie chce doprowadzic do takiego scenariusza a wiem że jestem już na dobrej drodze żeby spierdolić sobie najlepsze lata swojego życia i obudzić sie kompletnie sam bez nikogo obok kto by mnie trzymał przy sobie i odwrotnie.Pozdro i powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×