Skocz do zawartości
Nerwica.com

Uciekanie przed trudnościami


moniczka81

Rekomendowane odpowiedzi

z kąd ja to znam nigdy nie mogłam dłużej zagrzać miejsca w żadnej pracy bo gdy pojawiły się jakieś trudności po prostu uciekałam przed nimi...z podejmowaniem decyzjii tez u mnie kiepsko wole zeby nawet w najbardziej błachej sprawie ktoś za mnie to zrobił bo nie chcę brać tego na swoje barki,z boku jeśli ktoś na to spojży może wyglądać że jestem jakimś lekkoduchem który ma wszystko gdzieś ale wewnętrznie ja ciągle walczę sama ze sobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak, że wszystko odkładam teraz na ostatnią chwilę, nieświadomie dodając sobie więcej stresu, bo wiadomo jak to jest robić wszystko "na styk". Też mam chęć unikania ludzi (nie tylko tych wobec których mam jakieś zobowiązania, ale także i najbliższych znajomych). Myślę, że najpierw warto zacząć małymi kroczkami robić rzeczy na przekór wszystkiemu, ale nie na przekór sobie. Weź sobie do łapki kartkę i wypisz na niej wszystkie rzeczy z którymi musisz się zmierzyć. Zrób dużo punktów segregując je od tych, które według Ciebie są najtrudniejsze, do tych, które będą stanowiły Ci najmniej problemów. Systematycznie zacznij realizację celów od najłatwiejszych. Jak zobaczysz, że z listy znika coraz więcej punktów, uwierzysz w siebie, że tak naprawdę każdy cel jest w Twoim zasięgu. Powodzenia, trzymam kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałam, że tylko ja tak robię :( Później jestem zła na siebie i mam poczucie winy, ale wcześniej i tak nie mogę, bo się boję. Za miesiąc muszę mieć wszystko zaliczone na studiach, a ja nie zdążę już na 100%. Dzisiaj też sobie myślałam, że trzeba było zrobić te łatwe rzeczy wcześniej, a nie teraz dopiero się wzięłam za to, jak mam inne poważniejsze rzeczy. A tych łatwych nie trzeba było się bać. Normalnie kretynka ze mnie! I znowu zawalę studia.

 

O, Kochaniutka, czemu nie wierzysz w siebie? Miesiąc czasu do baaaardzo dużo. Możesz wierzyć lub nie, ale ja na studiach byłem jednym z największych luzaków. Miesiąc przed egzaminami nawet nie myślałem o sesji. Notatki kserowałem dwa tygodnie przed, a uczyłem się jeszcze później. Skąd wiesz, że nie zdążysz na 100%? Czasu jest sporo, musisz się jednak zabrać do roboty, małymi kroczkami do przodu. Dzięki temu zaliczysz wszystko, a jak nie, to zostanie Ci coś do poprawienia. Zakładając z góry, że nie zrobię nic, bo i tak nie zdążę doprowadzi do tego, że nie zaliczysz wszystkiego. Na pewno nie zawalisz studiów, więcej wiary w swoje możliwości oraz pozytywnego myślenia. Będę trzymał kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiem Wam, że ja też mam podobnie ale jednak inaczej. Ja uciekam trochę przed innymi trudnościami. Ja unikam horrorów, cmentarzy, smutnych opowiadań znajomych, innymi słowy wszystkiego co jest smutne ponieważ to wywołuje u mnie lęki. Wierzcie mi że to bardzo trudne gdyż życie nie składa się z samych przyjemnych wydarzeń :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się słabo robi mniej więcej w niedzielę po południu, gdy wiem, że następnego dnia mam zajęcia.

I tak podziwiam że dajesz radę w ogóle chodzić na zajęcia. Ja musiałam zrezygnować bo na każdych zajęciach nei moglam opanować lęku- siedziałam wystraszona, oczyma widziałam siebie leżaca pod tablicą- ogolnie horror.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co jet najgorsze?

Że dla mnie wsyztsko stanowi problem - np. zanim wyjdę do sklepu to mijają wielki na zastanowieniu się czy na prawdę musze tam pojsc, czy dojde, czy nic mi sie nie stanie..

I tak jest ze wszytskim.

 

Ze znajomymi nie spotykam się w ogole bo na sama mysl ze jak usiade w kawiarni i zrobi mi sie niedobrze to jetsem zdenerwowana.

 

 

Kiedys bylam wulkanem energii. W domu praktycznie mnie nie było- ciagle sie spotykalam ze znajomymi, organizowalam rozne rzeczy, w domu jedynie nocowalam.

 

A teraz - czasami nawet z najblizszymi nie chce mi sie rozmawiac. Przeraza mnie to.

I boję sie. Przyszlosci. Jak sobie poradze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha. Studia. Można zostac sławnym i bogatym, nie skończywszy studiów. Można być szczęśliwym, spełnionym człowiekiem, nie skończywszy studiów - mój ojciec rzucił je na drugim roku i nigdy już nie próbował wracać, moja matka 3 razy zmieniała kierunek (ostatecznie jednak została tym nieszczęsnym magistrem :smile:)

Ale cóż ja mogę powiedzieć, będąc w wyjątkowo nieciekawej sytuacji? Boję się. Uciekam. Nie chcę tego, nienawidzę siebie za te wieczne ucieczki, ale nie umiem inaczej. Staram się, ale poprawa nie przychodzi albo przychodzi bardzo powoli. I oto mam przed sobą perspektywę powtarzania pierwszej klasy liceum. Nie dlatego, że się nie uczę - dostaję dobre oceny. O ile zjawiam się na lekcjach... Krótko mówiąc, jestem nieklasyfikowana i nie mam pojęcia, co z tym zrobię, bo nawet gdybym wybłagała egzamin klasyfikacyjny (większość nieobecności jest nieusprawiedliwiona, więc nie muszą się zgodzić), to i tak go pewnie nie zdam, a poza tym nie pójdę prosić, bo boję się przedmiotu, nauczycielki, wychowawczyni... Właściwie wszystkiego.

Ech... Cokolwiek się stanie, za miesiąc wakacje, podczas których może uda mi się zapomnieć przynajmniej o niektórych lękach. Mogę uciec z wami w stronę słońca? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od kilku miesięcy skutecznie odkładam pisanie pracy inżynierskiej. Wcześniej miałem wymówkę, pracowałem. Od piątku już nie pracuję, ale dalej nie potrafię się zebrać, żeby cokolwiek napisać. Wszystko jest mi obojętne. Nie mam dużych lęków. Normalnie mogę wyjść do sklepu i pojechać na konsultację do psychoterapeuty. Głównym moim problemem jest teraz to, że czuję się jak robot, który nie ma uczuć. Na ostatniej wizycie dowiedziałem się, że nie mam kontaktu z niektórymi swoimi emocjami, m.in. ze złością. Poświęcam mnóstwo energii na tłumienie tego wszystkiego w sobie i już nic więcej nie czuję. Nie chcę tego, chciałbym to wszystko puścić, ale nie potrafię. Mam tylko nadzieję, że leki niedługo zaczną działać. Wierzę też w działanie kolejnej psychoterapii, którą sobie szykuję. Niestety będzie bardzo droga. Na szczęście odłożyłem trochę pieniędzy, gdy pracowałem. Jak leki zaczną działać, zacznę szukać nowej pracy. Też nie potrafię utrzymać się w jednej pracy dłużej niż kilka miesięcy i zdaję sobie z tego sprawę, ale może najbliższa psychoterapia to zmieni.

 

Szkoda tylko, że psuję sobie cały dorobek dotychczas wypracowany na studiach. Niby mogę jeszcze przedłużyć studia i przesunąć tym termin pisania pracy, ale już to raz zrobiłem i nie chcę przeciągać, żeby wogóle kiedykolwiek tą pracę napisać. Jutro znowu spróbuję usiąść do pisania.

 

Czasami chciałbym, żeby moje życie przeżył za mnie ktoś inny. Chciałbym przestać się już z nim (ze swoim życiem) męczyć. Czy macie też takie myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×