Skocz do zawartości
Nerwica.com

Urojenie...?


carlos

Rekomendowane odpowiedzi

Tak się na dniach zacząłem zastanawiać nad wagą swojego problemu.

Cały kłopot leży w tym, że tego nie da się ocenić ani opisać, bo nie wiem jak przedstawić to, co mi dokucza.

Zacznijmy może od derealizacji znanej niektórym osobom z nas. Okropne i fatalne uczucie jak wiemy.

Tak przechodząc to niemożliwe DD zacząłem się jak każdy wkręcać w schizofrenię, zaburzenia osobowosći i ogólnie wszystko co najgorsze.

Problem leży w tym, że ja tak sobie myślami namąciłem w głowie, że po prostu nie mogę zwyczajnie popatrzeć w jedno miejsce bo gdy tylko pomyślę o tym co widzę, wydaje mi się to być dziwne, i tego się boję... I tak jest cały czas. Po prostu bywają chwilę, gdy o tym nie myślę, a większość czasu analizuje się to co się widzi, i wystarczy tylko myśl " Ale to dziwne", aby zrodzić strach - bzdura.

Podobnie było dziś jak jechałem autobusem... Czułem się w nim taki zagubiony itd... Po około pół godziny jazdy jak wyszedłem, przez około godzinę nic do nikogo z towarzyszy się nie odzywałem, bo byłem zatopiony w świecie własnych lęków. Między innymi w analizie tego co się widzi... Do tego najprostsza myśl potrafi mnie wytrącić z równowagi - nawet absurdalna myśl o sklepie nieopodal mnie, o położeniu tego sklepu i jego sensu istnienia... I tak samo zacząłem jakiś czas temu rozmyślać nad sensem życia. Schematyczność ludzka mnie dobija. Człowiek żyje z dnia na dzień i to mnie boli. Jest niedoskonały i zapomina wszystko co rusz, i umieramy jak muchy w wypadkach czy prostych chorobach. Trochę zbaczam z sensu mojego problemu, ale nie , bo właśnie to mnie boli i jakoś nie umiem tego zaakceptować... Nie wiem nawet czy ja dokładnie opisałem swój problem, bo to ciężko opisać. Po prostu mam lęk przed własnym spojrzeniem i własnymi, normalnymi czy też nie myślami. Jak się tego pozbyć? Akceptacja tych myśli - nie umiem. Pozbycie się tych myśli? - są natrętne. Zajmowanie się czymś - to ucieczka od problemu. Ja chcę ten dziwny problem rozwiązać, bo to mnie często napawa lękiem a niekiedy atakami paniki, a wiaodmo nie będę wcinał co rusz coraz większej ilości leków, bo one mojego sposobu myślenia nie zmienią. Za 2 miesiące zaczynam psychoterapię ( o ile nie dam rady to wcześniej ). Czy możliwe jest to, że ja po prostu sobie coś uroiłem ze sobą, ze światem, z ludźmi i z tym wszystkim? Że uroiłem sobie chorobę , której się boję od całego roku ( schizofrenię ) i czuje się 100 razy gorzej niż sama osoba chora;/? To jest jak takie przyzwyczajenie do natrętnych i negatywnych myśli, które człowieka dołują. Nie wiem jak je zmienić , ani jak je zaakceptować:(

Poradźcie coś...

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos według mnie po prostu cierpisz na silną nerwicę co zresztą już wiesz od dawna....i do tego nie wyzbyłeś się do końca strachu przed schizą a to wszystko co się z tobą dzieje nie ułatwia tego.

Sam tak mam i wiem co czujesz, to co opisujesz naprawdę nie jest mi obce i wątpię żebyśmy sobie uroili chorobę, po prostu jesteśmy przesiąknięci lękiem okropnym i strasznie silnym, gdzies w naszych głowach jest to co wywołało w ogóle to wszystko, tą całą dd a teraz w główkach siedzą mysli i obawy z tym związane a cała reszta to objawy choroby. Ja też czuję jakbym nie umiał opisać tego co się ze mną dzieje kiedy patrzę na jakikolwiek przedmiot, pomieszczenie, człowieka i ja tego po prostu nie ogarniam, to jest jakieś dziwne, zaczynam analizować to swoje myślenie, odczucia i tak się koło ciągnie i ciągnie a myśli stają sie coraz gorsze. Myślenie o życiu, jego sensie, i w ogóle o funkcjonalności człowieka w świece, w naturze tez napawa mnie lękiem. Sens życia jest dla mnie przerażający, dokąd to wszystko i gdzie idzie... ale to też objaw choroby, naszych przemęczonych lękiem a wczesniej stresem z jakiegoś powodu mózgu.

Trudno jest się nie zatapiać we własnym świecie myśli kiedy się dzieją z nami takie rzeczy, kiedy w głowie panuje istny chaos, dumania nasze czesto są bezsensu a co gorsza boimy się myślenia o najzwyklejszych rzeczach. Carlos wiesz, że pierwsze co musimy zrobić choć nie jest to łatwe to zrozumiec że w to wpędza nas lęk. Chociaż ja sam nieraz już nie wiedziałem jakby gdzie jest prawda, czy to co ja widzę, to jest zdrowy świat, normalny czy może już po prostu fałsz, urojenie, psychika siadła całkiem, ale przychodzą czasem lepsze dni i przekonuje się że tak nie jest, że może być bez tego wszystkiego życie a co ważne myślenie.

Trzymaj się stary i nie masz schiza ani sobie go nie uroiłeś, to tez jest kolejny strach który siedzi w głowie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam w szpitalu psych. , mialam te same objawy co ty DD , lęk przed tym co widze, a przede wszystkim wyglad ludzi, dlaczego akurat tak wygladamy a nie inaczej , przerazaly mnie twarze, ogolnie balam sie tematow egzystencjalnych, po co zyjemy , to bez sensu , kazdy z nas wtapia sie w utarte schematy zeby pozniej umrzec i procz rodziny i najblizszych nikt nie zauwazy ze nas nie ma , zycie toczy sie dalej i tak w kolko, wtapiamy sie w schematy wstajemy rano praca lub szkola dom,

wczesniej mialam tez lęki przed chorobą psychiczną, ale pobyt w szpitalu bardzo mi pomogl, traz tych mysli sie tak nie boje, lekarze mi pomogli i to co mi ta bardzo przeszkadzalo - lęk przed chorobą psychiczną, teraz wierze, że mnie nie dotyczy, choć bardzo trudno było mi to zrozumieć!

Nie każdy psychiatra jest dobry, nie każdy potrafi nam dobrze wytłumaczyć jak te myśli na nas rzutują! Mam wielką nadzieję , że natrafisz na takich ludzi, którzy choć troche pomogą Ci w radzeniu sobie z tymi myślami.

może warto zmienić psychiatrę?

Pozdrawiam:)

 

[Dodane po edycji:]

 

A i zapomniałam dodać ,że lekarze w szpitalu zapewniali mnie że to nie jest żadna choroba psychiczna. Stwierdzono u mnie reakcję mieszaną: depresyjno-lękową. Powiem szczerze, że wtedy mi ulżyło, mimo tych wszystkich strasznych lęków!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ESTEL dokladnie dobrze to nazwales, ja też ciągle analizowałam to co slyszę i widzę, to co kiedyś mnie nie dziwiło , było normalne, nagle mnie przerażało, to było jakby na nowo odkrywanie swiata , to ze slysze i widze bylo dla mnie dziwne, wiec bylam pewna ze to schiza ( ale w zwiazku z tym ze nie slyszalam zadnych "glosów" ani nie widzialam nic "podejrzanego") to byly lęki a nie nic powazniejszego, byłam zdziwiona ale tez cieszylam sie z diagnozy! po prostu to uczucie obcosci otoczenie, dziwienie sie ze slyszymy, widzimy jakos tak obco, to skutek lęków! tak przynajmniej mówili mi w szpitalu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlos w pewnym sensie masz rację, ale to co Ci siedzi w głowie to raczej nie urojenia, ale przyzwyczajenie do negatywnych myśli.

Ja niestety jestem przyzwyczajona do negatywnych myśli, uczuć i mam problem ze zmianą tego. U mnie z góry jest wszystko na nie. Dzisiaj rodzina do mnie przyjechała i przez to moje nastawienie tak się głupio zachowałam, ze mi teraz wstyd. Szwagier mój, nie jest psychiatrą, ale powiedział, że na bank mam depresję. Fakt jego ojciec ma i wiele się naoglądał, wie jak to wygląda.

Także chyba jednak idę po leki, bo sama nie dam rady tego zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Venus na prawdę leki dużo dają, na np miałam silna depresje i nie wierzyłam w poprawę wtedy. Teraz biorę antydepresanty już niecałe 5 miesięcy i na prawdę niebo a ziemia, a wcześniej nie wierzyłam ze leki mogą coś dać i nie chciałam się nimi faszerować.

Ja mam to szczęście akurat, że nie mam skutków ubocznych. Nie czuję się po nich ospała, więc toleruje je bardzo dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Venus na prawdę leki dużo dają, na np miałam silna depresje i nie wierzyłam w poprawę wtedy. Teraz biorę antydepresanty już niecałe 5 miesięcy i na prawdę niebo a ziemia, a wcześniej nie wierzyłam ze leki mogą coś dać i nie chciałam się nimi faszerować.

Ja mam to szczęście akurat, że nie mam skutków ubocznych. Nie czuję się po nich ospała, więc toleruje je bardzo dobrze.

Karolinko no właśnie ja jestem w takim stanie, że już nie wierzę, że może być kiedyś lepiej. Ja też nie chciałam się faszerować prochami, wiem, że mogą pomóc, ale chciałam ich uniknąć. Jak widzę nie uniknę.

Boję się jednak skutków ubocznych. Mogę wiedzieć jakie bierzesz leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę Asentrę i Lerivon

Wiem co czujesz też nie chciałam się faszerować, ale juz nie miałam sił sama:(byłam w srasznym stanie, dlatego ten szpital! wtedy nie wierzyłam , teraz wierzę!

i bardzodobrze toleruję leki, schizy odchodzą powolutku,ale duzo tez pracuje nad soba, chodze na psychoterapie:)

jesli masz jeszczejakiespytanka nurtującewal smiało z checia odpowiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę Asentrę i Lerivon

Wiem co czujesz też nie chciałam się faszerować, ale juz nie miałam sił sama:(byłam w srasznym stanie, dlatego ten szpital! wtedy nie wierzyłam , teraz wierzę!

i bardzodobrze toleruję leki, schizy odchodzą powolutku,ale duzo tez pracuje nad soba, chodze na psychoterapie:)

jesli masz jeszczejakiespytanka nurtującewal smiało z checia odpowiem

Karolinko dziękuję serdecznie. Ja też jestem w strasznym stanie. Też chodzę na psychoterapię indywidualną, przeszłam też grupową i dalej ze mnie wrak. Dlatego idę w nadchodzącym tygodniu do psychiatry i trudno, chyba muszę się na leki zdecydować, to przecież szkoda życia. Są ludzie, którzy do końca życia leki biorą, ale za to żyją, funkcjonują, potrafią się cieszyć, a ja co? Młoda baba, a wygląda i czuje się jak 80-letnia staruszka. Przecież to się w głowie nie mieści.

Staram się juz siebie nastawiać na to, że leki mi pomogą.

Jak będę miała jakieś pytanka to będę pisać. Ściskam mocno, buziolkii :*:* :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety jedni mają szczęście , że pierwsze leki które dostali im pomagają, inni niestety mają to nieszczęście:((( że trzeba szukać dla nich odpowiednich leków bo nie wszystkie się dobrze toleruje:(

 

Ja się boję w lekach skutków ubocznych występujących na początku przyjmowania, potem ewentualnych skutków odstawiennych, jakichś skutków ubocznych przez długie stosowanie leków. Boję się też, że mój organizm zareaguje tak, że nie będę wiedziała co robię i zrobię coś głupiego. Słowem boje się, że takie leki mnie zniszczą i zrobią ze mnię człowieka psychicznie chorego. :( Ratunku!!! :cry::( Boję się też, że pierwszy lek nie będzie trafiony i będę musiała testowac inne. Nie chcę być królikiem doświadczalnym. Ja ogólnie bardzo gwałtownie reaguję na leki i dlatego tak bardzo się boję. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×