Skocz do zawartości
Nerwica.com

FAGOFOBIA - lęk przed połykaniem, czy ktoś wyleczył się ?


sali1234

Rekomendowane odpowiedzi

od kilku lat męczę sie z moimi lękami dotyczącymi jedzenia. Boję się cokolwiek przełknąć w obawie przed uduszeniem i śmiercią. do tej pory bałam sie połykac pokamy stałe,teraz takze płyny. czy kiedykolwiek ktos z tego wyszedł? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten objaw jest moim "głównym" i zaczął się dużo wcześniej, nim pojawiły się pierwsze ataki. Niech policzę .. jakieś 13 lat. W sumie od dzieciństwa.. To mój pierwszy objaw i wiem, że opuści mnie jako ostatni ..

 

Tyle, że ja nie czułem lęku przed śmiercią, uduszeniem czy zadławieniem. Miałem uczucie, że utraciłem ten odruch. Objaw ten trwał non stop, bez wyjątków. Zmieniała się tylko jego intensywność. W skrajnych przypadkach (a było ich wiele), nie mogłem połykać własnej śliny. Można się tylko domyślać, jak ten objaw mnie wyalienował i niszczył.

Piszę w czasie przeszłym, ale nie oznacza to, że się go pozbyłem. Jest nadal, ale nie ma skrajności, wręcz znaczna poprawa. Potrafię jeść nie raz szybciej od innych, gdzie kiedyś, nawet o tym nie mogłem pomarzyć.

 

Już dawno, dawno temu wydałem na siebie wyrok, że jestem "uszkodzony" i taki do końca życia będę. Nic bardziej błędnego. Po prostu jestem "zablokowany". Gra toczy się o "odblokowanie" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie tym objawem zaczęła się moja przygoda z nerwicą.Najpierw czułam coś takiego jak gdyby pokarm zatrzymywał mi się w gardle,potem myslałam,że mój organizm zapomniał co to znaczy połykac.Mieliłam w buzi kęsa,mieliłam długo i zawzięcie i za cholerę nie mogłam go połknąć.A potem było już tylko gorzej,doszło zaciśnięcie gardła,ból,kontrolowanie również wypijanych płynów,zakrztuszanie.W skrajnych momentach na cały dzień zjadałam kawałek suchej bułki podrobionej niemalże na okruchy i popijałam wodą.Kiedyś w pracy,podczas wspólnego posiłku,zobaczyłam że wszyscy są skupieni na mojej osobie.A ja usiłowalam zjeść łyżkę zupy i zapijałam ja wodą.Patrzyli na mnie jak na debilkę.Trochę to trwało,byłam wykończona fizycznie i psychicznie.Sąsiadki zaczepiały na ulicy moją mamę i wmawiały jej ,że na pewno cierpię na anoreksję.A ja tak bardzo lubię jeść!Tak bardzo pragnęłam wtedy najeść się do syta.W snach zjadałam łapczywie ogromne ilości jedzenia aż do wymiotów.A w realu głodówa.W chwili obecnej połykanie (a właściwie jego zaburzenia) nie jest u mnie dominujacym objawem.Ale nie jest z tym tak jak było kiedys ,bez nerwicy.Teraz staram się kontrolować oddychanie(więc ciągle mi duszno,ciągle wdycham,ziewam itd.)Nie skupiam się na jedzeniu,więc jem prawie normalnie.Prawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałam, że coś takiego istnieje... Tzn. wiedziałam, ale nie sądziłam, że ma to swoją nazwę. Nawet nie mówiłam o tym lekarzowi, gdyż przyzwyczaiłam się do tego.

Bardzo długo mi to już towarzyszy... Lubię jeść, ale często uniemożliwia mi to jedzenie. Chudnę.

 

LucidMan Napisałeś, że gra toczy się o "odblokowanie". I ja też walczę. Będę walczyła do utraty tchu ;) Jakoś przecież trzeba żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobne problemy, chciałbym się z kimś specjalizującym się w takich zaburzeniach skonsultować w Poznaniu. Znacie może, jakiegoś dobrego psychoterapeutę zajmującego się przypadkami fagofobii?

 

Będę wdzięczny za informacje.

Psychoterapeuci nie specjalizują się w objawach (bo poco?). Żeby objaw stał się zbędny (nie ważne jaki) należy odszukać w sobie nieprawidłowość, zmierzyć się z nią (z lękiem), a dalej to nie wiem :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się udało z tego wyjść, choć miałam z tym problemy przez około pół roku i bardzo schudłam (spowodowane to było wydarzeniem z przeszłości - niemalże zagrażającym życiu krztuszeniem się). Na początku było wolne jedzenie, dokładne przeżuwanie, później odkryłam inny sposób - mianowicie zatrzymywanie oddechu na kilka sekund przed połknięciem jedzenia, połykanie i po kolejnych kilku sekundach wypuszczanie powietrza. Było trudno - miałam lekkie zawroty głowy, lecz później jakoś się przyzwyczaiłam i z czasem kilka sekund zamieniło się w sekundę - dwie, miałam poczucie bezpieczeństwa, wiedziałam, że na pewno do tchawicy mi już nic nie wpadnie. Są na pewno różne sposoby na fagofobię (zależne od czynnika wywołującego), ale ten akurat pomógł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, nie wiedziałam że to się tak nazywa. Ja miałam "lęk napadowy" tzn. zdawało mi sie że stracę przytomność. Teraz już tego nie mam, ale właśnie pojawia mi się czasem zaciskanie w gardle i mam wrażenie że nie mogę nic połknąć bo się udławię. Jakoś jem. tzn daję sobie radę. Mam nadzieję że mi się nie pogorszy.... :( ale z nerwicą nigdy nic nie wiadomo, objawy mi się zmieniają i aż boję się pomyśleć co przyniesie kolejny dzien...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

mój 3 letni synek miesiąc temu zakrztusił się tabletką od tamtej pory nie przyjmuje posiłków stałych tylko pije. W tym czasie chorował na anginę o której nic nie wiedzieliśmy bo była mocno nietypowa nawet lekarze poznali sie dopiero po tygodniu po wykonaniu testów na paciorkowca. Niewątpliwie towarzyszył mu bół gardła w tamtym momencie. Ponieważ lekarze bagatelizowali problem i mówili że brak spożywania stałych pokarmów jest spowodowany anginą i antybiotykoterapią rozpoznanie o posychogennym podłożu tych zaburzeń miało miejsce ponad tydzień po zdarzeniu. Przeszłąm z nim EMDR i widzę że wiele z problemów dodatkowych które wspóltowarzyszyły minęło jak np. moczenie nocne ciągłe poczucie że ma włosy na języku. Nie wiem jak mu pomóc nie wiem co czuje próbuję sobie tylko wyobrazić. Na początku mówił ze jest chory, później że się boi teraz że nie da rady połknąć. Mam gorącą prośbę jakbym ktoś kto przez to przechodził lub miał kontakt z tym problemem pomógł mi dowiedzieć się co z nim obecnie się dzieje co może czuć taki maluszek, albo zna namiary na jakiś specjalistów którzy zdołali pomóc będę bardzo wdzięczna. Na wszelki wypadek zostawię numer komórki 605830722 - Jola, proszę wysłać sms na pewno oddzwonię ale będę wdzięczna za jakikolwiek odzew również e-mailowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od kilku lat męczę sie z moimi lękami dotyczącymi jedzenia. Boję się cokolwiek przełknąć w obawie przed uduszeniem i śmiercią. do tej pory bałam sie połykac pokamy stałe,teraz takze płyny. czy kiedykolwiek ktos z tego wyszedł? :(
Kurde poważna sprawa. Problem w tym że im więcej myślimy o konsekwencjach "uduszenia" tym gorzej nam idzie proces łykania.

Nigdy niemiałem takich długotrwałych problemów z połykaniem.Ale np 2 m-ce temu się zadławiłem.... bigosem :smile: Wpadło mi widocznie nie do przełyku tylko tam gdzie powietrze. Jadłem łapczywie,szybko i niemyślałem o jedzeniu tylko o innej sprawie którą miałem zrobić zaraz i taki efekt.

Nad oddechem i połykaniem możemy zapanować ,ale jak nerwy /lęki nad nami panują to robimy ogromne błędy w tej prostej czynności. Wynika z tego że psycholog powinien tu bardzo pomóc.

 

mój 3 letni synek miesiąc temu zakrztusił się tabletką od tamtej pory nie przyjmuje posiłków stałych tylko pije.
Dzieciom nawet starszym sie podaje wszystko w syropkach...

Niewiem,może laryngolog coś by ci poradził ?

TO CO TERAZ NAPISZE TO IMPROWIZACJA -nigdy z dzieckiem niemiałem takiego problemu.NIE JESTEM ŻADNYM SPECJALISTĄ -więc zrobisz cliffo jak uważasz:

Z dziećmi da się przełamać wiele lęków w formie zabaw.Poobserwuj u siebie proces połykania i na jakiejś bezpiecznej substancji musicie ćwiczyć z dzieckiem to połykanie (może budyń?) Jakieś b.malutkie porcje na łyżeczce. Po jakimś czasie takiego treningu w formie zabawy dziecko załapie i samo wróci na właściwy sposób połykania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam od dziecka z tym problem.Nie potrafie polykac tabletek,czuje,ze sie udusze.Mam blokade i konczy sie na gryzieniu lub rozdrabnianiu.U mnie moja Babcia i Mama mialy z tym problem.

Jedyne co moge polknac to malenka tabl na spanie hehe :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

isabella_28 nie przejmuj się,

ostatnio jak chorowałem,dostałem antybiotyk w tabletkach 1000mg !Jak zobaczyłem wielkość i kanciaty kształt tabletki- nawet nie podchodziłem do łykania tego -wszystko rozdrabniałem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich :)

nie było mnie tu 4 lata i nie myślałam, że jeszcze kiedyś wrócę a jednak :?

 

mam ten problem o którym tu piszecie, nie daję rady jeść :? zadławiłam się w niedzielę przy obiedzie, później byliśmy ze znajomymi na rowerach, po powrocie normalnie zjadłam kolację, na drugi dzień śniadanie, a przy obiedzie powtórka :? szybko poleciałam do łazienki, palec w buzię, syn mnie klepał po plecach i jakoś poszło, ale od tego czasu mam strach przed jedzeniem :cry: kromkę chleba na śniadanie żuję przez godzinę, potrafię się zakrztusić nawet rosołem :shock: jedynie jako tako przechodzą przeze mnie jogurty, ale przecież nie można żyć na samych jogurtach, czasem mam wrażenie, ze nawet slina mnie udusi

 

wczoraj byłam u lekarza i mam Lafactin 75, bo pramolan zbytnio mi nie pomagał, dzisiaj wziełam pierwszą tabletkę i przeżyłam koszmar, przez pół godziny nic mi nie było wiec na luzie polazłam do sklepu, a tam się zaczęło, było mi tak potwornie słabo, że myślałam, ze tam odlecę :? ręce się trzęsły, oblewały zimne poty, wymiotować mi się chciało, no masakra...jakoś wróciłam do domu i trochę poleżałam, ale co wstałam to znowu mdłości, zjadłam ciut jogurtu i trochę mi lepiej, pewnie z głodu mnie mdli :(

 

najgorsze jest to, że boję sie przełykać cokolwiek, nawet jak robię jedzenie to zaraz ścisk w gardle czuję :cry:

 

myslicie, ze ten lafactin coś pomoże ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Powiem Wam, że nie wiem czy to przypadek, czy przeznaczenie, ale dziś po kilku latach weszlam na forum z zamiarem zapytania właśnie o problem z przełykaniem (nawet nie wiedziałam, że to ma swoją nazwę), a tu widzę temat taki już istnieje.

 

Szczerze mówiąc nie daje już sobie z tym rady. Kilka lat temu mnie to męczyło, potem nagle przeszlo i tak samo nagle teraz powróciło..

 

Boje się jeśc, boje się przełykać. Kiedy przełykam mam wrażenie, że zaraz się zadławie tym pokarmem. I naprawdę to nie ma znaczenia, czy to jest zupa, czy mięso... :(

Chcialabym normalnie jeść, ale lęk jest tak silny, że jedzenie jest dla mnie koszmarem. Bardzo schudlam, rodzina myśli, że chce się odchudzić. A przecież jest zupelnie inaczej... :( Ja nie moge patrzeć na siebie w lustrze. Ale co ja im powiem? Że boje się połykać jedzenie? Boje się, że tego nie zrozumieją.

 

Dopiero za kilka dni idę do psychiatry, mam nadzieje, że z dnia na dzień będzie poprawa (chociaż wiem, że dluga droga przede mną).

Pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie,

mój synek zaczął jeść i sam sie cieszy że jest zdrowy, trwało to dokładnie 5 tygodni ale zaczął i to jest najważniejsze, przeszliśmy z nim przez sztab specjalistów i wiem jedno gorąco polecam Wam EMDR naprawdę działa, chłopiec który nawet tego dnia nie był w stanie nawet pić dosłownie zaraz po "pukaniu" bo u tak małych dzieci puka się po ramionkach albo rączkach wstał zaczął pić w tym kubusie, jestem głęboko przekonana o skuteczności tej metody i gdybysmy nie przeszli z synkiem tych kilku seansów wiem że wychodzenie trwałoby o wiele dłużej, ze swojej strony mogę Wam polecić w Warszawię Panią ordynator Jolantę Paruszkiewicz jest jednym z najlepszych specjalistów w Polsce i Panią Klaudię Siwek przyjmuje w Wolcie w W-wie, ona później przede wszystkim pracowała z naszym synkiem. Przy okazji tych zdarzeń dowiedziałam się że mam zespól stresu pourazowego w związku z przejściami z córką miała niedojrzałe potencjometry słuchowe i dławiła się często przez pierwszy rok życia. Ponieważ mój mąż mówił mi wielokrotnie że bym się tak nie przejmowała i że należy walczyć z własnymi słabościami dałam synkowi tę cholerną tabletkę, żeby była jasnośc do dawania ich przekonywała mnie osoba pracująca w CZD i były to tabletka żelowa eye q z kwasami którą pilnowałam by rozgryzali o o bezpieczeństwie którego przyjmowania byłam przekonywana przez pracownika Centrum Zdrowia Dziecka. Wiem że to zdarzenie odcisnęło piętno na mnie i wiem że tylko dzięki emdr mogę o tym pisać spokojnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku wszystko zaczęło się od niewinnego zakrztuszenia ok. 3,5 roku temu. Pierwszy epizod fagofobii trwał ok. miesiąca i ustąpił po wyjeździe na wakacje, więc wtedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wszystko wróciło po 1,5 roku z kilkakrotnie większym nasileniem i trwało kolejne 2 lata, w tym faza 'ostra' jakieś 8 miesięcy. Dziś mogę napisać, że cały ten koszmar jest już za mną, że MOŻNA WYJŚĆ Z TYCH ZABURZEŃ, co w najgorszych momentach wydawało mi się nieosiągalne. Oczywiście przychodzą mi czasem do głowy "głupie myśli", szczególnie jak jem będąc sama w domu, ale potrafię sobie z tym poradzić. Co mogę podpowiedzieć osobom cierpiącym na fagofobię? Wizyta u dobrego psychiatry, regularne branie leków (nie sugerujcie się tym, że się uzależnicie albo że komuś coś nie pomogło, każdy inaczej reaguje na różne medykamenty, nie zniechęcajcie się źle dobranymi lekami- osobiście przeszłam taką akcję i wiem jak to jest, ale następne były już na szczęście "strzałem w 10"), psychoterapia u dobrego psychologa (najlepiej klinicznego), zmiana spojrzenia na świat i na swoje problemy, nadzieja, że to kiedyś się skończy, BO SIĘ SKOŃCZY i cierpliwość, dużo cierpliwości. Co więcej, pamiętajcie, że te zaburzenia nie biorą się znikąd- jest to najczęściej odreagowanie naszej psychiki. Osobiście najbardziej pomogły mi chyba spotkania z psychologiem, mimo, że było ich zaledwie kilka. To u niego dowiedziałam się skąd to wszystko się wzięło (w moim przypadku problemy rodzinne), nauczyłam się, że od pewnych rzeczy nie można uciec, ale można inaczej na to spojrzeć, że nie można od siebie wymagać zbyt dużo, że nie wolno skrywać w sobie emocji, że trzeba robić w życiu to, co się lubi, że trzeba mieć odwagę, żeby dokonać w swoim życiu zmian, bo inaczej zaburzenia nie ustąpią... U mnie wiązało się to np. z rzuceniem studiów (medycyna), na które poszłam trochę pod presją innych oraz wyprowadzką z domu. Dziś jestem szczęśliwą studentką bardzo popularnego kierunku inżynierskiego i choć moje problemy rodzinne nadal trwają, ja nabrałam do nich dystansu. Spoglądając na to wszystko z perspektywy czasu widzę też pozytywne strony tego niesłychanie trudnego doświadczenia: dużo dowiedziałam się o sobie, zmienił się mój system wartości. Aha, i jeszcze jedno: kolejny raz przekonałam się, że Pan Bóg naprawdę pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Definitywnie ustąpiło???? Bo mnie to dopadło jakieś dwa lata temu, a może jeszcze wcześniej? Najpierw była akcja z prażynką, śmiałam się i wciągnęłam niefortunnie tą cholerną prażynkę i nie mogłam złapać powietrza ale po tym zdarzeniu jakoś nie przestałam jeść. Minął rok, a ja zaczęłam mieć jazdy przełykiem, zaciskał się, coraz trudniej mi się jadło. Zaczęła się wędrówka po lekarzach, dwie gastroskopie niczego nie wykazały, choć problemy żołądkowe mam do dziś w postaci białego języka...ale mniejsza z tym. I tak się męczyłam , mało jadłam, aż w końcu zaczęły się konkretne jazdy z przełykaniem aż nie mogłam nic wypić, ponad pół roku spędziłam na chorobowym, brałam leki a dokładnie cipramil ale specjalnej różnicy nie widziałam Brałam jeszcze efectin, fevarin, anafranil, mirzaten, ale ostatecznie zostałam przy tym cipramilu, poza skutkami ubocznymi poprawy nie widać Byłam na tym leku jakies pól roku potem odstawiłam . Wróciłam do pracy ale problem nie zniknął, ledwo żułam chleb w pracy aż znowu wylądowałam na L4. Ja mam wrażenie że ten koszmar się nigdy nie skończy. Byłam na psychoterapii , kilka spotkań , w sumie nie było żadnej widocznej poprawy. Na poczatku tej choroby nie bałam się połykac a teraz się jeszcze nabawiłam lęku że jedzenie mi stanie, utknie w przełyku lub co gorsza zadławie się. Przełyk cały czas mam ściśnięty. Wiem, ze te problemy nie wzięły się z powietrza tylko na wskutek tego, że zyłam bardzo długo w silnym stresie. Tylko nie bardzo wiem jak sobie poradzić teraz. Czasami jest poprawa na tyle że jakoś zjem chleb, mięsa prawie wcale nie jem bo jest za suche, rzeczy twardych wcale. Jestem już wykończona tą cholerną chorobą. Żyć się odechciewa. ggooss a ty jakie leki zażywałaś??????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Widzę, że nie jestem sama.. a myślałam że to tylko ja mam takie skrzywienie :( Mój problem z połykaniem zaczął się już w dzieciństwie.. na początku był tylko uraz do połykania tabletek, gdyż dławiłam się jedną za dużą, która utkwiła mi w gardle.. potem miałam okropny lęk jak nie przeżułam czegoś dokładnie i stawało mi w gardle np. łuska od fasoli... czułam bardzo mocne bicie serca i buntowałam się że więcej tego nie zjem bo to okropne uczucie, nieraz się krztusiłam. Tabletki już żadnej nie potrafiłam połknąć.. kiedyś umiałam z jedzeniem połknąć, teraz najdrobniejszą rozgryzam.. choć wiem jak bardzo jest to szkodliwe;/ nawet nie spostrzegłam się jak szybko ta choroba zaczęła postępować... teraz jedzenie jest dla mnie koszmarem! każdy kęs to walka o przetrwanie:(( musze się zastanawiać czy jestem juz gotowa żeby połknąć przerzute na papkę jedzenie czy się udławię w obawie że stanie mi w gardle.. jestem psychicznie i fizycznie wykończona! uwielbiam jeść a musiałam zrezygnować ze wspólnych kolacji w obawie przed skompromitowaniem się w towarzystwie - JA POPROSTU NIE UMIEM JUŻ JEŚĆ ..nie mam naturalnego odruchu połykania, jestem załamana.... szukałam pomocy u lekarzy.. nikt mi nie pomógł! jezdziłam do psychologa klinicznego i wiecie co mi powiedział? żebym sobie powiedziała, że najwyżej się udławię:((( To uczucie jest straszne.. przeżuwam jeden kęs pare minut a potem aż się trzęsę przed połknięciem, nic mi nie smakuje bo połykam jakby z powietrzem, schudłam! nie mam siły... nie wiem jak ja sobie poradzę w życiu jak nie będę miała nawet siły wyjść na secenę i zaśpiewać:( przeraża mnie to.. nie wiem czy ktoś jest w stanie mnie odblokować.. ogólnie nie mam problemów bo wszystko układa się dobrze, poza tym że mam bardzo napięty styl życia... I całe to piękno traci urok w obliczu tej okropnej choroby, cały smak życia.. Co zrobić gdzie szukać pomocy? czy są jakieś sekrety psychoterapii żeby samemu sobie pomóc??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Głowa do góry. Ja też się z tym borykam, choć już nie jest tak źle jak na początku. Co Ci poradzę, idź do psychiatry, przepisze ci leki przeciwdepresyjne które działają też przeciwlękowo. Na pewno poskutkują. Nie jest to łatwa choroba, potrzeba dużo czasu, cierpliwości, ale idzie ten lęk opanować. Na pewno samo nie przejdzie. Idź do psychiatry.

Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki:) chciałam tego uniknąć z obawy przed uzależnieniem i otumanieniem... ale chyba masz rację, nie mam wyjscia.. czasem mam momenty że połykam prawie normalnie, ale to rzadko się zdarza, musiałabym jakimś cudem wyłączyć myslenie.. najgorszy jest ten strach w samym momencie połykania! bo wtedy włącza się odruch wymiotny i jedzenie zatrzymuje sie w przełyku eh... kiedyś jeszcze po alkoholu mogłam jeść jak człowiek bo byłam wyluzowana, a teraz już i ten stan nie wyłącza hamulców. dziwne.. ale tak masz rację, wybiorę sie do lekarza, żeby mnie tylko te leki nie otumaniły:( pozrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak da rade się wyleczyć. Ja z tym gównem się męczyłem 4 miesiące i miałem dość na szczęście miałem motywację i udało mi się wyjść "ogromnym poświeceniem" w miesiąc przy pomocy leków, terapi i "własnym sposobem"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałam straszny problem z jedzeniem (zresztą pisałam o tym w tym temacie już kiedyś). Leki antydepresyjne i przeciwlękowe pomogły mi. Naprawdę wierzcie mi strasznie już wyglądałam. Jestem osobą , która bardzo szybko chudnie ,a ma problem z przytyciem. Przez problemy z połykaniem pokarmu ważyłam 45 kg przy wzroście 168cm wzrostu. Teraz jest już 55 kg, a ja ciesze się z jedzenia... :)

 

Życzę wszystkim zdrówka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×