Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDRR- Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Rodziców- syndrom


Heliush

Rekomendowane odpowiedzi

DDRR pragną być ważne dla kogoś ale zarazem odczuwają ogromny lęk przed odrzuceniem ... dlaczego analizujemy każde zdanie :cry: każdy mi mówi "... baw się facetami..." ja tak nie umiem. Każde spotkanie traktuję poważnie a potem rozczarowanie ... on się nie odzywa :?

Czuję się źle samotna, opuszczona przez wszystkich ... gorsza od innych.

Chcę się czuć normalnie, chcę w końcu dowiedzieć się kim jestem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Martyna, mam tak samo. Każdą reakcję mężczyzny w stosunku do mnie odczuwam jako ogromną przykrość, odrzucenie i smutek. Kogo bym nie poznała- nic nie wychodzi. Jestem od tygodnia w dole, bo w końcu umówiłam sie na randkę z chłopakiem i wydawało mi się, że było dobrze: on proponował kolejne spotkania. Po czym, po randce nie dał znaku życia- jakby kompletnie zapadł się pod ziemię. Spotyka mnie to już któryś raz. Czuję się strasznie- odrzucona i nieciekawa, ciągle się zastanawiam co poszło nie tak. Potrafię z tego powodu płakać przez 2 dni, czuję się tak beznadziejnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś wykonałam ruch w mojej sprawie... zapisałam się na wizytę ... 28 kwietnia ... przecież do tego czasu oszaleje

W domu jak w domu ... myśli poskładać nie mogę ... co mam zrobić ??

Nawet nie mam z kim pogadać przyjaciółka dzwoni i żali się co jej na sercu leży... tylko dlaczego nie zapyta "... Martyna a co u Ciebie ??".

Muszę nauczyć się nie brać kogoś problemów ponad swoje!!

Sama nie umiem o swoich przyjaciółce opowiadać ... jak dobrze że znalazłam to forum.

Nie chcę się zamykać w pokoju i siedzieć sama ale ... co z tego jak ciągle mi coś nie idzie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liliana, zazdroszczę Ci męża..... tego, że jest ktoś przy Tobie.

 

nie ma czego/kogo zazdrościć. Może i on jest przy mnie ale żeby był prawdziwym wsparciem to niestety nie jest, bo sam jest takim człowiekiem, który potrzebuje wsparcia, to takie duże dziecko... A, że jest przy mnie, no jest, tak jak i dzieci i mój pies 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

piszę pracę magisterską na temat dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców. Sama jestem jednym z nich...

Jeśli ktoś byłby tak miły i zachciał by wypełnić ankietę, to proszę o kontakt na meila: malgosia86_86@o2.pl

Poszukuję osób między 30 a 39 rokiem życia.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim wypadku to ciągła samotność... brak znajomych... osoby bliskiej mojemu sercu... rozdarcie psychiczne... ojciec też bardzo "zniekształcił" moją psychikę... mam ciągłe poczucie winy... niską samoocenę... i świadomość że do końca życia będę zerem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak wielu innych użytkowników, którzy się tu wypowiadali - przez baaardzo długi czas uważałam, że rozwód rodziców nie wywarł na mnie wiekszego wpływu. Mam kochaną mamę i wiem że starała się najlepiej jak mogła i naprawde odwaliła kawał dorej roboty. Z ojcem relacje mogę porównać do relacji z sąsiadami z ostatniego piętra - baaardzo odległe, zero więzi... Mimo ze pogadam z nim czasem przez tel, to po prostu robie to po to, zeby nie bylo mu przykro i chyba "bo to ojciec". Ojciec, ktory nic o mnie nie wie... W zasadzie nie pamiętam nawet momentu kiedy oni się rozwiedli, bo w zasadzie nigdy go nie bylo, wiecznie byl skłócony z mamą i z tego co pamiętam, to zawsze był na życiowym / rodzicielskim gigancie ;] wszystko spadło na mamę i super sobie poradziła, mam najlepszą mamę na świecie...

 

Tylko jest jeden myk. Strasznie kuleję w związkach, i po któryms z kolei rozwalony uświadomiłam sobie, że chyba próbuję uzyskac od moich partnerów to, czego nie dał mi mój ojciec: uwielbienie, poświęcenie, bezwględną miłość, poczucie że jestem jego skarbem. A kiedy tego nie dostaję, staje się jak małe dziecko - tupię nogami (nie dosłownie heh), strzelam fochy, trzaskam drzwiami, generalnie pokazuję facetowi "teraz jestem wściekła,a ty ta wściekłośc odczujesz", a wtedy jade po całości, i wiem ze to pewnie wielu moze wydawac sie chore, ale mam frajde, że dokopuję. I miłośc wtedy schodzi na drugi plan.

 

Po czym przychodzi moment refleksji, oczywiście jak moja złośc za dużo nie daje, i staję się jeszcze mniejszym dzieckiem, skrzywdzonym, płaczącym, nieutulonym, osamotnionym. Wyję wtedy z bezsilności wobec tego mechanizmu, łapię się że znowu chcę bezwzględnej miłości, której pewnie nigdy już nie dostanę. I tak w kółko...

 

mimo iż jestem świadoma tego, to nie mam pojęcia co z tym zrobić. Walczę z facetami kiedy nie dostaję bezwzględnej miłości. Mój najdłuższy związek trwał 2 lata, a każdym następny coraz krócej... Mam 27 lat i dziś ryczałam cały wieczór, no bo właśnie - wiem, że mam problem, tylko, że nie mam pojęcia jak go skorygować. Czuję czasem że mam zbyt wysokie wymagania i że nikt nie będzie ich spełniał... Dziś jest smutno :( Czasami brakuje mi dosłownie jakiegoś Big Brothera - osoby obiektywnej, która powie mi "ok, Anka, tego i tego masz prawo wymagać, ale tu i tu żadasz za dużo, odpuść, bo będziesz cierpieć przez samą siebie" lub "W tej i w tej sytuacji on miał rację, to ty źle postapiłaś". Po prostu jestem głupia i malutka, tu wychodzi chyba "brak wzorca"...

 

Czy da się coś z tym robić? czy to juz jest zbyt głęboko zakorzenione...? Powoli tracę nadzieję, że znajdzie się ktoś kto ze mną wytrzyma

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Czy da się coś z tym robić? czy to juz jest zbyt głęboko zakorzenione...? Powoli tracę nadzieję, że znajdzie się ktoś kto ze mną wytrzyma

Tak, możesz ze swoimi trudnościami zwrócić się o pomoc do psychoterapeuty, rozpocząć terapię , właśnie pod tym kątem.

Jesteś świadoma tego, co się z Tobą dzieje. Myślę, że terapia będzie tu dobrym rozwiązaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To taki syndrom istnieje?

Faktycznie.

Oczywiście Wasze dotkliwe zaburzenia nie pozostawiają wątpliwości, ale kolejna sztucznie stworzona jednostka chorobowa o karkołomnej nazwie jest wymyślaniem choroby na potrzeby objawów.

Bezspornie rozwód rodziców w jakiś sposób odbija się na kondycji psychicznej dziecka. Znam z autopsji.

Był może jest katalizatorem powodującym depresję lub inne zaburzenia.

Ale coraz modniejsze "syndromowanie" wszystkich zaburzeń jest niepoważne

Już "zwykła" depresja, czy też zaburzenia depresyjno lękowe nie wystarczają w dzisiejszych czasach. Anhedonia to przeżytek

Ja a takim razie mam cały szereg syndromów

DDA

DDRR

Dorosłe Dzieci Samobójców

Dorosła Ofiara Złamanej Nogi

Dorosły Uciekinier Przed Lochą Z Prosiakami w Lesie

Dorosły Hodowca Ugotowanych Przez Przypadek Grzałką Rybek Akwariowych

Dorosłe Dziecko Którego Ukochany Chomik Zadusił Się Ligniną

Dorosła Ofiara Krótkowzroczności w Dzieciństwie

Dorosła Ofiara Stresu Spowodowanego Wpadnięciem Do Przerębla i Zapaleniem płuc z Tym Związanym

Dorosła Ofiara Nie obronionego Rzutu Karnego W Finałowym Meczu Ligi Szkolnej

Dorosła Ofiara Rozczarowania I Nieszczęśliwej Miłości w Czwartej Klasie Szkoły Podstawowej.

Dorosła Ofiara Nie Uzyskania Promocji do Kolejnej Klasy Szkoły Średniej Z Powodu Nieusprawiedliwionej Absencji

Można tak bez końca.

Niwątpliwie takie niemiłe kamienie milowe z dzieciństwa miały wpływ na moje życie, ale czy spowodowały "syndrom"?

 

W takim razie czeka mnie terapia chyba przez najbliższe 30 lat.

A niedługo jak Polska zeuropeizuje sie do reszty to powstaną nowe syndromy

DDRJP-Dorosłe Dzieci Rodziców Jednej Płci

DDRMH-Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Małżeństw Homoseksualnych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, niekiedy ciężko jest ustalić jednoznaczny profil terapii dla konkretnego zaburzenia.

Dlatego np. syndrom, a raczej pewne spectrum zachowań charakterystycznych dla zaburzenia jest ułatwieniem , jeśli chodzi o wybór konkretnego nurtu psychoterapii.

Oczywiście, że czytając na temat różnorodnych zaburzeń możemy omylnie się z nimi utożsamiać. Jednak, nie będąc specjalistami musimy zdać się na ich kompetencje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Czy da się coś z tym robić? czy to juz jest zbyt głęboko zakorzenione...? Powoli tracę nadzieję, że znajdzie się ktoś kto ze mną wytrzyma

 

Ania mam identycznie...wprost identycznie... Mam 35 lat i gdy miałam 27 jeszcze było normalniej, teraz błędne koło...związki coraz krótsze. Terapia mało pomaga, wszystko jest wyryte w głowie :(

 

-- 01 lis 2011, 10:22 --

 

To taki syndrom istnieje?

Faktycznie.

 

W takim razie czeka mnie terapia chyba przez najbliższe 30 lat.

A niedługo jak Polska zeuropeizuje sie do reszty to powstaną nowe syndromy

DDRJP-Dorosłe Dzieci Rodziców Jednej Płci

DDRMH-Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Małżeństw Homoseksualnych

 

Intel, nie kpij i doceń wagę problemu. Obecnie istnieje tendencja, żeby skupiać się na EFEKTACH, nie ma rozróżnianiu czy to dda, ddd, ddrr, bo w sumie efekt jest taki sam! Niestety. Dlatego terapie są łączone - bez względu na przeszłość "dziecka", leczy się po prostu jego dysfunkcyjność w społeczeństwie, związkach...

Tu jest np.wyjaśnienie.

http://www.leczmy-alkoholizm.org/multimedia_jak_mozna_pomoc_dda.html

 

Ja teraz przymierzam się do grupy dda, ale psycholog z góry powiedziała, że tylko połowa jest z dda i że to nie ma znaczenia (ja też nie jestem dda, tylko ddd).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej witam. Mam pytanie.

sama pochodze z pelnej rodziny, w ktorej nie wystepowaly zadne dysfunkcje. Moj chlopak jednak pochodzi z rodziny ddrr. Z tego co czytam, wiekszosc objawow to brak wiary w siebie, banie sie wykonanie nowego ruchu. Moj partner , przynajmniej pokazuje sie z innej strony. Generalnie wiem, ze bardzo przezyl rozwod swoich rodzicow, wiele razy mi mowil, ze chcialby zeby rodzice byli dalej razem. (Mial ok 17/18 lat kiedy sie rozwiedli. Teraz 25)

Co do jego syptomow, to pokazuje mi prawie, ze zawsze, ze jest osoba pewna siebie, silna.... czytalam na forum, ze osoby z ddrr chca unikac konfliktow i czesto robia wiele rzeczy w zwiazku "pod kogos". On tez sie tak zachowywal przez pewien etap naszego zwiazku. Pozniej zaczal robic sie coraz bardziej despotyczny... nieugiety.. nie reaguje teraz nawet wtedy gdy placze... Tak jakby wcale tego nie widzial i nie obchodzilo go to, ze mnie skrzywdzil.. coraz zadziej przyznaje sie do bledow i prawie w cale nie przeprasza. Wiem, ze zawsze byl wpatrzony w ojca jak w obrazek, chociaz ma do niego wielki zal o rozwod.. wiem, takze, ze czul sie gorszy i nie dowartosciowany przez niego. Z matka dalej mieszka i toczy z nia walki.. na prawde to co ja sie naslucham, w jaki sposob sie niej odzywa przerazal mnie. wiele razy próbowałam wytlumaczyc mu, ze tak nie mozna, ale rozumial to tylko na chwile. Widac, ze ma wielki zal do obojgu rodzicow. Nie potrafie go chwilami zrozumiec, albo jest prze prze slodki i kochany, moglby dla mnie wszystko a z drugiej strony czuje sie, jakby traktowal mnie jak wroga, bo chce z nim porozmawiac na "ciezkie tematy" zwiazane z naszym zwiazkiem. Tak jak kolezanka, na samym poczatku napisala, mowi mi " ze, mam przestac juz mowic , bo wiem, ze zaraz go wyprowadze z rownowagi i sie zdenerwuje" i faktycznie, denerwuje sie wtedy, rzuca strasznymi haslami i nie potrafi sie uspokoic. A MOWIE TU TYLKO I WYLACZNIE O SYTUACJACH KIEDY CHCE POROZMAWIAC!! KIEDY TEMAT STAJE SIE DLA NIEGO NIEWYGODNY CHCE GO PO PROSTU OMINAC. Tak samo nie rozumiem tego, ze albo jest ze mna blisko a czasami sie oddala, nie mowi o wielu rzeczach, widze , ze trzyma wiele rzeczy w sobie... Z jednej strony budujemy powazny zwiazek a z drugiej czuje sie, jakbym go musiala nanczyc momentami. Wiadomo, czlowiek jest tylko czlowiekiem i ja mam takze swoje granice wytrzymalosci... Czasami zadaje sobie pytanie : a kto zaopiekuje sie mna? Kiedys mi powiedzial, ze on mnie kocha i nie rozumie czemu krzywdzi osobe ktora tam bardzo kocha.

Bywaly momenty w ktorych, chcial sie ze mna rozstac bo mowil, ze przytlaczam go swoja osoba, stawal sie wtedy nieobecny, zrywalismy... mijalo pare dni i dzwonil do mnie z placzem, ze jednak mnie kocha, ze to byl blad... itp.. kiedy sie schodzilismy byl wtedy tylko dla mnie... I ja tu mowie o kwestii paru dni.. a nie miesiecy ! Uwierzcie, ze jestem bardzo cierpliwym czlowiekiem, ale coraz czesciej mysle o rozstaniu, przez to ciagle pomaganie czule sie od niego uzalezniona.... Po prostu boje sie tego, ze jesli wejdziemy w zwiazek malzenski, bedzie coraz gozej.. Raz milosc, raz nienawisc i robienie na zlosc... Kocham go i na prawde chcialabym mu pomoc... tylko jak?? Dodam, ze jestesmy ze soba prawie 3 lata, wiec nie jest to juz zwiazek swiezych lotow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel,

rozwaliłes mnie lochą chomikiem i rybkami...nie miałam siły czytac dalej....

bosz...dawno sie tak nie obsmiałam w głos....i zgadzam sie z toba w pełni.....

 

 

Ja jestem Dorosłym Dzieckiem Zbyt Póżno Rozwiedzionych Rodziców ....

 

 

Problem polega na tym ze sie jest Dorosłym Dzieckiem....

A wine zawsze najlepiej na kogos zepchnąć...jak to dziecko

w toku terapii

przewaznie winą obarczana jest matka

głównie i przede wszytskim dlatego ze....urodziła :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...i nie spodziewałam się ze wrócę tak szybko.

Ogólnie sprawa idzie w dobrą stronę i coraz częściej widzę zmiany ale...no właśnie jest ale.

Dostałam pracę po 6 miesiącach nowa "PANI KIEROWNIK" jakoś zmiana jest dla mnie nie do zaakceptowania.

To się nazywa przywiązanie do ludzi i odpychanie nowych...nie ufam...buhhh.

Iść zrobić co swoje i nawet nie zwracać uwagi na to jaka panuje sytuacja...czy wrzeszczy czy poniewiera...nie to nie dla mnie...i znowu ktoś wlazł mi do głowy tak ze sama się w tym wszystkim gubię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dorosły Uciekinier Przed Lochą Z Prosiakami w Lesie

Rozwaliles mnie na kawalki :D

Rzeczywyscie, coraz wiecej "syndromow" jest wymyslanych na poczekaniu. Jedyne, w ktorych "grupy samopomocowe" silnie dzialaja to NA, AA, DDA. Reszta- nie slyszalem, nie widzialem. Przynajmniej ani tu ani w UK.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wpłynęło na mnie tak, że posiadam osobowość neurotyczną przez co każdy przejaw niezainteresowania mną nawet wymyślony przeze mnie taki jak to, że ktoś się na mnie nie spojrzał albo czegoś nie zrobił wnioskuję od razu, że ma mnie w dupie...ogromne lęki dotyczące utraty ukochanej osoby na takim poziomie, że nie jestem w stanie żyć bez bliskości drugiego człowieka mimo, że nawet ta bliskość mi nie wystarcza, bo ta którą odczuwam jest tak wielka, że nikt nie jest w stanie jej wypełnić. Wymyślam sobie masę problemów oskarżając ukochaną osobę a tak naprawdę nie jest..czuję się z tym podle, nie potrafie czuć tej energii z bliskości, popadam i pogrążam się w jeszcze większy dół. Myślę, że to się przyczyniło do nerwicy lękowej i stanów depresyjnych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×